• Nie Znaleziono Wyników

Pod koniec sierpnia 1939 r. p. Janina, chcąc uchronić dzieci przed niebezpieczeństwami woj­

ny, wyjechała z matką Jadwigą i córkami – Anto­

niną, Barbarą i Krystyną – do Kurowa Lubelskiego.

Po zbombardowaniu i spaleniu domu, w którym się zatrzymały, udały się do znajomego aptekarza nad Bugiem. Po kapitulacji Warszawy i wkrocze­

niu Niemców na te tereny powróciły przez Frank­

furt nad Odrą do Poznania [2].

F. Adamanis nie miał karty mobilizacyjnej, ale z pobudek patriotycznych chciał być pomocny wojsku [1]. Z początkiem września udał się do Warszawy, ale dotarł jedynie do Kutna, bowiem w rejonie Łęczyca–Kutno–Łowicz–Sochaczew to­

czyła się największa z bitew w wojnie obronnej Polski, bitwa nad Bzurą (9–20.09.1939 r.), wojska polskiego (armie Poznań i Pomorze pod dowódz­

twem gen. T. Kutrzeby) z wojskami hitlerowskimi.

W Kutnie F. Adamanis został internowany w przej­

ściowym obozie pod gołym niebem, ogrodzonym drutem kolczastym. Na szczęście dzięki pomocy pewnej osoby wydostał się z obozu i 24 paździer­

nika 1939 r. powrócił do Poznania. 5 listopada 1939 r. rozpoczęła się akcja wysiedlania ludności polskiej do Generalnej Guberni (GG). Kolega uni­

wersytecki Adamanisów, Niemiec Henryk Weiss, zajmujący stanowisko okręgowego zarządcy aptek, radził Adamanisowi, że może uniknąć wysiedlenia, jeżeli zadeklaruje, że jest Litwinem, mówiąc „Jest

pan przecież urodzony na Litwie, ma pan litewskie nazwisko”. F. Adamanis odpowiedział z godnością:

„Po pierwsze jestem Polakiem, po drugie gdybym nawet był Litwinem, tyle lat mieszkam w Polsce, tu uzyskałem wyższe wykształcenie i tu pracowałem, nie mógłbym wyrzec się tego kraju”. Rodzina cze­

kała na wywiezienie, każdego wieczoru mieli uszy­

kowane trochę jedzenia, termos z gorącą herbatą i niezbędne rzeczy osobiste (zabieranie z mieszkań odbywało się w nocy). Dzieci kładły się do łóżek na wpół rozebrane, Franciszek czytał im dla skrócenia czasu i odwrócenia uwagi „W pustyni i w puszczy”

H. Sienkiewicza [2].

Jesienią 1939 r. F. Adamanis brał udział w po­

czątkach organizowania konspiracyjnego ZHP. Na jednym z zebrań zespołu instruktorskiego dr. Józe­

fa Wizy, w skład którego wchodzili m.in. hm Sta­

nisław Powalisz i doc. dr. F. Adamanis, uznano, że należy przyjąć kryptonim dla ZHP. Ktoś z uczest­

ników zaproponował skrót nazwy niemieckiej or­

ganizacji, bardzo niebezpiecznej dla Polaków, SS (Schutz–Staffen). Tak powstała nazwa Szare Szere­

gi, która najpierw przyjęła się w Wielkopolsce. Po jej przedstawieniu Naczelnikowi Głównej Kwate­

ry w Warszawie przez W. Marcinkowskiego, nazwa ta, jedna z najdumniejszych w całej polskiej kon­

spiracji, obowiązywała w całym podziemnym ru­

chu harcerskim [13–14].

10 listopada 1939 r. aresztowano brata Fran­

ciszka – Feliksa. Po kilkudniowym pobycie w For­

cie VII ślad po nim zaginął (prawdopodobnie roz­

strzelany „za wrogą działalność przeciw narodowi niemieckiemu”; Feliks – nauczyciel matematy­

ki w Brodnicy (rok przed wojną przyjechał do Po­

znania) należał do Związku Zachodniego, nasta­

wionego na badania sytuacji Polaków poza granicą zachodnią z Niemcami). Franciszek czuł się tym załamany psychicznie, ale nie godził się na propo­

zycje nielegalnego wyjazdu do GG, uważając to za dezercję. Tak minęła zima 1940 r. W dużym pię­

ciopokojowym mieszkaniu przy ul. Grottgera 4 m.

5 opalany był tylko jeden pokój, reszta pomiesz­

czeń pozbawiona była szyb, co przy nieogrzewa­

nych i nie zamieszkałych już sąsiednich mieszka­

niach powodowało pękanie rur wodociągowych i kanalizacyjnych [1–2].

W nocy z 20/21 kwietnia 1940 r., dla uczczenia urodzin Hitlera, Gestapo aresztowało w Poznaniu wiele osób, głównie inteligencji. Należał do nich także F. Adamanis. Po kilku dniach pobytu w For­

cie VII (21–25 kwietnia 1940 r.) wywieziony został do Dachau (25.04.1940–6.06.1940), skąd trafił do obozu koncentracyjnego w Mathausen­Gusen (6.06.1940–5.05.1945). Żona Franciszka dostała zakamuflowaną wiadomość od znajomej z Krako­

wa, że Franciszek przebywał do końca maja w Da­

chau. Pierwszą wiadomość od męża dostała w lipcu

1940 r. Była to pocztówka, w której po niemiec­

ku było napisane: Znajduję się w obozie koncen­

tracyjnym w Gusen, mój adres: Franz Adamanis N5068, geb 4­X­1900 StGeorgen a/d Gusen Obe­

rdonau, Block 16 Stube A. Dachau było głównie obozem przejściowym, w którym świeże trans­

porty więźniów odbywały kilkutygodniową kwa­

rantannę [2]. Obóz Mauthausen­Gusen uznawany jest za najcięższy z obozów nazistowskich (obóz III kategorii). Większość więźniów tego obozu sta­

nowili Polacy, głównie inteligenci. Przeciętny czas pobytu więźnia w obozie w Gusen planowano na sześć tygodni. W ciągu 6 tygodni więzień, pracując możliwie do ostatniej chwili, miał zginąć, ustępu­

jąc miejsca innym. Ginął przede wszystkim z gło­

du i wyczerpania. Prócz głodu niszczyły więźniów choroby, zimno, poniewierka, brak snu. Więź­

niowie spali na siennikach rozłożonych wprost na ziemi, stłoczeni jeden przy drugim. Ksiądz L. Biele rzewski na pytanie, jak można było w tych warunkach żyć, i to nie tylko przez 6 tygodni – li­

mit życia obozowego – ale przez miesiące i lata, odpowiada: „jestem przekonany, że nie było to możliwe bez szczególnej interwencji Bożej” [15].

Po aresztowaniu Franciszka żona Janina z cór­

kami i mamą Jadwigą zostały wysiedlone z miesz­

kania przy ul. Grottgera. Zamieszkały przy ul. Zie­

lone Ogródki 5, gdzie sprowadziły także żonę brata Janiny (Bolesława) – Wandę z dwójką dzie­

ci (Staszkiem i Piotrusiem). Janina Adamanisowa, dzięki pomyślnemu zbiegowi okoliczności (Niem­

cy potrzebowali fachowców z braku odpowied­

nio wykształconego personelu), otrzymała pracę w aptece przy parku Wilsona, będącej pod zarzą­

dem niemieckim. Wanda, bratowa Janiny, zajęła się tajnym nauczaniem polskich dzieci, które po­

zbawione były szkoły. Rodzice odwdzięczali się za to w miarę swoich możliwości. Praca ta była nie­

bezpieczna, ponieważ nauczanie takie było zabro­

nione i karalne. Tajnym nauczaniem zajmowała się także Janina w czasie południowej przerwy w pra­

cy aptecznej. Na zajęcia prowadzone przez Jani­

nę chodziła także jej najmłodsza córka Krystyna.

W 1941 r. najstarsza córka Janiny – Antonina – skończyła 12 lat i została skierowana przez Urząd Pracy do niemieckiej rodziny jako niania do dziec­

ka. Była bardzo źle traktowana przez pracodaw­

czynię. Pod koniec 1942 r., gdy druga córka – Bar­

bara – skończyła 12 lat, znajomy farmaceuta Janiny umieścił ją w przedsiębiorstwie handlu przyrząda­

mi laboratoryjnymi, gdzie sam pracował (praco­

wała jako goniec) [1, 2].

Franciszek Adamanis w obozie zajmował się wieloma pracami: budowa baraków dla nowo powstającego więzienia, praca w kamienioło­

mach, praca przy budowie bocznicy kolejowej z Sankt Georgen an der Gusen do kamieniołomów

w Gusen, w zamku w Spielberg przy wykopali­

skach archeologicznych, pisarza na bloku szpital­

nym nr 16 przeznaczonym dla Rosjan, a następnie bloku nr 31, zwanym blokiem śmierci. Na począt­

ku, gdy jako jeden z pierwszych więźniów w Gu­

sen budował baraki, nie przypuszczał, że stosunki w obozie będą tak okropne i wyniszczające więź­

niów. Dopiero, gdy został przydzielony do pracy w kamieniołomach, a następnie pod koniec 1940 r.

do morderczej pracy przy budowie kolei, opuściły go siły i był bliski całkowitego wyczerpania. Hitle­

rowskie obozy były nie tylko instytucjami mordu i terroru, ale także przedsiębiorstwami opartymi na zasadach finansowych. Kamieniołomy w Gu­

sen dostarczały cennego granitu. Komando to do­

słownie pożerało ludzi, w krótkim czasie ginęli tam z wycieńczenia lub pod razami kapo czy pilnują­

cych robót czarnotrupieńców. Po dłuższych stara­

niach Władysław Gębik wydobył Adamanisa z ko­

manda z St. Georgen i dołączył do prowadzonego przez niego komanda Spielberg. Władysław Gębik tak pisze o przyjaźni z F. Adamanisem:

Łączyło nas wiele, obydwaj urodziliśmy się w 1900 r., mieliśmy podobne zainteresowania naukowe, obaj uzyskaliśmy doktoraty na tym samym Wydziale Filozoficznym UP. Na dobre jednak zaprzyjaźniliśmy się dopiero w obo-zie, kierując wspólnie zorganizowanym ru-chem oporu [16].

Włodzimierz Wnuk w książce „Byłem z Wami”

tak pisze o Franciszku Adamanisie:

Przydzielony do komanda Sankt Georgen byłby w nim zginął, gdyby go Władysław Gębik stamtąd nie wydobył i nie wciągnął do koman-da Spilberg. Tu nie tylko wrócił do sił, ale stał się jednym z filarów naszej organizacji, jed-nym z tych, którzy mocą swego charakteru, kulturą ducha i niezłomną wiarą w nasze oca-lenie i ostateczne zwycięstwo nad zbrodniczą Rzeszą hitlerowską promieniał na nas wszyst-kich [17].

W. Wnuk tak pisze m.in. o pracy w kamienioło­

mach gusenowskich:

Nie dało nam rady słońce niemiłosiernie palące nagie wychudzone ciała zgięte przy ro-bocie, nie pokonały nas strumienie deszczu godzinami lejące z bezlitosnego nieba, nie za-łamał nadludzki zdawałoby się wysiłek głod-nego, wyniszczonego organizmu, nie upodlił reżim esesmanów i kapo. Stwardnieliśmy, za-hartowaliśmy się, nauczyli trwać na przekór wszystkiemu i walczyć o życie zagrożone każ-dego dnia i godziny. Co więcej, stworzyliśmy w Gusen swój własny świat kulturalnych pasji, które przesłaniały nam upiorną rzeczywistość.

Wciągnięty przez W. Gębika do tajnej or­

ganizacji, do której przylgnął jak do własnej

H I S T O R I A FA R M A C J I

rodziny, poczuł się tak bardzo umocniony na du­

chu i tak szczęśliwy, że właśnie wtedy napisał ten wiersz [16]:

Jesteśmy jak żywe kamienie, jak twarde

niezłomne głazy, Nie spalą nas żadne płomienie, ogień nie czyni

nam skazy.

Jesteśmy jak żywe kamienie, samotne bezdomne skały, Rzeźbiły nas zimne strumienie i żarem ziejące

upały.

Jesteśmy jak żywe kamienie w sercu szatańskich piramid.

W swym łonie – jak drogie nasienie kryjemy zabójczy dynamit.

Jesteśmy jak żywe kamienie rzucone w przepaść bezdenną, W których goreje marzenie, że górę stworzą

płomienną.

I na nas, jak na opoce powstanie gmach

wspaniały Jak jasny piorun w pomroce, jak wieczny pomnik chwały.

Komando Spielberg wychodziło do pracy poza teren obozu. W rumowiskach zamku Spielberg pro­

wadzono prace archeologiczne (wydobywano pły­

ty nagrobkowe z pierwszych wieków Cesarstwa Rzymskiego, monety i inne cenne przedmioty).

Więźniowie nie byli tutaj tak pilnowani jak w obo­

zie, ponieważ esesmani, podobnie jak więźniowie, uważali służbę w zamku za pewnego rodzaju odpo­

czynek. Jednym z ulubionych miejsc spotkań więź­

niów była zamkowa kaplica. Tutaj gromadzili się, pozostawiając zawsze kogoś na straży, by odmówić litanię, drogę krzyżową i różaniec, a także tutaj re­

cytowano wiersze Mickiewicza, Wyspiańskiego, Ka­

sprowicza, podnoszące ich na duchu. W. Wnuk, opi­

sując przeżycie Wielkiej Soboty w 1941 r., napisał:

Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek w życiu będę przeżywał misterium Wielkiego Tygodnia tak głęboko i silnie jak wtedy. W końcu stanę-liśmy w kole by wysłuchać modlitwy, której nie ma w książeczkach do nabożeństwa. Zawędro-wała ona do Gusen z pamięcią o „Wyzwoleniu”

Wyspiańskiego. Zamiast dzwonów rezurekcyj-nych biły na wieży Spilbergu słowa Konrada:

O Boże! Pokutę przebyłem.

I długie lata tułacze,

Dziś jestem we własnym domu I krzyż na progu znaczę.

...

Dzięki sprzyjającym warunkom w komandzie Spielberg W. Gębik z Adamanisem, we dwójkę lub z całym zespołem, układali plany, które miały przy­

nieść sukcesy na polu obozowej walki o ocalenie ży­

cia oraz plany dalekosiężne, mające służyć naprawie Rzeczypospolitej. Adamanis był członkiem ścisłe­

go kierownictwa organizacji ruchu oporu w obo­

zie. Dzięki znajomości wielu języków powierzono mu nawiązywanie kontaktów z przedstawiciela­

mi innych narodowości (Rosjan, Francuzów, Ju­

gosłowian, Hiszpanów, Włochów), wyszukiwanie najwartościowszych reprezentantów i proponowa­

nie kandydatów do wtajemniczenia i współodpo­

wiedzialności oraz współorganizowania prowadzo­

nej w obozie walki o życie. Żartobliwie nazywano F. Adamanisa „ministrem spraw zagranicznych Rze­

czypospolitej Gusenowskiej” [2, 16].

Jesienią 1942 r. komando Spielberg przemiano­

wano na Museumkommando. W dniu 17 grudnia 1942 r. Schutzhaftlangerfuhrer Chmielewsky zażą­

dał opracowania i odbitek materiału wykopalisko­

wego do dnia 21 grudnia 1942 r, nad czym więźnio­

wie komanda pracowali dzień i noc, kończąc pracę w wyznaczonym terminie [16].

Po zakończeniu prac wykopaliskowych F. Ada­

manis uzyskał cenione w obozie stanowisko pisa­

rza blokowego w bloku przeznaczonym dla Rosjan, dla których był prawdziwym duchem opiekuńczym.

Był to okres po pierwszym niepowodzeniu hitle­

rowskiej armii pod Stalingradem. Wtedy to powie­

rzono obsługę szpitalną także więźniom. Polska ob­

sługa szpitalna, ryzykując życiem, podejmowała wszystkie możliwe wysiłki dla ratowania chorych.

Jednym z nich było ukrywanie więźniów chorych na tyfus plamisty. Po likwidacji podobozu 16 z bra­

ku napływu nowych jeńców przeszedł na stanowi­

sko pisarza rewirowego bloku 31, zwanego blokiem śmierci. Przebywali tam najbardziej chorzy, prze­

ważnie na gruźlicę. Blokowy Niemiec, w asyście sanitariusza esesmana lub sam dokonywał selekcji, a następnie pozbawiał wybranych życia zastrzyka­

mi z fenolu lub perhyrolu wprost do serca. Blokowy na bloku 31 lubił grać w szachy [16]. F. Adamanis, pracując na zamku Spielberg wykorzystał swój od­

kryty w obozie talent rzeźbiarski. Z suchych gałęzi drzewa orzeszkowego wyrzeźbił scyzorykiem nieje­

den komplet szachów, które przy braku innych roz­

rywek w obozie były przedmiotem pożądania także dla obozowych kapo (rycina 5). Gra w szachy sta­

nowiła także element walki o przetrwanie. Zajmu­

jąc blokowego grą w szachy (pozwalano blokowe­

mu wygrywać, aby miał dobry humor), odciągano go od selekcjonowania więźniów. Za szachy można było uzyskać także lepszą pracę lub dodatkową mi­

skę jedzenia [16].

Po klęsce armii hitlerowskiej pod Stalingra­

dem wydano zarządzenie pozwalające rodzinom

na przysyłanie do obozów koncentracyjnych raz w miesiącu paczek żywnościowych dla swoich bliskich. Otrzymywane przez więźniów pacz­

ki wpłynęły zasadniczo na poprawę bytu więź­

niów, ale także na ich samopoczucie i wiarę w możność ocalenia. Dla F. Adamanisa stały się one także źródłem surowców dla nielegalnej taj­

nej produkcji leków, których w obozie tak bra­

kowało. Dla przykładu obozowy szpital otrzy­

mywał miesięcznie od 10 do 20 ampułek chlorku wapnia, a środka tego potrzebowało, co najmniej, 1000 chorych (głównie na gruźlicę). Przy ofiar­

nej pomocy żony, zorganizował w prymitywnych warunkach obozowych produkcję głównie in­

iekcji chlorku wapnia, afenilu (połączenie chlor­

ku wapnia z mocznikiem) i glukozy, ryzykując każdego dnia utratą życia nie tylko własnego, ale narażając także na takie ryzyko żonę i rodzinę.

W warunkach obozowych miał jedynie do dyspo­

zycji techniczny kwas solny, kredę i węgiel akty­

wowany. Najcenniejszy surowiec, glukozę, przy­

syłała mu żona. Wyposażenie aparaturowe było bardzo skromne: zwykły piec żelazny na ogólnej sali chorych, autoklaw do sterylizacji w sali ope­

racyjnej, kilkanaście butelek z ciemnego szkła poj.

100 ml po eterze do narkozy, lejek szklany 90 mm, cylinder miarowy poj. 1000 ml, kolba z płaskim dnem poj. 2000 ml, strzykawka poj. 250 ml, kilka misek emaliowanych do jedzenia poj. 1 l, bagietka szklana. Tygodniowo produkował około 200 am­

pułek 10% chlorku wapnia i 50 ampułek gluko­

zy i afenilu. W ciągu 3,5 lat pracy wyprodukował około 40 000 ampułek tych leków. Woda desty­

lowana w obozie była niedostępnym luksusem, używał wyłącznie wody wodociągowej. Ampuł­

ki były używane wielokrotnie po lekach oficjal­

nie dostarczanych do obozowego szpitala. Wobec

braku wagi analitycznej i aerometru, stężenie roz­

tworu kontrolował przez porównanie gęstości roz­

tworu badanego z gęstością płynu standardowe­

go (10% chlorek wapnia dostarczany oficjalnie do obozu). Służyła do tego wspomniana bagietka (kroplę płynu standardowego przenosił do bada­

nego roztworu i obserwował zachowanie prądów dyfuzyjnych). Przy okazji tej nielegalnej produk­

cji leków F. Adamanis dokonał ciekawego odkrycia naukowego, że sączenie płynów iniekcyjnych przez węgiel aktywny powoduje wstrząsy po ich podaniu dożylnym. Przyczyną tego zjawiska były pirogeny obecne w węglu. W owym czasie problematyka pi­

rogenów była mało znana [16, 18].

W. Gębik pisze:

I pomyśleć, że zrobił to jeden człowiek. Wła-ściwie nie jeden. Najbliższym, bowiem, współ-pracownikiem kolegi Adamanisa była mał-żonka Profesora, pani Janina Adamanisowa, mgr farmacji, borykająca się z niesłychanymi trudnościami w okupowanym Poznaniu, aby utrzymać siebie, matkę i troje małych dzieci.

Jak stało się to możliwe? Więźniowi w Gusen wolno było pisać i otrzymywać koresponden-cję od rodziny lub znajomych tylko raz w mie-siącu i tylko w języku niemieckim. Korespon­

dencja była cenzurowana. Profesor Adamanis miał swoje własne pośrednie, jemu tylko wia-dome, kontakty z cywilnymi majstrami i bez-pośrednie – z kolegami pracującymi w obozo-wej poczcie, co pozwalało mu na prowadzenie nielegalnej korespondencji z domem nawet w języku polskim.

Problemem było, aby w przypadku dostania się takiej korespondencji w niepowołane ręce, w obo­

zie czy w kraju, z treści jej nie można było dojść do autora ani odgadnąć właściwej treści listu, ani nie wzbudzić podejrzenia, że napisany jest szyfrem.

Listy Pani Adamanisowej były ukryte w sklejonej tekturze opakowania, używanej w aptekach do pa­

kowania lekarstw płynnych w butelkach, w kor­

kach od butelek i słoików, głównie w ich otoczkach papierowych, w gazetach niemieckich służących za papier pakunkowy niewidzialnym pismem mię­

dzy wierszami, a szczególnie wewnątrz słoików zawierających inną treść (np. glukozę) niż głosi­

ło oryginalne i pozornie nienaruszone opakowa­

nie niemieckie. Paczki, chronione umiejętnie przez kolegów z obozowej poczty przed zbytnią inge­

rencją esesmanów, były dla F. Adamanisa głów­

nym źródłem nie tylko żywności, ale także cen­

nych wiadomości i zakamuflowanych związków chemicznych do produkcji leków. Musiał jednak upłynąć pewien czas, zanim pani Adamanisowa zorientowała się, że chodzi o coś więcej niż zwy­

kłą wymianę korespondencji. Oto przykłady takiej korespondencji:

Rycina 5. Szachy wyrzeźbione w obozie przez F. Adamanisa

H I S T O R I A FA R M A C J I

Nie zawsze mogę z Twoich lakonicznych lis tów zorientować się, choć wiele rzeczy na-uczyłam się domyślać. Daj mi jakoś do zro-zumienia, żeś to dostał; Tak mi brak należy-tego porozumienia się z Tobą. To tak dręczy, męczy i powiększa tęsknotę. Ale się trzymam, bądź i Ty silny, a będziemy jeszcze szczęśliwsi.

Niech Opatrzność Boża czuwa nad Tobą i nami;

Szczęście moje Ty przeogromne. Jestem Aldo-ną! Twój list sierpniowy jest pierwszą odpo-wiedzią Konrada na głos z wieży. Znalazłam sposób na porozumienie się! Cieszę się i czu-ję tak jak ongiś, gdy Ci rzuciłam pierwszą róże z balkonu, pamiętasz?....; Brak mi słów i po-mysłów, by wyrazić, czym dla mnie jesteś.

Najwyższą nagrodą są dowody, że mnie rozu-miesz; Szczęście me niezapomniane, tak bym Ci chciała posłać coś wartościowego, a nic nie mogę wydostać, jedynie coś z witamin lub od-żywek aptecznych, ale nie wiem czy je dosta-jesz, o ile są w oryginalnych opakowaniach.

Napisz >dbaj o zdrowie dzieci<, to znaczy, że mogę posyłać, o ile nie, to po prostu >Dziękuję za grzybki<, bym wiedziała, żeś to czytał. Ca-łuję Cię tysiąckrotnie. Nie gniewaj się, że po-mimo Twego zakazu piszę; W przyszłym tygo-dniu wysyłam Ci paczkę imieninową, a więc z niespodzianką. Uważaj! Prawdopodobnie kartonik lub torebka cukru sprawi Ci najwięk-szą przyjemność.

Gdy przy tej paczce powtórzyło się słowo

„Uważaj”, Franciszek badając dokładnie opako­

wanie i kostki cukru, zrobił genialne odkrycie.

Po lekkim zwilżeniu kostek wystąpiło na brze­

gach cukru miniaturowe pismo, które bez tru­

du odczytał.

Tak się boję, by Cię nie narazić, a tak trud-no oprzeć mi się pokusie przy każdej paczce, szczególnie po Twoim ostatnim liście, kiedy wiem, że Tobie radość sprawiło, Biedaku mój najdroższy. O ile narażam Cię, choć, w ma-łym stopniu, zaprzestanę w tej chwili. Na-pisz mi tylko „Pilnuj swego zdrowia”; Bardzo zaniepokoiło mnie zdanie Twego listu: >Dal-szych środków radziłbym zaprzestać, gdyż mogłyby być szkodliwe<. Wobec tego dziś pi-szę po raz ostatni w ten sposób, chyba że mnie sam zachęcisz. Odpowiedź na dzisiejszą pacz-kę będę miała w listopadowym liście, dzisiej-szy cukier też bardzo pożywny; Czy ty pamię-tasz westchnienie do niepokalanej? Czwarty rok, po kilka razy na dzień wołam z głębi ser-ca: O, Mario bez grzechu poczęta, módl się za nami grzesznymi, którzy się do Ciebie ucieka-my, zwłaszcza za Ciszkiem Moim – dozwól Mu, Pani, szczęśliwie i jak najszybciej powrócić do domu... [2, 16].

W Gębik pisze:

Listy pani Adamanisowej budziły zawsze mój ogromny podziw jeszcze z innego względu.

Wyczuwała ona znakomicie, że i w słowach zmieścić można treść, która zdolna jest pod-nieść ducha i dodać sił do dalszej walki o życie w obozie. [...]. Dla naszej małej grupy wtajem-niczonych Pani Adamanisowa była symbolem Polki mądrze i skutecznie walczącej [16].

F. Adamanis w swoich listach do żony nie pisał o sprawach przyziemnych. Na przykład w swoim drugim liście z Gusen pisze po niemiecku jestem

F. Adamanis w swoich listach do żony nie pisał o sprawach przyziemnych. Na przykład w swoim drugim liście z Gusen pisze po niemiecku jestem