• Nie Znaleziono Wyników

122Stefana czy Koronie Witolda Wielkiego. Ponadto w tym wieku tworzenia

W dokumencie Spojrzenie w przeszłość (Stron 122-126)

się nowoczesnego narodu Polska miała nad tymi porównywanymi w tej chwili „narodami chłopskimi” pewną przewagę, tzn. instytucjonalne po-zostałości swojego państwa. Dlatego zgadzam się, że bardzo ważne jest istnienie Księstwa Warszawskiego, Królestwa Polskiego, autonomii szla-checkiej, samorządności szlacheckiej na Ziemiach Zabranych i w pozo-stałych dwóch zaborach, a także, przez długi czas, polskiego szkolnictwa. W krótkim ujęciu: do początków XIX w. kultura polityczna narodu panu-jącego była bardzo silnie rozwinięta. Ostatnią, czwartą przyczyną, dla której brak państwa jest kluczowy w mojej wizji XIX w., jest fakt, że był to wiek imperiów w Europie – jak zresztą mówią m.in. tytuły książek Erica Hobsbawma – a polskiego imperium wówczas nie było. Badamy imperia, które naszych przodków albo gnębiły, albo o nich nie pamiętały, ale może powinno być pośród tych imperiów również nasze miejsce? Takie podej-ście jest bardzo ważnym elementem polskiej tradycji politycznej XIX w. I jeszcze jeden argument: wydaje mi się, że brak państwa ma olbrzymie znaczenie jako kontekst dla formowania się postaw politycznego i ży-ciowego oportunizmu oraz buntu, nie tylko elit. Warto więc analizować wychowawczy czy antywychowawczy aspekt służby w aparacie pań-stwowym zaborców. Przecież w XIX w. taka służba stanowiła drogę ka-riery dla największej grupy ludzi biorącej udział w procesie modernizacji. I wiele osób w Polsce decydowało się na nią. Jak przypomniał niedawno w swojej znakomitej monografii Jarosław Czubaty, Józef Mostowski w li-ście do Adama Kazimierza Czartoryskiego czy Józef Sierakowski w 1812 r. znakomicie sprecyzowali ten problem: Między upokorzeniem służyć

ujarzmiającym a obawą skutków życia nieczynnego postawiona młodzież, w smutnym uchybieniu sobie lub towarzyskiemu położeniu była. To bardzo

ważny dramat polityczny i cywilizacyjny Polski.

Chciałbym tu zaproponować użycie kategorii stabilności, którą roz-wijał Norbert Elias. Stabilność to sposób trwania polegający na zamieszki-waniu, gromadzeniu, powtarzaniu, stałości. To wszystko przyczynia się do wzrostu skuteczności instytucji i norm. Ale w XIX w. stabilność wzmacnia-ła normy niepolskie, a nawet nastawione celowo na „wypłukiwanie” pol-skiej tożsamości, dlatego polskość musiała mieć charakter destabilizujący, musiała być, w jakimś stopniu, przeciw mieszczaństwu, cywilizacji, insty-tucjonalizacji, gromadzeniu, racjonalizacji, modernizacji, nowoczesności. O takim zderzeniu polskości z cywilizacją pisze Jerzy Jedlicki. Oczywiście był też „dom polski” jako ostoja tożsamości, gromadzenia pamiątek – pisał o tym w swojej fundamentalnej monografii prof. Epsztein. Ale mimo to Po-lacy wciąż byli gotowi do powstania, do odrzucenia karier, spokoju,

stabil-123

M OJa wIzJa ePOK I

ności, gdy tylko znowu zagrałaby surma bojowa. Tym obciążona była pol-skość w XIX w. Jest to szalenie skomplikowany problem, nad którym warto się zastanawiać. I może nie da się generalnie stwierdzić, że racja była po stronie tych, którzy wybierali polskość, albo tych, którzy wybierali cywili-zację, bo bywało rozmaicie.

Kolejnym zagadnieniem, które chcę poruszyć, jest polska

Sonde-rweg. Czy opresja w XIX w., rozbiory były czymś wyjątkowym? Czy choć

jeden problem Polski w XIX w. był problemem unikalnym? Pojawia się tu kwestia dokonywania porównań z Czechami, ale też z Indiami i Irlandią. Oczywiście w sensie antropologicznym żaden polski problem nie był uni-kalny. Ale ogólny problem opresji, wspólnoty i niezgody na zniewolenie był w przypadku Polski szczególnie wyostrzony, dlatego ciekawy dla innych. Najciekawsza dla zewnętrznych obserwatorów polskość to właśnie ta z XIX w., z okresu romantyzmu. Nie był to tylko efekt geniuszu Mickiewi-cza czy Słowackiego. Tu powinniśmy zadać sobie pytanie, czy chcemy dać się zepchnąć do roli ofiary, ponieważ taki wybór pociąga za sobą pewne koszty, o jakich mówił także Adam Zamoyski. Dzisiaj jako ofiara nie dla wszystkich będziemy interesujący. Czy zatem zależy nam na tym, żeby wi-dzieć podziw, jaki w liberalnej dziewiętnastowiecznej Europie wzbudzał polski bohater Kościuszko walczący z rosyjskim imperium, czy może dali-śmy sobie to wmówić? Warto tu zająć się historią stereotypów Polski i Po-laków wśród zaborców, sąsiadów dawnej Rzeczypospolitej, na Zachodzie, a także historią naszych autostereotypów. Tutaj pojawia się także bardzo ważny problem retrospektywnej reinterpretacji historii Polski. Historia mi-kromanii, która zaczyna się w XVIII w., a rozwija się i zwycięża w XIX w., związana jest ściśle z kruchością tożsamości polskiej w XIX w. i z kwestią winy. A kto był przez Polaków krzywdzony? Bo to ciekawe zjawisko, kiedy jakiś „inny”, skrzywdzony, staje się idolem. Najpierw jest to chłop, potem robotnik, w końcu Żyd, Ukrainiec, kobieta... A kto jest winny? Szlachta, in-teligencja? Czy można na historię mikromanii stańczyków spojrzeć przez pryzmat kolonializmu? A może myśleliśmy o tych winach, uznaliśmy mar-ność Rzeczypospolitej, ponieważ pozwoliliśmy sobie narzucić obce katego-rie, które służyły polityce zaborców? Jeszcze jedno związane z tym pytanie postawił Carlo Ginzburg – kontra Foucault. Przenosząc je na polskie realia, zapytałbym tak: czy w XIX w. na ziemiach Rzeczypospolitej Ukraińcy, Ży-dzi, kobiety, a w końcu Polacy pod zaborami istnieli dzięki temu, że byli uciskani? Czy tylko ucisk nadawał im tożsamość? Czy powinniśmy pisać historię tego, co uciśnione i przez co uciśnione? A jak wyglądałaby polskość nieuciśniona? To jest bardzo ciekawe pytanie, wciąż przybliżające pokusy historii alternatywnej.

Wydaje mi się, że bardzo ważne dla refleksji nad polskim XIX w. jest przywrócenie rangi rozumu w historii, ścierania się racji, problemu wybo-ru, a nie jego uwarunkowań. Rozum „mieszka” w polis i jej konstytucjach, pozwalających ludziom porządkować sprawy w sposób racjonalny. Ale w XIX w. nie ma żadnej polskiej polis, są tylko ich namiastki. Może trzeba było ich bronić skuteczniej? Czy ten brak mogła uzupełnić kultura, konspi-racja, emigracja albo kolaboracja? Potrzebę historii politycznej jako opo-wieści o dojrzałych ludziach biorących los w swoje ręce i konsekwencjach tego uważam za bardzo ważną. I do tego może najlepiej posłużyć historia alternatywna: pokazanie, co by było, gdyby nie doszło do rozbiorów, gdyby powstało polskie imperium i borykało się z problemem uczynienia chłopów Polakami. Co by było, gdyby został utrzymany układ z rozbioru z 1795 r.? Co by było, gdyby nie było powstań i konspiracji, gdyby trwało Królestwo Polskie z konstytucją, Uniwersytet Warszawski z modernizacją Druckiego-Lubeckiego, Wielopolskiego, gdyby polskość mogła jeszcze przez dwa po-kolenia na tych ziemiach funkcjonować jak Wielkie Księstwo Finlandzkie? Czy to w ogóle byłoby możliwe, gdy uwzględnić ewolucję samego Impe-rium Rosyjskiego? Co by było, gdyby Polacy zrezygnowali z oporu i stali się lojalnymi Rosjanami? George Bernard Shaw ubolewał, że Polacy nie chcą tworzyć swojej kultury po rosyjsku – uważał, że wówczas staliby się tak ważni jak Irlandczycy w kulturze światowej, ich głos dzięki używaniu ję-zyka uniwersalnego, a nie lokalnego, byłby tak samo istotny. Rzeczywiście i dzisiaj ekspansja kultury irlandzkiej na kulturę masową jest imponująca. Ale była to kwestia jakiegoś wyboru: inny był irlandzki, a inny polski. Czy był to wybór świadomy? Czy raczej suma tysięcy, milionów dokonywanych codziennie przez tysiące ludzi wyborów? Trzeba rozważać, ile w tym było wyborów świadomych i co spowodowało utrwalenie więzi, dzięki której Polska w 1918 r. się odrodziła.

Przychylam się do opinii, że można to znakomicie pokazać na przy-kładzie biografii. Warto w syntezie przybliżyć niektóre życiorysy, z tym że nie najważniejszych postaci, ale takich, których losy dobrze odzwiercied-lałyby pewne problemy. Dam przykład, który pozwala zastanowić się nad tym, jak mierzyć procent polskości w Polaku: ile jej jest w Adamie Jerzym Czartoryskim w roku 1797, 1802 i w 1831 albo w hrabim Adamie Adamo-wiczu Rzewuskim, który w 1831 r. razem z Paskiewiczem szturmuje War-szawę, a w 183 r. pacyfikuje powstanie styczniowe, jednocześnie jednak jest przez swoje otoczenie uważany za wzór polskiego szlachcica?

Nie należy domykać XIX w. zbyt łatwym podsumowaniem. Skąd i do-kąd szliśmy, jako to się stało, że przeszliśmy przez piękną katastrofę XIX w.? Dlaczego nazywam ją katastrofą? I dlaczego piękną? Najpierw odpowiem

wIe K xIx - Pa n e l III

na to drugie pytanie: bo jako kompensacja politycznej katastrofy rozwinęła się kultura, dla której wielkości i rozmachu nie znajdujemy żadnej paraleli ani w XX w., ani w wiekach wcześniejszych. Mamy też tych pięknych żoł-nierzy, którzy w 1812 r. zajęli Moskwę, którzy bohatersko walczyli pod So-mosierrą – choć oczywiście z cywilizacyjnego punktu widzenia wojny nie są niczym przyjemnym. A teraz to, dlaczego jednak była to katastrofa. Otóż na marginesie europejskiej cywilizacji być może tworzyła się w Rzeczypo-spolitej XV–XVII w. odrębna cywilizacja, która zginęła w XIX w., cywili-zacja oparta na republikańskiej kulturze politycznej, zupełnie odmiennej niż kultura polityczna osiemnastowiecznej i dziewiętnastowiecznej Euro-py Zachodniej. Ale ta alternatywna być może ścieżka rozwoju cywilizacji politycznej zarosła w XIX w. Polskie elity zaczęły myśleć kategoriami albo rosyjskimi, albo zachodnimi, odnajdując swoje miejsce właśnie w alterna-tywie: Rosja albo Zachód. To, wydaje mi się, jest swoista katastrofa.

dYSKuSjA

Chciałbym odnieść się do przedstawionych referatów.

W publicystyce na XIX w. patrzy się przez pryzmat ksenofobii i za-cofania. Oczywiście publicystyka ma do tego pełne prawo, ale kształ-tuje ona też odbiór społeczny. Co więc my jako historycy winniśmy zrobić, żeby ten odbiór zmienić? Moim zdaniem jednym z takich zadań jest przedstawianie osiągnięć cywilizacyjnych Polaków. Pan Zamoyski wspomniał o Wielkiej Emigracji, której uczestnicy tworzyli główne nur-ty tamtej epoki, także w zakresie działań kulturalnych. Znamy osiąg-nięcia nauk ścisłych dzięki pracom prof. Orłowskiego1, ale ta wiedza nie znajduje odzwierciedlenia w syntezach. Wiemy o dokonaniach Domeyki i innych polskich emigrantów, ale zdarza się, że o pewnych osiągnięciach Polaków dowiadujemy się z przewodników, a nie z prac historycznych. Przykładowo: to w pozycji Paryż po polsku znalazłem in-formację, że muzeum Luwr ocalało dzięki Polakowi, będącemu jednym z dowódców Komuny Paryskiej, który nie pozwolił, żeby zostało ono wysadzone w powietrze2.

Chciałbym również odnieść się do tego, o czym mówił pan prof. Chwalba. Rzeczpospolita rozpadła się, rozsypała się też wspólnota społecz-na. Przypomniały mi się tu słowa Wincentego Witosa z końca XIX w., który w swoich pamiętnikach pisał o rodakach, chłopach, którzy żyli za Wisłą, i dziwił się, że mówią oni po polsku3. To też było charakterystyczne.

1 Zob.: B. Orłowski, Osiągnięcia inżynierskie Wielkiej Emigracji, Warszawa 1992.

2 Chodzi tu o Floriana Trawińskiego (1850–190), syna powstańca z 183 r., absolwenta Szkoły Polskiej w paryskiej dzielnicy Batignolles. Podczas Komuny Paryskiej sprawował on funkcję kierownika resortu kultury i sztuki i z tej racji poczuwał się do odpowiedzialno-ści za ratowanie zagrożonego Luwru oraz jego zbiorów. Zob.: B. Stettner-Stefańska, Paryż

po polsku, Warszawa 2005, s. 209–210.

3 W. Witos, Dzieła wybrane. Moje wspomnienia, t. 1, cz. 1, oprac. E. Karczewski i J. R. Szaflik, Warszawa 1988, s. 23.

126

Dr

JeRzy

W dokumencie Spojrzenie w przeszłość (Stron 122-126)