• Nie Znaleziono Wyników

Zetknięcie z teatrem - Leszek Mądzik - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Zetknięcie z teatrem - Leszek Mądzik - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

LESZEK MĄDZIK

ur. 1945; Bartoszowiny

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, KUL, Teatr Akademicki KUL, Irena Byrska, Tadeusz Byrski

Zetknięcie z teatrem

Od razu jakiś zupełnie nieprzewidywany los, bo nie myślałem o teatrze, a znalazłem się w nim, właśnie w Teatrze Akademickim KUL-u. To był chyba jeden z najwcześniejszych teatrów studenckich w Polsce działających po wojnie. Powstał w 1954 roku i miał już jakąś tradycję repertuarową. Myślę, że bardzo taką niepopularną w Polsce i też niemożliwą do realizowania gdzie indziej. A więc tu był Claudel, tu był Bernanos, tu był Brandstaetter, tu pierwszy raz wystawiona była trzecia część

„Dziadów”, tu był Eliot. Było jeszcze parę innych pewnie, nie znam wszystkich tych tytułów. W każdym bądź razie ja się w tym Teatrze Akademickim znalazłem jako scenograf za sprawą osoby, która gościnnie na KUL-u realizowała „Wandę” Norwida.

To była pani Irena Byrska. Bardzo znana szkoła, którą można tak dosłownie nazwać szkołą teatru polskiego. Irena Byrska i Tadeusz Byrscy byli kiedyś w Wilnie, tam zaprzyjaźnili się bardzo mocno z Miłoszem, a potem bardzo silna była ich przyjaźń z Grotowskim. To byli ich najlepsi przyjaciele, o czym pisze Zbigniew Osiński. W każdym bądź razie Irena Byrska zobaczyła moje obrazy na korytarzu KUL-owskim, ponieważ jak przyjechałem na KUL, to chciałem światu obwieścić, że ja maluję i że historyk sztuki to ze mnie nie będzie, ale że chcę być dalej malarzem. Ona te obrazy zobaczyła i coś chyba jej się zgadzało w tym, bo realizowała wspomnianą już

„Wandę” Norwida i tenże utwór w jej wizji miał dużo wspólnego z pewnym klimatem prawosławia. Tak sobie ją czytała, ale to trzeba by uściślić. Otóż pamiętam, że grupę studentów, z którymi podjęła tą pracę, zaprowadziła do Kaplicy Zamkowej, by oni poczuli klimat tego prawosławia. Bardziej chodziło o pewien styl, o pewną formułę języka, którą chciała zaproponować. Otóż formuła tego teatru polegała na pewnym takim graniu, hieratycznym wypowiadaniu słów. Aktorzy zatrzymywali się w takim majestatycznym geście jak widzimy w ikonie, w pewnym momencie mówili tekst, zmieniali układ postaci i znowu kolejną wersję. I to było jak żywe ikony, czyli jakby taka formuła tego teatru była. I gdzieś tu się musiała jej zgodzić ta moja fascynacja ikoną z tym, co ona miała i powiedziała pamiętne słowa: „Znajdźcie mi tego

(2)

człowieka”. Ja byłem wtedy na pierwszym roku tej historii sztuki, oni mnie odnaleźli i ja właściwie wtargnąłem, nieświadom zupełnie, co będę robił, w spektakl już w ruchu, który już był bardzo długo przygotowywany. Myślałem, że będę malował jakiś duży obraz. I rzeczywiście niewiele się pomyliłem. Chodziło o żywy obraz, o pewne wywołanie tła, pewnej kolorystyki charakterystycznej dla ikony, złota, brązów, i tych wszystkich znanych z tego malarstwa kolorów, na których tle były jakby żywe ikony, czyli aktorzy. I to było moje pierwsze spotkanie z teatrem i tu się zaczęła już historia, która trwa do dzisiaj. Po prostu jakby ta spirala się otworzyła. Paradoksalnie to nie Irena Byrska, tylko ja dostałem nagrodę za scenografię, chyba na drugiej Wiośnie Teatralnej w Lublinie.

Data i miejsce nagrania 2005-11-23, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Transkrypcja Piotr Krotofil, Magdalena Nowosad

Redakcja Piotr Krotofil

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Główny księgowy, nazywał się Władysław Nachlik, też był Żydem.. No to był bardzo

Trzeba było pójść na piechotę, bo ulica Nałkowskich była brukowana i nie jeździły tamtędy furmanki, samochody ani autobusy. Szło się drogą w kierunku Dąbrowy i na

Jak się pracuje w rodzinie i cały czas się je obserwuje, to jest inne życie. Kiedy czasami się weźmie plastry z gniazda i się przykryje poduszką, to wszystkie od

A że ona mieszkała w tym baraku służbowym, więc trudno było nie zauważyć, chociażby nawet przez okno, co się dzieje na podwórku.. Jak wykopywana była glina, jak

Lublin –zresztą Kraków też –był bardzo mocno poklejony [plakatami]. Powiedziałbym wręcz, że [istniała] konkurencja, kto więcej

W naszej klasie początkowo uczyły się w jednej klasie i dziewczynki, i chłopcy, ale później, jak w liceum już byłam, to oddzielnie były klasy żeńskie, oddzielnie męskie..

A później jak był ten Międzyzakładowy Komitet – potem to się nazywało „Solidarność”, ale przed tym to jeszcze nie było tej nazwy – to tam się chodziło, bo

Piec był, okna, to były takie, że trzeba było szmatami u dołu [zatykać], bo to się rozwalało, wszystko szmatami trzeba było utykać, tak że jak przyszła zima, mroźna zima