• Nie Znaleziono Wyników

A n g lia zaraz n a początku w ojny zapow iedziała zniszczenie floty niem ieckiej, odgrażając się. że ją jak szczury w yciąg n ie z kryjów ek.

S traty angielskiej floty w ojennej do dnia 31 m aja 1916.

Mimo to, zapowiedzi jej nie spełniły się jeszcze, choć w ojna trw a już k ilk a n a śc ie miesięcy, a n a w e t dotychczas nie było w iększych bitew m or­

skich. N atom iast łodzie podw odne au stry ack o -w ęg iersk ie i niem ieckie do­

k onały czynów niezw yczajnych, niszcząc wiele statk ó w n iep rzy jaciel­

skich ta k w ojennych, ja k i handlow ych. P am ię tn e są rów nież czyny k rąż o w n ik a niem ieckiego ,.Eraden", k tó ry sam jeden zniszczył 50 a n ­ gielskich statków hąndlow ych.

A flota niemiecka nie kryła się zbytecznie. Owszem, atakowała nieraz sama, zadając nieprzyjacielowi znaczne straty. D nia 2 listopada

1914 e sk a d ra niem iecka pod w odzą ad m irała Spee odniosła w ielkie zw y­

cięstw o n ad krążo w n ik am i ang ielsk im i n a oceanie SpokojDym. n a w y ­ b rzeżu rep u b lik i am ery k ań sk iej Chile, w k o ń cu atoli, gdy A nglikom po­

śpieszyła n a pomoc flota jap o ń sk a, Niem cy ulegli w m orskiej bitw ie koło w ysp F a lk la n d z k ic h d n ia 27 g rudnia.

Do drugiej znaczniejszej b itw y m orskiej p rzyszło' d n ia 24 sty ­ cz n ia 1915 r. n a morzu Północnera. T u spotkały się cztery niem ieckie k rą ż o w n ik i p a n c e rn e ..S eidlitz'1, „D orflingei"1 i „Bliichei"1 z an g ie lsk ą

Zatopienie francuskiego pancernika „Leon G am betta“ przez anstr. łódź podwodną „U 5“.

e s k a d rą bojow ą, złożoną z 6 krążow ników bojow ych, k ilku małych k r ą ­ żow ników i 26 kontrtorpedow ców . Po trzygodzinnej b itw ie flota a n g ie l­

ska, zatopiw szy k rąż o w n ik „B liielier", cofnęła się n a p ó łnocny zachód od H elgolandu, odnosząc sama ciężkie uszkodzenia i tra c ą c jeden okręt.

U p ły n ęło od tego czasu trzy m iesiące, kiedy n a m orzu Jońskiem a u s try a c k a łódź podw odna „U 5 -‘ zatopiła fra n cu sk i p a n c e rn ik „L e o n G a m b e tta 11.

G dyby nie D ard an ele, gdzie flota fra n cu sk o -a n g ie lsk a poniosła cię­

żkie stra ty , sto su n ek sił m orskich pozostałby n ad a l jednakow y.

P rzez ciche w ioski przew alił się straszn y h u ra g a n dziejowy, niecąc w okoł śm ierć i spustoszenie. P rzew alił się nie raz, ale k ilk a razy. Szły n ajp ierw w ojska nasze, aby zastąpić drogę w rogow i i nie puścić go na ziemię g alicyjską, przechodziło potem ty siące i tysiące najrozm aitszych ludów, u b ran y ch w szynele rosyjskie, pędzonych rozkazem cara, Szli m iesiące całe w zaśnieżone K arpaty, aby nigdy z nich nie w rócić do ojczystej ziemi. Szli, sami nie wiedząc, dokąd idą, ginęli, nie wiedząc, dlaczego giną.

Pod Przem yślem pow iadali im wodzowie, że W W e ń oblegają, a kiedy zdobędą, koniec w ojny będzie. W K arp atach p o w tarz ali tosamo, że gdy tylko góry przejdą, ju ż się w ojna zakończy.

Szli, nie wiedząc, po co idą. W szak nie brakow ało im ziemi w ol­

brzymiej Rosyi; ...ba, mieli jej tyle, że po dziesięć rąk by potrzeba każ­

dem u człowiekowi, aby ją dobrze upraw ił.

Nie wiedzieli po co idą, ale szli, gdyż car ta k kazał, a gdy kto ociąg ał się, p rzy n a g lała n ah ajk a, Szli, bo musieli, a gdy b itw a przyszła, bili się, bo gdyby cofnąć się chcieli, czekały n a ich tyłach k arabiny m aszynow e i nahaje kozacze.

T ak tedy se tk i tysięcy przechodziło ich w K a rp a ty i tam zaście­

la li wąw ozy i rozpadliny swoimi trupam i. Czekali n a nich nasi, boha­

te rsc y . n ieu straszen i olbrzym iej przew agi, bo w iedzieli, o co i za co w alczą.

I złam ała się w końcu olbrzym ia m nogość rosyjska, skruszyła się ich liczebna przew aga wśród zaśnieżonych gór k arp a ck ic h . A kiedy pod G orlicam i i T arnow em uderzyły n a R osyan arm ie sprzym ierzone, poto- -czył się w alec ludzki z pow rotem ku wschodowi, łam iąc się i krusząc za każdym kilom etrem . P a rty od zachodu, m inął Rzeszów, P rzem y śl G ródek, aż zatrzym ał się znów pode Lwowem. A zatrzym ał nie siłą woli, a le um ęczeniem okrutnem po kilku tygodniach pospiesznego odw rotu

I sprzym ierzeni nie napierali zbytnio. I ich żołnierz, choć dziesięć- k ro ć w ytrw alszy i m ający ja sn y cel przed sobą, odczuł przecież umo­

czenie: i on odpocząć m usiał Zarządzono w ypoczynek.

Wzdłuż szeregów zaryły się w ziemię łopaty i poczęły ryć row y strzeleckie, a przed nimi rozciągnął się długi wąż drutów kolczastych, mających chronić od niespodziewanego napadu. A kiedy już w szystko było gotowe, jedni odpoczywali w rezerwie, drudzy czuwali w rowach, aby nieprzyjaciel n ie zarządził jakiej niespodzianki.

Oficerowie, zarządziwszy potrzebny dyżur, udali się do wsi. aby poszukać kwatery, gdzieby po tylu trudach odpocząć i nabrać sił do dalszych w alk i mozołów.

N ie szukali długo. W środku w si sta ła szkoła, z k tó re j R o sy an ie zaledwie przed k ilk u n a stu godzinam i uciekli. W praw dzie wszędzie był b ru d i nieporządek, ale polecono oczyścić b u dynek co zgrubsza, rzucić nieco słomy, aby módz co rychlej w yprostow ać strudzone kości.

— H ej. kobietko! — odezwał się k a p ita n K n ap ik do jednej z nie­

w iast, p rz y p a tru ją c e j się z oddali przybyłym . — H ej, kobietko, a mo- żebyście co do zjed zen ia m ieli?

— Jezus, M arya, kumo! — zaw ołała n ie w iasta — a dyć to n a s i, bo po k ato lic k u gadają.

— A w asi. wasi! — rozśm iał się k a p ita n i zbliżył ku niew iastom .

— T em bardziej. żeśmy w asi, to prędzej jeść dostaniem y — dodał.

— Czemużby nie! — ozw ala się rezo lu tn ie kobieta. — T ylko ż e to te p sie ju c h y M oskale w szystko co lepsze zabrali, więc...

. — Nie gadajcie dużo - - p rze rw ał ja k iś starszy gazda — ale co- k tó ra ma i może. niech szybko przynosi!

R ozbiegły się kobiety po chatach i w k ró tce w szkole zn a la z ła się taka obfitość pokarm ów , że ca ła k om pania w o jsk a przez tydzień tem żyćby mogła.

Z apom nieli oficerzy o w ypoczynku, a zab rali się do jadła, które- zn ik ało w ich ustach ja k w przepaści. Zbliżyli się ku jedzącym w ieśniacy i W ieśniaczki i poczęli w ypytyw ać o to i o owo.

— A który to pułk? proszę laski pana — zapytała jedna śmiel­

szej natury.

— Toć nie poznaliście? Trzydziestka, lw ow skie dzieci.

— Trzydziestka? Toć to nasi! — zakrzyknięto i otoczono kołem oficerów.

Posypały się pytania. Ten dowiadywał się o syna, ów o brata, tamta o męża i inna, młoda czarnobrewa, choć nieśmiało o tego, który jej był w ięcej niż b r a t e m . / ^

Odpowiadali oficerowie, gdyż zn ali w szystkich po imieniu, przyta­

czali ich czyny i nieustraszoność wobec wroga. Prom ieniały twarze słuchających na w ieść, że ich najdrożsi żyją i tak blisko nich się znaj­

dują! napawały się serca dumą. gdy padały słowa pochwały.

N iestety, n ie samej radości byli zwiastunami. Czasem na pytanie n ie mogli dać pocieszającej odpowiedzi, ale smutną w ieść łagodzili, jak m ogli, twierdząc, że ten i ów pozostał ranny poza wojskiem lub

znaj-■duje się w szpitalu. Często świadomie m ów ili niepraw dę, aby zbyt nie zasm ucać poczciwych ludzi

A kiedy już zaspokojono ciekawość, a oficerow ie zabierali się do spoczynku, poczęły kobiety prosić o pozw olenie odw iedzenia sw ych n a j­

droższych w row ach strzeleckich.

W ah ał się chw ilę k a p ita n , ja k o że to rzecz niedozw olona, ale

W ieśniaczki podążyły z posiłkiem dla mężów i synów do rowów strzeleckich.

uległ w końcu prośbom i zgodził się, zalecając je d y n ie ciszę i ostrożność.

W jednej chw ili opustoszało przed szkołą. Rozbiegły się w ieśn ia czki po domach, a pobraw szy, co k tó ra m ogła najlepszego, podążyły do rowów do sw ych mężów i synów.

Radości nie było końca. P osypały się opow iadania i w spom nienia o m inionych d niach niedoli. N aw zajem opow iadali żołnierze o sw ych w alk a ch i mozołach, o pochodach i pościgach.

- A dobrze wam tu z M oskalam i było ? — zapytuje k tó ry ś z u- śm iechem .

— A bodaj ich! — odpow iedziano — Toć człek m ienia i życia n ie był pew ny.

I znow u posypały się ró ż n e epizody o tem, ja k to M oskale rab o ­ w ali, ja k zn ę ca li się n ad ludnością, ja k nie szanow ali nikogo i nie oszczędzali niczego.

S łuchali żołnierze i zacisk ali pięści, zg rz y tają c zębam i ze złości.

S łuchali n ib y spokojnie, a w duszy gotow ali odwet.

I kiedy ich goście opuścili row y, ja k

je d e n m ąż chw ycili za k ara b in y , p o w y sk ak iw ali z row ów i poskoczyli k u okopom rosyjskim . Nim się M oskale spostrzegli, ju ż w siedli im n a k a rk i, a jeśli k tó ry p róbow ał się bronić, jednem uderzeniem kolby k ładli n a ziemię.

WRACAJMY!...

W r a c a j m y , b r a c i a , d o tej zie m i ś w ię t e j , W s k r ó ś s t r z e l e c k i m i r o w a m i p o r z n i ę t e j , D o z g li s z c z c h a t n a s z y c h , m o g i ł b e z i m i e n n y c h ,

D o z a j ę ć z w y k ł y c h i d o t r o s k c o d z i e n n y c h . W r a c a j m y , b r a c i a , w i a d o m y m i sz laki

D o zie m i O j c ó w z w ę d r o w n y m i p t a k i 1, r ą k n ie ł a m i ą c na w i d o k z n is z c z e n i a ,

P o c z n i j m y z B o g i e m d z i e ł o o d r o d z e n i a . P o ś p i e s z m y , b r a c i a , d o n a s z y c h p i e l e s z y ,

A c h o ć ic h w i d o k s e r c n a m n i e u c i e s z y , N i e c h m ę s t w o s t ł u m i s e r c a n a r z e k a n i e ,

B o — c o s i ę s t a ł o , t o s i ę n ie o d s t a n i e .

M o g iły kwieciem same się p o k ry ją ;

N i e c h w s t a n ą — k t ó r z y n ie p a d l i — a ż y j ą , A p e ł n i woli i s z c z e r e j o c h o t y ,

'W e z m ą się c h ę t n i e d o t w a r d e j r o b o t y . O d b u d o w u j m y k r z e p k i e m i r ę k a m i

Ś c i a n y c h a t n a s z y c h , l e g ł y c h p j d g r u z a m i , A o d r z u c i w s z y w a r s t w ę r u m o w i s k a ,

O c h o c z o n o w e d ź w i g a j m y s i e d lisk a . Z i e m i ę , k r w i ą n a s z y c h b r a c i u ż y ź n i o n ą ,

Z a o r z m y , z ia r n a r z u c a j ą c w j e ) ł o n o . A u t a j o n a w n ich m o c n i e s p o ż y t a ,

W y d a p l o n z ł o t e j p s z e n i c y i ż y t a . ] z a z i e l e n i ą się t e n a s z e p o l a ...

K ł o s k a m i z b o ż a p o k r y j e się r o l a , ] s p ł y n i e z n o w u ku n a m ł a s k a N i e b a . . .

S z c z o d r a d ł o ń B o ż a n i e u m k n i e n a m c h l e b a . S t a w i a j m y c h a t y d la t y c h , c o z o s ta li,

C o g ł ó d , p o ż o g ę w o j e n n ą p r z e t r w a l i , D ź w i g a j m y z r u i n , p o s z y w a j m y s t r z e c h ą ,

A B ó g n a g r o d z i z n ę k a n y c h p o c i e c h ą . W r a c a j m y , b r a c i a , c h o ć b ó j n i e s k o ń c z o n y ,

B o t ę s k n ią p o n as o j c z y s t e z a g o n y , B o t u z d n i e m k a ż d y m u b y w a n a m c h le b a ,

A t a m n a s — b a r d z i e j , niźli t u — p o t r z e b a . W i ę c — k t o w O j c z y ź n i e m a c h o ć s k r a w e k r o l i.

N i e c h ż e z t u ł a c z e j w y r w i e s ę n i e d o l i ] w I m i ę B o ż e p o w r a c a d o s i o ł a ,

Bo Ziem ia M a tk a do siebie nas woła.