„Każdy pisarz pragnie, by zrodzone przez niego postacie, bohaterowie jego po
wieści, przeżyli go, j eżeli już nie o setkę lat, to o dziesięć, lub przynajmniej o jeden rok”
napisał Gustaw Morcinek z okazji siedem
dziesięciolecia swych urodzin. W grudniu bieżącego roku mija pięćdziesiąt lat od śmierci autora W yrąbanego chodnika i z tej perspektywy można stwierdzić, że je
go pragnienie się spełniło, jego bohatero
wie jeszcze długo żyli w zbiorowej wy
obraźni czytelników. Najdłużej chyba Ł y se k z p o k ła d u Idy, opowiadanie, które jeszcze dzisiaj wzrusza młodszych od
biorców, starsi natomiast wspominająje, ja
ko lekturę, której nie można zapomnieć.
Gdy wklepać w google hasło Ł ysek...
znajdziemy informacje godne przytocze
nia: 827 ocen i 27 dłuższych opinii, wszyst
kie superlatywne, niektóre nawet zaskaku
jące, jak czytelniczki posługującej się Nickiem Majar: „Pomnik dla Łyska, a no
bel dla Morcinka. Są takie książki, które choć nigdy nobla nie dostały - mają setki, tysiące, miliony nobli w sercach ludz
kich - i tego im nikt nie odbierze. Ta książ
ka go MA!!! (1 X 2013).
Ł y s e k został uznany za najbardziej zna
ne dzieło śląskiego pisarza! Jego francisz- kanizm tak widoczny we wpajaniu dzie
ciom miłości do przyrody, zwłaszcza do zwierząt, wyraziście obecny właśnie w opowiadaniu o Łysku, dzisiaj wpisując się w tak modną ekofilozofię znowu spraw
dza się w odbiorze czytelniczym.
Żywa jest jeszcze C zarna Ju lka , ale Wyrąbany chodnik, choć kojarzony prawi
dłowo z nazwiskiem Morcinka, już nie ma swoich entuzjastów, chociaż czasem bywa jeszcze czytany. W bibliotekach publicz
nych rzadko już ktoś dla samej satysfakcji
Gustaw Morcinek po pięćdziesięciu
latach
Dwudziestego grudnia 1963 roku, o piątej nad ranem zm arł w krakow
skiej I Klinice Chorób W ewnętrznych G ustaw M orcinek. W akcie zgo
nu jako przyczynę śmierci podano białaczkę lim fatyczną. Um ierał z da
la od domu w Skoczowie, do którego tęsknił z każdego m iejsca na ziemi, jakby zaskoczony przez śmierć, w szak um ówił się z kapelanem szpital
nym, ks. Franciszkiem Pałką, że następnego dnia przyjm ie sakram enty święte. Ale następnego dnia ju ż nie było.
czytelniczej sięga po tę ważną przecież książkę.
Długie lata nieobecności Morcinko- wych książek na ladach księgarskich zro
biły swoje. Nie miejsce na opisywanie przy
czyn takiej sytuacji, jest jednak rzeczą naturalną, że czas oddala pisarza od swo
ich czytelników, a każda generacja posia
da odmienne lektury pokoleniowe. W ostat
nich latach wprawdzie obserwujemy udane próby edytorskie przywrócenia Morcinka odbiorcom; najpierw za sprawą baśni wy
dawanych w Łodzi i Warszawie, potem Czarnej J u lk i święcącej triumfy na Zaol
ziu, wszakże nie są to już ważne wydarze
nia na rynku księgarskim, podobnie jak po
jawienie się nowej edycji O ndraszka.
Wraca przecież pisarz do innego czytelni
ka, żyjącego w odmiennych realiach, a świat, który opisywał Morcinek już nie istnieje w żadnym wymiarze. Czy Morcin- kowe pisanie ten współczesny odbiorca przyjmie, czy odrzuci? Jednak wolno są
dzić, że największą szansę na przetrwanie mają baśnie, wciąż uniwersalne, „cudow
ne i pożyteczne”, by posłużyć się określe
niem Bruno Bettelheima. Świetne i jako do
kumenty folklorystyczne, jako i teksty literackie.
Potem chyba jeszcze C zarna Ju lka na
pisana w konwencji Twainowskich powie
ści dla młodzieży. Pisząca te słowa posia
da osobistą obserwację wynikającą ze spotkań z młodymi czytelnikami; otóż kiedykolwiek czytać im wypracowanie Gustlika z C zarnej Ju lki polegające na po
równaniu lwa z kozą, cała sala „płacze ze śmiechu”. Warto ten fragment przytoczyć:
„Hausaufgabe o lwie i kozie. Podo
bieństwa: Gdy Pan Bóg stwarzał świat, to w piątym dniu rzekł »Niech wyda ziemia duszę żywiącą według rodzaju swego:
bydło, płaz i zwierz ziemski. I stało się tak«. I wtedy Pan Bóg stworzył także lwa i kozę. I to jest to podobieństwo... [...] I to podobieństwo między lwem i kozą trwa
ło aż do potopu świata. Bo święty Noe [...]
zabrał do korabia lwa i kozę. I wtedy lew chciał zeżreć kozę, a koza chciała pobóść lwa. I tu powstała różnica. I wtedy święty Noe zamknął kozę do chlewika, a lwa do klatki także na korabiu. I dzisiaj kozy mieszkają w chlewikach, a lwy w klatkach w menażerii...[...] i w cyrkusie, na obraz
ku i na pustyni. Lew ryczy na pysku, a ko
za beczy. [...] Lew żywi się mięsem, Murzynami i białymi podróżnikami, a ko
za zjada kapustę, kwiatki w ogrodzie i tra
wę. Koza daje mleko dobre na suchoty, a lew nic nie daje, bo nie ma mleka. Ko
za ma rogi, a lew ma kły i pazury. Lew j est samcem, bo jest rodzaju męskiego, a ko
za jest samicą, bo jest rodzaju żeńskiego.
Samiec nazywa się capem i bardzo szpet
nie cuchnie. Koza miewa młode, a lew nie ma młodych, tylko lwica stara się o mło
de lwięta, ale ona jest bez grzywy. Grzy
wę ma tylko lew. Jest królem zwierząt, a ko
za jest krową górników. O ludziach dzielnie bijących się mówimy, że są odważni jak lew. A o dziewczynach mówimy, że są głu
pie jak koza. Koniec”
Komizm tego wypracowania wynikają
cy z samego tematu, doskonale naśladując nonsensowność zadań domowych, jest
jakby rodem z Gombrowicza. Napisane zo
stało ono bardzo logiczne i gramatycznie jest poprawne, ale właśnie owo nagroma
dzenie rzeczy oczywistych (redundancja) ujawnia ich śmieszność. Jest też w tym wy
pracowaniu zabawa popularnymi stereoty
pami skojarzeniowymi i odrobina mę
skiego szowinizmu, tego co zawsze budzi wesołość i daje odprężenie. I taki Morci
nek będzie jeszcze długo się sprawdzał w odbiorze najmłodszych czytelników.
Now e pokolenie badaczy
N
ajważniejsze jednak jest chyba to, że pisarstwo Morcinka stało się atrakcyjne dla młodych badaczy, którzy odkrywa
ją pisarza innego, nieprzypisanego tylko do dawno skompromitowanego „tematu pracy” i nie tylko „piewcę Śląska” tkwią
cego w regionalnych opłotkach.
Obecnie, głównie za sprawą Justyny Sa- dzikowskiej, na nowo odczytywana jest twórczość poobozowa, zwana też mistycy- zującą, w której pisarz podejmował dręczą
ce problemy moralne, a która pojawiła się po wyjściu Morcinka z Dachau. Morcinek pierwszy napisał o męczeństwie o. Maksy
miliana Kolbego, a nawet planował książ
kę o świętej Teresie. Dwa tomy listów: L i
sty sp o d m o rw y (1946) i L isty z m ojego R zym u (1946) osnute na kanwie przeżyć obozowych, są wartościowymi tekstami ar
tystycznymi, głębokimi, wstrząsającymi i niebanalnymi, wbrew temu, co pisała marksistowska krytyka. Tworzył je po wyj
ściu z Dachau, na emigracji naprzód we Francji, potem w Rzymie. Zwłaszcza L i
sty sp o d m orw y mogłyby we fragmentach wejść do kanonu literatury lagrowej. Jesz
cze dziś, czytane na lekcjach szkolnych wy
wołują u młodzieży wstrząs emocjonalny, robią wrażenie silniejsze od M ed a lio n ó w Nałkowskiej. Już dawno to zauważył ojciec święty Jan Paweł II, gdy jeszcze jako re
kolekcjonista licealistów rabczańskich za
lecał im L is ty sp o d m orw y jako lekturę do tematu „Człowiek szuka Boga”.
Jeszcze w Brukseli będąc pod głębokim wpływem Paula Verlaine’a i Paula Claude- la Morcinek zaczął pisać Zagubione klucze, które wydał już po powrocie do Polski. Za
atakowany przez krytykę za, jałowy misty
cyzm”, przestraszył się i porzucił na długo podobne tematy. Powrócił do nich dopie
ro po przełomie październikowym w Juda
szu z M o n te Sicuro, książce tak zdumiewa
jącej, o tak niepowtarzalnym nastroju, tak odważnej w podejmowanych problemach, że Jerzy Kawalerowicz zapragnął ją sfilmo
wać. Cały nakład Ju d a sza rozszedł się w ciągu miesiąca. W kolejnej książce w Siedm iu zegarkach kopidola Joa ch im a Rybki, znowu podjął zagadnienie zachowań człowieka w sytuacji ekstremalnej. K opi- dół jest powieścią znakomitą, jedyną w na
szej literaturze narracją o grabarzu, które
go kreacja nie ma porównywalnych. Witold Nawrocki dostrzegł pewne powinowactwo z Colasem Breugnon i jest to komplement w pełni zasłużony. Odczytująca już po la
tach Zagubione klucze i twórczość obozo
wą Morcinka Czesława Mykita-Glensk za
uważyła, że przypominają one
„immanentną potrzebę człowieka wydoby
wania się z egzystencjalnej szarzyzny, ochrony swej godności, o nieuchronności dokonywania wyborów, szczególnie trud
nych w sytuacjach granicznych, pokony
wania relatywizmu moralnego wojny w konsekwentnym rekonstruowaniu wła
snego kanonu wartości”. I to spostrzeżenie opolskiej uczonej można odnieść do całej twórczości poobozowej Morcinka
* * *
Morcinek z upodobaniem podróżował i w dwudziestoleciu, i po wojnie. Jako efekt wojaży powstawały reportaże, nacechowa
ne sensualizmem, z wiernymi realiami, by
strymi obserwacjami, różnorodnymi nastro
jami, od zachwytu - po grozę. W każdym z nich widać przemyślaną konstrukcję i ślad osobowości autora. Te teksty nigdy nie ukazały się w wydaniu książkowym, rozsypane po czasopismach uległy komplet
nemu zapomnieniu, a przecież mogłyby złożyć się na książkę. Opisał w nich wie
le państw i miast, a najpiękniej Wilno i Lwów. Fascynujące są opisy śląskich miast i miasteczek, świata gór, przełęczy i rzek.
W prestiżowej serii Cuda P olski Ryszarda Wagnera w roku 1933 wydał monografię krajoznawczą Śląsk z przedmową Eugeniu
sza Kwiatkowskiego, a także później jesz
cze inne monografie, jak G órny Ś ląsk (1950) czy Z iem ia C ieszyńska. Bez prze
sady można nazwać go malarzem krajobra
zu, opisywał świat przez jego barwę, gło
sy, zapach, kształty. Morcinek - reportażysta jest prawie zupełnie nieznany.
Znany jest pisarz, choć w mniejszym stopniu, jako miłośnik Beskidów i innych gór, tam toczy się akcja większości jego powieści i opowiadań, ale o mistrzostwie kreślonych przez niego krajobrazów pisano niewiele. Dobrze, że zainteresowało to Katarzynę Tałuć, to wróży dobrze dla sprawy.
* * *
Morcinek wszedł do literatury jako pi- sarz-gómik i tak w niej na długo pozostał, legenda pisarza górnika była tak sugestyw
na, że odsunęła w cień wszystkie inne do
konania, gdyż Wyrąbany chodnik przyćmił całą pozostałą twórczość Morcinka. Wszak wymagający krytyk, Stefan Kołaczkowski, nazwał pojawienie się tej powieści „uroczy
stością w literaturze”; niewielu autorów tale powitano! W ten sposób narodziła się le
genda, która najpierw była atrakcyjna, potem zniechęcająca, gdyż w PRL-u tema
tyka górnicza spowodowała przypisanie au
tora Inżyniera Szerudy do jednego tematu, który po latach zaczął kojarzyć się z powie
ścią produkcyjną, z czasem ośmieszoną i zlekceważoną. A Morcinek po powrocie z emigracji był kompletnie zdezorientowa
ny w tym, co się w kraju dzieje, o czym naj
lepiej świadczy fragment listu do Włady
sławy Ostrowskiej z 28 lutego 1950 roku, gdy pisał: ,A tu Berman grzmi, atu Sokor- ski grzmi, a tu Kruczkowski uczy, a tu An- drzejewski uczy jak się chodzi do Kanos- sy czy Canossy. We łbie kręcą się takie pojęcia, jak mały realizm, wielki realizm, socrealizm, socjanie, arianie, marksiści,
gnostycy i agnostycy, dialekty, dialek
tyczne materializmy, materie na ubranie, szybowce, szybkościowce, owce i owoce.
Groch z kapustą. Zacznę pisać wiersze”.
Wierszy jednak nie zaczął pisać, choć ro
bił to w młodości. Zapłacił natomiast sto
sowną daninę socrealizmowi.
Stefan Kołaczkowski zwracał uwagę na realizm W yrą b a n e g o c h o d n ik a i prawdziwość psychiki robotnika w nim przedstawioną. W hasłach realizmu socjalistycznego pojawiały się podobne postulaty, z tym, że nie o taką prawdę, jak Kołaczkowskiemu, orędownikom tematu pracy chodziło.
Morcinek zapewne zaczął też pisać w tej konwencji z lęku, gdyż miał powo
dy żeby się bać, przecież Grzegorz La
sota w referacie O sy tu a c ji w litera tu rze dla m ło d zie ży wygłoszonym na Plenum Zarządu Głównego ZLP poświęconym pisarstwu dla dzieci i młodzieży w ro
ku 1951 stwierdził: „Trzeba powiedzieć, że również tacy pisarze jak Makuszyń
ski czy Morcinek, kształtowali swoje utwory na podstawie negacji walki kla
sowej. Morcinek pokazywał górniczą nędzę - rozładowując niestety nastroje re
wolucyjne nacjonalizmem i mistycy
zmem” Zestawienie Morcinka z Maku
szyńskim było pogróżką, bo Makuszyński był już wtedy na liście autorów „książek niechcianych, książek groźnych dla dzie
ci w Polsce Ludowej”, nie wolno go by
ło wydawać, wypożyczać ani czytać. Spo
tkało go to za U ś m ie c h L w o w a i solidaryzm społeczny. I Morcinka mo
gło spotkać to samo, też miał na swoim koncie książkę zakazaną M a sze ro w a ć (1938), o zajęciu Zaolzia przez Polskę, pisał książki religijne i głosił solidaryzm społeczny. Zaczął więc tworzyć pod dyk
tando polityczne, zaszkodził samemu sobie i własnej twórczości. Za to nagro
dzono go częstymi wznowieniami, wy
sokimi nakładami, akcjami popularyza
torskimi i innymi przywilejami. Ajednak czuł się z tym fatalnie, we wrześniu 1952 napisał do Władysławy Ostrowskiej
„Największą dla mnie klęską w życiu jest zakłamanie, które mnie osacza jak kol
czasty drut w Dachau”. Było to najstrasz
niejsze porównanie, na jakie mógł sobie były więzień obozu koncentracyjnego w Dachau pozwolić.
Długie lata czekał ten nurt na swojego ba
dacza, na nowe odczytanie, w końcu zna
lazł w osobie Katarzyny Berety. Kopalnia i Śląsk były wręcz modelowym terenem do realizacji tematu pracy, a Morcinek ze swoim życiorysem i doświadczeniem pi
sarskim, wydawało się, wręcz wymarzo
nym autorem do realizacji doktryny socre
alizmu. Ale pisarz wiedział dobrze, że krzywdzi własną twórczość. Gdy w Mu
zeum Morcinka w Skoczowie przejrzeć ar
chiwalia, to nawet po latach dostrzec moż
na jak pisarz tłumiąc sprzeciw wewnętrzny, dosłownie „przerabiał” niektóre zniekształ- cając pierwotny zamysł i realia powieści.
^ Katarzyna Bereta odkryła jednak w Mu-i zeum MorcMu-inka w SkoczowMu-ie, że posłując CcO do Sejmu w tym okresie Morcinek poma- gał dziesiątkom obcych ludzi, którzy w bo
lesnych listach powierzali mu swoje oso
biste sprawy. Ogromny blok koresponden
cji jest ważnym dokumentem szlachetnych zachowań pisarza w tym okresie, gdy krzywdząc siebie, pomagał jak mógł wszystkim potrzebującym, którzy go o po
moc prosili. Niedawno, gdy profesor Wa
lery Pisarek otrzymywał Doktorat Hono
ris Causa Uniwersytetu Śląskiego z wdzięcznością wspominał autora Wyrą
banego chodnika i pomoc, jakiej doznał z jego strony, gdy po wyjściu ze stalinow
skiego więzienia przyszły uczony szukał pracy (por. „Śląsk” 2012 nr 3). W po
wszechnej świadomości pozostała tylko świadomość Stalinogrodu, choć wniosek o taką zmianę nazwy Katowic sformułowa
ło ówczesne kierownictwo PZPR woje
wództwa katowickiego.
* * *
Przepowiedział przed laty Zbigniew Je
rzy Nowak, że rzetelna analiza twórczości autora O ndraszka, może przynieść wiele niespodzianek i tak się stało. Nowe, świe
że odczytywanie Morcinka uchyliło tezę Zdzisława Hierowskiego, że siłą tego pi
sarstwa nie był artyzm, lecz temat. Artyzm był i to wieloraki, ale musiały upłynąć la
ta, by pojawił się dystans pozwalający na ta
kie stwierdzenie. Profesor Ewa Śławkowa przekonywająco udowodniła, że w prozie Morcinka struktury narracyjne i opisowe składniki tekstu opanował rytm, który przeniknął tu ze świata przyrody i to on stał się ważną zasadą współorganizującą język jego twórczości. Także wspominany już Z.J.
Nowak wskazywał nawet na barokową buj- ność języka pisarza, zwłaszcza w ba
śniach. Nie został jednak do tej pory opisany język Morcinka od strony dialek- tologicznej, nawet nie wiemy, czy po
prawnie posługiwał się gwarami śląskimi, stanowiącymi znamienny wyróżnik jego pi
sarstwa. Gdy w dwudziestoleciu między
wojennym tłumacz francuski Paul Cazin za
pragnął przetłumaczyć W yrąbany chodnik stwierdził, że zadanie to przerasta jego moż
liwości, właśnie ze względu na owe dialek- tyzmy.
Bohaterki i bohaterowie
Z
arzucała Morcinkowi krytyka, że jego bohaterowie to w dużej mierze psychopaci lub nadludzie, że nie posiadają „cech typowości”, co dzisiaj mogłoby się wyda
wać raczej zaletą! Nie zwrócono jednak uwagi na to, indywidualnościami w pisar
stwie Morcinka były przede wszystkim ko
biety i dziewczęta, najwyrazistsza z nich by
ła matka. A tytułowa bohaterka powieści Czarna Julka p a l z pewnością najwybitniej
szą indywidualnością w całyn pisarstwie Gustawa Morcinka.
Krytyka feministyczna miałaby wiele ra
dości z jego tekstów. Mężczyźni zwykle są czarno-biali, dobrzy lub źli, raczej statyczni niż ewolucyjni. Nauczycielki, le
karki, uczennice, matki i żony górni
ków - to cała galeria interesujących po
staci: żywiołowe i radosne, pełne energii, nostalgiczne, ciche i naiwne, wyrachowa
ne i niedobre, wreszcie kochające i ofiar
ne, aż do granicy bohaterstwa. Silne, 30
pełne temperamentu jak Alla, ale i pora
nione, nie potrafiące żyć - jak Tina z Z a g u b io n ych kluczy, najdramatyczniej sza postać w tej powieści. Wstrząsająca jest matka z In żyn iera S zeru d y wadząca się z Najświętszą Panienką o swego synecz
ka. W życiu pisarza najważniejszymi ko
bietami były matka Marianna i siostra Te
reska i ich ślady rozsnute są w całej twórczości pisarza. Zauważyła to kiedyś profesor Krystyna Kłosińska, przecież wybitna znawczyni zagadnienia.
* * *
Warto jeszcze raz przypomnieć to, 0 czym mowa była na początku niniejsze
go szkicu. Był Morcinek jednym z najlep
szych w naszej literaturze pisarzy dla dzie
ci i młodzieży. Tworzył książki bogate poznawczo, z intrygującą przygodą, niepo
wtarzalnymi kreacjami bohaterów, a kopal
nia i Beskid Śląski, stanowiące tło dla przy
gód bohaterów, były wyjątkowo piękne, ale 1 tajemnicze. Uczył Morcinek życzliwości dla drugiego człowieka, szacunku dla ro
dziców, miłości do zwierząt. A wszystko rozjaśniał pogodnym humorem.
Ze znawstwem kreślił psychikę dziecię
cą, co widoczne jest w zupełnie zapomnia
nych trzech tomach reportaży (G ołębie na d achu, M ia steczko n a d rzeką, W n a j
m łodszym lesie). Trzeba pamiętać, że pi
sarz był także nauczycielem i również szkoła była dla niego kopalnią tematów wykorzystywanych w reportażach i opo
wiadaniach. Łączyło się z tym harcerstwo, którym pisarz był autentycznie zafascyno
wany. W Narodzinach serca, jednej z pięk
niejszych książek o polskim harcerstwie, nakreślił Morcinek z dużym talentem postać Aleksandra Kamińskiego, którego przecież znał osobiście. Ostatnia jego powieść, wspominana już C zarna Julka, w której kraj lat dziecinnych ukazany zo
stał w zachwyceniu i w zadumie była naj
lepszą z wszystkich tekstów posiadających młodzieżowego adresata. W takiej kreacji świata przedstawionego przez pryzmat dziecięcego humoru, w którym aprobata i negacja występują przemiennie, a domi
nuje pogoda, żart, odważne i zawadiackie spojrzenie na świat, kryje się niezwykły urok.
Ślady M orcinkowe
C
l -więc całkiem Morcinek uległ■/-i V zapomnieniu, czy też jego marze
nie wyrażone o zmierzchu twórczego ży
wota jednak nadal się spełnia? Spełnia się, choć inaczej niż sobie to pisarz wyobrażał.
W bardzo pięknie wydanej staraniem Sko
czowa i Karwiny książce Śla d a m i G usta
w a M orcinka, znakomita cieszyńska autor
ka Joanna Jurgała-Jureczka napisała, że wciąż można wędrować po Ziemi Cieszyń
skiej śladami Gustawa Morcinka, że są
„nieraz zatarte, niewyraźne, ale nadal, mi
mo upływu czasu, możliwe do odczyta
nia” I to trwanie w pejzażu, który kochał najbardziej na świecie wydaje się równie ważne, jak życie jego książek.