• Nie Znaleziono Wyników

Gady i płazy galicyjskie

fafóCiąg dalszy).

4 . W ą ż g ry źli w iec.

Przyrodnik nasz Stan. K onst. P ie tru sk i podaje, że widział rtfz w Stryjskiem bardzo pięknego węża, żyjącego p rzew ażn i^w cie­

plejszych krajach, ja k we Francyi, w D alm acyi i W łoszech. J e s t t.o w ą ż g r y ź l i w i e c (Cóhiber w ritlifh tim s).

Oprócz Pietruskiego widział u ljaTs gtyźliv\ ca Zawadzki na B u­

k o w i n ^ chociaż przew ażnie w wielkiej ilości nachodzi się on do­

piero na południu. Jeshfl 011 np. bardzo pospolity koło Rzymu, gdzie często ma zacli^lzió naw et do ogrodów w obrębie m iasta położo­

nych; naleziono go jed n ak i w okolicach dalej na północ położo­

nych, ja k na W ęgrzech, w kliedm iogrodzie i w Morawii. J a go do­

tąd w Galicyi nie*w idziałem '.

‘ftFyźliwiec przebywa najchętniej w krzakach blisko płotów lub parkanów , w (Starych opuszczonych budowlach, w kupach kamieni, gdy te znajdują się na m iejscach wilgotnawych. Żywi się ja szczu r­

kam i i myszami, pożera inne gatunki wężów nie przepuszcza n a ­ wet swym młodym braciom . Włos-ki badacz M etaxa trzym ał raz w klatce gryźliwca z innenu w ężam i; w ttm porywa mu on

jedne-') Szcżsgółowszy opis” ego wę?a, który tutaj podaję, zdjąłem z kilkuna­

stu okazów^ nachodzących się w bogatym gabinecie berlińskim. Znajduje się tam między innem i okaz do czterech stóp długości dochodzący. Z wierzchu ciągną się na czarno zielonem tle żółtawe prążki, pod spodem je s t on zielonawo żółty. K ażda łuska obwiedzioną j«st eisawą błonką; ta błóiika oddziela się w spirytusie^od swej podstawy i pozostawia po sobie blado niebieskawy lub ciemno cis^ ślad. Nacbodzącęfsię na każdej łuffie 'żółte, od przodu ciała niere­

gularnie rozsiane plamki lub kreski układają się w drugiój połowie ciała w równo­

ległe prążki, ciągnące się aż do końca Ogona. Liczba tych prążków zmn ejsza jsi.ę ku końcowi ogo.ua, a to przez zlanie się dwóch takich linijek w jednę.

Siarczysto żółte plamki, któue, w dalszym ciągu przechodzą w kreski, a te d a ­ lej w rówunległe^linijki, blednieją w spirytusie po odpadnięciu naskórka i przy- b łóraję na niektórych okazach czysto białą barwę,Tzwłaszeza na głowie i szyi.

I ’od spodem ciała są ml każdej listwie- dwie czarfife plamki, przechodzące ku końcowi o“ ona w równoległe linijki, okrywające brzegi schodzących się dwóch listewek; w spirytusie.przybierają one barwę świeżego alizarynowego atramentu.

Okazy młode są z -wierzchu oiówiastó lub oliwkowo brunatne, bez śladu pla­

mek, pod spodem zira żółtawe. W średnim wieku są :one oliwkowo brunatne, szaro nakrapiane, wierzchu głowy żółto kropkowane. Odmiana nazw ana 'Goluber i&trbonarius je sł z wierzchu całkiem czarna, n ie plamista, pod spodem

biegnie Żółtawa pręga, po je j bokach zaś ciągną się stalowo szare prążki.

1 7 2

go i połyka, dalej zabiera sig do drugiego młodego gryźliwca, ale mm go zdołał połkną?, wpada M etaxa do pokoju i zm usza go do od­

dania zdobyczy; nieborak połknięty wyszedł jeszcze żywy z paszczy gryźliwca, pierw szy zaś wyjęty' z żołądka zabitego.ł-gryzliwca dawał tylko słabe oznaki życia. Je£t to najpiękniejszy i najgryźliwszy wąż w całej E uropie. Trzym any czas dłuższy w niewoli oswaja się co­

kolwiek, jed n ak i wtedy jeszctfębgotów wgryźć pana nowego- przy każdej sposobności. W yrosły dgghodz: do 5 stóp długości. Byłoby do życzenia, aby zwracano u nas uwągę na niego.

To są gatunki wężów, które dotąd w G alicji odkryto. W ró­

żnych stronach słyszeć można najdziwaczniejsze opowiadania o ogro­

m nych wężach kryjących się w górach wschodniej Galicyi. B uko­

winy, na W ołyniu i U krainie. Lud zwie je p o ł o z a m i . to trzy gatunki wiolldch wężów; żyjących w środkowej i południowo w scho­

dniej Europie, p o ł o z E s k u l a p a (Gulnber A.cs(nihqm I)a u d J , naj­

większy z węgów środkowej Europy, żyjący w N assauskióm nad Renem, w Morawn, na W ęgrzech, na W ołyniu i na Podolu,,, przez Zawadzkiego widziany także na b u k o w in ie ; p o ł o z k a s p i j s k i (Gplub&r, m sjń e u s L ., C. łru h a h s Pall.), znany' z W ęgier z okolicy KoszyCy. znad brzegów D n iestru na Podolu rosyjskićm żyjący zresztą w całej południowej Rosyi od B essarabii aż ku moczu k a ­ spijskiem u, także w D ahnacyi; w re S c ie p o l o z / o l t o b r z u c h (G olubet^-m nihogastcr Andrz.,- C. sa im m m lc s Pall.), nie rzadki na rosyjskiem Podolu, największy wąćpeuropej.-iki, bo do 10 stóp długi.

U nas nikt dotąd nie widział żadne-go z pomienionycli gatunków połoza.

Ż m i j e .

Przystępujem y do jedynego u nas jadow itego gatunku wężów, t] do żmii. Żmija je s t wprawdzie dla swego jad u dla ććzłowieka niebezpieczną, k |s a | je d n a k tylko wtedy, gdy się nieKstrożnie^.iia;- stąpi na nię lub przez nieświadomość lub lekkom yślność weźmie do rąk . Sam a nigdy człowieka nie prześladuje, a tern .mniej, ja k m ylnie tw ierdzą, za mm goni, Rcz przeciwnie kryje się na widok człowieka czem prędzej do swej kryjówki N ajchętniej przebywa w miejscach krzaczystwmi na sloffiS wystawionych, w głębi lasu rzadko się pojawia. Prgez dzień leży w ukryciu lub wygrzewa się w pierścień zwirp.ęta na -słońcu zwykle w pobliżu swe] n o r y ; w no cy idzie na połów, nigdyp jednak nie oddala się daleko od swej

kryjówki. Wie dnie okazuje żmija mało życia; złośliwa, m ęlancho- liczna, ponura, leży calemi gadzinam i na jednćm m iejscu i kąsa, co się jej ędko nawinie. Za mtdejściem nocy zmienią* swe usposo­

bienie, z powolnego zw ierzęcia staje się rucliliwem . do pewnego Stopnia zmyślnem. Żmije' odszczególniają, się.udziwnym zwyczajem.

Z łażą się do ognia w nocy roznieconego ze wszech stron i przypa­

tru ją Się płomieniowi z pewnem zdziwieniem. itNic wiem, <©emii to przypisać i co ich z znacznej nawetft odległości do ognia znęca. Bę­

dąc raz z przew odnikiem na wycieczce, położyłem się zifię^o n y po całodziennym diodzie za nadejściem nocy pqd drzew em i zasnąłem . Przew odnik rozniecił tym czasem ogień dla przyrządzania jakiej wie­

czerzy. W tern pojawiają się z różnych stron źm iją ii dążą w prost do ognia. Chłop w największym p rzestrach u przypada do mnie i budzi mnie gwałtownym głosem do ucieczki. ■'Uspokoiłem człowieka, nie uciekałem ;r lecz zabrałem się do łowieńihjjji zebrałem więcej niż przez caly-.dzien, tw a dnie widywałem na te-ui miejscu tylko kiedy niekiedy jeYlnę. lub dwie żmije.

Dla pożywienia swego należałaby .żmija do pożytecznych p ła ­ zów, żywi się boY.iem przeważnie m yszann. Nigdy.hy jednak nie do- pędzila szybkonogiej myszy i m usiałaby z głodu z g i n a j gdyby nie m iała w-swym jadzie silnego na to środka. (lodzinam i czyha nad mysią dziurą i zadaje w okam gnieniu cięcie swej ofierze, gdy ta, n iesp o d zian i^ obok niej przebiegnie. Z atriithł/w .ierzątko zrobi w pra­

wdzie jesziż-e kilkaTfekoków niebaw em jed n ak opada z sil i przy­

cupnie na miejscu. Żmija tym czasem nie ru sz a ją c1 sie ze. swego sta­

n o w isk ^ uważa, pilnie, co się z myszą, d z ie je : gdy ta padnie i ty t­

ko konwulsyjnie jeszcze na miejscu się wyciąga, żm ija spieszy do niej, chwyta ją za główkę i połyka. Z łap an a i w niewoli trzym ana nie przyjm uje żadnego pokarm u i ginie głodową > śm iercią. Z inncmi zw ierzętam i razem trzym ana zachowuje się spokojnie i pozwala s o ­ bie lazit po głowie wężom, żabom i jaszczurkom . N a widok je d y ­ nej myszy w pada w tak w ściekłą złość, że- w żaden | sposób nie zdoła powstrzym aćiisię, lecz n atychm iast1 zntniw a ją swym jadem . Robiąc te spostrzeżenia po tylekroć razy. nasunęła mi się. myśl, że coś podobnego daje się widzieć także między niby rozum em obda- rzonjm i ludźmi i grupam i narodów i narodkow. N auka tylko p r a ­ wdziwa zdoła ludzkoSćJfe tej przykrój wyloczyććchoroby.

Beż- pokarm u może żm ija wytrzymać bardzo długo. W tym Względzie je s t to prawdziwie heroiczne stw orzenie: złapana wyrzuca naw et już przedtem przyjęte pożywienie*! Drażniona w niewoli lub

174

na wolności nadym a się, syczy i kąsa bezustannie drażniący ją przedmiot. Przed każdem ukąszeniem wciąga pierwćj głowę i rzuca Się pottim nagle na przedm iot, często jednakże chybia, nieraz kąsa cień obok siebie na ziemi poruszający s i ę ; wzrok więc ma n ad er slaby. Itzucona do wody nadym a się jeszcze silniej w celu u trzy ­ m ania się na powierzchni i spieszy czem prędzój na ląd.

N a*zimę (zapadają źm ij^i ja k w n/ystkie gady w sen zimowy;

z końcem m arca w y ła z ił z swych zimowych kryjówek, wyskórzają się i łączą ;&ię: w pary. Z końcem sierpnia sk ład a sam ica jaja, z których wyłażą natychm iast źmijęta.^Sąjj. one już zupełnie wy­

kształcone 2 ubarwienie ich je s t do starych podobne, gzygzakowata pręga występuje najw ydatniej, zęby jadonośne- są już zupełnie wy­

kształcone. Z aczynają więc ży&i na w łasną rękę, sta ra bowiem opu­

szcza je i nie troszczy się więcej o swe potomstwo. Godneni uwagi jbSt zjaw ifkofcże żm ija m atka je s t w cząsie lęgu nadzwyczaj ła ­

godna.

O jadzie i jego skutkach mówiłem już wyżój. Tutaj przytoczę.

j e s j S M kilka przykładów dla pokazania ic^łego przeoiegu i s tr a ­ sznych następstw , jakie pow stają z takiego ukąszenia. M arta E lż­

bieta J a g e r poszła w dziew iętnastym roku swego życia boso do lasu ,/g d zie ją w nogę ukąsiła żm ija. Z początku nie robiła sobie wieiljb z tego, w krótce jednak zaczęła puchnąć noga i puchlina i bolo zaczęły sSę rozchodzić po całćm ciele, ta k że upadla i dalej iść nie mogła. Nagszczęścim tbyła przy niej matkąJJ k tó ra j ą zawio­

dła do domu. Tu zawołano czem prędzej lekarza*! który prz-episal n iektóre środki i ■ sta n chorej znacznie się polepszył, ale ą,ż do końca swego życia zawsze niedom agała na tę nogę, na której wy­

stępowały to żółte, to sine, to czerwonSj plamki. Za poradą babek, ciotek i przyjaciółek zażyw ała ciągle najrozm aitsze lekarstw a. Nagle- j zuCi-hiZsięsichoroba z nóg na oczy, nil któr,ę- chorując czas dłuższy, oślepła zupełnie, co trw ało przez dwa lata. To dwóch latach za­

częło się jej na oczy robićo lepiej, ból jed n ak rozszerzał się. po ca­

lem ciele, pojedyncze członki cierpiały straszn ie; w końcu n a stą ­ piła praw ie zupełna głuchota. Te m ęczarnie znosiła aż do (10 roku życia. Prawdziwie strasznie pom yśleć, ja k to jedną-, kropla ja d u zdoła zatruć kilkadziesiąt la t życia.

liadny gminny D iirst z Altdorf, człowiek w kwiecie wieku, zdrowy, cierpiący tylko czasami na uderzanie krwi do głowy, po­

szedł z-sw oim przyjacielem w pierwszych dniach wiosny r. 1815 do kilka mil odległego m iasta Norymbergii. W połowie drogi spo­

tkali wędrowcy leżEicą na drodze żmiję, ktorm pogrążona* w g łęb o ­ kim śnie -wygrzewała się. na słońcu wiosennem. D iirst p o trącił ją laską, a .gdy się nie ruszała, wziął ją, nieSizważając n a przestrogę swego towarzysza do rą k i został od niSj w okam gnieniu uką- SwJn5$ w' wielki i wskazujący' palce praw ej ręki. Za późno rzucił przestraszony żmiję na ziemię, którą, tow aiżysz natychm iast zabił Ranki wyglądały, jakbym pochodziły od ukłócia igły, na każdej wy­

stąp iła kropla k r w i/k tó r ą DiirstTfzaraz wyssał. Ponieważ* palce za­

częły puchnąć i ból coraz więcej dokuczać, obłożył je towarzysz wilgotną zTemią- i ból zelżał cokolwiek. N atom iast zaczęła puchnąć tw arz w skutek wciągniętego ja d u i nie m inął kwadransjj gdy D iirst oświadczył, iż dalćj iść w żaden sposób nic unj-że, o parł się o d rz e ­ wo i oświadczył, iż-eomusi um ierać. 7, pomogą przechodzących drogą w łożył go to w arzy śl na przypadkowo przejeżdżający wóz; chory je ­ dnakże nie m ógł tam długo w ytrzym ać; na ushną prośbę jego zajęto go z wozu i położono na m urawie. W końcu włożono go na inny wóz i zawieziono do pobliskiej wioski. Tu nie m ógł już nieszczęśliwy o własnych siłach ani iść ani s t a ć ; zaniegionoSdgo więc do izby i posłano po lekarza. .Ręfee mu zziębły i poczerw ie­

niały a tw arz i reszta ciała sp u ch ła; słabym głosem prosi-ł o po­

moc i pow tarzał często, iż widzi bliski swój zgon. N astąpiły wy­

mioty i stolec pom ieszane z krwią':' W końcu podano choremu, ponieważ lekarz jeszcze nie nadszedł, świeżo m lojonegoj1 m le k a ; wypił go wiele, nic to jednak już nies i skutkowało. Po kw adransie u m arł nieszczęśliwy, me w yrzekłszy ani słowa. Od ukąszenia do zgonu upłynęło półtorejiKgodziny.

Kolo Krotoszyna ukągila .żmija dw udziestoletniego parobka od koni, którjjfw lpkie zasnął w tw arz. Przebudzony tern z J Ł n u , obmył się natychmiast, w pobliskim potiM ku. Twarziispuchła jed n ak w krótkim czasie tak znacznie że nie nffifgł nic widzieć. Opadm ę- tego ze sil i prawice bez przytomności odwieziono do domu. Tu n a ­ stąpiło odrętw ienie, tw arz i język spueldy ogromniejjja; zpod posi- nialyeh obwisłych powiek sączyła.Się ropiastM ciecz. Chory u s k a r­

żał Śie szczególniej na zaparcie tchu i na silne pragnienie. Środki pędzącSj silnie póle i obmywanie wodą chlorową przyprow adziły chorego p.ę siedmiu dmuch ciężkich boleści, do zdrowia.

Leży w i® w interesie ogólnego- dobra, aby każdy znal żmiję"

i nadybaaią natychm iast zabił. ITzedewszystkient poleca się pielę­

gnowanie i szanowanie jćj przyrodzonych wrogów, k tó re się nią

176

karm ią i z tte g o powodu wielką ich ileśflj wyniszczają. Tu należy przedew szystkiem tchórz, jeż, borsuk i ptak myszołów.

Życie ma żm ija nader wytrwale, głow a;odcięta od reszty ciała k lap ie jeszcze przez długi czas i je s t w istanie tak ciało zatruć, ja k cale żyjące zwierzę. N aw et po roku gdy się ja d zbieize i w sło ­

iczku przechowa,ęgd-zie wyschnąwszy wygląda ja k u sch ła gum a, n a ­ wet wtedy zaszczepiony w krew pociąga za sobą rozkład o rgani­

zmu. Najwygodniej tępić r-żmije w nocy, rozłożywszy ognisko, do którego one ze wszystkich stroiiKc-iągają się. Obawiać się nie ma czegegj buta uie przetnie w żaden sposób. Co do zaradczych śro ­ dków, pow tarzam tu raz jeszcze* że tylko wódka i to mocna w wię­

kszej użyta ilaści okazała się najodpowiedniejszym środkiem na ukąszenie żmii. Tego tćż środka ..używają wyłącznie górale baw ar­

scy. Godnem uwagi je st to zjawisko, hże ukąszony od żmii nie upija 3% chociażby zażył togo trunku w 'nadmiarze. Rozumie się samo przez się, że ukąszone miejsce potrzeba S e m prędzej wyśsać, rankę wymyć i wypalić, ukąszony cziouek od reszty ciała silnćm ściśnięciem przewiązać, aby nie dać rozejść sió | krwi zakażonej po ?cieie.

Żmija nasza w ystępuje w T zech różnych ubarwieniach. «Naj- pospolitszą je s t w ubarwieniu ciemno szarem , po którćm ciągnie się. \vzdluż>'grzbietu gzjrgzakowaty pasek, W naukowym języku n a ­ zywa się ona P elias benĄs L. T a typowa p ^ t a ć je s t u naś najpo­

spolitszą. Z miejscowości, gdziem ją najwięećj dotąd widywał, przy­

taczam północny k ą t Gaiicyi między W isłą ri Sanem. Tu je s t'o n a bardzo pospolitą, zw łaszcza w okolicy Sokolnik, Grębowa, Janm icy, Mokrzyszowskiej t®udy i Krawców. W szpilkowych lasach ta m te j­

szych. zw łaszcza na niiędzyfeśnycli wilgotnych łąkach można żmiję nalośćf. praw ie na każdem miejscu.

W K rakowskiem , zwłaszcza w latsach Łęczyńskich zbierałem duże? okazy. Koło Lwowa w lasach Sokolnickich widywałem j ą b a r­

dzo często; prócz tego znana je s t żm ija z T atr, mianowicie z oko­

licy Morskiego Oka czyli słhwu rybiego, z K om arna, Niemirowa, Przem yśla. S tanisław ow ej Drohobycza i Podola.

Żmiję w ubarw ienia ja k lak czerwonem lub m iedzianem n a ­ zwano m iedzianką (Pcha* ch-ersm L.). Nie je st to osobny gatunek, lecz barw ą odm ienna g m in a gatu n k u PcPas- bents. Koło Sokolnik i Grębowa widywałem jąjłCżęsto, w tęczyńskich lasach raz tylko.

P ietruski widział ją w Podhorodcach, Zawadzki w lesistych p aro ­ wach W innik pode Lwowem.

Żmiję w ubarwieniu węglowo ezarnćm bez śladu gzygzakowatego pasa wzdłuż grzbietu nazwano czarnuchą (PcYuts p w s tc r L.). Tę odmianę zrram dotąd tylko / okolicjfoSokolnik, G rębow a i Janm iey, skąd piękny okaz dałem do g.abiuętu zoologicznego w Krakowie.

P ietruski widział ją w Podhorodcack. Miano j ą tak że zualeść koło Czernichowa nad W isłą powyżej Krakowa. Nie je s t jffi .osobny g a ­ tunek, jaloychcieli n iek tó rzy ,, lecz odm iana barw na. H erpetolog nic- lnuieki Linek n a la /ł w jednej takiej czarnusze 11 źmijątr zngzygza- kowatemi paskam i, a więc młode gatunku P rlins IcmsĘlA

Dla poznania więc zmii jako jedynej jadow itej u nas godzi­

n k i odróżnienia jej od podobnych jej innych naszyci) niewinnych wężów podaję tu w k ró tk o ści ,C9ćhyg po której ją z łatw ością mo­

żna poznać. Żmija nie przechodzi nigdy trzech stóp długości; gdy się więc spotka u nas węża co najm niej trzy śtepy długiego, je&t to pewnym znakiem, że m atfdę przed sobąUgadzinę nie jadow itą.

Yj krajowych wężów je st ona najpodobnicjszą do gniew osza; ten j e ­ dnak m a wzdluz całegb ciała dwa rzędy niepołączonych z sobą okrągłych citam ych plamek, które najwyraźniej rozdziela środkow a grzbietna linfiJJ u żmii zaś ciągnie się jeden szerold gzygzaitowaty ciemny pasek nieprzerw anie samym środkiem grzbietu, począwszy od szyi aż do samego kouca o |i p a bez najm niejszego jtSladu ro z­

działu środkowej, grzbietnej linii. Z askrońca m ożna z -łatsyoS^ią po­

znać poi ow ychlzóltych plam kach na tyTe głowy. Gdyby kogo spo­

tkało n ie ^ S |ę^ c ie , zostać Rrd żmii ukąszonym , niech natychmiast.

r«ńik!|j rozszerzy i jeżeli nic 4ma popękanych warg, krew ustumi wyssie i wypluje; część ukąszoną niechaj silnie przewiąże, aby pip dać zakażonej krwi rozejść się po ciele. Dobrze jgjft położyć na rankę pieniądz, kam yk lub kaw ałek jakiego patyczka lub trzaski, lub go sięt m a pod ręk ą, i przyw iązać silnie do ukąszonego m iej­

sca, przez silnej bowiem przyciśnienio ukąszonego m iejsca tw ardym przedm iotem zapobiega się również rozejściu się zakażonej krwi po reszcie ciała i zatrzym uje się niejako c ałą ilość ja d u na ,.jednem m iejscu.'iSą to środki w ystarczające tyllfol w pierwszej chwili, n a ­ stępnie należjłSizawsze zawezwać rozsądnego lekarza.

178

M i r o w k a.

O d czy t in itin y w S ta n is ła w o wre w d n iu 3 g r u d n ia 1871 r.

(D o k o ń c z e n ie )

N ie w o la u lu d z i a m ró w e k n a o zem p o le g a ? Z d o b y w a n ie n ie w o ln ik ó w . W o jn a d o m o w a w Z je d n o c z o n y c h S ta n a c h . W ła d o m ir k a d e s p o ty c z n a . M r ó w k a c z e r ­ w o n a . P d r y w a u ie p o c z w a r e k . C z y n n o ś ć n ie w o ln ik ó w . P lu s k w y w B r a z y l ii h y d o lk ię m p o c ią g o w e m m ró w e k . U ż y te c z n o ść i sz k o d liw o ś ć .^ -,O g r o d n ic y a m ró w k i. Ś r o d k i z a r a d c z e . P u s t o s z k a . C z ło w ie k w w a lc e z m ró w k ą . P . , , T e ­ lim e n a o p a d n ig t a p r z e z ^ ir ó w k i. R o z b ó jn ic y a m ró w k i. R u d n ic a . R o c z w a r k i j e j p o k a r m e m sło w ik ó w . M r ó w k i w le czn ictw ie . J u r u m i. K o n fitu r y m rów - c z a n e . M ró w k i a n a to m k a m i. G u s ł a m iło sn e R u s in e k . M r ó w k i p r z e d p o t o p o ­ w e. B u r s z t y n g r o b o w c e m m ró w e k . ''O d k ą d is t n ie ją m r ó w k i? I c h ro d o w ó d . P o co ż y ją m r ó w k i? ftC z y łz a w sz e n a ś la d o w a n ia g o d n e ? M r ó w k i p o lic y ą

z d r o w ia . I j a w a sz ą n ie w o ln ic ą .

Niewola. i\i ;WOla w rodzie ludzkim sięga przedhistorycznych czasów i dwl dziś dnia utrzym uje się j&szęie u wielu ludów bądźto w pierwotnej postaci bezwzględnej zawisłości niewolnika od pana, bądź też w zmienionej p o stac i ściślejszego lub wolniejszego p o d ­ daństw a tam ującego rozwoj pewnych warstw ludności na w yłączną korzySć drugich. Św iat ludzki długo się dzielił na uprzywilejowa­

nych despotów i niewolników odartych z w szystkich praw. Dopiero zdrowe zasady chrześcijaństw a w strząsly p ra sta rą budową i na trupie rzym skiego cozaryzm uroglosiły wszystkich ludzi równymi so ­ bie i do dziś dnia pracują nad naturalniejszym podziałem pracy, k tó ra dla jednych była k arą i lnińhą, dla drugich tw ard ą koniecz­

nością. Że p ra ca wszystkich zarówno uszlachetnia, dopiero dzisiaj zaczynają w to w ierzył desp o u i niewolnicy, a to przekonanie osta- t m n i e ich zrówna i uczyni prawdziwymi ludźmi. O ile bezw zglę­

dnie potępiam y niewolą międay ludźmi, jakąkolw iek ona jest, o tyle też z w strętem odwracam y się*' od podobnych zjawisk w świecie zw ierzęcym , chociażby p r z y r o d n i a kon i^ziio g ć pozornie za u trzy­

m aniem niewoli przem aw iała. T akun niestety przykładem wybitnym sąd niektóre gatunki mrówek, u których w biegu kroci la t rozw inęła się niewola i do dziś dnia jw pełnej utrzym uje się sile.

B łą d z ą m oraliści i bajkopisarze, jeżeli nie dobrze świadomi towarzyskiego życia mrówek zbytnie nad ich doskonałością się uno­

szą, jeżeli je nam bezwzględnie za przykład’ do naśladow ania s ta ­ wiają, w świecie bowiem mrówczym odwzorowują się w drobniucli- nyrn rozm iarze te sam e ja k ujemne ta k dodatne cechy św iata ludzkiego, te same w zasadzie wrą nam iętności, te sam e wreszcie

fizyczne potrzeby zniewalają je do w yręczania ąię cudzym kosztem , ja k bogatego w rozkoszach i próżniactw ie rozpłynionego Azyatę lub osaduikaOamer} kańskiego pary asem lub Jbzarnym niewolnikiem,

fizyczne potrzeby zniewalają je do w yręczania ąię cudzym kosztem , ja k bogatego w rozkoszach i próżniactw ie rozpłynionego Azyatę lub osaduikaOamer} kańskiego pary asem lub Jbzarnym niewolnikiem,