• Nie Znaleziono Wyników

Żółta Mucha Tse-Tse. R. 3, nr 8 (15/17 lutego 1931)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Żółta Mucha Tse-Tse. R. 3, nr 8 (15/17 lutego 1931)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok III

MUCHA

tUJ ^ S a ^

N u m e r

poświęcony ZAPUSTOM

/ z/ióm mamy zapuśty.

Bale i czwartek tłusty, l znów ludziska bawią

się.

Choć wszystkim bardzo źle, A w kraju, każdy przy­

zna.

Stagnacja i goli zna, Podatki gnębią cię!

Jest syta i szczęśliwa, Sanacja, gruba dina, Tancerzy różnych 'pełno

m a .

Protegowana la.

Przy niej się też poży misz, Zabawisz, choć się dzi misz, Kto na wydatki da!

Lecz taniec z lakiem babskiem M uś się skończyć fias­

kiem, Tancerz się każdy zmę­

czy wszak, Wtedy ten babsztyl tłu­

sty Oberwie swe z a p u s t i), Jak my dziś. schudnie taki

(2)

KOMPLETYz roku1929(32numery) w ceniezłotych8.(tylko4 sztuki) . fcliim•» Z roku,930numery) w cenie10.— z przesyłkąpocztową. DONABYCIAw Redakcji,''Złota40, telefon 702-16.

2 Ż Ó Ł T A M U C H A

Gdy nadejdzie czwartek tłusty, 1 karnawał kończy się,

Wtedy, bracie, masz zapusty, Lud obżera tęgo się!

A że skarb nasz wciąż jest pu­

sty Na całego, jak się zroie,

Więc potrzebne są zapusty.

A, dla czego, pan już mie!

To ostatni podryg szału, Za dni kilka kończy się, Gdy wnet koniec karnawału.

Czas zabawy szybko mknie.

\

Hej! chłopczyki, BeBki. smyki, Wy lubicie takie coś,

W takt Brygady, w takt mu­

zyki.

Sanacyjną kręćcie oś!

Przebierajcie się ludziska, Tak jak zwyczaj każe nam, Chwila smutku jest już bliska, Bo post mali już do bram.

Jazda! żwawo! bez zwlekania, Wszak zapustny mamy czas, 1 Rząd się bawić nie zabrania 1 nie konfiskuje mas.

Jak zapusty, to zapusty, Jak się bawić, to już fest,

„W cinaj‘ diastka, pączki, cliró- sły, Bowiem czas my żer ki jest.

Lecz nie każdy ma pieniądze, (W ielu o tem myśli m snach), Zaspokoić chciałby żądze.

A tu bryndza, że aż strach.

Polkę rżnie żołądek pusty, W kiszkach kręci, jak na złość, Dziś są głodni i m zapusty, Zato drudzy mają dość!

Hej! zapusty, czwartek tłusty, Kiełbas, jajek, szynek stos, Pączki, boczek, schaby, chró‘

“ E ńlć, to hie pomoże, kiedy w kraju jjorte], kaidi' chce być ministrem. Stara się, jak może, aby dopiąć do celii) a takich jefct wielu...

— Tak* tak mój przyjacielu, właśnie te Wyścigi żWiasluM katastrofę, ostatnie podrygi, bowiem, £c.miast pracować.

p“awdziwie pracować, każdy chce być „u góry“ i polity*

kować...

— To smutne, lecz prawdziwe!

— Tak i nieszczęśliwe! Bawić się WtiZysćy lubią, zabawą się chlubią, a biednych podatników po kieszeniach skubią.

— Ciężko jest żyć, mój panie, chociaż to zapusty i cho­

ciaż tradycyjnym jest ten czwartek tłusty, to jednak każdy człowiek, mając pustą kasę. 2aci*nje. i to nieźle, w tych to

czasach pasek. ^

Dl/\ mających pełny trzos!

Rozmowy na czasie

Tak, panie, chude fMmy w tym roku zapusty* kraj W ftędży, bezrobocie no i skarb pusty, cźłfek czeka, obserwuje co to dalej będzie, fcży polepszy się w kraju, czy pogorszy Wszędzie?..

- Polepszy? też pytanie, to są "żarty* panie, nie widzi pan, że mamy wciąż naigrywanie, protesty, dóchodzenia, groźby, licytacje i pań chce, aby w takim stanie Się zmieni­

ło, żeby się lepiej żyło, no i polepszyło?

— To prawda! ale przecież mamy wielkich ludzi, z których każdy nad sprawą kraju wciąż się trudzi, mamy wielkich doktorów, znanych profesorów, od spraw „szczegól­

nej wagi‘l Wybitnych znachorów.

— Co to jest muł, tatusiu? — py­

tał malec swego ojca, sccja! sty.

-r- 'Muł, synu, to jest taki koń, który nie walczy o ośmiogodzinny dzień pracy.

JP o n i O 8 ł o g o Pewien nauczyciel, sanator, zbytnio rozpolitykowany, dyktując młodzieży znany kruczek ortograficzny „płynie buk przez Bug i t. d. —* w pośpiechu powiedział: „płynie buk przez Bug, dałby Bóg, teby Strug pojechał nad Bugt

T a k i <lydti« iio i‘

Rzecz dżieje się w, jednej z popu larnych warszawskich jatek, gdzie to codzicń schodzą się nasze poczciwe

„garnkotłuki*1 po prowianty.

Właśnie <>vjakieś b. sympatyczne

„kuchenne dziewczę11 zwraca się do właścicielki jatki:

— P^ni, mi dą te ćwiartkę kilu na bersztyk ino bez kostków, moja pani-

— Co? — wrzasnęła jejmość— coś panna taka ambitna je co? od Koitkó bandzie mi wydziwiaćI U mnie, moja pani, e uććiwy śklep, tez K ostków- a ino!

Z A P U S T Y

(3)

Wicek i Wacek

Wicuś, prawda, my Pola­

cy mieliśmy dmuch Naczelni­

kom?

Tak, brachu, jeden two- rzyl kosynierom, a przy dru­

gim utworzyła się sanacja.

- Wacuś, zgadnij: jaka róż nic a jest między Belwederem a Maderą ?

-- Chyba taka, że z Belwe­

deru pojechał Dziadek na Ma­

ciorę, a Madera do dziadka nie przyjedzie.

Wicuś, dlaczego teraz wszystko tanieje?

To bez len podatek obro­

towy. Płacić trzeba, a lu forsy niema, więc żeby mniej płacić, musi być mniejszy obrót, a jak ceny zupełnie spadną, nie bę­

dzie już obrotu, wszystko się wyrówna i w ten sposób na­

reszcie skasuje się ten szkodli­

wy podatek.

A P E L

Hej, sanatorzy słuchajcie, raz. dwa, trzy.

..Glos komorników“ czytajcie, raz, dwa. trzy.

Jest tam dużo rewelacji, dużo rewelacji.

Będzie pobór do sanacji, raz. dwa, trzy!

Kto na drugich fest pyskuje, raz. dwa. trzy.

Ten do sejmu powędruje, raz. dwa, trzy!

Komu zaś na imię Kostek, oj! na imię Kostek, Ten na Brzeski wejdzie mostek, raz. dwa. trzy

Kto wywiady lubi szczere, raz, dwa. trzy!

Ten wyjedzie na Maderę. raz, dwa. trzy!

Komu módrij-a ideałem, oj! jest ideałem, Ten zostanie generałem, raz, dwa, trzy!

Chcesz w przyszłości być premjerem, raz, dwa, trzy, Przedtem zostań oficerem, raz, dwa, trzy!

R em iniscencja*)

(Strnwestowana przez Sanację).

Przyznam się, przyznam Się, Chciałbym jeszcze rok pohu-

lać.

Myrgam ślipkiem, ro b ię minkę Ciało gibkie mam, jak trzcinkę.

Rządów szał czuję w krwi, Jakby mi w Se jmie grał

sam Burda.

Ależ. tu, paniusiu, nie .-sa Chiny, Tu mordują z lepszą miną.

(Refrain).

Chwieje się kark to tu. to tam, To tych „trzech gwiazdek“ wi­

na!

0 honor" targ i tu i tam, Zato buńczuczna mina.

„Madera" tu „Madera“ tam, — O j! mtieczne te wypitki,

Gdzie zwrócić się. wszędzie jest źle.

Bo Kostkom moc.

Nasza jest noc, majowa nocka, Więc zmrużmy oczku, •- Dziadziu! bebsiątka swe strzeż!

*)■ duet z operetki „Noce w K a­

irze", w wykonaniu H. Kamińskiej 1 St, Śliwińskiego w Operetce W ar­

szawskiej.

( ' h n r n h n / . n k n ź n n Rzecz działa się w rodzinie jedne­

go z wyższych urzędników min. spr.

zagr. Żona zdenerwowana do naj­

wyższego stopnia monituje męia:

— Takiem ciebie prosiła, takiem ci odradzała, żebyś nie chodził witać tego Yenizelosa. Okazuje sie. że jak zwyk­

le. miałam słuszność.

_ ??

Zaraziłeś się!

_ ???

Tak. mój kochany! Mówiłam :i icszcze wczoraj o kapeluszu, o nowej sukni, o rachunku modystki. a ty nic i nic... udajesz grekat

I3TADEJ0

No i co? No i widzi ta! Gwiż­

dżę na was! Nie wasz interes wtrącać się do naszych spraw!

Tera my pokażemy, co umie­

my. Krzyczcie, ile mam się po­

doba. Piszcie protestów, ile

•chcecie, ('o kogo obchodzoni u- niwersyteckie gadania, niech się prze jmu ją tem student u. Do­

brze posłom, co siedzieli, mają zu swoje, niech die pyskują.

I poco taki krzyk? Jak się nie słuchali, nie chcieli zamia­

tać, stać na baczność, to trzeba było zrobić posłuch, żeby po­

rządek był, bo u nas władza i prawo musi być, bo my je­

steśmy ni:elki naród.

A wszyscy my, jak jeden Be­

be, jesteśmy waszemi władca­

mi.

D W IE PRZYCZYNY.

Biuro. Szef w swoim gabinecie. Telefon, książki, papie­

ry, kartoteki. Szef urzęduje, pijąc herbatę. Nieśmiałe puka­

nie. Wchodzi urzędnik.

— Panie szefie, czy mógłbym poprosić szanownego pana o podwyżkę?

— Ą to z jakiej przyczyny?

— Hm... dwie przyczyny...

— Jakie?

— Moja żona powiła... bliźniętal

Pragniesz mieć prezesa miano, oj! prezesa miano, Poznaj kuchnię, słomę, siano, raz. dwa, trzy!

A więc spieszcie, wszyscy mlodAi, raz. dwa, trzy!

Kto jest młody, nic nie szkodzi, raz, dwa, trzy.

Chociaż brak ci wąsów, brody, brak ci wąsów, brody, Lecz to znak bebeckiej mody, raz, dwa, trzy!

Fr. Gawroński.

* Ł 2

5 B 9

2 3* s

2 - 2 . *

r 52.

S - S *

ON

"O

O O 3 N £ V?

© £ ~

* X . J L

® 3 l o o . s r

C o *

3 N ^3 p V- O

7 ^ 2.»q O c 0

£ t S Ś Z » n

* ar*-

N- N*

Sa

on 3 S ’

<3 ® o 0

Ud*

® t

3 ^ 0 o

Dl

C f l- n * f1* (U

0 5? tj-2.

01 O o

® * N (D Ol 01

? = 3

(0 ^ 2 . (D 0) N

o o "

H </> o

8 S i

(4)

4 Ż Ó Ł T A M U C H A

oa

pJS o E9

bc

p f i

U►>

c(6

Nh

*0JdM (0e

LU

§

D

f f l

O

"O

00

<d ©

u c

0) a 0

a 2

4> JOo

* 0

Urn

£

(6 4)

A N

N UO (0 A o > i

•C S

O fi

flł

* •N>>

N 3

«9 4)

-c *

Ul Zz

o UJ

N Q

LU

¥ (I)Uf

UJ

* 0) 5

<

O

Anegdotka bolszewicka

DOBRY ŻART TYNFA WART.

Rozmiłowanie w plotkarstwie kawiarnianem rodzi od czasu do czasu dobre koncepty i anegdoty aktualne i lokal­

ne, odzwierciedlające trafne, chociaż w karykaturze, bądź nastroje chwili, bądź bolączki, gnębiące nas wszystkich.

Opowieści tego typu, to w swoim rodzaju mówiony dzien­

nik satyryczny: mają one tę wyższość nad prawdziwem drukowanem pismem satyrycznem, iż przynajmniej nie są konfiskowane.

Ostatnio kursuje po kawiarniach pewna anegdotka, od- zwierciadlająca w groteskowej formie swoiste zwyczaje . w Bolszewji.

Anegdotkę tę, zrodzoną, jak się zdaje przez rosyjskie koła emigracyjne i opowiadaną w języku rosyjskim, przy­

taczamy poniżej, oczywiście w przeróbce polskiej.

Rzecz rozpoczęła się w niebie.

Doszły tu tak zatrważające wieści z Bolszewji, iż święty P otr. jako ogólny administrator wszystkich spraw, posta­

nowił wysłać na miejsce jakiegoś zaufanego delegata.

Wybór padł na świętego Łukasza, jako że był zawsze po­

godny i wyrozumiały.

Pojechał św. Łukasz i długo nie dawał znaku życia.

Bardz© niepokojono się w niebie, aż wreszcie nadeszła depe-

,,Nie tak tu łatwo mnie odszukasz!

Siedzę w więzieniu...

Święty Łukasz".

Długo myślał święty staruszek, aż zdecydował się wysła:

ir nego delegata. Niech bada.

Tym razem wybrał św. Antoniego.

„Demokratą był, z niejednego pieca chleb jadał, więc da sobie radę“.

I znów minęły długie tygodnie bez wieści, póki nje otrzyma­

no odpowiedzi, brzmiącej, jak następuje:

..Bardzo się męczę, oko łzy roni, Siedzę w więzieniu...

Święty Antoni”, 1 ym razem zmartwi! się srodze klucznik Niebieski, tt jednak zawziął się. postanowił raz jeszcze spróbować szczęś­

cia.

Wezwał na konferencję Mojżesza i długo mu tłomaczył.

jak ważną jest misja wyjazdu do Bolszewji.

Dasz sobie radę — zakonkludował — ludzi znasz dobrze, a w razie potrzeby możesz i w żargonie pogadać.

— Rozkaz! — odpowiedział Mojżesz i pojechał.

Tym razem nie cztekano zbyt długo na wieści. Depesza otrzymana po tygodniu od Mojżesza,brzmiała:

„Nasyłam ukłony, jestem zdrów,

, Komisarz Iwan Pietrów*. •

H istoria się pow tarza

Niechaj śig rómnież Bebees pociesza, Chociaż czasami zdrajcom też się miesza 1 się wściekają mandaty do biesa, — Że ich przywódców pełna jest już kiesa.

Więc pocóż dzisiaj, jak ten łotrzyk z krzyża.

Bebees ząb swój do Bebe wyszczerza.

I skomU: — „Pomnij przyjacieła swego, Bo przez nas weszlaś do sejmu czwartego!

..Łżesz, rzeknie Bebe, myśmy was nie znali.

Gdy do ,,trzeciego“ też nas wybierali".

Bebees w prośby: „Więc choć do p i n t e g o Zechciejcie wsadzić pachołka swojego", Tu „Tse-Tse“ wtrąci: „Za wasze wyczynu Prędzej poznacie już regulaminy

Brześcia lub Kremla, kiedy bez kłopotu Tam się znajdziecie, skąd niema powrotu".

Stanisław Bagiński.

D ziś zapusty’' Czwartek tłusty, Wtorek tłusty I zapusty Zabaw, szału Karnawału, Co nam basa Na golasa, Bo golizna, Każdy pizyznu, Mocno gniecie, A to przecież Jest przyczyna, Co do kina, Na tombołę {Ja zaś wolą Do dziewczynki) Na przekpinki Cna radośnie, By o wiośnie Lepszych czasów, Innych . asdw“, Śnić i marzyć, K pić ze smutku A ż ■ do skiilhu!

(5)

w 1t o m iflnr.f ac1<*

(protokół z ,,zawianym’1’).

— Jak się pan nazywa?

— Ja? — Sprawiedliwość’

Hm... dziwne nazwisko: A czem pan jest?

— Sojusznikiem Francji.

—* To ładnie, ale co pan właściwie r»bi ?

— Dobre wrażenie i długi.

— A zawód?

— Oj panie, spotkał mnie już nie­

jeden.

— No? dobrze, ale czem paa się trudni?

— Ja się nigdy nie trudnię.

— No, a czem pan żyje?

— Bożem słowem i świeżem powie­

trzem.

— A czy wolno spytać gdzie sza nowny pan mieszka?

— U nas wszystko wolno, ale to głupie pytanie. Hm... gdzie ja miesz­

kam? — w domul

— Tak tak, ale gdzie pan ma ten dom?

W y s o k a n u t a

W koszarach uczy kapral śp*ewu rekrutów. Śpiew zaczął z wysokiego tonu i gdy przyszła kolej na strofę:

..na stos. na stos44, jeden z rekrutów zamilkł.

Czemu Adamczyk nie •śpiewasz7 - pieni się kapral.

- Nie potrafię panie kapral! za wysoka nuta!

Probój!

— Nijak, panie kapral. bo wypiłem rycinusu.

/ ff o d n n

MA1KA. do wracającej zbyt pó.:no córki:

— Jak się nie wstydzisz. Zosiu, że­

by cię narzeczony odprowadzał tak pó;:no do domu?

CÓRKA:—Dobrze, mamo. na dru­

gi raz zanocuję u niego.

— Gdzie ja mam dom? — przy ro­

dzinie f

A rodzina?

— Daj mi pan spokój zdrowa, na letniakach.

S i f r o s K C ^ s k l I S t r u g 1 Mówią, że Sieroszewski, kiedy od­

powiadał Strugowi na pismo w spra­

wie protestów brzeskich, zaadresował list: „WPan... ten a ten w B r z e - ś c i u n a d S t r u g i e m . I list doszedł adresata w Warszawie.

W l» a ?* r. o

— Panie starszy! proszę o Maderę!

— Niema, proszę pana, wszystka wypita! Ale zato mogę polecić nobliwą wódeczkę „Brzeską*4, wyborowa, nale­

wana na kostkach.

^ ł n s 7, n o

Dziś wszyscy są równi, chłop, żyd i szlachcic.

— Dlaczego???

_ Bo wszyscy płacą podatki... i wszyscy mogą znaleść się w Brześciu.

O d / i o p r a w d a

Kiedy w Ziemiańskiej pytano płk. Wieniawę - Długoszowskiego na lemat, gdzie leży prawda wypadków brzeskich, — zapytany — miał podob­

no odpowiedzieć;

— In Madera veritas!

MOJE MENU KARNAWAŁOWE: Potrawa 1 — Sztuka mięsa przy kości. Potrawa 2 — Gęś. Potrawa 3 - Grzyb­

ki marynowane. Potrawa 4 — Kotlet cielęcy bity. Potrawa 5 — Kotlet siekany. Tad.

a

o 3O- g 2. s ' 0)

— -Tl

3 g

> 2

C >2 jo

> S

o >

1 -n W ^3 2 >

s 50

O o N <

Z <

► >

orqfia-i o.PO

■io

cr

CLDi

3

crr&

sn

nN V-

W

po

W N O N

* O 3

*

CBOT PT s(A N

*■<CU

Bds O _ "O ..

O 2

< - Ps T3

> >

2 sc-3 PO

° 35

3y O

enO

o o3 a CK **>3 O — CO O

*— *Jd co to N

<

0)

•fD

■o 3 O

a.o 3

3

(6)

Ż Ó Ł T A M U C H A

►>

-v u

IZ ed

* c

« Ee >.

n o 2 * E *?

* §r

co (0

N

B o -Oo 10 O -O(0

e MO

►»c

■§ 3 l i~5

45 s 0 N

« ^

ja -m

c *

c ed

4) C

’* -fi 1 2 -°*S

& 2 E <c

& * <0

"O

M

Jl ^

I * - 2

* Ht * 5 *a

- ©*y j-n

aao

00

-oo '54)«0*»«

Nbc

4)

tds

B Uf

N

i ^0 co

£ <

. 1 M

5 3 S« N t-

£ cn o

* OS J

•? < -S

« > ,•

2* !> H

I : en I Z

« N — N

1 ^

i O i co

i

3 r *

Komu karnawał. — mnie zaś scypią mrozy.

Bezco i śpiewam głosem Brze­

skiej kozy.

Pędzi mnie glina, pędza jont przechodnie, A pójdź precz dźsiadu! gilzie nom twoje ■■spodnie?

Czy to jest hańbą w teraźiiiej se casy?

Gdzie ino spojżys, to wsędrfie golasy!

Cemu to u nas nie piękna Ma- dera ? Ten mróz piekielny mzienaby

cholera!

Był dziad w sławetnym nasym komitycie,

Gdźie wciąż dostajom pensjo emeryci.

A tam mi woźni/ dał bez plecy smary

„Na emeryta tyś dziad u za stary".

Błagałek bebków: toz to ludek wzięty.

.1 k to mówiom: „wakans juz zajęty.

Jesce nadzieja, złodzieje lak radżom.

Skibnij co dziadku, to do kozy m sadzom.

Dzisia j dla driada dobra jest i paka, Lec tam wtryniają posłów, -

nie żebraka!

Ongltk w Polsce Anglik u nas był w gościnie (Z gościnności Polska słynie!) Chodził często do cukierni, Bo zwyczajom swoim retierni Mamy pociąg do cukierni.

A że czas dziś mamy marny, Idziem tam choć na ..pół czar­

nej"

/ ten tylko fach jedynie, Choć nie kwitnie, lecz nie gi­

nie.

Widział Anglik tam gazety, Lecz nie czytał ich, niestety:—

Raz — języka nie znal wcale, Dwa: — w gazetach b i a ł o stale.

Gdy powrócił do ojczyzny, te tu widział moc „golizny", Oponiiadal o nas w świecie, Że nas ciężka bieda gniecie.

A że Anglik był rzetelny, Chwalił Polski naród dzielny, Który — prawda to'niezbita -- I z b i a ł e g o również czy­

ta.

A. Mariani.

K A R N A W A Ł

Małżonka jęczy, przed lustrem ślęczy, nad uchem brzęczy, potańczyć chce.

- ..IV tym karnawale nie znam, co bale, nie byłam wcale, choć raz zgódź się".

Zły pan małżonek, klrnie bez obslonek: — Po­

niechaj mrzonek! nie mam dmuch kas. Bo obro­

towy. a dochodowy i mieszkaniowy wnet płacić czax.

Długo go blaga!... Nic nie pomaga. On wciąż się wzdraga, forsy mu żal. Lecz się zawzięła, be­

czeć zaczęła; litość go wzięła, — poszli na bal.

Piękna muzyka. Małżeństwo fika. Znajomych klika. (kuzynek sześć).

Chudnie portfelek: — kwiatek, wafelek, sznapnik, sznycelek. Toć trza coś zjeść.

Przyszli nad ranem, zmęczeni tanem, z sercem zalanem... Cudny jest świat!

Lecz w kasie puchy, chleba okruchy, fruwają muchy, i hula wiatr.

Kupcowii górze!... Płacić! O, Boże! Nikt nie pomoże! Skąd forsy wziąć? List komornika. Roz­

pacz przenika, niema grosika, nie zdąża kląć.

- Pożycz, sąsiedzie! — nic się nie wiedzie.

Platforma jedzie, — o mur łbem bić.

Zwłoki, procenty, różne lamenty, rząd nieu­

gięty, każdy chce żyć.

- Więcej miłości! ludzie, litości! bez krmio- żerczości! przeciem brat wasz!

- Pan nas znieważa, litością zraża?! W myśl kalendarza k a r n a w a ł masz!

Leonard Michnowski.

udziałem klubu film /

CO SRAJĄ w KINACH?

CASINO: „Wiatr od morza" z A. Zaleskim i Curtiusem w rolach głównych.

Przepiękne widoki / Genewy na korytarz Gdański.

COLOSSEUM: ..Niebieski Motyl' z redakto­

rem Miedzińskim w roli tytułowej.

GLOB: ..Szalony Rycerz" z sen. Zagórskim.

FILHARM ONJA: „Na falach namiętności' Z genialna M. J. Wielopolską.

MIEJSKIE: ..Arka Noego“

Be Be.

SPLEYD ID : „Za oceanem''. Narodowy

w y s p y M a d e ry .

UCIECHA: „Parada miłości' /. posiedzenia prezydjum Sejmu opozycji.

CZARY: „Aby żyć", z udziałem B rzeskie i.

RIV IKR A: ..Bohaterskie serca" z Kostkiem Biernackim w roli tytułowej.

C O I G D Z I EP

NARODOW Y: „Młody las“ Hertza z udziałem studentów.

NO W I : ..Rozkosz uczciwości" z udziałem H.

Liibermana.

LETNI: „W czepku urodzony stępki K. Biernackiego. O 4 p.

stroma", sztuka sportowo-akt ualtna w 1 akcie.

MAŁY : komedja Kaden a : „Staś na Księżycu“

z b. min. Carem w roli głównej.

ATENEUM: „Ulica" z chórami opozycji oraz ..masówka" bezrobotnych.

POLSKI: „Katarzyna 11", reminiscenc je na czasie, grane ku otrzefwiennu współczesnych.

- film P.A.T.-a z wykluczeniem

obsady

gościnne wy- p. „Pani mini-

(7)

Ż Ó Ł T A M U C H A

T e s t a m e n t

Jeśli masz grosz i tworzysz warsztat pracy!

Żeby przy tobie jedli c-hleb ro­

dacy, — Zostati' choóiaż część!... Z my­

ślą o pogrzebie.

Bo my ssą wszystko, byś nie miał dla siebie!

I bierz do trumny wszelkie sm<?

„nakazy". — Wezmą cię z grobu jeszcze z ty­

siąc razi/.

Honoru i ambicji nadeszła za­

gląda-.

Pluniesz kanalji m oczy — on pomie: — „deszcz pada".

FAyka moralności człowieka m tej dobie, To jak ome plwociny: — grunt

by żyć przy żłobie!

/ a - m o s k i e w s k i c h c z a s ó w . Do pewnej ws> przyszli moskale.

Zaszli do karczmy i tam jeden z nich zaczął przechwalać się przed gospo­

darzem żydem:

— Bukareszt wzięliśmy. Konstan tynopol też. Co nam potrzebne, to bie- rzem.

Nie wierzysz żydzie?

— Co nie mam wierzyć? Leżał tu pod parkanem stary sagan, prze ch, dzili wasi, widać był im potrzebny, bo sagana niema.

D aw niej i teraz

Dawnie i w ofierze na ołtarz Ojczyzny Składano życie 4 mienie,

I wzniosłe czyny, praojców spuścizny.

To było wszystkich marzenie;

A dziś, odwrotnie. — pro Patrią bono Patrzą zachłannie mi luzy,

Czy mu dostatni kąsek wydzielono, O resr.cie... niech myślą drudzy

Tak, Polsko! dziś Twych tradycyj z^tflad Tyś w długach i pełno słodu,

Ofiarę z kłótni cały naród składa. - Żywy to przykład ze Wschodu.

Trudno mi dAhiaj bendzie pisać bo się teras czszeba pil­

nować, u nas to szkołę się fszy­

scy bojom redukcji mienc teras fszyscy nauczyciele zapisali się do szczeka i jak sie spotyka- jom na korytażu to mumiom

„cześć", a że nasz możny jest szczeleckim plutonowym, mienc' mu fszyscy muszo salutować, tylko jeden dyrektor co sie u-

l'o iiu in z o s ta ło z ty c h l a t (trawestacja tanga Dana).

Co nam zostało z tych łat Obrońcom męstma,

W których zakmitnął kro i ul Polski zmycięztma.

< ‘o nam zostało z tych lat?

- Cudne wspomnienia:

.Mejeden ojczyzny smal Jest bez sumienia. Coes

par i niehee. A ksionc nasz to s tym Brześ... m ,,Kórjerku“ da­

lej nie pisze i ja rufniesz, bo muj tatóś czyta fszystkie mojt listy i jak jest coś o Brz... to zaras mi sprawia łanie mienc t;ie boje. A d z i s i a j pytałem sio tatósia co bendzie jak ś:e za pn­

ie lat fszystko uspokoi to czy

•~ie nie bendzie czerwienił jak sie go jaki znajomy uczciwi/

człowiek zapyta o Brz... to ta­

tóś iv:c nie pomiedzial bo teras oni fszyscy s a m i nie miedzom co mumie, czy tak jak kazali czy tak jak im sómienie ka­

rze. czego i mójkomi rzyc-zy Tadek.

CZYTELNIKOM

„ŻÓŁTEJ MUCHY*

B E Z P Ł A T N E !

J e ż e li ci brak energji ró w n o w a g i, je ż e li cierpisz m o ra ln ie i nie znasz w y jśc ia — n a p is z im ię , n a zw is k o , io k i m ie s ią c u ro d z e n ia , k aw aler, ż o n a ­ ty, w do w iec , ilo ś ć o só b n a jb liżs z e j ro d z ip y — n a p isz ró w n ie ż szczerze i o tw a rcie , co jest g łó w n ą p r z y c z y ­ tw o ich c ie rp ie ń , a o trzy m asz b e z p ła tn ie od u c z o n e g o psycho- g ra fo lo g a S z y lle ia - S z k o ln ik a , a u to ­

ra prac n a u k o w y c h , redakto ra p ism a ,,Ś w lt” , a n a liz ę cha­

rakteru , o k re śle nie z a le t, w a d , z d o ln o ś c i i p rze zn a c ze n ia szereg rad i w sk a zó w e k , ja k ż\ć, c zy n ić i p o stęp o w ać, aby zw y c ię s k o p rze c iw sta w ić się Jo s o w i, p o znasz k im jesteś k im b y ć m o ż e s 'l Ad-esuj: W A R S Z A W A , P S Y C H O G R A - FOLOO S Z Y L L E R S Z K O L N 1 K , R E D A K C J A ,.ŚVI1T” -NO­

WOWIEJSKA 32— 6. — U g ło s z e n ie nin ie js ze i 75 gr. — z n a c z k a m i p o c z to w e m i na p rze s y łk ę , z a łą c z y ć do lis tu . —

P rzy ję cia o so b iste p ła tn e g o d z . 11 — 3 i 4 — 7 w ie c z.

P E R F U M E RJA

Z Y 6 M U N T SZEPNSEWSKi

Warszawa, ul. Żórawia 18. Teł 815-95.

W s z e lk ie n o w o ś c i p e rfu m e ry jn e i k o sm e ty c zn e w w ie lk tm w y b o rze firm (c a jo w y c h i za g ra ń . R E P R E Z E N T A C J A i S K Ł A D G Ł Ó W N Y K R E M U .

M Y D Ł A i P U D R U .

„ H A L I N A"

K rem , m y d ło i p u d e r „ H A L IN A " to p r a w d z iw y p r z y ­ ja c ie l k o b ie t. U s u w a ra d y k a ln ie p ie g i, w ą g r y , p r y ­ szcze i t.p . — o d m ła d z a . S to s o w a iie n ie z a w o d n i go krem u „ H A L N A " d a je g w ara n c ję d o p o z b y c ia się

szp e toty .

<71

Ż ą d a ć w szęd zie! Ż ą d i ć w szęd zie!

C zytajcie! Czytajcie!

Najtańszy najciekawszy TYGODNIK

BECDJA R02RWEK 1 HUMORU

S z t u k a - M u z y k a - R e w ja - F ilm - Z a b a w a S p o r t — P r z e b o je - K s i ą ż k a — R e c e n z j e

S a t y r a

Cen* &0 gros/y Cena &Q gro«y.y

D l a c z y t e l n ik ó w „ Ż ó ł t e j M u c h y " ofiarujem y:

1) 4 O k a z o w e e g z e m p la r/e z p rz e s y łk ą za gr. 50 (ró w n ie ż w znaczkach p o c z to w y c h )

2) p ie rw s z ą , u lg o w ą p r e n u m e r a t* ; tł. 1,75 (z a m ia s t 3 - ) k w a rta ln ie ; z ł. 3,00 (z a m ia s t 5-,) p ó łro c z n ie ; z ł. 5,- (z a m ia s t 9) ro cznie.

A dres R e d a k c ji i A d m in is tra c ji: Z ło t a 40 K o n to w P. K. O . Nr. 17440 ,,Sw ast“

-vn73 N

Z r o

- N

as

E g K l

>c no

PI 00

N

>

H

Z

W

(8)

N A S T Ę P N Y N U M E R Ż Ó Ł T E J M U C H Y B Ę D Z IE W I E L K O P O S T N Y "

Ż Ó Ł T A M U C H A

Znasz li ten kraj, gdzie balują wybrani, Wielcy i uprzywilejowani,

Zaś w chłodzie i głodzie cie. pi innych m®c.

Których dziś gnębi bezrobocia noc.

W s ą d z i e

- Proszę o podanie dokładnych danych osobistych. Imię i nazwisko?

— Panieńskie, czy po mężu?

— Po mężu i panieńskie. Jeżeli pani była jednak więcej razy zamężną, to proszę podać wszystkie nazwiska

p o K o le i.

— To będzie trochę trudne.

— Dlaczego?

— A czy pan sędzia umie steno­

grafować?

K o n i e c sr. n o ś ć

— Muszę s ię postarać o s i ln i e js z y

głośnik do radja.

Czy wziąłe większe mieszka­

nie?

— Nie, ale widzisz, przyjechała do nas w odwiedziny teściowa...

Westchnienie

Żyli szczęśliwi i zac? /woleni.

kończy ciotka swoją opowieść.

— Mój Boże. westchnął wujek, pewnie nie pobrali się.

Policltrom ja

Przed wystawą jednego ze składów perfumeryjnych zatrzymuje się dama w wieku (no. bądźmy choć przez chwilę dżentelmenami] — w wieku

„Balzakowskim“. -Korzystając z duże­

go owalnego lustra, odmyka torebkę i na gwałt poczyna „robić*4 twarz.

Widząc to. jeden z przechodniów trąca drugiego:

Patrz! Polich -omia starego miasta.

Warunki prenumeraty (wraz / przesyłką): kwartalnie zł. 2.50. — półrocznie zł. 4.50. — rocznie 8.00. Zagranicą 100°/® drożej. Konto w P. K. O. Nr. 17440. Przesyłką pocztowa opłacona ryczałtem Ceny ogłoszeń: Cała kolumna (2 szpaltowa)—-300zł. kl.— 130 zl. %—75 zł. —40 zl. A*arg.—50/1

Adres Redakcji i Administracji: Warszawa, Złota 40, tel. 702-16.

Redaktor odpowiedzialny: Franciszek Xawerv Gawroński. Wydawca: Tow. Wyd. .,SWAST‘

Druk „Stołeczna", Warszawa, Wolska ((> lei. liKfi-frf. . . . . _ ... -

Cytaty

Powiązane dokumenty

Smutnym to wszystko dla h jest kawałem, Który się napewno skończy kryminałem.. Nic tu nie

was każdy się dowie, Szeroko o tem się mówi, co tam w Brześciu było, A właściwie nic strasznego tam się nie zdarzyło, Bo więźniowie tam mieszkali każdy w

Jedna jest tylko prawda: — „krzywe koło“, w które wpleciony jesteś, by obracać się jako męka, jako rozpacz, jako nieszczęście, wkoło jednej, niezmiennej

tych rófnierz, za które dziękuje, {przydałoby się cokolwiek więcej). wszystko toczy się pomalótku, w szkole zaś znaczniś prędzej, bo mnie ju z wyleli, ale nie za

Sławojeczek ci ja, — Ministrem się rodził, Zasadą majową Po krajum się wodzili Chodziłem po Polsce Cale rządów dzionki, Badałem obory, Badałem

wawczych opozycji, której się w ten sposób stale o istnieniu Brześcia przypominać będzie. Podobno rektor Uniwersytetu

tyka, ani słowa, w marcu będzie też marcowa, iii P bo minister, choć jałowy, w marcu staje się

Więc niech sobie tam inni narzekają na post, ja się z niego cieszę, bo to tylko jedna ż nowych okoliczności uprzyjemnienia życia wybrańcom sanacji, a obawiać