• Nie Znaleziono Wyników

Ossoliñski i Sarbiewski – z praktyki imitacji

Ka¿da mowa, która zostaje utrwalona w formie pisanej, nie tylko raz na zawsze porzuca obszar ¿ywego s³owa, z którym genetycznie jest zwi¹zana, ale wchodzi w tym momencie w kr¹g zupe³nie innych oddzia³ywañ. Oracja, ze swej istoty zawsze oko-licznoœciowa, mimo przechowywania pamiêci o tym pierwotnym zwi¹zku, staje siê tekstem, którego dalszymi losami zaczynaj¹ rz¹-dziæ nowe prawa. O jej utrwalaniu decyduj¹ ju¿ nie tylko okolicz-noœci, ich wa¿noœæ w sensie spo³ecznym czy tylko prywatnym, b¹dŸ

ich niezwyk³oœæ, ale walory samej mowy. Tekst oracji kr¹¿¹cy w kolejnych odpisach mo¿e byæ równie¿ traktowany jako przy-k³ad, wzór doskona³ej wymowy. Otwiera siê wtedy w³aœciwie nie-ograniczona czasem czy przestrzeni¹ mo¿liwoœæ dialogu ró¿nych tekstów.

Podstawow¹ wskazówk¹ traktowania danej mowy jako wzorca jest czêstotliwoœæ wystêpowania jej odpisów w rêkopisach. Za szcze-gólnie wa¿ne potwierdzenie takiego funkcjonowania tekstu mo¿-na te¿ uzmo¿-naæ w³¹czenie oracji do drukowanych antologii i wy-korzystywanie w szkolnych wyk³adach retoryki. Mowa Jerzego Ossoliñskiego wyg³oszona w 1630 r. (prawdopodobnie 23 V) na po-grzebie biskupa krakowskiego Marcina Szyszkowskiego do tego ro-dzaju przyk³adów nale¿y. W rêkopisach mo¿na wskazaæ co

naj-47

mniej kilkanaœcie przekazów mowy58. Ponadto znalaz³a siê ona jako jedna z dwu oracji pogrzebowych kanclerza w pierwszym to-mie Mówcy polskiego Jana Pisarskiego w 1668 r. Funkcjonowa³a te¿ w jezuickiej dydaktyce retoryki, co potwierdza w³¹czenie prze-mowy na pogrzebie biskupa krakowskiego do instrukcji dla mów-ców i antologii przyk³adów pt. Orator Polonus ad domi forique elo-quenter agendum, iuxta usum et necessitatem regni informatus anno perorantis pro homine in ligno verbi 1681 (k. 98–98v.), to-warzysz¹cych zapisanym przez Stanis³awa Ubysza wyk³adom re-toryki w lwowskim Collegium Sieniavianum.

Wyg³oszenie w 1630 r. mowy na pogrzebie biskupa krakowskiego by³o dla Ossoliñskiego wyró¿nieniem. Na wybór jego osoby wp³y-nê³y zapewne nie tylko uznane ju¿ zdolnoœci krasomówcze. Zmar³y by³ przyjacielem ojca ówczesnego podstolego koronnego, a samego Jerzego wspar³ finansowo, gdy ten wyrusza³ u boku królewicza W³adys³awa na wyprawê moskiewsk¹59. Odbywaj¹cy siê w kate-drze Wawelskiej pogrzeb biskupa krakowskiego by³ uroczystoœci¹ wielkiej wagi i wymaga³ od mówcy dostosowania siê do

okoliczno-œci. Jerzy Ossoliñski rozpocz¹³ mowê podnioœle:

Dop³aci³ wielki biskup na placu œwiata widomym d³ugu ostat-niego.

W dobitnie brzmi¹cym, samodzielnym membrum siêgn¹³ po autorytet Pisma œw., przywo³uj¹c s³owa z Ksiêgi M¹droœci (15,8):

„[...] ten, który ma³o przedtym jest ulepion z ziemi i po chwili wraca siê w to, sk¹d wziêty jest, gdy od niego bêd¹ siê upominaæ d³ugu dusze, któr¹ mia³”. Przemawiaj¹c na pogrzebie pasterza krakow-skiego Koœcio³a, pos³u¿y³ siê sposobem niemal kaznodziejskim, w miejsce rozpoczynaj¹cego kazanie motta wpisuj¹c parafrazê s³ów Biblii. Nieco zaskakuj¹ce mo¿e wiêc byæ zestawienie incipitu

58Zob. Komentarz edytorski, s. 101.

59J. O s s o l i ñ s k i: Pamiêtnik. Oprac. W. C z a p l i ñ s k i. Warszawa 1976, s. 46.

Ryc. 3. Mowa Jerzego Ossoliñskiego na pogrzebie biskupa Marcina Szyszkowskiego, rkps Pañstwowego Archiwum Historycznego w Wilnie,

F 1135 op. 2/40, k. 116 v.

49

Ossoliñskiego ze s³owami mowy Stanis³awa Sarbiewskiego, wyg³o-szonej w Grabowie, na pogrzebie bli¿ej nieznanej pani Wereszczyñ-skiej z domu SierakowWereszczyñ-skiej, prawdopodobnie w latach czterdzie-stych XVII w.:

Dop³aci³a zacna matrona w oczach naszych d³ugu ostatnie-go...

Czy¿by by³a to tylko przypadkowa, topiczna zbie¿noœæ, któr¹ mo¿e t³umaczyæ czêste wykorzystywanie w oratorstwie pogrzebo-wym tego w³aœnie fragmentu? Czy te¿ istnieje jakiœ g³êbszy zwi¹-zek pomiêdzy mow¹ na pogrzebie biskupa krakowskiego i niezna-nej „matrony”? I czy w ogóle istnienie takiego zwi¹zku mo¿e byæ przez teoriê retoryki uprawomocnione? Poszukiwanie odpowiedzi na te pytania musz¹ jednak poprzedziæ bardziej podstawowe usta-lenia, czyli prezentacja osoby samego mówcy, który w odró¿nieniu od wielkiego kanclerza nie jest postaci¹ w tej roli dobrze znan¹.

Stanis³aw Sarbiewski h. Prawdzic by³ m³odszym bratem s³ynne-go poety60. Jego ¿ycie wype³ni³a przede wszystkim dzia³alnoœæ par-lamentarna. Pocz¹tkowo zwi¹zana by³a z jego rodzinnym Mazow-szem, tam sprawowa³ poselstwa od króla na sejmiki, a w 1636 r.

zosta³ wojskim ciechanowskim. Po roku 1640, gdy zyska³ godnoœæ starosty grabowieckiego, g³ównym terenem jego dzia³alnoœci sta³o siê województwo be³skie. Wielokrotnie pos³owa³ na sejmy, wedle jego œwiadectwa a¿ 34 razy. Pierwszy raz jako pose³ województwa be³skiego wyst¹pi³ w 1642 r., a w 1659 r. sejmik tej ziemi upomina³ siê dla niego o godnoœæ senatorsk¹. W tym samym roku przeszed³ do izby wy¿szej jako kasztelan sochaczewski. Wyrazem uznania, jakim cieszy³ siê jako polityk, by³o powierzenie mu ju¿ podczas sej-mu 1646 r. laski marsza³kowskiej. W ocenie historyków okaza³ siê sprawnym organizatorem prac izby poselskiej. To z tego okresu pochodz¹ dwie wielokrotnie kopiowane jego mowy. Pierwsza to

60Dane biograficzne przedstawiam wed³ug K. C h ³ a p o w s k i: Sarbiewski Stanis³aw h. Prawdzic. W: Polski s³ownik biograficzny. T. 35. Warszawa–Kra-ków 1994, s. 184–187.

4 Ossoliñski...

powitanie króla W³adys³awa w imieniu pos³ów61. Drug¹ – zaga-jenie obrad sejmu konwokacyjnego, nale¿¹ce do jego obowi¹z-ków jako marsza³ka starej laski – przekazuj¹ diariusze sejmowe;

zosta³a te¿ przedrukowana w Swadzie polskiej i ³aciñskiej Jana Ostrowskiego-Daneykowicza62. Pochlebn¹ opiniê o zdolnoœciach krasomówczych Sarbiewskiego zapisa³ Pawe³ Potocki, a powtórzy³ za nim Kasper Niesiecki63. Jednak ogl¹d dokonañ mówniczych sta-rosty grabowieckiego jest mo¿liwy w³aœciwie tylko dlatego, ¿e w zbio-rach Biblioteki Czartoryskich pod sygnatur¹ 376 IV zachowa³ siê nienotowany przez autora biogramu Sarbiewskiego w Polskim s³owniku biograficznym rêkopis, zawieraj¹cy autografy jego mów.

Autentycznoœæ przekazu potwierdzaj¹ w³asnorêczne podpisy, któ-re Sarbiewski umieszcza³ po zapisach poszczególnych oracji.

Manuskrypt zawiera nie tylko kilkanaœcie mów starosty grabo-wieckiego, ale tak¿e pokaŸny zespó³ jego prywatnych listów, pisa-nych m.in „Do Ks[iê]dza Brata” i przysz³ej ¿ony, Zofii Napiórkow-skiej. Co prawda, przedmiotem braterskiej wymiany myœli nie by³y jakiekolwiek zatrudnienia literackie, ale g³ównie sprawy domowe, zabiegi o promocje i zdrowotne k³opoty autora, jednak w komenta-rzu do nich pojawia siê reminiscencja lektury: „[...] st¹d i Kocha-nowski napisa³: Szlachetne zdrowie etc., etc. Ja wierzam, i¿ moje zepsowane przyjdzie do rekonwalescencyji, bylem na wczas do domu przyjacha³” [s. 542]. Zainteresowania literackie Sarbiewskie-go poœwiadczaj¹ zapisane jeSarbiewskie-go rêk¹ wiersze, m.in. Na oczy królew-ny angielskiej Daniela Naborowskiego, Satyr polski Samuela

Twar-61Mowa JMci Pana Sarbiewskiego, marsza³ka izby poselskiej do króla JMci na sejmie warszawskim. Rkps BOss Lw 231, k. 238–242 v.

62Mowa J[ego]m[oœ]ci Pana Sarbiewskiego, starosty grabowieckiego przy zasiadaniu izby poselskiej na konwokatiej die 15 Iulii 1648 zaczêtej. Rkps AGAD AR II, ks. 15, s. 237–239; Rkps BOss 231, k. 238–242 v.; Mowa W[iel-mo¿nego] J[ego]m[oœ]ci Pana Sarbiewskiego, starosty grabowieckiego przy zasiadaniu izby poselskiej na konwokacyji 1648. W: J. O s t r o w s k i D a n e y -k o w i c z: Swada pols-ka i ³aciñs-ka..., T. 1. Lublin, dru-k. A-kad. SJ, 1745, s. 263.

63P. P o t o c k i: Saeculum bellatorum et togatorum seu Centuria elogiarum clariss[imorum] virorum Polonorum et Lithuanorum. [b. m. dr.] [1702]; K. N i e -s i e c k i: Herbarz pol-ski..., T. 8, -s. 279.

51

dowskiego czy Satyr na twarz dworsk¹ Andrzeja Rysiñskiego. Na stronie 655 widnieje zreszt¹ typowa dla prywatnych zapisów pró-ba pióra samego autora w postaci trzech trenów napisanych na

œmieræ ojca, które jednak sprawnoœci poetyckiej nabytej przez Sar-biewskiego w czasie nauki, prawdopodobnie w pu³tuskim kolegium jezuickim, nie wystawiaj¹ zbyt dobrego œwiadectwa. Oczywiœcie, nie s¹ to jedyne dowody literackich zatrudnieñ starosty grabowieckie-go, pozostawi³ on bowiem swym dzieciom swoisty duchowy testa-ment, publikuj¹c w 1663 r. Drogê do nieba... z okazji oddania córki, Katarzyny Teresy, do klasztoru Brygidek, a wszystkim córkom przypisuj¹c Siedm zwierciad³ek... Obydwa druki sytuuj¹ siê w krê-gu „muzy domowej”. Zgodnie z wyra¿on¹ w dedykacji wol¹ auto-ra funkcjonowanie Siedmi zwierciad³ek w rodzinnym krêgu

po-œwiadcza rêkopiœmienna dedykacja na egzemplarzu z Biblioteki Zak³adu Narodowego im. Ossoliñskich (sygn. XVII 2264):

Hel¿bieta Kruszyñska, zakonnica zakonu [G]abrieli œwiêtej [...] ofiarujê tê [ksi¹]¿kê Zwierciad³o wnuce swej serdecznie ukochanej, Jej M[oœci] Pannie Marynie Hel¿biecie O³tarzow-ski [...] i o to Pana Boga proszê, aby siê w tym zwierciadle przegl¹da³a ustawicznie...64

Natomiast Drogê do nieba... otwiera usytuowane w miejscu li-stu dedykacyjnego Oddanie córki od ojca do zakonu przy ob³óczy-nach, jak siê okazuje – jedyna podana do druku przez autora jego mowa65. Nale¿y ona do mów towarzysz¹cych oddawaniu panny do klasztoru, bêd¹cych odpowiednikiem weselnego oddawania pan-ny mê¿owi. Zamiast pochwa³y ma³¿eñstwa wystêpuje tu pochwa³a zaœlubin z Boskim Oblubieñcem, a wywy¿szenie samej oblubienicy

64S. S a r b i e w s k i. [Siedem Zwierciade³ek]. [b. m. r.], k. 2 nlb.

65 I d e m: Droga do nieba, któr¹ Jaœnie Wielm[o¿ny] Jego M[oœci] P[an] Sta-ni[s³aw] na Sarbiewie Sarbiewski, wojewoda mazowiecki, grabowiecki etc. sta-rosta córce swojej, Jej Moœci Pannie Katarzynie Teresie z tego¿ Sarbiewa Sar-biewskiej, wojewodziance mazowieckiej, staroœciance grabowieckiej w zakonie Brygidy œwiêtej pod regu³¹ Salwatora takowe drogi szukaj¹cej pokaza³. Za-moœæ 1663, k. A2–A4.

4*

zostaje zdominowane przez pochwa³ê Chrystusa jako idealnego oblubieñca. Koñcow¹, ceremonialn¹ formu³ê oddania panny

ma³-¿onkowi zastêpuje ofiarowanie jej Bogu, po³¹czone z pochwa³¹ cz³onkiñ zakonnego zgromadzenia. Autentyczna oracja zosta³a wiêc w druku swoiœcie sfunkcjonalizowana, sta³a siê nie tylko tekstem utrwalaj¹cym okolicznoœæ, ale tak¿e wprowadzaj¹cym w lekturê.

Rozwa¿ania wype³niaj¹ce dzie³o mog³y zostaæ teraz odczytane jako rozwiniêcie ojcowskich pouczeñ towarzysz¹cych ceremonii.

Zapisane w rêkopisie 376 mowy Sarbiewskiego, inaczej ni¿ np.

prywatne zapisy Andrzeja Maksymiliana Fredry, mo¿na traktowaæ jako czystopis. Tekst nie nosi œladów skreœleñ czy poprawek, po-dany jest doœæ trudno czytelnym, ale w miarê starannym pismem.

W jednym tylko wypadku, na s. 557–559, znajduje siê mowa na pogrzebie Stanis³awa Koniecpolskiego zapisana innym charakte-rem, ale jej tekst zosta³ przekreœlony, a po nim autor umieœci³ no-tatkê: „Vitioses, przepisaæ muszê, sam pracowaæ”, poœwiadczaj¹c j¹ podpisem. Na kolejnych kartach konsekwentnie przepisa³ tekst tej mowy. Jest to na pewno dowód troski pisarza o starannoœæ opra-cowania ksiêgi. Kolejnym œladem powa¿nego traktowania pisar-skich zatrudnieñ jest jego uwaga na s. 529, bêd¹ca komentarzem do zapisanego powy¿ej tekstu przywileju: „[...] a to ja bêd¹c cza-sem, ale rzadko, in otio nie da³em piórku pró¿nowaæ, a¿ i sam, gdy-by przysz³o do rzeczy, si³ê gdy-bym st¹d wyrzuci³, scriptum 1645 in Octobre”. Sarbiewski dba³ równie¿ o wczeœniejsze przygotowa-nie materii oratorskiej, notowa³ „koncepciki” do mów pogrzebowych (s. 526–527 i s. 527–528), by móc odpowiednio sprostaæ wyzwaniom kolejnych okolicznoœci, które wymaga³yby od niego publicznego przemawiania.

Mowy Sarbiewskiego zgrupowane s¹ w manuskrypcie w dwóch miejscach, co zapowiadaj¹ osobne tytu³y. Na s. 515: Mowy rozne Pana Stanis³awa Sarbiewskiego, starosty grabowieckiego i na s. 649: Tu siê poczynaj¹ mowy Pana Stanis³awa z Sarbiewa Sar-biewskiego, starosty grabowieckiego, tak¿e i listy jego i inne zaba-wy. Jednak ta druga zapowiedŸ zrealizowana jest tylko na kilku kartach. Prócz pozbawionych œciœlejszych okreœleñ mów politycz-nych (Przemowa obieraj¹c deputata i Mowa do komisarzów)

zna-53

Ryc. 4. Mowy Stanis³awa Sarbiewskiego, rkps Biblioteki Czartoryskich 376 IV, s. 515.

laz³a siê tam jedynie mowa witaj¹ca wje¿d¿aj¹cego na starostwo horodelskie pana „Charkowskiego” (zapewne Charliñskiego)66 (s. 649), a wiêkszoœæ z kilkudziesiêciu kart wype³ni³y listy. Oracje, które odnotowane zosta³y w rêkopisie z dok³adnym okreœleniem oko-licznoœci, pozwalaj¹ przeœledziæ zwi¹zki œrodowiskowe Sarbiewskie-go. Dotycz¹ one przede wszystkim szlachty województwa be³skieSarbiewskie-go.

Sarbiewski przemawia³ na pogrzebie Stanis³awa Horyszowskiego, skarbnika be³skiego, w Zamoœciu na pogrzebie podkomorzego be³-skiego Komorowbe³-skiego, a w Grabowcu na pogrzebie pani Weresz-czyñskiej. Z kolei na weselu oddawa³ pannê Horyszowsk¹, podskar-biankê be³sk¹, co dokumentuje stopniowe wrastanie starosty gra-bowieckiego w tamtejsze œrodowisko. Najczêœciej jednak pojawia siê w mowach Sarbiewskiego postaæ marsza³ka wielkiego litewskiego, Krzysztofa Wiesio³owskiego. NajwyraŸniej Sarbiewski by³ blisko zwi¹zany z jego dworem. Utrwali³ ca³y zespó³ przemów z wesela s³ugi marsza³ka, niejakiego Grobickiego: od oddawania wieñca

„pannie Tomskiej od pana Grobickiego, która d³ugo z niem b³azno-wa³a” (s. 517), przez dziêkowanie za tê pannê z fraucymeru ksiê¿-nej marsza³kowej (s. 547–550), a¿ do oddawania jej upominku od mê¿a (s. 518) i od samego marsza³ka (s. 517) – by³ wiêc na nim oratorem pana m³odego. Na pogrzebie Komorowskiego wyst¹pi³ jako pose³ marsza³ka. Najwa¿niejszym dowodem zwi¹zku z mar-sza³kiem s¹ jednak a¿ dwie mowy z jego pogrzebu. Po raz pierwszy wyst¹pi³ Sarbiewski jako orator w imieniu s³ug zmar³ego „na wy-prowadzeniu cia³a œ.p. JMP Krzysztofa Wiesio³owskiego, marsza³-ka wielkiego WKsL z Kamienny do Grodna 1637 Pana i Dobro-dzieja swego”. Mo¿na przypuszczaæ, ¿e by³ obecny przy œmierci mar-sza³ka albo co najmniej zna³ szczegó³ow¹ relacjê o wydarzeniach z 19 kwietnia 1637 r., gdy¿ tak przedstawi³ moment jego odejœcia:

Wielki to musi byæ upadek, wielka zguba, wielki ¿al, który i bezrozumne stworzenia jedne przed oknami pokojów jego,

66Krzysztof Charliñski vel Char³êski nominowany 12 X 1639 r. (Urzêdnicy województwa be³skiego i ziemi che³mskiej XIV–XVIII wieku. Oprac. H. G m i -t e r e k i R. S z c z y g i e ³. Red. A. G ¹ s i o r o w s k i. Kórnik 1992, s. 122).

55

drugie w stajniach przy terminie ¿ycia jego nad zwyczaj i przy-rodzenie, z wielkim naszym dziwowiskiem, pokazywa³y67. S³owa te mo¿na by potraktowaæ jako realizacjê figury okreœlo-nej przez Macieja Kazimierza Sarbiewskiego jako interpretatio, ale dopisek na marginesie: „N[ota] b[ene] to prawda by³a” wzmacnia prawdopodobieñstwo, ¿e mówca odwo³a³ siê do rzeczywistych ob-serwacji. Drug¹ mowê poœwiêcon¹ marsza³kowi wyg³osi³ Sarbiew-ski ju¿ podczas uroczystoœci pogrzebowych, dziêkuj¹c pos³owi kró-la W³adys³awa IV68. Oprócz postaci Krzysztofa Wiesio³owskiego utrwalone w manuskrypcie mowy dokumentuj¹ kontakty Sarbiew-skiego jeszcze tylko z dwoma dostojnikami: „ksiêdzem kanclerzem”

– byæ mo¿e Marcjanem Tryzn¹, podkanclerzym litewskim, od któ-rego oddawa³ upominek weselny, i Jerzym Ossoliñskim, w któktó-rego imieniu przemówi³ jako pose³ na pogrzebie Stanis³awa Koniecpol-skiego w 1646 r. Starosta grabowiecki zapisa³ te¿ mowy wi¹¿¹ce siê z wydarzeniami dotycz¹cymi jego rodziny: z 16 lipca 1637 r. dziê-kowanie na pogrzebie teœciowej, Barbary z Ciecisowa Napiórkow-skiej, a przy niej mowê ma pogrzebie „œ.p. pana Kurzenieckiego, pierwszego ma³¿onka mej ma³¿onki”. Wprowadzony do tytulatury tej oracji komentarz: „[...] którejem wtenczas jeszcze nie zna³, anim o niej myœli³ [...]” dowodzi, ¿e mowa zosta³a zapisana po pewnym czasie, byæ mo¿e podobnie jak pozosta³e oracje. Ich czystopisowa forma, niechronologiczny uk³ad, ale niewykraczaj¹cy poza rok 1646, wspomniana ju¿ notka z 1645 r. i tytu³ starosty grabowieckiego pozwalaj¹ zwi¹zaæ czas powstania zapisów z latami czterdziestymi XVII w. Rêkopis w czêœci pisanej przez Sarbiewskiego wpisuje siê w model prywatnego kopiariusza, w którym autor utrwala³ œlady swojego udzia³u w ¿yciu publicznym i ku pamiêci notowa³ doku-menty z ¿ycia prywatnego oraz wpisywa³ teksty dla niego

intere-67S. S a r b i e w s k i. Przemowa na wyprowadzeniu cia³a œ. p. JMP Krzysz-tofa Wiesio³owskiego, marsza³ka wielkiego WKsL z Kamienny do Grodna 1637 Pana i Dobrodzieja mego. Rkps BCz 376 IV, s. 542.

68 I d e m: Mowa w Grodnie do pos³a od króla JM na pogrzebie pana

Wiesio-³owskiego, marsza³ka WKsL. Rksp BCz 376 IV, s. 515–516.

suj¹ce. Wpisy Sarbiewskiego pojawiaj¹ siê dopiero od strony 550, starosta nie tyle wiêc zacz¹³ tworzyæ rêkopis, ile kontynuowa³ wczeœniejsze, czynione ró¿nymi rêkami, zapisy. Typowy kopiariusz historyczny, zawieraj¹cy listy w sprawach publicznych, dokumenty, akta z elekcji i liczne wzorcowe mowy (m.in. Feliksa Kryskiego, Jakuba Sobieskiego, Tomasza Zamoyskiego, Miko³aja Ostroroga), przekszta³ci³ siê w drugiej czêœci w ksiêgê prywatn¹. Tylko na mar-ginesach pozosta³y uwagi kolejnego u¿ytkownika ksiêgi, w których zaleca³ on lekturê ³aciñskich oracji pos³a Ludwika XIII do Rzeczy-pospolitej Weneckiej (s. 122–124).

Poœród zapisanych w rêkopisie oracji nie znalaz³o siê ani jedno wyst¹pienie Jerzego Ossoliñskiego. A jednak to w³aœnie

znajomo-œci oratorstwa wielkiego kanclerza dowodz¹ mowy Stanis³awa Sar-biewskiego. Oracja na pogrzebie Wereszczyñskiej ju¿ przez inci-pit narzuca swe pokrewieñstwo z mow¹ Ossoliñskiego na pogrze-bie Marcina Szyszkowskiego. Trzeba tu dodaæ jeszcze dwie mowy, w których starosta grabowiecki odwo³a³ siê do tej¿e oracji Ossoliñ-skiego: na pogrzebie Jana Bartnickiego i na pogrzebie Jana Ko-morowskiego. Pokazanie zwi¹zków ³¹cz¹cych te cztery teksty wy-maga jednak bli¿szego przyjrzenia siê najpierw samemu wzorcowi, a potem jego naœladowaniom.

Mowa Jerzego Ossoliñskiego na pogrzebie biskupa krakowskie-go to dziêkowanie wypowiedziane w imieniu rodziny zmar³ekrakowskie-go, konkretnie jego bratanka, sekretarza wielkiego koronnego,

Miko-³aja Szyszkowskiego. Ze wzglêdu na godnoœæ zmar³ego w pogrze-bie wziêli udzia³ pos³owie króla Zygmunta III, królowej Konstan-cji, królewicza W³adys³awa – miecznik koronny Jan Zebrzydow-ski, i królewicza Kazimierza – chor¹¿y sieradzki, prawdopodonie Jan Zadzik. Zgodnie ze zwyczajem pos³owie wyg³aszali w czasie uroczystoœci mowy, a przemawiaj¹cy w imieniu rodziny by³ zobo-wi¹zany do z³o¿enia oficjalnych wyrazów wdziêcznoœci. Dlatego za-koñczenie wyst¹pienia Ossoliñskiego wype³niaj¹ rozbudowane podziêkowania, konsekwentnie u³o¿one wed³ug hierarchii

godno-œci ich adresatów i obudowane odpowiednimi dla nich ¿yczeniami, a w ca³oœci zinterpretowane jako argument konsolacji:

uczestnic-57

two wielu goœci wyœwiadczaj¹cych zmar³emu ostatni¹ pos³ugê jest dowodem trwania pamiêci o nim („hamuje ³zy i ¿al ta mi³a w ser-cach WM zas³ug nieboszczykowskich pami¹tka”). Najœciœlej zwi¹-zane z uroczystoœci¹ pogrzebow¹ s¹ te¿ s³owa zamykaj¹ce mowê, czyli zaproszenie na „op³akany chleb”. Te najbardziej konwencjo-nalne elementy, w których odbijaj¹ siê okolicznoœci pogrzebu, nie najlepiej nadawa³y siê na przedmiot naœladowania. Znacznie cie-kawsz¹ materiê móg³ mówca traktuj¹cy mowê Ossoliñskiego jako wzorzec znaleŸæ w pozosta³ych czêœciach oracji.

Ossoliñski podj¹³ w nich dwa wielkie tematy oratorstwa pogrze-bowego: op³akiwanie i pochwa³ê. Lamentacja zosta³a jednak tak przeprowadzona, ¿e chocia¿ pojawia siê zarówno we wstêpie, jak i w argumentacji, to za ka¿dym razem zostaje podporz¹dkowana laudacji. Po raz pierwszy pochwa³ê Ossoliñski zrealizowa³ przez konsekwentne rozwijanie wprowadzonej w pierwszym cz³onie me-tafory sp³acania d³ugu i po³¹czon¹ z ni¹ podnios³¹ prozopopejê.

Sp³ata „ostatniego d³ugu” staje siê naturalnym uzasadnieniem przy-pomnienia wczeœniejszych zobowi¹zañ:

Dop³aci³ [podkr. to i nastêpne – M.B.] wielki biskup na placu œwiata widomym d³ugu ostatniego. Odebra³a wprzód ojczyzna powinn¹ sobie w kilkadziesi¹t lat, w ustawicznych, usilnych, odwa¿nych pos³ugach mi³oœæ. Wziê³a familia sta-ro¿ytnych Ostojczyków wskrzeszon¹ jego zas³ugami s³awê i ozdobê. Odda³ przyjaŸni sowit¹ dobroczynnoœæ, klasztorom i szpitalom rzadko s³ychan¹ szczodrobliwoœæ. Ma wyswobo-dzonych tak wiele koœcio³ów z r¹k heretyckich katedra, maj¹ patrona œwiête koœci polskiego dawno nale¿¹cy splendor.

Wziê³o niedawno niebo ozdobn¹ œwiêtych cnót klejnotami duszê. Wróci³ na ostatek ziemi to, co samo jej by³ powinien w niewieczn¹ posesyj¹. Tak wiele wydawszy, nie go³ot¹ jed-nak z tego œwiata schodzi, ani o jednej egipskiego tyrana ko-szuli. Bierze skarby zas³ug u Boga i u ludzi nieoszacowane, zostawuje na d³ugach d³ugie w sercach ludzkich pami¹tki swojej regestra.

Ryc. 5. Mowa Jerzego Ossoliñskiego na pogrzebie biskupa Marcina Szyszkowskiego, rkps Biblioteki Kórnickiej PAN 1638, k. 616.

59

Odpuszcza nadto oczom naszym powinne ³zy i ¿al œmierci jego nale¿¹cy, g³oœno z grobowca tego ozywaj¹c siê i ostatni¹ ostatnim g³osem w³adzy pasterskiej koñcz¹c powagê, tak roz-kazuje: Nemo me lacrimis decoret, nec funera fletu faxit.

Laudacyjny fragment jest spojony równie¿ nacechowanym po-wag¹ u¿yciem zestawianych asyndetycznie cz³onów, stale rozpo-czynanych orzeczeniem. Prostota tych zdañ wzmacnia kategorycz-noœæ s¹dów. Dowody zas³ug biskupa, w³¹czone w jeden ci¹g wy-liczeniowy, s¹ tak oczywiste, jak sam fakt jego œmierci, a œmieræ z kolei staje siê tylko dope³nieniem jego ¿ycia. Jako konsekwencja postawy biskupa zostaje potraktowane wreszcie odrzucenie lamen-tacji. Przybiera ono postaæ w³o¿onej w usta zmar³ego sentencji z autoepitafu Enniusza, cytowanego przez Cycerona w Rozmowach tuskulañskich. Mówca pomija jego drugi wers, mówi¹cy o s³awie poety, ¿yj¹cego wiecznie na ustach ludzi, ale w rozwiniêciu zaœwia-towej przemowy biskupa zdaje siê pobrzmiewaæ zdanie Cycerona o radosnej œmierci, bêd¹ce komentarzem do s³ów Enniusza69. W

ca-³oœci jednak mowa zmar³ego zachowuje charakter ostatniego pa-sterskiego napomnienia, w którym pochwa³ê uzasadnia potraktowa-nie jej jako przyk³adu chrzeœcijañskiej postawy wobec ¿ycia i œmierci, postawy, z której wyp³ywa pewnoœæ niebieskiej nagrody.

Ci siê cudzymi niech okupuj¹ ³zami, którzy albo straconego marnie czasu d³ugów inaczej wyp³aciæ nie mog¹, abo w dale-k¹ drogê dostatecznej nie przygotowali prowizyjej. Jam wiek mój w rêkach moich tak piastowa³, takem siê z nim sollicite miarkowa³, ¿e mi go i jedna minuta daremnym nie up³ynê³a pró¿nowaniem. Takem go trawi³, ¿ebym z cia³a œmiertelnego,

69 M. Tu l l i u s C i c e r o: Rozmowy tuskulañskie. Przek³. J. Œ m i g a j. W:

Pisma filozoficzne. T. 3. Warszawa 1961, s. 549: „Jeœli zaœ nam zdarzy³o siê coœ takiego, co by wskazywa³o, i¿ bóg nam obwieszcza, ¿e mamy rozstaæ siê z ¿yciem, wys³uchajmy tego z radoœci¹ i dziêkczynieniem i b¹dŸmy prze-konani, i¿ uwalnia siê nas z wiêzienia i oswobadza z wiêzów, abyœmy albo wrócili do wiecznego i prawdziwego naszego domu, albo wyzwolili siê od wszel-kiego czucia i przykroœci”.

z niewczesnej wyszedszy gospody nie tylko w dalek¹ pere-grynacyj¹ co wzi¹æ, ale i w ojczyŸnie prawdziwej pewne móg³ sobie sposobiæ dziedzictwo. Nie p³aczu tedy ani lamentów,

z niewczesnej wyszedszy gospody nie tylko w dalek¹ pere-grynacyj¹ co wzi¹æ, ale i w ojczyŸnie prawdziwej pewne móg³ sobie sposobiæ dziedzictwo. Nie p³aczu tedy ani lamentów,