• Nie Znaleziono Wyników

Wyzwolenie Lublina w lipcu 1944 roku - Cecylia Czarnik - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wyzwolenie Lublina w lipcu 1944 roku - Cecylia Czarnik - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

CECYLIA CZARNIK

ur. 1921; Palikije

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, II wojna światowa

Słowa kluczowe II wojna światowa, wyzwolenie Lublina, ulica Wieniawska

Wyzwolenie Lublina w lipcu 1944 roku

Jak wchodziły te wojska w lipcu niby nasze, to wyszliśmy wszyscy witać te wojska na ulicę Fabryczną. Bo to parę kroków, bo to wszystko małe. Ale teścia wtedy nie było, żadnych mężczyzn nie było. A teściowa patrzy i mówi: „A przecież to nie nasze wojsko”. Ja se myślę: „Czego ona chce?” Żołnierze w mundurach, no byli w innych mundurach. Ale ona się poznała, że to są Sowieci. A my byłyśmy nieświadome. „To nie nasze wojsko” - mówi. „To nie nasze wojsko”. No. Ale co… To już było po tych całych działaniach, bo to oni już szli legalnie w szeregu. Tak szli ulicą, po prostu szli ulicą. A na Krakowskim, ojciec mój mówi, bo wtedy oni byli na tej Wieniawskiej.

Zaraz, oni byli na Wieniawskiej już? No tak, ojca mieszkanie było Nowa 7, a siostry teściów było Nowa 5. Oni siedzieli w schronie na Starym Mieście podczas zdobywania Lublina. I tam coś ratusz bombardowali. Nie, może nie bombardowali dosłownie. Ja źle mówię, może oni tylko ostrzeliwali. Tam gdzieś strzelanina była jednym słowem. Bo to część wojska szła od strony Piask, a część wojsk szła od strony Lubartowskiej, stamtąd dołem. I oni wchodzili na tą Nową z Lubartowskiej. I przechodzili koło centrum, koło Krakowskiego, koło Bramy Krakowskiej, o. A ci siedzieli w schronie właśnie tam. I jak oni wyszli z tego schronu, no to właśnie byli różni. I bez rąk, i bez nóg, i zabici, i konie, i ludzie, i to wszystko tak leżało zanim, bo to nie nadążyły te służby sprzątać. A oni wyszli bez niczego. Tak jak kto był w domu, tak pobiegł do schronu. I potem trzeba szukać jakiegoś schronienia, więc poszli do Czerwonego Krzyża, coś tam dostali zjeść, jakieś tam garnki im nawet dali, jakieś sztućce. Coś takiego do zagospodarowania, ale nie ma mieszkań. Nie ma co z tym zrobić. I spotkali kogoś kto im powiedział, żeby szli, bo na Wieniawskiej jeszcze jest [mieszkanie], Niemcy opuścili. Ktoś tam im powiedział: „Idźcie szybko na Wieniawską”. Poszli na tą Wieniawską, i prosto ojciec się skierował do dozorczyni. A dozorczyni mówi: „O, to w samą porę pan przyszedł. Ja mam akurat klucz - mówi - bo dopiero co Niemcy – mówi - opuścili”. Gdzieś jeszcze jakiś po coś wracał może, albo coś. Bo już nie powinno ich tam być, ale byli. Więc bardzo piękne mieszkania

(2)

tam były na Wieniawskiej. I oni tak weszli, mnie wtedy tam nie było. Oni tam weszli, i zajęli to mojej siostry teściowie i mój ojciec miał rodzinę, to były dwie siostry, brat i taka ciocia, z którą ojciec się ożenił, bo mama zmarła. Ona była tak u nas i potem w końcu siostra ojca powiedziała, że ojciec musi się z nią ożenić, bo to jest niemoralne, to jest nie tego, że są dzieci i tego. A ojciec nie miał jakoś ochoty widocznie, owszem pewnie by się ożenił, bo miał czterdzieści lat, ale mu nie wypadało. No i właśnie się z tą ciocią ożenił, ale dla nas zawsze była ciocia. Chociaż ludzie tacy z zewnątrz to myśleli, że to jest matka. A my nie prostowałyśmy, bo i po co? Matka to matka. Ja idę, dozorczyni mówi: „Oj tam mama dopiero poszła na górę”. To właśnie oni byli, to ojciec zajął dwa pokoje, i dwa pokoje siostry teściowie. Bo i siostra się znalazła z mężem swoim, mimo że miała swoje mieszkanie, ale się po tym tam w nim znalazła bo była z nimi w tym schronie. I razem z tych schronów poszli szukać tych mieszkań.

No i tak zajęli całe to mieszkanie. To tam było pięciopokojowe. Przy Wieniawskiej 8.

Na trzecim piętrze.

Data i miejsce nagrania 2012-05-11, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Weterynaria jest kierunkiem dosyć znanym z tego, że się lubi odstresować.. My byliśmy

„Nie umiał!” a dyrektor tego szpitala abramowickiego, wiadomo że to jest psychiatryczny szpital, Brennenstuhl, był absolwentem liceum Staszica, zadzwonił do pani

Ciągle się boję, żebym po ojcu nie odziedziczyła Alzheimera, bo to straszna choroba.. Pamiętam też taką

Ja myślę, że ci więźniowie polityczni i może nawet ci więźniowie, ci przestępcy, tam było dużo różnych postaci takich przestępczych, oni się może

Mieszkaliśmy tam w zielonogórskiem, ojciec był dyrektorem takiej szkoły rolniczej, bo tata kończył najpierw Uniwersytet Jagielloński, rolnictwo.. Jedna pensja na

Ja z taką radością mówię do niej: „No i wybrany Polak papieżem, Polak papieżem!” A ona, no, nieładnie powiedziała, może nie o samym kardynale Wojtyle, tylko o funkcji

To przed sklepem na rogu Świętoduskiej, tam był taki duży sklep, duża wystawa, chyba materiały tam sprzedawali, to zapamiętałam tylko, że żołnierz sowiecki stał z karabinem,

„Korowód” to dla mnie takie perełki, które po prostu można w każdej okoliczności, w każdym systemie, w każdym ustroju zaśpiewać i zawsze to będzie aktualne. Data i