• Nie Znaleziono Wyników

Państwa centralne, Rosya a Polska

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Państwa centralne, Rosya a Polska"

Copied!
65
0
0

Pełen tekst

(1)

P A Ń S T W A C E N T R A L N E ,

R O S Y A A P O L S K A

(2)

BIBLIOTECZKA POLITYCZNA NKN.

SPRAWA PO LSK A W DOBIE OBECNEJ

N A P I S A Ł LUDWIK KULCZYCKI

(3)

L U D W I K K U L C Z Y C K I

PAŃSTWA CENTRALNE R O S Y A A P O L S K A

K R A K Ó W 1 9 I 6

N A K Ł A D E M C E N T R A L N E G O B IU R A W Y D A W N IC T W N. K. N.

(4)
(5)

P R Z E D M O W A .

S p raw a p olska podczas o b ecn ej w ielkiej w ojn y w y­

stęp u je na tle różnorod ny ch i pow ikłanych w arunków po­

lity cz n y ch , g o sp o d arczy ch i ku ltu raln ych, k tó re ją nie­

zm iernie kom plikują.

C h cą c n a leż y cie zo ry en to w ać się w o b ecn ej sy tu acy i, m usim y om ów ić w ielostronn ie stosu nek nasz do p o szcze­

góln ych państw , w k tó ry ch skład w chodzim y d o ty ch ­ cz a s, oraz do k o a licy i w a lcz ą cy ch ze sobą m ocarstw . Sto su n ek ten w szelako n iezaw sze b y ł jed n ak i, dlatego też n a leż y te je g o zrozum ienie w dobie o b ecn ej w ym aga rzutu oka w p rzeszło ść.

O b ecn y stan sp raw y p o lsk iej, na tle różn ych w arun­

ków w te ra ź n ie jsz o ści i p rzeszło ści porozbiorow ej, m ógł­

b y b y ć przedm iotem o b szern ej p ra c y ; jed n ak że ob ecn y m om ent d ziejow y niezw ykle doniosły dla P o lsk i i c a łe j E u rop y zm usza nas n ietylko do rozm yślań , ale i do czynu , a k c ja planow ej i e n e rg ic z n e j; uprzytom nienia so ­ bie, ch o ćb y ty lk o w ry sa ch ogólnych, n aszego położenia, o raz ty ch różnych m ożliw ości, k tó re się w k ró tce z a ry ­ su ją przed nam i. Z tego też w zględu sąd zę, że lepiej b ę­

dzie om ów ić spraw ę polską w dobie o b ecn ej nie w jed n ej w y cz e rp u ją ce j p racy , k tó ra b y m ogła się u k azać dopiero po w ojn ie, lecz w szereg u p ra c d robnych, z k tó ry ch k a ż ­ da pośw ięcona b y ła b y jednem u zagadnieniu i p rz y c z y ­ n iała się do rozw iązania ty ch w ielkich kw esty i, ja k ie nam ż y cie nasuw a. W sz y s tk ie te p race w połączeniu tw o­

rz y ć będ ą jed n ą ca ło ść.

W chwili o b ecn ej w alczą ze so bą dwie k o a lic y e : pań­

stw a cen traln e, T u rc y a i B u łg a ry a z czw órporozum ie-

P ań stw a C entr. 1.

(6)

niem . N asuw a się w ięc pytanie, ja k i je s t i b y ć powinien n asz stosunek do państw cen traln y ch .

Z d aw ałoby się, że sam o ż y cie ro z strz y g n ę ło ju ż to z a ­ gadnienie. N asze L eg io n y od początku w o jn y sta n ę ły w y ­ raźn ie po stro n ie państw ce n traln y ch p rzeciw ko R o s y i;

w szy stk ie stron n ictw a polskie w G alicy i u tw o rzy ły N a­

czeln y K om itet N arodow y, m a ją c y na celu niesienie po­

m ocy L egionom i organizow anie sp o łeczeń stw a pod h a­

słem w alki z R o sy ą , celem stw orzenia państw ow ości pol­

sk iej w g ran icach m onarchii H absburgów . O grom n a w ię­

k sz o ść sp o łeczeń stw a polskiego w G alicy i, n ajb ard ziej uśw iadom iona, d o jrz a ła p olityczn ie i p rzech ow u jąca n a j­

lepiej daw ne zdrow e tra d y c y e narodow e z a ję ła stanow i­

sko racy o n aln e. W y p ad k i stw ierd zają ró w n ież,' że i w K rólestw ie kieru nek p o lity czn y rep rezen tow an y przez L eg io n y i N aczeln y K om itet N arodow y zn ajd u je uznanie u co ra z sz e rsz y ch k ó ł sp o łeczn y ch . W re s z c ie m ie cz ro z strz y g n ą ł los K ró lestw a i innych ziem i oddał je we w ładanie państw cen traln y ch .

P om im o to jed n ak istn ieją je s z c z e w K rólestw ie p rąd y w prost przeciw n e pow yższym , n iejed no lite w praw dzie, niezorganizow an e, niezaw sze w y stęp u ją ce w yraźn ie, g ło ­ sz ą ce rozm aite h a sła i ro sz cz ą ce różne p reten sy e. Jed n e

z a le c a ją b iern o ść, inne rad eb y w idzieć ja k ą ś ak cy ę , od­

m ienną jed n ak od rep rezen tow an ej przez N aczeln y K o­

m itet i L egion y.

W o b e c tego n ależy ra z je s z c z e dokładnie i m ożliw ie w szech stro n n ie ro zw aży ć n asze stan ow isko w stosunku do państw cen traln y ch , nie ty lk o ze w zględu n a ty ch , co sto ją poza kierunkiem N aczeln ego K om itetu N arodo­

w ego, lecz i ty ch , co się z nim so lid ary zu ją.

R z e c z ą n iesły ch an ie w ażną je s t n a le ż y te u przytom ­ nienie sobie ty ch w szy stk ich zm ian ja k ie ju ż spraw iła i je s z c z e spraw i w ojn a ob ecn a, o raz rozw ażenie ty ch k o rz y ści, ja k ie m oże naród n asz o siąg n ąć po nowem u kształtow aniu się stosunków m iędzynarod ow ych . R o z ­

(7)

9

w ażenie ty ch w szy stk ich spraw da nam siln ą podstaw ę w n aszej p ra cy u św iad am iająco o rg a n iz a cy jn e j.

J a k ju ż w spom niałem , w sp ółczesn ą sp raw ę polską om ów ię w szereg u w zajem n ie d o p ełn iający ch się b ro ­ szur. A by uniknąć p ow tarzan ia się w p ra cy n in iejszej nie b ędę om aw iał w sposób w y cz e rp u ją cy n aszego s to ­ sunku do R o sy i, gdyż przedm iotow i tem u pośw ięcę inną p. t. „K rólestw o P o lsk ie w roku 1815 i w 1914“. P o p rz e ­ stan ę ty lk o na w skazaniu głów nych m otyw ów , k tó re po­

w inny d ecyd ow ać w dobie o b ecn ej o n aszej o ry e n ta cy i.

W inn ych p racach om ów ię też szczeg ółow o stosunek n asz do A u stryi, w p rzeszło ści i tera ź n ie jsz o ści, ja k rów ­ nież p ersp ek ty w y n aszego w sp ółżycia z m onarch ią H absburgów po w ojnie o b ecn ej.

B ie lsk o , dnia 1 grudnia 1915 r.

(8)

C a ły sz e reg p rzy czy n w życiu narodów i państw eu­

rop ejskich i zn aczn ej cz ę ści p o zaeu ro p ejsk ich spraw ia, że ich w sp ółzależn ość s ta je się co ra z w iększa.

K apitalizm now oczesn y ze sw o ją w y tw ó rczo ścią na od ległe ry n k i, w p ołączen iu z handlem n ow oczesnym , z różnorod nym i doskonalonym i w ciąż środ kam i kom u- n ik acy i — zb liża państw a i n arod y, nie u su w ając jed n ak antagonizm ów pom iędzy nimi, przeciw n ie cz ęsto je po­

g łę b ia ją c. O bok w yników ekonom iczn ych d zia ła ją je s z ­ cze w tym sam y m kierunku p o lity czn e i kulturalne. O d­

dalone od siebie państw a n iety lk o w ym ien iają sw oje produkty, cz y to natu raln e, cz y p rzerab ian e w fa b ry ­ kach, lecz tak że z a p o ż y cz a ją od siebie k o d ek sy praw ne, ustaw y k o n sty tu cy jn e , p rzep isy a d m in istra cy jn e ; z a ­ w ie ra ją so ju sze i w yp ow iad ają w o jn y . W je s z c z e w ięk­

szym stopniu ujaw nia się ten w zajem n y w pływ różnych od ległych naw et od siebie narodów w dziedzinie kultu­

ra ln ej. W lite ratu rze, sztu ce, o b y c z a ja c h , sposobie ż y ­ cia i t. p.

Dziś żadne państw o nie m oże b y ć zupełnie odosob­

nione, żadne n a jp o tęż n ie jsz e n aw et nie m oże sam o sobie w y s ta rc z y ć . O czy w iście, ro zm aite państw a w stopniu rozm aity m p o trzeb u ją innych do ró żn y ch celów . Nie obala to jed n ak tego co pow iedziałem w y żej.

M ała D an ia p otrzeb u je innych państw do zbytu sw ego m asła, m leka, serów i innych produktów ; p otrzeb u je ich w ielka i potężna A nglia do zbytu produktów sw ego w iel­

k ieg o przem ysłu. N iezm iernie ro zleg łe kolonie angielskie nie w y s ta rc z a ją je j, o b ró t z nimi je s t m n iejszy aniżeli z in- nemi państw am i.

(9)

12

Je ż e li p rzejd ziem y od sfe ry ek onom icznej do poli­

ty cz n e j, z o b aczy m y to sam o zjaw isk o. Ani A nglia, ani R o s y a nie m ogą sam e z a b ez p ie cz y ć sw ego bytu w obec innych. A nglia, c h c ą c prow adzić p o lity k ę n a k on tyn en cie, nie m oże p o leg ać na w łasn y ch ty lk o siłach , lecz musi szu kać soju szów . P od ob n ie R o sy a .

P o ję c ie w ielkości i potęgi państw a s ta je się co raz b ard ziej w zględne. W końcu wieku X V III F r a n c y a m a­

ją c a 26 m ilionów ludności b y ła je d n ą z p ierw szych po­

tęg na św ie cie ; ob ecn ie W ło c h y m a ją w iększą ludność, a mimo to nie stanow ią potęgi m ilitarn ej.

R o s y a w edle ostatn ich danych m iała w 1914 r. 178 m ilionów ludności, a jed n a k m usiała szu kać sojuszów , i pom im o ty ch soju szów , po kilkunastu m iesiącach w ojny, s tra c iła kolo 300 ty s ię c y kilom etrów kw ad ratow ych ziem i i 20 m lionów ludności.

Im b ard ziej kom pliku ją się stosunki p olityczn e, im b o g a tsz ą i w szech stro n n iejsz ą s ta je się cy w ilizacy a w sp ółczesn a, tem trudniej je s t pojed yń czem u państwu o sta ć się o w łasn ych ty lk o siłach w potężnym w irze m iędzynarod ow ych w alk g o sp o d arczy ch i p olitycznych.

P on iew aż zaś c a ły rozw ój w sp ółczesnej cy w ilizacy i idzie w kierunku co ra z w ięk szej kom p lik acy i stosunków i w z ra s ta ją c e g o b o g actw a w różn ych dziedzinach ży cia, z kon ieczn o ści w ięc w p rzy szło ści b liższej i d alszej w y ­ tw arzać się będ zie co ra z w iększa z ależn o ść w zajem n a narodów i państw , w o b ec k tó re j co ra z trudniej będzie p oszczeg óln y m państw om sta ć na uboczu, w y s ta rcz a ć sobie i nie w chodzić w k o a licy e gosp od arcze i p olity ­ czne. Na tle ty ch stosunków p o w staje co ra z w yraźn iej k on ieczno ść k o a licy i państw n ietylko chw ilow ych lecz trw ałych , ob liczon ych na długi p rzeciąg czasu .

O becnie w idzim y dwie w a lcz ą ce ze sobą na śm ierć i ż y c ie k o a lic y e : z jed n ej stro n y m am y N iem cy, A ustro- W ę g ry , T u rc y ę i B u łg a ry ę , z drugiej — Anglię, R o sy ę, Jap o n ię, F ra n c y ę , S e rb ię i W ło ch y . K o alicy e te m ają

(10)

stałą ten d en cy ę ''do ro zszerzan ia się na państw a inne, d o ty ch czas neu tralne. G re c y a , Rum unia, P e r s y a , A fga­

nistan zapew ne tak że w ciąg nięte zo stan ą do w alki.

T e dwie w rogie sobie k o a licy e nie są b y n ajm n iej w y ­ łączn ie produktem w o jn y o b ecn ej, i w szy stko przem aw ia za tem , że ją p rz e trw a ją . M oże po w ojn ie w skład zie ty ch k o a licy i z a jd ą pew ne zm ian y ; niezaw odnie jed n ak pozo staną nadal i tw o rz y ć będ ą d alej dwa potężne ugrupow ania go sp o d arczo -p o lity czn e w sp ółzaw odniczące ze sobą w w alce o w ładzę nad św iatem .

N ajd alej w idzące i n a jśw ia tle jsz e u m y sły w N iem­

czech , A u stryi i W ę g rz e c h z d a ją sobie zupełnie d okła­

dnie sp raw ę z kon ieczno ści w ytw orzenia po w ojn ie s ta ­ łego now ego ugrupow ania państw ce n traln y ch w raz z in- nemi. Św iad om ość te j kon ieczn o ści w y stęp u je zupełnie w yraźn ie w lite ratu rze p o lity czn ej, eko n o m iczn ej, w pu­

b lic y s ty c e , w poufnych m em o ry ałach w yb itn ych p olity ­ ków, d ziałaczy sp o łeczn y ch , ekonom istów , u czonych i pu blicystów , p rzezn aczo n y ch dla sfer rząd zący ch . C h cąc dokładnie ro z p a trz e ć b o g a ty m a te ry a ł w tym przedm iocie — n ależało b y n ap isać c a łą książkę. Tu w spom nę ty lk o o głośnem dziele posła do parlam entu n iem ieckieg o F ry d e r y k a N aum anna p. t. „M itteleu rop a“, o raz o p racach ekonom istów i innych u czonych n iem iec­

kich P hilip ow icza, L is ta , D ieh la i innych, p ośw ięconych sk raw ie zb liżenia gosp od arczego pom iędzy N iem cam i a A u stro -W ęg ram i.

N ieobce są tym prądom i sfe ry rządow e p rz y n a j­

m niej n iektóre.

Tru dno dziś przew idzieć w szczeg ó łach form ę, ja k ą p rz y b ie rz e k o a licy a państw śro d kow o-eu rop ejskich i in­

nych p o łączo n y ch z niem i. Nie o form ę tu jed n ak chodzi, lecz o sam fakt. K o a licy a tak a musi n astąp ić w te j, cz y innej form ie ju ż ch o ćb y dlatego ty lk o , że po ukończeniu w o jn y , zarów no w zględy p olityczn e (bezp ieczeństw o państw cen traln y ch i u trzym an ie o siąg n ięty ch zd oby­

(11)

14

c z y ), ja k i ekonom iczn e (p o trzeb a odbudowy krajó w zn iszczo n y ch naprz. w A u stryi G alicy i, o ra z przed­

sięb ran ia now ych ro z leg ły ch refo rm w dziedzinie g o­

sp o d a rcz ej, a d m in istracy jn o -p ań stw o w ej i t. p.) w ytw o­

rzą w sp ółdziałanie ścisłe N iem iec, A u stryi, W ę g ie r, B u ł- g a ry i i T u rcy i, k tó re będzie m usiało s ta ć się faktem .

I po w ojnie ani A nglia, ani F ra n c y a nie b ęd ą ch ciały , a m oże nie będ ą m ogły, ze w zględu na w łasne p otrzeb y , u dzielać zn aczn y ch p o ży czek N iem com ani a u stry a ck ie j m onarchii. P a ń stw a te w ięc będ ą p ozostaw ione sobie i b ę ­ dą m u siały w y s ta rc z y ć sobie, albo też szu kać op arcia fi­

nansow ego u pew nych państw neu tralny ch . Rów nież p o trzeb a zab ezp ieczen ia się na p rz y sz ło ść przed nowym i zam acham i ze stro n y pobitego czw órp orozu m ienia w y­

m agać będ zie w spólnej planow ej p ra cy w różn ych dzie­

dzinach N iem iec, A u stro -W ęg ier, T u rcy i, B u łg ary i, a m oże Rum unii, G re cy i i P e rs y i. R o s y a przez cz a s długi nie pogodzi się z m y ślą o u tra cie K ró lestw a, K urlandyi, Żmudzi, a tem bardziej i innych terenów litew sk o-b iało- ru skich. R o s y a m y śleć będzie o rew anżu. Nie „p rzeba- c z y “ też nigdy „ z d rad y 11 B u łg a ry i, ani udziału w w ojnie T u rcy i. R o s y a będzie m usiała o p rzeć się o kogoś, prze- d ew szystkiem zaś o A nglię, k tó ra tak że nie będzie od- razu ab d ykow ała z m yśli o dalszem panow aniu nad mo-- rzam i i ocean am i. M oże jed n a F ra n c y a , o ile nie stra ci now ych prow incyi, pogodzi się z losem i p rzestan ie się oddaw ać złudzeniom rew anżow ym , do k tó ry ch rz e c z y ­ w istość nie d aje je j żad n ych podstaw realn y ch . G dyby jed n ak tak b y ło naw et, k o a licy e w rogie sobie istn iały b y bez n iej d alej.

N ajb ard ziej n iep rzejed n an ą i skłonną do w alk no­

w ych będzie niezaw odnie R o s y a , k tó ra dopiero po po- nownem rozbiciu i u tracie now ych b o g a ty ch prow incyi południow ych (U k rain y , W o ły n ia , P o d o la i inn ych) — o stateczn ie pow róci do roli daw nego państw a m oskiew ­ skiego.

(12)

W k ra cz a m y w p rz y sz ło ść d latego, iżb y w y k azać, że i po w ojnie m o carstw a cen traln e u tw orzą niew ątpliw ie nowe skupienie p olityczn e, m a ją ce duże szan se trw ało ­ ści, p rzy czem so ju sz państw ce n traln y ch m a siln iejsze podstaw y b y tu od sojuszu czw órporozum ienia.

Istotnie, czw órporozum ienie op iera się n iety le na podstaw ie so lid arn ości w y p ły w a ją ce j z trw ały ch in tere­

sów w spólnych i z pokrew ieństw a cy w ilizacy i, ile ra cz e j na w spólnej nienaw iści do N iem iec, z powodu szyb kiego rozw oju ich potęgi g o sp o d arczej i p o lity czn ej.

R o s y a z je d n e j, a A nglia i F ra n c y a z dru giej, to pań­

stw a o bardzo niejed nak ow ym stopniu rozw oju, zupełnie o d ręb n ej p rz e sz ło ści, z ludnością, k tó ra rep rezen tu je zg o ła odm ienne typ y cy w iliz a cy jn e . P ań stw a te w resz­

cie, m a ją tak że in te re sy sp rzeczn e, co d o ty czy zw ła­

sz cz a R o s y i i Anglii. T o też naw et i dziś nie b ra k w An­

glii głosów o s trz e g a ją c y c h przed n iebezpieczeństw em ro sy jsk iem .

S o ju s z -W łochów z F ra n c y ą i A nglią nie op iera się rów nież na trw ały ch podstaw ach. P o m ięd zy F ra n c y ą a W ło ch am i istn ieje siln y antagonizm w Tu nisie i w c a ­ łe j północnej A fry ce. W Tu nisie w ięk szo ść ludności eu­

ro p e jsk ie j stanow ią W ło si, są w ięc tam liczn iejsi o w iele od F ran cu zó w . Z Tunisu w ędru ją d alej na zachód. Z na­

czn y p rz y ro st ludności w ło sk iej, w obec b ard zo słabeg o p rzy ro stu fran cu sk iej, k tó ry przechodzi n iekied y w za­

stó j — pow oduje zalew F ra n c y i południow ej przez W ło ­ chów , się g a ją c y M arsylii i departam entów na zachód i p ółn oc od n iej. Zalew taki p rzedstaw ia w ielkie ekono­

m iczn e i p olityczn e niebezp ieczeństw o dla F ra n c y i.

Z dru giej stro n y i A nglia niezaw odnie nie ż y cz y sobie w ielkiego ro zro stu W ło ch w A fry ce p ółn ocn ej.

N ienaw iść jed n ak Anglii do N iem iec, obaw a przed ich rozw o jem ekonom icznym , w zrostem ich m a ry n a rk i; dą­

żn o ść R o sy i do opanow ania półw yspu B a łk a ń sk ieg o , za­

g a rn ię cia G alicyi w schodniej i podkopania A u stryi —

(13)

16

u trzy m u ją czw órporozum ienie 1 niezaw odnie po tej w o j­

nie istn ieć będzie w dalszym ciągu antagonizm angiel- sko -niem iecki i a u stry a c k o -ro s y jsk i.

C zw órporozum ienie posiada m echanizm ciężk i i funk- cy o n u je, ja k nam w ypadki w ojenn e p o k azały , niedość sp ręży ście . B r a k tam silnego p oczu cia so lid arn ości, nie­

naw iść z a ś w ob ec w spólnego w roga nie m oże usunąć w e­

w n ętrzn ego w sp ółzaw odnictw a. W innym zg o ła do siebie stosunku zn ajd u ją się N iem cy, A u stro -W ęg ry , T u rcy a i B u łg a ry a .

N atu ralnym łączn ik iem pom iędzy N iem cam i a Au- stro -W ę g ra m i są N iem cy a u stry a c c y , k tó rzy , pomimo daleko id ącej d e cen tra liz a cy i w m onarchii H absburgów , rów noupraw nienia innych narod ow ości i autonom ii po­

sz czeg ó ln y ch k rajó w , o d g ry w ają i od gry w ać będą w państw ie rolę p ierw szorzęd n ą, ze w zględu na sw ą w y so k ą kulturę, stan ow isko ekonom iczne, narod ow ość D y n asty i i niem iecki c h a ra k te r sto licy . T o też B ism a rck tw ierdził słusznie, że pierw szorzęd na rola N iem ców w M onarchii H absburgów je s t dla państw a n iem ieckiego b ardzo k o rz y stn a , przez to bow iem A u stry a m oże sku­

teczn ie p op ierać in te re sy N iem iec w p o lity ce m iędzyna­

rod ow ej.

Nie u lega w ątpliw ości, że po w ojnie stosunki pom ię­

dzy N iem cam i w A u stryi a w C esarstw ie niem ieckiem je s z c z e się zacieśn ią. O k oliczn o ść ta nie powinna nas b y ­ n ajm n iej niep okoić. Stan o w isk o n asze po w ojn ie w Au­

s try i m oże się ty lk o u m ocnić, ch o ćb y dlatego tylko, że n as będzie zn acznie w ięcej. N iem a też absolutnie żad ­ nego powodu do p rzyp u szczenia, ab y po w ojn ie N iem cy ch cia ły w p ływ ać na A u stry ę w kierunku dla nas n iek o­

rzy stn y m . O tóż so ju sz N iem iec z A u stro -W ęg ram i, o p iera się n iety lk o n a istnieniu w spólnych w rogów ja k np. so ju sz R o sy i z F r a n c y ą i Anglią, lecz ta k ż e na pod­

staw ach n atu raln y ch narod ow ych , na w spólności typu cy w iliz a cy jn eg o .

(14)

17

Dużo pisano i m ów iono o ekspanzyi p o lity czn ej i e k o ­ nom icznej N iem iec po w ojn ie 1870 r., ich zdum iew ają­

cy ch p od bojach go sp o d arczy ch w E u rop ie i innych c z ę ­ ściach św iata. W sz y s tk o to je s t niezaw odnie praw dą.

N ie n ależy jed n ak , m a ją c to w szy stk o w pam ięci, zap o­

m inać o tym fa k cie niew ątpliw ym , że ek sp an zy a i im pe- ry alizm niem iecki — m a ją ce ch y sobie w łaściw e, od­

ró ż n ia ją ce je od an alog iczn y ch prądów i zjaw isk w in­

nych państw ach np. R o sy i, albo naw et F ra n c y i.

P om im o ogrom nego w zrostu go sp o d arczeg o i p olity ­ czn ego N iem iec po roku 1870, nie zro b iły one tak w iel­

kich podbojów kolon ialnych ja k nap. III. R ep ublika fra n ­ cu ska. K olonie n iem ieckie rów nać się nie m ogą z nowemi fran cuskiem i, a w ięc z Tunisem , z Indo-C hinam i, z M a­

d ag ask arem i M arokkiem . Im peryalizm niem iecki polega nie ty le na zagarn ian iu (p olityczn em ) now ych te ry to - ryów i p rzy łączen iu ich do państw a, ile ra c z e j na p rzeni­

kaniu kapitału, p rzem ysłu , handlu n iem ieckieg o do k rajó w ekonom icznie słab iej od N iem iec rozw in iętych , ju ż to c y ­ w ilizow anych ju ż też p ó łb arb arzy ń sk ich i b a rb a rz y ń ­ skich.

W ie lk ie zd ob ycze nauki n iem ieck iej w dziedzinie po­

znaw ania różn ych cz ęści św iata, olbrzy m ie zdolności o r­

g a n iz a cy jn e N iem ców , u m iejętn o ść p rzy sto so w an ia w y ­ tw orów niem ieckich do upodobań i p otrzeb nabyw ców na ry n k ach o b cy ch , p raco w ito ść i m eto d y czn o ść działania—

w szy stko to zapew nia im na w ielu o b cy ch ry n k ach p rze­

w agę.

K ap itał niem iecki idzie nie ty lk o do M eksyku , A rgen­

ty n y , M ałej A zyi, ale naw et do W ło ch p ółnocnych i B e l­

gii tak w ysoko rozw iniętej pod w zględem p rzem y sło ­ w ym . Ju ż na lat k ilk an aście przed ob ecn ą w ojn ą publi­

cy ści i ekonom iści b e lg ijsc y ubolew ali nad tem , że kapi­

tał niem iecki od gry w a co raz w iększą rolę w różnych p rzedsięb iorstw ach nap. k o lejo w y ch , i w ogóle w w iel­

kich in sty tu cy ach a k cy jn y ch .

P ań stw a Centr. 2.

(15)

W spom inam o tem dlatego, że i w p rz y sz ło ści zape­

wne N iem cy w ten sposób u jaw niać będ ą sw ą ekspanzyę.

C o do innych sp rzym ierzeńców , zau w aży ć n ależy , że nap. T u rc y a z d a je sobie dobrze sp raw ę z tego, że sam a nie zdoła się b ez pom ocy zew n ętrzn ej dźw ignąć nie- tylko pod w zględem p olityczn ym , lecz i gospod arczym . P oniew aż zaś przed w ojną w y z y sk iw a ły ją w sposób b ezw zględ ny inne państw a, w ięc z pew nością chętnie otw o rzy w rota sw ego państw a eko no m iczn ej ekspanzyi N iem iec. O pow yższym w yzysku św iad czą ch o ciażb y ta ­ kie fa k ty , że p rzed sięb io rstw a ob ce, ro b iące na te ry to - ryum tu reck iem m ilionow e in te re s y , nie p łaciły T u rcy i podatków , w iększe pań stw a eu ro p ejsk ie m iały w niej w łasne p o czty , z k tó ry ch rów nież n iem ałe cz erp a ły do­

chody.

O tóż niezaw odnie T u rc y a we w łasn ym in teresie po­

zwoli na bardzo daleko id ącą sw obodę ruchów , w dzie­

dzinie g o sp o d arczej N iem com i A u stro -W ęg ro m , prow a­

d ząc z nimi in teresy , bez u pośledzenia w łasnego skarbu i w łasn ych spraw ekonom icznych.

N iem cy i A u stro -W ę g ry podniosą T u rcy ę niezaw o­

dnie, zw olna p rz e k sz ta łcą je j u stró j ekonom iczny, z a ra ­ zem jed n ak zw iążą ją ze sobą. W ten sposób stosunek T u rc y i do m o carstw ce n traln y ch z n atu ry rz e cz y będzie ś c iśle jsz y , b ard ziej na w zajem n o ści o p arty , niż państw czw órp orozu m ienia do siebie, a to tem b ard ziej, że pań­

stw a cen traln e są isto tn ie b ard zo żyw o zain teresow an e w niezależn ości państw ow ej T u rcy i, o raz w tem , żeby K onstantynop ol nie sta ł się m iastem ro sy jsk iem .

Co do B u łg a ry i, o czy w iście państw a cen tra ln e nie m ają z nią in teresów sp rzeczn y ch , ona zaś, ze względu na bezpieczeństw o w łasne, o p rzeć się m oże tylko o nie przed zakusam i R o sy i.

J e s t rz e cz ą b ardzo praw dopodobną, że do sojuszu tego p rzystąp ią m oże w lu źn iejszej nieco form ie G re cy a i Rum unia, a m oże i S z w e cy a .

-U8

(16)

G re c y a d latego, ab y b y ć zab ezp ieczo n ą przed eks- pan zyą W ło ch , k tó ry ch ap ety t na c a łe w schodnie w y­

b rzeża A d ryatyku w zrasta b ardzo szyb ko. Rum unia zaś ze w zględu na z a b o rcz ą politykę R osyi, od k tó re j ob ro ­ nić ją m ogą tylko państw a cen traln e. Co praw da Sied m io ­ gród, zam ieszk ały przew ażnie przez Rum unów, zn ajd u je się w ręk ach w ęgiersk ich , ale k o rz y stn iej je s t dla Rum u­

nii o b e jś ć się bez te j prow incyi, aniżeli stra c ić w łasne państw o n iep odległe, do czeg o p rz y jść b y m usiało nieza­

w odnie w razie usadow ienia się R o sy i w K on stantyn o­

polu, na Bukow inie i w G alicyi.

Zw iązek m o carstw ce n traln y ch ma je s z c z e tę p rze­

w agę że państw a, w chod zące w je g o skład łą c z ą się te- ry to ry a ln ie , w skutek tego w spółdziałanie ich sił w o jen ­ nych je s t ułatw ione, o w iele ła tw iejsz e niż czw órporozu- m ienia.

W id zieliśm y w ięc: 1) że k o a licy e są dziś niezbędne, naw et dla państw n a jp o tę ż n ie jsz y ch ; 2) że p o trzeb a ich w p rz y sz ło ści n ietylko nie zniknie^ lecz przeciw nie bę- ^ dzie w z ra s ta ć ; 3) że zw iązek państw cen tra ln y ch t. j.

N iem iec, A u stryi, W ę g ie r, B u łg a ry i i T u rcy i m a pod sta­

w y g łęb sze i posiada pow ażne szan se trw ało ści.

Z achodzi teraz pytan ie, ja k ie skutki pociągnie za sobą dla N iem iec, A u stryi i W ę g ie r u tw orzenie trw alszeg o so­

juszu z innemi państw am i (T u rcy a , B u łg a ry a , a m oże je ­ sz cz e G re c y a , Rum unia i P e r s y a ), o raz zw iększenie ich tery to ry u m przez now e n ab y tk i kosztem R o s y i?

W p olityce niem a nic szkodliw szego nad szablony.

N iestety , ludzie lubią m y śleć szablonow o, dla tej p ro stej p rz y cz y n y , że m yślen ie tak ie idzie w kierunku n ajm n iej­

szego oporu, nie w ym aga żadnych praw ie w ysiłków , ani zn ajom ości now ych faktów , słow em , żadnej p racy um y­

sło w ej. W śró d różnych takich rozp ow szechn ionych po­

glądów w dziedzinie polityki sp o ty k am y n a jc z ę śc ie j tw ierdzenie, że narod y i państw a w stosunkach pom ię-

2‘

(17)

20

dzy sobą p osłu gują się zaw sze jed n ą i tą sam ą tak ty k ą, oraz ż c ich u czu cia w zajem n e nie u leg a ją zm ianie.

W p ew nych k o lach n aszeg o sp o łeczeń stw a poglądy podobne z n a jd u ją tak że łatw y posłuch. W ielu ludzi nie m oże sobie naprz. w y o b razić, żeb y po w ojn ie p olityka niem iecka w ob ec nas m ogła się zm ienić, stosunki zaś n asze z N iem cam i m og ły m ieć w p rzy szło ści inne za b a r­

w ienie, aniżeli ob ecn ie. Nie z d a ją sobie spraw y z tego, że is tn ie ją c e stosunki w y ro sły na pew nej podstaw ie hi­

sto ry cz n e j i od niej z ależą, że w raz z je j zm ianą sam e się p rzeo b rażą. H isto ry a ty m czasem p rzedstaw ia nam m nóstw o p rzykład ów zasad n iczy ch zm ian w p o lity ce j e ­ dnych państw w zględem innych, tak że w u czu ciach je ­ dnych narodów do drugich.

P rz y k ła d ó w takich je s t tak w iele, że w ybór z pośród nich sp raw ia poprostu kłopot. Z atrzym am się na tych, k tó re pow inny b y ć ogólnie znane i d o ty czą p rzeszłości n iezb yt od ległej i narodów o d g ry w a ją cy ch ro lę pierw ­

szorzęd ną. *

Od w ieków stosunki pom iędzy Anglią, a F ra n c y ą b y ły w rog ie, z a o s trz y ły je w o jn y napoleońskie. P ó źn iej u leg ły zm ianie. Ju ż za N apoleona III. pop raw iły się zn a­

cznie, w la ta ch zaś o statn ich sta ły się zaw iązkiem czw ór- porozum ienia.

P rz e z czas b ardzo długi pew nikiem z a g ran iczn ej po­

lity ki an g ielsk iej b y ło tw ierdzenie, że in teresy W ie lk ie j B ry ta n ii i R o s y i są sp rzeczne, że A nglia nie m oże nigdy dopuścić do upadku K on stantyn op ola i T u rc y i w ogóle, dziś z aś p rzew aża zdanie przeciw ne, ch ociaż tu i ówdzie m ożna s ły s z e ć daw ne zap atry w an ia. S to su n ek P ru s do A u stryi od czasów p ierw szej w o jn y ślą sk ie j w wieku X V III. b y ł zły , w 1866 doszło do w o jn y p ru sko-au - ś try a c k ie j. N atom iast po roku 1870 rz e c z y u leg ły zm ia­

nie i d op row ad zają do b ard zo daleko id ąceg o sojuszu.

W e ź m y te ra z stosun ek R o sy i do B u łg a ry i. C o za przew rót od czasów o statn iej w o jn y ro s y js k o -tu re c k ie j!

(18)

W ó w cz a s narod y te i ich sfe ry k ie ru ją c e żyw iły w zglę­

dem siebie u czu cia b ra te rs k ie : R o s y a w yzw oliła B u łg a - r y ę ; później je d n a k rząd ro s y jsk i zra z ił sobie B u łg aró w sw ą e g o isty cz n ą p o lity k ą ; obecn ie zaś stosunek je s t w prost w rogi. Ale n iety lk o w sferze in teresów m iędzy­

państw ow ych sp o ty k am y się ze zm ianam i, istn ie ją one i w dziedzinie stosunków w ew nętrznych. Inną b y ła np.

p o lity k a Anglii w zględem Irlan d yi przed la ty kilkudzie­

sięciu, a inną je s t dziś.

K ierunki p olityki zew n ętrzn ej i w ew n ętrzn ej państw u leg a ją p rzeobrażeniu, zależnie od zm ian, ja k ie z a ch o ­ dzą w ich in teresach . S a m e zaś in te re sy państw i ich pojm ow anie przez rząd y i sp o łeczeń stw a uw arunkow ane są p rzez ogólną sy tu a cy ę zew n ętrzn ą i w ew nętrzną.

W każd ym o k resie czasu p olityka państw opiera się na istnieniu pew nych podstaw ow ych stosunków pom ię­

dzy n a jsiln iejsz em i państw am i. P o lity k a nap. pruska w ob ec P o lak ó w b y ła w ynikiem p rz y ja z n y ch stosunków pom iędzy P ru sam i a R o s y ą . O ile rz e cz y ulegną zm ianie, to i sam a ta p olity k a tak że się p rzeobrazi w w iększym albo m n iejszy m stopniu, p rędzej albo później. W y tw o ­ rzenie po w ojnie k o alicy i pow iększonych N iem iec i Au- s tro -W ę g ie r, oraz z pow iększoną rów nież B u łg a ry ą i T u rc y ą — pociągnie za sobą doniosłe kon sekw en cye.

P o lity k a N iem iec będzie ju ż m usiała m ieć na widoku spo­

isto ść i trw ało ść k o alicy i. In te re sy tej k o alicy i, ja k o c a ­ ło ści, n iesły ch an ie w ażne dla sam ych N iem iec, o d g ry ­ w ać będą rolę w ażną w p olity ce rządu niem ieckiego i pru skiego.

W tej p rz y sz łej k o alicy i przypadnie w ybitna rola A u stro -W ęg ro m , k tó ry ch u strój p olity czn y ułatw ia w sp ółży cie z innym i narodam i.

W N iem czech p rzew ażać się z d aje, zw łaszcza w sfe­

rach rząd ow ych i w w iększości sp o łeczn ych , to p rze­

św iad czenie, że, w in teresie państw a, nie n ależy zm ie­

niać d oty ch czasow eg o je g o jed n o licie narodow ego nie-

(19)

22

in ieckiego ch arak teru . T o zn aczy , że nowe nabytki te- ry to ry a ln e , k tó re m a ją b y ć w łączo ne do N iem iec, nie po­

winny z a w iera ć zb y t w iele ludności o b cej o w yb itnej in­

dyw idualności n arod ow ej. — N atom iast A u stro -W ęg ry , dzięki w łaśn ie swem u u strojow i, m ogą p rz y łą cz y ć do sw ego obszaru tak ie te ry to ry a .

T e g o rod zaju rozw iązanie k w esty i nie je s t b y n a j­

m niej dla N iem iec n iek o rzy stn e, gdyż n a d a ją c ich ekspan­

zyi te ry to ry a ln e j kierunek ok reślo n y , zapew nia ich w zm ożenie się, zarazem jed n ak chroni od nabytków , n ie­

d ostosow an ych do ich państw ow ości.

K o a licy a państw z nimi złączo n y ch m oże nie m ieć tego jed n oliteg o ch arak teru .

T a k o n ce p cy a k o a licy i państw cen traln y ch z innetni, albo, je ż e li kto w oli, k o n cep cy a E u rop y środ kow ej je s t n iesły ch an ie w ażną pod w zględem p olitycznym , otw iera bow iem ro zleg łe p ersp ek ty w y na p rz y sz ło ść, m ożność

te ry to ry a ln e g o rozro stu tej koalicy i.

1 tu znowu nie n ależy sta ć na stanow isku pseudoreal- nem i pseudotrzeźw em . Nie n ależy sądzić, że n ajb liższa p rz y sz ło ść nie m oże p rz e k ro cz y ć szranków te ra ź n ie jsz o ­ ści, lecz przeciw nie, musi się w nich dusić.

W o jn a obecna pow inna ju ż b y ła p rzy zw y czaić nas do w ielu rz e cz y now ych, osw oić z m ożliw ościam i, k tó ­ ry ch poprzednio niep rzew idyw aliśm y.

K o a licy a państw cen traln y ch je s t kon ieczno ścią, ko­

n ieczn o ść ta p ociąga za sobą kon sek w en cy e. P ierw szą je s t to, że now e u kształtow an ia te ry to ry a ln e nie m ogą się ju ż p om ieścić całk o w icie w ram ach jed n olitego pań­

stw a narodow ego, albo ściśle j m ów iąc jed nolitych państw narod ow ych. D ru gą k o n sek w en cy ą, złączo n ą ja k n a jśc iś le j z pierw szą, je s t uznanie faktu odrębn ych tw o­

rów n arod ow o -p olitycznych w ram ach k o alicy i, a w ła­

ściw ie pew nych państw k o a licy jn y ch , k tó re, w in teresie ca ło ści, m ogłyby, p rzy now ych sta rcia ch m iędzynarod o­

w ych , ro z ra s ta ć się.

(20)

W ten sposób k o a licy a państw ce n traln y ch stw arza platform ę dla now ych stosunków n arod ow o -p olitycz- n ych . Ja k będ ą one w y g ląd ały w sz czeg ó łach , teg o obecn ie nie w iem y i w ied zieć nie m ożem y z c a łą bezw zględną pe­

w n ością. Nie o to jed n ak chodzi w te j chw ili. Nie m ożem y m a rz y ć o całk o w item sp recyzow aniu stosunków m a ją ­ cy ch n astąp ić po w ojnie. M ożem y jed n ak , s to ją c na re a l­

nym gru n cie faktów i in teresów państw ce n traln y ch — p rzew id zieć ogólną ten d en cy ę p rzy szłeg o u k ształto w a­

nia się stosunków n arod ow o -p olityczn ych , a to ju ż je s t niem ało.

II.

T e ry to ry u m P o lsk i je s t jed n y m z głów nych terenów , na k tó ry ch ro z strz y g a się w alka dwu k o alicy i eu ro p ej- \ skich, w alka g ig an ty czn a i b rzem ien n a w sw ych s k u t-Ł kach. Ju ż sam ten fakt zm usza nas do tego, ab y śm y r o z - ; w ażyli z kim nam iść w ypada. C złow iek p o jed y ń czy , w in teresie w łasnym i sw ej rodziny, m oże u ch ylić się od odpow iedzialności p olity czn ej i cz e k a ć, n ieo b ja w ia ją c sw y ch sy m p aty i i an ty p aty i. Nie m oże tak postępow ać naród, w chw ili, gdy w alka w re na je g o ziem i, kied y od tak ieg o, albo innego je j ro z strz y g n ięcia zale ż y jeg o p rz y sz ło ść p o lity czn a b y ć m oże na c a łe w ieki, a m oże naw et na zaw sze.

N aród polski nie pow inien b y ć b iern y ch o ćb y dlatego tylko, że b iern o ść w takich w aru nkach b y ła b y id en ty ­ czną z o b o jętn o ścią, ta zaś z ta k ty cz n ą a b d y k a cy ą z dą­

żeń p olityczn o-n arod ow ych . B ie rn y m i zaś, cz y też w y ­ cz e k u ją cy m i nie pow inny b y ć p rzed ew szystkiem ż y ­ w ioły n a jb a rd z iej uśw iadom ione i kierow n icze w n a ro ­ dzie.

S ą u nas ludzie, k tó rzy p rzez dziwne zaślepienie, upa­

tru ją dowód szczeg ó ln ej godności i ja k ie g o ś w yższego

(21)

p atry oty zm u w w yczekiw aniu i koncentrow aniu c a łe j uwagi na ap ro w izacyi i odbudowie k ra ju . N iezaw odnie, a k cy a tak a je s t nad er w ażna, ale nie m oże w y sta rcz y ć narodow i w m om encie takim ja k i p rzeży w am y obecnie.

Z re sz tą p am iętać n ależy , że od stopnia n aszej energii, zu żytko w an ej św iadom ie, od ofiarno ści z a le ż e ć będ zie o cen a n aszy ch sił, n aszej w arto ści ja k o n aro d u ; ocena zaś ta k a nie m oże b y ć dla n as ob o jętn ą n ietylko ze w zględów id ealn ych, lecz i rea ln o -p ra k ty cz n y ch .

K ilk an aście m ilionów P o lak ó w ze sw ą s ta rą kulturą, w ielkiem i trad y cy a m i n arod ow o-p olitycznem i m a w ejść do now ej kom binacyi p o lity czn ej ju ż ch o ćb y dlatego, że g ra n ica ro s y js k a od rzu cona z o sta ła na w schód o 400 z g ó rą kilom etrów , przez w o jsk a państw cen traln y ch .

Nie je s t jed n ak rz e cz ą ob o jętn ą ani dla nas, ani na­

w et dla państw cen traln y ch , z jak iem i uczuciam i, p ra­

gnieniam i i m yślam i w chodzim y do tej k oalicy i. Od ty ch uczuć bow iem , pragnień i m yśli tak że, w pew nym sto ­ pniu, z a le ż e ć b ęd zie stosunek państw ce n traln y ch do n a s; ch ociaż niew ątpliw ie na c h a ra k te r tego stosunku w pływ ać b ęd ą w w iększym je s z c z e stopniu czynniki inne, od w oli n aszej niezależne.

M usim y w ięc, ja k p rzy sto i na naród bądź co bądź niem ały, ze św ietną p rzeszło ścią, nie bez zasług dla c y - w ilizacyi — uśw iadom ić sobie dokąd iść m am y, i w y­

pow iedzieć się.

P r z y innych w aru nkach rów nych, in aczej trak to w an y b y ć musi naród, p ro w ad zący w yraźn ie, św iad om o-ce- low ą p olity k ę, zorgan izow an y n a leż y cie, re p re z e n tu ją cy pew ną p rzez to siłę, od narodu, k tó ry zach ow u je się

„tak to w n ie11, o stro żnie, w y cz ek u ją co , a k tó ry niem a ani kierunku, ani św iadom ości ja sn eg o , realn eg o , d a ją ceg o się sp recy zo w ać i p rzeprow ad zić w danym czasie celu.

M am y po jed n ej stro n ie państw a cen traln e z ich so ­ ju sznikam i, po drugiej R o s y ę z całem czw órp orozu m ie- niem. M usim y ro zw aży ć k o n sek w en cy ę zw ycięstw a je ­ S4

(22)

dnej i drugiej k o alicy i, k o n sek w en cy e przedew szystkietn dla naszego narodu.

Z w olennicy polityki o stro ż n e j i w y czek u jącej* bez ró żn icy odcieni w y su w ają zaw sze k w esty ę g w aran cy i.

Z daniem ich, trudno je s t d ecyd ow ać się, nie m a ją c pe­

w ności, co b ęd z ie; za p y tu ją w ięc nas, sto ją c y c h p rzy pań stw ach cen traln y ch , ja k ie m am y g w aran cy e, że w ra ­ zie zw y cięstw a ty ch państw sy tu a cy a n asza popraw i się.

O tóż sąd zę, że nie będzie odstępstw em od przedm iotu z m o je j stro n y , je ż e li tu om ów ię w kilku zdaniach kw e­

s ty ę tak zw anych gw aran cyi,

G w a ra n cy ę p ojm o w ać m ożna rozm aicie, zw ykle je ­ dnak rozum ie się przez nią pew ne u ro cz y ste ośw iad cze­

nie, w te j cz y w innej form ie, w y ch o d zące od czynników w państw ie d ecy d u ją cy ch , w k tó ry ch zap ow iad ają one ta k ie, albo inne rozw iązan ie pew nych problem atów poli­

ty cz n y ch , n arodow ych, cz y też g osp od arczy ch .

O takie też g w aran cy e chodzi z a zw y czaj zw olenni­

kom polityki b iern ej.

G w a ra n cy e tak ie w ypow iadane b y ły nieraz w o d e­

zw ach w odzów , m onarchów , w uchw ałach kongresów i t. d. C zasam i b y ły dochow yw ane, czasam i nie, trudno naw et o k reślić, co zd arzało się c z ę ście j.

K ongres w iedeński 1815 roku zaw ierał w ob ec nas ró ­ żne ogólnikow e g w aran cy e ze stron różn ych , k tó re na- ogół skutku nie m iały.

C e sa rz A leksan d er I. dał K rólestw u k o n sty tu cy ę , k tó ra b y ła z je g o stro n y w y razem n ajb a rd z iej o k reślo n ej g w aran cy i. Jed n a k ż e ta g w a ra n cy a pisana nie m iała sw ego rów now ażnika w życiu politycznem R o sy i i K ró­

lestw a P o lsk ie g o i ro zb iła się o d y sp rop orcy ę sił p om ię­

dzy C esarstw em i system em p olityczn ym caratu z je ­ dnaj, a K rólestw em i sy stem em p olityczn ym polskim z dru giej stron y.

C a r M ikołaj II. gw arantow ał w 1906 roku u ro czy ście osobnym m anifestem c a ło ść praw F in land yi, i znowu

(23)

26

g w a ra n cy a ta rozb iła się o d y sp ro p o rcy ę sil pom iędzy ca ra te m , a m ałą F in lan d y ą. T e n ż e sam c a r gw arantow ał sw obody o b y w atelsk ie w R o sy i i sy ste m w y b o rcz y do Dum y, później zaś i te g w aran cy e ro zb iły się. S y ste m w y b o rcz y dwa ra z y z o s ta ł sam ow olnie p rzez teg o ż c e ­ sa rz a zn iszczo ny , a w olność ob y w atelsk a nie w eszła w ży cie.

W sp o m nian y w y żej K on gres W ied eń ski usiłow ał z a ­ gw aran tow ać pew ien p orząd ek w Europie pom iędzy pań­

stw am i, cóż kied y h isto ry a państw eu rop ejskich poszła w w ielu punktach innym i toram i.

K on gres B erliń sk i 1878 r. zag w aran to w ał T u rcy i R u - m elię, o d d zielając ją od B u łg a ry i, ale i ta g w aran cy a o k a z a ła się n ietrw ałą, i przed upływ em lat 10-ciu — w spom niana w y ż ej p ro w in cya tu reck a p ołączon a zo stała

z B u łg a ry ą .

O tóż kied y się mówi i pisze o g w aran cy ach dobrze je s t rz e c z y te pam iętać.

N ie tw ierdzę oczy w iście, ab y nie n ależało s ta ra ć się /o g w a ra n c y ę ; przeciw nie, u znaję, że są pożądane, zw ra-

<Y eam ty lk o uw agę n a to, że nie one d ecy d u ją o przebiegu w ypadków , i że nie n ależy ich p rzecen iać. G w aran cy e nie zaw sze są m ożliw e, z w łaszcza w czasie w ojn y, nie zaw - . sze są pew ne.

N aród w p o lity ce sw o jej nie m oże się o p ierać w y łą ­ cznie, ani p rzew ażnie na g w aran cy ach .

B u łg a ry a n igd yb y nie u zy sk ała g w aran cy i na pasia- danie R um elii, gd yb y je j nie p rz y łą cz y ła , a Irlan d y a ni- g d y b y nie u z y sk a ła żad n ych refo rm od Anglii, g d yb y nie ro zp o częła w alki o nią, nie c z e k a ją c na g w aran cyę.

C ałe n arod y i stro n n ictw a w p olity ce sw ej o p ierają się

i o p ierać m uszą nie na g w aran cy ach naprzód u z y sk a ­ nych, lecz na sum iennie w yprow adzanych przew idyw a­

niach z przebiegu realn y ch faktów . T rz e b a uw ażnie b a ­ dać rz ecz y w isto ść, poznaw ać istn ie ją ce ten d en cy e poli­

ty czn o -sp o łeczn e, zrozu m ieć w ew nętrzną logikę w ypad-

(24)

ków, i na podstaw ie teg o w szy stk ieg o budow ać p rz y ­ szło ść, w a lcz y ć, p racow ać, zd ob yw ać nowe w arunki bytu, tw o rz y ć now e form y ż y c ia p olityczn ego.

N aturalnie, że i tu m ożliw e są om yłki, n ależy w ięc zro b ić w szy stk o , żeb y ich u n ik n ąć; poniew aż jed n ak po­

lity k a nie je s t m atem aty k ą, w ięc nigdy niem a tu b e z ­ w zględnej pew ności, tylko m n iejsze, alb o w iększe p raw ­ dopodobieństw a, na k tó ry ch o p ierać się n ależy w sw ej d ziałaln ości. Ż y cie nie czek a, le cz idzie szy b k o naprzód, trz e b a w ięc d ziałać. P o lity k a polska w dobie o b ecn ej, ja k k ażd a inna, w ych od zić musi z pew nych zało żeń , o p ar­

tych na o b serw acy i ży cia , zn ajo m o ści h isto ry i, pew nych przew idyw an iach, m a ją cy ch ja k n a jw ię k sz e szan se u rz e­

czy w istn ien ia się. Innej polityki b y ć nie m oże i niem a.

W id zieliśm y , że p ow stała k o a licy a państw c e n tra l­

nych o siąg n ęła ju ż w ielkie rezu ltaty , że m a b ardzo po­

w ażne szan se trw ało ści, że w reszcie otw iera now e h o ry ­ zon ty na p rzy szło ść, że z n atu ry rz e cz y musi ona w pro­

w adzić pew ne zm iany do polityki N iem iec, k tó re ju ż s a ­ me sobie nie w y s ta rc z a ją , i k tó re w łaściw ie, w raz z Au- stro -W ę g ra m i, p ow ołały do ż y cia now ą k o alicy ę. W i­

dzieliśm y, że k o a licy a państw cen traln y ch je s t faktem realnym .

R ozw ażm y tera z w ry s a ch ogólnych stosunek nasz do państw ce n traln y ch i R o sy i. Ja k ju ż zazn aczy łem , w przedm ow ie do p ra cy n in ie jszej, szczeg ółow o stosunek P o lsk i do R o s y i oraz do A u stryi rozw ażę w oddzielnych rozp raw ach. P rz ed ew szy stk iem z a z n a cz y ć n ależy , że z tego ju ż co m ów iłem poprzednio w ynika, że sko ro inne państw a potężne i w ielkie o g ląd ają się za trw ałym i so ju ­ szam i, to tem bard ziej czy n ić to musi n asz naród, k tó reg o położenie g eo g raficzn e je s t w d zisiejszy ch g ran icach n ie ­ k o rzy stn e, ludność w porów naniu z ludnością R o sy i i N iem iec stosunkow o nieliczna. W y n ik a z teg o, że państw ow ość polska p o trzeb u je silnego punktu op arcia

(25)

28

0 inne państw ow ości. P ro b le m a t w ięc w y żej postaw iony m ożna sform u łow ać je s z c z e w sposób n astęp u jący . C o je s t k o rz y stn ie jsz ą kom b in acy ą dla P o la k ó w : cz y złą- - czen ie ich p aństw ow ości z m ocarstw am i cen traln em i, czy też czw órp orozu m ien ia? T u jed n ak zau w aży ć n ależy, że p ra k ty cz n ie p ołączen ie z państw ow ościam i czw órp orozu - j m ienia — o z n aczało b y ty lk o zlanie się P o ls k i z R o s y ą , f w skutek od legło ści innych państw czw órp orozu m ienia ocY n iej.

P r z y rozw ażaniu zagadnień w ielkiej polityki n arod o­

w ej zapom ina się cz ęsto o czyn n ik ach pew nych pod sta­

w ow y ch, d z ia ła ją cy ch au to m atyczn ie z żyw iołow ą siłą 1 z n a jd u ją cy ch się poza sferą św iadom ej i planow ej ak - cy i. D o czynn ików takich n ależą n ap rzykład stosunki ludnościow e.

O czy w iście, sam a ilo ść ludności nie ro z strz y g a je s z ­ cz e o p rzy szło ści narodu. N ieda się jed n ak za p rz e cz y ć, że ilościow y stosunek narodów do siebie je s t jed n ym z w ażn iejsz y ch czynników w ich życiu . Zrozum ieli to N iem cy, i dziś ju ż om aw iają spraw ę sw ej p rz y sz łe j po­

lity k i lud nościow ej, w y k a z u ją c p o trzeb ę szy b szeg o p rzy ­ rostu ludności n iem ieck iej, w obec ogrom nego p rzyrostu je j w R osyi.

M usim y w ięc i m y ro zw aży ć nasz stosunek ludno­

ściow y do R o sy i i państw cen traln y ch .

K rólestw o P o lsk ie p osiada 126955.27 kilom etrów kw a­

d rato w y ch , w stosunku do p rzestrzen i ja k ą z a jm u je ca łe państw o ro s y jsk ie , stanow i to 0 ,5 9 % . L u d n ość K rólestw a P o lsk ie g o w yn osiła w dniu 1 sty cz n ia 1912 r. 12,776.100, co stanow i 7,5% ogółu ludności państw a r o s y js k ie g o *).

L icz b y pow yższe, ja k k o lw iek b ardzo c h a ra k te ry sty ­ czn e i w iele m ów iące, są je s z c z e n ied o stateczn e do w y-

*) Rocznik Statystyczny Królestwa Polskiego opracowany pod kierunkiem W ładysław a Grabskiego, Rok 1914. W arszawa 1915.

st. 1 i 2.

(26)

robienia sobie n ależy teg o p o ję cia o stosunku ludności polskiej do ogóln ej ludności państw a ro sy jsk ie g o . Isto ­ tnie, w śród 12,776.100 m ieszkań ców K ró le stw a je s t p rze­

szło trz y m iliony niepolaków , do k tó ry ch z a licz y ć należy m asy <niezasym ilow anych Żydów , U kraińców , L i­

twinów, R o sy a n i N iem ców . Z dru giej zaś znowu stro n y poza K rólestw em je s t w tak zw anych gub. zachodnich k oło 2Vs m iliona P olak ó w , w edle obliczeń przybliżonych pu blicystów polskich (M aliszew skiego i B a rto sz e w icz a ).

W ed le ostatn ich obliczeń ro sy jsk ich , ja k donosiły dzienniki ro s y jsk ie , państw o carów licz y ło ogółem 1 S t y ­ cznia 1915 r. 178 m ilionów. P o lak ó w w edle obliczeń pol­

sk ich *) je s t w R o sy i c a łe j około 12 m ilionów, co stanow i 6 .7 4 % . Ja k w idzim y p ro cen t to b ard zo m ały. G d y b y n a­

w et, co z g ó ry b y ło rz e cz ą niepraw dopodobną, R o s y a m o­

gła pokon ać w tym stopniu państw a cen traln e, iżb y z a ­ g arn ęła ziem ie polskie w P ru sa ch i G a licy ę, to w ów czas stosunek p rocentow y P o lak ó w do ogółu m ieszkańców w państw ie ro s y jsk ie m nie b y łb y u legł w ielkiej zm ianie.

D okładne o b liczenia p rzek on u ją n as o tem .

P rzed ew sz y stk iem zau w ażyć n ależy , że zag arn ięcie P ru s Zachodnich przez R o s y ę m ogłoby n astąp ić ty lk o po zagarn ięciu P ru s W sch od n ich , w przeciw nym bow iem ra ­ zie te b y ły b y od re s z ty N iem iec od cięte.

Ludność: m ieszkańców **):

W. Ks. Poznańskiego wynosiła w 1910 r. . . . 2,099.831 Prus Zachodnich wynosiła w 1910 r... 1,703.474 Kegencyi Opolskiej (Górny Sl.) wynosiła w 1910 r. . 2,207.981 Co do P ru s W sch od n ich , nie m ożem y b ra ć sam ej ty lk o R e g e n cy i O lsz ty ń sk iej, m a ją c e j z g ó rą pół m i­

lio m m ieszkań ców , w k tó re j głów nie sku p iają się P o la c y z tej p row incyi — le cz p rzeciw nie, m usim y uw zględnić ogół ludności te j prow incyi, k tó ry w ynosi kolo 2 m ilio­

*) Thugutt S t.: Polska i Polacy, st. 3p.

**) Krzyżanowski i Kumaniecki: Statystyka polska, st. 34.

(27)

10

nów. Zsum ow aw szy te liczby o trzy m am y razem 8,011.286 ludności z P ru s, k tó re b y , w razie b a je cz n y ch zw ycięstw R o sy i p rz e sz ły do n iej. P on iew aż G a licy a m a 8 m ilionów razem w ięc p ołączen ie ziem p olskich z R o sy ą dałoby je j o 16 m ilionów ludności w ięcej co w raz ze 178 m ilio­

nam i stan ow iłob y 194 m iliony (pom ijam tu k s. C ieszy ń ­ sk ie), gdyż o niem naw et W . Ks. M ikołaj M ik o łajew icz nie m a rz y ł. P o lak ó w w Z ab orze P ru skim je s t 4, a w G a - licy i około 5 m ilionów. W ten sposób po „zjed n o czen iu 11 ziem polskich przez R o sy ę stosunek liczbow y P o lak ó w do ogółu ludności p rzed staw iałb y się ja k 21 do 194 t, j.

10.82% .

S to su n ek ten okaże się je s z c z e m niej zn aczący m , je ­ żeli uw zględnim y, że 2Y 2 m iliona P olakó w ro zp ró szo ­ nych je s t na o lb rzy m iej p rzestrzen i w t. zw. gub. zach o ­ dnich. P on iew aż w szelkie obiecan ki i w szelkie n ad zieje o p ierać się m uszą na fak tach realn y ch , w ięc p rz y jść na­

leży do tego w niosku, że te realn e fa k ty p rzed staw iały b y się w „ z je d n o cz o n e j" przez R o s y ę P o ls c e w cale dla nas n iepom yślnie. Z jed n oczo n y ch P olakó w w R o sy i b y ło b y m niej procentow o niż je s t obecnie Żydów w K rólestw ie P o lsk iem . D y sp ro p o rcy a sił pom iędzy P o lak am i a ogółem ludności R o sy i b y ła b y i nadal olbrzym ia pomimo „ z je ­ d n oczen ia" i w y w ierałab y sw ój skutek.

Niema p o trzeb y długo rozw odzić się nad tem , że pań­

stw o ro s y jsk ie m ogłoby niew iele sobie ro b ić z ty ch „ z je ­ d n o czo n y ch " P olakó w , k tó rz y stanow iliby tylko 10.82%

Ale m oże rozum ow anie p ow yższe w yda się błęd nem z tego w zględu, że p rzecież w państw ie ro sy jsk iem je s t w iele m ilionów n iero syan .

O tóż zapew ne, w edle s ta ty sty k i z 1897 r. b y ło w ięc R o- sy an w państw ie carów 4 3 % . C óż z tego, kied y ogrom na w ięk szość n iero syan nie stanow i je s z c z e p olitycznie w dobie o b ecn ej żyw iołu silnie se p a ra ty sty cz n e g o . P o - lity czn o -n aro d o w y ruch u kraiński w R o sy i po rew olu cyi 1905 r. zrob ił zn aczn e postępy, ale nie m ożna rów nać go

(28)

z ruchem g a licy jsk ich U kraińców . F in la n d cz y cy , Ł o ty sz e , Litw ini i Gruzini są b ard zo nieliczni, razem stanow ią nie

w ięcej ja k 7 m ilionów ludności. u

W p ow yższych w yw odach co do zjed n o czen ia ziem polskich przez R o s y ę w ziąłem p rzyk ład sk ra jn y , n a j­

m niej praw dopodobny, g d y i isto tn ie, n a jb u jn ie jsz a naw et w y ob raźn ia nie upow ażniała nikogo do przyp u szczenia, że R o s y a m o g łab y odnieść tak w ielkie zw ycięstw o nad państw am i cen trałn em i. R z e c z ą daleko prawdopodobniej^- szą b y ło b y z ag arn ięcie przez R o s y ę G alicy i, albo naw et sa m ej G alicy i W sch o d n ie j, o k tó rą z re sz tą chodziło je j n a jw ię ce j.

Z ab ran ie zaś przez R o sy ę G alicy i W sch o d n iej b y ło b y dla nas k lę sk ą. P o ls k a m n iejszo ść nie m iałab y żadnych praw , ja k obecnie nie m a na Litw ie, B ia łe j R u si i U k ra ­ inie. W re s z c ie z ag arn ię cie G alicy i W sch o d n iej przez R o ­ sy ę p o w strzy m ało b y na długie lata i ruch narodow y ukraiński, co w zm ocn iłoby je s z c z e cen tralizm ro sy jsk i.

C a r jednern pociągn ięciem pióra sprow adził do trz e ­ cie j cz ę ści p rzedstaw icielstw o K ró lestw a P o lsk ieg o w Dum ie, m ógłby to sam o zro b ić i po „zjednoczeniu*1 ziem polskich.

S k o ro m ów iliśm y ju ż o ludności, o stosunku liczebn ym P o lak ó w do R o sy an , to m usim y zw rócić uw agę je s z c z e na inne w ażne oko liczn ości łą cz ą ce się z tą spraw ą.

N ajw ięk szy p rzy ro st ludności w E uropie m a ją R o s y a - nie, z w łaszcza je ż e li uw zględniać będ ziem y nie sam ą ty lk o R o s y ę eu ro p ejsk ą, le cz ca łą , co m usim y robić, po­

niew aż od koń ca wieku X IX . z różnem i w ahaniam i w i­

dzim y zn aczn y napływ ludności z R o sy i eu ro p e jsk ie j do a z y a ty c k ie j. O tóż, podczas gdy zestaw ien ie p rzy ro stu lu­

dności p olskiej z n iem iecką w Z ab orze P ru skim naogół w ypad a dla nas k o rz y stn ie ; ta k ż e w A u stryi je s t dla n as p o m y śln y ; w R o s y i stosunki te p rzed staw iają się in aczej.

O koliczno ść ta m a zn aczen ie pierw szorzęd n e, gdyż dowodzi, że w zw iązku z R o s y ą stosunek n asz do ogółu

(29)

32

ludności m a stale n iek o rz y stn ą dla nas ten d en cy ę. Nic zaś nie zapow iada, ż eb y ten d en cy a ta m iała u lec zm ia­

nie. Z badań porów naw czych w tej dziedzinie w iem y, że sz y b sz y w zro st ludności ro s y js k e j od polskiej je s t je ­ dnym z p rzejaw ów p ow szechnego zjaw isk a, ob serw ow a­

nego w szędzie, — że n aogół n arod y s to ją c e n iżej ku ltu ­ raln ie ro zm n ażają się s z y b c ie j od s to ją c y c h w y żej.

Je ż e li tera z od stosunków istn ie ją cy ch w calem pań­

stw ie ro sy jsk ie m p rzejd ziem y do stosunków w K ró le ­ stw ie P o lsk iem , Z ab orze P ru sk im i G alicy i, p rzekon am y się, że n aw et na sam ym teren ie K rólestw a P o lsk ieg o rozw ój stosunków lu dnościow ych je s t dla nas n aogól n ie­

k o rz y stn y . P o d tym w zględem nie pozostaw ia żadnych w ątpliw ości cen n a p ra ca p ro feso ra B u z k a p. t. „P ogląd na w zro st ludności na ziem iach polskich w X I X . w .“

k tó ra św ieżo w yszła.

P on iew aż dla K ró lestw a P o lsk ieg o z lat daw nych nie m arny ś c is łe j s ta ty sty k i narod ow o ścio w ej, ty lk o w y zn a­

niow ą, w ięc dla o k reślen ia w zrostu ludności z estaw iać będ ziem y licz b y d o ty cz ą ce katolików . P od w zględem w zrostu p ro centow ego ruch ludności k a to lick iej odpo­

w iada ruchow i ludności p olskiej.

O tóż w 1827 r. b y ło w K ró lestw ie katolików 84.1%

z a ś w 1909 r. b y ło w K rólestw ie katolików 76 % * ) A w ięc u b y tek ludności p olskiej w ciągu la t 82 rządów ro sy jsk ich w ynosi 8 % . P rz y b y ło ludności p raw o sław n ej i żyd ow skiej n a p ły w a ją ce j z gub. zach o­

dnich. N aw et w Z ab orze P ru sk im , nie m ów iąc ju ż o c z y ­ w iście o G alicy i, ruch ludności je s t dla nas k o rz y stn ie j­

s z y naogół, aniżeli w K rólestw ie.

Ju ż w 1785 f. b y ło w d ep artam en cie b yd goskim 85296 katolików , 70.989 ew angielików i 14.000 żydów , cz y li już w ów czas, ja k tw ierdzi B u zek , k a to licy , k tó rz y odpow ia­

*) Buzek st. 62.

(30)

dali P o łak o m stanow ili tam nie w ięcej aniżeli 50% ogółu ludności.

W 1816 w całem Ks. P ozn ań skiem b y ło 65.7% katolików

„ 1867 „ „ 62.6%

» 1910 „ „ „ „ 67.7%

„ 1816 w P ru sa ch Z achodnich b y ło 46.0% , ,

„ 1867 „ „ „ „ 46.8%

„ 1910 „ „ „ „ 51.8%

W id zim y z liczb ty ch , że ogólna ten d en cy a ruchu lu­

dności je s t k o rz y stn ie jsz a dla nas w K s. P ozn ań skiem i P ru sa ch Zachodnich aniżeli w K ró le stw ie*)-

W K rólestw ie w ciągu lat 83 p ro cent P o lak ó w zm n iej­

sz y ł się o 8 % , w K s. P ozn ań skiem w ciągu ostatn ich lat 100 w zrósł o 2 % , a w ciągu ostatn ich lat 43 o 5 .1 % . — W P ru sa ch Z ach. w ciągu lat 100 w zrósł 5 .8 % , w ciągu o statn ich la t 43 — o 5 % .

O bliczen ia te o b a la ją z gruntu fałszy w e, u tarte do­

ty c h c z a s poglądy w tej spraw ie.

D la ostatn ich lat 20 m am y dane d o ty cz ą ce stosunków narod ow ych i ta k **)-:

w K s. P ozn ań sk iem b y ło P o lak ó w w 1890 w 1900 i w 1910 59.84% 61.32% 60.91%

w P ru sa ch Zachodnich 33.75% 34.37.% 34.24%

N ieznaczny u bytek ludności polskiej po 1900 roku w P ru sa ch Z ach. i K s. P ozn ań skiem prof. B u zek przyp i­

su je słusznie kom isyi k o lo n iz a cy jn e j. R ez u lta t ten jed n ak nie zn ajd u je się w żadnym stosunku do ofiar m a tery a l- nych i w ysiłków polityki g e rm a n iz a cy jn e j i przyp raw ił nas o m n iejsze s tra ty aniżeli sy ste m ro s y jsk i b ez analo-

*) Buzek st. 64.

* *) Buzek st. 71. Na Śląsku Górnym i w reg. Olsztyńskiej (Prusy Wschodn.) i w Cieszyńskiem P olacy ponieśli straty narodowe pod względem ludnościowym. Pam iętać jednak należy, że ziemie te od­

padły bardzo dawno od Polski, i od wieków znalazły się w warun­

kach niekorzystnych.

Partstw a C en tr. 3.

(31)

g iczn ej in sty tu cy i. Z re sz tą liczb y te nie podkopują do­

n iosłości liczb poprzednich, d o ty cz ą cy ch zestaw ień z 1816 i 1910 roku.

O G a licy i n iem a co n aw et m ó w ić; stosunki n a ró d - w ościow e są tam dla nas n a jk o rz y s tn ie jsz e , a c a ła G a- licy a Z achodnia je s t n a jb a rd z ie j p olską ziem ią, ze w zg lę­

du na w ysoki p ro cen t P olak ó w . W 15 pow iatach G a licy i Z ach od n iej ludność polska (k a to lick a ) p rz e k ra cz a 9 0 % . N aw et w G alicy i W sch o d n iej p ro cent ludności polskiej w zrósł z 22.1% w 1880 r. do 25.3% w 1910. P o d a ję tu sta ty sty k ę w yznaniow ą od p ow iad ającą lepiej rzeczy w ' stości od ję z y k o w e j, k tó ra nie u znaje żargonu.

T a k w ięc, zestaw ien ia te są b ardzo p o u czające. W y k a ­ zu ją one n iezb icie, że stosunki lu dnościow o-narodow o- ściow e p rzem aw iają b ard zo na n iek o rz y ść łączn o ści P o l­

ski z R o s y ą . Stosu n ki ludnościow e m a ją podstaw ow e zn a­

cz e n ie ; — p ro centow e, nie zaś licz b y absolutne, o czy w i­

ście ponad pew nem minimum ogó ln ej ludności.

W y d a ć się jed n ak m oże, że sam e stosunki ilościow e nie m ogą je s z c z e ro z s trz y g a ć o stanow isku narodu, że trzeb a uw zględnić tak że stosunki ja k o ścio w e . Istn ieje u nas w n iek tó ry ch k o łach pogląd, że R o s y a nie je s t dla nas n ieb ezp ieczn ą, poniew aż P o la c y s to ją w y żej kultu­

raln ie od R o sy a n , sku tkiem czeg o różn ica ta o słab ia do pew nego stopnia liczebn ą ich przew agę nad nami.

P o g ląd ten cz ę sto sp o ty k an y , ja k w iele innych u ta r­

ty ch , niesp raw d zan ych i nie poddaw anych ścisłe j k r y ­ ty c e nie opiera się w łaściw ie na żad n ych podstaw ach fa k ­ ty czn y ch . Nie m ożna tu p op rzestaw ać na sam em skon­

statow an iu niew ątpliw ego faktu, że n aog ół P o la c y są kul- tu raln iejsi dziś je s z c z e od R o sy a n . N ależy p rzed ew szy st- kiem zb ad ać ja k a je s t ten d en cy a z biegiem lat we w za­

jem n y m stosunku teg o rozw oju ku lturalnego.

O tóż w chw ili, kiedy K rólestw o P o lsk ie przech od ziło do R o sy i t. j. w 1815 r., je g o ludność polska w yp rzed zała ogrom nie pod w zględem ku lturalnym ludność ro s y jsk ą .

(32)

D o ty cz y ło to zarów no w arstw in teligen tny ch , ja k i ludu.

Nie będzie żadną p rzesad ą je ż e li pow iem , że P o la c y w y ­ przedzali R o sy a n w o k re sie od 1815 do 1830 r. o ja k ie 100, a m oże naw et 150 lat.

K sięstw o W a rsz a w sk ie i K rólestw o K on greso w e za­

ję ło się ośw iatą ludową. Ilość szkó ł w szelkiego rodzaju b y ła u nas bez porów nania w ięk sza w stosunku do ludno­

ści, aniżeli w R o sy i. N ietylko n auka i ośw iata, le cz i o b y ­ cz a jo w o ść sta ła w K rólestw ie zn acznie w y ż ej, aniżeli w R o sy i. Je s z c z e za czasów pow stania polskiego 1863 r., pomimo n isz cz ą cy ch p o lity czn ie, kulturalnie i narodow o rządów M ik o łaja I., przew aga kulturalna P o lak ó w nad R o sy an am i b y ła w ielka. M łodzież p olska na u n iw ersy te­

tach ro sy jsk ich stan ow iła pow ażny p ro cent, ja k w P e ­ tersburgu tak i M o skw ie; w K ijow ie zaś naw et w iększość.

Od czasów refo rm A leksan d ra II. w R o s y i, który m po upadku pow stania 1863 r. nic podobnego nie odpow iadało w K rólestw ie — stosunki p ow yższe u leg ać p oczęły zm ianie.

Z iem stw a ro s y jsk ie , o rg an y sam orządu gu bernialnego i pow iatow ego, a tak że rad y m ie jsk ie z a ję ły się gorliw ie zakład aniem szkół, poza is tn ieją cem i rządow em i, ośw iata też ludowa u jaw niła zn aczne postępy. R ozw ój u niw ersy­

tetów ro sy jsk ich zrob ił też sw o je. N auka m ogła się tam ja k o tako ro zw ijać. R o s y jsk i z a ś u n iw ersy tet w arszaw ­ ski b y ł n a jg o rsz y w całem państw ie. U czen i p olscy w K rólestw ie, o ile nie byli b o g aty m i ludźmi, m ogli tylko w w olnych chw ilach od z a ję ć zaro b k o w y ch oddaw ać się nauce. P ro c e n t P o lak ó w na u n iw ersy tetach ro sy jsk ich w cesa rstw ie zn acznie zm alał. F ak tu tego nie osłab ia inny, że pokaźna ilo ść P o lak ó w stu d y u je za g ran icą, gdyż je s z cz e w iększa ilo ść R o sy a n czy n i to sam o.

Szk oln ictw o ludowe naw et liczebn ie p rzedstaw ia się w K rólestw ie w prost rozp aczliw ie. O to co cz y tam y w św ieżo w ydanym w W a rsz a w ie „R oczniku s ta ty s ty c z ­

3*

(33)

36

nym K ró lestw a P o lsk ieg o za rok 1914“ pod red. W ła d y ­ sław a G ra b sk ie g o *).

' „ W o b e c zn acznego p rzyrostu ludności K rólestw a sto ­ sunek liczb y rząd ow ych szkół p oczątkow ych do ogółu lu­

dności p rzed staw ia się co ra z m niej k o rz y stn ie, w r. 1895 b y ło szk ó ł 3.409 t. j. jed n a szk o ła p rzy p ad ała na 2.671,5 lu d ności; w r. 1899 b y ło szkół 3.742 t. j. jed n a szk o ła na 2.679,5 lu d ności; w r. 1904 — szkół 4.112 t. j. je d n a szkoła na 2.818,4 lu dności; w roku 1912 — 4.499 szkó ł t. j. jed na na 2.890,4. D opiero w dniu 1 sty cz n ia 1913 stosunek ten p rzedstaw ia się nieco k o rz y stn ie j: szkó ł p oczątkow ych b y ło 4.641 czyli jed n a szk o ła na 2.758,8 ludności i na 24 w iorsty k w ad rato w e".

R ów nież w sposób op łakan y p rzed staw iają się sto ­ sunki w szkolnictw ie średniem . W a r to ś ć tego szko ln ic­

tw a u w ydatnił Z ych w pam iętnym utw orze „S y zy fo w e P r a c e “ .

P ro f. B u zek , w ciek aw y m a rty k u le, drukow anym w ty ­ godniku „P o le n “ p. t. „Zur B eu rteilu n g der ru ssischen V erw altung in P o le n “, z a z n a cz a słusznie, że stosunki istn ie ją ce w 1911 roku w K ró lestw ie w szko ln ictw ie ludo- dowem co do ilości szkó ł odpow iadały tym ja k ie pano­

w ały w G a licy i przed pół w iekiem w 1865 roku. W Ks.

P ozn ań sk iem zaś już w 1816 r., cz y li przed la ty 100 li­

czon o stosunkow o w ięcej szkó ł ludow ych aniżeli obecnie w K rólestw ie. Ś red n ich zakładów naukow ych zn ajd u je się ob ecn ie w G alicy i i P ozn ań skiem praw ie c z te ry ra z y tyle co w K ró le stw ie **).

S p o łeczeń stw o polskie w K rólestw ie nie m ogło o cz y ­ w iście, z w łaszcza w o b ec braku w oln ości o b y w atelsk iej, p rzeciw d ziałać tym ujem nym sku tkom rządów ro sy jsk ich w dziedzinie o ś w i a t y ^

Ja k wiadom o, w p o czątk ach e ry „ k o n sty tu cy jn e j"

# ) st. 255.

**) „Polen“ Nr. 29, st. 55, 56 57.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Aby utrudnić rozwój i samo istnienie prywatnych szkół polskich, rząd usiłuje nie dopuścić do tworzenia się orga- nizacyi, w nieco szerszym zakresie

Zawiesina w przepływie ścinającym ()=⋅ o0vrgr przepływ zewnętrzny tensor szybkości ścinania 2v effeffeffη=σg efektywny efektywny tensor tensor napięć

POLSKIEJ ORGANIZACJI NARODOWEJ :: Nr.. Sejm nie podlega

O kazuje się, że więż akustyczna rozpoczyna się przed wykluciem się piskląt, w ciągu p aru ostatnich dni wysia­..

W skutek zupełnego stopienia się dziedziczności rodziców potom ek p rzejaw ia cechy pośrednie, w ypadkow e z, cech rodziców... Tom aszów

serw acji w odniesieniu do K siężyca daje jego terminator (linia, gdzie przylegają do siebie oświetlona przez Słońce i nie ośw ietlona część tarczy). Istnienie

czas całej podróży był wóz restauracyjny, nie tylko dlatego, że w każdej chwili można było posilić się w nim różnymi smakołykami wybor­.. nej kuchni

muje w Królestwie, jest ono tylko jakby przystawką w budowie narodowej, lecz ani nie umie, ani nie śmie zostać przedstawicielem społeczeństwa. W każdej chwili