• Nie Znaleziono Wyników

Eugeniusz Januła

W dokumencie Nowe Zagłębie, 2014, nr 3-4 (33-34) (Stron 32-40)

Symon Petlura. Fot. arch.

Polityka

je, kosztowała więcej niż gdyby go tworzono od nowa. Brakowało kadr ze znajomością ję-zyka ukraińskiego, więc dopuszczenie rosyj-skiego jako równorzędnego było po prostu naturalną koniecznością.

Wspólnota państw niepodległych nie oka-zała się substytutem ZSRR. Wiele emancypu-jących się nowych państw szybko przestało ją poważnie traktować, tym bardziej że, jak się okazało, Rosja traktuje ją przede wszyst-kim jako element nacisku na byłe republiki.

Ale już tworzenie np. narodowych sił zbroj-nych, nie tylko zresztą na Ukrainie, szło bar-dzo opornie. Znane są wypadki, że okręty czy samoloty z Ukrainy po prostu przelatywały czy płynęły do Rosji. Również wielu ofice-rów narodowości ukraińskiej przeniosło się do Rosji. Uciekły praktycznie wszystkie bar-dzo nowoczesne bombowce strategiczne kla-sy TU-160. Również sporo uznawanych za bardzo udane, myśliwców klas SU-27 i po-chodnych oraz Mig-31. Inna rzecz, że z kolei Ukrainie udało się zatrzymać około 40 wiel-kich samolotów transportowych klasy TU-124 Rusłan i jedyny istniejący i przy okazji zdecydowanie największy na świecie sześcio-silnikowy TU-224 Mrija5. Jednak większość tych maszyn przez kilka lat stała na płytach postojowych, bo Ukraina nie potrafiła, nie posiadając oprzyrządowania ani wykwali-fikowanych ludzi, uruchomić tych maszyn.

Kolejnym paradoksem było to, że na Ukra-inie znajdowało się sporo wielkich zakładów zbrojeniowych, m.in. produkujących nowo-czesne samoloty niektórych typów oraz rakie-ty przeciwlotnicze, radary, elemenrakie-ty systemu łączności itd. Innym aspektem też nie do po-zazdroszczenia jest problem floty czarnomor-skiej byłego ZSRR. Trzeba wyraźnie podkre-ślić, wbrew obiegowym twierdzeniom, że flota czarnomorska nigdy nie należała do najsil-niejszych flot ZSRR. Dyktowały to uwarun-kowania geopolityczne. Turcja przepuszcza-ła w czasie pokoju radzieckie okręty wojenne przez Bosfor i Dardanele, ale oczywiste było, że w czasie ewentualnej wojny obszar Morza Czarnego będzie po prostu obszarem opecyjnie zamkniętym. Stąd nawet pokaźna ra-dziecka eskadra sródziemnomorska należała operacyjnie do Floty Północnej. Rzecz jasna w okresie pokoju logistyka tej eskadry pocho-dziła z Morza Czarnego. Flota Czarnomorska uległa podziałowi. Ukraina chętnie oddała ok. 65 potencjału tej floty Rosji6. Trudno na-wet się dziwić. Utrzymanie okrętów wojen-nych w stanie operacyjnej gotowości pochła-nia wielkie sumy. Natomiast dzierżawa bazy

w Sewastopolu, przedłużona na bardzo dłu-gi odcinek czasu, jest już sprawa polityczną.

Oczywiście Sewastopol, jeżeli sięgać do tra-dycji, łączył się długo z historią Rosji. Wojna krymska z bohaterską obroną Sewastopola, później druga wojna światowa, gdzie Krym, a szczególnie Sewastopol znów urósł do rangi symbolu, mają swoją wymowę7 Ale nie moż-na dziś zapomimoż-nać, że obok potężnego garni-zonu rosyjskiej marynarki wojennej w samym mieście stacjonowała tuż obok Sewastopola potężna, wzmocniona rosyjska dywizja pie-choty morskiej, która wraz z dwoma pułka-mi morskiego specnazu liczyła aż 18 tysięcy ludzi8. To potężna siła politycznego nacisku, wzmacniająca rolę Rosji w tej enklawie, tym bardziej że ludność Krymu i to w znakomi-tej większości, prezentowała tendencje od-środkowe wobec państwa ukraińskiego. Tam, rzecz jasna, widoczne są dwie tendencje. Jed-na to dążenie miejscowych Tatarów do utwo-rzenia niepodległego państwa krymskiego, druga jednak, obecnie już znacznie silniej-sza i praktycznie zrealizowana, to przyłącze-nie się do Rosji.

Tu należy zaznaczyć, że w świetle prawa międzynarodowego, prawa Ukrainy do Kry-mu są niestety dość problematyczne. Krym po zdobyciu go przez Rosję i likwidacji cha-natu krymskiego został przez nią anektowany.

Natomiast słynna darowizna Krymu republi-ce Ukrainy, łączona z osobą Nikity Siergieje-wicza Chruszczowa, jest właściwie dość ilu-zoryczna. Chruszczow piastował w apogeum swojej kariery dwa stanowiska. Pierwszego sekretarza KPZR i premiera ZSRR… W la-tach Związku Radzieckiego ważniejsze było oczywiście to pierwsze. Ale na zasadzie de facto a nie de iure. Bo, jak stwierdził wiele lat później Borys Jelcyn podpisując dekret o delegalizacji KPZR w Federacji Rosyjskiej, partia ta nigdy i nigdzie nie była zarejestrowa-na… Trudno w tym miejscu przeprowadzać dłuższe analizy prawno-państwowe i prawno--międzynarodowe, ale pewne jest, że gdyby Chruszczow podpisał przekazanie Ukrainie Krymu jako premier rządu ZSRR, problemu by nie było. A jest, bo jako podkład decyzji I sekretarza była tylko uchwała nawet nie Ko-mitetu Centralnego czy Biura Politycznego, ale tylko postanowienie o charakterze rezo-lucji… sekretariatu KC KPZR9.

Nie można zapominać też, że granica mię-dzy Rosją a Ukrainą też w zasadzie jest iluzo-ryczna. Dochodziło do sporu odnośnie przebie-gu granicy na Morzu Azowskim i tzw. Morzu Siwasz. Spór rozstrzygnięto co prawda tylko

tymczasowo (na okres pięciu lat). Również na terenie Donbasu przebieg granicy wytyczono kiedyś tylko i wyłącznie w gabinetach Stalina i… Feliksa Edmundowicza Dierżynskiego. Ten pierwszy piastował, obok wielu innych w latach dwudziestych, również stanowisko ludowego komisarza ds. narodowości, a drugi był nie tyl-ko czekistą, ale również ludowym tyl-komisarzem ds. komunikacji i ds. przemysłu. To właśnie lo-kalizacja wielkich zakładów przemysłowych przesądzała o politycznej i formalnej przynależ-ności do określonej republiki10. Bo mimo for-malnie federalnego charakteru Rosja Radziecka, a później Związek Radziecki, było to przecież de facto państwo bardzo unitarne.

Dość dziwnie prezentowały się państwowe stosunki polsko – ukraińskie w okresie ZSRR.

Oczywiście, mimo że Ukraina była nawet de iure członkiem ONZ, praktycznie wszystkie kontakty odbywały się via Moskwa. Praca pol-skich konsulatów oscylowała generalnie wo-kół spraw socjalnych Polaków zamieszkałych na Ukrainie. Ale pomoc polskich konsulów musiała i mogła być tylko bardzo ograniczo-na. Nie było dobrze nie tylko obnosić się, ale nawet zaznaczać swoje polskie korzenie czy przynależność. Lokalna administracja ukra-ińska dosłownie sekowała osoby narodowo-ści polskiej. Polacy na Ukrainie mieli bardzo utrudniony dostęp do wyższych uczelni, sta-nowisk itd. Niektórzy, i to wcale liczni, na-uczeni doświadczeniami podawali narodo-wość rosyjską, by chronić się od szykanowania, inni natomiast szukali swojego miejsca poza Ukrainą, nierzadko w Federacji Rosyjskiej. W tych warunkach nie było oczywiście mowy o działalności na większą skalę polskich sto-warzyszeń, możliwości pielęgnowania kultu-ry itd. Cmentarz Łyczakowski, swego rodzaju symbol polskości praktycznie był zamknięty, a wstęp na jego teren był ściśle reglamentowa-ny. Na prowincji było jeszcze gorzej, bowiem zabytki polskiej kultury materialnej były jak się tylko dało niszczone11. Władze Ukrainy, podobnie zresztą jak w całym ZSRR, tępiły jak mogły działalność kościoła katolickiego, a na Zachodniej Ukrainie – bo tam głównie był, również unickiego. Ten kościół był for-malnie zdelegalizowany i prowadził de fac-to działalność podziemną, nafac-tomiast kafac-tolic- katolic-ki wegetował, zasilany szczególnie w okresie pontyfikatu Karola Wojtyły kadrowo i mate-rialnie z Polski. Jeśli chodzi o Polaków w ra-dzieckiej Ukrainie, była to ludność nawet nie drugiej, a czwartej czy piątej kategorii. Polacy, którzy przyznawali się do swej narodowości,

Polityka

byli w urzędach niejednokrotnie wręcz po-niżani. Mowa tu oczywiście o latach sześć-dziesiątych i siedemsześć-dziesiątych XX wieku.

Poprzedni okres niestety przypominał tzw.

wielką smutę z okresu Iwana Groźnego. Tyl-ko Czeczeńcy byli bardziej prześladowani od Polaków. Przymusowe przesiedlenia w dwóch wielkich akcjach, jednej z lat trzydziestych, drugiej z wczesnych lat pięćdziesiątych XX wieku, objęły łącznie nawet ok. 1,5 mln Po-laków12. Głównie właśnie z Ukrainy, również z Białorusi, mniej z Litwy i Łotwy. Nie można przy tym zapomnieć o prześladowaniach Po-laków z okresu dynastii Romanowów.

Polityka Polski wobec odzyskującej niepodle-głość Ukrainy po początkowym okresie wa-hań została doktrynalnie nakreślona w okresie 1993–1995. Prawdopodobnie w wypracowa-niu doktryny, a co najmniej jako konsultant, brał udział prof. Zbigniew Brzeziński. W każ-dym razie Aleksander Kwaśniewski, który był jednym z głównych architektów tej polityki, początkowo jako przewodniczący ówczesnej SdRP, a później już jako prezydent RP, kilka-krotnie konsultował z Brzezińskim zarówno sprawy doktrynalne, jak i konkretne posunię-cia. Na marginesie, w wydanej w końcu lat 90.

znakomitej pozycji Wielka szachownica ten ostatni dość trafnie przewidział rozwój wy-darzeń oraz alternatywne scenariusze, rów-nież odnośnie sytuacji na Ukrainie13. Polska bardzo poważnie zaangażowała się w proces budowy demokratycznego systemu politycz-nego u swojego południowo-wschodniego sąsiada. Co prawda, partner personalny na początkowym etapie, mianowicie prezydent Leonid Kuczma, nie był zbyt wiarygodny, ale został demokratycznie wybrany i to z nim trzeba było prowadzić dialog oraz równole-głe działania. Polska stała się swego rodzaju adwokatem Ukrainy w strukturach Zachodu, w szczególności w Unii Europejskiej i Sojuszu Północnoatlantyckim. Starała się też wspie-rać procesy demokratyzacji u swojego są-siada. Tutaj od razu wpadaliśmy w wyraźną sprzeczność z interesami i działaniami Rosji, która była i jest zainteresowana, by utrzymać swoje wpływy na Ukrainie. Pośrednim dowo-dem na to był fakt, że przez wiele lat amba-sadorem Rosji na Ukrainie był nie ktoś inny, tylko były premier Czernomyrdin. Ukraina pozostała w sferze wpływów rosyjskich, które w poszczególnych okresach były większe lub mniejsze. Zachód dostrzegał znaczącą obec-ność i działalobec-ność rosyjskich służb specjal-nych KGB, później FSB, oraz GRU na

Ukra-inie14. Po stronie polskiej natomiast, obok polityków lewicy również reprezentanci ów-czesnej Unii Wolności mieli znaczący udział w próbach uzyskania wpływów polskich na Ukrainie. Natomiast grupa polityków skupio-nych wokół Lecha Wałęsy w okresie jego pre-zydentury stawiała na dobre stosunki z Rosją, a konkretniej z Borysem Jelcynem. Był to po-ważny błąd, bo dla wytrawnych analityków było dość jasne, że Jelcyn będzie tylko poli-tykiem przejściowym.

Przy całym szeregu sensownych pocią-gnięć ze strony polskiej popełniono jednak kilka bardzo poważnych błędów. Nie dostrze-gano tych około 55 procent ludności, szcze-gólnie zamieszkałej na wschodniej Ukrainie, która nigdy lub już Ukraińcami się nie czu-ła i w sposób naturalny dążyczu-ła do integracji z Rosją. Nie doceniano też kręgów nacjona-listycznych – głęboko antypolskich, rozlo-kowanych głównie na Ukrainie Zachodniej.

Sposób myślenia w tych zbiorowościach na-cjonalistycznych nie zmienił się specjalnie od czasów „banderowców”. Dla nich najwięk-szym złem była Polska. Z kolei właśnie Polska w tym czasie nie poparła dostatecznie mocno, co było wielkim i haniebnym dla polskiej klasy politycznej błędem, polskiej mniejszości na-rodowej w Zachodniej Ukrainie, tylko po to, by nie urazić właśnie antypolskich nacjona-listów. Tym sposobem ludność pochodzenia polskiego pozostała nadal najbardziej spaupe-ryzowana, a co za tym idzie – bo to jest regułą – obojętna politycznie. A przecież, mimo sta-linowskich i późniejszych wysiedleń, mniej-szość polska przynajmniej ilościowo pozostała bardzo znaczącą grupą ludności. Na Wołyniu i Podolu, mimo masowych mordów wykony-wanych na Polakach, stanowią oni znaczącą grupę etniczną, również w niektórych wiel-kich miastach lub raczej w tej chwili na ich obrzeżach. Tu bowiem potwierdzają się ten-dencje znane z zakresu socjologii urbaniza-cji, polegające na tym, że biedniejsze grupy ludności sukcesywnie spychane są na obrze-ża miast. Chodzi oczywiście o Lwów będący swego rodzaju symbolem polskiego archety-pu cywilizacyjnego na tych terenach15. Były i są także inne duże miasta, jak Sambor, Dro-hobycz oraz mniejsze, jak chociażby znane z historii: Kamieniec Podolski, Trembowla, Jazłowiec, Żółkwia i wiele innych. Natomiast problemem jest to, że polskie grupy etniczne nie mają w dalszym ciągu swej reprezentacji politycznej na szczeblu parlamentu Ukrainy.

W badaniach prowadzonych bardzo mało re-prezentatywnymi metodami, ale jednak,

wy-niki w zakresie aktywności politycznej Pola-ków na Ukrainie są wręcz zastraszające. Po prostu generalnie Polacy nie wierzą, że coś może zmienić się w ich położeniu socjalnym i politycznym. Są niestety przyzwyczajeni do swej sytuacji i olbrzymia większość chce po prostu skromnie żyć i nic więcej. Jest to nie-stety polityczna woda na młyn nacjonalistów, którzy mogą głośno twierdzić, że Polaków na Ukrainie, w tym w zachodniej części, prawie nie ma. Ta sytuacja przekłada się też na skalę lokalną, bo reprezentacja Polaków we wszel-kiego rodzaju zgromadzeniach municypal-nych pochodzących z politycznej elekcji jest śladowa16. Zatem część polskich działań po-litycznych trafiała w próżnię. Natomiast de-monstracyjne popieranie Kuczmy i jego eki-py też zaczynało z czasem wychodzić bokiem, akurat nie Kwaśniewskiemu, tylko Polsce, bo Kuczma w bardzo szybkim tempie tracił po-parcie i wręcz się kompromitował. Założono również, ale nie tylko w Polsce, ale również nad Potomackiem, że Rosja będzie ulegała dalszej degradacji, a może nawet dalszemu rozpadowi. To, jak wiemy już dobrze, zupeł-nie się zupeł-nie sprawdziło17. Tylko, jeżeli nawet postawiono tak błędne założenie politycz-ne, to należało rozwinąć ożywione stosunki gospodarcze właśnie z Ukrainą. Nie można powiedzieć, że nic w tej sprawie nie zrobio-no, ale bardzo niewiele w stosunku do moż-liwości, które raczej już były, a nie są aktual-ne. Bo na dzień dzisiejszy najważniejszym partnerem gospodarczym Kijowa jest zde-cydowanie Moskwa. Co więcej, Ukraina jest w prawie 80 procentach zależna od rosyjskich nośników energii, w tym nawet od dostaw ro-syjskiego prądu.

Obiektywnie, wymiana handlowa mię-dzy Polską a Ukrainą nie notuje większego postępu. Strona polska sprzedaje Ukrainie produkty rolno-spożywcze i nieco wysoko przetworzonych urządzeń technicznych. Tu trzeba podkreślić, że sytuacja jest trudna, bo towary może nie tyle polskie, ile wytworzo-ne na naszym terytorium spotykają się z na-turalną konkurencją takich samych produk-tów wytworzonych w Niemczech, Francji i…

Italii. Bo Włosi sporo eksportują na Ukrainę.

Polskie mięso i jego przetwory są na Ukrainie widziane bardzo niechętnie. Podobnie sytu-acja wygląda z przetworami rybnymi. Z kolei z Ukrainy Polska mogłaby otrzymywać pół-fabrykaty w asortymencie żelaza i stali oraz niektórych metali lekkich. Tu jednak gene-ralnie postęp w ilości ukraińskiego ekspor-tu jest minimalny. Chodzi po prosekspor-tu o to, że

Polityka

wiele ukraińskich wyrobów technicznych nie spełnia założonych parametrów tech-nicznych. Trafiały się przesyłki metali, któ-re były napromieniowane, skorodowane itd.

Pewnego rodzaju papierkiem lakmusowym ukraińskich intencji wobec Polski mogły być polskie potrzeby w zakresie części zamien-nych do uzbrojenia i osprzętu wojskowego.

Żadną tajemnicą nie jest, że Polska posiada jeszcze dużo uzbrojenia rosyjskich modeli sprzętu wojskowego, a stosunki polsko-ro-syjskie były na tyle napięte, że import z Rosji potrzebnych modułów był niemożliwy. Na przełomie XX i XXI wieku, a również nieco wcześniej toczyły się, oczywiście poufne, roz-mowy polsko-ukraińskie na temat odsprze-daży Polsce części zamiennych, szczególnie dla samolotów Mig-29, śmigłowców Mi-24 oraz bojowych wozów piechoty klasy BMP-1 i BMP-2. Polska zapytywała również o moż-liwości zakupu na Ukrainie zestawów prze-ciwlotniczych S-300, doskonałych radarów Kolczuga-3 i wielu innych elementów uzbro-jenia. Administracja prezydentów, po kolei Kuczmy i Juszczenki, odpowiadała początko-wo prawie entuzjastycznie na polskie postu-laty handlowe w zakresie uzbrojenia. Potem jednak, a było kilka faz rozmów, rokowania utykały w martwym punkcie18. W rezulta-cie Polska nie zakupiła na Ukrainie z zakre-su uzbrojenia nic, a z kolei Ukraina z dużymi trudnościami – bo przecież bardzo potrzeb-ne są jej dewizy, sprzedawała uzbrojenie po bardzo niskich cenach na znanej nieformal-nej giełdzie w Adenie, gdzie zaopatrują się również wszelkiej maści terroryści.

Trzeba dodać, że ukraińskie grupy kapi-tałowe są widoczne Polsce. Przykładowo jed-na z jed-największych polskich hut,

„Częstocho-wa” należy formalnie do ukraińskiej grupy kapitałowej. Ta sama grupa utworzyła rów-nież konsorcjum, które zainteresowane jest wykupem resztek stoczni zarówno szczeciń-skiej, jak i gdańskiej. Deklaruje przy tym za-miar produkcji statków. Przy bliższej analizie okazuje się, że zarówno ta grupa z Donbasu, jak i wiele innych tak naprawdę reprezentują kapitał rosyjski. Nie tyle państwowy, ile róż-nych grup oligarchiczróż-nych m.in. rodziny by-łego prezydenta Borysa Jelcyna.

Kulminacją polityczną polsko-ukraińskie-go partnerstwa miał być polski udział w wybo-rze Wiktora Juszczenki na funkcję prezydenta Ukrainy. Cały świat widział polskie zwycię-stwo czyli elekcję prezydenta Juszczenki, ale był to zarazem swego rodzaju łabędzi śpiew lansowanej przez Polskę koncepcji i zarazem typowo pyrrusowe zwycięstwo. Bo mimo, że Juszczenko został w końcu prezydentem po anulowaniu przez Sąd Najwyższy Ukrainy pierwszego wyniku czyli wiktorii Januko-wycza, szybko okazało się, że w gruncie rze-czy faktycznie nie istnieje na Ukrainie jakaś zorganizowana siła polityczna, która opo-wiadałaby się za trwałą, bliską współpracą z naszym krajem. Raczej poszczególne ugru-powania starały się grać czy szachować prze-ciwników politycznych polską kartą. Owszem, Juszczenko może w przeszłości jakieś sympa-tie zachował, ale okazał się on politykiem sła-bym, pozbawionym większego poparcia, mimo że formalnie sprawował przez jedną kaden-cję najwyższą polityczną funkkaden-cję. U schyłku swej prezydentury postawił na jednoznacz-nie antypolskie ugrupowajednoznacz-nie czyli ultrana-cjonalistów z Zachodniej Ukrainy, a Stefana Banderę chciał umieścić w panteonie naro-dowych bohaterów tego kraju. Inna rzecz, że tenże Stefan Bandera na Wschodniej Ukra-inie jest praktycznie nieznany, a inteligencja tej części kraju, która wie o kogo chodzi, wy-raźnie umniejsza jego wpływy na Ukrainie19. Pozostaje on raczej dla jednych bandytą i lu-dobójcą, a dla drugich, ale tylko w zachod-niej części kraju, swego rodzaju bohaterem.

Z kolei dwie największe siły politycz-ne Ukrainy czyli ugrupowania kierowapolitycz-ne przez Julię Tymoszenko oraz przez niedo-szłego wówczas, ale do niedawna aktualnego prezydenta Janukowycza, są realnie antypol-skie. Piękna niegdyś Julia, która chciałaby być współczesnym Talleyrandem, chociaż braku-je braku-jej klasy i intelektu, stawiała zdecydowanie na ukraiński nacjonalizm, ale równocześnie wysyłała sygnały na Kreml, że możliwa była-by ściślejsza współpraca czy nawet coś więcej,

jak kolaboracja. Charakterystycznym zarów-no dla niej, jak i dla innych ukraińskich poli-tyków jest to, że swoje wielkie fortuny zrobili, upraszczając nieco, na polityce, czyli na wiel-kich oszustwach. Przebywając już w więzie-niu poufnie kontaktowała się z Kremlem li-cząc, że to właśnie interwencja Putina może jej przynieść wolność. Z kolei Janukowycz, który – o chichocie historii – wcale nie wypiera się polskiej genetyki narodowej, był politykiem zdecydowanie promoskiewskim. Jego elekto-rat to zresztą głównie wschodnia zrusyfiko-wana część Ukrainy. Ale kraj ten uzyskał przy wsparciu Unii Europejskiej, gdzie głównym swego rodzaju adwokatem koncepcji była właśnie Polska, członkowstwo w Organizacji

Handlu i Współpracy. To duży sukces i awans, i to nie tylko w aspekcie gospodarczym. Jed-nakże Ukraina gwałtownie przyhamowała w swych dążeniach do NATO. Ukraińscy po-litycy także nie widzą faktycznej możliwości wejścia do Unii Europejskiej przez okres na-wet dwudziestu lat. Co do współpracy z Pol-ską, na razie nie widać ugrupowania czy lide-rów politycznych, którzy opowiadaliby się za bliższą współpracą z naszym krajem. W po-lityce i gospodarce, jeżeli już o współpracy z państwami UE jest gdziekolwiek mowa, to na pierwszym miejscu wymienia się Niem-cy. Ale tu akurat nie tyle przesłanki historycz-ne, lecz realia ekonomiczne biorą górę. Z ko-lei Niemcy znacznie bardziej współpracują z Rosją, bo do tego zmuszają ich przesłanki ekonomiczne z energetyką na czele, ale rów-nież polityczne20. Rosja odbudowuje swoją pozycję polityczną i tylko niemądry polityk chciałby negować fakty.

Tendencja obrania kursu politycznego na bliską współpracę z Rosją widoczna już kil-ka lat wcześniej po stronie ukraińskiej została sformalizowana po zwycięstwie wyborczym Janukowycza. Tu widoczny był i nacisk strony

Wiktor Juszczenko. Fot. R. Hołubowicz

Julia Tymoszenko. Fot. premier.gov.ru

Polityka

rosyjskiej. Ale przesłanki obiektywne przede wszystkim. Polska, szczególnie w okresie dyk-tatury braci Kaczyńskich przyjęła niestety zabójczy dla swoich interesów, kurs na

rosyjskiej. Ale przesłanki obiektywne przede wszystkim. Polska, szczególnie w okresie dyk-tatury braci Kaczyńskich przyjęła niestety zabójczy dla swoich interesów, kurs na

W dokumencie Nowe Zagłębie, 2014, nr 3-4 (33-34) (Stron 32-40)