• Nie Znaleziono Wyników

"Potomkowie Szczęsnego. Dzieje fortuny Potockich z Tulczyna 1799-1921", Jerzy Łojek, Lublin 1981 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Potomkowie Szczęsnego. Dzieje fortuny Potockich z Tulczyna 1799-1921", Jerzy Łojek, Lublin 1981 : [recenzja]"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Anusik, Zbigniew / Stroynowski,

Andrzej

"Potomkowie Szczęsnego. Dzieje fortuny

Potockich z Tulczyna 1799-1921", Jerzy

Łojek, Lublin 1981 : [recenzja]

Przegląd Historyczny 7 4 /1 ,184-188

1983

Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl,

gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych

i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie

w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego,

powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego

i kulturalnego.

Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki

wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach

dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.

(2)

ich dążenie do sam odzielności (np. p o staw a M ołdaw ii w obec A ugusta II, odm ienna od o ficjalnej p o lityki P orty), ich w pływ na decyzje T urków . Ale p rzy taczan e w p rac y fak ty , ja k okoliczności zm ian na tro n a c h hos.podarskich, odw oływ anie się h ospodarów do poleceń S tam b u łu n ie tylko w tedy, gdy m usieli, lecz raczej gdy im to było w ygodne (s. 47, N. M a vrocordat) d o sta rc za ją a rg u m e n tó w za tym , że sam odzielność i w pływ y nie były znaczne (s. 136, sp raw a ceł). Na s. 114 a u to r za­ pew n ia o pokaźnym w pływ ie w ładców M ołdaw ii na stan o w isk o P orty, ale od razu p o d aje p rzy k ła d nieskuteczności ich in te rw e n cji. Na s. 121 „ p a rtia p o k o jo w a” w S tam b u le raz je s t „praw ie u n ic estw io n a”, raz „jeszcze dość p o tę żn a” .

T ek st za w iera też pew ne oczyw iste om yłki. I rozbiór Polski był w 1772 nie w 1762 r. (s. 107); T ow arzystw o D em okratyczne Polskie, n ie P a trio ty c z n e (s. 206).

Od stro n y te ch n ic zn o -w arsztato w ej m ożna zgłosić p re te n sje o p a ro k ro tn e n a d ­ ra b ia n ie brak ó w m a te ria łu źródłow ego zbyt daleko chyba sięgającym i d om yjłam i (s. 22, 23, 43). W odsyłaczach, p rzy p o w oływ aniu się na w y d aw n ic tw a źródłow e a u to r po d aje tylko tom y i stro n y , bez sprecyzow ania, ja k i dokum ent, ja k i i czyj a rty k u ł w chodzi w grę. B rak w ykazu źródeł i lite ra tu ry , a zw łaszcza indeksu, u ­ tru d n ia k o rzy sta n ie z pracy. Szkoda, że książka, o bardzo sk ro m n ej szacie zew ­ n ę trz n e j, pozbaw iona je s t ilu stra cji. C z ytelnika polskiego cieszy p o p raw n e na ogół po d aw an ie nazw polskich, n a w e t ta k ic h ja k A leksandrow icz, Z aleszczyki, W ołosz­ czyzna. Nie znaczy to, aby co ja k iś czas nie znalazł się błąd. T ak np. C z artoryski w y stę p u je zrazu w p o p raw n ej pisow ni, by z czasem — nie w iedzieć dlaczego — fi­ gurow ać ju ż ja k o C zartorycki. Z am iast K ołyszki p o ja w ia się K alisk a (s. 27, 185): P aw ła zam iast P aw eł (s. 67); D rew n ick i zam iast D w ernicki (s. 185); W iśniow iecki zam iast W iśniow ski (s. 209); W arec za m ia st W ark a (s. 116); sta le Filam ow icz za­ m iast F ilanow icz. Ale i w p isow ni ru m u ń sk ie j są rozbieżności: M ano czy M anu? (s. 171); S tu rd z a czy S tu rz a? (s. 195-6).

P ra c a V. C iobanu je s t dziełem nierów nym . A u to r czuje się znacznie sw obod­ niej w stu le c iu X V III niż w X IX . S tąd część dru g a, od 1792 r., w nosi m niej s a ­ m odzielnych stw ierd zeń , w y k az u je zaś w ięcej braków .

Mimo w yrażonych z obow iązku rec en ze n ta zastrzeżeń, z k tó ry m i a u to r zapew ­ ne nie w pełni się zgodzi, p rac a jego posiada n ie m a łą w arto ść poznaw czo-inform a- cyjną. J e s t to pierw sze przeznaczone dla publiczności ru m u ń sk ie j ta k obszerne, sy stem aty czn e p rzed staw ien ie z a ry su w za jem n y ch stosunków p olitycznych p o b k o - -ru m u ń sk ic h na p rz e strz e n i pó łto ra w ieku, zw łaszcza w X V III stu leciu , n a co n a ­ sza h isto rio g ra fia d otąd się n ie zdobyła. C zytelnikow i ru m u ń sk ie m u p rzybliża s p r a ­ w y słabo znane n a w e t zaw odow ym historykom . C zytelnikow i po lsk iem u — n ie ­ ste ty pod w aru n k ie m p o konania b a rie ry językow ej — p re z e n tu je te m a t w n o w o ­ czesnym , system atycznym ujęciu, w obszerniejszym a b ra k u ją c y m w dotychczaso­ w ych opraco w an iach polskich pow iązan iu z sy tu a c ją w ew n ę trz n ą i zew n ętrzn ą p a ń stw ru m u ń sk ic h , z c h a ra k te ry s ty k ą kolejnych hospodarów , k tó ry c h postacie znane są dotąd historykom polskim raczej ty lk o z im ienia.

Ju liu sz D em cl

J e rz y Ł o j e k , P o to m ko w ie Szczęsnego. D zieje jo r tu n y P otockich z T u lczy n a 1799—1921. W ydaw nictw o L ubelskie, L u b lin 1981, s. 325.

I r

W k ońcu 1981 roku p o jaw iła się na p ółkach k się g arsk ic h (i n a ty c h m ia st znik­ nęła) k o le jn a m onografia Jerzego Ł o j k a . S tan o w i ona k o n ty n u a c ję p ro b le m a ty ­ k i z a w a rte j w e w cześniej w y d an e j pracy : „Dzieje p ię k n ej B ity n k i”. Tym razem je d n a k , zad an ia p ostaw ione przez a u to ra są znacznie szersze „T em atem tej k sią ż­ ki nie je s t b y n ajm n ie j b a rw n a h isto ria obycz ajo w a , lecz p roblem pow ażny, a z

(3)

R E C E N Z J E 185

m o raln o -n aro d o w eg o p u n k tu w idzenia b ard z o przy k ry . M ieczysław P otocki — p rz e ­ nosząc się na sta le do F ra n c ji m iał już ta m ulokow ane k a p ita ły w w ysokości k ilk u ­ dziesięciu m ilionów fra n k ó w . Syn jego M ikołaj — — sp rze d ają c re sz tk i dóbr tul- czyńskich — zadbał rów nież, ab y cała należność z tego ty tu łu zn a la zła się w b a n ­ kach P a ry ż a — — Była to n ajw ięk sz a fo rtu n a w yw ieziona k ie d y k o lw ie k z ziem daw n e j R zeczypospolitej na Zachód. F o rtu n ę tę zm arn o w an o n ie ste ty doszczętnie, bez żadnego pożytku dla sp raw y N a r o d u . --- G dy rozliczam y polskie rod zin y h i­ storyczne ze spełn ien ia sw ych obow iązków wobec O jczyzny, w obec N aro d u i P a ń ­ stw a , dzieje ocalenia, a potem z a tra c e n ia te j gigan ty czn ej fo rtu n y s ta ją się sp ra w ą godną u w ag i" (wstęp, s. 11—12).

A u to r p rz y ją ł podział p rac y n a prolog, w stęp i cztery części. P ierw sza z nich (s. 29—72), bezpośrednio n aw ią zu jąc a do u sta le ń dokonanych w „D ziejach p ięknej B ity n k i", p rze d staw ia rodziców głów nego b o h a te ra książki — M ieczysław a P o to c­ kiego (1799—1878). D ruga część (s. 75—194) pośw ięcona została n ajb u rz liw sz e m u o­ k reso w i m łodzieńczych i d o jrza ły ch la t życia M ieczysław a, uw ik łan eg o w liczne sk a n d a le obyczajow e, g ro m a d z ą c e g o 1 m a ją te k , a w reszcie rep resjo n o w a n eg o przez w ładze ca rsk ie i zesłanego w głąb Rosji. Część trzecia n ato m ia st (s. 197—274) u k a ­ zu je em ig racy jn e losy M ieczysław a i jego synów , a w łaściw ie ty lk o jednego z nich — M ikołaja (1845—1921). D aty u ro d zin M ieczysław a i zgonu M ikołaja zostały zre sz­ tą uw idocznione w p o d ty tu le. P o n ad to w trzeciej części p o ja w ia się postać g e n e ra l­ nego sukcesora fo rtu n y P otockich z T ulczyna — A lfre d a Potockiego, ostatniego o rd y n a ta łańcuckiego. Z am knięciem p rac y je st część cz w arta, sw ym c h a ra k te re m zdecydow anie różniąca się od pozostałych. W form ie re p o rta ż u p rz e d sta w ia bez­ sk u teczn e n iestety p oszukiw ania te sta m e n tu i a rc h iw u m M ikołaja Potockiego, p ro ­ w adzone przez a u to ra na te re n ie F ra n cji.

W tra k c ie le k tu ry tej fra p u ją c e j k siążki n asu n ąć się m uszą d robne w ątpliw ości. Szczególnie k o n tro w e rsy jn e w y d aje się p rze d staw ie n ie sylw etki Szczęsnego P otoc­ kiego. U znanie go przez a u to ra za człow ieka, k tó ry „zatrzym ał się n a poziom ie za­ ledw ie p rze k ra cza ją cy m granice d eb iliz m ď ’ (s. 36), w y d aje się m ocno krzyw dzące. Był on przecież au to re m szeregu zupełnie sensow nych in ic ja ty w gospodarczych, a ta k że licznych mów politycznych, do czego m usiał dysponow ać nieco wyżsuym stopniem in teligencji i rozsądku od tego ja k i je st skłonny przyznać m u Łojek. R ów nież u zn a n ie go za osobę w y jątk o w o pozbaw ioną hon o ru w zak resie sp raw osobistych tylk o dlatego, że u zn a w ał za sw ojë w szystkie dzieci pow ite przez sw e n iezbyt w iern e m ałżonki je st p rzesad ą, zw łaszcza w u sta ch takiego znaw cy obycza­ jow ości X V III w ieku, ja k a u to r „W ieku m a rk iza de S a d e ”. O dczuw a się też b rak w skazów ek źródłow ych, k tó re posłużyły do określen ia sty lu życia E m ilii ze S w iey- kow skich P otockiej. T ak sam o n iezbyt p rzek o n y w u jące są stw ie rd z en ia o ofiarach czynionych przez M ikołaja P otockiego na rzecz tw orzącej się w e F ra n c ji arm ii H allera, czy też o posłu g iw an iu się przez niego językiem polskim w o statnich chw ilach życia, zw ażyw szy f a k t jego w ych o w an ia się w kosm opolitycznych k r ę ­ gach rosyjskiego P ete rsb u rg a , a n a stę p n ie o b ra c a n ia się w sferac h m ięd zy n aro d o ­ w ej a ry sto k ra c ji p ary sk ie j. Z apew ne zdaw ał sobie z tego sp raw ę i sam a u to r, ko­ rz y sta ją c przecież je d y n ie z u stn y c h re la c ji zaczerpniętych w k ilk a d z ie sią t la t póź­ niej i to dopiero z dru g iej ręki. T ylko te m p eram en to w i p isa rsk iem u Ł o jk a p rz y p i­ sać ch y b a w ypada tru d n e do zaap ro b o w an ia stw ierdzenie, że odzyskanie przez P o l­ skę niepodległości: „byłoby m ożliw e w w ieku X IX tylk o przy so lid arn y m po łą­ czeniu sił, zasobów i w pływ ów politycznych całej m a g n ate rii p olskiej, w sojuszu ze w szystkim i św iadom ym i n arodow o w a rstw a m i ów czesnego sp o łeczeń stw a” (s. 213). W te j części naszych uw ag uczynić też należy trzy d robne uzupełn ien ia i sp ro sto w an ia. P ierw sze dotyczy im ienia i n azw iska rodow ego w sp o m n ian ej w te k ­ ście m a tk i E m anueli z P ig n ate llich P o tockiej — C h a rlo tty Róży z ks. de C apom

(4)

uo-si ks. P ig n a te lli de C e rc h ia ra . D ru g ie dotyczy żony A lfreda Potockiego, k tó rą b y ­ ła nie Izo d o ra (s. 272), lecz Izabella Jo d k o -N ark iew icz żyjąca w la ta c h 1914—1972, a n ie 1904—1972 ja k w tekście. T rzecie uściślenie zw iązane je s t z k w estionow aniem przez a u to ra p ra w a A lfred a Potockiego do uży w an ia ty tu łu hrabiego. J e s t to je d ­ n a k niesłuszne, gdyż ju ż jego dziad A lfred P otocki (1817— 1889), m in iste r i p rem ier m o n a rc h ii a u stro -w ę g ie rsk ie j, o trzy m ał ty tu ł hrab ieg o w ro k u 1866. N ależy w skazać też na zupełnie drobne przeoczenie, gdyż w śró d obrońców zw iązku M ieczysław a z D elfiną z K om arów P otocką w 1841 r. nie mogło ju ż być je j ojca, k tó ry zm arł w 1832 rak u .

W p rac y tej zauw aża się rów nież pow ażniejsze b rak i. T y tu ł „P otom kow ie Szczęsnego” je st po części m ylący, gdyż za in te re so w an ia a u to ra ograniczyły się tylk o do linii zap oczątkow anej przez M ieczysław a Potockiego. U zasad n ien ia ty tu łu m ożnaby szukać w p o d ty tu le, k tó ry n ie ste ty rów nież nie je s t jednoznaczny, albo­ w iem w sk az u je na za in te re so w an ie fo rtu n ą M ieczysław a i M ikołaja Potockich, cze­ go je d n a k w p rac y nie rozw inięto. P rz ed sta w io n e zostały je d y n ie k oleje życia bo­ h ateró w , a ich m a ją te k doczekał się led w ie k ilk u stro n dość ogólnikow ych roz­ w ażań. Z tego w zględu pozostaje uczucie n iedosytu, a ta k że .pojaw ia się szereg w ą t­ pliw ości. W iążą się one ju ż z p ro b lem em podziału schedy po S tan isła w ie Szczęsnym Potockim , czem u nie tow arzyszyły ch y b a ta k d ram aty czn e zm agania, czy też p rz e ­ kroczenia n o rm p raw n y ch i obyczajow ych. P rzecież zarów no Szczęsny Je rz y Po tocki, n a js ta rs z y syn z drugiego m a łże ń stw a, nie mógł dziedziczyć całego m a ją tk u (s. 53), k tó ry nie był o rd y n ac ją dziedziczoną na zasadzie p rim o g e n itu ry , ja k i A lek­ sa n d e r P otocki (n ajstarszy syn z trzeciego m ałżeństw a) m iał m ałe szanse na ob­ jęcie rządów w T ulczyńie (s. 70). Z godnie bow iem z b rzm ien iem S ta tu tu L ite w ­ skiego, na k tó ry p ow ołuje się a u to r, m a ją te k ojcow ski dzielono n a ró w n e części m iędzy w szystkich synów , k tó rzy w ybór posiadłości rozpoczynali od najm łodszego — z reg u ły w y b ierająceg o głów ną siedzibę rodow ą. W św ietle tego oczyw iste sta je się w zięcie przez Zofię P otocką w e w ład a n ie p raw ie połow y m a ją tk u po mężu, co w y n ik ało z m ałoletności p ozostających pod jej o pieką synów . R ów nież ja s n e sta ją się okoliczności objęcia przez M ieczysław a P otockiego rządów w dob rach tulczyń- skich i olchow skich. Z re a k c ji a d m in istra c ji d w orskiej w ynika fa k t p rzeznaczenia tych kluczy w łaśn ie dla niego w tra k c ie ro d zin n y ch podziałów m a jątk o w y c h . W o­ bec pełnoletności M ieczysław a dalsze p o zostaw anie ta m jego m a tk i Zofii P otockiej było uzależnione od u k ła d u stosunków rodzinnych i nie podlegało w żadnym w y ­ p a d k u ju ry sd y k c ji p raw n ej.

W tym m om encie p o ja w ia ją się zasadnicze p y ta n ia dotyczące w ielkości, składu i w arto śc i u k a ra iń sk ic h posiadłości M ieczysław a Potockiego. Jeszcze w ięcej p y ta ń bez odpow iedzi n asu w a sy tu a c ja m a ją tk o w a P o tockich w e F ra n c ji. Z k siążk i dow iedzieć się je d y n ie m ożna o liezbie nieruchom ości, k tó re znalazły się w ich ręk a ch . N ato m iast zupełnie n ieznane są a k ty w a tej fo rtu n y . J e d n ą w skazów ką o jej w ielkości je st po d an ie szacu n k o w ej w arto śc i w chw ili śm ierci M ieczysław a w ro k u 1878, gdy oceniano te n m a ją te k na 80 m ilionów fran k ó w . D alsze n a to m ia st oceny, su g e ru ją ce w ielo k ro tn e pom nożenie sta n u p o siad an ia przez M ikołaja Potockiego w y d a ją się zbyt daleko idące. P o d k re ślić przecież należy w y sta w n y s ty l życia M i­ k o ła ja Potockiego, w ydającego w ielkie sum y na pałace, pałacyki, s ta jn ie , wyścigi, oankiety, salony, p o litykę i kobiety, co m usiało pochłonąć p rzy n a jm n ie j część o­ dziedziczonej -fortuny. N aw et je śli nie uległa ona uszczupleniu, to ch y b a i nie m o­ gła ro sn ąć. W czasie I w ojny św ia to w ej, a szczególnie w la ta c h pow ojennego k r y ­ zysu gospodarczego m ogła ona n a w e t ulec g w ałto w n e m u sk u rczen iu , w czym sw oją rolę m ogła odegrać d łu g o trw ała choroba M ieczysław a Potockiego, zbliżającego się do k re su sw ych dni. Z pow yższych w zględów n ie w idzim y po d staw do k w estiono­ w an ia oceny w ielkości m a ją tk u , odziedziczonego przez A lfre d a Potockiego, k tó rą

(5)

R E C E N Z J E

187 dał później sam zain tereso w an y . N aszym zdaniem fra g m e n t jego p a m ię tn ik a : „his

fo rtu n ę estim a te d at 40 m illio n fra n cs at a tim e w h e n F rench fra n c w as being d ra stica lly d e v a lu a te d ” należy jednoznacznie tłum aczyć, jako „jego fo rtu n y oce­

n ian ej na 40 m ilionów fra n k ó w w czasie kiedy fra n k fra n c u sk i został drasty czn ie f.dew aluow any”. W w y p ad k u m a ją tk u dziesięciokrotnie wyższego — ja k su g e ru je a u to r — tru d n o przypuszczać, by n a w e t naj'rozrzutniejsze życie A lfre d a d o p ro w a­ dziło do jego ro ztrw o n ien ia w ciągu k ilk u lat. Ju ż na w y p ra w ę łow iecką do S u­ d an u m u siał bow iem zaciągnąć w 1924 r. pożyczkę w w ysokości 160 tys. dolarów Jeszcze dziw niejsze w y d aje się obciążenie o rd y n ac ji ła ń cu sk iej kosztam i u trz y m a ­ n ia p a ry sk ie j siedziby A lfred a Potockiego *. P o siad a n ie n a w e t nie ta k znacznego m a ją tk u w e F ra n c ji mogło ch y b a uch ro n ić A lfreda Potockiego przed znalezieniem

po II w ojn ie św iatow ej — w edług jego w łasnych, b ardzo in d y w id u a ln y ch od­ czuć — w całk o w itej nędzy. U w zględniw szy powyższe okoliczności nite będzie się m ożna rów nież zgodzić ze stw ierd zen iem , że w p o ró w n a n iu z ogrom nym m a ją t­ kiem M ieczysław a i M ikołaja P otockich ich spad k o b ierca A lfred P otocki był po­ siadaczem ty lk o „ m ie rn e j” fo rtu n y . S k ła d a ły się na nią nie tylk o g ru n ty (30 ty ­ sięcy h ek taró w ) i a k c je p rz y n a jm n ie j k ilk u n a stu spółek, w e w ładzach k tó ry ch za­ sia d a ł A lfre d P otocki, ale i w sp a n ia ła rezy d en cja w Ł ańcucie, ze zgrom adzoną w niej jeszcze przed I w o jn ą św ia to w ą niezw y k le bo g atą k o le k cją dzieł s z tu k i3. P rzyczyna w spom nianych tu b ra k ó w tk w i w p o dstaw ow ych źródłach pracy. S am a u to r p rzyznaje, iż jako h isto ry k na tym etap ie b a d a ń nie pow inien te j p r a ­ cy jeszcze napisać. Z asadnicze bow iem in fo rm acje, pochodzące z p am iętn ik ó w Beł- żeckiego, B obrow skiego i F elińskiego zostały ocenione ja k o m ało w artościow e. N a­ szym zdaniem rów nież pozostałe źródła nie w noszą w iele do sp raw y (S chlum ber- ger, F la m e n t, Riese), albo są b a ła m u tn e (R ubinstein), czy w ręcz te n d en c y jn e, ja k re la c ja Z y g m u n ta D ygata, osobiście zain tereso w an eg o w k o m p ro m itacji A lfreda P otockiego (ta opow ieść sta ła się p o d sta w ą do sfo rm u ło w an ia hipotezy o istn ie ­

niu w te sta m en c ie M ikołaja P otockiego w a ru n k ó w w ażności zapisu, k tó re n a k a z y ­ w ały ta k ie w y k o rz y sta n ie m a ją tk u , b y przyczynił się on do zm ycia z P otockich h a ń b y T argow icy — czego au to ro w i n ie u dało się udowodnić)·. P om in ięte n ato m ia st zostały fra n c u sk ie źródła sk arb o w e, np. zeznania podatkow e, m ogące rzucić sporo św ia tła n a ta k ty c z n ą w ielkość m a ją tk u P o tockich w e F ra n cji.

O sobną sp ra w ę stanow i sposób w y d a n ia tej książki. O m e sta ra n n o śc i św iadczą d robne p om yłki w d ru k u i złe zszycie (w p osiadanym przez nas eg zem plarzu d w u ­ k ro tn ie w szyto stro n y 97—108). Z dru g iej je d n a k stro n y p ra c ę o patrzono indeksem , sta n o w iąc y m ta k p rzy d a tn ą, chociaż o sta tn io coraz rzad ziej w y stę p u ją c ą pomoc dla czytelnika.

N ad w szy stk im i zastrzeżen iam i g ó ru je je d n a k uznanie zalet te j książki. W brew zapow iedziom za w arty m w e w stę p ie p o w sta ła jeszcze je d n a pozycja p o p u la rn o n a u ­ k ow a p ió ra w ybitn eg o h isto ry k a , k tó ra n ie ty lk o m a szansę d o ta rc ia, ale ju ż d o ta rła do sz erokich kręgów czytelniczych. D zięki rtem u k sz ta łtu je now e sp o jrze n ie na te n

1 I. R y c h l i k ó w a, S zk ic e o gospodarce panów na Ł ańcucie, Ł a ń c u t 1971, s. 296.

2 T am że, s. 268.

3 O bszar ziem i u p ra w n e j w m a ją tk a c h , k tó re odziedziczył A lfre d P o to ck i w y­ nosił pod koniec X IX w. 78 349 m orgów , a le zw ażyw szy p rze p ro w ad z en ie jeszcze p rze d I w o jn ą św iatow ą częściow ej p a rc e la c ji a re a ł te n sk u rcz y ł się w 1921 r. do około 30 000 h a (I. R y c h l i к о w a, op. oit., s. 50 i m a p a n a s. 152). W la ta c h d w u ­ dziestych A. P oto ck i zasiad ał w za rz ą d a c h 11 spółek ak cy jn y ch , dysp o n u jący ch k a ­ p ita łe m 121,4 m in zł (por. Z. L a n d a u , J. T o m a s z e w s k i , O ligarchia fin a n so ­

w a [w:] D ruga R zeczpospolita, G ospodarka — społeczeństw o — m iejsce w św iecie

(Sporne p ro b le m y badań), W arszaw a 1977, s. 208). O zam k u w Ł ańcucie zob.

J. K o s s a k o w s k a - S z a n a j c a , B. M a s z k o w s k a - M a j e w s k a , Z a m e k ь: Ł ańcucie, W arszaw a 1964.

(6)

okres dziejów całego społeczeństw a. Ja k o k siążka p o p u la rn o n a u k o w a k o rzystnie w yróżnia się z szeregu sw ych poprzedniczek. U jęta bow iem została nieom al w f o r­ m ę k ry m in a łu historycznego, od p ierw szy ch stro n zm uszającego do n iep rz erw an eg o czytania. Na p rzy k ła d w prologu zasygnalizow ano dw ie kw estie, k tó ry c h ro zw ią za­ n ia trze b a szukać dalej, jeśli chce się w iedzieć kto był fak ty c zn ie ojcem M ieczysław a Potockiego i z jakiego źródła Ł o jek czerpie o tym w iadom ości. T en sposób n a rra c ji je s t je d n a k m ożliw y tylko dla ta k w y traw n eg o au to ra dysponującego doskonałym piórem . Pow ażne, często p rzy g n ęb iające sp raw y przed staw io n e zostały b a rw n y m i bardzo p lastycznym językiem , m ogącym iść o lepsze z doskonałym i w zoram i f r a n ­ cuskiego p isa rs tw a historycznego. W iąże się z tym duża sw oboda p osługiw ania się m a te ria łe m źródłow ym , a także ograniczenie do niezbędnego m in im u m ilości p rz y ­ pisów . Isto tn y m w zbogaceniem p rac y je s t też ciekaw y m a te ria ł ilu stra c y jn y . D zię­ ki tym zaletom p ow stała w ręcz fra p u ją c a k siążk a obyczajow a. Nie w tym je d n a k w idzim y je j głów ne zalety.

G łów ny w alo r tej p rac y tk w i w p rze d staw ie n iu , po raz pierw szy w sposób ta k plastyczny, ponurego, m om entam i tragicznego i b ru taln eg o o brazu życia polskiego pod zaborem ro sy jsk im na ta k zw anych ziem iach zab ran y ch . D zięki w y k o rz y sta­ n iu p rac y Bełżeckiego (autor d aje do niej aż 49 spośród 160 przypisów ) udało się ukazać pełen bezw zględności system ca rsk ich re p re sji w obec w szelkich p rze jaw ó w niezależności, bez w zględu na to z jakiego środow iska pochodziły. O braz te n je st ty m b ard z iej p rzy g n ęb iający , że u k az u ją c poniżenie człow ieka pochodzącego z ro d zi­ ny ta k zasłużonej dla ca ratu , a także niezm iern ie bogatego w łaściciela w ielu ty się­ cy poddanych, u ja w n ia jeszcze w iększą bezsilność w szystkich bezim iennych p rze­ ciw ników ca rskiego ucisku. Z p ra c y te j w y łan ia się cały zorganizow any system b ezpraw ia, w yzysku i pogardy dla niżej stojącego w h ie ra rc h ii urzędniczej, czy sta n o w ej, zm uszającej do poniżeń i rezygnacji z ideałów .

W zakończeniu należy ty lk o w yrazić nadzieję, że „P otom kow ie S zczęsnego” sta n o w ią dopiero p u n k t w yjścia dla dalszych b ad a ń n ad dziejam i nie ty le może synów i córek sław nego ta rg o w iczan in a, co o tw ie ra ją cykl p o szukiw ań m ogących zaow ocow ać p rzed staw ien iem p ro b lem u losu P olaków na ziem iach z a b ran y ch pod p an o w an iem carów .

Z b ig n iew A n u sik , A n d rze j S lro y n o w sk i

R yszard B e n d e r , K siądz K arol M ik o sze w sk i (X. S y x tu s ) 1822— —1886, czło n ek R zą d u T ym cza so w eg o N arodow ego 1863, em ig ra n t, z e ­

słaniec, O środek D o k u m en tac ji i S tudiów Społecznych, W arszaw a 1982,

s. 251.

Na w stę p ie sw ej m onografii a u to r przy zn aje, że „działalność ks. M ikoszew skie- go n a -em igracji, ta k bardzo k o n tro w e rsy jn a , w pły w ała n ie jed n o k ro tn ie na pow ścią­ gliw ą, a niekiedy w ręcz k ry ty cz n ą ocenę ta k że jego aktyw ności w okresie p ow ­ sta n ia styczniow ego” (s. 6). O cenie te j a u to r się p rzeciw staw ia tw ierd ząc, że „w śród szerokich rzesz społeczeństw a polskiego okresu pow stan ia styczniow ego, nie kto in ­ ny, tylk o ksiądz K aro l M’ikoszew ski sta ł się p o stacią n a jb a rd z ie j znaną, p odziw ia­ nym , czczonym n iem al leg en d a rn y m X. S y x tu se m ” (s. 5). Nie zu pełnie m ogę się zgodzić z je d n y m i drugim sform ułow aniem . P ierw sze zdaje m i się zbyt łagodne: w spółpracow nicy ks. M ikoszew skiego z 1863 ro k u oceniali go zdecydow anie n e ­ g atyw nie. D rugie je st chyba przesadne:- o „księdzu S y k stu sie” nie było aż ta k b a r ­ dzo głośno, depóki trw a ło p ow stanie.

Z a in tereso w a n ie tą osobistością je st dzisiaj w pełni zrozum iałe: k a p ła n -ra d y - kał, p atrz ą c y „po n o w em u ” na przyszłość Kościoła, zaangażow any p a trio ta , w spół- ste ru ją c y ru ch e m w ciąg u k ilk u pierw szych tygodni 1863 ro k u — oto postać,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 26/3-4,

J e d ­ nym słowem sobór w prow adza tu ta j zasadę odnoszącą się ogólnie do w szystkich upraw nień: tam się kończy upraw nienie jednostki, czy osoby

Gdzie­ k olw iek się znajdą, niech pamiętają, że oddali się i pośw ięcili swoje ciało Panu Jezusowi C hrystusow i I z m iłości ku Niemu powinni na­ rażać

U dokum entow anie uzdrow ienia w księgach parafialnych Małżeństwo uzdrow ione w zaw iązku w zakresie zew nętrznym powinno być odnotow ane przede w szystkim w

Przez niezdolność do podjęcia istotnych obowiązków m ałżeńskich wynikającą z przyczyn n a tu ry psychicznej rozum ie sdę niezdol­ ność do zrealizow ania

skopatu dla spraw duchowieństwa, zajm ując się rehabilitacją kapła­ nów, był członkiem K onferencji W yższych Przełożonych Zakonów Mę­ skich, pracując w

Bezpośrednią przyczyną działania sen atu było postępow anie W istyl- li pochodzącej z rodziny pretorsk iej, k tó ra w celu uniknięcia k a r przew idzianych przez

[r]