• Nie Znaleziono Wyników

S

łońce powoli wynurzało się zza chmur, rozpoczynając swoją codzienną wspinaczkę po gór-skich szczytach. Jak na zawołanie okna wszystkich domów otwarły się i ukazały setki przecią-gających się ludzi nieświadomych, że pewna nastolatka całą noc spędziła w oknie oglądając gwiezdne konstelacje. Julia nie bez przyczyny nie mogła zasnąć. Dzisiaj po raz pierwszy od ty-godnia miała zobaczyć swoją przyjaciółkę Euwinię i nie mogła już doczekać się spotkania. Go-dziny dłużyły się jej w nieskończoność, gdy w końcu na ścieżkę przed dom zajechała furmanka.

Julia rzuciła się ją witać. Potem przyjaciółki wybrały się do miejsca, które stanowiło ich wielką tajemnicę. Zakątek ten znajdował się na polanie pośrodku gęstego lasu. Obok płynęła rzeka, która przechodziła w ogromny wodospad. Cały wodospad pienił się i skrzył w słońcu. Było upalne lato i dziewczynki z radością wskoczyły do wody. Ich tradycją były codzienne wyścigi pływackie kończące się przy wodospadzie. Nikt nie przewidział, co może się stać, kiedy Euwinia nabrawszy rozpędu nie wyhamowała i zniknęła pod wodami wodospadu. Julia spodziewając się żartu nie zareagowała od razu. Jakież było jej przerażenie, kiedy spod spienionych wód wodo-spadu wypłynęło nieruchome ciało jej przyjaciółki. Julia ogarnięta paniką wyciągnęła Euwinię na brzeg i próbowała ją ratować.

Euwinia rozentuzjazmowana tym, że udało jej się dopłynąć tak daleko, nie zdawała sobie sprawy * ze swego położenia. Postanowiła zwiedzić nieznane miejsce. Chęć ta walczyła ze strachem. Co też kryje się po drugiej stronie wodospadu?

Jej oczom ukazała się wyżyna porośnięta krótko przystrzyżoną trawą. Na horyzoncie majaczył niewyraźny zarys wulkanu. U jego stóp ciągnęło się największe jezioro, jakie kiedykolwiek widziała. Drzewa o długich gałęziach, rozłożyste jak parasole pozwalały promieniom słonecznym docierać do niższych warstw. Euwinia zagłębiając się w tą ta-jemniczą krainę dotarła na bagna i wtedy przeraziła się nie na żarty. – Muszę już wracać.

Z pewnością Julia martwi się o mnie – pomyślała. Próbowała bezskutecznie odnaleźć dro-gę powrotną i tajemniczy wodospad, który ją tu przywiódł. Stopniowo zaczęło ogarniać ją przerażenie.

Tymczasem Julia postanowiła zwrócić się o pomoc do zielarki Lotandii. Pomimo strachu, * który wzbudzała zielarka w całej wiosce, udała się do chatki, stojącej na skraju lasu. Julia zbie-rała się na odwagę, by zapukać w małe dębowe drzwiczki, gdy te niespodziewanie otworzyły się, ukazując kobietę z długimi potarganymi czarnymi włosami.

– Wiedziałam, że się zjawisz – powiedziała zielarka. Onieśmielona Julia nie mogła wykrztu-sić nic więcej poza – POTRZEBUJĘ POMOCY!

Euwinia widząc dokoła jedynie bagna pomyślała:* – Co ja teraz zrobię? Na dodatek zaczyna się ściemniać.

Tu i ówdzie z mroku wynurzały się gigantyczne rosiczki, jakby chciały ją zjeść. Pomyślała, że przyjdzie jej tu zginąć, gdy w ciemności zamajaczyło światełko, które z minuty na minutę stawało się silniejsze. Chwilę później rozległ się głos.

– Co tutaj robisz? Bagna to niebezpieczne miejsce.

Spostrzegła zdziwione czarne oczy spoglądające zza okrągłych okularów.

– Kim jesteś? – nieśmiało spytała.

Po chwili rozmowy zdała sobie sprawę, że przez przypadek odkryła jednostronne przejście do kraju Larakum. Sekretny wodospad, który tak ją zachwycał miał moc rozdzielania duszy od ciała. Najwyraźniej zniknął, gdy tylko przekroczyła jego granice. Odkryła, że wszyscy w tej krainie przypominają elfy. Jej towarzysz – Klaudiusz – miał nietypowe, jak na elfa, czar-ne, kręcone włosy.

Spojrzała przed siebie i zobaczyła wyłaniający się zza drzew strzelisty zamek z wieżami gdzieniegdzie poprzecinanymi białymi chmurami. Ze wszystkich stron otoczony był wodą z jeziora i rzek. Mury zbudowano z odłamków muszli. Dotarli aż do sali tronowej. Trąby za-grały głośno, wrota niespodziewanie otworzyły się i rozpoczęła się ceremonia uczczenia 18.

rocznicy narodzin syna królewskiego. To czas, kiedy młody książę musiał dowieść, że jest god-ny przejąć władzę po swoim ojcu. Oczom zebragod-nych ukazała się cała rodzina królewska, na której czele dumnie kroczył książę Lartez. Był ubrany w srebrnobiałą szatę, która kontrastowa-ła z długimi czarnymi włosami. Jego widok zaparł Euwini dech w piersiach, poczukontrastowa-ła, że traci władzę nad swoim ciałem i osunęła się na posadzkę.

W domku zielarki Julii wielokrotnie przechodziły dreszcze po plecach.Wzdrygała się ze * wstrętem lub strachem, gdy odkrywała coś równie niezwykłego co przerażającego. Czarne myszy z wielkimi żylastymi skrzydłami, wytrzeszczające na nią oczy, szklana kula, w któ-rej pływała na pozór niegroźna rybka, ale gdy tylko dziewczynka zbliżała się eksplodowała do niebotycznych rozmiarów. Tymczasem Lotandia wprowadziła się w magiczny trans wysy-łając swoją duszę w zaświaty. Próbowała nawiązać kontakt z Euwinią. Zdziwiona, że nie udaje jej się przywrócić dziewczyny do życia uznała, że ta zapadła w śpiączkę.

Chcecie bajki… oto bajka

Przed oczami Euwinii stanęła wizja pokoju w domu zielarki. Zobaczyła swoje ciało leżą-* ce nieruchomo na łóżku. Zdała sobie sprawę, że jej dusza odłączyła się od ciała. Powoli budziła się z letargu. Kiedy otworzyła oczy, leżała na przestronnym łóżku z baldachimem. Przez okno widziała tylko niebo i chmury. Nagle półkoliste drzwi otworzyły się ukazując starca ubranego w biało-granatową tunikę. Na głowie miał maleńką czapeczkę w tymże kolorze, zdobioną runami.

– Widzę, że już czujesz się lepiej. – mówił z fałszywie przyjaznym uśmiechem.

– Twój towarzysz powiadomił mnie o całym zdarzeniu i poprosił o pomoc. Trafiłaś do kra-iny Larakum rządzonej przez króla Lotara. Nazywam się Ariad. Jestem jego nadwornym cza-rodziejem i nie pozwolę, by jakaś nowa, wścibska dusza zajęła moje miejsce. Możesz tracić przytomność ile razy ci się podoba, widzieć rzeczy, których inni nie mogą zobaczyć, ale nigdy, nie będziesz lepsza ode mnie!

Euwinia pobladła ze strachu.

– Co teraz będzie? – zastanawiała się patrząc na zawistnego magika.

Na dworze uroczystość dobiegała końca. Wtedy Klaudiusz, łamiąc wszelkie zasady ety-* kiety dworskiej, stanął przed obliczem króla i opowiedział mu o Euwiniii o tym, że zajmu-je się nią teraz Ariad. Przysłuchujący się opowieści młody książę poczuł nieodpartą cieka-wość i podążył do wieży z kości słoniowej – siedziby magika, aby poznać niecodziennego gościa. Książę szybko pokonywał wąskie i kręte schody.

Euwinia wiedziała, że musi znaleźć kogoś kto byłby w stanie jej pomóc, komu można będzie * zaufać? Gdyby tylko Klaudiusz nie uciekł – myślała. Wtem rozległo się echo cichych kroków.

Drzwi otwierały się powoli. Czyżby los zesłał jej niespodziewany ratunek?

W tym czasie Ariad wraz ze swym uczniem Beniaminem pośpiesznie udał się do lochów. * Beniamin co miesiąc o tej samej porze musiał stawiać się w lochach, aby wspólnie z nim przy-gotowywać eliksir życia. Czarodziej rzucił na Beniamina klątwę, która nie pozwalała mu ujaw-nić prawdziwego celu spotkań ani tożsamości nauczyciela. Ariad nie spodziewał się, że wszyst-kie jego tajemnice zostały spisane i ukryte w najciemniejszym z lochów.

A było tak: Dawno temu Ariad był chłopcem żyjącym spokojnie we wsi, której nazwy nikt już dzisiaj nie pamięta. Feralnego dnia król powołał ojca Ariada do wojska. Ojciec nie miał wyjścia, musiał opuścić swoją rodzinę. Nie przypuszczał nawet, że nie dane mu będzie powrócić z wojny.

Śmierć ojca obudziła w Ariadzie chęć zemsty. Aby móc wcielić swój plan w życie zaczął zgłębiać czarnoksięską wiedzę. Po długiej nauce przygotował pierwszy eliksir życia. Od tej pory alchemik stopniowo realizował kolejne etapy planu zemsty. Zmierzała ona do całkowitego unicestwienia dy-nastii królewskiej. Wszystko szło zgodnie z planem aż do dnia, w którym do krainy Larakum przy-była Euwinia. Dziewczyna posiadała niezwykły dar postrzegania zdarzeń toczących się w innych miejscach. Była wyrocznią, osobą, która mogła spowodować, iż cały jego plan legnie w gruzach.

– „W takim razie do groty Karm przybędą dwie nowe dusze stopniowo zmieniające się w koniki morskie. Jeżeli mój plan się nie powiedzie, to stworzę krąg śmierci, który przeniesie wszystkie niewygodne mi osoby daleko stąd” – myślał Ariad.

Właśnie wtedy Euwinia spojrzała na księcia wzrokiem pełnym nadziei, a on odezwał się * tymi słowy:

– Witaj piękna panienko, czy zechcesz uczynić mi ten zaszczyt i zdradzić swoje imię?

– Nazywam się Euwinia – odezwała się cichym głosem, niepewna co może jeszcze powie-dzieć, aby nie narazić się na zemstę Ariada.

– Proszę, powiedz mi o sobie coś więcej.

– Lękam się. Nie mogę.

– Czy twoja decyzja jest skutkiem wizyty w siedzibie Ariada? Rozumiem twój strach.

Od kiedy mój ojciec został królem, zaczęły się dziać dziwne rzeczy. W naszym kraju panuje tradycja, zgodnie z którą każdy młody książę kończący 18 lat udaje się do groty Karm, aby otrzymać specjalne zadanie. To bardzo dziwne, że nikt z moich 12. braci nigdy nie powró-cił. Teraz zostałem tylko ja, najmłodszy potomek króla Lotara. Nazajutrz wyruszam do groty Karm. Czy zechcesz mi towarzyszyć? Może razem łatwiej będzie nam stawić czoło złu. Może jednak opowiesz mi kim jesteś i skąd przybywasz?

Usłyszawszy opowieść Lartez nie krył zdumienia. – A więc jesteś wyrocznią. Miałaś już jedną wizję, co sprawiło, że Ariad zapałał do ciebie nienawiścią. Może razem sprawimy, że najgorsze obawy Ariada staną się rzeczywistością.

Nazajutrz, gdy tylko słońce na dobre zagościło na niebie rozpoczęła się ceremonia poże-* gnalna. Z tłumu wystąpił Ariad dzierżąc dwie fiolki wypełnione zielonym płynem.

– Proszę, przyjmijcie magiczną miksturę mającą moc gaszenia pragnienia – powiedział Ariad i pożegnał przyszłego następcę tronu oraz swoją rywalkę.

Król Lotar pożegnawszy swojego syna martwił się:

– Pozwoliłem, aby ostatnie moje dziecko zniknęło w czeluściach tej przeklętej groty. Cóż innego mogłem zrobić?

Tak myśląc król zasiadł do wieczornej uczty. Gdy tylko upił łyk ze swego srebrnego pucharu, poczuł zalewającą ciało truciznę. W ten sposób Ariad zrealizował kolejny etap swego planu.

Książę Lartez nieświadomy śmierci swojego ojca ostrożnie posuwał się do przodu prowa-* dząc Euwinię za rękę.

– Wziąłem na siebie odpowiedzialność za ludzkie istnienie – myślał, gdy mrok pożerał ich sylwetki.

Długa wędrówka doprowadziła ich do największej komnaty. Wśród stalaktytów i stalagmi-tów rozciągało się ogromne podziemne jezioro. Rósł tam podwodny las, z którego gdzienie-gdzie wynurzały się czubki podwodnych skał i pyszczki koników morskich. Niespodziewanie jeden z koników przemówił do nich ludzkim głosem:

– Strzeżcie się i nie tknijcie mikstury magika, bo spotka was taki sam los jak mnie i moich braci.

Książę nagle spostrzegł, że Euwinia leży nieprzytomna, a jej ciało powoli zapada się w podwod-ny las. Rzucił się ją ratować. Ułożył dziewczynę na małej wysepce z piasku i niespodziewanie, po-całował ją. Jak po machnięciu czarodziejskiej różdżki, dziewczyna otworzyła oczy i wyszeptała.

– Nadchodzi pomoc.

Ariad wyczarował olbrzymi czarny krąg, na którego obwodzie umieścił magiczne runy. * Od tej chwili, jeśli jakaś dusza nieuważnie nadepnęła na jego dzieło znikała z krainy Larakum.

Czarodziej nie spodziewał się, że jego wehikuł będzie działał w dwie strony. Na świecie zawsze musi być zachowana równowaga między dobrą, a złą magią. W tym przypadku zaklęcie to pod wpływem dobrej, białej magii stworzyło przeciwstawny bliźniaczy krąg w ogrodzie zielarki Lotandii.

Chcecie bajki… oto bajka

W tym czasie Lotandia przechadzała się po ogrodzie. Po raz pierwszy jej sztuka zawiodła. * Nie była przyzwyczajona do porażek. Nagle jeden z jej oswojonych nietoperzy usiadł jej na ra-mieniu. Rozpostarł żylaste skrzydełka, wydał przeraźliwy pisk, a na ten sygnał trzy pozostałe gacki wzleciały w powietrze przelatując nad jej głową, powoli opadając ku ziemi. Jakież było zdziwienie zielarki, gdy jej pupile zniknęły bezpowrotnie. Teraz dopiero wszystkie elementy układanki zaczęły do siebie pasować. Zrozumiała, że to zaczarowany wodospad był sprawcą wszystkich problemów. Niezwłocznie wyruszyła na leśną polanę zabierając ze sobą fioletową miksturę. Wlała ją do wody i wtedy wszystko zaczęło parować. Kłęby pary spowiły wodospad zamykając sekretne przejście i sprawiając, że ten na zawsze utracił swą moc. Dumna, że uchro-niła mieszkańców przed niespodziewaną podróżą w nieznane zamierzała nazbierać jeszcze trochę ziół, gdy nagle jej stopa dotknęła magicznego kręgu wysyłając jej duszę w nieznane.

Zielarka rozglądała się po koralowej grocie. Poczuła, że do buta wlewa jej się woda.* – No i gdzie mnie przeniosło? Na dodatek moje buty z kory całe przemokły. Jak mam nieść pomoc ludziom w takim stanie?

Właśnie wtedy książę Lartez zrozumiał, że to Ariad był wszystkiemu winien i zdał sobie * sprawę, że został powołany do walki z alchemikiem.

– Musimy się stąd wydostać, by uratować moich braci. Potrzebujemy pomocy… – powie-dział głośno.

– … która nadeszła. – odparła na to Lotandia, już z daleka kłapiąc butami.

Zielarka wiedziała jak przygotować magiczne kadzidło, które odczyniało czary zmieniające ludzką postać.

– Gdyby nie ja zginęlibyście marną śmiercią – mówiła, a wokół niej kłębiły się wielkie bańki mydlane. Pękając, ukazały 12-tu młodzieńców, braci Larteza. Zirytowana zawołała do księcia i Euwinii: – Może byście przestali zajmować się tylko sobą, bo Ariad nie zniknie samoistnie z dnia na dzień.

Wszyscy pod dowództwem Lotandii opuścili grotę Karm.

EPILOG

Książęta wróciwszy do domu wypowiedzieli wojnę zwolennikom Ariada, w wyniku której alchemik został wysłany do innego świata przez zaczarowany krąg własnej roboty.

Od tego czasu król Lartez i Euwinia jako małżeństwo władali krainą Larakum.

Julia przeniosła się do ich królestwa, gdzie została uczennicą Lotandii.