Przemowa J[ego]m[oci] Pana Jerzego Ossoliñskiego, podstol[ego]
koron[nego] na pogrzebie Ks[iêdza] biskupa krak[owskiego] Szysz-kowskie[go] die 23 Mai
1
5
10
15
89
kazuje: Nemo me lacrimis decoret, nec funera fletu faxit. Ci siê cudzymi niech okupuj¹ ³zami, którzy albo straconego marnie czasu d³ugów inaczej wyp³aciæ nie mog¹, abo w dalek¹ drogê dostatecznej nie przygotowali prowizyjej. Jam wiek mój w rê-kach moich tak piastowa³, takem siê z nim sollicite miarko-wa³, ¿e mi go i jedna minuta daremnym nie up³ynê³a pró¿no-waniem. Takem go trawi³, ¿ebym z cia³a miertelnego, z nie-wczesnej wyszedszy gospody, nie tylko w dalek¹ peregryna-cyj¹ co wzi¹æ, ale i w ojczynie prawdziwej pewne móg³ sobie sposobiæ dziedzictwo. Nie p³aczu tedy ani lamentów, raczej win-szowania potrzebujê. Po tak d³ugiej bowiem a ciê¿kiej wiata tego robocie przyj¹³ mnie wielki a wieczny pokój. Ju¿ wiêcej bogactwa nie pragnê, ubóstwa siê nie bojê, rozkoszy miertel-nych serca pa³aj¹cych, nie czujê, cudzemu szczêciu nie za-zdroszczê, ze swoim przed zawisn¹ inwidyj¹ nie uciekam, ani siê z³oliwych jêzyków, cudze sprawy przewrotnie szacuj¹cych, lêkam. Nie patrzê na ¿adn¹ publiczn¹ ani prywatn¹ domu mego klêskê w przykrym pieczo³owaniu o to, co by z czego byæ mog³o. Tam stojê, sk¹d miê nic spêdziæ, nic wystraszyæ nie mo¿e. ¯y³em bez nagany, s³u¿y³em Ojczynie bez winy,
radzi-³em panu bez presumptiej i pochlebstwa, rz¹dziradzi-³em koció³ mój w sprawiedliwoci, siedzia³em w senacie polskim w staro¿yt-nej prostocie. Umar³em w doskona³ym wieku rozrodzonego domu, zas³ug u nieba i ziemi dojra³oci. Ten ostatni g³os pa-sterza naszego, to rozkazanie.
Ale odpuæ, wielki biskupie, nie wykroczymy przeciw roz-kazaniu twemu po mierci, którego za ¿ywota wi¹tobliwie wa¿na u nas by³a wola, chocia¿e i ¿a³owaæ, i p³akaæ bêdzie-my. Nie zel¿¹ ciê ³zy nasze, nie twoje bowiem op³akujemy nie-dostatki, wiedz¹c, ¿e szczêliwie ¿y³, szczêliwie dokona³, ale na nasze i Ojczyzny naszej narzekaæ musiemy nieszczêcie, któreje ty nazbyt krótko ¿y³, by by³ najd³u¿ej ¿y³, prêdko
nazbyt umar³, by by³ najpóniej umar³. Wielki filar, M[oci]
P[anowie], upad³ tej Korony, a upad³ natenczas, gdy najnie-bezpieczniejsze ze wszytkich niemal stron na jej ciany wy-padaj¹ wichry. Wspiera³a siê Ojczyzna na m¹drej, dojrza³ej,
20
25
30
35
40
45
50
uwa¿nej radzie jego. Zdania i wota jego nie by³y z zbieranych s³ówek i ³apanych po ró¿nych ksiêgach sentencyjek malowa-ne wzorki. Rada by³a ka¿de s³owo, a rada gruntowna. Nie dla-tego w senacie mówi³, aby mowê jego chwalono, ale ¿eby con-silio wsparta Rzeczypospolita jemu kiedykolwiek ca³oæ swojê deberet. £¹czy³ z tak m¹dr¹ g³ow¹ hojn¹ przeciwko Ojczynie rêkê. Nie dyskursami, nie lamentami mi³oæ swojê pokazowa³, sypa³ pobo¿nie zgromadzone zbiory na potrzebê tej, dla któ-rej je zgromadza³. Widzia³y obozy koronne jego i synowców jego t¹¿ hojnoci¹ wyprawione na us³ugê Ojczyzny chor¹gwie. To miasto, ta skarbnica najprzedniejsza Rzeczypospolitej, przed-nia nie Polski samej, ale Europy ozdoba, w ka¿dym niebez-pieczeñstwie pod jego skrzyd³ami bezpiecznie odpoczywa³o.
Nie wspomniê tak wiele prywatnych, ale in publicum scho-dz¹cych siê szczodrobliwoci, ratowania upad³ych, godnych szlachciców wsparcia do us³ugi Rzeczypospolitej, drugich krwi swojej w³asnej, ku ozdobie i podporze Ojczyzny, nak³adne æwi-czenia i odwa¿ne w pos³ugach jej zaprawowania, na ostatek fabryk i struktur kosztownych, Polskê ozdabiaj¹cych. Po tym samym kociele oko obróciwszy, kto nie wyzna gor¹cej ku Bogu mi³oci, pragn¹cej ozdób publicznych ¿¹dzy, pañskiego et ma-gna molientis animuszu. Takiego nie p³akaæ, takiego nie
¿a-³owaæ by³oby siê cieszyæ z powszechnej Rzeczypospolitej szko-dy, zazdrociæ potrzebuj¹cym ratunku i po¿ywienia, nie ¿yczyæ kocio³om obroñce, nie chcieæ ozdób najdostateczniejszym pañ-stwom po¿¹danych.
Nie znajdzie siê tak z³oliwa dusza, tak zakamienia³e ser-ce, które by przyznaæ nie chcia³o, ¿e wielka Polskê szkoda po-tka³a. Ej, i ty sama zawisna Zazdroci, ju¿ i ty sama przyznaj nieporównan¹ godnoæ i potrzebê d³u¿szego dla Ojczyzny ¿y-cia, gdy ciê¿kim przywalony marmurem, nie wstanie do kon-kurentii. ¯ycz i ty sobie, jeli by³ który nie¿yczliwy, podobnej cnoty, podobnej godnoci. ¯ycz¹ wszytkie Królestwa tego k¹ty podobnych Ojczynie synów, kocio³om biskupów, curiae senatorów tak hojnych tam, gdzie hojnoæ chwalebna, dóbr Bogu powiêconych dyspenzatorów.
55
60
65
70
75
80
85
90
91
Merita jego w niebie nagrodzone, na ziemi nic nie potrze-buj¹ tylko wdziêcznej pami¹tki, a uprzejmej ku pozosta³ym zacnego domu swego potomkom przychylnoci. Tym najwiêk-sz¹ mieræ tak dobrotliwego stryja i opiekuna stanê³a gorz-koci¹, stracili bowiem w nim jednym to wszytko, co w ró¿-nych ojcach przeciwko w³asnym dzieciom zbieramy najchwa-lebniejszego. Ta sama tylko cieszy, któr¹ nieodmienn¹ i po
mierci oczywicie widz¹ zas³ug nieboszczykowskich wdziêcz-noæ, nade wszytko zwyk³e mi³ociwej ³aski J[ego] K[rólew-skiej] M[oci] P[ana] N[aszego] M[i³ociwego] popio³owi ju¿
nieu¿ytecznemu przez W[asz¹] M[i³oæ] M[oci] P[anie]
po-³aniecki owiadczenie, za które J[ego] K[rólewskiej] M[oci]
P[anu] s[wemu] M[i³ociwemu] J[ego] M[oæ] Ks[i¹dz] sekre-tarz wielki uni¿enie i pokornie dziêkuje. Ten zmar³ego godne-go biskupa grobowiec chwa³y d³ugodne-go bêdzie panegiryk wielkiegodne-go pañskiego J[ego] K[rólewskiej] M[oci] rozs¹dku. Nikt wi¹to-bliwego nie wspomni, nikt nie pochwali pasterza, aby nie mia³ oraz wspomnieæ i wychwaliæ pana tego, którego opatrzeniem
wiatu by³ pokazany. Nie wywodzi J[ego] M[oæ] Ks[i¹dz] se-kretarz stryja swego statecznej przeciwko J[ego] K[rólewskiej]
M[oci] wiary i ¿yczliwoci, nie popisuje siê z ¿yczliw¹ i uprzejm¹, a ku dobremu J[ego] K[rólewskiej] M[oci] zawsze ci¹gn¹c¹ rad¹ jego, poniewa¿ ³aski i dobrodziejstwa, jemu i domowi jego tak hojnie ukazane, dostateczn¹ s¹ atestacy-j¹. Dziêkuje raczej z takow¹¿ uni¿onoci¹ Jej K[rólewskiej]
M[oci], Pani naszej M[i³ociwej], ¿e przez W[asz¹] M[i³oæ]
M[oci] Ks[iê¿e] sufraganie krakowski, cia³o tego do grobu doprowadziæ raczy³a, który j¹ optimis auspiciis z przewiet-nej ojczyzny na to wysokie królestwo przyprowadzi³. ¯yczy, aby Pan Bóg potomstwu wi¹tobliwemu Ich K[rólewskich]
M[oci] takow¹¿ szczêliwoci¹ do ró¿nych monarchii tronów torowa³ gociñce. Dziêkuje i królewiczowi J[ego] M[oci] W³a-dys³awowi uni¿enie za nieustawaj¹c¹ post fata przeciwko zmar³emu ³askê i to jej przez W[asz¹] M[i³oæ] M[oci] P[anie]
mieczniku koronny owiadczenie, z pokornym ofiarowaniem,
¿e cokolwiek ochoty swej do pos³ug J[ego] K[rólewskiej]
95
100
105
110
115
120
125
M[oci] nieboszczyk przez zesz³oæ lat swoich nie complevit, to J[ego] M[oæ] Ks[i¹dz] sekretarz uni¿on¹ powolnoci¹ sup-plere powinien bêdzie. Takowe¿ dziêki z równ¹ powolnoci¹ królewiczowi J[ego] M[oci] Kazimierzowi uni¿enie oddaje za pokazan¹ przez W[asz¹] M[i³oæ], M[oci] P[anie] chor¹¿y sie-radzki, mi³ociw¹ ³askê. Dziêkuje na ostatek W[aszym]
Mo-ciom M[i³ociwym] P[anom] wszytkim za dotrzyman¹ do gro-bu nieboszczykowi statecznie przyjañ. Hamuje ¿al i ³zy t¹ pociech¹ mi³ej w sercach W[aszych] Mociów nieboszczykow-skich zas³ug pami¹tki. ¯yczy za tê wdziêcznoæ ka¿demu wdziêcznych i po mierci nieodmiennych przyjació³, ¿yczy jako najtrwalszych pociech, z oddaleniem tak ciê¿kiej ¿a³oby. Prosi na koniec, abycie W[asz]m[ociowie] op³akanym chlebem J[ego] M[oci] gardziæ nie raczyli.
130
135
140
93
Wiele miertelnych razów zadawa³a, d³ugo z nim za pasy chodzi³a, nim tak zacneg<o> i pobo¿nego cz³[owi]eka przeko-na³a, nieu¿yta mieræ. A przecie swego dokaza³a, przecie po-jed<ynek> rozegra³a, rozwód miêdzy dusz¹ a cia³em, miêdzy ma³¿onkiem a ma³¿onk¹ uczyniwszy. Ale który¿ dom tak
miertelnej nie odprawi³ procesyji? Która¿ familia tak ¿a³osn¹ nie dotkniona przy<god¹>? Który¿ cz³[owi]ek tak nieub³aga-n¹ nie ciniony ustaw¹? Która¿ ma³¿eñska para takiego nie dozna³a i <nie> dozna rozwodu? A to widzim, ¿e mieræ i cno-cie z pobo¿noci¹ nie sfolguje, i przyjaniom nie wygadz<a>, narzekania i lamentu nie s³ucha, na osierocenie poæciwych wdów nie pomni, na cis³e ma³¿e<ñskie> towarzystwo nie ma respektu. Haec meta vir[or]um est mori, non vi[ror]rum beate[?]
mori, ad moriend[um] natura, ad moriend[um] virtus et pie-tas ducit. Ka¿dyæ siê rodzi, aby umar³, ka¿dy tym prawem bie-rze dni pocz¹tek, aby te¿ wzi¹³ i koniec, jednak jeden nad dru-giego b³ogos³awieniej dni ¿ycia naszego przebiega.