• Nie Znaleziono Wyników

Człowiek w historię uwikłany

W dokumencie Nowe Zagłębie, 2014, nr 3-4 (33-34) (Stron 76-80)

Z Władysławem Paksem (rocznik 1926) z Nowej Wsi w gminie Mierzęcice, lokalnym patrio-tą, inżynierem – specjalistą energetyki cieplnej i nauczycielem przedmiotów zawodowych, emigrantem mieszkającym na stałe Australii, rozmawia Agnieszka Zielińska.

Początek XX wieku, kobieta w odświętnym stroju z dziewczynką

Historia

w klasach III i IV była prowadzona w jednej izbie lekcyjnej, nauczyciel miał równocześnie klasę III i IV. Jednej klasie za-dawał coś do pisania, a z drugą głośno omawiał lekcję, 1ub kogoś odpytywał. Chodząc drugi lub trzeci rok do tej samej klasy trzeba było mieć za każdym razem nowe podręczniki, o tym samym zakresie nauczania. Książki różniły się między sobą. W podręczniku do historii były czytanki opisujące epi-zody historyczne, bez wyjaśniania ich przyczyn i bez zachowa-nia chronologii zdarzeń. Przykładowo: po tekście o Mieszku I była czytanka o Bolesławie Krzywoustym i podziale dzielni-cowym, kolejna o najeździe tatarskim i bitwie pod Legnicą itp.

W następnym roku książka zaczynała się od Bolesława Chro-brego i przyłączenia Łużyc, następna o sprowadzeniu Krzyża-ków, kolejna o bitwie pod Płowcami itp. Do wybuchu wojny skończyłem 5, zamiast 6 klas z powodu powtórek. Corocz-nie proboszcz urządzał pielgrzymki do Częstochowy, Corocz-nieraz z orkiestrą. Byłem na jednej z nich w 1939 r. Jedynymi prze-jawami życia kulturalnego były jasełka.

Jak wyglądało na co dzień życie w miejscowościach Zagłębia i Śląska?

Na Śląsku wsie były zelektryfikowane, było tam też wiele – jak na owe lata – radioodbiorników do słuchania stacji z całej Eu-ropy. W Zagłębiu zelektryfikowane były tylko wsie związane z przemysłem. Do oświetlenia służyły lampy naftowe. Około 3 lat przed wojną pojawiły się odbiorniki słuchawkowe, tzw.

kryształkowe, pozwalające odbierać program z najbliższej ra-diostacji. Wymagały co najmniej 10-metrowej anteny zawie-szonej możliwie wysoko. Za korzystanie z nich obowiązywa-ła opobowiązywa-łata, abonament. Pamiętam, że ceny produktów rolnych były wtedy bardzo niskie, a nawozów sztucznych wysokie. Po-twierdzają to dane z tamtych czasów. To dowód gospodarczej degradacji wsi. Niskie ceny produktów rolnych łagodziły sy-tuację życiową milionów bezrobotnych i chroniły rządzących przed buntem społecznym, kosztem ludności wiejskiej, stano-wiącej 61 proc. populacji. W 1931 r. analfabetami była jedna trzecia 10-latków, ale w grupie osób 50-letnich liczba analfa-betów wzrastała do ok. 60 proc. W miastach ta statystyka wy-nosiła odpowiednio od 12,2 do 33,4 proc. Wydatki na oświa-tę spadły w latach 30., w stosunku do lat 20. o 30 proc. Naukę w klasach I i II kończyło 28 proc. uczniów, a w klasach III i IV

– 11 proc. Należy dodać, że zakres materiału przerabianego w klasach I-IV szkoły I-go stopnia był znacznie mniejszy niż w szkole II-go i III-go stopnia (szkoły powszechne). Nie było jednej trzeciej przedmiotów np. wychowania fizycznego, ry-sunków, śpiewu (szkoły powszechne). Najlepiej utrwalonym przedmiotem była religia.

W czasie II wojny światowej Nowa Wieś była świadkiem wielu wyda-rzeń. Zbudowano tu lotnisko wojskowe, w 1945 doszło do krwawej bitwy, a do dziś na terenie miejscowości znajdują się wojskowe bun-kry. Na pewno musiał pan wielokrotnie bać się o życie swoje i bliskich.

Od marca 1939 r. do naszej wsi przyjeżdżali cywile i wojsko-wi w stopniu kapitana i wyżej, lustrując teren i sporządza-jąc szkice. Od początku maja rozpoczęto budowę 5 bunkrów (3 ze stanowiskami na 2 karabiny maszynowe i 2 z jednym).

Środkowy bunkier powstał w odległości ok. 50 m od moje-go domu rodzinnemoje-go. Mogły one jako kompleks być silnym punktem obrony, bronić terenu ogniem flankowym. W dru-giej połowie sierpnia znaczny teren ogrodzono dwoma rzę-dami zasieków, a w drodze do środkowego wbito kilkadzie-siąt szyn oraz ustawiono kilkanaście stalowych kozłów, jako zapory przeciwczołgowe. Bliżej granicy ze Śląskiem wybu-dowano kilka dużych bunkrów mieszczących kilkunastu żoł-nierzy, uzbrojonych w działko małokalibrowe, z zamykanymi stalowymi drzwiami. Wielkim mankamentem był brak łącz-ności między wszystkimi bunkrami – istniała tylko „łączność wzrokowa”. Od początku maja następowała częściowa dyslo-kacja wojska – do 15 sierpnia we wsi stacjonował szwadron 3. Pułku Ułanów Śląskich z Tarnowskich Gór. W ostatnim ty-godniu sierpnia, co 1–2 dni zmieniały się stacjonujące tu od-działy. Nie pytaliśmy, skąd pochodziły. Dla porównania moż-liwości obronnych podaję dane z tamtych lat dotyczące Polski i Niemiec. Liczba ludności po aneksji Austrii wiosną 1938 r.

była 2,2 razy większa. W 1937 r. produkcja energii elektrycz-nej w Polsce stanowiła 7 proc. niemieckiej. Utrzymujących się z rolnictwa w Polsce było 61 proc., w Niemczech ok. 2l proc.

W handlu zagranicznym Niemcy importowali i eksportowali prawie 10 razy więcej niż Polska, a liczba samochodów, poza wojskiem, była większa 50 razy. Samoloty wojskowe lądowa-ły na tutejszym lotnisku od 1943 r., i do połowy 1944 r. bylądowa-ły wykorzystywane jako szkoleniowe. Główny pas startowy

wy-Kapliczka św. Antoniego – duma miejscowości (zabytek zachował się do dziś, jest ładnie odnowiony). Na zdjęciu lata 40. XX wieku

Przed budynkiem Szkoły Podstawowej w Nowej Wsi

Historia

budowano na linii wschód – zachód, pomocniczy na linii pół-nocny wschód – południowy zachód. Do walki używano tylko artylerii przeciwlotniczej, której stanowiska były rozproszo-ne. W czasie nalotów na pola spadały gęsto odłamki pocisków artyleryjskich. Dla zakłócania pracy urządzeń naprowadzają-cych ogień artylerii oraz reflektorów z samolotów wyrzucano wiązki pasków z folii aluminiowej. Wraz z innymi mieszkań-cami miejscowości musieliśmy przygotowywać okopy i rowy przeciwczołgowe. Prace sabotowaliśmy. W 1945 roku dwa dni przed nadejściem frontu, Niemcy lustrowali domy ustalając, w którym ile osób można jeszcze zakwaterować.

Kiedy przyszli do nas, ojciec miał tyfus i leżał w łóżku. Na-gle między lustratorami doszło do kłótni i wątpiący w zwy-cięstwo niemiecki żołnierz został w mieszkaniu postrzelony przez fanatycznego nazistę. Dla naszej rodziny to była drama-tyczna sytuacja, która na szczęście dobrze się skończyła. Ucie-kający z posterunków w Nowej Wsi i Mierzęcicach żandarmi zabrali jednak ze sobą mojego brata z koniem i zaprzęgiem.

Brat uciekł, wrócił do domu po przejściu frontu. W niedzielę 21 stycznia, ok. godziny 8, Niemcy, którzy przyszli wcześniej, zostali wycofani. Obsadzali okopy i bunkry. Zaciekłe walki trwały do 24 stycznia. Zginęło kilkaset osób. Nie doszło do pożarów domów tylko dzięki obficie zalegającemu śniegowi.

Po przejściu frontu gospodarstwo ojca było bardzo zrujnowa-ne, straciliśmy konia z zaprzęgiem, budynki były częściowo uszkodzone pociskami artyleryjskimi, przez pole biegły oko-py i zasieki. Rzeczy cenne zostały rozkradzione.

Mimo to zwyczajne życie wróciło do miejscowości. Jak wyglądało?

Około połowy lutego zaczęły funkcjonować szkoły. Zapisałem

się do klasy drugiej gimnazjum, tworzonej dla ok. 20-letniej młodzieży. K1asa była małą „Arką Noego”. Tworzyło ją kil-ka grup. Pierwsza to repatrianci, uczęszczający w czasie woj-ny do szkół białoruskich lub ukraińskich; druga pochodziła z dawnej Generalnej Guberni; trzecia z Górnego Śląska i gru-pa miejscowych, którzy przed wojną skończyli dwie lub trzy klasy szkoły polskiej, a w czasie okupacji chodzili do szkół niemieckich. Po skończeniu szkoły zdałem egzamin na Poli-technikę Śląską i zostałem przyjęty, lecz studiów nie rozpo-cząłem z powodu powołania do służby wojskowej. W 1948 r.

skierowano mnie do Międzyrzecza Wielkopolskiego. Komen-dantem szkoły był przedwojenny oficer. W tym czasie była wy-soka dyscyplina. Szkoła oficerów rezerwy podlegała dowód-cy dywizji, składała się z 4 plutonów po 24 żołnierzy każdy.

Poł. XX wieku. Społeczność szkolna przed budynkiem Szkoły Podstawowej w Nowej Wsi

Władysław Paks (stoi trzeci od lewej) w czasie pobytu w wojsku, w Międzyrzeczu Wielkopolskim

Historia

W plutonie były 3 drużyny. Wszyscy byliśmy uzbrojeni w kbk.

Zakres naszego szkolenia niewiele przekraczał to, czego uczo-no w dobrej szkole podoficerskiej. Nie nauczyłem się już ni-czego więcej, tylko odliczałem czas do prawdopodobnego zwolnienia. W dokumentach, które wysłano do Wojskowej Komendy Uzupełnień na terenie której mieszkałem napisa-no, że jestem dobrze wyszkolony liniowo, ale politycznie sła-bo uświadomiony (przeczytałem to kilka lat później w jednej z komend). Po załatwieniu wszystkich procedur w WKU i na politechnice, na której uznano mi egzamin sprzed roku, roz-począłem wreszcie naukę. Na pierwszym roku bardzo ciężko pracowałem, aby opanować braki. Studia inżynierskie skoń-czyłem w lutym 1953 r., a magisterskie kilka lat później. Ab-solwentów obowiązywały nakazy pracy.

O kolejnych wydarzeniach w pana życiu znów zdecydowała historia.

Otrzymałem nakaz pracy do nowo utworzonego Zakładu Sie-ci Cieplnej w Warszawie, który budował sieć Sie-cieplną od

elek-trociepłowni Powiśle do budowanego Pałacu Kultury i Nauki, podłączając do niej kolejne budynki. Zakwaterowano mnie w hotelu, własne mieszkanie otrzymałem po dwóch 1ata. W sumie przepracowałem tam 9 1at, w tym kilka ostatnich jako kierownik zakładu zatrudniającego w sezonie grzewczym oko-ło 200 pracowników. Potem pracowałem w przedsiębiorstwie zajmującym się energetyką na terenie całego kraju. Przez 13 lat zajmowałem się elektrowniami w zakładach przemysło-wych całej Polski. Po reorganizacji firmy przeszedłem do ówczesnej Państwowej Dyspozycji Mocy, opracowując pla-ny ograniczeń w czasie braku mocy w systemie energetycz-nym (stopnie zasilania) w okresach urlopowych, zajmując się programowaniem obciążenia elektrowni. Przez całe życie za-wodowe uczyłem także przedmiotów zawodowych w techni-kach. Po osiągnięciu 65 roku życia przeszedłem na emeryturę.

Teraz od kilkunastu lat mieszka pan wraz z bliskimi w Au-stralii. Czy utrzymuje pan kontakty z Polską?

Wyjechałem do Australii za moimi dziećmi. Moi rodzice zmarli wiele lat wcześniej, żona na przełomie XX i XXI wieku.

W Australii nie działamy w organizacjach polonijnych m.in.

z powodu wielkich odległości dzielących przeciwległe przed-mieścia jednej aglomeracji, (to często ok. 100 km). Oglądamy z rodziną telewizję „Polonia” i słuchamy ciekawszych audycji w programie I Polskiego Radia. Czytamy tygodnik „Angora”, z biblioteki wypożyczamy „Wprost”, książki wydane w kraju.

Z rodziną w Polsce mamy kontakt telefoniczny.

Czego życzyłby pan sobie i mieszkańcom Nowej Wsi na przyszłość?

Rodzinie i mieszkańcom Nowej Wsi życzę oprócz zdrowia ta-kiej solidarności, wzajemnego poszanowania i jedności, jaką wykazywali zawsze w trudnych dziejowo sytuacjach.

Dziękuję za rozmowę.

Więcej informacji o miejscowości i fotografiach z nią związa-nych można znaleźć w popularnonaukowej książce Agnieszki Zielińskiej „Nowa Wieś w gminie Mierzęcice. Miejscowość od-mienna od wszystkich” wydanej w 2014 r. przez Stowarzyszenie Na Rzecz Rozwoju Lokalnego „Nowa Wieś i Okolice” i Muzeum Miejskie „Sztygarka” w Dąbrowie Górniczej, dofinansowanej z funduszy unijnych.

Zdjęcia: archiwa rodzinne mieszkańców Nowej Wsi w gm. Mierzęcice Elektryfikacja Nowej Wsi, przełom lat 40. i 50.

Uczniowie nowowiejskiej podstawówki, lata 60. Pierwszy od lewej bratanek pana Władysława Paksa – Stanisław Paks.

Historia

Trudno wskazać dziś lokal, w którym mieszkał Antoni Pączek (zapewne jako najemca). Ze wspomnień Aleksego Bie-nia wynika jedynie, że był to dom ze stróżem, a Antoni zamieszkiwał w nim co najmniej od 1912 roku i zapewne nie mieszkał tam z rodzicami, skoro miał możliwość udzielania w tym czasie noclegu swoim znajomym ze Związku Strzeleckiego. Na aktualnych i dawnych mapach miasta Sosnowca przy tej ulicy nie figuruje budynek o numerze 33. Bu-dynku o takiej numeracji nie sposób też odnaleźć w dawnych księgach tzw. ka-mieniczników [zob. zbiory archiwalne Urzędu Miejskiego w Sosnowcu]. Na-zwisko „Pączek” nie figuruje nadto w ar-chiwalnych księgach meldunkowych ul.

Chemicznej, które kończą się na nume-rze 30. Można jednak przypuszczać, że zamieszkiwał w pobliżu ul. Chemicz-nej 12 (domy robotnicze i urzędnicze z ogródkami), czyli w rejonie przędzal-ni Schoena i fabryki chemicznej Gzi-chów, ewentualnie w budynku miesz-kalnym (z oficyną) przy ul. Chemicznej 18, użytkowanym od 1900 roku i nale-żącym do Władysława Goca, pochodzą-cego z rodzinnej miejscowości Pączków, tj. z Białej Wielkiej k. Lelowa. Mogły to być też któreś z pierwszych jednokon-dygnacyjnych, drewnianych domów dla robotników, jakie przy ul. Chemicznej wybudowano na przełomie lat 80. i 90.

XIX wieku, a które wyburzono w latach 60. XX wieku.

Wracając jednak do legionowych lo-sów Antoniego Pączka wskazać należy, że na wojnę wyruszył on rankiem, dnia 8 sierpnia 1914 r. drogą z Krakowa do Chęcin z batalionem strzeleckim ś.p.

Wyrwy-Furgalskiego. Porucznik Tade-usz Furgalski ps. „Wyrwa” (1890–1916) był komendantem IV batalionu, człon-kiem Związku Walki Czynnej i Związku Strzeleckiego, jednym z najpopularniej-szych dowódców legionowych, pełnym werwy, rubasznego humoru i wielkiego męstwa, biorącym udział we wszystkich kampaniach I brygady w latach 1914–

1916. Po śmierci został mianowany

pod-pułkownikiem i odznaczony Virtuti Mi-litari V kl. oraz Krzyżem Niepodległości.

W czasie legionowego szlaku, trwa-jącego aż do lipca 1917 r., Pączek w bi-twie pod Jastkowem 1 sierpnia 1915 roku stracił młodszego brata, Szymona (1897–1915), żołnierza czwartego pułku piechoty (1 kompania) [Panteon Polski, Rok I, zeszyt 4, Lwów 1924, s. 7].

Natomiast u zarania odzyskania przez Polskę niepodległości, w końcu paź-dziernika 1918 roku brał udział w akcji rozbrajania wojsk niemieckich. W ten sposób w dniu 11 listopada 1918 roku mógł powiedzieć to, co w dwadzieścia lat później wygłosił podczas przemówienia jako wiceprezydent miasta Łodzi. Doko-nując inauguracji uroczystości otwarcia Muzeum Pamiątek po Marszałku Józefie Piłsudskim powiedział: Mamy oto wła-sne państwo niepodległe. Na straży na-szej wolności stoi opromieniona zwycię-stwami armia polska. Przyszłe pokolenia Polaków powinny wiedzieć, że drogę od niewoli ku wolności przebyliśmy etapami.

Pierwszy etap – to budzenie narodu sło-wem płomiennym, w drukarniach tajnych powstałym. Etap drugi – to czyn uzbro-jonego bojowca. Wyrosła z doświadczeń Organizacji Bojowej formacja wojsko-wa „Związek Strzelecki” – to etap trzeci.

Etapem czwartym – są Legiony i P.O.W.

Każdy dalszy etap był logicznym następ-stwem poprzedniego. Ale początkiem było słowo!” [Szlakiem wielkości… dz. cyt., s. 117, 119]. Natomiast w artykule pt.:

„Na drogach Józefa Piłsudskiego”, pełen czci dla tego Wielkiego Wodza Narodu Polskiego i Marszałka, legionista An-toni Pączek, pisał: Naród polski zrywał się niejednokrotnie do walki o utraconą niepodległość. Każda walka wyczerpuje, a walka nieudana, prócz strat materjal-nych, powoduje upadek ducha (…) Cięż-ka, ponura beznadziejność zwisała nad Polską, gdy na arenie Jej dziejów zjawił się zwiastun wolności i przyszły wódz – Józef Piłsudski. Wiedział On, że tylko w suwerennem państwie polskiem może lud polski wydobyć z siebie i rozwinąć wszystkie swoje wartości. Wiedział

da-lej, że niepodległości, że wolności w ogó-le, nie wypłacze się, nie wyśpiewa, nie wytarguje się w parlamentach ani wy-żebrze w przedpokojach zaborczych mi-nisterjów – że niepodległość można zdo-być tylko na polu walki z bronią w ręku.

I podniósł Józef Piłsudski wysoko w górę poszarpane w bojach sztandary walki, chwycił w dłoń odrzuconą broń, rzucił wezwanie, zorganizował szeregi bojowe i poprowadził je do walki orężnej z na-jezdniczemi siłami (…) Wspaniałe czy-ny bojowców polskich w okresie rewolucji 1905/6 roku były pierwszym, a epopeja legjonowa – ostatnim etapem wojny wy-zwoleńczej, przez Józefa Piłsudskiego roz-poczętej i zwycięsko zakończonej [A. Pą-czek, Na drogach Józefa Piłsudskiego, w:

Legjon. Miesięcznik. Rok II, wrzesień--październik 1930, Nr 9–10, s. 4].

W czasie wojny polsko-bolszewickiej 1919–1920 roku A. Pączek jako emisariusz Związku Obrońców Ojczyzny uczestni-czył w akcjach dywersyjnych w rejonie Zamościa. Za zasługi został odznaczo-ny m. in. Krzyżem I Brygady i Krzyżem Walecznych z Okuciem (1922), powsta-łym właśnie w okresie wojny polsko-so-wieckiej 1919–1920 roku. Pączek z pew-nością głęboko przeżył wydarzenia tego okresu, o czym świadczyła jedna z jego wypowiedzi, tj.: gdy fale wschodniego barbarzyństwa niosły w r. 1920 młodej republice polskiej zagładę, Marszałek Piłsudski stanął na czele zbrojnych za-stępów ludu polskiego, zdruzgotał armję

Biografie

W dokumencie Nowe Zagłębie, 2014, nr 3-4 (33-34) (Stron 76-80)