• Nie Znaleziono Wyników

Sabinka z Końskowoli - Henryka Jaworska - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Sabinka z Końskowoli - Henryka Jaworska - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

HENRYKA JAWORSKA

ur. 1932; Rudy

Miejsce i czas wydarzeń Końskowola, Rudy, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe życie codzienne

Sabinka z Końskowoli

Jedną osobę [chorą psychicznie] znałam, która do nas osobiście przychodziła, w naszym domu przebywała, na podwórku się zatrzymywała. To była końskowolanka, nazywała się, wiem że mówili o niej że to jest Sabinka, i ta Sabinka w takim długim płaszczu, w takim jakimś kapelusiku, bo to dawniej była taka moda przed wojną, taka że smukłe sylwetki takie no niekoniecznie, zależy od postury, no różnie bywało. Ale miała taki długi, ciemny płaszcz i takie jakieś miała buciki i taki kapelusik, szczuplutka była bardzo i zachodziła do nas. Ale nie było z nią żadnej rozmowy, tylko ona podeszła do płotu i trzymała się za płot, i tak jedną nogą stukała i drugą nogą stukała o sztachety i tak mówiła: „Nie mam nóg, nie mam rąk, nie mam nóg, nie mam rąk, nie mam nóg”, i tylko tyle takie wydawała, rozmowy takie były z nią właśnie w ten sposób jak się czasami było o coś zapytać, no reakcji żadnej nie było, po prostu nic nie mówiła, a jak coś powiedziała bardzo takiego, no to był bardzo taki chory człowiek, ale że ona jeszcze się tak trzymała tych stron, do nas bardzo lubiła zachodzić, bardzo lubiła do nas zachodzić, ale do mieszkania nigdy nie weszła tylko trzymała się przed werandą, gdzie takie sztachetki są i płotek taki był do dziś zresztą powinien być inny, ale na pewno to takie miejsce jest z takim przeznaczeniem i ona tak stukała o ten płotek i odchodziła gdzieś i poszła. Do Końskowoli poszła, mieszkała w tym domu rodzinnym w Końskowoli, ale Sabinka, jak jej nazwisko było to nie wiem, nie pamiętam, oni mówili Sabinka no to Sabinka, to jedną osobę pamiętam.

Data i miejsce nagrania 2003-11-27

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Agata Kołtunik

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Później kaflarnia była żydowska, no sklepy były żydowskie raczej, był tylko jeden sklepik społemowski tak zwany jakiś, pamiętam Społem, że tam można było kupić alkohol,

To oni ci panowie mieli raczej takie ciemne ubrania, charakterystyczne było u nich to, że jakoś chód był inny i te włosy, i ta głowa, i ta czapka jakaś taka czarna, takie

Krawcowych nie było tylko panowie Żydzi byli krawcami bardzo dobrymi, a ja nie pamiętam, żeby tam był jeszcze jakiś inny obiekt, kaflarnia to na pewno, no i

Bo oni wiedzieli, że ludzie wiedzą o tym, ale na ulicy tam żadnych takich nie było, tak jak u nas na przykład święta no to procesja, jakaś msza, prawda, idzie się do

Czy było żydowskie pieczywo, w co wątpię bo jeżeli się kupowało chleb, mamusia piekła chleb w domu, ale jeżeli w Końskowoli ktoś nie wypiekał chleba, no to szedł do piekarni,

Bo jak tak kojarzę, jeżeli ulica Kurowska mieszkali sami Żydzi, a to jest taka dłuższa uliczka, no to sami Żydzi mieszkali przy Kurowskiej, tu przy tej co idzie się do Lublina,

Może już nie żyjące ciocie moje by dużo powiedziały, a pozostałe rodziny młodsze pokolenie, to wątpię jeśli coś wiedziały, może coś mimo uszu puściły, ale wiem, że byli

Są lasy, mamy partyzantów bo już się gromadzą, już się tworzą… No wtedy to była taka zawierucha, że jak myśmy wracali z Żyrzyna to był ten trzydziesty dziewiąty rok,