• Nie Znaleziono Wyników

AdAm zAmoYSKi

W dokumencie Spojrzenie w przeszłość (Stron 110-115)

towArzYStwo miłoS´niKów StAroz˙YtnoS´ci,

KróLewSKie towArzYStwo SztuKi i nAuKi

Cieszę się, że pan prof. Chwalba dowiódł, i to tak elokwentnie, że sło-wa pieśni Legionów miały w sobie dużo prawdy, bo rzeczywiście w XIX w. Polska nie zginęła.

Według mnie polski XIX w. zaczyna się z pierwszym rozbiorem, który spowodował pierwszy wielki wstrząs państwa polskiego i masową emigra-cję, m.in. więźniów politycznych – to były dwa symbole XIX w. Za koniec tej epoki uważam 1918 r. aczkolwiek za końcową cezurę można by uznać również rewolucję 1905 r., która jest już objawem bardzo dwudziesto-wiecznym.

Wiek XIX to okres szalenie trudny. Państwo polskie zniknęło z mapy Europy, ale, jak powiedział pan prof. Chwalba, w 1807 r. państwowość pol-ska została wskrzeszona, a później, w 1815 r. potwierdzona, w 1830 r. pań-stwo niby zginęło, ale wciąż istniało Wielkie Księpań-stwo Poznańskie, Rzecz-pospolita Krakowska, a w 183 r. powstało polskie państwo podziemne, z ministerstwami, wojskiem, dalej istniała autonomia galicyjska. Jednak-że nie było czegoś jednolitego, co można by nazwać Polską i czego historię można by studiować, tak jak np. historię Francji. Jesteśmy więc zmusze-ni badać obszar geograficzny i wszystkie narody, które go zamieszkiwały, zagadnienia takie jak religijność, kultura, ruchy społeczne, filantropia, modernizacja, gospodarka, literatura, nie tylko polskie, ale i innych grup narodowościowych. Wydaje się to bardzo trudne, nawet uciążliwe. Ale gdyby było to jedno państwo polskie, obejmujące określony teren, czy by-libyśmy jako historycy zwolnieni z takich studiów? Chyba nie. Mamy na to przykład historyków angielskich, którzy, przynajmniej do drugiej połowy XX w., zajmowali się tylko angielskim podbojem świata, wspaniałymi woj-

110

111

M OJa wIzJa ePOK I

nami wiktoriańskimi itd., później jednak zorientowano się, że zaniedbano tematy socjalne czy religijne; podobnie jest w przypadku Francji. Ciągłość państwowa nie wymaga jednolitości państwa. Kolejny przykład: w Zjedno-czonym Królestwie różnice etniczne, kulturowe, językowe między Irlandią, Szkocją, Walią, Anglią są tak ogromne, że na początku XIX w. londyńczyk mógłby nie zrozumieć mieszkańca Glasgow – zresztą i teraz nie jest to ła-twe – a Szkoci zamieszkujący tzw. Lowlands, okolice Edynburga, którzy wyjeżdżali z 50 km na północ czy zachód, mieli wrażenie, że trafiali do dzikiego kraju, bo nie mogli się z autochtonami porozumieć.

Państwo polskie zostało rozebrane, ale nie zostało, że tak powiem, zjedzone, a już na pewno nie zostało przez zaborców przetrawione. Stało się wręcz odwrotnie: to Polacy wkroczyli do państw zaborczych. W Wied-niu pan minister Biliński dysponował skarbem większym niż miał w pieczy jakikolwiek polski podskarbi. W Niemczech Polacy odgrywali ważną rolę w parlamencie, a polscy malarze współtworzyli szkołę monachijską.

W Rosji Polacy sprawowali funkcje w rządzie i w parlamencie, po-nadto wiele polsko-rosyjskich małżeństw wywierało ogromny wpływ na kulturę wyższych sfer, także tych urzędniczych. Mój ojciec urodził się pod Orszą przed I wojną światową, gdy tamtejszy gubernator wystosowywał zaproszenia na bale w języku polskim, bo inaczej nikt by nie przybył, jako że całe ówczesne ziemiaństwo i inteligencja mówiły tam po polsku, tak jak 100 lat wcześniej u nas mówiono po francusku. Dowodzi to istotnej roli cywilizacyjnej Polaków. Mało tego, Polacy zagospodarowali cały rosyjski „dziki wschód”: polscy inżynierowie budowali tam mosty, kopalnie, fabryki,

osiadła tam też ogromna emigracja, nie tylko zarobkowa, ale i polityczna, ludzie zesłani jeszcze dawniej, którzy się tam już zadomowili. W Kazach-stanie również powstawały polskie ośrodki, niebędące wcale łagrami, cho-ciaż niekiedy warunki zsyłki były tam bardzo ciężkie.

Polska miała ogromny wpływ nie tylko na kraje, które ją wchłonęły. Choć sama pod koniec XVIII w. nie potrafiła się obronić, to wysyłała do Ame-ryki ludzi, którzy odegrali znaczącą rolę w rewolucji amerykańskiej, potem polskie jednostki wojskowe buszowały po Italii, wsławiły się w Hiszpanii, a w 1812 r. wkroczyły do Moskwy. Powstanie z 1830 r., aczkolwiek było ab-surdem politycznym i porażką militarną, wywołało skutki w całej Europie, a nawet za oceanem. W podobny sposób powstanie z 183 r. wykroczyło poza granice stricte polskie. Także podczas I wojny światowej polscy żołnie-rze odegrali niemałą rolę na wszystkich frontach. Po 1831 r. Wielka Emigra-cja stworzyła w Paryżu, ale nie tylko tam, polski świat poza Polską. Polacy wkroczyli na salony towarzysko-polityczne – Hôtel Lambert i Towarzystwo Demokratyczne Polskie włączyły się w nurt rozwoju społeczno-politycznego

wIe K xIx - Pa n e l III

112

całej Europy Zachodniej. Chopin, Mickiewicz, Słowacki, Krasiński, Norwid, Sienkiewicz, Paderewski, a także oczywiście mniej „polscy” artyści, tacy jak Godebscy, Misia Sert, Apollinaire, Balthus, rozpowszechnili przeróżne aspekty polskiego dorobku kulturalnego i społecznego. Przez cały XIX w. Francuzi, w mniejszym stopniu także Anglicy, byli świadomi istnienia Polski – istnienia polskiej kultury i obecności Polaków. Ludzie tacy jak Balzac, Geo-rge Sand, Lamennais, Lamartine, Wordsworth, Tennyson, Campbell, świa-domie odczuwali kulturową i społeczną spójność z Polakami. Ale ten silny ruch związany z sympatią do Polski, istniejący w Anglii od powstania koś-ciuszkowskiego do około 188 r., jest zupełnie niezbadany. A przecież na uli-cach Londynu Mikołaja I obrzucano kamieniami i błotem, co gdzieś indziej zdarzało się w tym czasie rzadko.

Polacy stworzyli pewien fenomen: emigrację zorganizowaną. Wy-siedleni Irlandczycy czy Szkoci w Ameryce zbierali się w pubach i tworzyli związki zawodowe, z kolei emigracja polska tworzyła parafie, budowała własne kościoły i zostawiała po sobie, np. w Chicago i Milwaukee, najpięk-niejsze budynki, które teraz mieszkańcy tych miast z dumą pokazują tu-rystom. Polacy, którzy wyemigrowali za ocean za chlebem, wybudowali koleje w górach Ameryki Południowej, mosty w San Francisco… W 1915 r. Faustyn Wirkus, podoficer U.S. Marine Corps polskiego pochodzenia, ko-ronował się na króla wyspy Gonave w pobliżu Haiti i rządził nią jako Fau-styn II – nie wiem, dlaczego akurat „II”, skoro FauFau-styna I chyba nigdy nie było, może więc spowodowała to jego skromność.

Tak więc polska emigracja to diaspora szalenie prężna, nawet agre-sywna w swym rozwoju. Można to zestawić z przykładem wygnanych z Ziemi Świętej i też zamieszkujących cały świat Żydów, którzy z począt-kiem prawdziwego nowoczesnego antysemityzmu w latach 70. XIX w. nag-le ponownie ruszyli na podbój świata, osiągając szczyty w sferze kultury i wpływów. Jest to więc prawdziwy fenomen, bo przez cały XIX w. istnia-ło polskie imperium, chociaż bez wojska, floty i flagi. Wiek XIX stanowi w dziejach Polski wielką epopeję, jest tylko pytanie: jak te dzieje ująć, jak je przekazać, by zainteresować nimi społeczeństwo?

Ważną sprawę poruszyła tu pani dr Barańska: nareszcie możemy przestać wykorzystywać XIX w. jako narzędzie w naszych współczesnych walkach i sporach. Wiek XIX formalnie przeszedł już do historii, można go badać bez pietyzmu i emocji. Bardzo istotne jest też to, co zauważył prof. Janowski, to znaczy kontekstualizacja. Rozbiory Polski, jak już wspomniał mój przedmówca, nie były czymś unikatowym, mesjanizm również nie był wyłącznie polskim zjawiskiem – w tym zakresie Mickiewicz był poniekąd bladym odbiciem Mazziniego. Również zanim zaczniemy opisywać relacje

113

M OJa wIzJa ePOK I

między Polakami a Żydami czy też między szlachtą a chłopami, spójrzmy na to, jak żyło się w tym samym czasie chłopom w Irlandii – okazuje się, że dużo gorzej niż chłopom w Polsce. Jak był traktowany Żyd we Francji? I jak sami Żydzi niemieccy, francuscy czy amerykańscy postrzegali Żydów polskich, czyli tych pogardzanych Ostjuden? Nasz pogląd musi być wywa-żony i skontekstualizowany, zwłaszcza że teraz jest sprzyjający temu czas, Polacy nareszcie mogą bez problemów jeździć po świecie i poznawać inne punkty widzenia. A dotychczas nasza historiografia była pisana jakby we-wnątrz oblężonej twierdzy, w duchu: nikt nas nie kocha, wszyscy na nas plują, wszyscy piszą o nas nieprzyjemne rzeczy; a więc kiedy ktoś rzucał nam jakiś ochłap przychylności, kiedy pojawiał się jakiś Davies, wszyscy padali przed nim na kolana. Tak więc spojrzenie na Polskę z zewnątrz jest bardzo ważne, zwłaszcza w odniesieniu do badań nad XIX w. Bo przykła-dowo studiujemy dzieje Polaków podczas wojen napoleońskich, ale nie oceniamy obiektywnie stanu wyszkolenia polskich jednostek w kontek-ście Wielkiej Armii. W skontekstualizowany sposób musimy też ujmować osiągnięcia polskiej kultury czy literatury. Tu wrócę do tego, co mówił prof. Dopart, to znaczy że nie powinniśmy postaci Mickiewicza interpretować wyłącznie jako zjawiska polskiego. Przecież urodził się on na Litwie, został ukształtowany przez wpływy polskie i niemieckie, oddziaływał na niego romantyzm angielsko-szkocki, a potem rosyjski, bardzo dużo dało mu śro-dowisko rosyjskie, spotykał się z Goethem, na Italię miał spojrzenie nie-malże rosyjskie, a dopiero potem, w Paryżu, zagłębił się w polskość.

Ale jak zainteresować tym wszystkim potencjalnego czytelnika? Oczywiście można to zrobić za pomocą syntez, jeśli tylko autor ma lekkie pióro, wyobraźnię i talent do zestawiania wielkich nurtów ze znaczącymi szczegółami. Są jednak i inne sposoby. Przede wszystkim można pisać ży-ciorysy, ale trochę inaczej niż dotychczas podchodząc do tematu – przy-kładowo można przedstawić Chopina jako fenomen romantyzmu, jako osobowość europejską, na tle jego świata: w Warszawie, w Wiedniu, w Niemczech i we Francji. Przecież wszyscy wybitni ludzie funkcjonowali też w normalnym świecie, tak jak i my teraz wyjeżdżali za granicę i żyli wśród ludzi. Gdyby ktoś z państwa dostał posadę na 5 lat np. na Uniwer-sytecie w Getyndze, to chyba raczej nawiązywałby kontakty, wykorzysty-wałby w każdy możliwy sposób ową szansę, a nie tylko siedziałby w domu, rozmyślając wyłącznie o Polsce.

A może w ogóle warto też odejść od opisywania wielkich osobistości? Parę miesięcy temu w Londynie ukazała się książka angielskiej historycz-ki Lindy Colley The Ordeal of Elizabeth Marsh, opowieść o zwyczajnej ko-biecie urodzonej na Karaibach w latach 30. XVIII w. Wyszła ona za mąż za

angielskiego kupca, który zawitał na Jamajkę, wyjechała z nim do Bristo-lu, gdzie on prowadził interesy, potem wyruszyli na Minorkę, ona wpadła w ręce marokańskiego deja, ale została uwolniona, jej mąż już wtedy nie żył, wróciła więc do Londynu, powtórnie wyszła za mąż za angielskiego kupca i wyjechała z nim do Kalkuty. A więc tematem jest tu życie przeciętnej miesz-czki. Ale co jest tu ciekawe? Otóż opowiadając o życiu tej kobiety, Linda Col-ley przedstawiła wczesną globalizację, ówczesny świat anglosaski poprzez pewne znaczące i symboliczne miejsca. Myślę, że nietrudno byłoby znaleźć także pochodzących z Polski ludzi XIX w., których wędrówki były tak samo ciekawe i którzy w czasie swoich podróży wciąż ocierali się o ten swoisty pol-ski świat. Bo Polonia funkcjonowała wszędzie – na dowód tego wystarczy przeczytać pamiętniki niektórych Polaków. Przypomina mi się tu pewien list Chopina do pani Wodzińskiej – z czasów, gdy jeszcze ubiegał się on o rękę jej córki – w którym to liście pisze on o jej synu Antonim. Otóż ów Antoni wyje-chał do Hiszpanii, gdzie bił się za karlistów, potem wrócił lekko ranny do Pa-ryża i pojechał gdzieś do wód z inną polską rodziną. Także prowadząc studia nad życiem np. Mickiewicza napotykamy ślady osób o przeróżnych trajek-toriach losu, w tym żołnierzy służących w Legii Cudzoziemskiej – notabene też stworzonej dla Polaków, jako że król Ludwik Filip chciał się w ten sposób pozbyć problemu z nimi związanego. Warto też, by ktoś spisał historię takich znaczących rodzin jak np. Koziełł-Poklewscy, którzy zdobyli wielką fortunę na Syberii. Historie rodowe są szalenie pociągające – wystarczy chociażby spojrzeć na to, jaki sukces odniosła książka Joanny Olczak-Ronikier W

ogro-dzie pamięci, świetnie ilustrująca także różne aspekty życia w XIX w.

Powinnyśmy także zająć się historią środowisk czy też fenomenów. Przykładowo: po 1812 r. wysyła się na front kaukaski wielu polskich jeńców wojennych, których część ucieka do Czerkiesów, potem, po 1830 r., są kolej-ne zsyłki żołnierzy na tenże front i niektórzy z nich także zadamawiają się u Czerkiesów i żenią się z ich kobietami; inni wstępują do armii perskiej, w której tworzone są polskie jednostki wojskowe; jest wojna krymska; jest turecki Adampol, w którym po dziś dzień żyje społeczeństwo polskie – to wszystko to materiał na niesamowite opowieści, wiążące się przecież z hi-storią całego świata. Są więc szanse, by zainteresować tymi sprawami cały świat – tylko muszą one być odpowiednio zaprezentowane. Dlatego uważam, że wiek XIX należy przedstawiać jako najciekawszy w naszych dziejach.

dr HAB.

Andrzej nowAK

W dokumencie Spojrzenie w przeszłość (Stron 110-115)