Za pomocą muzyki nadajemy historii ludzki wymiar, dodajemy je j barw i emocji.
Muzyka oświeca nie tylko intelekt, ale i serce, dotyka samego sedna duszy.
Jordi Savall
Muzyka, czyli antropologia
D
źwięk jest wszechobecny i inwazyjny. Akustyczne pejzaże - nawet na poziomie szumu własnej krwi - to nie
odłączny składnik życia. Muzyka otacza nas i towarzyszy na każdym kroku. Po
żądamy jej i poszukujemy... Czasem nas niepokoi, drażni, irytuje... Słyszymy na jej temat wiele sprzecznych sądów, nierzadko komunałów i stereotypów, na przykład o szkodliwym wpływie rocka lub uzdrowicielskiej sile dzieł Mozarta. Dla jednych muzyka to prze
rywnik albo tło, generator nastroju, chwila rozrywki, okazja do tańca, biesia
dowania - słowem: forma miłego spę
dzania czasu. Dla drugich - tajemnica, pierwszy język, którego nauczył się człowiek, opis świata, stanu ducha, a nierzadko sens życia. Wysławianie nie- wysłowionego. Muzyka odzwierciedla ludzki mikrokosmos, z jego banalnością i wzniosłością, agresją i łagodnością, licz
bą i liryką...
Zanim człowiek wypowiedział i zro
zumiał pierwsze słowo, dotarła do nie
go wartość dźwięku, tego, który wy
brzm iał w najbardziej pierw otnej formie. Odgłosy ciała i odległego ze
wnętrza to otulina życia płodowego.
R yto serca matki jest najprawdopodob
niej pierwszą muzyką, z jaką człowiek ma do czynienia. Prehistoria jednostki zanurzona je st w ciepłej pulsacji.
Stąd - uważają niektórzy - muzyka to poszukiwanie przedjęzykowej niewin
ności, utraconej na zawsze naturalno
ści, źródłowego zadomowienia. Także pierwotność gatunkowa miała muzycz
ny charakter. Deszcz, gradobicie, pio
runy. .. Śpiew ptaków, ruja zwierząt...
Dźwięk, ten który miał odstraszyć wro
ga i zwabić ofiarę, uwieść... Muzyka zatem to język natury, kod preegzysten- cjalnej pamięci (sprzed wieży Babel, z ogrodu Eden, z mroku nocy i dżungli).
Muzyka nie stanowi jedynie pewnej dziedziny sztuki, odrębnego i strzeżo
nego pola profesjonalistów. W świecie współczesnym coraz częściej dochodzi do głosu myśl, że trudno wyznaczyć granice muzyki, że nawet szum i hałas dobiegające z otoczenia to jedna z jej postaci, która może być słuchana, eg
zystencjalnie wykorzystywana i twór
czo kształtowana. John Cage pisał 0 kwartecie na silnik, wiatr, bicie ser
ca i osuwisko naturalne! Futurysta Lu- igi Russolo apelował, by opuścić sale koncertowe, te „szpitale dla anemicz
nych dźwięków” i podbić świat hałasu:
„By się przekonać o zaskakującej róż
norodności hałasów, wystarczy pomy
śleć o grzmocie pioruna, gwiździe wia
tru, huku w odospadu, szem raniu potoku, szeleszczeniu liści, truchcie konia w oddali, o turkocie powozu na drodze oraz pełnego, uroczystego 1 białego oddechu miasta nocą. Pomy
ślcie o głosach, jakie wydają zwierzę
ta, dzikie i domowe, i o tych, jakie mo
że wydać człowiek, nie licząc mowy i śpiewu. Przespacerujmy się po wiel
kiej nowoczesnej metropolii, bardziej słuchając niż patrząc. Rozkoszujmy się, odróżniając wirowanie wody, po
wietrza lub gazu w metalowych rurach, burczenie silników, które oddychają i pulsują z niezaprzeczalną zwierzęco- ścią, dudnienie zaworów, ruch tłoków, jęk pił mechanicznych, wagony toczą
ce się po szynach, trzask biczów, trze
potanie markiz i flag. Będziemy się ba
wić, orkiestrując w naszej wyobraźni stukot zamykanych okiennic sklepo
wych, zróżnicowany zgiełk stacji kole
jowych, konstrukcji żelaznych, tkalni, pras dnikarskich, elektrowni i metra [...]”. Świat pełen jest materii dźwię
kowej, każdy zanurzony jest w aku
stycznym ekosystemie wyznaczają
cym rytm (resp. arytmię) i harmonię (resp. dysharmonię) życia.
Muzyka odsłania, czasem wręcz obna
ża, człowieka. Widać to w ruchach, ge
stach, mimice zanurzonych w interpreta
cji wykonawców albo zatracających się w dźwiękach słuchaczy. Z drugiej strony przejawia się w rygorze, dyscyplinie, nadzwyczajnym opanowaniu organizmu.
Wypływa z radosnego instynktu homo lu- dens, ale może jeszcze częściej sączy się z ludzkich ran oraz przyzywa wszystko, co nieobecne, utracone, boleśnie przepa- dłe. Staje się dla ludzi ścieżką ku warto
ści ciszy i lekarstwem na lęk przed ci
szą - tą, która, jak pisał Toru Takemitsu,
„spowija ciemny świat śmierci. Bywa, że cisza przepastnego wszechświata wisi nad nami, ogarniając nas. Istnieje głębo
ka cisza narodzin, spokojna cisza, gdy śmierć zabiera nas z powrotem. Czyż sztu
ka nie była buntem istoty ludzkiej prze
ciwko ciszy? Poezja i muzyka powstały, gdy człowiek po raz pierwszy wydał z siebie dźwięk, opierając się ciszy”. Wi
dzimy, że chodzi tu o sprawy zasadnicze, najbardziej powszechne i najdotkliwsze, o sprawy ludzkie. Grzegorz z Nyssy uwa
żał, że człowiek jest muzyczną kompozy
cją, hymnem skonstruowanym na cześć Boga.
Dyskurs
O
muzyce - wszyscy wiedzą - mówić jest trudno. To jedna z najbar
dziej zagadkowych i nieuchwytnych sfer działalności ducha. Pisał Stefan Rieger: „Kiedy słuchamy muzyki, ona już wybrzmiała. To, co jest jej brzmie
niową aktualizacją, znika już w chwi
li narodzin. Obraz dźwiękowy, który do nas dociera, muska nasze zmysły i pryska jak bańka mydlana. Atrybut trwania właściwy jest tylko strukturze, zapisanej „potencjalności kształtu”.
[...] Brzmienie jest tylko atrybutem ma
terii. Nie ma takiego dźwięku, którego nie mogłaby samoistnie wydobyć z sie
bie natura. Ale dopiero porządkująca działalność ducha rozpina na tych po
tencjalnie istniejących dźwiękach paję
czą sieć muzyki”. Jak w słowa ubrać pa
jęczą, bańkowo-m ydlaną obecność muzyki? Gdy próbujemy mówić o mu
zyce - zauważył wybitny amerykański hum anista George Steiner - język chwyta nas z gniewem za gardło! Nie
powodzenia w tym przedsięwzięciu być może stanowią istotną wskazów
k ę ... Być może natrafiamy tu na jakiś inny rodzaj mądrości. Logos innego wy
miaru. Mądrość m uzyki...
Niektórzy są zdania, że o muzyce nie powinno się mówić, a jedynie jej słuchać. W naszych słowach dźwięk może być tylko niedoskonałym obra
zem bądź opowieścią... Inni uważają, że mówić trzeba o wszystkich waż
nych kwestiach życia człowieka, o mu
zyce także, zwłaszcza że w dialogu człowiek zbliża się do miejsc niezna
nych i dla siebie ważnych. Muzyce od wieków towarzyszą uprzedzenia.
Od starożytności, aż po wieki średnie i epokę wczesnonowożytną, wobec
i
Prof. Tadeusz Sław ek i Bogdan M izerski: „ Eine K leine Nachtsm usic „ E sej na glos i kontrabas ”
muzyki zajmowano postawę nieufną. Lękano się jej od
działywania na zmysły i jej uwodzicielskiej mocy, pod
k reślano, że nie ma tej intelektualnej siły, którą po
siada architektura czy litera
tura. Że przynależna jest zmysłom , nie rozumowi.
W tradycji platońskiej, dzie
dziczonej przez epoki póź
niejsze, spychało to m u
zykę na drugi plan. Tolero
wano ją głównie jako okazję do zabawy, rozrywkę. Gdy wprowadzano ją w prze
strzeń wysokich wartości, to zawsze jako towarzyszkę i służebnicę tekstu, który miała podkreślić i uwznio- ślić. R o zd zielen ie tych dwóch wartości - muzyki i słow a - trw ało długo:
od późnego baroku, klasy
cyzmu, aż po epokę roman
tyzmu. Wówczas muzyka stała się w poglądach arty
stów i myślicieli najwyższą ze sztuk, silniejszą nawet od słowa, bo - w przeci
wieństwie do niego - ni
czym nieograniczoną i, bez względu na język odbiorcy, zrozumiałą. Wilhelm Wac- kenroder przekonywał, że jeżeli język może opisywać poruszenia rwącej rzeki, to
muzyka sama jest rzeką. Ta fascynu
jąca droga w XX wieku przyniosła nie
zliczone estetyczne i ideowe rewolu
cje, w k tó ry ch m uzyka w iodła na barykady. W muzyce - jak pokazy
waliśmy - chodzi o najistotniejsze ludzkie sprawy. Stawka jest zbyt du
ża, aby nie próbować o niej mówić.
Czas najwyższy na renesans namysłu nad humanistyczną wartością muzy
ki. Trzeba uczyć się mówić o niej na nowo, szlifować i ugniatać słowa, by refleksyjnie i blisko wybrzmiały.
(Po)waga i erotyka słuchania
N
ajpierw jednak trzeba słuchać.Morton Feldman, komponując swo
je nieprzeciętnie długie utwory, nazywał je urywkami wieczności. „Dźwięk - pi
sał - to nasze wszystkie sny o muzyce.
Szum jest snem, który muzyka śni o nas”. Edgar Varese, wpływowy kom
pozytor XX wieku, który wiele swoich utworów bezpowrotnie zniszczył, twier
dził, że muzyka jest „uciele
śnieniem inteligencji, która tkwi w dźwiękach”. Dotknie
cie wieczności, antropolo
giczny sen, logos audiosfery.
To wszystko wymaga wytę
żonego ucha. „Słuchanie jest równie rzeczywiste co wyda
wanie dźwięku; tych dwóch rzeczy nie da się oddzie
lić” - przypominał Toru Ta- kemitsu. Rację ma też chyba Alvin Lucier, twierdząc, że
„uważne słuchanie jest waż
niejsze niż wydawanie dźwię
ków”...
Przeżycie muzyki jest ero
tyczne w źródłowym (Pla
tońskim) znaczeniu - ozna
cza narodziny w pięknie, zapładniającą moc. Bliskie jest temu, co Paul Evdoki- mov pisał o doświadczeniu estetycznym w ogóle jako ogarnięciu rzeczywistością objawienia: artysta pozwala odbiorcy (np. słuchaczowi) poznać fragment, w którym odzw ierciedla się Całość - jak słońce w kropli rosy.
Rzeczywistość jest przy tym odczuw ana ja k odzyska
na ojczyzna, ulega „defe- nomenalizacji” - to, co jaw
ne, co tu i teraz, traci ciężar
i otwiera się na tajemnicę.
W tym ujęciu muzyka to energetyczne m isterium , bram a do ciemnego światła twórczości, język tego, co niewysłowione, a głębokie, przepastne, boskie.
Jednak erotyczną siłę muzyki moż
na pojmować też inaczej, jak robił to chociażby Soren Kierkegaard, dla którego muzyka była medium dosko
nalszym od mowy nie w wyrażaniu głębi świadomości (tu zdecydowanie ustępuje słowom), lecz w ekspresji ge- nialności zmysłów. Nie objawienie prawdy, lecz metamorfozy wrażliwo
ści i niepojęta moc uwodzenia wcho
dzi tu w grę. Nic nie odda tak trafnie jak muzyka pożądania śniącego (gdy:
„Zmysłowość jest tu już obudzona, lecz nie do ruchu, ale do cichego trwania, nie do radości i rozkoszy, ale do głębokiej melancholii. Pożądanie jest jeszcze uśpione, jest przeczu
ciem, z którego w niepewnej poświa
cie wyłania się przedmiot pragnie
nia”); pożądania szukającego (kiedy serce bije radośnie, krótki moment roz
koszy rozjarza się niepewny i ulotny w odkrywaniu tego, co mogłoby być przedmiotem pragnienia); pożądania pożądającego (skoro tylko na czymś pojedynczym skoncentruje się try
um fujący, nieodparty, demoniczny pociąg). Wysłyszeć prawdę albo pra
gnienie, a najlepiej - w przytomności dwoistych sytuacji ludzkich - praw dę pragnienia oraz pragnienie praw
dy - oto erotyczna stawka muzyki.
Odbiór i egzystencja
M
ożna - tak uczył Ortega y Gasset - odbierać muzykę na dwa sposoby: po pierwsze, ku wnętrzu, wsłuchując się we własną duszę, uwagę koncentru
jąc nie na instrumentach, lecz na strumie
niu uczuć, jaki się w nas rodzi (wtedy mu
zyka jest pretekstem samopoznania i autokontemplacji); po drugie ku zewnę
trzu, zamieniając się w słuch i orientując na wyłapywanie formy muzycznej, archi
tektury dźwięków (muzyka jest w tej sy
tuacji światem, obcym terytorium doma
gającym się eksploracji). Jak mówił Nicolaus Hamoncourt, muzyka przed 1800 rokiem mówi, zaś po 1800 ro
ku - maluje. Z jednej strony zatem trze
ba muzykę zrozumieć i wyartykułować, z drugiej odczuć i przeżyć. W tym napię
tym układzie akcent pada raz na jeden, raz na drugi biegun. Niektórzy wolą per
fekcyjne, nieskazitelne konstrukcje, czy
stość, dystans, nonkonformizm, bez
stronność (np. nagrania studyjne z elektroniczną obróbką), drudzy prefe
rują interakcję, przeżycie, żywiołowość, bezpośredni kontakt z odbiorcą, niepo
wtarzalność kontekstu (np. koncert). Ale w obydwu przypadkach chodzi o do
świadczenie głęboko egzystencjalne, które naznacza, wnika, zmienia, pozosta
je ... Człowiek zostaje wystawiony na in
telektualne i emocjonalne dotknięcia, na fale zrozumiałego i niepojętego, któ
re przekształcają jego wrażliwość. Wy
bitny teolog Hans Urs von Balthasar pi
sał o słodkim fluidzie Mozarta, na który nie opada kurz i którego doświadczamy jak wyznania łaski. Dla Ciorana Bach sta
nowił antidotum na wyobrażenie nicości.
Pieszczota obdarowania oraz medyka
ment przeciw pustce - chociażby to eg
zystencja zawdzięcza muzyce.
Na skraju etyki
P
odobno muzyka łączy głęboko, ponad krzywdą, na przekór trauma
tycznej przeszłości. Podobno muzyka łagodzi obyczaje... Skrzypek i więzień KL Auschwitz, członek obozowej orkie
stry - Teodor Liese, wspominał: „Przy
chodził do nas na muzyksztubę Palitsch.
Wyjątkowy oprych. Z karabinu małoka
librowego pod obitą papą ścianą na 11 blo
ku sam rozstrzelał kilkuset więźniów. Gra
my Niedokończoną Schuberta, a on ma łzy w oczach”. Kompozytor i pisarz Szymon Laks, muzyk w więziennej kapeli w Bir
kenau, pisał: „Kiedy esesman słucha muzyki, zwłaszcza takiej, którą szczegól
nie sobie upodobał, zaczyna jakoś dziw
nie upodabniać się do istoty ludzkiej. Głos zatraca właściwą mu gardłowość, sam zaś robi się nagle miły w obejściu, rozmawia się z nim niemal jak równy z równym.
Czasem odnosi się wrażenie, że jakaś me
lodia budzi w nim wspomnienie o bliskich
1 ' 'T'.. ... ;
&
i
W . 1 ' i., ■. i
P l M i ■' . £m>
■ :
| % M l j
M iejski D om K ultury „ B atory ”, X sp o tk a n ie naukowe z cyklu „ M edium M undi - M uzyka i wartości ” (25 września 2013 r.)
osobach, o narzeczonej, której dawno nie widział, oczy zachodzą mu wtedy mgłą, do złudzenia przypominającą łzy luddćie.
W takich chwilach budzi się w nas nadzie- ja, że może wszystko nie jest jeszcze stra
cone. Czy ludzie, którzy do tego stopnia kochają muzykę, którzy mogą płakać, gdy jej słuchają, zdolni są jednocześnie do po
pełnienia tylu okrucieństw na reszcie ludzkości? Istnieją rzeczywistości, w któ
re nie można uwierzyć. A przecież...”
Bisorat, ąuicantat... Czy jednak rze
czywiście?
Tożsamość
Z
agraj mi swoją muzykę - zrozumiem, kim jesteś i skąd pocho
dzisz... Dźwięk - podobnie jak słowo, a może nawet bardziej, gdyż w przestrze
ni niewyrażalnego - jest nośnikiem tra
dycji i kultury... Ludzkim obrazem hi
storii: zmian i trwałości granic, wojny i pokoju, tułaczki i podróży... Pochwa
łą dnia codziennego: sąsiedztwa i obojęt
ności, pragnienia Boga i pokusy grzechu, obecności i tęsknoty, nadziei i rozpaczy...
Pierwszym błogosławieństwem, które matka wyśpiewuje nad kołyską dziecka - przesłaniem pokoleń... Muzyka wyraża charakter miejsca i ludzi, przestrzeni, w której powstaje - jej pograniczności.
Słuchając muzyki Obcego, oswajamy je
go rzeczywistość i czynimy ją wspólną.
Muzyka jest przestrzenią dialogu. Iain Chambers mówi: „Widzę oczami duszy linie Pieśni Stworzenia, rozciągające się na wszystkich kontynentach przez wszystkie wieki. Wszędzie tam, gdzie przechodzili ludzie, zostawiali szlaki pieśni, których echo możemy czasami usłyszeć. Te szlaki muszą sięgać w cza
sie i przestrzeni do odizolowanego miej
sca na afrykańskiej sawannie, gdzie Pierwszy Człowiek, otwierając usta, by przeciwstawić się niebezpieczeństwom, które go otaczały, wykrzyczał pierwszą linię Pieśni Świata: ,jestem ”. I odtąd:
„Ptaki komponują muzykę do listów miłosnych (Gomez de la Serena), a mi
łość karmi się muzyką (William Szek
spir). Miłość jest duszą życia, a muzyka życiem duszy” (jak pisał jeden z poetów
jezio r Samuel Taylor Coleridge).
, A z wierszy napisanych chyba tylko ten nie umrze, co nie bał się stać prawdą lub stał się muzyką” (ks. Jan Twardowski).
Muzyka - świat
\ T ‘ ~ jest rozsądne kojarzenie mu- JLN l v zyki wyłącznie z rozrywką albo z co prawda duchowo zorientowanymi, lecz ulotnymi, efemerycznymi, szlachet
nie bezsilnymi przebiegami. Muzyka to moc, która kształtuje świat. Ma znaczenie polityczne. Może relatywizować, zawie
szać czy nawet przekreślać ważność rze
czywistości społecznej. Buduje solidarność wyłączonych z lokalnego kontekstu albo zbuntowanych wobec niego, albo afirmu- jących. Dźwięki tworzą społeczności.
Kto kontroluje audiosferę, ma w ręku ro
dzaj władzy nad przestrzenią publiczną.
Słuchawki bronią prywatnego areału w środku agory. Wzmacniacze to szturmo
we narzędzia panowania...
„Czym jest muzyka? - pytał Ludwik Jerzy Kem - Może po prostu niebem z nu
tami zamiast gwiazd”. Nietzsche być może „uśmiercił” Boga, ale życie bez mu
zyki uważał za pomyłkę... Muzyka potra
fi uratować życie i uczynić je lepszym, może być motorem zmian... To nie gro
ty, ostrza i kamienie, ale dźwięki trąb zbu
rzyły mury Jerycha. Podobnie tysiące lat później, gdy u schyłku minionego wieku upadał berliński mur, stało się to nie dzię
ki generałom i armiom, ale bardom... po
etom i ich pieśniom, które poprowadzi
ły ludzi. To piosenki niemal zupełnie nieznanego amerykańskiego artysty Si- xto Rodrigueza stały się pokoleniowym hymnem ruchu przeciw apartheidowi w Republice Południowej Afiyki i na
tchnęły ludzi do obalenia rasistowskiego reżymu. Ten fenomen zakorzeniony jest głęboko w zachodniej kulturze. Keith Ri- chards, uosobienie zbuntowanego rock
mana lat sześćdziesiątych, do dziś aktyw
ny członek The Rolling Stones, mówił:
„Można wznieść mur, by powstrzymać lu
dzi, ale muzyka po pewnym czasie poko
na go. To właśnie jest wspaniałe w mu
zyce - nie ma przed nią obrony”.