• Nie Znaleziono Wyników

128się nam należało. Ale czy rzeczywiście było to coś oczywistego i musiało się

W dokumencie Spojrzenie w przeszłość (Stron 128-132)

zdarzyć? To jest pytanie, które wiąże się z bilansem XIX w. Jeśli nie musiało tak być, to znaczyłoby to, że za odrodzenie Polski w 1918 r. odpowiada po części XIX w. Tylko jakie wydarzenia tego wieku? Jaka tradycja?

Myślę, że warto również zwrócić uwagę na wspomniany już fakt funkcjonowania elity politycznej czy też ludzi zainteresowanych życiem publicznym w Polsce dziewiętnastowiecznej w warunkach podwójnej lo-jalności czy nawet konfliktu zasad. Podejmowanie niektórych prostych, życiowych decyzji wiązało się dla tych Polaków z poważnymi dylematami. Sądzę, że nie zdarzało się to w większości krajów europejskich.

Prof. Andrzej Nowak postawił pytanie, skąd i dokąd szliśmy. W uję-ciu pana profesora historia XIX w. jest historią narodu, w której będziemy kultywować klęski i ofiary. Jeżeli więc przyjmiemy, że rozpatrujemy rię Polski jako historię narodu, to należałoby zadać pytanie, na które histo-riografia polska nie odpowiedziała do tej pory, to znaczy: jaki naród stra-cił niepodległość, a jaki naród tę niepodległość odzyskał? Nie zgodzę się z tezą prof. Nowaka, że nie było polis w XIX w. Te polis istniały, począwszy od dworku szlacheckiego, a skończywszy na całym pozytywizmie warszaw-skim i na sprawie budowania społeczeństwa obywatelskiego. Jeżeli zaś spoj-rzymy na historię XIX w. nie jak na historię narodu, ale jak na historię spo-łeczeństwa, wtedy będziemy mogli potraktować np. Wielką Emigrację nie jako obozy, które tworzyły konstrukty ideologiczne, ale jako społeczeństwo obywatelskie, które tworzyło własne struktury poza granicami kraju. Wyda-je mi się, że to, o czym wspominał pan Adam Zamoyski, Wyda-jest bardzo cenne. W pierwszej połowie XIX w. z Warszawy bliżej było do Paryża niż do Krakowa, a z Krakowa bliżej było do Paryża niż do Warszawy. Formułą patrzenia na histo-rię Polski XIX w. może być formuła wielokulturowości, czego przykładem jest Łódź – miasto czterech kultur. Patrzenie na społeczeństwo, a nie na naród, pozwoli nam ująć dzieje Polski w aspekcie kulturowym i państwowym. Będziemy mogli wtedy badać świadomość państwową Polaków rozumia-ną jako stosunek społeczeństwa lub też jego grup do aktualnej organizacji państwowej, do form i metod funkcjonowania mechanizmu państwowe- go – świadomość kształtowaną czy to przez nahajkę kozacką, czy przez for-my parlamentaryzmu w Galicji. Czy możefor-my mówić o identyfikowaniu się z państwem społeczeństwa Królestwa Polskiego po 1815 r.? Z wypowiedzi posłów sejmowych wiemy, że oni się z nim identyfikowali. Czy oznacza to, że mieli oni poczucie państwowości, rozumiane jako poczucie

przynależno-Dr

GRzeGORz

MaRKIewICz

Uniwersytet Łódzki

ści do określonej wspólnoty zorganizowanej w państwo uznawane przez ową zbiorowość za „własne”? Pamiętajmy także o istnieniu potocznej świadomości państwowej, emocjonalnej, łączonej z krytyką państwa albo z jego akceptacją. Pozostaje też pytanie: czy obce państwo może być uznane za własne? Ja twier-dzę, że tak. Dowodzi tego przykład monarchii habsburskiej przełomu XIX i XX w. Czy społeczeństwo polskie było gorsze od społeczeństw europejskich? Wiemy, że nie było gorsze – pan Adam Zamoyski i prof. Andrzej Chwalba da-wali tego przykłady. A więc dzięki spojrzeniu na historię XIX w. przez pryzmat społeczeństwa będziemy czuć się dowartościowani, jeżeli zaś będziemy na nią spoglądali przez pryzmat narodu, będziemy kultywować klęskę.

Przede wszystkim chciałbym podziękować wszystkim trzem panom referentom za bardzo interesujące, szalenie pobudzające intelektualnie wypowiedzi i za postawienie pytań wartych głębokiego rozważenia.

Ja chciałbym odnieść się tylko do kilku kwestii. Postawię pytanie: gdzie w XIX w. była Polska i czym wtedy była Polska? Mamy co do tego pewnego rodzaju dychotomię. W pełni zgadzając się z moim przedmówcą, panem dr. Markiewiczem, stwierdzam, że państwowości polskie istniały. Ale czy państwo polskie to Księstwo Warszawskie i Królestwo Polskie, czy też państwo polskie to Królestwo Polskie po 1831 r.? Często też uważamy, że „państwem polskim” po powstaniu listopadowym była grupa elit, mogą-cych funkcjonować w każdym dowolnym miejscu na świecie, np. w Paryżu. Otóż Polska to nie Messenia, która została zniszczona przez Spartę i która potem, po dwustu kilkudziesięciu latach, została dzięki Tebom odbudowa-na. Nie można zestawiać państwa polskiego i polis. Polis nie była możliwa w XIX w. ani, tym bardziej, w XVIII czy XX w. A więc jest tu pewne niepo-rozumienie. Z jednej strony postrzegamy państwo polskie jako twór insty-tucjonalny – i w tym kontekście pojawia się pytanie, kiedy ów twór funk-cjonuje i gdzie są jego granice – a z drugiej strony widzimy polskość jako np. Wielką Emigrację. Gdzie więc była prawdziwa Polska? Czy była w latach 30. i 0. XIX w. w Paryżu, czy może w Warszawie? Czy też może w innych miejscach? To pytania, na które nigdy nie udzielono faktycznej odpowiedzi, co jest, moim zdaniem, grzechem pierworodnym polskiej historiografii.

Inna kwestia. Czym było uczestnictwo w administracji zaborczej? Pyta-nie to nurtowało wszystkie pokolenia XIX w. Według mPyta-nie takie uczestnictwo mogło często prowadzić do upodlenia, do dylematów moralnych, ale postaw-my sobie też pytanie, czy nie był to niekiedy przepostaw-myślany sposób przeciwdzia-łania akcji zaborczej. Badam „polską” administrację paskiewiczowską lat 30.

Dr hab.

MaReK

RUTKOwSKI

wyz˙sza Szkoła Finansów i zarza˛dzania w białymstoku

129

DySK USJa

wIe K xIx - Pa n e l III

130

do początku lat 0. wieku XIX i myślę, że mogę bezwzględnie stwierdzić, iż w wielu przypadkach jej działalność służyła polskim interesom narodowym. Sądzę, że można z całą pewnością dowieść tej tezy.

Teraz kolejna kwestia, do której chciałbym się odnieść: czy rzeczy-wiście doszło do zderzenia polskości z cywilizacją? W mojej ocenie jest to mit. Oczywiście bywały okresy, kiedy polskość nie szła w parze z cywiliza-cją – było tak np. pod koniec XVIII i na początku XIX w., w słynnej sprawie przejmowania przez Prusaków majątków zadłużonej polskiej szlachty, któ-ra nie umiała pktó-rawidłowo korzystać z pruskiego systemu kredytowego. Ale czy natychmiast po powstaniu listopadowym nie budowało się dróg? Czy później nie budowało się kolei? Czy Polska nie była jednym z kilku krajów, które w okresie po upadku powstania listopadowego miały najlepszy sy-stem dróg bitych w całej Europie?

Prof. Nowak poruszył moim zdaniem szalenie istotną kwestię, a mia-nowicie czy historia Polski XIX w. jest tragedią, czy komedią, i stwierdził, że jest jednym i drugim. Słusznie. Ale w takim razie zastanówmy się, czemu ma służyć połączenie tragedii i komedii? Czy miałoby to służyć oczyszczeniu? Jak ono miałoby wyglądać? Do czego miałoby prowadzić? Zestawienie tych dwóch form, w których przyszło żyć polskiemu społeczeństwu, było kata-strofą. Zgadzam się z prof. Nowakiem, że coś zostało stracone. Mianowicie w latach 70.–80. XIX w. zostało ostatecznie zubożone pojęcie polskości.

Proszę państwa, wprowadzające referaty były bardzo inspirujące, za-równo do refleksji, jak i do dyskusji.

A` propos poruszanego w referatach wkładu Polaków do cywilizacji

europejskiej czy wręcz światowej, powołam się na cytat, który część osób w tym gronie słyszała; ja jestem do niego bardzo przywiązany, bo on bar-dzo punktuje pewne sprawy, jest kwintesencją postawy godnej uznania. Przed ponad 100 laty Franciszek Piekosiński pisał listy do Jana Korwina Kochanowskiego, którego uważał za swojego ucznia, i zachęcał go do in-tensywniejszej działalności badawczej. Wiemy, że Piekosiński sam był ty-tanem pracy, zwłaszcza wydawniczej, toteż pisał: Odkąd utraciliśmy

nie-zawisłość polityczną, pozostała nam już tylko jedna, co prawda nieomylna i niezawodna broń, którą jesteśmy w stanie byt nasz narodowy i miejsce nam należne pomiędzy cywilizowanymi narodami świata utrzymać i obronić. Tą bronią jest nauka. Jest to broń niezawodna. W innym liście napisał:

aby- Archiwum Państwowe w Krakowie, zespół Archiwum Państwowego w Krakowie, nr 17, nlb.

Dr hab.

STeFan CIaRa

Uniwersytet warszawski

śmy utrzymali miejsce wśród cywilizowanych narodów świata – poprzez

roz-wój nauki oczywiście, co można by ująć też tak, jak to zrobił prof. Julian Dybiec w tytule swojej książki: Nie tylko szablą7. Działo się to wszystko

w warunkach braku mecenatu państwowego albo w sytuacji mecenatu bar-dzo słabego, którego erzacem były prywatne fundacje wspierające naukę. Oczywiście powstaje pytanie, w jakim stopniu ta nauka trafiała do szer-szego grona odbiorców w warunkach bardzo utrudnionych szczególnie ni-skim poziomem alfabetyzacji społeczeństwa. To była kultura wyższa, ale zaryzykuję twierdzenie, że jej recepcja nie była wcale wąska – kultura ta była dosyć szeroko przyjmowana. Sprzyjały temu względnie liberalne sto-sunki polityczne panujące w autonomicznej Galicji – „polskim Piemoncie”. Za przykład niech posłuży słynny spór o Morskie Oko i zwycięstwo strony galicyjskiej, czyli polskiej, odniesione w dużej mierze dzięki argumentacji naukowej, historycznej. Rolę nauki podkreślano w licznych depeszach gra-tulacyjnych do Oswalda Balzera, reprezentującego stronę polską przed try-bunałem rozjemczym. Książę Zdzisław Lubomirski, gratulując Balzerowi, zadeklarował nawet wstąpienie do Towarzystwa Historycznego, później-szego PTH8. Ale studenci z Czytelni Akademickiej we Lwowie, wysyłając do Balzera gratulacje, pisali, że terytorium dotąd sporne odzyskała tylko

podległa obcemu panowaniu dzielnica, a nie wolny naród polski9.

Inny przykład pochodzi z 1903 r. Władysław Semkowicz, przebywa-jący na półrocznym stypendium w Italii, w ramach ekspedycji rzymskiej w archiwach watykańskich, pisał listy do narzeczonej, bardzo regularnie, przeciętnie co cztery dni. Tuż przed odjazdem z Rzymu napisał tak: Żeby

to już być choć za polską granicą […]10. A więc nie za granicą galicyjską, ale właśnie polską! Przemysław Dąbkowski, który przez kilkanaście lat praco-wał w Archiwum Bernardyńskim we Lwowie, pisał już w Polsce niepodle-głej w swoim życiorysie, dowodząc swych praw do dodatku za wysługę lat, że było to archiwum krajowe, nie państwowe, i że służyło nauce polskiej11. Zatem to poczucie możliwości realizacji w Galicji polskich, a nie zaborczych interesów było dosyć powszechne.

7 J. Dybiec, Nie tylko szablą. Nauka i kultura polska w walce o utrzymanie tożsamości

narodo-wej 1795–1918, Kraków 200.

8 S. Ciara, Archiwalne kulisy polsko-węgierskiego sporu o Morskie Oko na przełomie XIX i XX w., [w:] „Wierchy. Rocznik poświęcony górom”, t. 70, 2005, s. 92.

9 Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Wrocławiu, rękopis 7703/II, s. 21: E. Dubanowicz, przewodniczący Czytelni Akademickiej do O. Balzera, Lwów 21 IX 1902 r.

10 Władysława Semkowicza listy z Włoch z r. 1903, cz. , oprac. J. Dużyk, [w:] „Biuletyn Biblio-teki Jagiellońskiej”, t. , nr 1/2, 199, s. 20–21: list nr , Rzym  V 1903 r.

11 Archiwum Akt Nowych w Warszawie, Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Pub-licznego, nr 2159: teczka osobowa P. Dąbkowskiego, s. 110: jego pismo do ministerstwa z 1 XII 1920 r.

131

wIe K xIx - Pa n e l III

132

W dokumencie Spojrzenie w przeszłość (Stron 128-132)