• Nie Znaleziono Wyników

Tomasz Henryk HiąleiJ.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Tomasz Henryk HiąleiJ."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

J ł 2 5 1 . Warszawa, cl. 22 grudnia 1895 r. T o m X I V .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

P R E N U M E R A TA „ W S Z E C H Ś W IA T A ".

W W a rs z a w ie : rocznie rs. 8 kw artalnie ,, 2 1 p r z e s y łk ą p o c z to w ą : rocznie rs. lo półrocznie „ 5 P renum erow ać można w Redakcyi , W szech św iata'

i w e w szystkich księgarniach w kraju i zagranicą.

K o m ite t R edakcyjny W s ze c h ś w ia ta stanow ią Panow ie:

D eike K., D ickstein S., H oyer H., Jurkiew icz K., K w ietniew ski W ł., K ram sztyk S., M orozewicz J „ N a- tanson J., Sztolcman J., Trzciński W. i W róblew ski W .

^ . d r e s lESeclstlsrcyi: K r a k o w s M e - P r z e d m i e ś c i e , ISTr G S .

Tomasz Henryk HiąleiJ.

Ui’odził się w Ealing, w hrabstwie Mid- dlessex, 4 maja 1825 r. a zmarł w East- bourne, w hr. Sussex, 29 czerwca 1895 r.

Ojciec jego był nauczycielem w szkole pu­

blicznej w Ealing. Początkowe wychowanie odebrał w domu i przeważnie pod kierun­

kiem matki; wykształcenie swoje zawdzięczał zdolnościom i własnej pracy i pilności. W ro ­ ku 1842 młody Huxley wstąpił do szkoły medycznej przy szpitalu Charing Cross w Londynie. Będąc jeszcze studentem ogło­

sił w „Medical times and gazette” pierwszą swoją rozprawę „O korzeniu i pochewce wło­

s a ”. W roku 1845, po ukończeniu studyów medycznych, praktykował jako lekarz przez czas krótki w jednej z najuboższych dzielnic Londynu. W r. 1846 wstąpił do marynarki i po krótkiej służbie na okręcie „Yictory”

powołany został, jako chirurg-asystent, na okręt królewski „Rattlesnake”, który pod komendą kapitana Owena Stanleya przezna­

czony został do podróży inspekcyjnej po

I morzach południowych. Odznaczenie to za­

wdzięczał wpływom sir J a n a Richardsona, sławnego podróżnika, towarzysza Franklina, autora „Fauny północno - amerykańskiej”.

Okręt odpłynął z Anglii w zimie 1846 roku, i powrócił zaś w r. 1850, po dokonanem od- I kryciu drogi wewnętrznej między rafą ta-

; mową i wschodnim brzegiem Australii i No­

wej Gwinei. Podczas tej podróży, Huxley, na podstawie przeprowadzonych badań, na­

pisał kilka ważnych rozpraw, które z drogi przesłał do Anglii i które były drukowane w „Philosophical Transactions”. Szczegól­

niej rozprawa „O anatomii i pokrewieństwie meduz (Medusae)”, drukowana w 1849 r., zwróciła na Huxleya uwagę uczonych i zjed­

nała mu uznanie i powagę pomiędzy zoolo­

gami.

W roku 1853 Huxley wystąpił z m ary­

narki i zajął miejsce po Edwardzie Forbesie, jako profesor historyi naturalnej w królew­

skiej szkole górniczej w Londynie, którą to posadę zatrzym ał aż do roku 1885. Jeszcze w r. 1851 Huxley za prace swoje, świadczące o wielkich jego zdolnościach i nieporównanej pracowitości, wybrany został na członka To­

warzystwa królewskiego, a w 22 lata później

powołany zosteł na godność prezesa tegoż

Towarzystwa. Również był prezesem To­

(2)

802

W SZ E C H SW IA T .

N r 51.

warzystwa geologicznego w Londynie, preze­

sem Towarzystwa etnologicznego, za badania do tej dziedziny nauk odnoszące się, nadto był członkiem rady szkolnej londyńskiej i na każdem z tych stanowisk wyróżniał się wyso- kiemi zdolnościami i sumiennem spełnianiem przyjętych zobowiązań. Uczestniczył w za­

jęciach komisyj królewskich, wyznaczonych w celu zbadania postępu nauk, wykazania potrzeby i znaczenia wiwisekcyi, poznania bliżej chorób zakaźnych, oraz podniesienia rybołóstwa, mianowicie hodowli łososi. Szcze­

gólniej opiekował się jednak szkołą górniczą, w której nietylko był znakomitym nauczy­

cielem, a następnie honorowym dziekanem aż do śmierci, ale nadto za jego wielkiemi wpływami szkoła połączoną została z kró- lewskiem kolegium nauk i zawdzięczała mu świetną swą opinią, jako kierującemu wykła­

dami nauk biologicznych. Kolejno Huxley piastował różne godności i spełniał najróżno­

rodniejsze czynności, a mianowicie: wybrany został profesorem fizyologii i anatomii porów­

nawczej w uniwersytecie londyńskim, zajmo­

wał posadę profesora w królewskiem kole­

gium chirurgicznem. W ielokrotnie był wy­

bierany prezesem sekcyi biologicznej na licznych zebraniach, zjazdach i t. p. Pomię­

dzy zaszczytami, udzielonemi Huxleyowi przez uniwersytety, akademie i różne towa­

rzystwa naukowe, przyznane były dyplomy doktora honorowego przez uniwersytety:

oksfordzki, edynburski, dubliński, kem- brydzki, wrocławski i wiircburski. Posiadał godność członka-korespondenta akademii pa­

ryskiej, berlińskiej, getyngeńskiej, petersbur­

skiej, mnichowskiej, stokholmskiej, halskiej, fi­

ladelfijskiej, bostoński ej, oraz członka honoro­

wego towarzystwa przyrodniczo-lekarskiego w Je n a, akademii irlandzkiej, akademii „Dei Lincei” w Rzymie, akademii brukselskiej, madryckiej i w. in. Przytem otrzymywał różne medale zasługi, między innemi medal Darwina, który dotąd posiadali d-r A. R.

W allace i S. I. Hooker.

W ciągu swej pożytecznej i niezmordowa­

nej działalności naukowej Huxley ogłosił około 150 dzieł, monografij i rozpraw, nie licząc w to podręczników, rozpraw popular­

nych i odczytów drukowanych.

Z a jął w nauce stanowisko bardzo wysokie, z którego wywierał wpływ na postępowy

kierunek myśli w wielu kwestyach. Głębokie i pi’awdziwie filozoficzne pojęcia, któremi się kierował w badaniach przyrodniczych, pozwoliły mu odróżniać ważne przedmioty i kwestye od mniej ważnych. Teoryą roz­

woju (ewolucyi) zawdzięcza jego poparciu swój postęp. Huxley należał do pierwszych przyrodników, którzy uznali ważność teeryi Darwina i już w r. 1859 wystąpił w jej obro­

nie i walczył z zapałem i przekonaniem.

Kiedy w r. 1860, jako profesor królewskiej szkoły górniczej zobowiązał się wypowie­

dzieć szereg odczytów dla robotników w mu­

zeum geologii praktycznej, wybrał jako te­

m at do swych odczytów „Stosunek człowieka do zwierząt niższych”. Tem at ten stał się przedmiotem gorącej walki na zebraniu Sto­

warzyszenia brytyjskiego. Odczyty zostały następnie wydrukowane w r. 1863 pod tyt.:

„Stanowisko człowieka w naturze” i sprawiły wielkie zainteresowanie się tak w Anglii jak i zagranicą, zostały przełożone na wiele j ę ­ zyków europejskich. W tych odczytach, jak w wielu innych dziełach, posunął naprzód zasady teoryi Darwina, udowodnił nietylko niezmierną ważność teoryi Darwina dla roz­

woju i postępu nauk biologicznych, ale znacz­

nie ją posunął naprzód przez cenne badania porównawczo anatomiczne, a nadto rozpo­

wszechnił ją między szerokiemi kołami pu­

bliczności ukształconej w znacznej części przez rozprawy popularne, z wielkim talen­

tem napisane i przez wygłoszone odczyty popularne. Huxley był umysłem niepospo­

litym, uczonym przyrodnikiem - filozofem, w prawdziwem tego słowa znaczeniu, wyko­

nał długi szereg znakomitych badań specyal- nych, któremi wzbogacił literaturę zoologicz­

ną, w każdym z obszernych działów (typów) państwa zwierzęcego poczynił ważne nauko­

we odkrycia. Od najniższych zwierząt stop­

niowo rozszerzył swoje badania aż do naj­

wyższych,—są to wogóle studya pierwszo­

rzędne w dziedzinie różnych grup zwierzę­

cych. W „Protozoa” doszedł do ważnych wyników, dotyczących natury „Thalassicolli- d ae” i „Sphaerozoida”, przez pracę nad

„Hydrozoa” rozszerzył w wysokim stopniu wiadomości o ’ zwierzętach jamochłonnych (Coelenterata). Badania nad przedstawiciela­

mi osłonnic (Tunicata) m ają istotną wartość,

a wiele ważnych badań nad morfologią sta-

(3)

N r 51.

W SZECH SW IA T.

803 wonogich (Arthropoda) i mięczaków (Mol-

lusca) jemu zawdzięcza nauka. Specjalnie badał i posunął naprzód wiedzę o anatomii porównawczej i systematyce kręgowców; p ra­

ce, traktujące o zwierzętach ssących, gadach (Reptilia) i rybach, są najliczniejsze. Mono­

grafia czaszki stanowi niesłychanie ważną pracę, która zadała cios śmiertelny teoryi kręgowej czaszki, wypowiedzianej przez Owe­

na. Z pomiędzy podręczników, napisanych przez Huxleya, na pierwszem miejscu należy postawić „Podręcznik anatomii porównaw­

czej zwierząt kręgowych”, a nadto „Zasady anatomii porównawczej zwierząt bezkręgo­

wych”, tłumaczone na różne języki euro­

pejskie.

„Monografia rak a rzecznego” jako wstęp do studyów zoologicznych jest doskonałym wzorem prawdziwie naukowego traktatu, za­

wierającego wskazówki, jak należy badać przyrodę i zarazem najdoskonalej wyrażają­

cym zasadę, wygłoszoną przez Huxleya, że przed uogólnieniem, wyprowadzeniem wnios­

ków z badań nad jakim organizmem, powi­

nien on być zbadany jaknaj dokładniej we wszystkich możliwych kierunkach i pokre­

wieństwach. P raca Huxleya „Zasady fizyo­

logii człowieka”, tłumaczona na różne języki i między innemi na język polski przez p. Ro­

zalią Nusbaum (W arszawa, 1894), należy do najbardziej rozpowszechnionych z jego dzieł i jest z wielkim talentem napisana.

Jako profesor i prawdziwy pedagog uzna­

wał potrzebę koniecznej reformy istniejących dotąd metod nauczania i badania oraz popu­

laryzowania wiedzy i napisał dwie książki, tłumaczone na różne języki europejskie i na język polski przez prof. A. Wrześniowskiego, p. t. „O przyczynach zjawisk w naturze or.

ganicznej” sześć odczytów (W arszawa, 1872) i „W ykład biologii praktycznej” (Warszawa, 1883). Książki te mogą służyć jako wzór do nauczania początków zzologii i jako przy­

kład racyonalnej metody wykładu, dziś po­

wszechnie przyjętej. Wreszcie „Fizyografia, wstęp do badań n atury”, również zasługuje na szczególną uwagę jako książka, wskazują­

ca metody zapoznania się z przyrodą kraju i rozpowszechnienia wiedzy przyrodniczej po- międza masami. Systematyką zwierząt nie zajmował się, zbiorów nie urządzał, ale głów­

nie strona morfologiczna, ustrojowa zwie­

rząt wraz z ich rozwojem najwięcej go zaj­

mowała. Przewodnią myślą prac Huxleya, według jego własnych słów, był postęp nauk przyrodniczych i umożliwienie zastosowania naukowych metod badania do wszystkich za­

gadnień życia W wykonaniu tego zadania wydał przeszło setkę rozpraw wysokiej war­

tości naukowej, napisanych jasno i świetnym językiem. Podejmował wiele przedmiotów treści ogólnej, wybiegającej już poza zakres nauk przyrodniczych, sympatyzował z każdą gałęzią wiedzy i postępu, często też prowa­

dził żywe polemiki, odpierał liczne krytyki i zarzuty, wychodząc często zwycięsko z nich, a w każdym razie zyskiwał zawsze wysoki szacunek u swoich przeciwników myśli. W y­

stępował, między innemi, przeciw ciasnocie pojęć i zbytniej specyalizacyi w naukach i był zdania, że należy urządzić i rozpowszechniać wychowanie naukowe w taki sposób, ażeby

„zapewnić rozszerzenie oświaty bez powierz­

chowności, a głębokość i ścisłość wiedzy bez płytkości”. Często też przemawiał za p ra ­ wami, jakie się należą naukom ścisłym, a właściwie przyrodniczym w wykształceniu człowieka i uważał, że naukom tym w nau­

czaniu średniem należy się równy udział jak i naukom klasycznym, przeciwko przełado­

waniu któremi w szkołach średnich wystę­

pował.

Huxley był niedościgniony ze względu na talent pisarski, stworzył wzór dla literatui’y naukowej, godny naśladowania, pisał nad­

zwyczaj jasno, językiem pięknym i dostępnym dla ogółu ukształconego, odznaczał się tra f ­ nym doborem wyrażeń, unikał zbytecznego używania wyrazów technicznych, uważał od- czyty popularne nie za czynności podrzędne, dodatkowe, niegodne, ażeby je zaliczyć po­

między poważne dążenia uczonego,—prze­

ciwnie, był zdania i dowodził tego czynem, że zadanie wyrażania prawd zdobytych w na­

turze, pracowniach i muzeach, w języku, który, bez pozbawiania go ścisłości naukowej, byłby powszechnie zrozumiały, ciąży w wy­

sokim stopniu na talentach naukowych, na znakomitościach przyrodniczych. „Doświad­

czenie moje—mówi Huxley sam o sobie w przedmowie do „Zbioru rozpraw zoologicz­

nych i geologicznych”—dostarczyło najsku­

teczniejszego środka zaradczego przeciwko

kierunkowi pedanteryi szkolnej, która trzym a

(4)

804

W SZ EC H SW1A T

N r 51.

się uczonych, zajętych dążeniami, dalekiemi od zwykłych dróg ludzkich, a którzy przy­

zwyczajają się myśleć i mówić językiem spe- cyalnym, technicznym własnego ich ciasnego świata, jakgdyby nie było innego”.

Huxley kochał młodzież, swoich słucha­

czów i uczniów, których doskonale znał, chętnie z niemi dyskutował w różnych kwestyach, a pogodne jego usposobienie spra­

wiało, że czuli się wobec niego zupełnie swo­

bodnymi i szczerymi. Zawsze chętnie niósł pomoc młodszym rad ą i czynem, dopomagał wielu do zajęcia różnych, często wyższych stanowisk.

E . W.

(W e d łu g N a tu rę , n -r 1 3 4 0 , 1 8 9 5 r. i A n a to m i- sc h e r A n zeig er, n -r 2, 1 8 9 5 r . , to m X I).

RASY LUDZKIE

N A M A D A G A S K A R Z E 1).

W e d ł u g oclony t u LC -T\ I l a m y e g o ,

A ntropolog, zbierający w k ra ju dzikim spostrzeżenia n ad człowiekiem nieufnym , podstępnym , a często okrutnym i mściwym, spotyka w swej pracy niezm ierne trudności.

Ł atw iej je s t uczonem u podróżnikowi przy­

wieźć bogaty zielnik, zbiory zoologiczne lub rzeczy kopalnych, ale antropolog, chociażby czas dłuższy m ieszkał w danej okolicy, z tru d ­ nością badać może lud, wśród którego żyje, a najczęściej jedynie tr a f dopom aga m u do zebrania jakichś okazów, przydatnych do b a ­ dań antropologicznych.

A ntropologia M ad a g ask aru przedstaw ia niem ało stron ciemnych. M apy tej wyspy, większej niż F ra n c y a, d a ją nam copraw da

J) E orów n. W sz e c h św ia t z r . b, s tr. 4 8 1 , 4 9 9 i 5 1 7 . Ż pow o d u w ażn o ści i w sp ó łczesn o ści sp ra w y w racam y do n ie j r a z je s z c z e .

( 7‘n y p . r e d a lc y i) .

| nazwiska licznych ludów, które ją zamiesz­

kują, lecz niewiele nas to objaśnia. M ała to korzyść dla nauki, gdy zna plemię jakie tylko z nazwiska, a o większości ludów ma- dagaskarskich mamy bardzo słabe pojęcie, zaczerpnięte ze skąpych danych anatomicz­

nych i innych.

Dodać wypada, że M adagaskar jest kra-

| jem bez historyi i archeologii; stąd węzły, łą ­ czące obecną ludność z przeszłą są nader luźne, źe następujące po sobie kolejno rasy nie pozostawiły żadnych śladów historycz­

nych, zatem obraz M adagaskaru jest niedo­

kładnym, a często ciemnym zupełnie.

Posiadamy tak wiele niepewnych danych, tyczących się mieszkańców M adagaskaru, że nawet różni podróżnicy różnie oceniają liczbę tejże ludności. Flacourt i Montde-

| vergne obliczali, że w X V I I I wieku całko- i wita ilość mieszkańców wyspy wynosiła od 800 do 1 600 0U0 ludzi, a w r. 1730 Grossin podniósł tę cyfrę do 2 milionów. Tegocześni podróżnicy, między innemi C atat, uważa tę

j

cyfrę .za zbyt nizką i ocenia ludność na 7 */2 milionów.

M adagaskar ma 1 515 km długości z pół­

nocy na południe, a 470 km średniej szero­

kości, co stanowi 590000 /cm2, t. j. o 62000 więcej niż Francya. Podług wymienionych autorów wypada więc 7—13 mieszkańców na 1 /cm2; cyfra ta jest tak m ałą z powodu, że między pasem nadbrzeżnym a wyżyną ciągną się rozległe przestrzenie puste.

W górzystych zaś miejscowościach ludność jest daleko bardziej skupiona, tak źe w Ime- rina lub Ankowa ilość ludności na 1 km 2 równa się przeciętnej cyfrze ludności F ran - cyi. N a wschodniem zaś wybrzeżu, podług p. C atat, wypada 60-ciu mieszkańców na 1 km".

Obserwując ową ludność, badacz znajduje się w położeniu wielce kłopotliwem ze wzglę­

du na różnorodność typów, jakie się spotyka.

Tak zwanego malgasza nie można uważać za negra: układ jego rysów różni się bardzo od rysów murzyna afrykańskiego, przypomina bardziej malajczyka. Nie należy on jednak do żóltoskórnych; włosy ma spadające w skręconych kędziorach; dziwna ta zaiste mieszanina, przypomina mieszkańca wielkie­

go archipelagu Azyi. W jaki sposób lud ten,

oddzielony od wybrzeża afrykańskiego tylko

(5)

Is i 51.

W SZECH SW IA T.

805 400-ma km kanału Mozambickiego, posiada

tyło znamion etnicznych, zapożyczonych od okolic dalszych? Milne-Edwards w świetnym swym odczycie wyjaśnił to w sposób dośó wyczerpujący. Przeprowadził porównanie między fauną afrykańską, a fauną wyspy i dowiódł, że cały świat zwierzęcy M adagas­

karu okazuje ścisły związek fauny tej wyspy z fauną malajską. Zwierzęta bowiem z nie­

dawnej epoki geologicznej, podobnie jak i te­

raźniejsze, nie mają zupełnie znamion zwie­

rzą t afrykańskich. Odznaczają się one wiel­

kością i większą ilością gatunków, co dowo­

dzi, źe ląd, który zamieszkiwały, był daleko rozleglejszy, znane bowiem jest prawo zoolo­

giczne, które głosi, że istnieje pewien określo­

ny stosunek między obszarem ziemi, a wiel­

kością i ilością zwierząt.

Ponieważ M adagaskar nie miał żadnej styczności z Afryką, więc płodami swemi i fauną musi zbliżać się do świata wschodnie­

go, indyjskiego, a i ludność w mowie, zwycza­

jach i rysach przypomina pewne gałęzie wielkiego plemienia indyjskiego.

Jakim był człowiek pierwotny na M a­

dagaskarze trudno wiedzieć dokładnie, trze­

ba puścić wodze fantazyi, co się też najczę­

ściej zdarza odnośnie i do innych ras, a może jakaś kość wykopana trafem, lub narzędzie pierwotne, odnalezione przygodnie, dadzą nam pewniejsze wskazówki, dotyczące prze­

szłości człowieka na tej wyspie. Z wielu jednakże danych sądzić wypada, źe typ ma- dagaskarczyka przedhistorycznego zbliżonym był do ceylończyka lub negrytosa z wysp F i­

lipińskich, że odznaczał się wzrostem małym i ciemną barwą skóry.

W legendach „o Kimosaclr’ jest wzmianka o takim szczupłym drobnym osobniku, zbli­

żonym do negrytosa; ci lapończycy murzyń­

scy, jak ich nazywa Modave (około r. 1770), są krępi, grubi i mali, najwyżej m ają 3 '/2 stopy wysokości. Zamieszkiwali jakoby do­

linę otoczoną górami, w środku wyspy, pod 22° szer. geogr.

Modave wspominał o tych ciekawTych k ar­

łach na mocy tego co słyszał, ale Commerson widział 30-letnią kobietę, jak mniemał, przed­

stawicielkę tej rasy. Była 3 stopy i 7 cali wy­

soka, lecz, sądząc z opisu, trudno ją pod­

ciągnąć pod jakikolwiek typ rasowy; może

znakomity ten przyrodnik widział poprostu okaz patologiczny.

Wszyscy współcześni podróżnicy podają w wątpliwość istnienie Kimosów. Oatat twierdzi, źe nie napotkał nigdzie śladów tych „pół-ludzi”.

Przeciwnie Commerson odnalazł jakoby okolicę, gdzie m iała się odbyć krwawa bitwa, której następstwem było zupełne wytępienie Kimosów, ale nie widział kopców w kształcie grobów, w których jakoby spoczywają snem wiecznym owe karły.

Oprócz Kimosów podania mówią jeszcze o innej ludności, o Yazimbasach. Byli to ludzie prości, nieokrzesani i biedni, zamiesz­

kiwali górzystą okolicę i do dziś dnia spotkać można nielicznych przedstawicieli tego typu.

W Ankowa znajdują się liczne monolity, które nazywają grobami Vazimbasów. Gdy­

by można było robić poszukiwania w tych grobach, odnaleźlibyśmy niejeden przyczynek do historyi dawnych mieszkańców M adagas­

karu.

Ze wspomnień powyższych, niemal legen­

dowych, widzimy, źe o rasach archaicznych M adagaskaru możemy mieć tylko słabe wyo­

brażenie. W zamian za to jesteśmy daleko lepiej obeznani z ludnością, która, podobnie jak ludność całego wielkiego archipelagu azyatyckiego, tworzy drugi pokład etniczny, zwany ogólnie przez uczonych żywiołem in­

donezyjskim.

Szczep ten posiada wszystkie znamiona r a ­ sy indyjskiej, rozmieszczonej od wschodnich Himalayów do ostatniej z wysp Sondzkich.

Wszystkie te ludy indonezyjskie posiadają dużo wspólnych właściwości fizycznych, umy­

słowych i moralnych, a cechy te, mniej lub więcej zmienione, odnajdujemy u malgaszów.

Mowa ich także jest do indyjskiej zupełnie podobną, różni się tylko w niektórych okoli­

cach wymową. W wyrabianiu sprzętów do­

mowych i odzieży mieszkańcy M adagaskaru naśladują też swych sąsiadów z mórz wschod­

nich. Hottentoci np. i kafrowie robią sobie ubrania ze skóry wołowej, zwane karros, lub wojenne spódnice, splecione z rzemieni ze skóry pantery. Madagaskarczycy zaś tkają szaty z włókien rośliny rafia lub hibiscus.

Sprzęty domowe, jako to: tłuczek, moździerz do ryżu, naczynia bambusowe do wody i t. p.,

; począwszy od Jawy są wszędzie jednakie.

(6)

806

W SZ EC H ŚW IA T .

N r 51.

In stru m en ty m uzyczne są też w różnych oko­

licach zupełnie podobne. T rą b a wojenna, zrobiona z muszli, ja k o bardzo p ro sta , może być wszędzie taż sam a, ale instrum ent, zwa­

ny valiha, podobny do g ita ry , je s t ju ż dość złożony, a używ ają go n a M adagaskarze, w T im or i w L aos. Dźwięki tego in stru ­ m entu pow stają przez d rg a n ia cieniutkich błonek, które bardzo zręcznie oddzielone są od powierzchni bam busa, ale p rzy leg ają doń na dwu przeciwległych końcach; podnosi się je delikatną podstaw ką ja k u skrzypców, któ­

ra , stosownie do miejsca, ja k ie zajm uje, na­

d aje ro zm aitą długość drgającej błonie.

T ru d n o przypuścić, aby ten wielce złożony przyrząd muzyczny pow stał oddzielnie u róż­

nych dzikich w sposób ta k identyczny, sądzić wypada, że tw órcy vałiha z L aos, Tim or i M ad a g ask aru porozum iewali się z sobą, i w dawnej przeszłości, oraz w takiem będąc oddaleniu mieli jed n ak że pew ną z sobą styczność.

In n e obyczaje z życia m adagaskarczyków są również zaczerpnięte ze wschodu. M iesz­

kańcy A fryki nie zn a ją sposobu tatuo w an ia przez ukłucie, lecz wykonywają te ozdoby przez nacięcie, kiedy na M adagaskarze, po­

dobnie ja k w Nowej Zelandyi, n a M arkizach, w L aos i całej Jap o n ii zwyczaj tatuow ania przez ukłucie był wszędzie w użyciu.

„ F o d y ” u m algaszów znaczy to samo, co

„ ta b u ” u polinezyjczyków. T ab u je s tto pe­

wien religijny zwyczaj, zab ran iający używ a­

nia wszelkich przedm iotów , na ja k ie się ro z­

ciągnął. C erem onia pow itania również tu i tam je st jednakow a: n a M adagaskarze, po­

dobnie ja k na wyspach oceanu Spokojnego, w itając się do ty k ają się wzajem nie nosami;

jedynie u antanosów , którzy czas dłuższy ulegali wpływom cywilizacyi francuskiej;

zwyczaj ten zaniechano i zam iast obwąchiwa­

nia zwykli całow ać się n a pow itanie.

O brządki pogrzebow e są również wszędzie zastanaw iająco podobne; polegają na szeregu szczególnych i odrażających czynności, o k tó ­ rych obszerniej mówić naw et niepodobna.

U różnych plem ion M a d a g a sk a ru obchód po ­ grzebowy dzieli się na dwie odmienne części:

pierwszy obrządek polega n a wyczekiwaniu rozkładu nieboszczyka, drugi zaś je s t właści- wem już pochowaniem szkieletu, pozbawione­

go części m iękkich.

T e zwyczaje napotykam y z małemi odm ia­

nam i w całym świecie malajsko-polinezyjskim.

M aorysowie, zam ieszkujący N ow ą Z elandyą, wystawiają np. ciało swego wodza na wolny dostęp pow ietrza i trzy m ają je w wielkim u góry otw artym sarkofagu, dopóki nie zo­

sta n ą sam e kości, wtedy p alą skrzynię, w k tó ­ rej leżał nieboszczyk, bo s ta ła się ju ż tabu, t. j. rzeczą świętą, a szkielet chowają w g ro ­ cie lub wulkanie. U topantunuasów na wyspie Celebes staw iają tru m n ę w lesie n a kam ieniach i po roku dopiero, skoro ukończą zbiory ryżu, u d ają się na miejsce spoczynku nieboszczyka, oczyszczają pozostałe ju ż tylko kości, nam aszczają je oliwą i owinięte w „sa- ron gs” grzebią w grocie.

S arko fag u sakalawów n a M adagaskarze je s t tak i sam ja k n a wyspach Filipińskich;

m a postać skrzyni, k tó rą w yżłabiają w pniu drzew, z przykryciem w kształcie daszka ozdobionego wyrzeźbionym krokodylem ; zwierzę to w obudwu krajach je st w wielkiem poszanowaniu. W ew nątrz tego wydrążenia sk ła d a ją naczynia z pachnidłam i i m aterye, owijające śm iertelne szczątki.

Liczne te przykłady aż n ad to stw ierdzają pochodzenie mieszkańców M adag ask aru od wielkiego plem ienia m alajskiego. C iągłe je d n a k krzyżowanie się ludności z rasam i n a­

d e r rozm aitem i za ta rło do pewnego stopnia niektóre znam iona, zwłaszcza fizyczne, które nie zawsze odpow iadają własnościom lingw is­

tycznym i etnograficznym.

J e s t jednakże plemię n a M adagaskarze, k tó re osiedliło się tam od niedaw na, a przy­

wędrowało w porze wielkiej em igracyi i zala­

ło też wyspy Sondzkie. Ci m alaje n a M a d a ­ g askarze znani są pod nazw ą howasów i za­

m ieszkują w liczbie mniej więcej 1 200 000 okolicę zwaną Im erina. N azw a howasów nie je s t bardzo ścisłą, je stto raczej miano k asty nie zaś plem ienia, a p. G ra n d id ie r tw ierdzi, że howas znaczy mieszczuch, gbur, w przeciwieństwie do nazwy an d ria n a, co znaczy szlachetny. W łaściw a nazw a tego plem ienia je s t m erina.

Dopiero pod koniec X V I I I wieku m erina- si zajęli wybitniejsze stanowisko w historyi wyspy. W yróżniali się znacznie inteligencyą od plemion sąsiednich, kuli zręcznie żelazo i znali różne m atery ały , ciągłe jed n ak że roz­

te rk i wewnętrzne przeszkadzały im w rozwo­

(7)

N r 51.

W SZ EC H SW1A T. 8 0 7

j u , do którego łatwo dojść mogli przy swych zdolnościach naturalnych.

Z początku howasi mieszkali na południo- wschodzie wyspy, następnie zajęli Menabe, skąd podążyli znów w górzystsze okolice;

sakalawi zaś dowodzą, że to oni wyparli łiowasów w krainę zdrowszą lecz bardziej zapuszczoną.

Powodzenie bowasów zaczyna się od rzą­

dów Andrianampoinimerina, księcia bardzo przebiegłego i zdolnego, który objął pier­

wotnie małe nader państewko, a synowi swemu, Radam a M andjaka, zostawił potężne królestwo. Wiadome są intrygi Charde- nauxa i Lesagea, które skłoniły młodego wodza do zawarcia przymierza z W ielką Bry­

tanią.

Ciągłe zmiany i niepewność polityki fran­

cuskiej dozwoliły howasom rozwinąć się z całą swobodą i rozciągnąć o tyle swe g ra ­ nice, że dziś prócz sakalawów niema już prawie wolnego plemienia na wyspie.

Jako typ howasa można przyjąć pięknego i świetnego ambasadora, który był w Paryżu w roku 1884. Ram aniraka był drugim am­

basadorem królowej i prawdziwym andriana, czyli szlachetnym typem swej rasy. Włosy m iał czarne i gładkie, cerę jasno-żółtą, gło­

wę okrągłą, ostro ściętą z tyłu; twarz trochę zaszeroką, nos krótki z rozwartemi nozdrza­

mi, a oko wydłużone na zewnątrz. Zęby przednie dosyć duże ale proporcyonalne, wy­

rastające nieco ukośnie, górna warga jest opadającą. Jednem słowem jestto typ ma- laja , niczem nie różniącego się od wyspiarza z Madury, do którego p. Grandidier chętnie howów przyrównywa. Dodać jednak należy, że nie wszyscy howasi odpowiadają tym wa­

runkom piękna i elegancyi, jakie posiadał szlachetny ambasador, co jest rzeczą natu­

ralną i spotykaną wszędzie.

Mieszkańcy Imerina, podobnie jak japoń­

czycy i inne plemiona wschodnie, chciwie na­

śladują europejczyków i pragną nadać sobie cechy ludzi cywilizowanych. P rzystrajają się w krzyczące i śmieszne szaty, a różni znaczni urzędnicy na dworze w Antananariwa występują w strojach senatorów, szwajcarów w katedrach i t. p. Pomiędzy tymi wspa­

niałymi dygnitarzami znajdują się i tacy, którzy zdradzają swe pochodzenie murzyń­

skie, bo na Madagaskarze, podobnie jak

wszędzie, fortuna kołem się toczy i na miej­

sce jakiegoś andriany,który utracił łaski mi*

nistra, albo małżonka królowej, dostaje się czasem i syn niewolnika. Ambasador R a ­ maniraka, człowiek inteligentny i wykształ­

cony, za powrotem z Europy podległ losowi wielu, zastał wszystkie swe urzędy obsadzo­

ne, a sam musiał iść na wygnanie w odległe krainy Ihosy, gdzie p. Catat zastał go dogo­

rywającego z febry i niedoli.

Schodząc coraz niżej po szczeblach róż­

nych zaszczytów i stopni, których jest 16 i rozdzielone są między howasów, na ostat­

nich szczeblach coraz bardziej uwydatnia się żywioł murzyński.

Merinasi z początku musieli być nieliczni, mieli z sobą zaledwie kilka kobiet, skrzyżo­

wali się zatem z ludnością południowo- wschodnią wyspy i stąd wytworzyła się warstwa mieszana, pośrednia między żółtym a murzynem.

Ludzie, do tej mieszanej warstwy należący, wzrostu są małego; mają włosy długie, gład­

kie lub kręcone, skórę koloru smagłego, gło­

wę stosunkowo dużą (należą do krótkogło- wych), ściętą z tyłu, twarz rozszerzoną w po­

przek, czoło wysokie, nos krótki i zwykle prosty, usta grube i wystające. M ają siłę i zręczność malajów, ale nie mają ich wy­

trwałości, wogóle są mniej wytrzymali, niż plemiona sąsiednie, któremi się posługują do robót cięższych i trudniejszych.

Mężczyzni od kobiet różnią się uczesaniem, mężczyzna ma włosy bardzo krótko przy­

strzyżone, kobieta zaś starannie je zaplata w cieniutkie warkoczyki, ułożone w sposoby nader rozmaite. W razie żałoby noszą wło­

sy rozpuszczone, na ramiona spływające.

Mężczyzna jest od kobiety wysmuklejszy i bardziej elegancki, kobieta przedwcześnie ulega nadmiernemu tyciu i staje się nie­

zgrabną.

Podróżnicy twierdzą, źe mają wady i za­

lety malajów. Odznaczają się wyborną pa­

mięcią, z łatwością się uczą, jeden z nich otrzymał niedawno w Lyonie stopień dokto­

ra. M ają nadzwyczajny dar wymowy i często okazują niezwykłe zdolności muzyczne. Są pracowici, oszczędni i wstrzemięźliwi; mają poszanowanie władzy, poświęcenie bez granic dla wodza swego i głęboką miłość kraju.

Wszystkim tym niezwykłym zaletom, podług

(8)

808

W SZ EC H SW IA T .

N r 51.

p. Grandidier, howasi zawdzięczają swą przewagę nad innemi plemionami. M ają też i wrodzone malajom wady, mianowicie: krę­

tactwo, dziecinną próżność i są do najwyż­

szego stopnia przesądni.

P . G randidier wykazał jasno różnicę jak a zachodzi między howasami, a pozostałami malgaszami i twierdzi, źe podobnie różnią się malaje od indonezyjczyków. „Howasi i ma- łaje są wątli i typ ich jest zbliżony do typu mongolskiego; obrządki pogrzebowe różnią się od ogólnie przyjętego zwyczaju chowania u ludów indonezyjskich, chociaż równą czcią otaczają pamięć zmarłych: chowają jednakże zwłoki od razu i nie zdała, w miejscach ukrytych. Z chwilą, kiedy zostają ojcami, zmieniają nazwiska i przybierają imiona swych dzieci. Język, choć podobny, jest bardziej złożony i uczony, wymowa mniej no­

sową. Instytucye społeczne bardziej podsta­

wowe i silne, a państwa potężniejsze, rządzo­

ne przez wodzów pochodzenia arystokratycz­

nego, którzy władzę nad poddanymi mają nieograniczoną, bo jeśli w wypadkach waż­

nych przedstawią jakąś sprawę narodowi na zgromadzeniu, „kabary”, to najczęściej liczne wojsko uzbrojone jest w pogotowiu i w każ­

dej chwili, w razie potrzeby, poprzeć może siłą projekty rządowe...”

Sądzę, źe to, cośmy powyżej powiedzieli, wystarczy do przekonania czytelnika, że ple­

mię howasów na M adagaskarze zajmuje pod każdym względem miejsce pierwszorzędne.

Anglicy słusznie opierali się na nich, chcąc powstrzymać wpływ Francuzów. Inne nie­

liczne rasy, o których mówić zamierzamy, nie m ają nic, coby mogło stanowić przeciwwagę sile howasów. Betsileosy, zamieszkujący na południe inerinów, są również liczni, ale zostali przez nich wciągnięci w ich sferę dzia­

łalności. Sakalawy, bardzo rozliczne ple­

miona, zajmujące północo-zachód wyspy, pod żadnym względem nie dorównywają ho- wasom.

Betsileos fizycznie różni się od howasa, przypomina m ulata, a sądząc po czaszce przeważa w nim typ murzyński bez wielkiego znaczenia etnicznego.

Sakalawy składają się z licznych plemion, z których najznaczniejsze je s t antankara na północ zatoki Antongil i plemię antsianaka, sąsiadujące z howasami na północ Im erina.

Położenie geograficzne tych ludów w sto­

sunku do brzegów Afryki tłumaczy, dlaczego kraina ta była ważnym rynkiem dla handlu niewolnikami, porywanemi przez arabów z Sofala, Mozambiku i t. d. Pierwsze wy­

cieczki arabów do miasta Sofala sięgają, podług kronik, mniej więcej roku 1025-.

Upłynęło zatem 850 lat od chwili, kiedy ci handlarze żywego towaru urządzili sobie na M adagaskarze rynek niewolników, którzy na­

gromadziwszy się licznie u sakalawów wpły­

nęli na przyciemnienie dość wyraźne koloru ich skóry.

Badanie czaszek 'w Muzeum anatomicz- nem upewnia nas o powinowactwie, jakie za­

chodzi między Sakalawami a ludnością Mo­

zambiku, co też potwierdziły studya Yir- chowa.

N a calem wybrzeżu wschodniem M ada­

gaskaru spotykamy mnóstwo typów, do któ­

rych bardzo widocznie przeniknął żywioł afrykański. W ewnątrz wyspy znajduje się plemię baras, z którem zapoznał nas bliżej p. C atat. Są wzrostu wysokiego, bardzo sil­

ni, mają barwę skóry bardzo ciemną, nos spłaszczony, usta grube, mięsiste i włosy kę­

dzierzawe, ja k u murzynów. W yróżniają się od innych malgaszów dziwnem uczesaniem,, włosy zwijają w kulę i pokrywają warstwą ziemi białej, pomieszanej z tłuszczem i nawo­

zem krowim, w środku tworzą pompon, który okręcają pasmami włosów. Barasi są wy­

znawcami fetyszyzmu, zamieszkują wsie, przedstawiające się dla oka nader szczegól­

nie: chaty pobudowane są z desek, mają kształt kwadratowy, otoczone bywają gęstym płotem z kaktusów, zamkniętym mocneini drzwiami.

W ypada nam wspomnieć wreszcie o ostat­

nim żywiole etnicznym, t. j. o semitach.

Żywioł semicki w różnych epokach pomie­

szał się z żywiołem indonezyjskim i murzyń­

skim. Można między tymi semitami rozpo­

znać żydów, którzy pod nazwą Zaffebrahin, synowie Ibrahim a, czyli A braham a, zamiesz­

kiwali wyspę Sw. M aryi, zwaną przez nich Nosy-Braham.

Arabowie robili zapewne daleko sięgające

wyprawy na południo-wschód M adagaskaru,

bo p. C atat z okolic F o rtu Dauphin przywiózł

czaszki z typem semickim. Spotykamy też

marabutów w Antaimoro; ci zakonnicy maho-

(9)

N r 51.

W SZ E C H SW IA T .

809 metańscy wtargnęli prawdopodobnie na wys­

pę w celu zyskania prozelitów, założyli póź­

niej państewko M atisana. Wreszcie na wyspie Mandza, w cieśninie M ahajamba, ka­

pitan M arin-Darbel odkrył w r. 1885 nie­

zmiernie ciekawe gmachy w stylu arabskim, wyłożone bardzo staremi płytami chińskiemi.

Toż samo zauważył B,evoil w Mogadixo na północy M adagaskaru.

K rótki ten przegląd zakończyć wypada wzmianką, o kupcach indyjskich, którzy znę­

ceni handlem od czasu do czasu nawiedzali M adagaskar i często się osiedlali na stałe.

Wreszcie nadmienię jeszcze o kolonistach owerniackich (z A uvergne), którzy po latach 200, zamieszkując południowe góry wyspy, nie zapomnieli języka i nie wyrzekli się swych obyczajów.

Ze szkicu tego, zebranego dość treściwie, możemy wyprowadzić ten wniosek, że naród, który podejmie zadanie cywilizacyjne na Ma­

dagaskarze oprzeć się powinien na malaju, nie zaś na barbarzyńskim negrytosie.

Antropolog i etnograf mają tam wiele jeszcze do zrobienia i należy wyczekiwać od nich dalszych wyników z badań nad ludnością

M adagaskaru.

Streściła Jadwiga Sadowska.

Temperatura mózgu.

Schiff wykazał poraź pierwszy, że działal­

ności umysłowej towarzyszy wzrost tem pera­

tury mózgu. Kezultatem swych badań po­

p arł on twierdzenie, że działalności umysło­

wej towarzyszy działalność fizyologiczna systemu nerwowego.

Badań Schiffa dotychczas nie powtórzono.

Zagadnienie w tej formie, w jakiej je pod-

') M osso. L es phenom enes psycliiąues e t la

• te m p e ra tu re d u cerv eau . A rch iv ita lie n de biolo­

gie. T om X V III.

T en że. L a te m p e ra tu re d u cery eau . Tom X X II.

niósł Schiff, straciło racyą bytu. Obecnie trudno byłoby znaleźć przyrodnika, któryby głośno wypowiedział zdanie, że życie ducho­

we jest zupełnie niezależnem od fizyologicz- nych funkcyj systemu nerwowego; fizyologicz- ny zaś kierunek psychologii stawia zasadę powyższą na czele swych założeń.

Nieznaczna ilość danych, dotyczących fi- zyologicznych własności systemu nerwowego,, niepewność co do bezwzględnej prawdziwości danych istniejących, zmusza do liczenia się z każdym nowym faktem. Tem większą do­

niosłość posiadają badania, otwierające nowe widnokręgi i zwracające uwagę na nowe za­

gadnienia.

Do takich prac zasadniczych zaliczyć nale­

ży studya fizyologa turyńskiego, A. Mosso.

Badania jego nad obiegiem krwi w mózgu, nad zmęczeniem i t. d. posłużyły za punkt wyjścia do całego szeregu dalszych studyów.

Prawie wszystkie prace, wykonane ostatnio w laboratoryum lipskiem, są dalszym ciągiem badań, rozpoczętych lub wskazanych przez Mosso. Badania tegoż autora nad tem pera­

tu rą kory mózgowej znajdą zapewne także naśladowców, tembardziej, że zwróciły one uwagę na kilka zagadnień, od rozwiązania których może zależeć pogląd na zasadnicze prawa działalności systemu nerwowego.

Badając tem peraturę mózgu, należy prze-- dewszystkiem rozróżniać zmiany tem peratury mózgu, powodowane zmniejszeniem się tem­

peratury całego ciała i zmiany, będące skut­

kiem zmian tem peratury krwi. Doświadcze­

nia wykazały, że w normalnych warunkach tem peratura mózgu jest nieco wyższą, aniżeli tem peratura ciała i krwi. Ponieważ jednak badania musiały być dokonane nad zwierzę­

tami, u których część mózgu była pozbawio­

na osłon, dlatego teź i tem peratura mózgu była niższą od normalnej. Badania po­

równawcze nad zmianą tem peratury mózgu i zmianą tem peratury krwi wykazały następ­

nie, że zmiana temperatury krwi nie wpływa prawie wcale na tem peraturę mózgu. F a k t ten dowodzi, że zmiany tem peratury mózgu są zależne od procesów, zachodzących w ko­

rze mózgowej.

Badania Schiffa wykazały, że wszelkiej pracy umysłowej towarzyszy podniesienie się tem peratury kory mózgowej. Badania Mos­

so twierdzenia tego nie poparły. Do najcie­

(10)

810

W SZECH ŚW IA T .

N r 51.

kawszych należy serya badań nad tem peratu­

rą mózgu ludzkiego. Badaną była kobieta, u której wskutek silnego uderzenia w głowę część czaszki została uszkodzoną, przyczem mózg nie poniósł żadnych nadwyrężeń, skutkiem czego można było umieścić odpo­

wiednio zbudowany nadzwyczaj czuły term o­

m etr w taki sposób, że rezerwoar z rtęcią znajdował się w głębi szpary Sylwiusza (fissu- ra Sylvii).

Podajem y tu taj protokół jednego badania, dokonanego nad pacyentką podczas snu.

Umieściwszy term om etr, układano chorą na wygodnem, odpowiednio urządzonem po­

słaniu. Po kilkunastu minutach następo­

wał sen.

Z chwilą zaśnięcia tem peratura mózgu za­

częła stopniowo opadać. O godz. 9 min. 59 tem peratura mózgu wynosi 37°,83 opadając stale.

Godz. 10 min. 15. Chora wzdycha. W cią­

gu 5 min. tem peratura opada po wolniej.

Godz. 10 min. 50. W ogrodzie, przylega­

jącym do szpitala, szczeka pies, powodując dość znaczny hałas. Chora nie porusza się.

Tem peratura mózgu w zrasta o 0°,08 w ciągu 10 minut. Tem peratura ciała prawie bez zmiany.

Godz. 11. Asystent, d -r Patrici, kaszle mimowoli. T em peratura mózgu wzrasta.

Godz. 11 min. 5. Pies poczyna wyć. Tem­

p eratu ra wzrasta o 0°,15. T em peratura cia­

ła opada.

Godz. 11 min. 10. Tem peratura mózgu poczyna znów opadać.

Godz. 1 1 min. 2 1. Sen staje się tak głę­

bokim, że chora zaczyna chrapać. Tempe­

r a tu ra opada mniej szybko.

Godz. 11 min. 26. Sen staje się głębokim.

Chora zostaje zbudzoną wołaniem po imie­

niu. Odpowiada na wołanie. Tem peratura ciała podnosi się zaraz. T em peratura mózgu dopiero po 2 minutach. Choć mówi coś, lecz nie można jej zrozumieć.

Godz. 11 min. 44. Chora porusza rękoma i wzdycha. Sen jest prawdopodobnie lekkim i chora śni. Oczy pozostają zamknięte; na

« c h e wołanie nie odpowiada. T em peratura mózgu wzrasta w ciągu 10 minut o 0°,10.

Tem peratura ciała bez zmiany.

Godz. 12 min. 5. Chora zostaje zbudzoną.

N a pytanie, czy śniła, odpowiada przecząco.

Tem peratura mózgu pozostaje bez zmiany.

Tem peratura ciała podnosi się o 0°,06.

Przejrzyjmy uważnie dane tego jednego protokółu, a zauważymy, że nie zawsze tem­

peratura mózgu odpowiadała stopniowi przy­

puszczalnej działalności systemu nerwowego.

Podczas snu obserwowano wprawdzie pod­

niesienie się tem peratury jednocześnie z dzia­

łaniem podniety z zewnątrz. Tem peratura nie podnosi się jednak tam, gdzie praca móz­

gu jest bezwarunkowo bardzo znaczną: po obudzeniu się. Chora mówi, porusza się, pomimo to tem peratura nie zmienia się jed ­ nak. Badania nad zwierzętami śpiącemi d a­

ły wogóle też same rezultaty. Cała grupa dalszych badań potwierdziła fakt, że nie zawsze działaniu systemu nerwowego towa­

rzyszy wydzielanie się ciepła. Odwrotnie znów obserwowano wypadki, kiedy tem pera­

tu ra podnosiła się samodzielnie bez widocznej zewnętrznej przyczyny.

Badania nad małpami dały szczególnie znaczną ilość rezultatów, wktórych silna dzia­

łalność mózgu nie wywoływała zmian tempe­

ratury. F a k t ten stawał się widocznym pod­

czas napadów epileptycznych. Oprócz tego zaobserwowano znaczną ilość razy, że tempe­

r a tu ra opadała, zamiast się podwyższać.

Czas, oddzielający badania Schiffa od b a­

dań Mosso, utrw alił przekonanie, w imię którego walczył Schiff. Badania Mosso nie zostaną obecnie wyzyskane przez filozofią.

Posiadają one jednak znaczenie dla przyszłej teoryi fizyologicznej systemu nerwowego.

Jeżeli badania Mosso zostaną potwierdzo­

ne w całej ich rozciągłości, wówczas trzeba będzie przypuścić, że procesy chemiczne, za­

chodzące w mózgu podczas pracy, nie są jednolite, lecz dwojakiego rodzaju. Podczas jednego z nich ciepło byłoby wydzielanem, podczas drugiego pochłanianem.

D -r W. Heinrich.

(11)

N r 51.

W SZ EC H SW IA T .

811

W e d le obserw acyj n ajnow szych, ja s t r u n p o sp o ­ l i t y (C h ry sa n th e m u m leu ca n th em u m L .) należy do r z ę d u ro ś lin , p o d le g a ją c y c h licznym zm ianom i b o ta n ic y niem ieccy odróżniają, dw ie je g o o d ­ m ian y głów ne, tu d z ie ż k ilk a fo rm , w ja k ic h o d ­ m ian y te się przedstaw iają,. P o d z ia ł pow yższy n a fo rm y nie j e s t je d n a k całk iem ściśle i k o n ­ sekw entnie p rz e p ro w a d z o n y , g d y ż je d n e i te ż s a ­ m e zn am io n a ra z słu ż ą do o zn aczen ia form , oso b n em i n azw am i n ie o d ró żn ian y ch , k ied y in d ziej naw iasow o się ty lk o w sp o m in a ją '), ta k że form y po w y ższe nie są je s z c z e d o sta te c z n ie zb ad an e.

N ie k tó re z ty c h form znalazłem la ta p rzeszłeg o w okolicach N iań k o w a i p rzek o n ałem się, że są one dość sta łe ; b y ć więc m oże, że i in n e, d o tą d m i je s z c z e n iepew ne form y, rów nież sta łe m i się o k a ż ą , a w ta k im ra z ie p o d z ia ł rzeczo n y n a f o r ­ m y z k o rz y ś c ią sp o ży tk o w an y b y ć m oże. P r z y j ­ m u ją c p rz e to „ in v e rb a m a g is tri” rzeczy m i n ie ­ zn a n e , p o d a ję w szy stk ie zn am io n a do o d ró żn ian ia ty c h form słu żące, sposobem a n a lity c z n y m u p o ­ rząd k o w an e. O ile te znam iona są sta łe i ch a­

ra k te ry s ty c z n e , d a się w idzieć w p rzy szło ści.

Z w ra c a m w ięc uw ag ę flo ry s‘ów n aszy ch n a te fo rm y i od m ian y , k tó r e są ciekaw e i z łatw o ścią o b serw o w an e być m ogą, gdyż j a s tr u n p o sp o lity , j a k sa m a j u ż n azw a w sk a z u je , n a le ż y do n a j­

p o sp o litszy ch ro ś lin w k r a ju n aszy m 2). F o rm y w m ow ie b ęd ące u n as d o tą d o d ró ż n ia n e n ie b y ­ ły , a tem sam em w lite r a tu rz e naszej żadnej o nich w zm ian k i n ie m am y, sąd zę p rz e to , że n a ­ s tę p u ją c a poniżej ich c h a ra k te ry s ty k a n ie ja k ą k o ­ rz y ś ć p rzy n iesie .

A ) N iższe łodygow e liście ło p a tk o w a te ’), n a obw odzie g ru b o k arb o w an e; w yższe p o d łu ż n e , k u n a sa d z ie niezn aczn ie zw ężone, n a całym b rz e g u g ru b o p iłk o w an e, a u n asad y p ie rz a sto w cinane (p ie rz a sto -sie c z n e ) i n a s a d ą p r ę t o b ejm u jące =

I. V ar. ty p icu m B erk .

a) K w iaty p ro m ien iste (b ia łe ) z n a jd u ją się.

a ) K w iaty p ro m ie n iste , o p a trz o n e k ie li­

chem b lonkow atym =

') Z o b . B eck v . M a n n a g e tta , F lo r a von N ie- d e r-O e s te rre ic h , s tr. 1 2 0 3 .

2) W n o m e n k la tu rz e p o p u la rn e j ro ś lin a n i­

n ie jsz a n azy w a się „ k a b a łk ą ” , gdyż ład n y je j k w ia te k p łe ć p ię k n a do w różb ro z m a ity c h używ a p rz e z w yry w an ie po je d n y m „ lis te c z k u ” (kw iatki p ro m ie n iste ) n a k a ż d e — „ b ę d z ie ” , „nie b ę d z ie ” . 3) L iście k o rzen io w e p o d czas kw itn ięcia z w y k le sch n ą i o p a d a ją .

1. F o rm a A ffinum P e te rm .

(3) K w iaty p ro m ie n iste b ez k ielich a.

* P r ę t i liście g ła d k ie = 2. F o rm a D e n u d a tu m B onn.

* P r ę t i liście w łoskam i p o k ry te = 3 . F o rm a Iłisp id u m B onn.

b ) K w iatków p ro m ie n isty c h niem a w cale = 4. F o rm a D iscoideum K och.

B ) N iższe liście łodygow e p o łu żn o ja jo w a te , k u n a sad zie k lin o w ato zw ężone, n a obw odzie g ru b o i tęp o piłk o w an e, n a części zw ężonej o stro piłkow ane; w yższe p o d łu ż n e k u n a sad zie zn aczn ie zw ężone, n a b rz e g u o stro piłkow ane, u n a sa d y niew cinane =

II . Y ar. la n c e o la tu m P e rs .

a) L iście łodygow e n ajw y ższe rów no-w ąz- k ie, p raw ie liniow ate, o b rz e g u rz a d k o p iłkow anym =

5. F o rm a L in e a re P eterm .

b ) L iście łodygow e n ajw y ższe p o d łu żn e.

a ) K ielich b ło n k o w aty , w cinany (zob.

fig. 5) =

6. F o rm a nien azw an a (zo b . p o d lic z b ą 1).

(3) K ielicha niem a.

* P r ę t i liście g ła d k ie =

7. F o rm a n ien az w an a (zob. p o d lic z b ą 2).

* P r ę t u d o łu w ło sk am i o k ry ty — 8. F o rm a n ien az w an a (zob. p o d lic z b ą 3).

D la łatw iejszeg o z ro zu m ien ia k ró tk ic h opisów pow yższych z ałą czam ry s u n k i, p rz e d s ta w ia ją c e części c h a ra k te ry sty c z n e o bu odm ian. R y su n k i są z d ję te z n a tu ry .

L iść łodygow y w yższy te jż e odm iany.

Y ar. ty p icu m , liść łodygow y niższy.

(12)

812

W S Z E C H S W IA T .

N r 51.

St* -i.

T-tf?

i

a) Z a w iązek , b ) k ielich błon-

k o w aty (s c h em aty czn y ).

L iś ć łodygow y w y ższy te jż e Y ar. la n c e o la tu m , o d m ian y ,

liść łodygow y n iższy.

D -r W l. Dybowski.

SEKCYA CHEMICZNA.

P o sied zen ie 1 1 -te w r. 1 8 9 5 S ek cy i chem icznej o d b y ło się d n ia 9 lis to p a d a r . b. w g m a c h u M u zeu m p rz e m y słu i ro ln ic tw a .

P ro to k u ł p o sie d z e n ia p o p rz e d n ie g o z o s ta ł o d ­ c z y ta n y i p rz y ję ty .

D -r L e o n N en ck i o d c z y ta ł rz e c z „ 0 d z ia ła n iu fa rm a k o d y n a m ic z n e m zw iązk ó w chem icznych w zale żn o ści od ich b u d o w y ” .

Z azn aczy w szy we w stę p ie , ż e o d chw ili p o z n a ­ n ia w łasności lecz n iczy ch k w a su salicylow ego i a n ty p iry n y p o w s ta ł w p rz e m y ś le k ie r u n e k w y­

tw a rz a n ia sy n te ty c z n y c h ś ro d k ó w lecz n iczy ch , k tó r y w p ro w a d z ił w o b ieg o g ro m n ą ilość r e k l a ­ m ow anych now ych leków , d -r N e n c k i p rz e s z e d ł do u o g ó ln ień , ja k i e się d a ją obecnie w y ciąg n ąć z b a ­ d a ń n a d d z ia ła n ie m ro z m a ity c h zw iązk ó w che­

m icznych n a o rg a n iz m lu d z k i. N a js ta rs z e z nich w y p ro w a d z ił S c h u ltz , k tó r y z a u w a ż y ł, że ze zw iązk ó w m etalo w y ch , z w ią z k i z u p e łn ie u tle n io ­ n e, n ie u le g a ją c e w o rg a n iz m ie re d u k c y i, n ie są tr u ją c e , te zaś, k tó r e r e d u k u j ą się, lu b zw iązk i n ie z u p e łn ie u tle n io n e , k tó r e m o g ą się d a le j u tle ­ n ia ć , b y w a ją tr u ją c e . D la zw iązk ó w o rg a n ic z ­ n y ch aro m aty czn y ch is tn ie je u o g ó ln ien ie p ro f.

M . N enckiego i H. B o u tm eg o , a m ian o w icie, że

w p ro w ad zen ie do ich c z ą ste c z k i g ru p y k a rb o k s y ­ low ej czyli zam ia n a ich n a odpow iednie kw asy k arb o n o w e o słab ia ich tr u ją c e d z ia ła n ie lu b c z y n i j e n ieszk o d liw em i. P rz y k ła d y : b en zo l i kw as benzoesow y, n a fta lin i k w as n a fta lin o k a rb o n o w y , fen o l i kw as salicylow y, p y ro g a llo l i k w as g a llu - sow y, an ilin a i k w as m etaam id o b en zo eso w y , p o ­ ch o d n e a n ty feb ry n y , o rto o k sy k a rb a n il i k w as o rto - o k sy k arb an ilo k a rb o n o w y , dalej a n ty fe b ry n a i k w as m elonanilow y, fen acety n a i kw as fe n a c e ty n o k a r- b onow y, fe n a c e ty n a i a p o liz y n a , k tó re j d ziałan ie le cz n icze z b a d a li w W a rs z a w ie d - r L e o n N encki i Ja w o rs k i, i k tó r a na o rg a n iz m nie d z ia ła t a k szk o d liw ie j a k fe n a c e ty n a , a p o sia d a w szy stk ie d o d a tn ie p rz y m io ty fen acety n y . W p o d o b n y m s to s u n k u j a k kw asy k arb o n o w e do w ęglow odo­

ró w odpow iednich z n a jd u ją się i kw asy su lfono­

w e. N a stę p n e uogólnienie zw iązku m ięd zy b u ­ d o w ą śro d k a chem icznego a je g o w łasnościam i- farm a k o d y n a m ic z n e m i p o c h o d z i od d -ra G. T eu- p e la z F re ib u rg a . D o ty czę ono liczn y ch z n a ­ n y c h p o chodnych p a ra a m id o fe n o lu i p a ra a c e to - a m id o fen o lu i głosi, że te ty lk o z n ich , k tó re m o­

g ą w o rg an izm ie w ytw orzyć p a ra a m id o fe n o l, l u b p a ra a c e to a m id o fe n o l, p o s ia d a ją d z ia ła n ie an alg e- ty c z n e i a n ty p ire ty c z n e . P rz y k ła d y : fe n a c e ty n a , te rm o id y n a i m e ta c e ty n a , la k to fe n in a , m a la k in a , fe n a k o l, n e u ry d y n a i inne.

D -r N encki zak o ń c z y ł p rzem ó w ien ie w zm ian k ą , że p o d o b n e u o g ó ln ien ia, j a k w yżej p rz y to c z o n e , d a ją k u p co m i p rzem ysłow com w rę c e śro d e k oceny w a rto śc i leczniczej n iezn a n y ch zw iązków c h em iczn y ch , a chem ikom nić p rz e w o d n ią w ic h p ra c a c h sy n tety czn y ch .

W d y sk u sy i n a d ty m p rz e d m io te m b r a li u d z ia ł d -ro w ie P ru s z y ń s k i i F la u m .

N a stę p n ie p . Z natow icz d a ł ocenę „ P o d rę c z n i­

k a chem ii n ie o rg a n ic z n e j” p ro f. B a n d ro w sk ie g o , a p . T rz c iń sk i s tre śc ił o b sz e rn ą p ra c ę S te p a n o - w a, d ru k o w a n ą w „ Z a p is k a c h ” to w . technicznego,.

„O p a len iu olejów m in eraln y ch w la m p a c h ” . N a tem p o sied zen ie z o s fało u k o ń czo n e.

K R O N I K A N A U K O W A .

— Topliw ość soli nieorganicznych. Z a p o - m o c ą p laty n o w eg o te rm o m e tru p o w ie trz n e g o o k re ś lili p p . M e y e r i R d d le z w ięk szą niż d o tą d d o k ła d n o śc ią p u n k ty to p liw o ści n a jp o s p o litsz y c h so li n ieo rg an iczn y ch . Oto r e z u lta ty , ja k ie o trz y ­ m ali: só l k u c h e n n a to p i się w te m p e ra tu rz e 8 5 1 ° C, b ro m e k so d u — 7 2 7 ° C, jo d e k te g o ż m e­

ta l u m a p u n k t to p liw o ści je s z c z e n iższy , bo ty lk o 6 5 0 ° C; p u n k t to p liw o ści c h lo rk u p o ta s u w ynosi 7 6 6 ° C, b ro m k u p o ta s u — 7 1 5 ° C, jo d k u p o ta s u —

(13)

N r 51

W SZEC H SW IA T.

813

6 2 3 ° C; zn aczn ie tru d n ie j to p liw em i są, w ęglany a lk aliczn e: p u n k t to p liw o ści p o ta ż u j e s t 1 0 4 5 ° C , so d y— 1 0 9 8 ° C; b o ra k s p rz e c h o d z i w s ta n p ły n ­ n y w te m p e ra tu rz e

878°

C, sól g la u b e rs k a — 8 4 3 ° 0 , sia rc z a n z aś p o ta s u — 1 0 7 3 ° C.

J . M.

— Przem ianę glukozy w lew ulozę i m annozę i odw rotnie u sk u te cz n ili pp. L o b ry de B ru y u i v a n E k e n s te in (R ec. des tr a v a u x chim . des P ay s- B a s, 1 8 9 5 , s tr . 2 0 3 ) zapom ocą b a rd z o ro z c ie ń ­ czonych ługów alk aliczn y ch . O koliczność t a m a w ie lk ą doniosłość te o re ty c z n ą . Z fa k tu , że p rz y p rz e m ia n ie te j n ie tw o rz ą się n a w e t śla d y galak- to z y , w nosić n a le ż y , że zjaw isko pow odow ane j e s t p rz e z sz c zeg ó ln ą ru ch liw o ść g ru p a to m o ­

w ych, p rzy czep io n y ch do o b u p ierw szy ch atom ów w ęgla ła ń c u c h a n o rm a ln e g o , stan o w iąceg o rd z e ń c z ą s te c z k i ty ch w odanów w ęgla. (G ru p y ato m o ­ w e p o zo stały ch c z te re c h atom ów w ęgla u łożone są czy to p o d w zględem stru k tu ry c z n y m czy te ż p rz e - strzen io w y m we w szy stk ich trz e c h w spom nianych c u k ra c h id en ty czn ie). P rz e m ia n y te u sk u te c z n ia ­ j ą się n a jp ra w d o p o d o b n ie j z a p o śred n ictw em u k ła d u

O

CH

CH . OH

albow iem u k ła d te n is tn ie je w solach potasow co- w ych g lu k o zy . Z n iego, p rz e z p rz e m ia n ę mię- d z y c ząsteczk o w ą p o w sta je g ru p a

CO

I

CHa . OH

d a ją c a pow ód do tw o rz e n ia się lew u lo zy , z k tó re j z k o le i p o w sta je now y u k ła d

.C II

< 1

CH . OH

ró ż n ią c y się od p o p rz e d n ie g o ty lk o p od w zględem stereo ch em iczn y m . P rz e m ia n y te są odw racalne, s k u tk ie m czego k a ż d y z w ym ienionych cukrów p rz e m ie n ia się p o d w pływ em ługów w m ieszaninę z ło ż o n ą z g lu k o zy , fru k to z y i m annozy. F a k t, ż e p rz y te j p rz e m ia n ie nie tw o rzy się g a la k to z a p rz e m a w ia , w ed łu g au to ró w , n a k o rzy ść w zoru, p ro p o n o w a n e g o p rz e z M arch lew sk ieg o d la glu- k o z y d ó w , n ie z g a d z a się zaś z form ułow aniem ty c h c ia ł zap o m o c ą w zo ru , p o d an eg o p rz e z E.

F is c h e ra .

L. M.

— Bursztyn. P . D ah m s (G d ań sk ) d o k o n ał ciekaw ych sp o strzeżeń nad b u rsz ty n a m i, a m ia ­ now icie n ad ich w łasnościam i optycznem i. W y ­ ja ś n ił on p rzed ew szy stk iem p rz y c z y n ę t. zw.

k la ro w a n ia b u rszty n ó w n ie p rz e z ro c z y sty c h , m ę t­

nych. W iadom o, że je ż e li b u rs z ty n n ie p rz e z ro ­ czy sty (sukcynit) w ygotow ać o stro ż n ie w o le ju rzepakow ym , to sta je się on p rz e z ro c z y s ty m . Z jaw isk o to , w edług D ah m sa, p o le g a n a te m , że olej p o d czas g o to w an ia w siąk a w b u rs z ty n i w y­

p e łn ia w nim p o ry , k tó re pow odow ały n ie p rz e z - J ro czy sto ść p rz e z całkow ite o d b ijan ie się św iatła

| od ich pow ierzchni. T a k ie w yjaśnienie z ja w is k a z g a d z a się n a jzu p e łn iej z tą okolicznością, że b u rs z ty n po w y k laro w an iu s ta je się lżejszy m i że m ożem y go uczynić n iety lk o p rz e z ro c z y sty m , ale i n a d a ć dow olną b arw ę, je ż e li go b ęd zie m y goto-

; w ali w oleju odpow iednio zabarw ionym . W szli-

j fach przy g o to w an y ch z ta k ie g o b u rs z ty n u u jr z y ­ m y w te d y p o ry w ypełnione u ż y tą do g o to w an ia

j cieczą. P rz e z z b y t ra p to w n e p o d n iesien ie się

| te m p e ra tu ry b u rs z ty n p ę k a , a p o w stające w te n sposób i coraz się b ard ziej ro z s z e rz a ją c e szczeli­

ny p o sia d a ją p o ły sk zło taw y i zw ane są p ła s z ­ czyznam i słonecznem i. P rz y c z y n a zab a rw ie n ia niebieskiego b u rs z ty n u nie zależy, j a k d o tą d m niem ano, od w ro stk ó w ciał obcych (s ia rk u ż e ­ la z a ), lecz rów nież od p orów , k tó r e się w nim u k ła d a ją cieniutkiem i w arstew k am i n ied alek o od p o w ierzch n i. O d te j w a rste w k i pęch erzy k ó w św iatło o d b ija się niejednakow o: p ro m ien ie o f a ­ lach dłuższych p rz e c h o d z ą p rz e z n ią , p ro m ie n ie zaś n ieb iesk ie (o falach k ró tsz y c h ) o d b ija ją się i s p ra w ia ją zabarw ienie. Z ielony k o lo r b u r s z ty ­ nów tłu m aczy a u to r są sam ą p rz y c z y n ą ; k o lo r te n z ja w ia się je d n a k ty lk o w tedy, g d y p o ry s k u p ia ją się n ie p od p o w ierzch n ią, lecz g łęb iej. O d b ite p ro m ien ie n ieb iesk ie z żółtym k o lo re m b u rs z ty n u wytwTa rz a ją b arw ę m ieszan ą, zielo n ą. P rz e z g o ­ to w an ie b u rs z ty n n ie b ie sk i zaró w n o j a k i zielo ­ ny tr a c ą barw ę i s ta ją się p rz ezro czy stem i. Co zaś d o ty czę z ja w is k a fluorescencyi n ie k tó ry c h b u rszty n ó w , j a k n p . t . z w. sy m ety tu , ru m e n itu i b irm itu , to j e s t ono innej n a tu ry , niż b a rw n o ść . M ożna j e w yw ołać sztu czn ie p rz e z o g rzew an ie b u rs z ty n u do 2 5 0 ° C. D lateg o te ż flu o rescen cy ą sycylijskiego sym enitu p rz y p is u je H eim d z ia ła n iu ciep ła w ulkanicznego E tn y . F lu o re s c e n c y ą teg o b u rs z ty n u zależy nie od p o ró w , lecz o d b a rd z o d ro b n y ch cząsteczek su b stan cy j o rg an iczn y ch , ro z sia n y c h w je g o m asie. F lu o re sc e n c y ą r u m e ­ n itu j e s t znow u w ynikiem je g o budow y; s k ła d a się on z ró w n o leg ły ch sm ug k o lo ru c ie m n o b ru ­ n atn eg o , k tó re po w yszlifow aniu p rz y jm u ją w sp a­

n iały p o ły sk je d w a b is ty o b a rw ie b ru n a tn o -o łiw - kow o-zielonej, n a podo b ień sw o k ociego o k a.

F lu o re sc e n c y ą n iebieskiego b ir m itu w reszcie p o ­ w o d u ją m a lu tk ie p ęch erzy k i; z n ik a o n a p rz e z k la ro w a n ie w o leju ; p rzeciw n ie, n a flu o rescen cy ą zielo n ą gotow anie ta k ieg o w pływ u nie w yw iera.

J . M.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Spodziewałem się, że w następnym dniu zapow iadającym się zrana piękną pogodą, uzupełnię braki w moich spostrzeżeniach, w krótce potem musiałem się

Chociaż więc ściśle momentu ukazania się Nowej podać nie można, to przecież zawarty on jest w dość ciasnych granicach, ażeby i wywnioskować, źe ukazanie

Sam proces wywoływania daje się w taki sposób wyjaśnić, że wywoływacz nie działa na ziarna nieoświetlone; redukuje zaś tylko te miejsca, gdzie zarodki z

Natychmiast gasną wszystkie j lampy, co jest dowodem, że prąd przepłynął w przeważnej części przez wstęgę, a fakt ten daje się objaśnić tylko wtedy,

Stańmy w kierunku linij sił w ten sposób, żeby biegły one od dołu ku górze (od stóp ku głowie) i patrzmy na poruszający się przewodnik : jeżeli się on

dził po mistrzowsku. Utleniając cy- mol, Nencki zauważył już wtedy ciekawą bardzo różnicę, źe w organizmie utlenia się naprzód grupa propylowa a dopiero

grzewa się przytem wcale; widocznie więc energia chemiczna danej reakcyi w ogniwie nie objawia się w postaci energii termicz nej, lecz przemienia się w energią

Czwarty z wymienionych pasów żył, dla produkcji złota ważny bardzo, położony na wschodniej pochyłości Sierra Newady, jest w bezpośrednim związku ze skałami