• Nie Znaleziono Wyników

(* 1861 w W arszaw ie).

O sobno w ydał: „P o g rzeb S helleya" 1890. „P oezje cz. I.“ 1895.

„P oezje cz. 11“ 1898. „K w ia ty grzech u " (przekład z B audelaire'a 1894).

„S tu d ja z lite ra tu ry fran cu sk iej" 1897. „S tu d ja i w rażen ia" 1900. „W y ­ b ó r p oezyj" 1900. „P o g ro b o w c o m “ (w iersze z „ P o b u d k i'1) 1901. ,.l7rag- m enta" 1901. „N al i D am a y an ti" (przekł. 1905). „R ozm yślania" 1906.

„P ie rw sz y dzień stw o rzen ia" 1907. D ram .: „A tylla", „W enedzi", now ele:

,,E lfry d a ", „S typa", „W cz w arty m w ym iarze". P o n ad to „ D y w an -w sch o d ­ ni" (przekłady) 1921, redagow ał: „E pos", „P anteon".

A N T O N I PO TO C K I O A. LANGEM .

A ntoni P o to ck i, * 17. TX. 1867 w K ojdanow ie. W y d a l tom now el p. t. „M arto sia i m y“ 1899 o raz „D zień pow szedni". S tu d ja i szkice lite ­ rackie d rukow ał w „G łosie", „P raw dzie", „Gaz. P o l.“, „B ibl. W arsz.", ,,Tyg. Illu str." i t. d. W ięk sz o ść tych p rac w eszła do zbiorku p. t.: „Szkice i w rażenia literac k ie" 1903 (o Sienkiew iczu, R eym oncie, Ig. D ąbrow skim , St. Żerom skim , W . S ierószew skim , K. T etm aje rze, J. K asprow iczu, A. L a n ­ gem , W eyssenhoffie, Żerom skim , R odziew iczów nie i iu.) O bok książek p o pularnych (o K rz y szto fie K olum bie, o G utenbergu etc.) w ydał osobno stu d ja o „M arji K o n opnickiej" 1902, „St. W y sp iań sk im " 1902 i d w u to ­ m ow ą „P o lsk ą lite ra tu rę w spółczesną" (od 1860—1910) 1911. Z zakresu sztuki: „ P o r tre t i k ra jo b ra z angielski", „A. G ro ttg er". P o n a d to ; „ W y ­ chow aw cze zad an ia ogółu".

....Świat w poezji Langego przedstaw ia się nam... nie jako mniej lub więcej urozmaicona panoram a w rażeń zew nętrznych, lecz jako cykl przemian duchowych, nie jako wićlzeiiie, lecz jako wizja.

Lange ma w yróżniający organizacje filozoficzne dar widzenia zja­

wisk w ich związku i zależności wzajemnej. Są to, że tak powiem, kategorie dialektyczne, nie zaś same zjawiska. Oto taka np. „Venus żebraczka“ nie jestże raczej kategorją, syntezą usymbolizowaną

153 zhańbionej miłości? Albo w uryw ku „Lilith" ta defilada typów kobiecych? Autor ciągle wiąże zjawiska w ich treści w ew nętrznej, wiąże je dialektycznie, szukając syntezy.

Jestże więc Lange filozofem, przypadkow o tylko baw iącym

Poprostu organizacje intelektualistyczne, typy „mózgowców”' rzadsze są, niż organizacje wrażeniowe, niż typy „zm ysłow ców ". telektualistycznych organizacyj. Jak człowiek o subtelnych zm y­

słach czułym jest na wszelki odcień, wszelki półton świata 'z e ­ wnętrznego, tak podobnie owa organizacja intelektualistyczna spe­

cjalnie czułą jest na odcienie i półtony zjawisk duchowych. P o eta o takiej organizacji, niedołężny czasem i obojętny wobec zjawiska zewnętrznego^, ma dar dostrzegania najsubtelniejszych różnic w świecie myśli. I nietylkb dostrzegania ich, lecz, co stanowi jego siłę, wzruszania się niemi. Kategorje filozoficzne, łańcuch przesła­

nek logicznych, dialektyczny proces myślenia — przedstaw iają dla organizacji takiej tęż samą żywość, dotykalność form, tęż samą grę duchowego, jasnowidzenie harmonij bezcielesnych kształtów myśli przed oczyma duszy. Słowo w tym świecie przestaje być narzę­

Poezje Langego są niewątpliwie w ytw orem takiej właśnie pracy „stającego się ducha“, o czem świadczą zarów no ich drobne usterki, jak i wielkie zalety.

Rym.

i.

A więc nie lubi pani mych rymów, zbyt prostych?

W olałabyś, by pieśń ma dźwięczała niezwykle, Świecąc jako potrójnie złocony akrostych — Rymy, powiązanemi w niespodziane cykle.

Praw da, rym jest dla pieśni, czem dla mózgu czerep, Co myśl okryw a ludzką, jak perłę szczeżuja.

Rym to niebo i słońce, to piekło i ereb:

W nim muzyka istnienia — jakby echem buja.

Im melodja bogatsza — pierś oddycha szerzej — I promienistsze barw y w rym ów hijacyncie — A pieśniarz mknąc ku górze do niebieskich wierzej, Zda się wołać słuchaczom: Płyńcie ze mną, płyńcie!

Bo rym, gdy z niespodzianych, rzadkich sylab splecion, Zda się, że treść natury lepieji uwypukli:

Jak potęgę wzburzonych fali morskiej wrzecion, Gromada nimf, złocistszych od złocistych pukli.

II.

Tak! rym czasem ma szczęki kutych w ogniu żelaz, A czasem niby echo jakichś wspomnień rajskich;

Czasem — zda się — jak bogów pełna Anafielas —- Lub samotna pustynia proroków hebrajskich.

Są rym y, które dzwonią jak rycerski brzeszczot, Są rym y, które huczą jak miedziane gongi, Które tchną pocałunków zapachem i pieszczot;

Są — zda się — m arm urow e jak greckie posągi, Są rym y tak szalone, jak skoczne fandango;

Są, w których grób uśmiechu ślad ostatni zatarł, Są, które pachną piżmem, żywicą, hidrangą, Są — rzekłbyś — jako bogów widomy aw atar.

Rym to w szystko: melodja, zapach i koloryt,

155 Myśl, forma, bicie serca. Słuchaj ty, co śpiewasz;

Niechaj z tw ych rond i ballad, sonetów, rifiorit Dusza w ytryska, ale rymu nie lekceważ!

Tracisz mocy połowę, myśl od rymu dzieląc, . Bo czemuż zielenieje w rymie pól aksam it?

Huczy wicher, żeś gotów w duszy swej się przeląc?

Czemu przeszłość w nim żyje, jak w twierdzach piramid?

Przeto, że treść i forma są jak brat ze siostrą: ^ Niech ci żadne nie będzie jako pan lub m urzyn,

I kiedy razem skrzydła ku niebu rozpostrą,

Niech płyną jak dwa,.duchy dwu bliźniaczych drużyn.

Wiem! Kocham rym, jak słodki upojen;a kielich — Potężny, jako włócznia; cenny jako szmaragd;

Jasny, jak kryształ; rzew ny jako pieśni El . . . ych, A tęczami płonący, jak strugi katarakt.

Św iat rym ów jest tak dla mnie jak gotycki kościół, Którego szczyt niebieskich — rzekłbyś — sięga posów;

Żyłem w nim, ale duch mój na dwoje się rozciął I słucham teraz nowych niespodzianych głosów.

III.

Pierś mi straw ił zatruty mego wieku rozczyn — Duch zmęczony, że samby pragnął siebie przeróść, Tęskni dziś za spokojem zapomnianych wiosczyn, Gdzie, pod lip starych cieniem, kwitnie złota szczerość, Znudziły mnie zaw roty tej abrakadabry —

P rostoty chcę, zieleni śród lasów i opól:

Nęcą mnie kraśne maki i niebieskie chabry, Szm ery wód, ciche szumy Rokicin i topól.

I chciałbym ksiąg zapomnieć, których czar mnie urzekł — I stanąć odrodzony śród zielonych muraw,

I usiąść nad strumieniem w kole dobrych wróżek, Lub ulecieć nad pola jak swobodny żóraw.

I chciałbym, zapomniawszy pieśni klamnych syren, W słuchać się w tajemnicze borów Zendawesty, I jak jaskółka spadać na prostaczy świren,

Lub kwitnąć, jak na piaskach nadwiślańskich rdesty.

I tak chciałbym, z nieziemskich odrodzony przyczyn,

* Pojąć pieśń, którą śpiewa dziś stuleciu ziemia,

Którą pszczół roje brzęczą śród gryk i koniczyn, I którą szumią ludzkie ule i żeremia.

Bo wierzę, że w tych szumach żyje boża czeladź Kwiatów, ptaków, motyli — i chciałbym balsami Zapach łąk w serce przelać — i zwolna się wcielać W treść istot, z którą wkońcu duch się utożsami.

Chciałbym, by światło błysło w moich oczach ślepych, Bym je zamknął na fałszu uwodzące złoto,

Bym, pojąw szy natury prostotę i przepych — Jak ona, lśnił przepychem naraz i prostotą.

IV.

Niech mi nikt nie zarzuca, że pieśń moja pełza, I żem opuścił rym ów tęczowe Dżennaty, Lecz moja dłoń Pegaza swego sama kiełza:

Szukam .ciszy, bo w ciszę duch mój nie bogaty.

Kochałem perły rymów. Poznałem najrzadsze Klejnoty m owy bogów i najsłodszy zapach Ich kwiatów. P o czarownym pieśniarzy teatrze W ędrow ałem swobodnie, jak po znanych mapach.

Ale dzisiaj już rym y dobieram najprostsze, P o Edenie płaczący jak po synach Rizpah — Bo serce mi przebiło długich zwątpień ostrze I spoglądam w tę stronę, gdzie odrodzeń wyspa.

W ięc nie dziw się, że u mnie nie napotkasz częstych Rymów, wyświątecznionych w brylantach i perłach.

Są, którzy gonią rzadkie rym y; Lecz ja drwię z tych, Co to czynią. Jam pielgrzym, co wchodzi na Gierlach.

Więc rzucam w szystek ciężar — i chcę na gołoledź Szczytu gór iść swobodny — z jedną tylko cytrą, Ą duch jakiś mi szepce: Poleć w górę, poleć!

I pożegnaj na wieki w szelką sztukę chytrą.

V.

Tak, bo rym się bez trudu w poezję ularwi:

Poezja dziś z swych w yżyn zeszła w nędzę dolin, A każda ciemna fala uda falę Narwi —

I dzisiaj sztuka rym ów , to nuta mandolin.

Jest t r a 1 a 1 a a na w szystko — formuły, algebra — W legjony dziś się rozrósł wierszopisów szereg, I rym y leją gładko, niby wodę z cebra.

A łatwo tak, jakby to był walc lub oberek.

Są i dziś, którzy pieśni podniósłszy chorągiew, Niepamiętni światow ych złoceń i uszerścień, W leśnej głuszy słuchają śpiewu makolągiew, Szukając, gdzie natchnienia czarodziejski pierścień.

Chwała wam, o pieśniarze, bólu wychowance, Co bój toczycie z tłumem ciemnoty dziwożon I znajdujecie w liljach ja d 'i krew w sielance:

Przed wami czcią przepełnion stoję i ukorzon.

Ale więcej jest takich, co jakoby chrząszcze

Brzęczą — rym y odwieczne przebrzmiałych kantylen, Bo im już przerąbano oddawna te gąszcze,

Odzie nad majakiem pieśni dzisiaj płacze sylen.

VI.

Nie lubię rzeczy łatw ych. Lubię łam ać granit, Lubię słuchać, jak szumią oceanów larga, Jak płaczą nad Tytanem chóry Oceanid, Gdy Jowisz się nad niemi piorunami jarga.

W ięc innej szukam drogi. Może pieśń upiększy Rym, jaki nam gęślarze zostawili dzicy —

Pierw otni — lub ów pieśniarz najprostszy, największy, Wojciech święty, co śpiewał o Bogarodzicy.

Albo śpiewać, jak niegdyś Imćpan Rey z Nagłowic, Co nie znał rym ów złotych, ani dźwięcznych cytar, Lecz duszę miał czującą i wzrok jak ostrowidz I jędrnych słów na gładkość cukrzonych nie w ytarł.

Lub dziwną stw orzyć mowę: ni to wiersz ni proza — I aby w tajemniczych prozy tej orkiestrach

Płynęła przeczuciowa mgieł mistycznych groza I drgał podziw i zapał, śmiech i płacz i przestrach.

Biały wiersz — cud nad cudy — lampa czarodziejska, Heksametr, z iljonowych wzięty wykopalisk;

Jak pantera, w ygięta w skok — strofa alcejska:

Oto, co dziś mnie nęci, niby wzrok odalisk.

A ty, wieszczu, nim przyjdzie dni twoich odwieczerz, W górę płyń, jako czujny ideału żniwiarz —

I waż, czyli' w yroczne słow a sw e w yrzeczesz — I czy nakazem bożym wolę swą ożywiasz.

A kiedy się zabłąkasz śród życiowych bezdróż — Pogardę miej dla chwały, dla śmiechów i zniew ag — I z żadną tu na dole nicością" się nie zdruż —

Spokojny, jako z siebie świat rodzący śpiewak!

Z „Kołysanki".

Śpij, moje dziecię! Sen daje ciszę, Sen troski życia z duszy wypędza;

Lecz ja d'o innych snów cię kołyszę, Ja tw a piastunka, matka tw a — Nędza!

Ja czuwam wiecznie nad tw ym snem.

Jam cię znalazła nad nędznym ściekiem.

Jam cię w łachm an^ sw e ogarnęła — Karmiła swojem zatrutem mlekiem, Jad swojej piersi w pierś ci zionęła

Uścisków mych mogilnych tchem.

W ięc ja ci nie dam rojeń wiosennych, Lecz dam ci hańby widziadła czarne,

Gdzie ujrzysz w grozie mroków bezdennych Twego żyw ota wieszczby cmentarne —

W ięc śpij, w ybrańcze, synu mój!

Spij, w mą zgrzytliw ą w słuchany pieśnię, Bo pójdziesz wcześnie — może za wcześnie Na bój bez arm at i bez kartaczy,

Bój bez doboszów i bez trębaczy — Z głodem na bój!...

VII.