• Nie Znaleziono Wyników

Jaka polityka klimatyczna?

W dokumencie Śląsk, 2013, R. 19, nr 12 (Stron 54-58)

wo. W ten sposób Polska nie tylko wywią­

zała się z ustaleń protokołu z Kioto, ale osiągnęła wynik kilkakrotnie lepszy, z trzydziestoprocentową redukcją emisji z przemysłu.

Niestety, do tego protokołu nie przystą­

pili najwięksi producenci dwutlenku węgla.

Wśród nich rozwijające się na potęgę Chi­

ny i Indie oraz Stany Zjednoczone. Później wycofała się z niego Rosja, Japonia i Ka­

nada. Rezultat tego globalnego porozumie­

nia klimatycznego okazał się mizerny.

Dlatego na ubiegłorocznej ONZ- -owskiej konferencji COP 19 w stolicy Kataru - Dołia za sukces uznano prze­

dłużenie ważności globalnego porozu­

mienia z Kioto do 2020 roku. Liderem wśród sygnatariuszy Kioto II pozostała niezmiennie Unia Europejska, ze swoją deklaracją dwudziestoprocentowej z otwarciem na większą, redukcją dwutlenku węgla. Przystąpiły do niego również: Australia, Szwajcaria, Norwe­

gia, Islandia, Monako. Akces zadeklaro­

wały w późniejszym dla nich terminie In­

die oraz Chiny, które niedawno przyjęły plan działania, mający poprawić jakość powietrza w największych miastach.

T

ymczasem tempo ocie­

plania się klimatu nie słabnie. Temperatura atmos­

fery okołoziemskiej rośnie.

Symptomy tego procesu nie zaskakują naukowców. Wi­

dać je jak na dłoni. Badacze, dzięki satelitom, docierają wszędzie. Niemal każdego dnia dostarczają dowody, zapowiadające katastrofę klimatyczną, jeśli nie prze­

staniemy pompować do at­

mosfery ziemskiej coraz większego strumienia ga­

zów szklarniowych. Są to:

dwutlenek węgla, podtle­

nek azotu, metan, freony czyli węglowodory zwią­

zane z fluorem, niszczące ozonową, ochronną powło­

kę atmosferyczną Ziemi.

Coroczne raporty wyspe­

cjalizowanych w badaniach klimatu globalnych ośrod­

ków naukowych, agend i in­

stytucji są coraz bardziej alarmistyczne.

Według Światowej Or­

ganizacji Meteorologicz­

nej obecny 2013 rok zapo­

wiada się jako jeden z dziesięciu najcieplejszych od początku prowadzenia pomiarów w 1850 roku.

Temperatura powierzchni ziemi i oceanów przekro­

czyła o 0,48 st. Celsjusza średnią temperaturę z lat 1961-1990.

W wielu częściach świata padały rekordy ciepła. Już nie tylko w Australii, Amery­

ce czy Afiyce. Najgorętsze lato w swojej historii przeżywała Japonia. Również w Chinach padł rekord temperatury w sierpniu, nie notowany dotąd w dziejach tego kraju. Podobnie jak i w północnej, zimnej Rosji.

A będzie jeszcze gorzej. Globalne emi­

sje dwutlenku węgla, pochodzące ze spa­

lania węgla (w ub. roku przekroczyły 34,5 miliarda ton) i innych gazów szklarniowych wzrosły rekordowo. W tym roku, jak wy­

nika z ostatniego, międzynarodowego ra­

portu zespołu naukowców, zaangażowanych w Global Carbon Project, przekroczą 36 mi­

liardów ton! To prawdziwa klęska polity­

ki klimatycznej świata, z wszelkimi jej kon­

sekwencjami.

Do początku listopada bieżącego roku odnotowano 86 tropikalnych cyklonów.

Wśród nich tajfun Haiyan, który powstał na Pacyfiku (gdy jego nagrzane wody za­

reagowały na zmiany ciśnienia) i z poraża­

jącą siłą zaatakował Filipiny. Do końca ro­

ku ich liczba może przekroczyć średnią z trzech ostatnich dekad.

Dofinansowano ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach Niebezpiecznie podnosi się

poziom wód morskich. Od 1993 r. wzrasta średnio o ponad trzy milimetry z każdym mijają­

cym rokiem. Dwa razy więcej niż w całym XX wieku.

To efekt topnienia podgrze­

wanych lodowców. W ostatnim trzydziestoleciu ubyło 75 proc.

masy lodu arktycznego, który działa jak klimatyczny termo­

stat. Ubywa go też na Grenlan­

dii i na Antarktydzie. To tam właśnie niedawno od potężne­

go lodowca Pine Island oderwał się blok lodu o powierzchni

dwukrotnie większej od War- L odow ce topnieją

szawy i dryfuje sobie po Morzu Amundsena.

Ciepło, cieplej....

R

ównie niepokojące są dane z częścio­

wo publikowanego, najnowszego Ra­

portu Międzyrządowego Zespołu ds.

Zmian Klimatycznych (IPCC). Zdecydo­

wanie potwierdza, że ocieplenie klimatu postępuje. W ponad dziewięćdziesięciu procentach z winy człowieka. To głównie skutek spalania paliw kopalnych. Od po­

czątku XX wieku temperatura atmosfery ziemskiej wzrosła z tego powodu o 0,89 st. Celsjusza. Dotyczy to także Europy.

Stary Kontynent od 1979 roku ocieplał się szybciej niż wynosiła średnia temperatura dla całego świata (o 0,27 st. Celsjusza w cią­

gu 10 lat). Ocieplał się nierównomiernie.

W północnej Europie np. w Wielkiej Bry­

tanii i Szwecji, temperatura rosła o 0,48 st.

Celsjusza w ciągu każdego dziesięciolecia.

We Francji i Niemczech już tylko o 0,44 st.

Celsjusza. Najwolniej w krajach śród­

ziemnomorskich.

Jeśli, jak ustalono w 2010 roku, w mek­

sykańskim Cancum podczas COP 16, wzrost temperatury na Ziemi przekroczy krytyczny próg dwóch stopni Celsjusza, skutki będą nieodwracalne. To już nie tyl­

ko wizja.

Świat dalej nie może obyć się bez wę­

gla. Z tego nieekonomicznie i nieekolo- gicznie wykorzystywanego surowca na­

dal powstaje ponad 30 proc. energii pierwotnej i 41 proc. energii elektrycznej.

Szybka rezygnacja z tego źró­

dła nie wydaje się, zdaniem wielu analityków, możliwa do przyjęcia dla rozwijających się krajów. Zwłaszcza przy obecnym przyroście populacji ludzkiej. Co 10 lat przybywa kolejny miliard ludzi.

Ponadto skutków podgrzewa­

nia naszej planety nie łagodzą, jak dawniej, płuca Ziemi czyli

deszczowe lasy tropikalne. Rą­

biemy je bez opamiętania. Po­

twierdziła to ostatnio Brazylij­

ska Agencja Kosmiczna na podstawie zdjęć

satelitar-racj e na temat kto j est sprawcą zmian klimatu: natura czy czło­

wiek?

Kto winien?

P

rofesor Józef Pacyną dyrek­

tor ds. badawczych Nor­

weskiego Instytutu Badań Po­

wietrza o światowej renomie, od lat pracujący nad rozpo­

znaniem zakłóceń klimatycz­

nych, mówi o tym problemie otwarcie.

Zdaniem profesora, życie na Ziemi, jego procesy che­

miczne, fizyczne, biologiczne i inne zależą przede wszystkim od promieniowania słonecznego, dociera­

jącego do powierzchni ziemi. Część tego promieniowania, tzw. podczerwień odpo­

wiada za ciepło na ziemi, hn więcej jej znaj­

dzie się w atmosferze przy powierzchni zie­

mi, tym wyższa staje się temperatura powietrza. Nie ma żadnych naukowych wątpliwości, że gazy cieplarniane, z dwu- tlenłdem węgla na czele, mające zdolność zatrzymywania energii słonecznej w atmos­

ferze, absorbują promieniowanie w pod­

czerwieni. Zatem im wyższe stężenie tego gazu w powietrzu - tym jest cieplej.

W ciągu ostatnich 200 lat wzrosło ono z 285 do 400 ppm. Głównym źródłem te­

go wzrostu dwutlenku węgla jest działal­

ność ludzka. Przede wszystkim produkcja energii ze źródeł kopalnych, w tym węgla.

To ewidentny czynnik wpływający na wzrost stężenia gazów cieplarnianych i w konsekwencji rosnącej temperatury Ziemi.

Na podstawie aktualnego stanu wie­

dzy, kontynuuje prof. J. Pacyna, trudno jed­

noznacznie określić, w jakim stopniu zmia­

ny na Słońcu wpływają na promieniowanie słoneczne, docierające do powierzchni ziemi i jaki ma to wpływ na ocieplenie po­

wietrza. W porównaniu oczywiście z wpły­

wem na wzrost temperatury, zwiększającej się wciąż emisji C 02 z działalności czło­

wieka.

Nie ulega jednak wątpliwości, że tempe­

ratura powietrza rośnie. Wraz z nią topnie­

ją lodowce, wzrasta poziom wód, tworzą się sytuacje meteorologiczne sprzyjające powstawaniu huraganów, po­

wodzi, suszy, pożarów itp.

Dzisiaj możemy w sposób odpowiedzialny przeciwdziałać emisji gazów cieplarnianych w skali globalnej. Nie mamy natomiast żadnego wpływu na zróżnicowanie emisji pro­

mieniowania słonecznego. Czy mamy zatem zwlekać z ograni­

czeniem C 02 z elektrowni i in­

nych źródeł i tylko czekać na wyniki badań słonecznych?

Tutaj nie chodzi o racje zwolen­

ników czy przeciwników takiej czy innej teorii.. Chodzi o to, by nych. W tym roku wycięto ich o jedną trze­

cią więcej niż rok wcześniej. Zniknęły cał­

kowicie z brazylijskiego obszaru po­

nad 2,7 km kwadratowych. Czyli dwukrotnie większego niż powierzchnia Los Angeles.

Równocześnie naukowcy potwierdzili, że od 2005 roku w Europie spada zdolność drzew do pochłaniania dwutlenku węgla.

Jest go po prostu za dużo. Nie tylko w po­

wietrzu. Zaczyna się uwalniać ten dotąd uwięziony w oceanach czy w ziemi. Coraz słabsze lasy, mniejsze powierzchnie zielo­

ne w zabetonowanych miastach, nie są w stanie przetworzyć go w procesie foto­

syntezy w życiodajny tlen.

Nieprzypadkowo, każdy nowy bilans kli­

matyczny wypada gorzej od poprzedniego.

Podejmowane przez społeczność między­

narodową działania wciąż są niewystarcza­

jące. Można odnieść wrażenie, że Unia Eu­

ropejska, lider w zmaganiach z ocieplaniem się klimatu - nierzadko samotnie zostaje na placu boju. Zwłaszcza że stare lobby wę­

glowe i energetyczne trzyma się mocno. Nie chce przyjąć do wiadomości, że dawno nad­

szedł czas, by nieprzetworzony, surowy wę­

giel ustąpił miejsca efektywności energe­

tycznej . Wtórują mu z różnych względów, wspierani przez to lobby, przeciwnicy udokumentowanej wiedzy o przyczynach ocieplania się klimatu.

Odjakiegoś czasu „anty-szczyty” klima­

tyczne towarzyszą niemal wszystkim glo­

balnym konferencjom COP. (Tak też było w Warszawie). Ciągle ścierają się skrajne

A ntarktyda - monitorow anie po kryw y lodowej

i

stosować dostępną nam dzisiaj wiedzę i ograniczyć procesy prowadzące do zmian klima­

tycznych oraz ich skutki dla śro­

dowiska i zdrowia ludzi.

Przy poszanowaniu potrzeb społeczeństw.

Pół wieku dyskusji T « oczywisty globalny cel.

1 U Świat dyskutuje o nim od lat sześćdziesiątych ubiegłe­

go wieku. Dokładnie od ogło­

szenia w 1969 roku słynnego ra­

portu ówczesnego Sekretarza Generalnego ONZ, UThanta, który wstrząsnął opinią świato­

wą udokumentowanymi dany­

mi o zniszczeniu środowiska na­

turalnego Ziemi.

Do dziś rezultaty globalnych debat i ne­

gocjacji są nikłe.

Pokazała to również odbywająca się w Warszawie kolejna z corocznych konfe­

rencji ONZ w Warszawie czyli COP 19, chociaż polskie Ministerstwo Środowi­

ska uznało, że była sukcesem.

Zgromadziła ponad 12,5 tys. uczestników z 194 krajów świata. Po to, by po raz ko­

lejny przygotować solidny grunt pod glo­

balne porozumienie w sprawie ochrony kli­

matu po 2020 roku! Czyli wypracować konkretne porozumienie w sprawie zatrzy­

mania przynajmniej na stabilnym poziomie globalnej emisji dwutlenku węgla i innych gazów cieplarnianych.

Co się udało?

Według oceny resortu środowiska na COP 19 ustalono mapę drogową nowe­

go porozumienia klimatycznego, które ma zostać podpisane w 2015 roku w Paryżu.

Wstępna wersja nowej umowy będzie go­

towa na przyszłoroczny szczyt klimatycz­

ny w Peru - COP 20.

Inne osiągnięcie to zapisy o zasilaniu Zie­

lonego Funduszu Klimatycznego, który po­

wstał przed czterema laty. Powstał, by wspierać działania na rzecz ochrony klima­

tu i ograniczanie gazów cieplarnianych w krajach rozwijających się. Fundusz ten ma być zasilany przez państwa rozwinię­

te, które jak zapisano (bez szczegółów), ma­

ją przeznaczać na ten cel rocznie mini­

mum 10 miliardów złotych.

Utworzono również Warszawski Mię­

dzynarodowy Mechanizm Strat i Szkód, który ma wspomagać przy­

stosowanie się do zmian klima­

tu i w jakimś stopniu rekom­

pensować ich skutki w krajach rozwijających się. Udało się też polskiej prezydencji (będziemy ją sprawować do przyszłego COP 20) zmobilizować pań­

stwa-strony do zadeklarowania ponad 100 milionów dolarów wpłat na Fundusz Adaptacyj­

ny dla najbiedniejszych krajów świata.

Porozumiano się również w sprawie mechanizmu fi­

nansowego, rekompensują­

cego straty tym krajom, któ­

re zrezygnują u siebie z wycinki lasów tropikalnych

Takie w idoki to przeszłość?

i obniżą równocześnie emisje dwutlenku węgla.

Nie bez znaczenia w opinii Ministerstwa Środowiska było zaprezentowanie wizerun­

ku ekologicznego Polski czyli dotychcza­

sowych jej osiągnięć na arenie międzyna­

rodowej, m.in. w obszarze redukcji gazów cieplarnianych przy równoczesnym wzro­

ście gospodarczym.

Nadszarpnięty wizerunek .rzeczywiście są to sukcesy, sko­

ro prestiż gospodarza globalnej acji w trakcie jej trwania z różnych powodów został nadszarpnięty?

Krótko przed rozpoczęciem warszaw­

skiej COP 19 Unia Europejska upomnia­

ła nasz kraj o niewywiązanie się z obowiąz­

ku dotrzymania norm ochrony powietrza (sukces Kioto dotyczy ekologicznej prze­

szłości Polski).

Niemal równocześnie ukazał się raport Eu- ropejskiej Agencji Ochrony Środowiska oceniającej jakość powietrza w Europie. Pol­

ska jawi się w nim jako epicentrum zanie­

czyszczenia atmosfery. Aż 6! z dziesięciu naj­

bardziej zanieczyszczonych pyłem europejskich miast to miasta polskie. Kraków znalazł się na trzecim miejscu, zaraz za mia­

stami bułgarskimi. Niedaleko za nim Nowy Sącz, Zabrze, Gliwice, Sosnowiec i Katowi­

ce. Nie dziwi ten śląski rekord, skoro nadal w naszym województwie koncentruje się aż 40 proc.! krajowych zanieczyszczeń.

Czary goryczy dołożyło publikowane podczas trwania konferencji kolejne wy­

Trąby pow ietrzne zaw itały także do nas

danie globalnego „Wskaźnika działalności klimatycznej”.

Świat nie ma powodów do za­

dowolenia, a i sumaryczny wynik dotyczący naszego kra­

ju jest jednym z najgorszych w Unii Europej skiej.

Ostro krytykowano zor­

ganizowanie w trakcie war­

szawskiej konferencji świa­

towego Szczytu Węgla i Klimatu. Nie miałoby to większego znaczenia, gdyby Polska, w której od co naj­

mniej czterdziestu lat dysku­

tuje się o bardziej efektyw­

nym wykorzystaniu węgla, dysponowała choćby zary­

sem proekologicznej, przy­

szłościowej strategii ener­

getycznej z pełnym rachunkiem ekonomicznym wydatków i zaniedbań w tej dziedzinie! Takiej, której kolejne rządy nie wyrzucają do kosza ze stra­

chu przed lobby związkowym. Strate­

gii, która potrafi się obronić.

Niestety incydentem, który najmocniej nadwyrężył nasz wizerunek gospodarza szczytu klimatycznego było nagłe, niezro­

zumiałe dla delegatów, zdymisjonowanie przewodniczącego konferencji klimatycz­

nej Marcina Korolca z funkcji szefa resor­

tu środowiska. Pozostał pełnomocnikiem rządu ds. klimatu.

Jego miejsce w resorcie środowiska zajął wiceminister finansów Maciej Grabowski, który za swój priorytet uznał przyśpieszenie eksploatacji gazu łupkowego, czym zaszokował nie tylko rodzimą, ale i zagraniczną opinię pu­

bliczną.

Nie zawiedli polscy ekolodzy. Nie dla­

tego, że ci pierwsi opuścili w gronie swo­

ich zagranicznych kolegów obrady na znak protestu przeciw mizernym efektom kolej­

nego globalnego szczytu. Słusznie uznali, że dobre jej przygotowanie i ustalenie terminarza kolejnych spotkań trudno uznać za osiągnięcie.

Swoją rolę doskonale wypełnili na­

ukowcy i instytucje pozarządowe. Uczest­

niczyli w niej aktywnie nie po, by kryty­

kować polski rząd za brak polityki klimatycznej, lecz dla zaprezentowania konkretnych rozwiązań. Wśród nich byli skupieni w Koalicji Klimatycznej na­

ukowcy i eksperci oraz liderzy Instytutu na Rzecz Ekorozwoju. Ten In­

stytut, wspólnie z Instytutem Badań Strukturalnych przygoto­

wał cenny projekt pn. „Nisko- emisyjna Polska 2050”.

W ostatecznej ocenie tej kon­

ferencji klimatycznej, warto przytoczyć słowa byłego sekre­

tarza generalnego ONZ Kofi Annana, który przed samym szczytem, na łamach jednej z eu­

ropejskich gazet, powiedział:

walka z ocieplaniem się klima­

tu jest walką o przeżycie. Nie można jej pozostawiać wyłącz­

nie politykom.

JOLANTA MATIAKOWSKA

P

ierwsza połowa lat sześćdziesią­

tych w gomułkowskim PRl-u.

O tym informują głównie piosen­

ki płynące z radia i śpiewane na powiato­

wym poziomie, podczas dancingu w przy- hotelowej restauracji: „Rudy, rudy rydz”,

„Nie płacz, kiedy odjadę”, itp. Z tą rzeczy­

wistości ą, czy raczej: nierzeczywistością, zderza się tytułowa Ida, nowicjuszka, która za cztery dni ma przyjąć śluby za­

konne. To od jej twarzyczki zaczyna się film Pawła Pawlikowskiego. Skupiona dziewczyna w zakonnej chustce na głowie, podmalowuje rysy figurze, która, co oka­

że się w następnej chwili, jest wyobraże­

niem Chrystusa z gorejącym sercem i wy­

ciągniętą ręką, najwidoczniej odświeżana na uroczystość ślubowania kilku nowicju- szek. W następnej scenie poniosą we cztery owego Chrystusa na swoich barkach i postawią na postumencie pośrodku klasztornego dziedzińca. Czy stąd go za­

brały na czas owych kosmetycznych za­

biegów, czy był gdzieś schowany? To waż­

ne, bo w tym filmie pada wprost zdanie:

„A co, jeżeli Boga nie ma?” A spod skó­

ry tej opowieści cały czas przebija się na powierzchnię pytanie: „Gdzie wtedy był Bóg?”

Punkt wyjścia filmowej opowieści:

przeorysza nakazuje nowicjuszce Idzie pojechać do ciotki, Wandy Guzy, o któ­

rej istnieniu Ida nie wie. Jest dzieckiem wychowanym w sierocińcu, resztę swe­

go dotychczasowego życia spędziła w klasztorze; czy pozostanie w nim do śmierci? Dochodzi do spotkania z ciotką, kobietą czterdziestoparoletnią, jak się rychło okaże alkoholiczką, pro­

wadzącą chaotyczne życie seksualne z przygodnymi mężczyznami. Jest sędzią.

Obserwujemy ją podczas rozprawy, gdy orzeka w jakimś absurdalnym procesie o morderstwo dokonane szablą ekslegio- nisty, co starczy, by z oskarżonego zro­

bić zwolennika Piłsudskiego, wroga tak zwanej socjalistycznej ojczyzny. Twarz towarzyszki sędzi jest kamienna, może śmiertelnie znużona. Cóż, nie w takich procesach uczestniczyła. Ale jako proku­

rator. Powie o tym Idzie: „To ja jestem krwawa Wanda” ! Idzie nic to nie mówi.

„Kilku oskarżonych wysłałam na śmierć”

Ida pyta: za co? Odpowiedź ciotki: „Bo byli wrogami ludu”. Ponadto Ida dowia­

duje się od ciotki, że tak samo jak ona, jest Żydówką, co nie robi na niej specjal­

nego wrażenia. Dowiaduje się też, że jej matka była ruda. „Ty też jesteś ru­

da?” - pół pyta, pół stwierdza ciotka Wanda. Ida potakująco skinęła głową.

Dziewczyna jest bierna, zamknięta w so­

bie, o ruchach dość kanciastych, wysła­

wia się zdaniami prostymi nierozwi- niętymi. Klasztorna szkoła powściągli­

wości i nie paplania po próżnicy? Czy też reżyser musiał dostosować się do ogra­

niczonych możliwości niezawodowej aktorki? Jednak ta powolność i bierność, a nawet brak wyrazu, nie razi, ponieważ to, co rozumiemy przez aktorstwo, wzię­

ła na siebie Agata Kulesza.

Ida chce dowiedzieć się gdzie są po­

chowani jej rodzice.

Wybierają się z ciotką w Polskę wcze­

snych lat sześćdziesiątych, jadą samocho­

dem i tak zaczyna się jeszcze jeden pol­

ski wariant „filmu drogi”. Jest to kraina odrażająca, ludzie odpychający; prawda, że jesteśmy na wsi, ale pamiętam polską wieś z tamtych lat, z wędrówek autosto­

pem. Panowie, bez przesady! Nie tylko da­

ło się wtedy żyć. Chciało się żyć! Co in­

nego dramat, który jest przedmiotem fil­

mu; możemy z bohaterką zstępować do piekła, ale to piekło ma być w niej, a nie w scenografii i zdjęciach. Czy reżyser chce powiedzieć, że ludzie byli wtedy podli, stąd też i ta Polska była na ich miarę? Ni­

by pełno wszędzie obrazów, figurek róż­

nych świętych, tudzież krucyfiksów, a jak zajrzeć w czyjeś życie głębiej, okazuje się, że to wszystko to tylko dekoracje. Ludzie noszą w sobie zło, kłamstwo, i zbrodnię.

Ciotka Wanda zrujnowała swoje życie „dla sprawy”, dla której żywi coś w rodzaju

„Haasliebe”; chłop, który mieszka w do­

mu Lebensteinów (rodzina Wandy Guze i Idy), raczej żałosna rudera, buda niż dom, powie, gdzie są pochowani rodzice Idy, jeśli ta zrzeknie się prawa do owego nędz­

nego domu; trzebaż dodawać, że to on za­

rąbał siekierą jej rodziców i zakopał w tym grobie; ba, tę rodzinę jego ojciec wpierw ukrywał, ale poszło w końcu o ten dom;, A- dlaczego mnie tam nie ma?” py­

ta Ida. Z dna rozkopanej jamy, z której wy­

dobył na wierzch czaszki i kości, pada od­

powiedź: „Bo byłaś niepodobna do ży­

dowskiego dziecka” Podrzucił niemow­

lę na próg plebanii. Ida i ten jej klasztor!

Cóż ona wie o życiu, z które­

go rezygnuje, dla kogo? Dla te­

go, którego gipsową twarz oży­

wiała farbkami w pierwszej scenie filmu? Ida raz tylko wybucha zdławionym śmie­

chem: gdy po spotkaniu z ciot­

ką i odkryciu prawdy o okolicz­

nościach śmierci swoich rodzi­

ców, wróciła do klasztoru: ni­

gdy nie śmieszył jej sposób, w jaki siostry spożywają nader skromny posiłek. Ach, cóż za sztuczne zachowanie! A mo­

że one same, a zwłaszcza to, co wybrały, jest sztuczne i godne co najwyżej parsknięcia? Z dru­

giej strony, jeśli to życie poza klasztorem, wygląda tak, jak wygląda (w tym filmie!), to może rzeczy­

wiście lepiej było zamknąć się w tym do­

mu ni to żywych, ni umarłych?

Kości zostają przewiezione na cmen­

tarz żydowski, złożone w grobie rodzi­

ny Lebensteinów. W ciotce Wandzie na chwilę zapala się płomyk czułości dla Idy, jedynej osobie na świecie, z którą

„krwawą Wandę” łączą więzy krwi.

W czasie tej jazdy po gomułkowskiej Polsce - przez drzwi słyszymy jaką specjalistką od przesłuchań klasowych wrogów musiała być ta kobieta, skoro opornego chłopa bierze w monotonny krzyżowy ogień pytań, ta umiejętność, jak widać, pozostała w niej na za­

wsze - j e s t równocześnie jazdą w głąb siebie. Agata Kulesza, swoim kunsztem, uwiarygodnia samobójczą decyzję

„krwawej Wandy”, decyzję, która przez cały czas kołacze, się, dojrzewa pod po­

wierzchnią filmu.

Ida przyjeżdża na pogrzeb ciotki, po­

grzeb, który jest komunistyczną karyka­

tura pogrzebu katolickiego, przebiera się

tura pogrzebu katolickiego, przebiera się

W dokumencie Śląsk, 2013, R. 19, nr 12 (Stron 54-58)

Powiązane dokumenty