• Nie Znaleziono Wyników

Klinice Chorób W ewnętrznych G ustaw M orcinek. W akcie zgo

W dokumencie Śląsk, 2013, R. 19, nr 12 (Stron 30-33)

„Każdy pisarz pragnie, by zrodzone przez niego postacie, bohaterowie jego po­

wieści, przeżyli go, j eżeli już nie o setkę lat, to o dziesięć, lub przynajmniej o jeden rok”

napisał Gustaw Morcinek z okazji siedem­

dziesięciolecia swych urodzin. W grudniu bieżącego roku mija pięćdziesiąt lat od śmierci autora W yrąbanego chodnika i z tej perspektywy można stwierdzić, że je­

go pragnienie się spełniło, jego bohatero­

wie jeszcze długo żyli w zbiorowej wy­

obraźni czytelników. Najdłużej chyba Ł y se k z p o k ła d u Idy, opowiadanie, które jeszcze dzisiaj wzrusza młodszych od­

biorców, starsi natomiast wspominająje, ja­

ko lekturę, której nie można zapomnieć.

Gdy wklepać w google hasło Ł ysek...

znajdziemy informacje godne przytocze­

nia: 827 ocen i 27 dłuższych opinii, wszyst­

kie superlatywne, niektóre nawet zaskaku­

jące, jak czytelniczki posługującej się Nickiem Majar: „Pomnik dla Łyska, a no­

bel dla Morcinka. Są takie książki, które choć nigdy nobla nie dostały - mają setki, tysiące, miliony nobli w sercach ludz­

kich - i tego im nikt nie odbierze. Ta książ­

ka go MA!!! (1 X 2013).

Ł y s e k został uznany za najbardziej zna­

ne dzieło śląskiego pisarza! Jego francisz- kanizm tak widoczny we wpajaniu dzie­

ciom miłości do przyrody, zwłaszcza do zwierząt, wyraziście obecny właśnie w opowiadaniu o Łysku, dzisiaj wpisując się w tak modną ekofilozofię znowu spraw­

dza się w odbiorze czytelniczym.

Żywa jest jeszcze C zarna Ju lka , ale Wyrąbany chodnik, choć kojarzony prawi­

dłowo z nazwiskiem Morcinka, już nie ma swoich entuzjastów, chociaż czasem bywa jeszcze czytany. W bibliotekach publicz­

nych rzadko już ktoś dla samej satysfakcji

Gustaw Morcinek po pięćdziesięciu

latach

Dwudziestego grudnia 1963 roku, o piątej nad ranem zm arł w krakow­

skiej I Klinice Chorób W ewnętrznych G ustaw M orcinek. W akcie zgo­

nu jako przyczynę śmierci podano białaczkę lim fatyczną. Um ierał z da­

la od domu w Skoczowie, do którego tęsknił z każdego m iejsca na ziemi, jakby zaskoczony przez śmierć, w szak um ówił się z kapelanem szpital­

nym, ks. Franciszkiem Pałką, że następnego dnia przyjm ie sakram enty święte. Ale następnego dnia ju ż nie było.

czytelniczej sięga po tę ważną przecież książkę.

Długie lata nieobecności Morcinko- wych książek na ladach księgarskich zro­

biły swoje. Nie miejsce na opisywanie przy­

czyn takiej sytuacji, jest jednak rzeczą naturalną, że czas oddala pisarza od swo­

ich czytelników, a każda generacja posia­

da odmienne lektury pokoleniowe. W ostat­

nich latach wprawdzie obserwujemy udane próby edytorskie przywrócenia Morcinka odbiorcom; najpierw za sprawą baśni wy­

dawanych w Łodzi i Warszawie, potem Czarnej J u lk i święcącej triumfy na Zaol­

ziu, wszakże nie są to już ważne wydarze­

nia na rynku księgarskim, podobnie jak po­

jawienie się nowej edycji O ndraszka.

Wraca przecież pisarz do innego czytelni­

ka, żyjącego w odmiennych realiach, a świat, który opisywał Morcinek już nie istnieje w żadnym wymiarze. Czy Morcin- kowe pisanie ten współczesny odbiorca przyjmie, czy odrzuci? Jednak wolno są­

dzić, że największą szansę na przetrwanie mają baśnie, wciąż uniwersalne, „cudow­

ne i pożyteczne”, by posłużyć się określe­

niem Bruno Bettelheima. Świetne i jako do­

kumenty folklorystyczne, jako i teksty literackie.

Potem chyba jeszcze C zarna Ju lka na­

pisana w konwencji Twainowskich powie­

ści dla młodzieży. Pisząca te słowa posia­

da osobistą obserwację wynikającą ze spotkań z młodymi czytelnikami; otóż kiedykolwiek czytać im wypracowanie Gustlika z C zarnej Ju lki polegające na po­

równaniu lwa z kozą, cała sala „płacze ze śmiechu”. Warto ten fragment przytoczyć:

„Hausaufgabe o lwie i kozie. Podo­

bieństwa: Gdy Pan Bóg stwarzał świat, to w piątym dniu rzekł »Niech wyda ziemia duszę żywiącą według rodzaju swego:

bydło, płaz i zwierz ziemski. I stało się tak«. I wtedy Pan Bóg stworzył także lwa i kozę. I to jest to podobieństwo... [...] I to podobieństwo między lwem i kozą trwa­

ło aż do potopu świata. Bo święty Noe [...]

zabrał do korabia lwa i kozę. I wtedy lew chciał zeżreć kozę, a koza chciała pobóść lwa. I tu powstała różnica. I wtedy święty Noe zamknął kozę do chlewika, a lwa do klatki także na korabiu. I dzisiaj kozy mieszkają w chlewikach, a lwy w klatkach w menażerii...[...] i w cyrkusie, na obraz­

ku i na pustyni. Lew ryczy na pysku, a ko­

za beczy. [...] Lew żywi się mięsem, Murzynami i białymi podróżnikami, a ko­

za zjada kapustę, kwiatki w ogrodzie i tra­

wę. Koza daje mleko dobre na suchoty, a lew nic nie daje, bo nie ma mleka. Ko­

za ma rogi, a lew ma kły i pazury. Lew j est samcem, bo jest rodzaju męskiego, a ko­

za jest samicą, bo jest rodzaju żeńskiego.

Samiec nazywa się capem i bardzo szpet­

nie cuchnie. Koza miewa młode, a lew nie ma młodych, tylko lwica stara się o mło­

de lwięta, ale ona jest bez grzywy. Grzy­

wę ma tylko lew. Jest królem zwierząt, a ko­

za jest krową górników. O ludziach dzielnie bijących się mówimy, że są odważni jak lew. A o dziewczynach mówimy, że są głu­

pie jak koza. Koniec”

Komizm tego wypracowania wynikają­

cy z samego tematu, doskonale naśladując nonsensowność zadań domowych, jest

jakby rodem z Gombrowicza. Napisane zo­

stało ono bardzo logiczne i gramatycznie jest poprawne, ale właśnie owo nagroma­

dzenie rzeczy oczywistych (redundancja) ujawnia ich śmieszność. Jest też w tym wy­

pracowaniu zabawa popularnymi stereoty­

pami skojarzeniowymi i odrobina mę­

skiego szowinizmu, tego co zawsze budzi wesołość i daje odprężenie. I taki Morci­

nek będzie jeszcze długo się sprawdzał w odbiorze najmłodszych czytelników.

Now e pokolenie badaczy

N

ajważniejsze jednak jest chyba to, że pisarstwo Morcinka stało się atrakcyj­

ne dla młodych badaczy, którzy odkrywa­

ją pisarza innego, nieprzypisanego tylko do dawno skompromitowanego „tematu pracy” i nie tylko „piewcę Śląska” tkwią­

cego w regionalnych opłotkach.

Obecnie, głównie za sprawą Justyny Sa- dzikowskiej, na nowo odczytywana jest twórczość poobozowa, zwana też mistycy- zującą, w której pisarz podejmował dręczą­

ce problemy moralne, a która pojawiła się po wyjściu Morcinka z Dachau. Morcinek pierwszy napisał o męczeństwie o. Maksy­

miliana Kolbego, a nawet planował książ­

kę o świętej Teresie. Dwa tomy listów: L i­

sty sp o d m o rw y (1946) i L isty z m ojego R zym u (1946) osnute na kanwie przeżyć obozowych, są wartościowymi tekstami ar­

tystycznymi, głębokimi, wstrząsającymi i niebanalnymi, wbrew temu, co pisała marksistowska krytyka. Tworzył je po wyj­

ściu z Dachau, na emigracji naprzód we Francji, potem w Rzymie. Zwłaszcza L i­

sty sp o d m orw y mogłyby we fragmentach wejść do kanonu literatury lagrowej. Jesz­

cze dziś, czytane na lekcjach szkolnych wy­

wołują u młodzieży wstrząs emocjonalny, robią wrażenie silniejsze od M ed a lio n ó w Nałkowskiej. Już dawno to zauważył ojciec święty Jan Paweł II, gdy jeszcze jako re­

kolekcjonista licealistów rabczańskich za­

lecał im L is ty sp o d m orw y jako lekturę do tematu „Człowiek szuka Boga”.

Jeszcze w Brukseli będąc pod głębokim wpływem Paula Verlaine’a i Paula Claude- la Morcinek zaczął pisać Zagubione klucze, które wydał już po powrocie do Polski. Za­

atakowany przez krytykę za, jałowy misty­

cyzm”, przestraszył się i porzucił na długo podobne tematy. Powrócił do nich dopie­

ro po przełomie październikowym w Juda­

szu z M o n te Sicuro, książce tak zdumiewa­

jącej, o tak niepowtarzalnym nastroju, tak odważnej w podejmowanych problemach, że Jerzy Kawalerowicz zapragnął ją sfilmo­

wać. Cały nakład Ju d a sza rozszedł się w ciągu miesiąca. W kolejnej książce w Siedm iu zegarkach kopidola Joa ch im a Rybki, znowu podjął zagadnienie zachowań człowieka w sytuacji ekstremalnej. K opi- dół jest powieścią znakomitą, jedyną w na­

szej literaturze narracją o grabarzu, które­

go kreacja nie ma porównywalnych. Witold Nawrocki dostrzegł pewne powinowactwo z Colasem Breugnon i jest to komplement w pełni zasłużony. Odczytująca już po la­

tach Zagubione klucze i twórczość obozo­

wą Morcinka Czesława Mykita-Glensk za­

uważyła, że przypominają one

„immanentną potrzebę człowieka wydoby­

wania się z egzystencjalnej szarzyzny, ochrony swej godności, o nieuchronności dokonywania wyborów, szczególnie trud­

nych w sytuacjach granicznych, pokony­

wania relatywizmu moralnego wojny w konsekwentnym rekonstruowaniu wła­

snego kanonu wartości”. I to spostrzeżenie opolskiej uczonej można odnieść do całej twórczości poobozowej Morcinka

* * *

Morcinek z upodobaniem podróżował i w dwudziestoleciu, i po wojnie. Jako efekt wojaży powstawały reportaże, nacechowa­

ne sensualizmem, z wiernymi realiami, by­

strymi obserwacjami, różnorodnymi nastro­

jami, od zachwytu - po grozę. W każdym z nich widać przemyślaną konstrukcję i ślad osobowości autora. Te teksty nigdy nie ukazały się w wydaniu książkowym, rozsypane po czasopismach uległy komplet­

nemu zapomnieniu, a przecież mogłyby złożyć się na książkę. Opisał w nich wie­

le państw i miast, a najpiękniej Wilno i Lwów. Fascynujące są opisy śląskich miast i miasteczek, świata gór, przełęczy i rzek.

W prestiżowej serii Cuda P olski Ryszarda Wagnera w roku 1933 wydał monografię krajoznawczą Śląsk z przedmową Eugeniu­

sza Kwiatkowskiego, a także później jesz­

cze inne monografie, jak G órny Ś ląsk (1950) czy Z iem ia C ieszyńska. Bez prze­

sady można nazwać go malarzem krajobra­

zu, opisywał świat przez jego barwę, gło­

sy, zapach, kształty. Morcinek - reportażysta jest prawie zupełnie nieznany.

Znany jest pisarz, choć w mniejszym stopniu, jako miłośnik Beskidów i innych gór, tam toczy się akcja większości jego powieści i opowiadań, ale o mistrzostwie kreślonych przez niego krajobrazów pisano niewiele. Dobrze, że zainteresowało to Katarzynę Tałuć, to wróży dobrze dla sprawy.

* * *

Morcinek wszedł do literatury jako pi- sarz-gómik i tak w niej na długo pozostał, legenda pisarza górnika była tak sugestyw­

na, że odsunęła w cień wszystkie inne do­

konania, gdyż Wyrąbany chodnik przyćmił całą pozostałą twórczość Morcinka. Wszak wymagający krytyk, Stefan Kołaczkowski, nazwał pojawienie się tej powieści „uroczy­

stością w literaturze”; niewielu autorów tale powitano! W ten sposób narodziła się le­

genda, która najpierw była atrakcyjna, potem zniechęcająca, gdyż w PRL-u tema­

tyka górnicza spowodowała przypisanie au­

tora Inżyniera Szerudy do jednego tematu, który po latach zaczął kojarzyć się z powie­

ścią produkcyjną, z czasem ośmieszoną i zlekceważoną. A Morcinek po powrocie z emigracji był kompletnie zdezorientowa­

ny w tym, co się w kraju dzieje, o czym naj­

lepiej świadczy fragment listu do Włady­

sławy Ostrowskiej z 28 lutego 1950 roku, gdy pisał: ,A tu Berman grzmi, atu Sokor- ski grzmi, a tu Kruczkowski uczy, a tu An- drzejewski uczy jak się chodzi do Kanos- sy czy Canossy. We łbie kręcą się takie pojęcia, jak mały realizm, wielki realizm, socrealizm, socjanie, arianie, marksiści,

gnostycy i agnostycy, dialekty, dialek­

tyczne materializmy, materie na ubranie, szybowce, szybkościowce, owce i owoce.

Groch z kapustą. Zacznę pisać wiersze”.

Wierszy jednak nie zaczął pisać, choć ro­

bił to w młodości. Zapłacił natomiast sto­

sowną daninę socrealizmowi.

Stefan Kołaczkowski zwracał uwagę na realizm W yrą b a n e g o c h o d n ik a i prawdziwość psychiki robotnika w nim przedstawioną. W hasłach realizmu socjalistycznego pojawiały się podobne postulaty, z tym, że nie o taką prawdę, jak Kołaczkowskiemu, orędownikom tematu pracy chodziło.

Morcinek zapewne zaczął też pisać w tej konwencji z lęku, gdyż miał powo­

dy żeby się bać, przecież Grzegorz La­

sota w referacie O sy tu a c ji w litera tu rze dla m ło d zie ży wygłoszonym na Plenum Zarządu Głównego ZLP poświęconym pisarstwu dla dzieci i młodzieży w ro­

ku 1951 stwierdził: „Trzeba powiedzieć, że również tacy pisarze jak Makuszyń­

ski czy Morcinek, kształtowali swoje utwory na podstawie negacji walki kla­

sowej. Morcinek pokazywał górniczą nędzę - rozładowując niestety nastroje re­

wolucyjne nacjonalizmem i mistycy­

zmem” Zestawienie Morcinka z Maku­

szyńskim było pogróżką, bo Makuszyński był już wtedy na liście autorów „książek niechcianych, książek groźnych dla dzie­

ci w Polsce Ludowej”, nie wolno go by­

ło wydawać, wypożyczać ani czytać. Spo­

tkało go to za U ś m ie c h L w o w a i solidaryzm społeczny. I Morcinka mo­

gło spotkać to samo, też miał na swoim koncie książkę zakazaną M a sze ro w a ć (1938), o zajęciu Zaolzia przez Polskę, pisał książki religijne i głosił solidaryzm społeczny. Zaczął więc tworzyć pod dyk­

tando polityczne, zaszkodził samemu sobie i własnej twórczości. Za to nagro­

dzono go częstymi wznowieniami, wy­

sokimi nakładami, akcjami popularyza­

torskimi i innymi przywilejami. Ajednak czuł się z tym fatalnie, we wrześniu 1952 napisał do Władysławy Ostrowskiej

„Największą dla mnie klęską w życiu jest zakłamanie, które mnie osacza jak kol­

czasty drut w Dachau”. Było to najstrasz­

niejsze porównanie, na jakie mógł sobie były więzień obozu koncentracyjnego w Dachau pozwolić.

Długie lata czekał ten nurt na swojego ba­

dacza, na nowe odczytanie, w końcu zna­

lazł w osobie Katarzyny Berety. Kopalnia i Śląsk były wręcz modelowym terenem do realizacji tematu pracy, a Morcinek ze swoim życiorysem i doświadczeniem pi­

sarskim, wydawało się, wręcz wymarzo­

nym autorem do realizacji doktryny socre­

alizmu. Ale pisarz wiedział dobrze, że krzywdzi własną twórczość. Gdy w Mu­

zeum Morcinka w Skoczowie przejrzeć ar­

chiwalia, to nawet po latach dostrzec moż­

na jak pisarz tłumiąc sprzeciw wewnętrzny, dosłownie „przerabiał” niektóre zniekształ- cając pierwotny zamysł i realia powieści.

^ Katarzyna Bereta odkryła jednak w Mu-i zeum MorcMu-inka w SkoczowMu-ie, że posłując CcO do Sejmu w tym okresie Morcinek poma- gał dziesiątkom obcych ludzi, którzy w bo­

lesnych listach powierzali mu swoje oso­

biste sprawy. Ogromny blok koresponden­

cji jest ważnym dokumentem szlachetnych zachowań pisarza w tym okresie, gdy krzywdząc siebie, pomagał jak mógł wszystkim potrzebującym, którzy go o po­

moc prosili. Niedawno, gdy profesor Wa­

lery Pisarek otrzymywał Doktorat Hono­

ris Causa Uniwersytetu Śląskiego z wdzięcznością wspominał autora Wyrą­

banego chodnika i pomoc, jakiej doznał z jego strony, gdy po wyjściu ze stalinow­

skiego więzienia przyszły uczony szukał pracy (por. „Śląsk” 2012 nr 3). W po­

wszechnej świadomości pozostała tylko świadomość Stalinogrodu, choć wniosek o taką zmianę nazwy Katowic sformułowa­

ło ówczesne kierownictwo PZPR woje­

wództwa katowickiego.

* * *

Przepowiedział przed laty Zbigniew Je­

rzy Nowak, że rzetelna analiza twórczości autora O ndraszka, może przynieść wiele niespodzianek i tak się stało. Nowe, świe­

że odczytywanie Morcinka uchyliło tezę Zdzisława Hierowskiego, że siłą tego pi­

sarstwa nie był artyzm, lecz temat. Artyzm był i to wieloraki, ale musiały upłynąć la­

ta, by pojawił się dystans pozwalający na ta­

kie stwierdzenie. Profesor Ewa Śławkowa przekonywająco udowodniła, że w prozie Morcinka struktury narracyjne i opisowe składniki tekstu opanował rytm, który przeniknął tu ze świata przyrody i to on stał się ważną zasadą współorganizującą język jego twórczości. Także wspominany już Z.J.

Nowak wskazywał nawet na barokową buj- ność języka pisarza, zwłaszcza w ba­

śniach. Nie został jednak do tej pory opisany język Morcinka od strony dialek- tologicznej, nawet nie wiemy, czy po­

prawnie posługiwał się gwarami śląskimi, stanowiącymi znamienny wyróżnik jego pi­

sarstwa. Gdy w dwudziestoleciu między­

wojennym tłumacz francuski Paul Cazin za­

pragnął przetłumaczyć W yrąbany chodnik stwierdził, że zadanie to przerasta jego moż­

liwości, właśnie ze względu na owe dialek- tyzmy.

Bohaterki i bohaterowie

Z

arzucała Morcinkowi krytyka, że jego bohaterowie to w dużej mierze psycho­

paci lub nadludzie, że nie posiadają „cech typowości”, co dzisiaj mogłoby się wyda­

wać raczej zaletą! Nie zwrócono jednak uwagi na to, indywidualnościami w pisar­

stwie Morcinka były przede wszystkim ko­

biety i dziewczęta, najwyrazistsza z nich by­

ła matka. A tytułowa bohaterka powieści Czarna Julka p a l z pewnością najwybitniej­

szą indywidualnością w całyn pisarstwie Gustawa Morcinka.

Krytyka feministyczna miałaby wiele ra­

dości z jego tekstów. Mężczyźni zwykle są czarno-biali, dobrzy lub źli, raczej statyczni niż ewolucyjni. Nauczycielki, le­

karki, uczennice, matki i żony górni­

ków - to cała galeria interesujących po­

staci: żywiołowe i radosne, pełne energii, nostalgiczne, ciche i naiwne, wyrachowa­

ne i niedobre, wreszcie kochające i ofiar­

ne, aż do granicy bohaterstwa. Silne, 30

pełne temperamentu jak Alla, ale i pora­

nione, nie potrafiące żyć - jak Tina z Z a ­ g u b io n ych kluczy, najdramatyczniej sza postać w tej powieści. Wstrząsająca jest matka z In żyn iera S zeru d y wadząca się z Najświętszą Panienką o swego synecz­

ka. W życiu pisarza najważniejszymi ko­

bietami były matka Marianna i siostra Te­

reska i ich ślady rozsnute są w całej twórczości pisarza. Zauważyła to kiedyś profesor Krystyna Kłosińska, przecież wybitna znawczyni zagadnienia.

* * *

Warto jeszcze raz przypomnieć to, 0 czym mowa była na początku niniejsze­

go szkicu. Był Morcinek jednym z najlep­

szych w naszej literaturze pisarzy dla dzie­

ci i młodzieży. Tworzył książki bogate poznawczo, z intrygującą przygodą, niepo­

wtarzalnymi kreacjami bohaterów, a kopal­

nia i Beskid Śląski, stanowiące tło dla przy­

gód bohaterów, były wyjątkowo piękne, ale 1 tajemnicze. Uczył Morcinek życzliwości dla drugiego człowieka, szacunku dla ro­

dziców, miłości do zwierząt. A wszystko rozjaśniał pogodnym humorem.

Ze znawstwem kreślił psychikę dziecię­

cą, co widoczne jest w zupełnie zapomnia­

nych trzech tomach reportaży (G ołębie na d achu, M ia steczko n a d rzeką, W n a j­

m łodszym lesie). Trzeba pamiętać, że pi­

sarz był także nauczycielem i również szkoła była dla niego kopalnią tematów wykorzystywanych w reportażach i opo­

wiadaniach. Łączyło się z tym harcerstwo, którym pisarz był autentycznie zafascyno­

wany. W Narodzinach serca, jednej z pięk­

niejszych książek o polskim harcerstwie, nakreślił Morcinek z dużym talentem postać Aleksandra Kamińskiego, którego przecież znał osobiście. Ostatnia jego powieść, wspominana już C zarna Julka, w której kraj lat dziecinnych ukazany zo­

stał w zachwyceniu i w zadumie była naj­

lepszą z wszystkich tekstów posiadających młodzieżowego adresata. W takiej kreacji świata przedstawionego przez pryzmat dziecięcego humoru, w którym aprobata i negacja występują przemiennie, a domi­

nuje pogoda, żart, odważne i zawadiackie spojrzenie na świat, kryje się niezwykły urok.

Ślady M orcinkowe

C

l -więc całkiem Morcinek uległ

■/-i V zapomnieniu, czy też jego marze­

nie wyrażone o zmierzchu twórczego ży­

wota jednak nadal się spełnia? Spełnia się, choć inaczej niż sobie to pisarz wyobrażał.

W bardzo pięknie wydanej staraniem Sko­

czowa i Karwiny książce Śla d a m i G usta­

w a M orcinka, znakomita cieszyńska autor­

ka Joanna Jurgała-Jureczka napisała, że wciąż można wędrować po Ziemi Cieszyń­

skiej śladami Gustawa Morcinka, że są

„nieraz zatarte, niewyraźne, ale nadal, mi­

mo upływu czasu, możliwe do odczyta­

nia” I to trwanie w pejzażu, który kochał najbardziej na świecie wydaje się równie ważne, jak życie jego książek.

JACEK

W dokumencie Śląsk, 2013, R. 19, nr 12 (Stron 30-33)

Powiązane dokumenty