• Nie Znaleziono Wyników

Głód ziemi na przedwojennej wsi - Zygmunt Sobczak - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Głód ziemi na przedwojennej wsi - Zygmunt Sobczak - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

ZYGMUNT SOBCZAK

ur. 1929; Radawiec Duży

Miejsce i czas wydarzeń Radawiec Duży, dwudziestolecie międzywojenne Słowa kluczowe życie w dwudziestoleciu międzywojennym, głód ziemi

Głód ziemi na przedwojennej wsi

Mało pamiętam dziadka. Dziadek mieszkał u ojca, na Maryninie. To był człowiek bardzo zaradny, powiem szczerze, że ojciec się nie przydał mój do ojca swego.

[Dziadek] pracował na kolei, a później nakupił ziemi jako gospodarz. A nakupił ziemi dosyć sporo. Ale też ojciec nie miał matki, to nie miał mu kto pomóc, bo miał macochę, to zawsze na pierwszym miejscu są dzieci z drugiego małżeństwa i tak zawsze bywało. Także mój ojciec to od swego ojca nie dostał prawie nic.

Mojej matki rodzice [zajmowali się] rolnictwem. Dziadek to miał chyba trzy żony i tak mu umierały, z każdą miał dzieci. Sądzili się tam przed wojną, bo tam o miedzę to się wszystko sądziło i nie było nic. Coś mieli spłacić, ale to tak pieniądz leciał.

Przypuśćmy dzisiaj sprzedał morgę ziemi, a jutro mógł kupić kurę za te pieniądze i [nie] zostało nic.

Data i miejsce nagrania 2004-02-03, Lublin

Rozmawiał/a Monika Pytlarz

Transkrypcja Marta Kubiszyn, Bożenna Pachuta-Madejska

Redakcja Marta Kubiszyn, Bożenna Pachuta-Madejska

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pojechał z tym do Piask, sprzedał tą belę, zarobił pieniądze, pojechał drugiego dnia, nie poszedł do szkoły, nie poszedł do chederu, tymczasem był z religijnego domu

Wtedy był zakład pracy, a za zakładem pracy – jeszcze też ciekawostka, bo było więzienie i z tego więzienia więźniowie pracowali na budowach.. Na naszym zakładzie też

W okresie wojny dziadek był codziennie zabierany przez Niemców na Majdanek, bo tam była cała firma i wszyscy byli tak jakby zaaresztowani. Dziadek jak jechał, to był tak obładowany,

Myśmy tam pracowali, to dużo ludzi było, sadziło się drzewa, robiło się porządki, grabiło, bo miał przyjechać Gomułka. I u nas była wystawa, bo tutaj nie było

On się niczego nie czepiał, jak poznał że może mieć do pracownika zaufanie to go bronił wszystkim rękami, ale jak trzeba było opierdzielił albo dał nagrodę.. Pamiętam jak

Kiedy studiowaliśmy, nieraz chciałam przygotować się do egzaminu, a ten: „Nie ma mowy, jedziemy, bo trzeba przy pszczołach coś zrobić” I co tu dużo mówić, trzeba było

Prócz tego, że dużo wiedział, umiał zapytać, to jeszcze miał intuicję. On zawsze z pszczołami lepiej się rozumiał, bardziej umiał

No to było no, przeważnie na zmory to mówili, że jak grzywa skręcona u koni to zmora dusi, ale to żadna, nie żadna zmora tylko jeść się chciało koniowi [śmiech] i mówi zmora,