• Nie Znaleziono Wyników

Maciej Skorupski

W dokumencie w zmieniającym się (Stron 112-118)

Katedra Łowiectwa i Ochrony Lasu, Wydział Leśny, Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu, ul. Wojska Polskiego 71D, 60-625 Poznań, maskorup@up.poznan.pl

Ekosystemy leśne składają się z wielu elementów, z których często w potocznym rozumieniu wyłącza się świat zwierzęcy. Gdy mówimy o lasach sosnowo-dębo-wych, od razu przed oczami staje nam las mieszany, z potężnymi dębami i czę-sto górującymi nad nimi sosnami. O wiele mniej osób ujrzy oczyma wyobraźni taki las z  bujnym podszytem lub w  różnych stadiach rozwoju, a  zwykle tylko specjaliści i pasjonaci wiążą definicję tego lasu z roślinnością zielną, stanowiącą najważniejszy składnik runa leśnego. Ale znam też osoby, którym hasło lasu so-snowo-dębowego kojarzyć się będzie z bardzo bogatym światem bezkręgowców glebowych, praktycznie niezauważalnych dla zwykłego śmiertelnika. Wśród leś-ników i przyrodleś-ników spotkamy również osoby potrafiące jednym tchem wymie-nić całe listy owadów szkodliwych, zamieszkujących takie lasy. Ale (poza myśli-wymi) w obrazie lasu brakuje nam zwykle dużych ssaków, bo wydaje nam się, że ich tam nie ma. Oczywiście, że są, ale prowadząc skryty tryb życia, są zwykle niewidoczne w godzinach pobytu w lesie przeciętnego człowieka. Niestety ten element behawioru, szczególnie jeleni szlachetnych, wprowadza w  błąd nawet przez lata polujących na nie myśliwych, którym trudno jest zaakceptować fakt, że w XXI w. obserwujemy znaczący wzrost zagęszczenia populacji niektórych gatun-ków kopytnych, zwłaszcza w rejonach północnej i południowo-zachodniej Polski.

Jest wiele przyczyn, które doprowadziły do niespotykanego wcześniej wzrostu zagęszczenia łosi i jeleni, a wpływ tego zjawiska obserwujemy zarówno w postaci zwiększonych szkód od zwierzyny w lasach, powodujących duże problemy w ho-dowli lasu, jak i wzrostu nakładów na ochronę lasu przed zwierzyną.

Podstawową przyczyną przegęszczenia populacji sarny, dzika, a przede wszyst-kim jelenia, jest fakt, że myśliwi niezbyt intensywnie polują i  wykonują dużo mniejszy odstrzał zwierzyny, niż wynosi jej coroczny przyrost. Tak więc paradok-salnie można stwierdzić, że myśliwi, chroniąc zwierzynę przed normalną eks-ploatacją, doprowadzili do wzrostu zagęszczenia niektórych gatunków. Bo nie ma wątpliwości, i zostało to wielokrotnie potwierdzone, że człowiek bez trudu potrafi eliminować gatunki dużych kręgowców z otaczającego środowiska. Na-wet w  dzisiejszych czasach są kraje, w  których naturalnie występujące jelenie są tak nieliczne, że rzeczywiście objęto je ochroną w celu odrestaurowania tego gatunku. W przypadku łosia należy zwrócić uwagę, że moratorium, zawieszające polowania na ten gatunek łowny, trwa już kilkanaście lat. Stan populacji gatunku

znacząco przekracza najwyższe znane liczebności z końca XX w., a jednak nadal nie podjęto decyzji o przywróceniu gospodarki łowieckiej wobec łosi, mimo bar-dzo wysokich i dotkliwych szkód, które wyrządzają w środowisku leśnym.

W wyniku prowadzonych w naszej Katedrze badań telemetrycznych uzyska-liśmy odpowiedź, dlaczego mimo dużej liczebności zwierzyny tak trudno ją do-strzec w otaczającym nas środowisku. Okazało się, że łanie jelenia rzadko opusz-czają środowisko leśne, nawet kiedy korzystają z  suto zastawionego stołu na polach uprawnych. W ciągu roku tylko 10–15% czasu spędzają poza lasem, i to zwykle nocą. W przypadku jeleni byków ten czas jest jeszcze krótszy i oscyluje między 5 a  10% i  też prawie wyłącznie po zachodzie słońca. No, ale myśliwi, spędzający wiele przełomów nocy i dnia, a często i całe noce w lesie, powinni mieć możliwość regularnego obserwowania wszystkich jeleni występujących na terenie ich łowiska. Najcelniejszą odpowiedzią, potwierdzającą ten skryty tryb życia, są najcenniejsze trofea byków łownych o medalowych porożach. Na pierw-sze pytanie, czy myśliwy, który pozyskał takiego byka łownego (który spełnił już swoje zadanie reprodukcyjne, a jeszcze wytworzył bardzo duże poroże), zna

„swoje” jelenie na miejscowym łowisku, odpowiada, że tak. Często nawet, że jest w stanie prawie co do sztuki podać ich liczbę i rozmieszczenie. Drugie pytanie, brzmiące: „skoro tak i skoro wszyscy myśliwi obserwowali przez ostatnie pięć lat tego wspaniałego medalowego byka, jak to się stało, że jemu udało się go pozy-skać, a nie innemu myśliwemu?”, spotyka się z ostrym zaprzeczeniem, że nikt go dotychczas nie widział, a ów myśliwy miał szczęście (zwykle na rykowisku go usłyszeć i podejść) i cała obserwacja do podjęcia decyzji o prawidłowym odstrzale selekcyjnym zazwyczaj trwa około kilkudziesięciu sekund. A więc gdzie wcześniej spędził ten byk swoje 11–12 lat życia, skoro nikt go nie widział? Jest to kolejny ważny element układanki, która doprowadziła do tej wyjątkowej sytuacji naszego zwierzostanu .

Następna ważna przyczyna to zlecenie mniej więcej przed 40 laty oszacowa-nia tak zwanej pojemności żywieniowej łowiska. Zespół najlepszych polskich na-ukowców przygotował bardzo szczegółową analizę, opisującą dostępny dla zwie-rzyny żer w lesie i jego wartość energetyczną, którego pobranie nie powodowało szkód. Musimy sobie przypomnieć, że w latach 70. ubiegłego wieku dominowały w odnowieniach niegrodzone uprawy sosnowe, a wyliczona z dużą ostrożnością średnia pojemność łowiska leśnego w przybliżeniu na około 80 osobników jeleni na 1000 ha lasu mogłaby z powodzeniem zostać zastosowana i dzisiaj. Niestety, wyniki badań przechodzące przez szczeble urzędnicze doznały istotnej metamor-fozy i przyjęte (prowizorycznie?) wskaźniki 15–35 jeleni na 1000 ha leśnej po-wierzchni obwodu (w wyjątkowych przypadkach 50) obowiązują do dzisiaj.

Na początku lat 90. XX w. zaobserwowano silnie rosnące szkody w  lesie i  oszacowano, że doszło do znacznego wzrostu zagęszczenia populacji jelenia szlachetnego. Podjęta wówczas decyzja o redukcji tego gatunku doprowadziła do znaczącego zmniejszenia stanu liczebności jeleni, ale też bardzo mocno odbiła się na strukturze wiekowej jeleni byków i przez długie lata prowadzono odbu-dowę najstarszej, trzeciej klasy byków, które po wypełnionej misji prokreacyjnej mogą być pozyskiwane bez uszczerbku dla kondycji genetycznej populacji. Jednak

odradzające się populacje jelenia trafiły na inne czasy. Wprawdzie dopuszczalne zagęszczenia wciąż się zgadzały w sprawozdawczości, ale tym razem pojawiające się coraz częściej szkody w uprawach i młodnikach neutralizowane były coraz to nowymi metodami ochrony przed zwierzyną, wśród których grodzenie stało się rozwiązaniem pojawiającego się problemu. Jednakże koszty te zaczęły gwałtow-nie rosnąć, a środowisko leśne znacząco przekształcać na dotychczas gwałtow-nieznane:

lasy trudne do przejścia dla zwierzyny i człowieka ze względu na liczne grodzenia, z dużą powierzchnią odnowień i młodników niedostępnych dla dużych roślino-żerców. Czy to znaczy, że wszechobecne płoty w  lesie są wynikiem wyłącznie wyższych stanów populacji zwierzyny? Odpowiedź brzmi nie, a dokładnie – nie tylko. Musimy wrócić do ważnej cezury, jaką jest rok 1996, kiedy w naszych la-sach rozpoczęła się era, w której leśnicy, pochylając się nad biotopem, określają, jaką wprowadzić biocenozę i potem właśnie taką tam wprowadzają. Proces zwa-ny potocznie przebudową drzewostanów całkowicie wywrócił do góry nogami poprzednio istniejącą erę wykorzystywania gatunków iglastych, zwykle w formie monokultur, w celu maksymalizacji produkcji drewna. Bo trzeba zdać sobie spra-wę, że w bezmiarze sosny przygotowane gniazdo z posadzonym dębem, jeśli nie będzie ogrodzone, to padnie łupem pojedynczych saren, wprawdzie przez kolejne kilka lat, ale będzie to uprawa nie do wyprowadzenia. W takich więc przypadkach to nie ochrona przed nadmiernie przegęszczoną zwierzyną determinuje wyko-rzystanie grodzeń, ale nasza decyzja gospodarcza o podjęciu trudu kreowania dla przyszłych pokoleń bardziej trwałych, zrównoważonych i biologicznie zróżnico-wanych drzewostanów. To ważny aspekt w dyskusji o wysokich kosztach ochrony lasu przed zwierzyną, gdyż patrząc z przedstawionej powyżej perspektywy, należy stwierdzić, że jest to kolejny koszt ochrony środowiska leśnego ponoszony przez Lasy Państwowe dla społeczeństwa, a działania te oparte są na rzetelnych bada-niach naukowych.

Obecnie zarówno Polski Związek Łowiecki, jak i Lasy Państwowe oraz Mini-sterstwo Środowiska wyraźnie wskazują na konieczność ponownego opracowa-nia tych kryteriów, więc niebawem będziemy pewnie mieli bardziej zbliżone do rzeczywistości wskaźniki pojemności łowiska. Ale dopóki obowiązują stare, czy należy się dziwić, że wszędzie w sprawozdaniach są one utrzymywane? W końcu jedynym sposobem podważenia wyników tak zwanych „całorocznych obserwacji”

byłaby bezpośrednia wielkopowierzchniowa inwentaryzacja zwierzyny, która jest przedsięwzięciem trudnym, a dodatkowo przy zagęszczeniach zwierzyny znaczą-co poniżej 15 osobników na 1000 ha (jakie w większości kraju są prezentowane), mało skuteczna. Dlatego nie było możliwości weryfikowania danych podawanych do sprawozdań i bardzo dobrze się stało, że z inicjatywy Lasów Państwowych, przy ścisłej współpracy z PZŁ, zwrócono się do świata nauki, żeby zweryfikować i potem zaproponować empiryczne metody inwentaryzacji zwierzyny i w ten spo-sób za pomocą nowych (czy też odświeżonych) metod oszacować obecne stany zwierzyny .

Takie wielkie przedsięwzięcie rozpoczęło się w 2011 r. Ale chyba najważniej-szą sprawą było to, że włączyły się do niego praktycznie wszystkie łowieckie leśne ośrodki badawcze. W badaniach koordynowanych przez Wydział Leśny

w Pozna-niu wzięli udział specjaliści z zakresu łowiectwa z Wydziałów Leśnych w Krako-wie i Warszaw Krako-wie, a także z Instytutu Badawczego Leśnictwa i Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie. Przeprowadzono wielkopowierzchniową inwentary-zację zwierzyny metodą liczenia tyralierą, a także obserwacje letnie zwierzyny, w całości nadzorowane przez pracowników naukowych tych jednostek. Uzyskane wyniki wskazały na dużo większy poziom zagęszczenia zwierzyny, szczególnie jeleni szlachetnych, niż ówcześnie wykazywano. Metodę sprawdzono w  kilku kolejnych regionalnych dyrekcjach Lasów Państwowych, zweryfikowano w wielu nadleśnictwach roczne plany łowieckie i wykonano je, co również w sposób em-piryczny potwierdziło uzyskane wcześniej wyniki. Dopracowana i szczegółowo opisana metoda została zastosowana na większości powierzchni leśnych w Polsce w 2016 r. i, co najważniejsze, wyniki uzyskane w latach 2012 i 2016, w połącze-niu z wykonanymi planami łowieckimi potwierdziły, że zastosowane metody ma-tematyczne dają odpowiedź na pytania o zagęszczenie, strukturę płci, przyrost, a co za tym idzie – najbardziej tajemniczą informację, czyli o poziom śmiertel-ności tak zwanej pozałowieckiej, obejmującej upadki zwierząt z powodu chorób, zabijane przez drapieżniki i  dziki, te, które padły ofiarą kłusowników, oraz te, które zginęły na drogach i w innych wypadkach (np. utonęły po wejściu na słabo zamarznięte wody stojące). Wiedza na temat realnej liczebności zwierzyny nie służy wyłącznie do sporządzania, a potem wykonywania planu łowieckiego, lecz daje zupełnie inne, bardzo ważne informacje o środowisku.

Stwierdzenie to uzyskuje swoją wiarygodność, gdy zwracamy uwagę również na fakt, że interakcje z  przyrodą i  gospodarką, wywołane tą sytuacją, są dużo bardziej złożone. Wyliczając koszty ochrony lasu przed zwierzyną oraz koszty szkód wyrządzanych przez nią, często zapomina się o transferze biogenów z pól do lasów, w którym uczestniczy zwierzyna, a które wpływają na przyrost lasów.

No właśnie… ile taki jeleń jest w  stanie wprowadzić pierwiastków do środo-wiska leśnego? Z prostych przeliczeń wynika, że jelenia można traktować jako 0,2 tak zwanej Dużej Jednostki Przeliczeniowej, którą we wzorcu stanowi bydło domowe, a konkretnie samica tego gatunku, zwana krową. Jeden przeciętny jeleń wprowadza do środowiska przynajmniej kilka kilogramów odchodów dziennie.

To stanowi w skali roku około 2 ton, na które składają się około 0,5% azotu (N), 0,13% fosforu (P), 0,58% potasu (K) i 0,16% magnezu (Mg). Czy są to duże ilo-ści, mające znaczenie dla przyrostu drzewostanów? Według oficjalnych danych, średnie zagęszczenie jelenia szlachetnego na terenach leśnych Polski wynosi oko-ło 22 osobniki na 1000 ha. Czyli ten tylko gatunek powinien dostarczyć kilka do kilkudziesięciu kilogramów różnych biogenów na hektar w jednym cyklu produk-cyjnym drzewostanu. Ale rzeczywiste zagęszczenie jest przynajmniej dwa i pół razy większe, co powoduje, że dostarczone biogeny mają udział od 10 do 20%

całkowitej ich ilości zawartej w drewnie drzewostanu rębnego. W Polsce istnieją jednak również lasy, w których zagęszczenie jeleni nie tylko sięga 100 osobników na 1000 ha, ale znacząco je przekracza, osiągając w skrajnych przypadkach ponad 300 osobników na 1000 ha. W takich przypadkach populacje jeleni są w stanie dostarczyć w całym cyklu produkcyjnym ponad połowę biogenów wywożonych z drewnem z lasu. Należy dodać, że znaczący ilość odchodów wprowadzanych

do środowiska leśnego pochodzi z  terenów otaczających lasy: pól uprawnych i łąk, bądź wynika z okresowego dokarmiania zwierzyny. Jeśliby tak zintensyfi-kowane nawożenie organiczne miało wpływ na wzrost przyrostu choćby o 1%, to uzyskana w  ten sposób ilość drewna ma wartość ponad stu kilkudziesięciu milionów złotych co roku, co bilansowałoby wszystkie koszty ochrony lasu przed zwierzyną w Polsce. A jeśli ten wpływ jest większy niż symboliczny 1%? Czy nie można wykluczyć, że za wzrostem przeciętnego przyrostu w lasach w ostatnich kilku latach o kilkanaście procent kryje się nie tylko wpływ zmian klimatycznych, zmian struktury i składów gatunkowych lasów, ale być może gwałtowny wzrost liczebności dużych roślinożerców w lasach, wnoszących do niego tak duże ilości biogenów, że powoduje to mierzalny „efekt nawożący”? To zjawisko należy szcze-gółowo zbadać i udzielić odpowiedzi na zadane pytania, ale rzadko kto patrzy na zwierzynę z perspektywy naprawdę sprzymierzeńca lasów i leśnika.

A przecież taka analiza powinna być uzupełniona o wpływ wyższych wartości zagęszczenia zwierzyny na tereny wiejskie, w których rozwijają się profesjonalne usługi łowieckie, a społeczność ma szerszy dostęp do zdrowej żywności w postaci świeżej dziczyzny. Niestety, z innych efektów wyższego zagęszczenia zwierzyny, które obserwujemy w naszych lasach, niewątpliwie obawy budzi jej rola w roz-przestrzenianiu kleszczy, a wraz z nimi różnego rodzaju chorób odzwierzęcych.

Ale i w tym przypadku jedna wiadomość jest dobra, bo to właśnie jeleniowate mają w swojej krwi antyciała, które powodują, że kleszcze pijące z nich krew tracą krętki borelii, co znaczy po prostu tyle, że te piękne ssaki (sarny, daniele, jelenie i łosie) biorą czynny udział w wygaszaniu ognisk boreliozy.

Na koniec jednak należy wskazać istniejące problemy i zagrożenia, jakie po-wodują liczniejsze populacje wielkich roślinożerców. Wprawdzie w lasach gospo-darczych, ponosząc wysokie koszty ochrony lasu przed zwierzyną, udaje się wy-prowadzać nowe pokolenia drzewostanów o pożądanych składach gatunkowych, jednak niestety dużo bardziej skomplikowana jest sytuacja na powierzchniach objętych ochroną, a szczególnie ochroną ścisłą. Często bagatelizowana jest rola zwierzyny na takich powierzchniach, bo uszkadzanie drzew na terenie chronio-nym, w którym przyroda ma sobie radzić sama, nie jest szkodą. Lasy naturalne (jak choćby najcenniejsza część Białowieskiego Parku Narodowego – rezerwat) przez setki lat pozostawały pod presją zwierzyny, jednak w znacząco niższym za-gęszczeniu niż obecnie. W sytuacji, w której wyeliminowano część drapieżników (jak choćby niedźwiedzia), ale też wskutek znaczącego wzrostu ilości biomasy w otaczających drzewostanach gospodarczych i na polach uprawnych, obserwo-wane wyższe zagęszczenie zwierzyny powoduje większą presję, szczególnie na odnowienia naturalne, niż przez ostatnie kilkaset lat. Paradoksalnie akcje nie-których organizacji proekologicznych w ramach ochrony Puszczy Białowieskiej, polegające na utrudnianiu bądź uniemożliwianiu odstrzału jeleni jako elementu naturalnego Puszczy, są działaniem najgroźniejszym dla przyszłości wielowieko-wego lasu naturalnego, którym możemy wciąż się chlubić na całym świecie. Jed-nym z podstawowych skutków tej zmiany w środowisku leśJed-nym jest inny skład gatunkowy młodego pokolenia drzew, tworzącego się w ramach wtórnej sukcesji naturalnej i  przejawiającego się np. we wzroście udziału graba w  stosunku do

dębu, chętniej zgryzanego w  odnowieniach. Należy bowiem pamiętać, że sko-ro człowiek nie ma ingesko-rować w śsko-rodowisko takiego naturalnego lasu, to pozo-stawienie wyższego zagęszczenia zwierzyny, podlegającej gospodarce łowieckiej, właśnie jest czynnikiem antropogenicznym, a  nie naturalnym czynnikiem bio-tycznym .

Podsumowując, można stwierdzić z pewnością, że znacząca zmiana zagęszcze-nia dużych roślinożerców w ostatnich latach jest jedną ze zdecydowanie najistot-niejszych zmian środowiska leśnego, która jest chyba najbardziej niedoceniana w ocenie lasów w zmieniającym się środowisku.

Naturalne zaburzenia w dynamice

W dokumencie w zmieniającym się (Stron 112-118)