• Nie Znaleziono Wyników

I dziejów {¡oscioła w czorsztyfóHUtn

W dokumencie Kalendarz Podhalański Na Rok 1914 (Stron 106-111)

starostwie.

CE i lE łC ^^ ]

W granicach starostw a czorsztyń­

skiego, istniały z początkiem wieku X V II. tylko dwa probostw a: kroścień­

skie, do którego należały kościoły fi­

lialne w Tylmanowej, Ochotnicy i G ry­

wałdzie, maniowskie, z. należącym do niego kościołem w Dębnie. B yła jednak możność stworzenia większej ilości ple­

banii, skoro przy pierwszem zakładaniu każdej wioski, odmierzano i przezna­

czano d la kościoła 1 lub 2 łany, włącza­

ne później — - o ile kościół nie stan ął —■

do sołtystwu, względnie folw arku sta ro ­ ścińskiego. Nie byto to jednak jedyne uposażenie kościoła. Starostow ie bo­

wiem z ro t folwarcznych płacili dzie­

sięcinę (zależnie od układu płacono ją albo w pieniądzach lub w snopach), a chłopi n a św. M arcina zsypyw ali dla plebana zboże w pewnej ilości. Nie na tem jednak koniec. Żarliwość bowiem religijna, k tó ra nakazyw ała poddanym staro stw a własnemi siłam i budować koś­

cioły, ta samo żarliwość nakazyw ała im obciążać się na rzecz kościoła. Oto chło­

pi maniowscy obiecują dawać corocznie swemu proboszczowi faskę m asła i kopę sera, a co więcej, zobowiązują się od­

rab iać n a g runtach kościelnych przez 2 dni corocznie. Pozatem jednostki, z wielkiej pobożności chcąc zyskać opiekę kościoła w modlitwach, czynią na rzecz tegoż hojne zapisy. Tak n. p. wiemy od­

nośnie do kościoła w Krościenkn, o za­

pisie dwóch domków, z których w je­

dnym zwykle mieścił się szpital (dla starych ludzi niezdolnych do pracy), a w drugim mieszkał proboszcz. Również i starostowie, o ile byli katolikam i i o' ile utrzym yw ał proboszcz, z nim i przy­

jazne stosunki, przyczyniali się także do lepszego uposażenia sług kościoła. Sta- .rosta czorsztyński St. Cikowski zobo­

wiązał się płacić corocznie proboszczo­

wi maniowskiemu po 200 złotych pol­

skich (złp.)

P rzykrem jednak było położenie pro­

boszcza, jeżeli posiadacz starostw a nie był katolikiem , a co zatem idzie, nie­

chętnie widział przedstawicieli je­

dnego i powszechnego kościoła. W takim bowiem wypadku, chcąc spro­

wadzić duchownych własnego w y­

znania do kościoła starostw a, sta ­ ra ł się wszelkiemi siłam i uprzykrzyć ży­

cie kapłanowi, odbierał mu grunta, bił

93

jego służbę, a naw et ośmielał się samego duchownego nachodzić w mieszkaniu, przyezem nie obeszło się bez bicia i ran.

W krzywdzeniu dopomagali dzielnie s ta ­ roście. jego słudzy, dopomagali zaś tem dzielniej, iż przy takiej sposobności sa­

m i um ieli skorzystać.

Gdyby właśnie nie tak ie krzywdy, nie- wiedzielibyśmy może o istnieniu proboszcza krościeńskiego i tylm ano- wskiego ks. M arcina Dyłowskiego, któ­

ry poczynając od r. 1607, aż do r. 1613.

był ciągle narażony na krzywdy. Tak Be strony dzierżawcy starostw a -czor­

sztyńskiego K rzysztofa Cikowskiego, jak i ze strony jego podstarościego P io ­ tr a Cudzichowskiego. J a k i był powód nieprzyjaźni między 'dzierżawcą Cikow- skim a proboszczem krościeńskim? W y ­ pływ ał on z tego faktu, iż Cikowski był!

wyznawcą L u tra i dyszał nienawiścią do papistów (chrześcijan-katolików) a prze dewszystkiem do przedstawicieli tego papizm u — do księży. W tej nienaw i­ rękę. przez wydzierżawienie gruntów kościoła tyl.manowskiego sołtysowi tyl- manowskiemu a zięciowi Cudzichow­

skiego. O te g ru n ta plebańskie musiało proboszczem, z ośmiu ludźmi przyby­

wa na plebanię w Tylmanowej. — Tam, następstw dla naszego proboszcza. Za­

czął zaś od czeladzi ks. Dyłowskiego, Tylmanowej, zażądał płacenia czynszu,,

•mimo. że role kościelne były wolne od wszelkich opłat i danin. Co więcej — dnia 25 czerwca 1609 r. zjawił się K rzy ­ sztof Cikowski w otoczeniu swej uzbro­

jonej służby na plebanii tylm anow skiej, proboszcza, niczego się nie spodziewają­

cego, „siekierką w piersi pobił“, a nie zastawszy czeladzi, po którą przyszedł, chłopa !z. Lanckorony S tanisław a Czub- obawiał się następstw, skoro węgle, prze­

znaczone do podpalenia, wrzucił do wo­

dy w kropielnicy. Te dwa czyny Cikow­

skiego mówią nam wiele, mówią zaś nam tem więcej, iż proboszcz niedługo, u jrzał się bez środków do życia, ponie­

waż ze strony dzierżawcy zakazano pod­

danym iz Tylmanowej zsypywać zboże d la ks. Dyłowskiego w dniu św. M ar­

cina. Pozwolono je wprawdzie zsypy­

wać koło świąt W ielkanocnych, ale w te­

dy było to niemożliwe, ponieważ chło­

pi już wtedy przeważnie zboża nie mie­

li. Prócz tego zabrano Dylowskiemu

94

•część ogrodu plebańskiego i w ielką i- lość sian a — a kiedy jednego razu zjeżdżał K rzysztof Cikowski do T ylm a­

nowej, i dla przestraszenia proboszcza kazał bić w dzwony, wtedy ten ani m y­

ślał oddalić się z plebanii, lecz śmiało wyszedł naprzeciw Cikowiskiego. D zier­

żawca widząc, że m a do czynienia z człowiekiem odważnym, ograniczył się do upom nienia ks. Dylowskiego co do oddaw ania sobie szacunku. Twierdził bowiem, iż- proboszcz' nie zdejmuje przy spotkaniu się z nim czapki — co było .zmyśleniem Cikowskiego.

Jeżeli opowiedziany wypadek zmie­

rz a ł do zastraszenia ks. Dylowskiego do Tozgospodarowała się służba Cikowskie­

go, k tóra zdążyła porwać ze szkoły n au ­ czyciela i zaprowadzić go na sołtystwo, rgdzie Cikowski własnoręcznie go pobił

i poranił.

karego dla objęcia tak niebezpiecznego stanowiska. rościego czorsztyńskiego i mieszczan krościeńskich. Ale i w tym domu nie dano ks. Dylowskiemu spokoju. Cikow­

ski bowiem nakazał m u się z. tego mie­

Dylowskiego, Samuelowi obiecał dać swą córkę za żonę. Ochotnie zgodził się n a to proboszcz, dążący do zgody i źle wyszedł na tern. Żona bowiem Cudzi- chowskiego, zaprosiwszy do siebie braci proboszcza, pobudziła na nich n ieja­

kich Czutników — w bójce zaś, k tó ra się między Czutnikam i a braćm i probo­

szcza wywiązała, wyszli ci ostatni sro­

motnie poranieni. Ta porażka dała po­

wód żonie Cudzichowskiego do naśmie­

w ania się z proboszcza i jego braci.

W tydzień po tym w ypadku zda­

rzyło się jeszcze coś gorszego. Cudzi- chowska, niesyta zemsty, nam ówiła zno­

wu Czutników do zbrojnego napadu n a plebanię, przy czem Czutnikowie idąc w stronę plebanii, otw arcie odgrażali się,

95 skiego, zaniesiona na Czutników przed K rzyszto fa Cikowskiego, rozdrażniła tylko tegoż, a nie odniosła żadnego sk u t­

skiego, to przynajm niej chciał upoko­

rzyć jego pomocnika Cudzichowskiego, k tó ry zresztą najwięcej krzyw dy mu wyrządził. Za namową też ks. Dylow- skiego, niejaki K lim czyk oskarżył Cu­

dzichowskiego o fałszowanie monety i jej rozpowszechnianie. Widocznie zaś oskarżony nie m iał czystego sumienia, skoro dowiedziawszy się o oskarżeniu, spać nie mógł i za wszelką cenę chciał byleby nam ówił Klim czyka do odstąpie­

n ia od skargi. Spokojny proboszcz zgo­

dził się na to, ażeby znowu źle wyjść na tej zgodzie. Tymczasem bowiem K lim ­ czyk, m ający jakieś dowody przeciw

Cu-dzichowskiemu, zmiera, a w tej chwili sy tu acya się zmienia. Zięć Cudzichow­

skiego, Mateusz, przyszedł do ks. Dylow- skiego, siedzącego naówczas przy wie­

czerzy, i naśm iew ając się z niego, za­

ciwych mieszczan zawdzięczał życie ks.

proboszcz, któ ry naówczas znowu u tr a ­ krościeńskiej i tylm anow skiej, ¡zsypy­

wać zboże dla proboszcza n a św. M arci­ biednego proboszcza to nieszczęsne po­

łożenie, a szczęściem dla niego skończy­

ło się prędko. K iedy bowiem w r. 1614 staro stą czorsztyńskim został J a n a M arcinkowa Baranowski, wtedy p rzy ­ wrócono proboszcza krościeńskiego i tylmanowskiego do spraw ow ania god­

ności i majątków. Ale ile m usiał w ycier­

pieć i przejść przed te m !

Rodzina serbska w strojach narodowych.

Andrzej Stopka.

W dokumencie Kalendarz Podhalański Na Rok 1914 (Stron 106-111)