• Nie Znaleziono Wyników

CENA UCZUCIA

W dokumencie Zwrot, R. 49 (1997), Nry 1-12 (Stron 150-153)

A rthur Miller to żyjący klasyk. Razem z Eugene O ’Neillem i Tennessee Williamsem tw orzą trójkę najwybitniejszych przedstaw icieli amerykań­

skiego dram atu realistycznego XX wieku. Tw órczość Eugene O ’Neilla przypada na pierwszą połow ę XX wieku i skłania się bardziej w stronę dram atu ekspresjonistycznego. Najwybitniejsze dzieła Tennessee William- sa i Arthura Millera powstały po drugiej w ojnie światowej. Każdy z tych pisarzy ma w literaturze europejskiej poprzednika, do którego jest po­

równywany. Tw órczość Eugene O ’Neilla nawiązuje do tradycji Strind- berga, bohaterow ie sztuk Tennessee Williamsa mają czechow ow ski spo­

sób patrzenia na świat, A rthur Miller zaś uw ażany jest za swoistego kontynuatora Ibsena.

[ 6 2 ]

Sztuka realizmu to, w uproszczeniu, sposób odtw orzenia na scenie fragm entów autentycznego życia, przedstaw ienie dialogów takich, jakie spotykamy w codziennej rzeczywistości. Takiego typu realizacji scenicz­

nej wymaga dram at psychologiczny, obyczajowy, społeczny. Miller jest reprezentantem dram atu społecznego z dużym ładunkiem moralizator­

stwa. Pisarz nie tylko stara się pokazać zjawiska społeczne, ale próbuje pouczać, daw ać gotow e recepty.

„Cena“, kameralny dram at rodzinny, pow stała w roku 1968 i nie po­

wtórzyła sukcesu, który był udziałem w cześniejszych sztuk Millera,

„Śmierci kom iw ojażera“, „Czarownic z Salem“ czy „Widoku z m ostu“. Jej ideę tak ujął autor w swej pow ieści autobiograficznej „Zakręty czasu“:

„...jesteśmy skazani na podtrzym yw anie iluzji, poniew aż praw da za bar­

dzo w oczy kole.“

Polska praprem iera „Ceny“, dram atu autora w Polsce popularnego, od­

była się już w roku 1969. Na scenie warszawskiego teatru „Ateneum“

wystawił ją ów czesny dyrektor teatru, zmarły niedaw no reżyser Janusz Warmiński. Adaptacja telewizyjna umożliwiła obejrzenie przedstaw ienia przez kilkumilionową publiczność. Do dziś pam iętam Hannę Skarżankę w roli Estery, Krzysztofa Chamca jako Wiktora, Stanisława Zaczyka jako Waltera oraz Jana Świderskiego w roli Solomona. W spaniała obsada (jako nastolatka kochałam się w tedy w Chamcu, Zaczyku...) sprawiła, że spek­

takl pozostał trw ale w mej pamięci. Dzięki wspaniałej roli Jana Świder­

skiego, który z Solomona zrobił postać pierw szoplanow ą i najważniejszą, tytuł sztuki i przedstaw ienia W armińskiego został w pisany między wy­

bitne osiągnięcia w spółczesnego teatm polskiego.

Z tym większą ciekawością usiadłam na w idow ni Teatru Cieszyńskiego by obejrzeć prem ierow e przedstaw ienie Sceny Polskiej, wyreżyserowaną przez goszczącego ostatnio często w Czeskim Cieszynie Stanisława Noso- wicza, sztukę Arthura Millera „Cena“. Dramat d w óch braci, policjanta i le­

karza, spotykających się p o szesnastu latach w śród starych mebli ojca, wlokących ze sobą bagaż wzajem nych urazów i uprzedzeń, uniemożliwia­

jących przebaczenie i porozum ienie, jest kolejną propozycją teatm kame­

ralnego, skupionego, wymagającego od widza większej koncentracji, od aktora um iejętności zainteresow ania problem am i swego bahatera. W sta­

łej dekoracji (reżyser Stanisław Nosowicz jest również autorem scenogra­

fii) zagraconego pokoju, gdzie stare m eble wywołują wspom nienia, z nie­

wielką ilością rekw izytów i przy krótkiej melodii pozytywki (muzykę napisał Janusz Butrym), cały ciężar przedstaw ienia spoczywa na barkach czterech aktorów .

Nie m ogę w tym miejscu nie w spom nieć przedstaw ienia ubiegłego sezonu, kiedy w Scenie Polskiej grano „Wdowy“ Akosa Kertesza. Być m o­

że ciepłe ich przyjęcie spow odow ało, że znow u sięgnięto po sztukę mało-[«3 1

obsadową. Podobieństw a między „W dowami“ i „Ceną“ nie kończą się na ilości postaci sztuk, w tem atyce też m ożna by doszukać się analogii. War­

stwa psychologiczna, konkretnie niem ożność porozum ienia, brak przyjaz­

nych uczuć w śród najbliższych, jest taka sama w każdej długości geogra­

ficznej, niezależnie od w arunków zew nętrznych, w jakich przyszło żyć bohaterom . W e „W dow ach“ nie m iałam w ielkich zastrzeżeń do od­

tw órczyń poszczególnych ról. Inaczej rzecz ma się z „Ceną“.

W przedstaw ieniu prem ierow ym pow iało nudą. W iktor Zbigniewa Cie­

ślara, postać w sztuce pierw szoplanow a, praw ie nie opuszcza sceny. Jego gra w stopniu największym decyduje o rytmie spektaklu, jego momen­

tach kulminacyjnych. Aktorowi nie do końca udało się ponieść ciężar prow adzenia spektaklu. Psychiczny balast przeżyć postaci, a według mnie rów nież brzem ię zadania aktorskiego, unaoczniają przygarbione plecy aktora. Ma on w tym spektaklu m om enty dobre, niezręcznie jednak wychodzą m u sceny, kiedy gra milczeniem. Powstają w tedy dłużyzny, widz zaczyna się nudzić i przestaje wierzyć w autentyczność przeżyć bo­

hatera. Nie zachwycił mnie również W ładysław Byrdy w roli Waltera.

Jego postać w nosi do akcji sporo zamieszania, aktor jednak rzadko zdoby­

wał się na coś więcej niż popraw ne wym awianie tekstu. Rolę Estery, żony W iktora, gra Lidia Chrzanówna. Jest ozdobą spektaklu, sama jej osoba nie ma poważniejszego w pływ u na tok zdarzeń. W arto odnotować fakt, że aktorka jest dobrze słyszana i rozum iana rów nież w scenach, kiedy stoi odw rócona tyłem do w idow ni. Ciekawy to sposób kontaktu plecami do widza, bynajmniej nie obraźliwy w stosunku do publiczności, najwy żej podkreślający w spektaklu niewidzialną czw artą ścianę, a w wy­

konaniu aktorki pokazujący ze wszystkich stron jej zgrabną sylwetkę w pięknej sukience. Żydowskiego handlarza meblami Solomona, postać ze w szech m iar charakterystyczną, gra Kazimierz Siedlaczek. Mogłaby to być wielka kreacja, znacząca w bogatym dorobku aktora, gdyby zdobył się on na w ięcej konsekwencji. W pierw szej scenie w chodzi jako zgrzy­

biały starzec, ma przecież 89 lat, z trudem siada w fotelu, by po chwili zerwać się jak m łodzieniec. Niekiedy przem aw ia śpiew nie jak rodzony Żyd, lecz niestety tylko niekiedy. Mimo tych niedociągnięć z żywej re­

akcji w idow ni wynika, że akceptuje ona postać, którą gra Kazimierz Sie­

dlaczek. Solomon jest przecież osobą, w której usta wkłada autor cały swój dydaktyzm i m ądrość życiową.

„Cena“ jest spektaklem, który może zdobyć sympatię widza, jeśli wyeli­

minuje się pew ne dłużyzny, zdynamizuje całość. A po przedstawieniu prem ierow ym jest to na pew no jeszcze możliwe.

CZESŁAWA RUDNIK

[ 6 4 ]

ECHO W YDARZEŃ MUZYCZNYCH

7 0 LAT Z O R G A N IZ O W A N E G O ŚPIE W A C T W A

W dokumencie Zwrot, R. 49 (1997), Nry 1-12 (Stron 150-153)