• Nie Znaleziono Wyników

Andrzej Moskorzowski: mowa na pogrzebie Stanis³awa Cikowskiego

Na tê mowê Jego M[oœ]ci Pana Jerzego Ossoliñskiego, Jego M[oœ]ci Pana Andrzeja Moskorzowskiego ex tempore respons

1

5

10

15

85

czêste ludzi wielkich funera, filarów praw i swobód ojczystych, jawnym Rz[eczy]p[ospoli]tej upadkiem gro¿¹ i by Opatrznoœæ niebieska pow¹tlonych szczytów i prawie oblecia³ych ramiony pozosta³ych W[aszych] M[oœ]ciów M[i³oœciwych] P[anów] nie wspiera³a, ju¿ by ten Rz[eczy]p[ospoli]tej budynek, wielkim kosztem i ca³¹ odwag¹ przodków naszych wystawiony, z grun-tu samego upad³.

A to i teraz dom zacny w ¿a³osny odmêt wprawuje prêdkie z tego œwiata zeœcie Jego M[oœ]ci Pana Cikowskiego s³awnej pamiêci, cz³owieka rodu i cnót wysokich. Wiadomo to bowiem wszytkim wobec, co Jego M[oœ]æ Pan Podstoli Koronny w mo-wie swej uwa¿nej pokazaæ raczy³, ¿e Jego M[oœ]æ Pan Cikow-ski s³awnej pamiêci urodzi³ siê by³ zacnym synem koronnym, w domu z dawna mo¿nym i OjczyŸnie znacznie zas³u¿onym, który najwy¿szy jest w wolnej R[zeczy]p[ospolitej] urodzenia stopieñ. Bo z stanu szlacheckiego urzêdy koronne i ziemskie, duchowne i œwieckie dygnitarstwa, sceptra nawet i korony po-wstaj¹. Baroñskie i grafowskie ambitiosa vocabula cni przod-kowie naszy za dym cudzoziemski poczytali, górnym tytu³em szlacheckim na ka¿dym siê placu szczyc¹c. O ten nie po raz z mo¿nymi ksi¹¿êty za w³osy chodzili, ten krwie swej wyto-czeniem pieczêtowali.

Wziêtoœæ zasiê i mo¿noœæ staro¿ytnej familiej Ich M[oœ]ciów P[anów] Cikowskich, szerokie w³oœci, tak krwawe (które Jego M[oœ]æ Pan Podstoli przede mn¹ wspomnieæ raczy³) w OjczyŸ-nie zas³ugi, dostojeñstwa senatorskie, waleczne ekspedycyje i regimenty hetmañskie g³oœno otrêbuj¹. S³awnych dzie³ domu tego, od Jego M[oœ]ci Pana Podstolego, me[g]o M[i³oœciwego]

Pana w piêknym szyku postawionych, mia³koœci¹ m¹ nie mie-szaj¹c, móg³bym i ja tych tu przypomnieæ, których œwie¿a ludz-ka pamiêæ niesie. Jako Stanis³awa Cikowskiego, senatora wiel-kiego, hetmana polnego koronnego, którego dzielnoœci¹ har-dy Moskwicin by³ okrócony, uskromione pogañstwo, a sama spraw¹ nastêpuj¹ca sub interregnum s¹siedzka nawa³noœæ i bystre Czarnego Or³a natarczywoœci z granic s¹ koronnych wsparte.

20

25

30

35

40

45

50

55

Nie wyda³ ojca mêstwem ws³awionego tego¿ imienia syn, Stanis³aw Cikowski, podkomorzy krakowski, który w domu swym i wszytkiej OjczyŸnie jako s³oñce po³udniowe œwieci³.

Œwiadcz¹ nie tylko domowe ró¿ne, ale i postronne do obcych monarchów ekspedycyje. Ta sama legacyja angielska, od Jego M[oœ]ci Pana Podstolego przytoczona, osobnej godnoœci i spraw jego dzielnych perenne est monumentum.

Aleæ i w Jego M[oœ]ci Panu Cikowskim s³awnej pamiêci wszytkie te od Jego M[oœ]ci Pana Podstolego ¿ywymi farbami wymalowane najdowa³y siê wziêtoœci. By³o maturum consilium domi, by³y i expedita foris arma. Animusz przy dostatku z dzia-da i z ojca zawziêty, by siê by³ chcia³ na okazyje podzia-dawaj¹ce nara¿aæ, snadno by by³ przodek we wszytkim otrzyma³. Ale

¿ywot spokojny polubiwszy, puœci³ cug przed sob¹ inszym, a dzia³ daleko lepszy sobie obrawszy, skokotliwej ambitiej

pró-¿en, ¿y³ na ojczystym mieniu, bogactwa w³asn¹ potrzeb¹ i do-sytem mierz¹c, i do¿y³, wiêcej u szczêœcia p³ochego nie ¿ebrz¹c, w zacnej przystojnoœci.

Tego dziœ szlachetne cia³o, w ziemi porzucone, ³akomej go-dzinie na opas zostawa. Ale s³awa staro¿ytnej cnoty i dziel-nych jego przymiotów, która œmierci nie uzna, trwaæ bêdzie nienaruszona, póki cnota i przystojnoœæ ceny swej nie straci, a¿ przekazan¹ w niebie odbierze zap³atê. S¹dy o zmar³ych, których absentes potêpiaæ nie zwyczaj i którym sama œmieræ po œmierci ich ju¿ folguje, oddajmy temu, któremu w³aœnie na-le¿¹, ten najlepiej os¹dzi, kto przed nim by³ praw abo niepraw w sumnieniu prostym. Wszak te¿ sêdziów ziemskich nie jest ultimae instantiae dekret, apelacyja do wy¿szego subsellium wolna zostaje, przed którym stan¹æ do sprawy nieomylnie wszytkim.

Teraz, ¿eœmy siê do oddania ostatniej pos³ugi w spólnym od-mêcie ¿a³osnym spólnie stawili, dziêkczynienie, z wrodzonej ludzkoœci W[asz]m[oœciów] M[oich] M[i³oœciwych] Panów po-chodz¹ce, nad meritum za to nas potyka. Sama powinnoœæ dzie-dzicznym zapisana prawem, któr¹ mortalitas wzajem sobie wyp³aca, to po nas wyci¹ga³a. Wyci¹ga³o i uszanowanie

uprzej-60

65

70

75

80

85

90

me, któreœmy cia³u zacnemu, w którym wszytkie cnoty nie-bieskie wdziêczny odpoczynek mia³y i po œmierci zosta³y, win-ni. ¯yczymy tego uprzejmie Jego M[oœ]ci Panu Podkomorze-mu, naszemu M[i³oœciwemu] Panu spólnie i z Jej M[oœ]ci¹ nasz¹ M[i³oœciw¹] Pani¹, aby teraŸniejszy ¿al Pan Bóg sto-krotnymi nagrodzi³ pociechami, chowaj¹c zacny dom Jego M[oœ]ci naszego M[i³oœciwego] Pana w fortunnym na wszem powodzeniu kwitn¹cy, ciesz¹c i w zacnym potomku, dziedzi-cu w³asnym tak przestronnych w³oœci, po którym nie tylko spólna rodzina, ale i Korona prawie wszytka dziadowskich, ojcowskich i stryjowskich dzielnoœci wygl¹da. ¯yczymy i Jej M[oœ]ci Paniej Cikowskiej, naszej M[i³oœciwej] Paniej ciê¿kim frasunkiem strapionej, aby ten, który wedle upodobania swe-go losami miece, œmierci¹ nawet i ¿ywotem szafuje, który siê te¿ odezwa³ byæ opiekunem wdów i sierot opuszczonych, sam siê opieka³ sieroctwem ¿a³osnym i wszytkimi sprawami Jej M[oœ]ci. A my w tak przykrym razie, w czymkolwiek naszê uprzejmoœæ i ¿yczliwoœæ przyjacielsk¹ Jej M[oœ]ci naszej

M[i³o-œciwej] Paniej oœwiadczaæ bêdziemy mogli, upewniamy o zu-pe³nej chêci i gotowoœci naszej. Zdarz tylko Bo¿e, abyœmy wszytkim Ich M[oœciom] n[aszemu] M[i³oœciwemu] Pañstwu w sprawach fortunniejszych onê deklarowaæ mogli88.

88W rkps. BOss 240 pojawia siê nieznane innym przekazom zakoñczenie w postaci sentencji: „Omnis nos hora per faustos fallentesque cursus apheat fato”. (Ka¿da godzina przybli¿a nas ku zag³adzie przez ciche i ukryte biegi) (M. F a b i u s Q u i n t i l i a n u s: Declamationes maiores. Oratio 4, 4, 10/16).

Nie jest to typowe zamkniêcie mowy pogrzebowej, ale ta sama koñcowa sen-tencja pojawia siê np. w przemowie A. Wiszowatego na pogrzebie Jana Ster-nackiego (rkps BN BOZ 823, k. 222–224), sentencj¹ zakoñczy³ te¿ A. Mo-skorzowski mowê na pogrzebie „pewnego dworzanina jednego pana wielkie-go” (rkps BN BOZ 823, k. 234–237 v.). Nie mo¿na jednak wykluczyæ, ¿e sen-tencja jest komentarzem kopisty.

95

100

105

110

Dop³aci³ wielki biskup na placu œwiata widomym d³ugu ostatniego. Odebra³a wprzód Ojczyzna powinn¹ sobie w kil-kadziesi¹t lat, w ustawicznych, usilnych, odwa¿nych pos³u-gach mi³oœæ. Wziê³a familia staro¿ytnych Ostojczyków wskrze-szon¹ jego zas³ugami s³awê i ozdobê. Odda³ przyjaŸni sowit¹ dobroczynnoœæ, klasztorom i szpitalom rzadko s³ychan¹ szczo-drobliwoœæ. Ma wyswobodzonych tak wiele koœcio³ów z r¹k he-retyckich katedra, maj¹ patrona œwiête koœci polskiego dawno nale¿¹cy splendor. Wziê³o niedawno niebo ozdobn¹ œwiêtych cnót klejnotami duszê. Wróci³ na ostatek ziemi to, co samo jej by³ powinien w niewieczn¹ posesyj¹. Tak wiele wydawszy, nie go³ot¹ jednak z tego œwiata schodzi, ani o jednej egipskiego ty-rana koszuli. Bierze skarby zas³ug u Boga i u ludzi nieosza-cowane, zostawuje na d³ugach d³ugie w sercach ludzkich pa-mi¹tki swojej regestra.

Odpuszcza nadto oczom naszym powinne ³zy i ¿al œmierci jego nale¿¹cy, g³oœno z grobowca tego ozywaj¹c siê i ostatni¹ ostatnim g³osem w³adzy pasterskiej koñcz¹c powagê, tak

roz-Jerzy Ossoliñski: mowa na pogrzebie