• Nie Znaleziono Wyników

Wymarzeni uczniowie - Michał Bobrzyński - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wymarzeni uczniowie - Michał Bobrzyński - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MICHAŁ BOBRZYŃSKI

ur. 1947; Puławy

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL, współczesność

Słowa kluczowe projekt Polska transformacja 1989-1991, lata 80. XX w., PRL, Katolicki Uniwersytet Lubelski, szkolnictwo,

harcerstwo, Collegium Gostynianum, Prywatne Katolickie Liceum i Gimnazjum im. ks. Kazimierza Gostyńskiego w Lublinie, Społeczne Liceum Ogólnokształcące im. Stefana Batorego w Lublinie, Społeczne Liceum Ogólnokształcące Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego „Zawisza” w Lublinie, Andrzej Sadurski

Wymarzeni uczniowie

Moje marzenia były takie: po pierwsze harcerz, po drugie dobry i ambitny uczeń, który chce osiągnąć sukces. W latach osiemdziesiątych, gdy pracowałem na uniwersytecie, zapraszałem moich skautów na zajęcia ze studentami. Po pierwsze, byli to uczniowie z różnych klas, z reguły dobrzy, o wielu różnorodnych zainteresowaniach. To uśpiło moją czujność. Przez dłuższy czas pracowałem z takim nieformalnym kółkiem historycznym, z młodzieżą z różnych szkół, nieformalnie w kółku historycznym. Poza zbiórkami harcerskimi spotykaliśmy się na uniwersytecie, żeby studenci mogli poznać kilkunastoletniego ucznia i z nim porozmawiać. Byłem więc nieprzygotowany do pracy z uczniem słabym i niekiedy zbuntowanym, który wymaga poszukiwania jakichś nowych, specjalnych środków dotarcia. Życie okazało się trudniejsze. Co ciekawe, niektórzy harcerze w „harcerskiej” szkole szybko się wypalali: i jako uczniowie i – w konsekwencji – jako harcerze. Połączenie szkoły i harcerstwa okazało się więc niewypałem. Byli tacy, co w swojej macierzystej drużynie świetni, a w szkole – zbuntowani. Bardzo szybko okazało się, że dużo lepszymi harcerzami są nowi uczniowie, których zaprosiłem do wspólnej pracy w szkolnej drużynie, natomiast ci, którzy byli harcerzami wyalienowali się ze szkoły. Okazało się, że po pierwsze żyjemy w sytuacji dużej konkurencji w Lublinie. Moje „harcerskie”

liceum było drugą szkołą po Liceum imienia Stefana Batorego. Notabene ja bez pana Andrzeja Sadurskiego, który był takim typowym belfrem, to też może bym nie przeżył.

On mi ogromnie dużo pomógł przez tą swoją belferskość. Przychodzi wizytacja z kuratorium, żąda dzienników, a człowiek na uniwersytecie tego nie miał. Dziesięć lat mojej pracy uniwersyteckiej – wcześniej pracowałem z głuchoniemymi, jakieś tam pojedyncze lata byłem w różnych szkołach – w związku z tym nie miałem

(2)

usystematyzowanych belferskich nawyków.

Data i miejsce nagrania 2014-01-16, Lublin

Rozmawiał/a Łukasz Kijek

Transkrypcja Maria Radek

Redakcja Małgorzata Popek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Był przypadek taki, wycieczka, nie pamiętam wtedy gdzie to była, no w każdym razie w gimnazjum wycieczka i kilku uczniów poszło sobie, wypili gdzieś, napili się wódki no i potem

Naprzeciwko tego kościółka, co jest na górce, to tam same żydowskie sklepy były, żydowskie domy, a jak szło się to prawie nie widziało się Polaków.. Mało sklepów polskich

Kiedy włożyłam tę gąbkę, pszczoły zaczęły pakować mi się na ręce, aż czarne miałam.. Gdy wszystkie inne ule zamknęliśmy i załadowaliśmy, podeszłam

Takie wojsko normalne, to bardzo byli czyści i nie przyszed do domu, nie prosił, nie robił jakieś awantur!. Szuka taki znajomości, że po cichu ktoś mu coś da – jeść czy

To było bardzo ciekawe, on mówił z pasją, czasem nawiązywał do [różnych] sytuacji, myśmy to wszystko chłonęli, bardzo nam się to podobało.. Ale bardziej jeszcze takimi

A wszyscy musieli się zapisać, bo się bali, że nie dostaną się na studia, że ich wyrzucą ze studiów, zresztą mnie też groził taki przewodniczący, że mnie wyrzuci ze studiów..

„Zawisza”, Społeczne Liceum Ogólnokształcące Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego „Zawisza” w Lublinie, Collegium Gostynianum, Prywatne Katolickie Liceum i Gimnazjum

W ten sposób miałem zgodę biskupa, miałem zgodę proboszcza, radcy prawnego kurii, który nam wystawił jakąś umowę o współpracy.. To miało paść po roku, po dwóch