• Nie Znaleziono Wyników

Moje mieszkanie przy ulicy Staszica 14 w Lublinie - Andrzej Tomasz Badyoczek - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Moje mieszkanie przy ulicy Staszica 14 w Lublinie - Andrzej Tomasz Badyoczek - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ANDRZEJ BADYOCZEK

ur. 1930; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, II wojna światowa

Słowa kluczowe ulica Staszica, fabryka wód mineralnych, rodzina Policzkiewiczów, pani Moszewska

Moje mieszkanie przy ulicy Staszica 14 w Lublinie

Posesja [na ulicy] Staszica 14 składała się z dwóch oficyn, między którymi był budynek wytwórni wód gazowanych - własność rodziny Policzkiewiczów. Myśmy wprowadzili się do lewej oficyny pod koniec [19]42 roku. Mieszkaliśmy na pierwszym piętrze. Mieszkanie składało się z trzech pokoi - kuchnia, korytarz, pomieszczenie sanitarne. Z siostrą i z rodzicami zamieszkaliśmy w pokoju, którego okno wychodziło na dach niskiego budynku wytwórni wód gazowanych. Co było dla mnie okolicznością bardzo sprzyjającą, bo można było wychodzić sobie na dach i udawać, że patrzy się na coś. W pierwszej fazie zostaliśmy tam przyjęci dosyć nieprzychylnie przez resztę mieszkańców, bo wyglądało na to, że jesteśmy kimś narzuconym przez Niemców na to miejsce, ale z czasem stosunki się ugładziły. Reszta mojej rodziny, po moim wyjeździe z Warszawy, mieszkała tam do lat 80-tych.

[Do kamienicy wchodziłem przez] bramę wjazdową, przez którą były wywożone i wwożone furgonetki z wodą. Niemcy pobierali tą produkcję, bo to była woda Vichy, w którą zaopatrywała się armia. Na wprost bramy była fabryka wód mineralnych. Na lewo była oficyna, w której ja mieszkałem. Na prawo inna oficyna.

[Na ulicy Staszica 14] mieszkała rodzina Policzkiewiczów. Dwóch braci, z których jeden był farmaceutą i właścicielem wytwórni wód gazowanych, a drugi był sędzią.

Na parterze mieszkała pani Moszewska z córką w moim wieku, Danutą. Nazwisko Moszewski od razu skojarzyło się mi z Brześciem, bo Marek Moszewski chodził ze mną do jednej klasy. Okazało się, że jest jej stryjecznym bratem. Z Markiem nie miałem już więcej żadnego kontaktu i nie wiem co się z nim stało, jakie były jego dalsze losy w Brześciu. Danusia zginęła, wypadła z pociągu wracając ze zlotu harcerskiego w Szczecinie w [19]45 roku. Natomiast ja przyjaźniłem się ze Zdzichem Policzkiewiczem, który był synem właściciela wód mineralnych. On był starszy ode mnie o rok czy może trochę więcej, ale byliśmy ze sobą dosyć zżyci. On też skończył farmację, ale już nie żyje.

Na tej posesji zbierało się całe grono chłopców i dziewczyn starszych od nas, którzy

(2)

bardzo nam imponowali. Między innymi przychodził Olgierd Iwaszkiewicz, który był bratańcem [bratankiem] poety. Jego ojciec, zapomniałem jak miał na imię, był bratem Jarosława Iwaszkiewicza. Ja miałem wtedy czternaście lat, on miał pewnie siedemnaście czy osiemnaście, więc nie było mowy o kolegowaniu się, bo ze Zdzichem byliśmy dla nich smarkacze.

Okazało się, że ojciec wspomnianej przeze mnie niedawno Danusi Moszewskiej jest ofiarą mordu katyńskiego. Do tej pory [Danusia nie wiedziała] co się stało z jej ojcem, który dostał się do niewoli radzieckiej. Na tej posesji, w prawej oficynie mieszkał młodszy ode mnie Andrzej Florkiewicz. Jego ojciec był chyba komendantem straży pożarnej Lublina przed wojną i też został zamordowany w Katyniu.

Data i miejsce nagrania 2014-10-16, Warszawa

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Marta Tylus

Redakcja Dagmara Spodar

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

W pomieszczeniu od ulicy pod oknem, blisko mojego łóżka, o tym dowiedziałam się dopiero po wojnie, był schowek i tam były przechowywane papiery i pieniądze akowskie.. Mama

[Dyrektorem] II Kliniki Pediatrycznej został profesor Antoni Gębala, który przyjechał do nas z Krakowa, był kompletnie inny niż profesor Klepacki, nie mogliśmy się do

Ponieważ [mój dziadek, Abram Magier] miał troje dzieci, to [on miał] dom, duży dom naprzeciwko szpitala na Staszica.. To ten dom był

Mianowicie, o to ciotki mieszkanie na Szczerbowskiego, gdzie mieszkała ona i ja, zaczął się starać dość młody listonosz, który mieszkał przy ulicy Grodzkiej 28, w

Ponieważ nie było się gdzie bawić, podwórko Staszica 9 było zamknięte, bawiłam się na ulicy, na Staszica?. Pamiętam, kopałam piłkę i gdzieś mi poleciała, jak to piłka,

Ale my żeśmy się jakoś odważyli, już tak trochę było to mieszkanie, nie wiem, czy ktoś tam może miał zamiar, a może mu nie przydzielili, a może uważał, że może

I tak szpital zapewniał sobie personel, bo inaczej, nie mogli nigdzie tych pielęgniarek [umieścić] bo nie było mieszkań, w związku z tym pielęgniarki musieli tak kwaterować..

Musieliśmy wykonywać prace porządkowe, to znaczy czyszczenie sal, bo tam był szpital niemiecki w gmachu obecnego gimnazjum Staszica.. Pierwsze nasze prace polegały na uprzątnięciu