• Nie Znaleziono Wyników

O przyszłości Podhala

W dokumencie Kalendarz Podhalański Na Rok 1914 (Stron 65-72)

(Referat wygłoszony na III. Zjeźcteie Podhalan).

. .. . . — Ju ż w zeszłorocznym referacie „O

celach Zjazdów“ podkreśliłem, że jedy­

nym ludem historycznym w granicach Polski, który m a .swoją w łasną trady- cyę, niezależnie od szlacheckiej Rzeczy­

pospolitej, jest lud Podhala.

Tu, w tej ukrainie góralskiej, w dzie­

dzinach jej nieludnych, w lasach i tu r ­ niach T atr ¡znalazła przytułek, w ygna­

n a ze wszystkich ziem Polski, chłopska swoboda. Znalazła tu rasę ludzką jak- hy stworzoną dla siebie, znalazła obroń­

ców swych aż do śmierci, rycerzy swoich.

Wszystkie też w alki w przeszłości Podhala, jakich pamięć nam. podana, prowadzone były o swobodę. —- Po wierchach zapalały się zwołujące wi­

ci, płomień bu ntu wybuchał, skoro ty l­

ko zagrożenie wolności i swobód staw a­

ło ii chłopskich dziedzin.

W idownią najzaciętszych walk tu. n a Podhalu był, tak fata ln y w następ­

stw ach dla Polski, wiek X V II., przeciąg czasu od panow ania Zygm unta III. do

Sobieskiego.

Wiadomo: czas to był najcięższy cli' może dla narodu chłopskiego term i­

nów, gdy dość wązkie przywileje, p ra ­ wa i osłony chłopów, nadane im za daw­

niejszych królów, straciły całkiem moc

pieczęci swoich, a o wszystkiem stano­

wiły wola i swawola panów. — Tu w now otarskiem państwie, w królewszczy - źnie, nie było wpradzie ta k o k ru tn e­

go docisku bezpraw ia, jak w dominiach pryw atnych, niem niej jednak rozm iło­

w ani w swobodzie górale, dużo czulsi niż chłopi nizinni n a wszelki ugniot ze­

wnętrzny, dotkliwie odczuwali to przy- cieśninie jarzm a n a swych k ark ach — i burzyli się przeciw ręce, która ów u- cisk sprawiaJa,

Sław ną była rebelia r. 1628-go, prze­

ciw Komorowskiemu, staroście. Sołty­

si nakazali pospolite ruszenie na ow e­

go panka, by ukrócić jego swawolę i ździerstwa. Marszałkowa! chłopom w te j potrzebie Stanisław Łętowski, -sołtys z- Czarnego Dunajca. — A oto imiona przewódców i w ybitniejszych uczestni - ków rebelii (zapisane w księgach gro­

dzkich jako buntownicze i dzięki tem u pam ięci potomnych podane) : P io t • Czerwiński z Klikuszowej, Klemen v Miętuse z Miętusowa, A lbert Ratułowsk l

z Ratułow a, Joachim i Józef Odrowąż- cy z Odrowąża, Stanisław Chochołowski Grzegorz Dzielski z synam i Jan em i Krzysztofem, U rban Obrupta, Stanisław Koists, H aw ryło i Mikołaj Szatanikowie, Wojciech S taryw ójt z M aruszyny,

Pro-52

kopczyk, Hudy, Sroka, Pitoń, Kwak, Łoś. Galiczak, Bachleda i T atar.

Że nie jeno pochopnosć do buntu, ale istotnie swawola starościńska była przy­

czyną tycb chłopskich poruszeń, dowo­

dem fakt, że za następnego króla pięć­

dziesiąt trzy wsi starostw a now otar­

skiego wnoszą przeciw temuż staroście jednobrzmiące sk arg i o ździerstwa i bez­ niewoli możnowładczej ludu ukraińskie­

go, roznieciły w roku 1651 groźną wa­

trę n a Podhalu. Potęgow ały ją m ani­

festy K ostki Napierskiego, rzucane z zam ku Czorsztyna, które, jako głownie jarzące, ciskane w suchy las, padały w serca podatne. Rozszedł się pożar buntu, og arn ął cale Podhale, ba, całe niemal!

województwo'. Skrzyknięte, zgarnęły się drużyny zbójnickie, — lud z całego Pod­

hala; od Bieszczad, Bfcglec, z poza Są­

cza, od granicy śląskiej, od Z atora wy- sizły wsie całe z w ójtam i n a czele — i tu się zg-romadziło wszystko, w Czarnym D unajcu. Sołtys czarnodunajecki, Łę- towski marszałek, spraw iał te liczne zastępy. — A kiedy niedługo potem Ko­

stk ę N apierskiego w raz z Łętowskim zdradą n a Czorsztynie wzięto i w K ra ­ kowie za przyczyną biskupią stracono, p rzytychła w atra buntu, lecz nie zgasła.

M niejszym lub większym płomieniem p ali się jeszcze przez dwadzieścia lat! — W czternaście la t potem czytamy jeszcze w relacyack podstarościego now otar­

skiego o chłopach, „którzy w kiełka ty- siąców po lasach się gromadzą, kusze sobie jakieś drewniane niby h arm aty

poczyniwszy, śmią regularnem u woj­

sku opór stawiać, chorągwie na stanni- bunt ten został wygnieciony.

N iem ałą rolę w przeszłości Podhala odegrało też zbójnictwo. — Nazwą tą nie obejm ujem y t. zw. opryszków, oso­

bników złodziejskie m ających instyn- k ta i nic ponadto, którzy tu jako i gdzie­

indziej' się zawsze tra fia li i dziś nie są rzadkością w nowoczesnych państw ach j tych lud sam tępił i krótko się z nim i

„Młodzież w ybiegała :za T atry, podobnie ja k Kozacy ze Siczy, baw iła się ty m ro ­

stkowym przeciw narzuconym prawom lub protestem pozostałych z rozbitych powstań band. Tak m p. owe gromady, wyszłe :z wójtami na czele, czasu po*- w stania Kostki, nie w róciły już do wsi swoich, obawiając się pomsty panów;

wsi te zaludniono później osadnikami niem ieckim i; po rozbiciu powstania gro­

m ady owe dzieliły się dla łatwiejszego przem ykania się przed pościgiem na co­

raz mniejsze bandy i, żyjąc praw em zbójnickiem, długo jeszcze tłukły się po górach. .Legendy pow stały około nich, do których, pogaszonych w iatrem czasu,

■odnosi się zapewne niejedna zwrotka

zachowanych pieśni. I.

Po rozbiorze ziem polskich, gdy Podhale przypadło A ustryi, zbójnictwo było znów częstokroć protestem n a tu r swobodnych przeciwko obcemu jarzm u:

odnawiało się z dezerterów iz wojska, u- ciekinierów od poboru, którzy w niedo­

stępnych pustaeiach T atr szukali -schro­

n y przed nienaw istnym przymusem. — Przychodzi tu n a pam ięć sępie zaiste ży­

cie jednego z takich ostatnich, T atara, zwanego także Myśliwcem, który pięć­

dziesiąt zim całych sam jeden j a t o ten palec w' jaskiniach tatrzańskich prze­

żył. Ognia naw et nie paląc, jedynie ża­

rząc węgle, by go dym czasem nie zdra­

dził. 1

Około połówki ubiegłego wieku ga­

śnie zbójnictwo na Podhalu. Energię, która je rodziła, kieru ją nowoczesne for­

my życia ku innym praktykom , często niestety znacznie mniej „honornym “.

Jeszcze jedna w atra zbiorowego bun­

tu wybłysła w pierwszej połowie zeszłe­ najprawdziwszym w yrazie duszy ludu

— w pieśni. Ton góralskiej śpiewki wy­

raża bunt. Więcej on mówi z przeszłości, niż cała książka spisana. W ystarczy po­

słuchać gęślików, wczuć się w serce sta ­ rodawnej nuty, by wyrozumieć prze­

szłość.

A i w innych diziedzinach życia, któ-' re w yrażają k u ltu rę umysłową i uczu­

ciową rasy, spotykam y w przeszłości P odhala odrębne i w spaniałe cechy.

Pierw si podróżnicy, którzy tu baw i­

li, stw ierdzają szczególną wykwintność tow arzyską i bystrość um ysłu tych gó­

rali, którzy, nietknięci jeszcze niw ela­

cyjną cywilizącyą, żyli podług n o m sta­

rego obyczaju i dawnej, nienaruszonej,

swoistej k u ltu ry . Zdumiewają się spo­

tkaną u tych pół-lordów, pół-pasterzy!

wytwornością obyczajową,, lotnością in-' teligencyi, zdolnością wnioskowania, świetnem formułowaniem m yśli — ca­

łym splotem najcenniejszych piizymio- tów um ysłu i obyczaju. (Witkiewicz we jiest dowodem rzadkiego poczucia pię­

kna, wykwintnego smaku, dużej k u ltu ­ ry artystycznej twórcy. A co do b u ­ downictwa n a Podhalu: dawna chałupa góralska, wzór niejako, m a już ustaloną sławę. Logiczność jej drzewnych spojeń, lekkość fconstrukcyi i cała form zasa- dniczość dozwoliły rozwinąć ją i wy- dźwignąć (czyn genialny W itkiewicza) do wspaniałego pałacu.

'Nie 1 byłby pełnym obraz k u ltu ry przeszłości, gdyby się pominęło n a jb a r­

dziej charakterystyczne: strój i gwarę.

Strój odpowiedni celowi, piękny, m alo­ wspaniałe umysłowe i uczuciowe cechy

— pełną, swoistą, odrębną kulturę, zdol­

ną do samoistnego trw an ia i rozwoju. oryentacyi podkreślę kilka w yraźniej­

szych w niej objawów, kilka spostrze­

żeń nawiodę.

53

W zetknięciu z chorą k u ltu rą miast, współczesne przerabia na małoduszność, tchórzostwo, dwulicowość, prowadzące

■do sm utnych 'zawodów przy wszelkich spraw ach społecznych, których rozwią­

zanie zależne jest od charak teru jedno­

stek. To, co było niegdyś ową podziwia­

n ą przez Staszyca grzecznością, staje się ichórzliwem staran iem się, by nie wejść

wny obyczaj, niszczeje szlachetna rasa.

W iele czynników n a to się składa — w sybirskiej rzepy, zapewne wszyscy u- znaliby go za w a ry a ta — niem niej ho­

dowla ludzi odbywa się w ten. w ła­

śnie sposób. Podczas kiedy w hodowli zw ierząt domowych stosuje się n a jtro ­ skliwiej obmyślany i ściśle do celów ży­

cia przystosowany sposób postępowa­

nia, z ciągiem uwzględnianiem w ła­

ściwości i przeznaczenia danych oso­

bników, w hodowli ludzi niem a o ta ­ kiej staranności mowy. N ik t nie ściga się na perszonerach, ani na koniach p i­

wowarskich, jak nie zaprzęga do wozu pełnej krw i wyścigowca, ani używa do

kręcenia kieratów arabskich źrebców.

Wszyscy wiedzą, że byłby to nonsens, że byłoby to niszczeniem ras, niszcze­

niem ich szczególnych przymiotów, przez które są właśnie pożyteczne —

prane z cech oryginalnych. Zrozumia­

łem jest, że n a takiern nijakiem pod­

łożu krzewi się bezcharakternośó, n a j­

większa nędza duszna współczesnego ludu na Podhalu. Spotyka się ją maso­

wo we wszystkich dziedzinach tutej^

szego życia, tak w życiu eodziennem, tówarzyskiem, jak w polityce.

Zdarzyło m i się raz słyszeć, ja k je ­ do przeciwnego k andydata: Zróbmy, mówimy unią...

Takich Unionistów, Zwyrtaców jest n a Podhalu niemało. duszy, jeżeli nie idzie w parze z rozwojem

wyższych uczuć, na których w zrasta charakter. Przynosi wtedy tylko uła­

twienie łapczywości, wkłada niejako le­

pszą broń do ręki przy współzawodni­

ctwie łakomych instynktów.

Taka to oto ta nasza kultura. Zbar- baryzow anie współczesne zalewa wszy­

stkie dziedziny, nie omijając i sztuki.

55 Szablon wszechwładny krzewi się i w,

budownictwie, w tem oku złotem k u l­

tu ry podhalańskiej. Złe naśladow ni­

ctwo, bez żadnej logiki w formach, w konstrukcyi, o kolorach krzyczących, rozszerza się i znajduje uznanie komi- ryginalnych, właściwości rasowych, —*

tak w życiu, jak i w sztuce. Jeżeli tak dzięki zaletom rasy, poprow adzić1?...

1. Przedewszystkiem winieni ^po­

w stać opór przeciw temu, co atakuje mateczniki k u ltu ry rodzimej. Więc od­

pór przeciw rozkładczym, niw elacyjnym czynnikom, jakie się tu z w arunkam i nowoczesnego życia przedostają.

2. W inien być w yw arty nacisk (w szkole, kościele i wszędzie) na przyw rót obyczaju dawnego — w wyższej formie, zastosowanej do nowoczesnych w ym a­

g ań — tak, by ta k u ltu ra obyczaju, nie rozwojem zaniedbanych lub usuniętych przez szablon współczesny stary ch

form sztuki rodzimej. („Towarzystwo sztuki podhalańskiej“, które się przed tkowoi uzdolnionych stolarzy, niem a ni jednej dla wyrobu mebli i innych przed­

miotów tutejszego stylu na więksaą ska­

lę pomyślanej spółki stolarskiej. Czyż

ło, poddzierżawiania karczem! Przecież to jest więcej, niż haniebne, bo jest stra tą młodych, utalentow anych sił, k tó ­ re, kosztem społeczeństwa w określo­

nym celu, ukształcone, bezproduktywnie m a rn ie ją ).

4. D alej — powinny być podjęte u p a r­

te staran ia, by Podhale zabudowywało się z jakąś m y ślą przecie, podług nie- fałszowanych wzorów rodzimego stylu, by i' w tem licu miało swój ch arak tert wszelkie odpowiednie siły dla wydoby­

cia te j k rain y z nędz m ateryalnych il

56

I

w ia swój jałow y zagon wśród ludzkości!

siłą zwyczaju, jak straceniec, bez uw agi ma toy co się dookoła dzieje. — 'Nowocze­

sne w arunki życia w ym agają niezbędnie zm iany sposobów, tak w upraw ie roli, ja k w przemyśle domowym i inszym.

J u ż się kopaczką skarbu nie dokopie.

Są n a to inne sposoby. Spółki, zrzeszenia gospodarcze, wytwórcze i konsumowe, związane z czasem w jedną w ielką ko­

operatyw ę, obejmującą całokształt ży­

cia rolnego i przemysłowego ma Podha­

lu — oto zadanie n a najbliższą prlzy- szłość dla Podhalan. — W ty m celu w alka z ta k plemiąoemi się, ja k te chwa­

s ty w owsie, n a Podhalu: samójedni- ctwem, łakomstwem, łapczywością, za­

zdrością, z wszelkimi podobnymi in ­ stynktam i niespoiecznego egoizmu jest jedną ze spraw piekących, choć może najm niej przyjem ną.

T e powyż wymienione w skazania na przyszłość są to konieczności pilne, ja k o p atru n ki choremu, by g angrena za­

tra ty nie rozeszła się po1 organizmie.

Lecz, aby te zadania módz ze sku­

tkiem przedsięwziąć, nasuw a się jako n a j k o n i e c z n i e j s z e : w alka ot ch arak ter, którego powszechny brak wśród dzisiejszych Podhalan. Bez cha­

rakterów , n a których można fundować, nic się nie zrobi.

P ra c a to Herkulesowa, trudniejsza, niż zaśmiecona stajn ia Augiasza. Nie ta k to łatwo ludzi zmienić. P raw ie nie­

podobieństwem się wydaje, a jednak trzeba.

A by lud podhalański w yrwać % m ły­

n a szablonów współczesnych, mielącego dusze i wszelkie zam ysły dobre n a o- trę b y — aby mu dać ch arak ter, trzeba coś niezwyczajnego duszom ty m u k a­

zać — coś, co je wstrząsnąć musi znagła i rozognić!

Zapewne nie czynią tego ani a rty ­ styczne usiłowania, ani m oralne zabie­

gi, aui społeczne zachęty i prace.

W szystko to są, ja k my wyżej uza­

sadnili, konieczne zadania i, jeśli Pod­

hale niem a zniweczyć doznaku, spełnić siQ je musi, ale — nie łudźmy się.: — w duszach one przem iany nie spraw ią.

Ani oświata, jak ją pojm ujem y •—•• ani gadanie o Polsce, której historyczność nie w strz ą ś n ie u c z u c ia m i tutejszego ludu. —

Musi coś mocniejszego stawić, co ten cud odrodzenia spraw ić może...

W łasną tego ludu przeszłość!

Dlaczego wobec staroświeckiej n u ty krew w Podhalaninie poczyna się bu­

rzyć?... Oto uderza w jego uczucie ton przeszłości...

Ten ton odrębny przeszłości wydo­

być — a wiemy, jakim był w swej tre ­ ści — rzucić go na ekran przyszłości jako hasło — oto: co sprawić może Od­

rodzenie.

Dumę przeszłości P odhala wydźwi- gnąó z poniżenia i uczynić ją własną dumą!... Zarzewie dumy plemiennej, rzuconej w dusze ludzkie, rozpala za- rodziec tw órczy: ambicyę. T a zaś jest kośćcem charakteru.

T radycya jest tą podwaliną, n a któ­

rej w staje gmach — przyszłość. Plem ię bez trady cy i żyć nie może, zm iera. Pod­

hale jest w tem szczęsnem położeniu, że o przyszłość .swą może się pokusić. T ra­

dycya jest wskaźnikiem...

Jeśli Podhale m a się w yrazić w hi- storyi przyszłej, to m usi stać się odrę- bnem — jak było — podniesionem o cały ton czasu....

J e d n o ś ć m y t u b y w a l i .

Hej, mój gazdo z Orawy, I ty gazdo ze Śpisa, Sumi W ag a i Poprad, Bulkoce dalno Cisa!

Dudni, w arce D unajec Popod T atry i lasy, Spominajom se wody Minione, downe casy!

Minione, downe roki Spominajom se wody,

Jakoś chłopce pos owce, K ieś był młody, aj młody!

Spominajom se wody.

Jako m y tu od wieka Jedność byli ze sobom,

Jedność wsędy — cłek w cłeka!

I ty bracie z Orawy, I ty jaz z zo M agóry

I ty z środka — z. Podkola, Syćka razem, ka który.

Jedność m y tu bywali.

Poza bucki chadzali, Poza bucki, zomecki—

Hej świecie staroświecki!...

Hej, Liptowskie doliny, Hej, zomecki orawskie, F rajere ck i-m a lin y !

Hej! świecie staroświecki!....

Zasępiły się T atry,

Mgłom sie lasy o d z ia ły ---Kany-zeście sie, kany

Casy nase podziały“?

Feliks Gwiżdż.

58

Wojciech Brzega.

O p o w ia d a n ie Jaśka W ir h o w e g o

W dokumencie Kalendarz Podhalański Na Rok 1914 (Stron 65-72)