• Nie Znaleziono Wyników

Z MYŚLĄ O POLSKIM ŚLĄSKU CIESZYŃSKIM (3)

W dokumencie Zwrot, R. 49 (1997), Nry 1-12 (Stron 117-122)

KONSPIRACJI D ALSZY CIĄG - LEGION ŚLĄSKI NIE DLA N A S

J d n m 2 8 czerw ca 1914 ro k u p a d ły w Sarajewie, stolicy anektow a- n ę u Sni 1 Herce&o w iny, celne strza ły m łodego Serba P™n ™P“’ k tore u śm ierciły austrow ęgierskiego następcę tronu F erdynanda H absburga. Tego sam ego d n ia w ieczorem o d e zw a ły się r o u m e z m o zd zierze odpustow e p r z y kościele p a r a fia ln y m w n a szym sąsiednim Trzyciezu. W d n iu św. P iotra i P aw ła o d b y w a ł się ta m że do- roczny tradycyjny, m e z u y k le g w a r n y odpust. G ajdaczek p r zy sze d ł do m n ie z p o lecen ia k o m e n d a ta n a szej sz ó stk i ko nspiracyjnej Glajca

r0 ™nij n a odl)u st d° Trzycieża i z a b r a ł z e sobą u k r y ty pistolet i 2 0 na b o i do mego, g d y ż p o n a b o żeń stw ie m ia ło się odbyć szko ln e strzelanie. N a o d p u st do T rzycieża p r z y b y li n iestety tylko A lojzow ie z naszej szó stk i a w ięc Glajc, G ajdaczek i ja .

J i l ^ abt OZeństwie P ° szliś m y do la su ropickiego. G ajdaczek, k tó r y T g r a m c y m t?dzy Kopicą i T rzycieżem t u ż k o ło sam ego lasu, o rientow ał się w m m dobrze i z a p r o w a d z ił nas w ją d r o gęstw iny Z ^ L l a m Ż l)rZl b ii n a g r u b e j sośnie k a m ie n ie m i s z e w s k im i h r n b Z Z l n ntf du 2 y k w a d ra t z b ia łej tektury, o d m ie rzy ł dw anaście T o d Z Z m Z e § ? SCt\ ° deZ rf ode m n ie P istolet i naboje, n a ła d o w a ł i oddał dw a celne strza ły do ta rczy n a sośnie.

- D rugi ra z strzelam w tym roku i wystarczy, teraz na ciebie kolej' - oddaje m i w ręce bron. M nie się ud a ły też trzy celne strzały, g d yż kilk a ra- W szw agrem B ra n n ym zS ib ic y bjdem n a strzelnicy, g d i Ł m i p o Z o Z no ro w m ez strzelać i m ia łem j u ż ja k ą ś wprawę. Tylko Gajdaczek strzelał pierw szy ra z w życiu i dlatego z m a r n o w a ł kilka naboi. Pierwszy jego

Z Z Z Z Z T Z j * l P ^s^ M spodnie oraz zadrasnął lekko naskórek u nogi Glajca. Było z tego p o w o d u trochę strachu o ra z nerw ów i dlatego

iZ l

Z t T 1 strzaty jp y h iiy Celu. Dopiero następne zn a la zły się w tarczy.

Nasze strzały roznosiło echo leśne, lecz nikt, n a w e t star)? vajow y Czar-Z b A ? te! h 0 si? donjyśleć, ż e to było ostre szkolne strzelanie trójki sztu ­ baków g d y z w całej okolicy huczało o d odpustowych flin te k i straszaków v h ? .J ? Wt? Cu- dr0m, U ukry tc m rew o lw er i p o obiedzie p o szed łe m z b iatem J ó zk ie m i J ó z k ie m Legierskim, k tó ry w niedzielę i św ięta m ia ł wolne, do kąpieli rzec zn ej w R opiczance

W ieczorem chciałem opracow ać tru d n e dla m n ie z a d a n ie d o m o w e u

l

zd o ln y ’ w ym a g a ją cy Iw o w ia k d r Spre-cher In n e przecim io ty b yły dla m n ie fra s z k ą . Echa strza łó w w lesie szu- m iaty rm je d n a k w g ło w ie i n ie m o g łem się skupić. Z a d a n ia n ie roz­

w iązałem i w d n iu n a stęp n ym oblałem z m a te m a ty k i u Sprechera.

iaka k ° Z Zt ? l e W dniU 15 lipCa r0kU szkolneS ° w g im n a z ju m zo sta ło ja k zw y k le z a in a u g u ro w a n e u ro czystym n a b o żeń stw em w kla szto r­

[ 2 » 1

nym kościele o.o. B o n ifra n tró w i u w ie ń c zo n e ro zd a n ie m rocznych świadectw. Po ro zd a n iu św ia d ectw o św ia d czył go sp o d a rz n a szej klasy profesor E m il S zn a p k a d o n o śn ym głosem k ró tk o w obec w szystkich: -

Glaic A lo jzy zo staje w yd a lo n y n a z a w s z e z w szystkich s z k ó ł Śląska.

Z p rze ra ż e n ie m sk ła n ia m g ło w ę i z e rk a ją c trw o żliw ie w stronę Glajca c ze k a m n a sw oją kolejkę. Lecz sk o ń czy ło się tylko n a Glajcu. Po o p u szczen iu kla sy j u ż w okolicy: kościoła ew angelickiego p o szed łe m do Glajca. Z a u w a ży łe m , ż e b ył blady i o g rom nie z m a r tw io n y fa k te m w y­

dalenia go z e szkoły.

- f a k to się stało? - p y ta m . ,

- N ic nie w iem , chociaż d o m yśla m się, ż e z d r a d z ił n a s je d e n x k a n ­ dydatów , to je s t nie p rzyję ty c h członków , którego chciałem zw erbow ać, lecz p ó ź n ie j go odsunąłem , g d y ż je s t z n a n y m chytrym pochlebcą i ga­

dułą. W iedział w ięc o tym , ż e je ste m hersztem n a szej p aczki, lecz kto do niej n a le ża ł i należy, n ie w ie do dzisiaj.

- K tó ż to taki? - p y ta m . . .

- N ie p o w ie m ci, bo n ie chcę się mylić, lecz b ą d ź s p o k o jn y i u fa j mi, g d y ż nigdy nikogo nie wsypię. U kiyj lepiej pistolet, bo n ieza w o d n ie będzie p o trz e b n y i p rze n ie ś go w in n e miejsce! - z a k o ń c z y ł Glajc i p o żeg n a liśm y się.

N astępnego d n ia odniosłem p isto let do szw a g ra B rannego w Sibicy, k tó ry p o sia d a ł ze zw o le n ie n a p o sia d a n ie ta kiej b ro n i i p o p rosiłem go 0 dyskretne j e j przechow anie. N igdy się nie d ow iedziałem , k to p rze r­

w a ł n itk ę „ W olności“, g d y ż ta k ochrzcił Glajc n a szą sztu b a c ką szóstkę

konsp ira cyjn ą w g im n a zju m . , .

W dn iu 1 sierpnia 1914 roku rozpoczęła się tragedia w ojny swm towej.

W ypadki potoczyły się szyb ko i w k itka d n i p o u y p o w ie d ze n iu p rze z Aus­

trię w ojny Serbom stanęła w ogniu tej w o jny p raw ie cała Europa.

W p a r k u im . A d a m a S ikory n a d Olzą w yrosły w ów czesnych dniach, j a k g rzyb y p o deszczu, w y ró w n a n e p ir a m id y n a m io tó w , w których k w a te ro w a li legioniści ochotniczego b a ta lio n u cieszyńskiego legionów Piłsudskiego. Z aglądałem ta m p r a w ie co d zien n ie i z za p a rty m od­

dechem obserw ow ałem tryb ży cia legionistów. P rzew a ża ła m ło d z ie ż w w ie k u o d 18 do 21 łat. W k a ż d y m z a k ą tk u p a r k u go rą c zko w a k rzą ­ ta n in a o rg a n iza cyjn a i szk o le n io w a fo rm u ją ceg o się do m a rszu na f r o n t o d d zia łu . W kręgielni w ydają u m u n d u r o w a n ie i uzbrojenie, w d r e w n ia n y m p a w ilo n ik u k o n certo w ym ło p a tk i p o lo w e o r a z in n y sprzęt. W szędzie g w a r i rojno, j a k w u lu czy w m row isku.

D ziw iłem się m ocno, ż e nie m a ża d n eg o z n a k u ży cia o d Glajca, który: p rze c ie ż k a z a ł n a m przysięgać, ż e b ę d ziem y w alczyć o niepodle­

głość Polski. ,

P o stanow iłem nie czeka ć n a Glajca i w stąpić j a k o o ch o tn ik do le­

gionistów . P o w ied zia łem m atce, lecz ta o d m ó w iła stanow czo.

- Tam potrzebują starszych o całe cztery lata, silniejszych i zdrow szych 1 o całą głow ę uyższych. Nie chcę o tym więcej słyszeć i m a r s z do sw oich k sią żek! - odp o w ied zia ła m i rezolutnie.

[ 3 0 ]

Lecz nie dałem z a wygraną. P obiegłem do G ajdaczka i ta m u ra d zi­

liśmy, z e u d a m y się do Głajca do Lipowca. Glajc n a m za k o m u n ik o w a ł, ze m e m ó g ł być u nas, g d y ż b a w ił w tej spra w ie w ostatnich dniach u Adam eckiego, u N iem ca i u Życha, k tó r z y zd e cy d o w a li zgłosić się chociaż A d a m e c k i i N iem iec p rzew id y w a li, ż e z e z w o ln ie n ie m o d ich rodziców będzie krucho.

Postanow iliśm y, ż e w n a stęp n ym d n iu sp o tk a się na sza czw órka w p a r k u Sikory> w Cieszynie, g d z ie ro zp o czn ie m y n o w e życie wśród wielkich przygód.

N a d m g i d zień d o p o łu d n ia sp o tka liśm y się w u m ó w io n y m miejscu, gdzie za sta liśm y j u ż ubranego w legionow y m u n d u r Zycha. Z ych z a ­ p ro w a d ził nas do profesora H a jd u k a u b ranego w m u n d u r legionów i poprosił go w n a s zy m im ie n iu o p o m o c w z a ła tw ie n iu fo rm a ln o ś c i zaciężnych. Profesor H a jd u k o św ia d c zył n a m : - N ie m o ż n a j u ż was przyjąć, g d y ż nie jesteście przeszko len i, a batalion w y ru szy lada dzień z Cieszyna nie w ia d o m o je sz c ze dokąd. Do tego jesteście je s z c z e z a m ło d zi i z a słabi. W yjątkow o p rzyję liśm y Zycha, g d y ż u k o ń c zy ł ju ż dw adzieścia lat, je s t silnie z b u d o w a n y i rosły o r a z n a leża ł do d ru żyn strzeleckich. N ie m ogę w ięc n ic w a m p o m ó c i radzę, abyście się ud a li jeszcze n a ra zie do dom ów , do m a m y. P rzecież k a ż d y ż w as u k o ń c zy ł zaledw ie szesnaście lat. Radzę, abyście się n a d a l p iln ie u czyli a póź­

niej będziecie Polsce n a p e w n o p o trze b n i! ' ’ O dpraw iono w ięc n a s z n iczy m i j u ż sp o za p a r k a n u obserw ow aliś­

m y z ciekaw ością in ten sy w n e tem po s zko le n ia legionistów. Jedna z k o m p a n ii p rzep ro w a d za ła m u sztrę z w a r tą p lu to n a m i, p o d c za s gdy legioniści m n e j k o m p a n ii w y k o n y w a li w p o cie czoła c ię ż k im i k a ra b i­

n a m i siarczyste z a m a c h y o r a z b łyska w iczn e p ch n ięc ia i ciosy, a więc ćw iczenia w walce n a bagnety, k tó re b łyska ły n a końcach l u f w ysłużo­

nych, jed n o strza lo w y ch k a ra b in ó w typ u W em dl.

Z p o d ziw e m p a trzy liśm y n a ćw iczenia, z e w zru sze n ie m słuchaliśm y polskich kom end. Lnna k o m p a n ia w racała z e śp iew em z ostrego strze­

lania. Z u st legionistów p ły n ę ty czyste, rytm iczne, donośne to n y i słow a melodyjnej, choć sm ętnej w treści pieśni: „Bywaj dziew czę zdrow e - ojczyzna m n ie w o ła “. P row adził tę ko m p a n ię oficer Łysek. Śledziliśm y go ja k zaraportow ał g ro m k im głosem dow ódcy batalionu, oficerowi Przepi-

hnskiemu, o pow rocie k o m p a n ii z ćwiczeń. Z za w istn y m sza cu n kiem pa­

trzyliśmy n a u m u n d u ro w a n ie i polskie orzełki, lecz krytycznie ocenia­

liśmy ich oporządzenie polowe, zw ła szcza ciężkie, niepraktycznie przytroczone, stale dymdające i tłukące kolana ło p a tki polow e - saperki.

- Dlaczego nie zg ło sił się A d a m e c k i i N iem iec? - zw ra c a m się do Glajca p r z e d p o że g n a n iem .

- P rzypuszczam , ż e nie było p o z w o le n ia o d starszych. I ta k b y ich od­

p ra w io n o do m a m y p o d o b n ie j a k nas, a ta k za o szc zę d zili sobie p rzy­

n a jm n iej tych rozczarow ań.

- Co m a m zro b ić z tym pistoletem ? - p y ta m dalej.

- Odnieś go ju tr o do profesora H a jduka i p r z e k a ż ja k o d a r dla dozbro­

je n ia legionistów.

[ 3 1 ]

Pobiegłem do szw a g ra B rannego w Sibicy, k tó ry m ie s zk a ł nie dalej j a k k ilo m e tr o d p a rk u , o d ebrałem o d niego rew olw er i odniosłem jeszcze w tym s a m y m d n iu do profesora H ajduka.

N ie p a m ię ta m d n ia o d ja zd u legionistów z Cieszyna. B yło to chyba w ostatnich d n ia ch sierp n ia lub w p ierw szych dniach w rześn ia 1914 roku. O d prow adzały ich n a dw orzec kolejow y tłu m y lud n o ści p o lskiej z Cieszyna, K arw iny, Frysztatu, Trzyńca i Ja b ło n ko w a , g d y ż g łó w n ie z tych sk u p isk p o c h o d zili legioniści. N ajw ięcej kręciło się p ię k n y c h p a ń z k w ia ta m i ko ło oficerów Przepilińskiego, H a jd u k a i Łyska. Z ew szą d tryskały uśm iech y i u m iz g i dziew cząt, tu i ó w d zie p r z e r y w a n e szlo­

chem żegnających m a tek i k ilk u m łodych żon, żegnających swoich m ałżonków . Ale niew ielu legionistów było żonatych. Z l u f śmiercionoś­

nych W em dlów p raw ie w szystkim legionistom sterczaty w ią z a n k i goździ­

kó w czy też pojedyncze róże. H uczne m arsze austriackiej orkiestry garni­

zonow ej tow arzyszyły m aszerującym p r z e z miasto. W rytm icznym m arszu fa lo w a ły sylw etki legionistów, lufy karabinów , róże, g o ź d z ik i i ta k m iesza ły się k a ra b in y z k w ia ta m i i radość z e sm u tk ie m .

Z ych o w i asystow ałem z G ajdaczkiem a ż do m o m e n tu o d ja zd u p o ­ ciągu. N a dw o rcu w ręczyłem m u w je d n e j p a czce s z y n k ę i s ło n in ę wę­

dzoną, a w drugiej św ieże i su szo n e owoce. Glajc m a sze ro w a ł o b o k Si­

ko ry z Istebnej, naszego w spółlokatora z internatu. Pobiegłem do Sikory i z a p y ta łe m :- J a k to się stało, ż e zostałeś ta k ła tw o i szyb k o p rzyjęty do s łu ż b y w legionach i ż e nie odesłali ciebie do m a m y ta k j a k

nas? P rzecież n ie jesteś sta rszy o d nas!

- Wiem o tym o d Zycha, ż e nie było j u ż dla w as miejsc. M nie p rzyję ­ to dlatego, g d y ż zgłosiłem się z a r a z w p ie rw szy m d n iu i do tego ra zem z Łyskiem.

Zagrała trą b ka do odjazdu, legioniści śpiew ali: „Bywaj dziew czę... . D ziew częta szlochały.

P ła ka ł ró w n ie ż sta iy m a jste r C w iękała z M nisztw a, żeg n a ją cy swego syna, któ ry n a m często to w a rzyszy ł w w ędró w ka ch p o Cieszynie.

' Z dowódcą Przepilińskim i oficeram i żegnali się p rzyw ódcy polskiego ludu cieszyńskiego, posłowie, ksią d z p r a ła t Londzin i a d w o k a t Michejda.

- J a d ą n a W arszaw ę - m ó w i Glajc - legioniści z K ra k o w a w kro czyli

j u ż na teren K ongresów ki! ; . .

- A p o d o b n o legioniści m u s z ą przysięgać w b rzm ie n iu austriackim . - w trąca G ajdaczek.

- To w szystko je d n a k p a c h n ie austria cką c z a rn o -ż ó łc iz n ą - w trą ­ cam się i ja .

W idzim y m ijającego nas k sięd za profesora T o m a n ka i k ła n ia m y się Tfiu nisko.

- Słyszałem j u ż o tym , żeście s z u k a li w ielkiej p rzyg o d y w legionach a nie p rzy ję li was. M oże i dobrze się stało. Jesteście z a m ło d z i i w ierzcie mi, ż e jeszc ze p rzyd a c ie się Polsce, g d y lepiej wyrośniecie.

- G aw ędziliśm y o tym , ż e legioniści m u s z ą grać p o d b a tu tą aus­

triacką - m ó w i Gajdaczek.

[ 3 2 ]

- K tó ż to m o że z najlepszych p o lity k ó w d zisia j p r z e w id y w a ć - odpo­

w iada k s ią d z T o m a n ek - co będzie się d zia ło z a rok, z a dwa, z a dzie­

sięć lat. N a jw a żn ie jszą rzeczą jest, a b y w y k o r z y s ty w a ć u m ie ję tn ie obecną sza n sę dziejow ą, a b y N a ró d w obecnej sytu a cji p o lityczn ej i m ilita rn ej p o s ia d a ł broń i w ła sn ą siłę zb rojną. N ajpierw m asze­

rujem y, j a k widzicie, z Austrią, a b y bić R osjan z a r z e ź niew in n ych na Pradze, z a krew p r ze la n ą w p o w s ta n iu listopadow ym i styczniow ym , z a ka to rg i Sybiru, a m o że kied yś w yp a d n ie n a m p ó jść ra m ię w ram ię z Rosją n a N iem cy? A m o że F ra n cu zi spłacą n a m trochę dłu g u z a Sa- mosierrę, z a k rew p r ze la n ą p r z e z legionistów D ąbrow skiego i księcia P oniatow skiego?... W ażą się losy naszego N a ro d u i n ie m o ż n a czekać biernie n a u y p a d k i - ciągnie dalej k s ią d z Tom anek.

- A czy A ustria i N iem cy p o m o g ą n a m o d b u d o w a ć Polskę? P rzecież razem z n im i m a sze ru je m y na Rosję - p y ta Gajdaczek.

- N ie jeste m w ró żb itą i nie w iem , j a k się sk o ń c z y ta w o jn a - m ó w i k sią d z T o m a n ek - lecz wątpię, czy A u stria i N iem cy w yjdą z n iej z w y ­ cięzcami. Wiecie p r ze c ie ż o tym , ż e A nglia w yp o w ie d zia ła w ojnę A us­

trii i Nienicom , a A nglia to d zisia j n a jw ięk sza p o tęg a św ia ta ! Z a A ng­

lią p ó jd zie niedługo A m ery k a a p e w n ie je s z c z e w iele innych pa ń stw . - Z tego wynika, ż e w ojnę p o w in n a wygrać Anglia, Francja o ra z ich so­

ju szn iczka Rosja - wtrąca się Glajc - i czy odda W arszawę i cały zabór?

- Pamiętajcie o tym, ż e zbrodnia rozbiorów do ko n a n a na ż y w y m orga­

nizm ie Polski p r z e z Austrię, Niem cy i Rosję zostanie w tej w ojnie p o m s z­

czona p r z e z k a izą c ą i nieubłaganą N em ezis dziejową; to je s t karę m uszą ponieść wszystkie trzy zaborcze państw a, a więc ró w n ie ż i Rosja, która praw dę mówiąc, najw ięcej upuściła k rw i Polakom, lecz też najwięcej m iała kłopotów z p o lsk im i buntow szczykam i. I bądźcie tego peum i, że ofiara naszych legionistów nie p ó jd zie n a marne, ta k j a k nie p o szły na m arne Racławice, Samosierra, czyny legionistów Dąbrowskiego, u y s iłk i księcia Poniatowskiego, któ rem u Bóg p o w ie rzy ł h o n o r P olaków - ta k j a k nie p o szła na m a rne krew naszych przodków , naszych dziadów i ojców przelana w p o w sta n iu listopadouym i styczniow ym . Ofiara legionistów nie pójd zie na m a rne i chociaż ich czym je s t m o że m a ło w a żn ą m iłita m ą akcją, lecz z a to ogrom nie w a żn ą m anifestacją polityczną, która m a przypom inać św iatu o krzyw d zie rozbiorów Polski i o tym, ż e należy tę krzyw dę naprawić. Pamiętajcie, ż e obecna w ojna je s t w ojną m iędzy naszym i zaborcam i i ja k o ta ka daje o n a wielkie szanse dla naszej nie­

podległości i w tych w arunkach nie m o że m y pozostać biernymi, lecz m u ­ sim y m anifestow ać zbrojnie. I chociaż tn ld n o p rzew id yw a ć na pew no, kto będzie zw ycięzcą i czy tytn zw ycięzcą będzie jed en z naszych za b o r­

ców, to je d n a k je d n o w ydaje się pew ne, ż e nie tylko sam zw ycięski z a ­ borca będzie decydow ał o losach Polski, lecz o losach zadecyduje w iększe grono, a raczej całe fo r u m m iędzynarodow e.

c.d.n.

ALO jZ YN O W O K

[ 3 3 ]

W dokumencie Zwrot, R. 49 (1997), Nry 1-12 (Stron 117-122)