(Referat wygłoszony na III. Zjeźcteie Podhalan).
. .. . . — Ju ż w zeszłorocznym referacie „O
celach Zjazdów“ podkreśliłem, że jedy
nym ludem historycznym w granicach Polski, który m a .swoją w łasną trady- cyę, niezależnie od szlacheckiej Rzeczy
pospolitej, jest lud Podhala.
Tu, w tej ukrainie góralskiej, w dzie
dzinach jej nieludnych, w lasach i tu r niach T atr ¡znalazła przytułek, w ygna
n a ze wszystkich ziem Polski, chłopska swoboda. Znalazła tu rasę ludzką jak- hy stworzoną dla siebie, znalazła obroń
ców swych aż do śmierci, rycerzy swoich.
Wszystkie też w alki w przeszłości Podhala, jakich pamięć nam. podana, prowadzone były o swobodę. —- Po wierchach zapalały się zwołujące wi
ci, płomień bu ntu wybuchał, skoro ty l
ko zagrożenie wolności i swobód staw a
ło ii chłopskich dziedzin.
W idownią najzaciętszych walk tu. n a Podhalu był, tak fata ln y w następ
stw ach dla Polski, wiek X V II., przeciąg czasu od panow ania Zygm unta III. do
Sobieskiego.
Wiadomo: czas to był najcięższy cli' może dla narodu chłopskiego term i
nów, gdy dość wązkie przywileje, p ra wa i osłony chłopów, nadane im za daw
niejszych królów, straciły całkiem moc
pieczęci swoich, a o wszystkiem stano
wiły wola i swawola panów. — Tu w now otarskiem państwie, w królewszczy - źnie, nie było wpradzie ta k o k ru tn e
go docisku bezpraw ia, jak w dominiach pryw atnych, niem niej jednak rozm iło
w ani w swobodzie górale, dużo czulsi niż chłopi nizinni n a wszelki ugniot ze
wnętrzny, dotkliwie odczuwali to przy- cieśninie jarzm a n a swych k ark ach — i burzyli się przeciw ręce, która ów u- cisk sprawiaJa,
Sław ną była rebelia r. 1628-go, prze
ciw Komorowskiemu, staroście. Sołty
si nakazali pospolite ruszenie na ow e
go panka, by ukrócić jego swawolę i ździerstwa. Marszałkowa! chłopom w te j potrzebie Stanisław Łętowski, -sołtys z- Czarnego Dunajca. — A oto imiona przewódców i w ybitniejszych uczestni - ków rebelii (zapisane w księgach gro
dzkich jako buntownicze i dzięki tem u pam ięci potomnych podane) : P io t • Czerwiński z Klikuszowej, Klemen v Miętuse z Miętusowa, A lbert Ratułowsk l
z Ratułow a, Joachim i Józef Odrowąż- cy z Odrowąża, Stanisław Chochołowski Grzegorz Dzielski z synam i Jan em i Krzysztofem, U rban Obrupta, Stanisław Koists, H aw ryło i Mikołaj Szatanikowie, Wojciech S taryw ójt z M aruszyny,
Pro-52
kopczyk, Hudy, Sroka, Pitoń, Kwak, Łoś. Galiczak, Bachleda i T atar.
Że nie jeno pochopnosć do buntu, ale istotnie swawola starościńska była przy
czyną tycb chłopskich poruszeń, dowo
dem fakt, że za następnego króla pięć
dziesiąt trzy wsi starostw a now otar
skiego wnoszą przeciw temuż staroście jednobrzmiące sk arg i o ździerstwa i bez niewoli możnowładczej ludu ukraińskie
go, roznieciły w roku 1651 groźną wa
trę n a Podhalu. Potęgow ały ją m ani
festy K ostki Napierskiego, rzucane z zam ku Czorsztyna, które, jako głownie jarzące, ciskane w suchy las, padały w serca podatne. Rozszedł się pożar buntu, og arn ął cale Podhale, ba, całe niemal!
województwo'. Skrzyknięte, zgarnęły się drużyny zbójnickie, — lud z całego Pod
hala; od Bieszczad, Bfcglec, z poza Są
cza, od granicy śląskiej, od Z atora wy- sizły wsie całe z w ójtam i n a czele — i tu się zg-romadziło wszystko, w Czarnym D unajcu. Sołtys czarnodunajecki, Łę- towski marszałek, spraw iał te liczne zastępy. — A kiedy niedługo potem Ko
stk ę N apierskiego w raz z Łętowskim zdradą n a Czorsztynie wzięto i w K ra kowie za przyczyną biskupią stracono, p rzytychła w atra buntu, lecz nie zgasła.
M niejszym lub większym płomieniem p ali się jeszcze przez dwadzieścia lat! — W czternaście la t potem czytamy jeszcze w relacyack podstarościego now otar
skiego o chłopach, „którzy w kiełka ty- siąców po lasach się gromadzą, kusze sobie jakieś drewniane niby h arm aty
poczyniwszy, śmią regularnem u woj
sku opór stawiać, chorągwie na stanni- bunt ten został wygnieciony.
N iem ałą rolę w przeszłości Podhala odegrało też zbójnictwo. — Nazwą tą nie obejm ujem y t. zw. opryszków, oso
bników złodziejskie m ających instyn- k ta i nic ponadto, którzy tu jako i gdzie
indziej' się zawsze tra fia li i dziś nie są rzadkością w nowoczesnych państw ach j tych lud sam tępił i krótko się z nim i
„Młodzież w ybiegała :za T atry, podobnie ja k Kozacy ze Siczy, baw iła się ty m ro
stkowym przeciw narzuconym prawom lub protestem pozostałych z rozbitych powstań band. Tak m p. owe gromady, wyszłe :z wójtami na czele, czasu po*- w stania Kostki, nie w róciły już do wsi swoich, obawiając się pomsty panów;
wsi te zaludniono później osadnikami niem ieckim i; po rozbiciu powstania gro
m ady owe dzieliły się dla łatwiejszego przem ykania się przed pościgiem na co
raz mniejsze bandy i, żyjąc praw em zbójnickiem, długo jeszcze tłukły się po górach. .Legendy pow stały około nich, do których, pogaszonych w iatrem czasu,
■odnosi się zapewne niejedna zwrotka
zachowanych pieśni. I.
Po rozbiorze ziem polskich, gdy Podhale przypadło A ustryi, zbójnictwo było znów częstokroć protestem n a tu r swobodnych przeciwko obcemu jarzm u:
odnawiało się z dezerterów iz wojska, u- ciekinierów od poboru, którzy w niedo
stępnych pustaeiach T atr szukali -schro
n y przed nienaw istnym przymusem. — Przychodzi tu n a pam ięć sępie zaiste ży
cie jednego z takich ostatnich, T atara, zwanego także Myśliwcem, który pięć
dziesiąt zim całych sam jeden j a t o ten palec w' jaskiniach tatrzańskich prze
żył. Ognia naw et nie paląc, jedynie ża
rząc węgle, by go dym czasem nie zdra
dził. 1
Około połówki ubiegłego wieku ga
śnie zbójnictwo na Podhalu. Energię, która je rodziła, kieru ją nowoczesne for
my życia ku innym praktykom , często niestety znacznie mniej „honornym “.
Jeszcze jedna w atra zbiorowego bun
tu wybłysła w pierwszej połowie zeszłe najprawdziwszym w yrazie duszy ludu
— w pieśni. Ton góralskiej śpiewki wy
raża bunt. Więcej on mówi z przeszłości, niż cała książka spisana. W ystarczy po
słuchać gęślików, wczuć się w serce sta rodawnej nuty, by wyrozumieć prze
szłość.
A i w innych diziedzinach życia, któ-' re w yrażają k u ltu rę umysłową i uczu
ciową rasy, spotykam y w przeszłości P odhala odrębne i w spaniałe cechy.
Pierw si podróżnicy, którzy tu baw i
li, stw ierdzają szczególną wykwintność tow arzyską i bystrość um ysłu tych gó
rali, którzy, nietknięci jeszcze niw ela
cyjną cywilizącyą, żyli podług n o m sta
rego obyczaju i dawnej, nienaruszonej,
swoistej k u ltu ry . Zdumiewają się spo
tkaną u tych pół-lordów, pół-pasterzy!
wytwornością obyczajową,, lotnością in-' teligencyi, zdolnością wnioskowania, świetnem formułowaniem m yśli — ca
łym splotem najcenniejszych piizymio- tów um ysłu i obyczaju. (Witkiewicz we jiest dowodem rzadkiego poczucia pię
kna, wykwintnego smaku, dużej k u ltu ry artystycznej twórcy. A co do b u downictwa n a Podhalu: dawna chałupa góralska, wzór niejako, m a już ustaloną sławę. Logiczność jej drzewnych spojeń, lekkość fconstrukcyi i cała form zasa- dniczość dozwoliły rozwinąć ją i wy- dźwignąć (czyn genialny W itkiewicza) do wspaniałego pałacu.
'Nie 1 byłby pełnym obraz k u ltu ry przeszłości, gdyby się pominęło n a jb a r
dziej charakterystyczne: strój i gwarę.
Strój odpowiedni celowi, piękny, m alo wspaniałe umysłowe i uczuciowe cechy
— pełną, swoistą, odrębną kulturę, zdol
ną do samoistnego trw an ia i rozwoju. oryentacyi podkreślę kilka w yraźniej
szych w niej objawów, kilka spostrze
żeń nawiodę.
53
W zetknięciu z chorą k u ltu rą miast, współczesne przerabia na małoduszność, tchórzostwo, dwulicowość, prowadzące
■do sm utnych 'zawodów przy wszelkich spraw ach społecznych, których rozwią
zanie zależne jest od charak teru jedno
stek. To, co było niegdyś ową podziwia
n ą przez Staszyca grzecznością, staje się ichórzliwem staran iem się, by nie wejść
wny obyczaj, niszczeje szlachetna rasa.
W iele czynników n a to się składa — w sybirskiej rzepy, zapewne wszyscy u- znaliby go za w a ry a ta — niem niej ho
dowla ludzi odbywa się w ten. w ła
śnie sposób. Podczas kiedy w hodowli zw ierząt domowych stosuje się n a jtro skliwiej obmyślany i ściśle do celów ży
cia przystosowany sposób postępowa
nia, z ciągiem uwzględnianiem w ła
ściwości i przeznaczenia danych oso
bników, w hodowli ludzi niem a o ta kiej staranności mowy. N ik t nie ściga się na perszonerach, ani na koniach p i
wowarskich, jak nie zaprzęga do wozu pełnej krw i wyścigowca, ani używa do
kręcenia kieratów arabskich źrebców.
Wszyscy wiedzą, że byłby to nonsens, że byłoby to niszczeniem ras, niszcze
niem ich szczególnych przymiotów, przez które są właśnie pożyteczne —
prane z cech oryginalnych. Zrozumia
łem jest, że n a takiern nijakiem pod
łożu krzewi się bezcharakternośó, n a j
większa nędza duszna współczesnego ludu na Podhalu. Spotyka się ją maso
wo we wszystkich dziedzinach tutej^
szego życia, tak w życiu eodziennem, tówarzyskiem, jak w polityce.
Zdarzyło m i się raz słyszeć, ja k je do przeciwnego k andydata: Zróbmy, mówimy unią...
Takich Unionistów, Zwyrtaców jest n a Podhalu niemało. duszy, jeżeli nie idzie w parze z rozwojem
wyższych uczuć, na których w zrasta charakter. Przynosi wtedy tylko uła
twienie łapczywości, wkłada niejako le
pszą broń do ręki przy współzawodni
ctwie łakomych instynktów.
Taka to oto ta nasza kultura. Zbar- baryzow anie współczesne zalewa wszy
stkie dziedziny, nie omijając i sztuki.
55 Szablon wszechwładny krzewi się i w,
budownictwie, w tem oku złotem k u l
tu ry podhalańskiej. Złe naśladow ni
ctwo, bez żadnej logiki w formach, w konstrukcyi, o kolorach krzyczących, rozszerza się i znajduje uznanie komi- ryginalnych, właściwości rasowych, —*
tak w życiu, jak i w sztuce. Jeżeli tak dzięki zaletom rasy, poprow adzić1?...
1. Przedewszystkiem winieni ^po
w stać opór przeciw temu, co atakuje mateczniki k u ltu ry rodzimej. Więc od
pór przeciw rozkładczym, niw elacyjnym czynnikom, jakie się tu z w arunkam i nowoczesnego życia przedostają.
2. W inien być w yw arty nacisk (w szkole, kościele i wszędzie) na przyw rót obyczaju dawnego — w wyższej formie, zastosowanej do nowoczesnych w ym a
g ań — tak, by ta k u ltu ra obyczaju, nie rozwojem zaniedbanych lub usuniętych przez szablon współczesny stary ch
form sztuki rodzimej. („Towarzystwo sztuki podhalańskiej“, które się przed tkowoi uzdolnionych stolarzy, niem a ni jednej dla wyrobu mebli i innych przed
miotów tutejszego stylu na więksaą ska
lę pomyślanej spółki stolarskiej. Czyż
ło, poddzierżawiania karczem! Przecież to jest więcej, niż haniebne, bo jest stra tą młodych, utalentow anych sił, k tó re, kosztem społeczeństwa w określo
nym celu, ukształcone, bezproduktywnie m a rn ie ją ).
4. D alej — powinny być podjęte u p a r
te staran ia, by Podhale zabudowywało się z jakąś m y ślą przecie, podług nie- fałszowanych wzorów rodzimego stylu, by i' w tem licu miało swój ch arak tert wszelkie odpowiednie siły dla wydoby
cia te j k rain y z nędz m ateryalnych il
56
I
w ia swój jałow y zagon wśród ludzkości!
siłą zwyczaju, jak straceniec, bez uw agi ma toy co się dookoła dzieje. — 'Nowocze
sne w arunki życia w ym agają niezbędnie zm iany sposobów, tak w upraw ie roli, ja k w przemyśle domowym i inszym.
J u ż się kopaczką skarbu nie dokopie.
Są n a to inne sposoby. Spółki, zrzeszenia gospodarcze, wytwórcze i konsumowe, związane z czasem w jedną w ielką ko
operatyw ę, obejmującą całokształt ży
cia rolnego i przemysłowego ma Podha
lu — oto zadanie n a najbliższą prlzy- szłość dla Podhalan. — W ty m celu w alka z ta k plemiąoemi się, ja k te chwa
s ty w owsie, n a Podhalu: samójedni- ctwem, łakomstwem, łapczywością, za
zdrością, z wszelkimi podobnymi in stynktam i niespoiecznego egoizmu jest jedną ze spraw piekących, choć może najm niej przyjem ną.
T e powyż wymienione w skazania na przyszłość są to konieczności pilne, ja k o p atru n ki choremu, by g angrena za
tra ty nie rozeszła się po1 organizmie.
Lecz, aby te zadania módz ze sku
tkiem przedsięwziąć, nasuw a się jako n a j k o n i e c z n i e j s z e : w alka ot ch arak ter, którego powszechny brak wśród dzisiejszych Podhalan. Bez cha
rakterów , n a których można fundować, nic się nie zrobi.
P ra c a to Herkulesowa, trudniejsza, niż zaśmiecona stajn ia Augiasza. Nie ta k to łatwo ludzi zmienić. P raw ie nie
podobieństwem się wydaje, a jednak trzeba.
A by lud podhalański w yrwać % m ły
n a szablonów współczesnych, mielącego dusze i wszelkie zam ysły dobre n a o- trę b y — aby mu dać ch arak ter, trzeba coś niezwyczajnego duszom ty m u k a
zać — coś, co je wstrząsnąć musi znagła i rozognić!
Zapewne nie czynią tego ani a rty styczne usiłowania, ani m oralne zabie
gi, aui społeczne zachęty i prace.
W szystko to są, ja k my wyżej uza
sadnili, konieczne zadania i, jeśli Pod
hale niem a zniweczyć doznaku, spełnić siQ je musi, ale — nie łudźmy się.: — w duszach one przem iany nie spraw ią.
Ani oświata, jak ją pojm ujem y •—•• ani gadanie o Polsce, której historyczność nie w strz ą ś n ie u c z u c ia m i tutejszego ludu. —
Musi coś mocniejszego stawić, co ten cud odrodzenia spraw ić może...
W łasną tego ludu przeszłość!
Dlaczego wobec staroświeckiej n u ty krew w Podhalaninie poczyna się bu
rzyć?... Oto uderza w jego uczucie ton przeszłości...
Ten ton odrębny przeszłości wydo
być — a wiemy, jakim był w swej tre ści — rzucić go na ekran przyszłości jako hasło — oto: co sprawić może Od
rodzenie.
Dumę przeszłości P odhala wydźwi- gnąó z poniżenia i uczynić ją własną dumą!... Zarzewie dumy plemiennej, rzuconej w dusze ludzkie, rozpala za- rodziec tw órczy: ambicyę. T a zaś jest kośćcem charakteru.
T radycya jest tą podwaliną, n a któ
rej w staje gmach — przyszłość. Plem ię bez trady cy i żyć nie może, zm iera. Pod
hale jest w tem szczęsnem położeniu, że o przyszłość .swą może się pokusić. T ra
dycya jest wskaźnikiem...
Jeśli Podhale m a się w yrazić w hi- storyi przyszłej, to m usi stać się odrę- bnem — jak było — podniesionem o cały ton czasu....
J e d n o ś ć m y t u b y w a l i .
Hej, mój gazdo z Orawy, I ty gazdo ze Śpisa, Sumi W ag a i Poprad, Bulkoce dalno Cisa!
Dudni, w arce D unajec Popod T atry i lasy, Spominajom se wody Minione, downe casy!
Minione, downe roki Spominajom se wody,
Jakoś chłopce pos owce, K ieś był młody, aj młody!
Spominajom se wody.
Jako m y tu od wieka Jedność byli ze sobom,
Jedność wsędy — cłek w cłeka!
I ty bracie z Orawy, I ty jaz z zo M agóry
I ty z środka — z. Podkola, Syćka razem, ka który.
Jedność m y tu bywali.
Poza bucki chadzali, Poza bucki, zomecki—
Hej świecie staroświecki!...
Hej, Liptowskie doliny, Hej, zomecki orawskie, F rajere ck i-m a lin y !
Hej! świecie staroświecki!....
Zasępiły się T atry,
Mgłom sie lasy o d z ia ły ---Kany-zeście sie, kany
Casy nase podziały“?
Feliks Gwiżdż.
58
Wojciech Brzega.