W
pewnej podupadającej, niskobudżetowej baśni, stała stara karczma. Znajdowała się z dala od głównego wątku, na peryferiach pewnego mało ciekawego wątku głównego. Gospo-da ta była miejscem spotkań postaci trzecioplanowych i epizodycznych. Kamera, która naj-pierw pokazywała krajobraz baśni, a później zniżyła się, by pokazać gospodę, wjeżdża do jej wnętrza i robi zbliżenie na stolik. Siedzą przy nim trzej krasnale. Jak się zapewne domyślacie krasnale piją piwo i rozmawiają. No, bo cóż innego miałyby robić?– Wiecie co? Ta baśń schodzi na psy – odezwał się pierwszy krasnoludek, którego ze względu na długą siwą brodę i pomarszczoną twarz będziemy odtąd nazywać Starym Krasnoludkiem.
– No, ta cała fabuła jest jakaś dziwna. Słyszeliście co się stało z księciem? – odparł dru-gi krasnoludek, którego ze względu na pokaźne rozmiary będziemy odtąd nazywać Gru-bym Krasnoludkiem. – To było z trzy strony temu. Miał właśnie pokonać smoka, kiedy spadł na niego fortepian. Nie, żeby mi się coś nie podobało, ale co ten autor chce przez to osiągnąć?
– A słyszeliście o rycerzu? – do rozmowy wtrącił się trzeci krasnoludek, którego z braku znaków szczególnych będziemy nazywać Krasnoludkiem Numer Trzy. – Ponoć to, co z niego zostało, doskonale komponowało się z czerwonymi kafelkami łazienki.
– Te kafelki nie były czerwone, a przynajmniej nie pierwotnie – dodał z ponurą miną Gruby Krasnoludek.
– Oooo! – Krasnoludek Numer Trzy zrobił wielkie oczy, jakby chciał coś sobie wyobrazić.
– Ale mówię wam… Co do…? – wypowiedź Starego Krasnoludka została drastycznie prze-rwana przez straszliwy huk i rozbłysk światła. Podmuch powietrza powywracał stołki i powy-rywał krasnalom kufle, a pośród rozwiewającego się dymu pojawiła się dystyngowana postać w meloniku i garniturze, trzymająca pod pachą skórzaną aktówkę.
– Kim jesteś? – zapytał Stary Krasnoludek.
– Jam jest ten, który łączy dwa światy! Jam jest Zwrot Bezpośredni!
– Eee?! A jaką ma pan do nas sprawę, Zwrocie Bezpośredni? – zapytał słabym głosem coraz bardziej przerażony Stary Krasnoludek.
– Przychodzę z wiadomością od mego pana, samego Wielkiego Autora!!!
– A jaka to wiadomość i czy ma to jakiś związek z tymi dziwnymi wydarzeniami?
– Trafiłeś w sedno, Stary Krasno-ludku. Otóż do baśni wkradło się ciało obce!!!
– Jak!? Jak? Jakie ciało obce?
– Różnie go zwą. Jedni mówią o nim chochlik drukarski, inni wirus albo grek, jeszcze inni nazywają go Wielkim Błędem! Od zarania świata wkrada się on do baśni, bajek, mitów, legend i zmienia ich zakończenia.
– Dobrze, ale co my mamy do tego?
– Wielki Autor chce byście odna-leźli ciało obce i zlikwidowali je.
– Ale dlaczego my? Nawet jeśli rycerz i książę nie żyją, jest przecież tylu innych bohaterów pierwszoplanowych. Choćby Dobry Gajowy.
– Zginął w wybuchu strzelby. Ktoś wsadził mu marchewkę do lufy.
– A Dzielny Szewczyk?
– Niósł właśnie napchaną siarką owieczkę do smoka i ktoś rzucił w niego petardą.
– Aaa… Mała Dzielna Dziewczynka? – Gruby Krasnoludek nareszcie zdołał wyjść z osłu-pienia i wydusić kilka słów.
Zwrot Bezpośredni spuścił głowę.
– Wolałbym nie poruszać tego tematu.
– Uuu.
– Ale, nawet jeśli oni wszyscy zginęli, to zostały jeszcze postacie drugoplanowe.
– Ciało obce też o tym wie, więc Wielki Autor postanowił wyprzedzić rozwój wypadków i zwrócić się od razu do was.
– Ale jest tyle postaci trzecioplanowych lepszych od nas. Choćby trolle czy leśne skrzaty.
– Skrzaty zostały usunięte, gdyż uznano, że obraźliwie parodiują pewną mniejszość etnicz-ną. A co do trolli, to wybuchła kłótnia na temat praw autorskich do nich.
Zbity z tropu Stary Krasnoludek myślał gorączkowo nad kolejną wymówką:
– A ktokolwiek z bywalców tej oberży?
– Nie wiem czy zauważyliście, ale poza wami wszyscy uciekli kiedy się pojawiłem.
Gruby Krasnoludek rozejrzał się, po czym zrobił ponurą minę.
– No tak, jak zwykle daliśmy się zrobić na szaro, sfrajerzyć jak mawia dzisiejsza młodzież.
– Ale czy jest pan pewien, że to akurat my powinniśmy się tym zająć? – próbował dalej Stary Krasnoludek.
– Jestem, gdyż… Yyy. A z resztą! Co ja się będę z wami męczył. Macie wypełnić misję, albo spadnie na was gniew Wielkiego Autora! – Zwrot Bezpośredni zaczął rozpływać się w powietrzu.
– Ale…
– Żadnego ale! Pamiętajcie, że Wielki Autor będzie wam pomagał jak umie. By odnaleźć wielki błąd podążajcie szlakiem absurdu, paradoksu i groteski.
– Aaa…
– I pamiętajcie! Los całej baśni oraz kariera Wielkiego Autora spoczywają w waszych rękach!
Po wygłoszeniu ostatniego zdania Zwrot Bezpośredni znikł, nie pozostawiając po sobie żad-nego, choćby najmniejszego śladu na fabule.
Porwanie Noctus, Filip Wala, Godziszka
Chcecie bajki… oto bajka
– I pomyśleć, że proponowano mi udział w pewnej baśni o księżniczce mieszkającej u sied-miu krasnoludków! – zawodził Gruby Krasnoludek. Zrzędził on od kiedy na kucykach opuści-li swój wątek poboczny. – Ale nie, ja oczywiście musiałem wpakować się w tę nędzną parodię baśni! I to za marne dwa procent więcej! Dwa procent!
– A zamknąłbyś się już wreszcie! – nie wytrzymał Stary Krasnoludek. – A co ja mogę powiedzieć!
– No. – dodał Krasnoludek Numer Trzy.
Krasnoludki zbliżały się do wątku głównego. Z każdą kartką widziały coraz dziwniejsze rze-czy. Krajobraz wypełniony był uschniętymi drzewami, cmentarzami i napisami w dziwacz-nych językach.
– Tu się dzieje coś niedobrego – skomentował po dłuższym milczeniu Krasnoludek Numer Trzy. – No proszę, spostrzegawczy się znalazł – skomentował Gruby Krasnoludek. – Długo jeszcze będziemy jechać przez to pobojowisko?
– Już powinniśmy dojechać do stolicy królestwa – odpowiedział Stary Krasnoludek.
I oczom krasnali ukazało się ogromne pogorzelisko. Spalone domy sięgały niemal po horyzont.
– To się zaczyna robić dziwne. Co robimy?
– Proponowałbym kontynuację poszukiwań w jakimś przyjemniejszym miejscu.
– Jestem za!
Nagle usłyszeli jakiś szelest.
– Kim jesteś? – odezwał się Stary Krasnoludek.
– A kim wy jesteście? – odezwał się słaby głos z przydrożnych krzaków.
– Jesteśmy krasnoludki.
Z krzaków wyłoniła się mizerna postać w brudnych, obszarpanych łachmanach.
– Kim jesteś włóczęgo? – spytał Gruby Krasnoludek.
– Nie jestem żadnym włóczęgą! – oburzył się nieznajomy. – Jestem dzielnym rycerzem!
– Ale rycerze przeważnie ubierają się nieco inaczej – zdziwiły się krasnale.
– To kamuflaż! – odpowiedział nieznajomy rycerz. – Tylko dzięki niemu on jeszcze mnie nie dopadł! On nie lubi rycerzy, a nędzarzami średnio się interesuje.
– Co za on?
– Nikt nie wie tego na pewno, ale jedno jest pewne, od kiedy on się pojawił wszystko zaczęło się psuć! – powiedział ze smutkiem w głosie nieznajomy rycerz.
– Chyba trochę przesadzasz! – odezwał się Gruby Krasnoludek.
Rycerz zrobił rozeźloną minę.
– Ja przesadzam? Ja przesadzam! Poczekajcie tu chwilę!
Rycerz wszedł w krzaki i po chwili wrócił trzymając pancerz rycerski pod pachą.
– Chodźcie za mną – powiedział.
Krasnoludki zeskoczyły z kucyków i pobiegły za nim. Rycerz prowadził chwilę przez uschnięty las, później przez pole słoneczników. Zatrzymał się wreszcie przy strachu na wróble.
– Teraz patrzcie – zwrócił się do krasnoludków.
Podszedł do stracha i założył na niego swoją zbroję.
– Chodu!!! – krzyknął i zaczął uciekać. Krasnoludki nie zastanawiając się wiele pognały za nim.
Po chwili dał się słyszeć trzask i biegnący odwrócili się. W miejscu gdzie przed chwilą stał strach na wróble leżał teraz roztrzaskany fortepian.
– Teraz rozumiecie? – odezwał się do krasnoludków.
Żaden z krasnali nic nie odpowiedział.
– Tylko w tym przebraniu mam szansę pozostać niezauważony – dodał ze smutkiem rycerz.
– Jakie to szanse? – spytał wreszcie Krasnoludek Numer Trzy.
– Hmmm… Jakieś… Co?! Aaaaaachrgh!… – wypowiedź rycerza została drastycznie przerwa-na przez spadające pianino (tak dla odmiany).
Krasnoludki milczały przez chwilę.
– Czyli nie były zbyt duże – skomentował Gruby Krasnoludek.
Nagle przed krasnoludkami pojawił się dziwaczny stwór. Nie przypominał żadnych innych ba-śniowych stworów. Zwykłe baśniowe stwory nie mają tyle szwów i nieparzystych kończyn. Krasno-ludki zaczęły się cofać, lecz za ich plecami pojawił się następny potwór. Wszędzie dookoła zaczęły pojawiać się dziwaczne stwory. Warczały złowieszczo i zbliżały się do krasnali zacieśniając krąg.
– To już chyba koniec panowie – powiedział z przerażeniem Stary Krasnoludek.
– Nie chcę umierać! – zawył żałośnie nr 3.
Potwory były coraz bliżej.
– O, wielki autorze! – krzyknął z rozpaczą w głosie Gruby Krasnoludek. – Obiecałeś nam pomóc! Teraz jest najodpowiedniejsza chwila!
I krasnoludki pomknęły z prędkością błyskawicy.
Krasnoludki leżały na górskiej ścieżce.
– Uch! – stęknął Gruby Krasnoludek, podnosząc się z ziemi. Był cały poobijany. – Co się stało? Przed chwilą jeszcze staliśmy otoczeni przez potwory!
Stary Krasnoludek splunął żwirem i piachem.
– To mi wygląda na zbyt dosłowne zrozumienie metafory – powiedział. – Autor powinien bardziej uważać co pisze!
– A teraz co zrobimy? – spytał Krasnoludek Numer Trzy.
– Chodźmy tą ścieżką, to może dotrzemy do jakiejś cywilizacji.
Krasnoludki kilka godzin szły przez góry. Nie miały nic do jedzenia ani picia, bo ich pro-wiant został przy kucykach.
– No i co teraz, mądralo? – spytał Starego Krasnoludka Gruby Krasnoludek. – Prędzej umrzemy tu z głodu i pragnienia, niż spotkamy kogoś żywego. Przydałaby się znowu pomoc autora.
Ledwo krasnoludek wypowiedział te słowa, to jak na życzenie, zza skał wyłoniła się postać w meloniku i garniturze. Pokazywała im gestami by pobiegli za nią.
– To Zwrot Bezpośredni! Jesteśmy uratowani! – krzyknął Stary Krasnoludek i cała trójka pobiegła za przybyszem. Zwrot Bezpośredni prowadził ich wąską ścieżką między skałami.
Po chwili ich oczom ukazała się nieduża kotlinka.
– Uf, daleko jeszcze panie Zwrot Bezpośredni? – wysapał Gruby Krasnoludek. Z pewnych względów biegło mu się trudniej niż pozostałym.
– Jeszcze kawałek – Zwrot Bezpośredni wskazał niewielką jaskinię na końcu kotlinki. – Tyl-ko szybTyl-ko!
Krasnoludki wbiegły za Zwrotem Bezpośrednim do jaskini.
– Jeszcze trochę głębiej – Zwrot Bezpośredni machał rękami pokazując krasnoludkom gdzie mają stanąć. – Dobrze, tylko trochę w lewo! Oo! Jeszcze trochę w tył! Świetnie!
W tym momencie na krasnoludki spadła z sufitu klatka.
– Cooo się stało? – zapytał przerażony Stary Krasnoludek.
Zwrot Bezpośredni zaczął się śmiać, jego szare ubranie zmieniło barwę na czarną, a szare oczy stały się żółte.
– Ty nie jesteś Zwrotem Bezpośrednim! – wydukał słabym głosem Stary Krasnoludek. Jego twarz stawała się coraz bardziej przerażona, podobnie jak pozostałych krasnali. – Ty jesteś nim!
– Ha, ha. Widzę, że nie jesteście tacy głupi za jakich was brałem – zaśmiał się Wielki Błąd.
– Choć może i jesteście, skoro daliście się złapać!
Chcecie bajki… oto bajka
– Co z nami zrobisz?
– O tym powiem wam później! Może macie do mnie jakieś pytania?
– O co chodzi z tymi fortepianami? – spytał Krasnoludek Numer Trzy.
– A, to tylko taki mały eksperyment – Wielki Błąd speszył się wyraźnie. – Ale nie był zbyt mądry. Nie będę go już wykorzystywał. Nie mówmy o tym. Jakieś inne pytania?
– Dlaczego psujesz baśnie? – spytał Gruby Krasnoludek.
Wielki Błąd milczał przez chwilę, na jego twarzy malowała się niezmierna wściekłość.
– Ja psuję baśnie?! Ja?! Och, wy nędzne twory ograniczonego ludzkiego umysłu! Jak wy nic nie rozumiecie!
– Ale… – Gruby Krasnoludek chciał usprawiedliwić swoje nierozważne pytanie, ale Wielki Błąd nie słuchał go.
– Ja nie niszczę baśni, tylko je tworzę! Gdyby nie ja, to ludzkość dalej trwałaby przy bzdur-nym optymizmie! Tylko dzięki mnie poznali tragedię!
Wielki Błąd zaczął robić się coraz większy.
– To tylko moja zasługa! Gdyby nie ja, to Herakles po wykonaniu dwunastu prac żyłby dłu-go i szczęśliwie! Gdyby nie ja, to Tezeusz pamiętałby o zmianie żagla!
– Ale…
– Ale ludzie nie rozumieją mnie! Biorą za pospolity błąd w ich pracach, a wszystkie moje zasługi przypisują sobie!
Wielki Błąd rósł nadal. Przestał mieścić się w jaskini, lecz nie miało to znaczenia, bo jaskinia zniknęła podobnie jak góry i stali teraz na wielkiej pustej równinie.
– Ale teraz wszystko się zmieni! Ta baśń stanie się początkiem nowej ery tragedii! O wiele bardziej ponurej i krwawej, niż wszystko co dotąd widziała literatura!
– Aleee…!
– Milczeć!!! A wy, nędzne krasnoludki będziecie jej finałem! A raczej wasza śmierć!!
Wielki Błąd machnął ręką. Na równinie, aż po horyzont zaczęły pojawiać się przeróżne na-rzędzia tortur. Krasnoludki oniemiały ze strachu.
– Boicie się? Powinniście się cieszyć! W końcu przyczynicie się do powstania nowej ery!
Nowej ery! Nowej ery!!!
I w tym właśnie momencie na Wielki Błąd spadły ogromne organy, co przeczyło stwierdzeniu, że autor nie docenia pomysłów wielkiego błędu.
Klatka, w której zamknięte były krasnale zniknęła, podobnie jak wszystkie narzędzia tortur. Trawa na równinie zrobiła się zielona i zaczęły rosnąć drzewa i kwiaty. Na niebie znów pojawiło się słońce.
– Nie wiem jak wy, ale ja niczego nie rozumiem – powiedział Stary Krasnoludek.
– A co tu jest do nierozumienia? – burknął Gruby Krasnoludek. – Trudno by było, żeby autor go nie zauważył skoro wydzierał się czcionką na pół strony.
– Trafna uwaga, otyły krasnoludzie – odezwał się głos za plecami krasnoludków. Wszystkie trzy odwróciły się jak na komendę.
– Zwrot Bezpośredni? – spytał Stary Krasnoludek.
– A może to znowu Wielki Błąd chce nas oszukać? – dodał Gruby Krasnoludek.
– Zapewniam was, że jestem naprawdę sobą, a Wielki Błąd został na dobre usunięty.
A w każdym razie usunięty z tej baśni.
– Coś nie spieszyliście się z tą pomocą.
– Po raz kolejny zapewniam was, że wszystko poszło zgodnie z planem!
– Co teraz z nami będzie? – zapytał jeden z krasnoludków. – I co będzie dalej z baśnią, skoro wszyscy poza nami zginęli?
– Wypełniliście swoje zadanie wzorowo i zostaniecie odpowiednio nagrodzeni. A co do dal-szych losów baśni, to zajmą się tym mądrzejsi od was. Ale wynośmy się stąd, bo lada chwila może tu przyjść fabuła. Porozmawiamy gdzie indziej.
I zwrot bezpośredni zniknął w tumanach dymu, zabierając ze sobą trzy krasnoludki.
Baśń została dokończona. Rycerz ratował oczywiście księżniczkę i oboje, jak autor przykazał, żyli długo i szczęśliwie. Lecz w wątku głównym nie było miejsca dla trójki krasnali. W wątkach głównych nigdy nie ma miejsca dla krasnali. Lecz krasnoludki nie przejmują się tym zbytnio.
Prowadzą właśnie rozmowę leżąc na plaży tropikalnej wyspy gdzieś w odległych krańcach baśni.
– Trzeba było poprosić o własną kopalnię – powiedział Gruby Krasnoludek popijając mro-żone piwo. – Ta tropikalna wyspa zaczyna mnie już nudzić.
– Przestań marudzić i zbieraj swój tłusty tyłek, bo zaraz podadzą obiad – odpowiedział Stary Krasnoludek.
Krasnoludki wstały z leżaków i ruszyły ociężale w stronę chatki.
– Chłopaki… – odezwał się po chwili Krasnoludek Numer Trzy – tak mi się wydaje, że jeśli nadal będziemy jedli dziesięć posiłków dziennie, a w dodatku wszystko smażyli na smalcu, to może i pożyjemy szczęśliwie, ale na pewno nie długo.
Gruby Krasnoludek uśmiechnął się i odburknął:
– Zobaczymy…
Krasnoludki udały się do jadalni. A z bajki naszej płynie morał taki, że „długo i szczęśliwie”
nie zawsze jest najlepszą możliwą opcją.