• Nie Znaleziono Wyników

listopada R osyanie powtórnie opasali twierdzę, tym razem na czas dłuższy

Podczas, pierwszego oblężenia przekonali się Rosyanie, że siląej tw ierdzy przy dzielnej obronie przemocą w ziąć n ie zd o ła ją ; postanow ili w ięc uczynić to głodem. W prawdzie nie zaniechali ataków zupełnie, ale n ie szturmowali tak uporczywie, jak za pierwszym razem. Od czasu do czasu przedsiębrali oblężeni wycieczki, przyprawiając nieprzyjaciela o cię- ż k ie 'stra ty .

Kiedy już w twierdzy dla w ojska i ludności cyw ilnej poczęło

bra-A tak Rosyan n a forty przemyskie.

kow ać żyw ności, zarządził jen. K usm an ek w ypad w d n iu 19 m arca, w celu przebicia się przez lin ie oblężnicze. Nad ran e m w y su n ęła się dzielna załoga poza linie forteczne i trzy m ała się aż do ostateczności.

Po siedm iogodzinnej w alce przeciw znacznym rosyjskim siłom, w końcu zm usiła je przewaga liczebna do cofnięcia się za linie forteczne. Na­

stępnych nocy R osyanie ruszyli przeciw kilku frontom Przemyśla. A taki te złamały się jednak w ogniu fortyfikacyi. Poniew aż jednak brakowało już zupełnie żyw ności, przeto po w ysadzeniu fortów i zniszczeniu dział oraz amunicyi, twierdza w dniu 22 marca kapitulowała.

Walki w Karpatach.

A tak R osjan na przełęcze karpackie.

N astępstwem k lęsk i Rosyan pod Limanową stały się walki o po­

siadanie Karpat. B itw a pod Limanową, która ubezwładniła Rosyan w kie­

runku K rakowa, schodzi się z bitwami w okolicy Łodzi, w których armia północno-rosyjska doznała klęski. Obie te bitwy jednak nie mo­

gły sprowadzić,' jeszcze cofnięcia frontu rosyjskiego, gdyby n ie równo­

c z esn y atak sił austryackich na w ał Karpat.

W ów czas byli R o sy an ie w zupełności panam i K arp at. N ietylko posiadali B ukow iną, lecz ta k że trzy m ali siln ą rę k ą w szystkie p rze jścia przez K arp aty . W okolicy przełęczy dukielskiej s ta li naw et dość głęboko n a tery to ry u m w ęg ie rsk iem : d o ta rli byli aż do B ardyow a i H om onny.

Tu w ięc ró w n o c ze śn ie z b itw ą pod L im an o w ą rozpoczął się a ta k arm ii B oreovicsa, k tó ra odrzuciła R osyan przez K arp a ty i p rze su n ęła fro n t aż w zag łęb ie J a s ło — K rosno. B ył to czas, kiedy n ależąca do arm ii jen . B oreovicsa dyw izya K ra u tw a ld a ta k dalece zbliżyła się do Przem yśla, że połączenie się jej z dyw izyą w ypadow ą T am assy ’ego, k tó ra szła od P rz em y śla, było tylk o k w e sty ą k ilk u godzin.

W tym śam ym czasie p rze d a rła się do B ukow iny arm ia je n e ra ła P fla n z e r B altin a, o d eb ra ła cały te n obszar i dała się we znaki R o s ja ­ nom n a Pokuciu.

K iero w n ic tw u w o jsk ro sy jsk ich w G alicyi udało się w tedy szyb- kiem i przesu n ięciam i w ojsk, dokonanem i przy pomocy sieci kolejow ych, zgrom adzić ta k ie siły, że w obec tej przew ag i arm ia B oreovicsa zrezy­

g n o w a ć ju ż m usiała ze zdobytych sukcesów , a ta k że g ru p a arm ii jen.

P fla n z e r B a ltin a cofnąć się m usiała n a w yżyny karp ack ieg o siodła.

T e ra z zaczęła się pie rw sz a k o n tro fe n zy w a rosyjska, k tó ra dopóty n a p ie ra ła u staw icznym i atakam i, aż w szystkie przejścia przez K a rp a ty n a n o w o zn a la zły się w rę k a c h rosyjskich.

Śm iałe u d erz en ie z końcem g ru d n ia zapew niło w ojskom austryacko- w ęg iersk im po n o w n e posiadanie przełęczy u ż o c k ie j; n ieprzyjaciel je d n ak zdobył j ą w k ilk a d n i później p o w tó rn ie i w ta rg n ą ł także n a południe od p rzełęczy d u kielskiej n a W ęgry.

K iero w n ic tw o w ojsk au stry a ck o - w ęgierskich i niem ieckich p o sta­

n o w iło jeszcze w ciągu zimy w ydrzeć R osyanom z pow rotem sta n o w i­

s k a w K a rp a ta c h i w ystąpić przeciw ko nim z n ajw ięk szą stanow czo­

ścią. O gólny a ta k rozpoczął się dnia 25 stycznia. A rm ia jen. Boreovi- cs a u d erzy ła w k ie ru n k u przełęczy dukielskiej, łupkow skiej i użockiej, a rm ia n iem ieck a w k ie ru n k u S tryja, a jen. P flan zer B a ltin a n a S ta­

nisław ów .

P o w odzeniu tej ofenzyw y stały n a przeszkodzie w a ru n k i atm osfe­

ry cz n e. U dało się, co praw da, odrzucić R osyan z przew ażnej liczby p rze­

łęczy daleko, aż n a ziem ię g alicy jsk ą, ale zaraz zaczęły się toczyć z K ró­

le stw a P o lsk ieg o i G alicyi pociągi, przyw ożąc posiłki n a zagrożone lew e skrzydło rosyjskie. P od W a rsz a w ą i Lw owem nagrom adzili byli R osya­

n ie n iezm ierzone m asy w ojska, z k tó ry ch w edle potrzeby mogli rzucać rezerw y.

Mimo to w połow ie lutego a ta k au stry ack o -w ęg iersk ich w ojsk po­

szczycić się m ógł n astęp u jący m i re z u lta ta m i:

N a praw em skrzydle o d eb rała g ru p a arm ii P flan zer B a ltin a B uko­

w in ą aż do P r u tu i posunęła się aż poza lin ię N a d w ó rn a — Kołomyja, podczas gdy N iem cy w centrum, a n a lewem skrzydle arm ia je n e ra ła

Bo.reovicsa w yrzuciła R osyan z grzbietów k a rp a ck ic h w. dół, wyjąwszy

w m ieszał się do w alki drugi oddział niem ieckich posiłków i rozpoczęto na wschód od Laborczy atak ogólny. Sprzymierzeni posunęli się na­

przód. L ecz n agle na prawem skrzydle rozpoczęli R osyanie siln y atak.

N iem cy okopali się natychm iast, a rów nocześnie w ojska austryacko - w ęgierskie uderzyły na skrzydła nieprzyjaciela. Wśród w ielkich strat m usieli R osyanie zn ów cofnąć się na dół. Przez; całą N iedzielę w ielka­

n ocn ą trw ały zacięte w alki, przechylając się to n;i jedną, to na drugą stronę, żadnej jednak n ie przyniosły stanow czego zw ycięstw a.

Dopiero poniedziałek w ielkanocny, dnia 5 kwietnia, przyniósł pełne

Epizod z w ielkiej bitw y w ielkanocnej w K arpatach nad Laborczą.

pow odzenie sprzymierzonym. Niem ieckie i austro-w ęgierskie baterye w spółzaw odniczyły z sobą, aby silne pozycye nieprzyjaciela, znajdujące się między wyżynam i 584 a Kobyłą, zachwiać. D zięki temu mogła grupa pułkow nika Kemmla o godzinie 3 po połud. zdobyć pozycyę szturmem.

T akże drugi przystęp do Kobyły, Jawirska, został przez 40 pp. w nie- dającym się odeprzeć ataku zajęty, przez co Niemcy w reszcie u w olnili się od ognia na flankach, który ich dotychczas w strzym yw ał od marszu n a grzbiet, ciągnący się ku A lso Czebenyi, przez który ostatecznie zdo­

b y li odcinek doliny V ilsaw y. Tymczasem dopełnił się także los Kobyły.

S iln ie atakow ani przez Niemców i honwedów pułkownika Baicza, u legli

• b ro ń c y 4-tem u bośniacko-bercegow ińskiem u, 89 i 90 p. p., k tó re m ajo r K u c h in k a prow adził do szturm u. O stateczne zw ycięstw o było n a n a j­

w ażniejszej części pola b itw y zdobyte.

N a zachód od L aborczy poniedziałek w ielkanocny jeszcze n ie przy­

n ió sł decyzji. W praw dzie g rupa p u łkow nika H au sm a n n a p o stą p iła n a ­ przód k u wyżynom kolo Foelze Czebenyi, ale z powodu og n ia n a flan­

kach dostała się w p rz y k rą sytuacyę. M ajor L ie b h ard uczynił ze swoimi w szystko, co mógł, aby zdobyć wyżynę. A tak u jąc y przyszli aż n a 30 kroków przed pozycyę n ieprzyjaciela, ale n ie mogli się przedostać przez zasieki z drutu, je d n a k odw rócili uw agę od grupy H ausm ana, k tó ra szybko przezw yciężyła sytuacyę k ry ty c z n ą i szturm em w kroczyła do pierw szej pozycyi n iep rzy jaciela n a w zgórzu Foelze Czebenyi.

D n ia 6 k w ie tn ia przyszły posiłki niem ieckie także i n a tej części po la bitw y. Razem z tem i świeżemi w ojskam i udało się zająć w yżynę

•468. P u łk o w n ik H ausm an w ypędził n iep rzy jaciela także z drugiej pozy­

cyi n a w zgórzu F oelze Czebenyi, ale K osyanie staw iali jeszcze zacięty opór, o k tó ry złam ały się trzy. przeprow adzone z n ajw ięk sz ą w aleczno­

ścią, szturm y. T eraz przyw ieziono arm aty górskie, k tó re nadzw yczaj sku­

tecznie w zięły pozycye rosyjskie pod ogień. Nad ranem 6 -go pow tó­

rzono szturm w spólnie z przybyłym oddziałem niem ieckim i sprzym ie­

rze n i w reszcie przyszli w posiadanie p u n k tu oparcia nieprzyjaciela, o który toczyła się tak g orąca w alka.

D obrze przygotow ane przełam anie się ro sy jsk ie zostało udarem ­ niono. T en p iękny sukces bitw y w ielkanocnej

Z dobyte o statecznie zw ycięstw o miało je d n a k dla całej bitw y znaczenie rozstrzygające.

W ypraw a N ie m c ó w d o Kurlandyi.

W o jsk a niem ieckie, stojące n a północ od N iem na pod w odzą jen.

H in d en b r.rg a, w porozum ieniu z m a ry n a rk ą , o p erującą n a m orzu B ałty- ckieni, przedsięwzięły pochód w głąb K urlandyi. M arsz rozpoczęto 27 k w ietn ia ra n o ze skrzydeł. Je d n a kolum na przeszła pod Szmalenig- kan i przez Niem en na północ, druga, 100 — 125 km. od niej oddalona, ru szy ła z północnego cyplu P ru s W schodnich we w schodnim k ieru n k u . W pierw szym dniu w kroczyła z piechotą n a 50 kilom etrów praw ie do K urlandyi, w ysyłając k aw alery ę do R osień i poza D ubissę. P od Korcia.- nam i n ap o tk ała n a opór i m usiała sforsow ać p rzejście przez M inię pod ogniem ciężkiej arty le ry i rosyjskiej, ale mimo to posunęła się naprzód.

T rzecia kolum na m aszerow ała w centrum w olniej. Śmiałość całego tego przedsięw zięcia przedstaw i się tem ja śn ie j, jeżeli rozważym y, że w iadom ości o sile w ojsk rosyjskich były bardzo niepew ne, a k ra j cały w k o ń cu k w ietn ia znajdow ał się w stanie, um ożliw iającym posuw anie się w ojsk jedynie po drogach.

S a n o dnia drogiego pokazało się, że nieprzyjaciel, stojący na głó­

w nej drodze z Tylży do M itawy pod Skandwilami, cofnął się szybko pod grozą oskrzydlenia lew ego sw ego skrzydła ku Kielmom— Szawlom. Na­

tychm iast w ysłano za nim pew ną kolumnę, która jeszcze wieczorem za­

jęła Kielmy.

W trzecim dniu prawa kolumna przekroczyła broniony przez n ie­

przyjaciela kanał w indawski, lew a doszła do W orn i Telsz, a kaw ale- rya jej dotarła do Tryszków, położonych na północny zachód od Szaw el.

P osunięto się praw ie o 100 kilometrów. — Rosyanie, mając w Kur- lan d yi jedynie kaw aleryę i op ołczerie, sprowadzili koleją posiłki i w y­

sadzili je między Szawlam i a Szadowem. A le N ien cy nie zatrzymali s it w pochodzie.

P o p o łu d n iu 30 k w ietn ia, w czw artym dniu, w eszła p ra w a ko ­ lu m n a do Szaw el, k tó re R osyanie podpalili, ścigając ich jeszcze d a le j po za nie.

W tedy R osyanie w ysłali z Kowna wojska, aby zagrozić prawemu skrzydłu niemieckiemu. W skutek tego zatrzymała się piechota, zwraca­

jąc na prawo ku Dubissie. Podczas, gdy głów ne kolumny w pośpie­

sznych marszach dążyły ku górnemu biegowi Dubissy, osobna kolum na m aszerowała w olniej z Kłajpedy ku północy. Jeden z jej oddziałów szedł przez Szkudy, drugi nad brzegami morza od południa ku Libawie.

P rzez ostrzeliwanie Libaw y marynarka bardzo już nieprzyjaciela osła­

biła. W dniu 6 maja sam wysadził torty, a działa okrętów' w ojennych zm usiły baterye nadbrzeżne do m ilczenia. W ojska niemieckie, które nie mogły uwierzyć w tak słabą obronę w ielkiego portu i ciągle przygoto­

w ane były na zasadzkę, zdobyły południowe torty po krótkiej w alce i zaatakowały miasto od strony lądu. Ale Rosyanie na ten atak fakty­

cznie nie byli przygotowani. W Mitawie wyładowali jedynie większa oddziały wojsk i w ysłali je w kierunku południowo-zachodnim, ale n ie­

mieckiej lin ii przełamać nie zdołali.

D n ia 8 m aja weszli Niemcy do L ib a w y o godzinie 6 ran o . Ł u p

■wojenny stan o w iło 1.500 jeńców , 12 dział i p ew n a liczba k ara b in ó w m aszynow ych. Szybko w y sunięto oddziały n a ja k ie 50 km. przez A is- p u ttę i n a d brzegiem m orskim w celu zabezpieczenia m iasta, gdzie w strzy m a ły w szystkie a ta k i zbierającego się pow oli n ieprzyjaciela, a pó­

źniej d o ta rły aż pod Rygę.

B itw a G orlice-T a rn ó w .

A tymczasem w Galicyi rozgrywały się w alki o decydującem zna­

czeniu. Sprzymierzone kierow nictw a armii oceniły, że sukces w Karpa­

tach był czemś w ięcej, niż skutecznem odparciem potężnego ataku, że nagroda za te walki, w których tyle poświęcono krwi i życia, jest o w iele w yższą, że dojrzał owoc tylu w ysiłków.

Szybko i niespostrzeżenie zebrała się armia jen. M ackensena poz®

V I korpusem austryackim , podczas gdy P fla n ze r B altin, arm ie k a r p a ­