• Nie Znaleziono Wyników

Tradycje i zwyczaje religijne - Mira Shuval - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Tradycje i zwyczaje religijne - Mira Shuval - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MIRA SHUVAL

ur. 1914; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W

poszukiwaniu Lubliniaków. Izrael 2006, Żydzi, życie codzienne, dzieciństwo, rodzina i dom rodzinny, życie religijne, święta żydowskie, Jom Kippur, tradycje żydowskie, zwyczaje religijne, dziadek

Tradycje i zwyczaje religijne

[Moja rodzina była] bardzo religijna. U nas na przykład w sobotę nie wolno było szyć coś. Pończocha się coś zdarła. Broń Boże. Nie wolno się było myć mydłem w sobotę, w piątek wszyscy się wykąpali, umyli, w sobotę tylko wodą. Nie wolno. Modlić się, modlić się, bo ja rano jak byłam do osiemnastu, dwudziestu lat, rano jak wstałam to jest modlitwa i jak poszłam spać to jest modlitwa. I każdy miesiąc, z początkiem miesiąca jest modlitwa dla dzieci też. To bardzo. Ja pamiętam jak w Jom Kippur to trzeba pościć, dziewczęta dwanaście lat, a chłopcy trzynaście. Ja miałam dwanaście lat i byłam taka mała i nędzna, i nie mogłam pościć. A dziadek powiedział: „Jesteś słaba, poleżysz, odpoczniesz. Jeść nie [wolno]!” I matka nie dała. Dwanaście lat, małą byłam dziewczynką. Musiałam [pościć]. Dlatego jak byłam już dorosła, ja byłam z takiego tradycyjnego domu, to ja jadłam w Jom Kippur, a ta moja koleżanka z Grodzkiej 21 ona pościła. Ona mówi: „Nie. Chcesz jeść? Ja ci dam”. Bo u mnie w domu nie mogłam jeść. Mówi: „Chcesz jeść? Ja ci dam. Ja nie”. Ona nie jadła. A ja dlatego, że mnie jak miałam dwanaście lat, to mnie oni zmusili, to teraz ja nie będę [pościć].

Pewnie! [Moja mama chodziła do synagogi]. [Pamiętam], że jak byłam małą dziewczynką, ona była w synagodze. Ja nie wiem czy tam jeszcze te synagogi są. Z Szerokiej ulicy to trzeba było zejść tam, ja nie pamiętam jak to się... tam był Marszal Bet Knesset słynny, to tam to ja poszłam w Jom Kippur, to się siedziało tam cały dzień, od rana do wieczora się nie jadło w Jom Kippur, tylko się modlili. To ja poszłam tam i moja matka miała stałe miejsce, rok rocznie to same miejsce, to kosztowało, płaciło się. [Ja tam] poszłam odwiedzić matkę. Modlić się to ja nie, jak ja byłam, miałam już dwadzieścia [lat] to ja się już nie modliłam.

[W tej synagodze] tam było, tak jak widać w telewizji, że prezydent stoi przed takim [pulpitem] i on mówi, to takie były synagogi. To był taki pulpit, żeby tu można było

(2)

położyć te. Tu można było tam coś położyć coś i to krzesło, tak, takie rzędy, rzędy takie. Były różne synagogi. Były, że ludzie poszli bezpłatnie, stali przed pokojem, że nie słyszeli, tylko kto nie miał zapłacić, ale każdy poszedł się modlić.

Data i miejsce nagrania 2006-12-21, Bahan

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Magdalena Ładziak

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Na początku, jak zaczęłam pracować, jak wiedziałam, że będę prowadziła zajęcia, to było to dla mnie wielkim stresem - stanąć przed grupą obcych ludzi i przekazywać im

Ten rabi nie poszedł się modlić – to był Jom Kippur – on nie poszedł się modlić, on się został przy tym dziecku.. On mu dał tę jego butelkę, żeby on pił trochę tej

Ja też poszłam później do pracy i ten chleb i trochę zupy było, bo tam gdzie myśmy pracowali, tam dali tego trochę jedzenia, to pól kilo chleba na dzień to się na raz zjadło,

Pamiętam ze mną chodziła do szkoły, Zezula się nazywa, ale ona też taka nie wiem skąd była.. Matka taka

Byłam na Majdanku z samego początku, to jeszcze widziałam to wszystko - te taczki, te kości w tych piecach to wszystko.. Tam było dwunaste pole, tam gdzie ten piec stoi, to tam

W pewnym momencie, kiedy przygotowywali się do spektaklu w szpitalu dla nieuleczalnie chorych na ulicy Popiełuszki (wtedy Róży Luksemburg) okazało się, że nagle wypadł im

Wróciłam akurat na święta Bożego Narodzenia i już potem nie wracałam, bo mąż był na wojnie jako żołnierz i tam był ranny, we Lwowie w szpitalu leżał.. Pod Lwowem

Zaczynało się rano, o godzinie czwartej, żeby było chłodniej, i do godziny ósmej, dziewiątej, dziesiątej, to trwało. Nieraz dłużej, bo zależy, jak z