• Nie Znaleziono Wyników

1. Ogólna koncepcja badań

1.2 Strategia badawcza

1.1.3 Negatywne dziedzictwo PRL

A: To, że firma zaczęła od robót drogowych to wynikało z wcześniejszego doświadczenia pana?

R: Tak. I kontaktów.

A: A skąd początkowo wzięli państwo pracowników do firmy?

B: Było duże bezrobocie. Troszkę ludzi znałem w Budopolu i za mną przyszli po prostu.

Ci co uważali, że mogą pracować w mojej firmie to przyszli.

Respondenci doświadczenie zebrane przed transformacją mogli zatem w dość efektywny sposób przenieść w nowy kontekst systemowy. Kwestie tego jak ta wiedza, umiejętności relacje zostały wykorzystane to inny problem, część z nich posłużyła jak widać do budowy nowych firm, podnoszenia ich konkurencyjności, inne zostały zapewne zmarnotrawione, jednak przede wszystkim zaowocowało to pewną ciągłością, którą uznac można za element fundamentu nowej kapitalistycznej gospodarki.

Bezsprzeczne wydaje się to, że przedsiębiorstwa w trakcie transformacji nie działały w próżni, nie realizowały swoich celów tylko w oparciu o nowe relacje, o to co przyniósł kapitalizm, ale mogły bazować także na relacjach budowanych w okresie PRL.

A: Mieliście panowie doświadczenie wyniesione z poprzedniej pracy. A czy konsultowaliście tą decyzję o założeniu firmy?

B: To wtedy zaczęły powstawać prywatne zakłady. Mieliśmy znajomych, którzy już to zrobili wcześniej i jakoś prosperowali. W związku z tym też podjęliśmy decyzję z pewnym ryzykiem. A, że przepracowaliśmy w starej firmie parę lat to mieliśmy kontakty, znajomości i rozeznanie rynku, że raczej powinno się to przyjąć.

Reasumując bilans wchodzenia przedsiębiorców w nowy ład gospodarczy należy podkreślić różnorodne i znaczące dziedzictwo PRL jakim mogli się oni posłużyć w początkowej fazie organizacji, czy rozwoju firm. Spadek ten miał niebagatelne znaczenie i obejmował między innymi szeroko rozumianą ciągłość i to zarówno w wymiarze systemowym (ogólna organizacja gospodarki, rynków) jak i konkretnych firm (tradycja i doświadczenie w zakresie prowadzenia własnej działalności gospodarczej. Drugi aspekt owego dziedzictwa to różnorodne zasoby – od finansowych przez materialne po ludzkie w postaci wykształconych i doświadczonych pracowników.

1.1.3 Negatywne dziedzictwo PRL

Koniec gospodarki centralnie planowanej oznaczał także szansę normalizacji w tym obszarze życia społecznego, normalizacji, która odnosiła się wprost do fundamentów prowadzenia działalności gospodarczej, a która była, czy może jest

198 procesem niezakończonym, a jeśli mieliśmy tutaj do czynienia z zakończeniem, to uznać trzeba ów proces, jego konsekwencje za nie zawsze korzystne dla prywatnej inicjatywy. O funkcjonowaniu gospodarki przed 1989 rokiem przedsiębiorcy wypowiadają się jednoznacznie nieprzychylnie. Nie sposób dostrzec w ich wypowiedziach jakichkolwiek oznak resentymentu za tamtymi czasami i to niezależnie od tego, czy już wówczas prowadzili swoją działalność, czy pracowali – można nawet stwierdzić, że tym co napędzało właścicieli firm do działania, do otwierania biznesu była zaobserwowana przez nich nieudolność, niechlujność, marnotrawstwo, którego nie potrafili zaakceptować (wywiad 0206).

R: Ja byłem głównym mechanikiem, to były jeszcze czasy socjalizmu, no i dyrektorem technicznym w rejonie dróg był człowiek partyjny i z mianowania tym samym był

BHP-owiec. I BHP-owiec przyniósł mi jakieś głupie polecenie wykonania czegoś tam i ja powiedziałem, że nie wykonam bo to jest idiotyczne. Poszedł do pana dyrektora, pan dyrektor napisał: „inżynier Rydz prozę wykonać”, ten mi to przyniósł, ja poprosiłem sekretarkę o kartkę papieru i napisałem wypowiedzenie. I później musiałem otworzyć firmę.

A: Musiał pan otworzyć?

R: No z czegoś musiałem żyć, prawda?

A: A czemu pan nie poszedł do pracy?

R: Nieee, już mnie tak zniechęciły te układy socjalistyczne a była wtedy możliwość otworzenia firm i wtedy się bardzo dobrze zarabiało.

Pierwszym wyzwaniem dla nowych przedsiębiorców było zatem efektywne zorganizowanie własnych przedsiębiorstw w opozycji do doświadczeń minionej epoki.

By tego dokonać konieczny był jednak udział pozostałych zaangażowanych w firmie i w jej działalność osób, przede wszystkim pracowników. I tutaj ujawnia się, być może największy niedokończony, czy raczej nie zakończony powodzeniem proces transformacyjny w obszarze przedsiębiorstw – kultura pracy i postawy wobec niej. Poza wymiarem materialnym chęcią już nawet nie tyle polepszenia jakości życia rodziny, co po prostu zabezpieczenia jej bytu polscy przedsiębiorcy ujawniają coś na kształt ideowego zaangażowania, wiary w możliwość lepszej pracy, jej wydajniejszej organizacji (wywiad 0215).

R: Dlatego że nie widziałem w tamtych czasach przyszłości w tej firmie, co tam pracowałem, żeby być bardziej dyspozycyjnym, ja chciałem z siebie dać więcej, lepiej zorganizować pracę, bo widziałem, że ta praca nie jest zorganizowana. Anegdotę mogę powiedzieć następną jak ta praca wyglądała, otóż lokomotywy, które były naprawiane w ZNTK to części były zabierane z tej ostatniej, co przyjechała na tą pierwszą i ona wyjeżdżała, czyli przekładanie tych wszystkich urządzeń. Dlatego to była praca, sam nie wiem jaka i dlatego stwierdziłem, że … bo ja w ogóle lubię tak koordynować, organizować i dlatego nie wytrzymałem.

199 Opisane powyżej sposoby działania w państwowych przedsiębiorstwach doprowadziły z jednej strony do aktywnego sprzeciwu i chęci, zamienionej w czyn przed lub po 1989 roku, zorganizowania własnej działalności, z drugiej jednak stanowiły zły wzór nie tylko organizacji pracy, ale przede wszystkim nie kreowały, nie miały w sobie potencjału kreacji, pewnego etosu pracy, zbioru postaw wobec czynności zarobkowych, które mogłyby stanowić istotny i powszechny kapitał w III RP. Złe wzory nie obejmowały tylko samego sposobu realizacji celów firm państwowych odnosiły się także do zachowań pośrednio będących ich następstwem wśród, których bardzo ważną okazało się nadużywanie alkoholu, także w pracy (wywiad J4).

A: A czy były na początku jakieś negatywne sytuację co zaskakiwały panów po 1989 roku?

R: Największą bolączką była załoga. Ludzie nie byli przyzwyczajeni do tego kapitalizmu. Sądzili, że prywatny to jest to samo co państwowy. Od początku kładliśmy nacisk na złodziejstwo i alkohol. Nie można było tego wyplewić. Do 2004 roku mieliśmy takie problemy. Niestety przez to musieliśmy się pozbywać bardzo dobrych i zaufanych pracowników żeby pokazać pozostałym, że nie ma żartów. Na początku był alkoholizm.

Musieliśmy od początku z tym walczyć.

Równie znaczące problemy związane były z zaangażowaniem pracowników w wykonywane czynności, co uniemożliwiało osiągnięcie odpowiedniego dla prywatnej przedsiębiorczości poziomu efektywności pracy (wywiad J1).

A: W pierwszym okresie mieli państwo daną ilość pracowników. Nie chcieliście zwalniać?

R: Nie mogliśmy. Bolączką było to, że musieliśmy tym kiepskim płacić tyle co dobrym.

Problem efektywności pracowników to zresztą efekt nie tylko ich niedostatecznego a świadomego i celowego braku pełnego zaangażowania, to także w pewnej mierze konsekwencja nieodpowiedniego nadzoru (zwłaszcza w firmach średnich, gdzie przybiera on postać pośrednią i jest sprawowany raczej przez zatrudniony personel średniego szczebla niż samego pracodawcę) i sytuacji na rynku pracy (rynek pracy pracownika przekłada się w opinii małych i średnich pracodawców na mniejsze zaangażowanie w pracę; ujawnia się tutaj z całą mocą pozytywna twarz kryzysu, który niemal bez względu na sytuację firmy zmotywował pracowników do większego wysiłku – wywiad 0206).

R: Bo podejście pracowników warsztatowych w Polsce to jest tragedia.

A: Czyli to jest jakiś pracownik produkcyjny?

R: Tak.

A: To znaczy?

R: No każdy patrzy tylko się opieprzać, stale mają pretensje, że za mało zarabiają, nie ma pan wszystkiego zrobionego na czas. Ja ubiegły rok to był, ja reglamantowałem

200 towar dla swoich klientów, przynajmniej I połowa roku i jeszcze tam poprzedni - 2007 to była tragedia. Nie szło tego przerobić A: A to naprawdę wina pracowników?

R: No, bo oni wtedy w pracy nie pracowali, ciągnęli nadgodziny, ja płacę w postaci premii te nadgodziny bo nie można tak, potem inspekcja pracy. Ale płacę im tak jak przewiduje prawo – 50%, 100%. To efekt był taki, że w sobotę to było najwięcej pracowników w firmie A: Drażni to pana…

R: Drażni, do tej pory mnie drażni, jak wychodzę na warsztat i widzę że ktoś się opieprza. Bo ja to od razu widzę, kierownik warsztatu nie widzi, a ja to widzę.

A: a czego on nie widzi? Przecież on tam chyba po to jest, żeby widzieć.

R: No tak, ale on też mało zarabia bo chyba 3 tys. na rękę.

A: A co pan robi z tym, bo przecież tak dalej nie może być.

R: Robie jakieś tam zebrania, teraz jak był kryzys dlatego zmniejszyłem zatrudnienie, wyrzuciłem wszystkich, którzy mieli – bo jak była hossa to wie pan co oni robili?

Chodzili na chorobowe, ja im pokrywałem ZUS-y itd. a oni pracowali gdzie indziej.

A: I dowiedział się pan o tym?

R: Nie, to było jasne. I byli tacy którzy mieli 5 miesięcy chorobowego, ja to wszystko płaciłem i utrzymywałem, prawda. I nastał kryzys i ja po prostu z tych wszystkich ludzi zrezygnowałem, więc ten kryzys to było coś dobrego bo wyczyściło trochę. Styczeń i luty jakby pan widział jak ludzie chodzili po warsztacie to aż miło było patrzeć na to, a w tej chwili znowu się zaczyna, już jest trochę lepiej to znowu im się nie chce…