• Nie Znaleziono Wyników

O propagandzie i opinii publicznej

W dokumencie Ku przyszłości (Stron 75-80)

Istniejące podziały poglądów i wypowiedzi (może odpowiedniejsze byłyby neologizmy glądy” i „wy-pop-wiedzi”, tak jak music”, „pop-trendy”?), to już nie modele intelektualne, którymi byłyby rozważania i analizy oparte na zbiorach przyjętych przesłanek i prowadzące na tej podstawie logiczny wywód. O wiele częściej są to teksty, które trzeba czy-tać „od końca”. Najpierw znajdźmy, co autor chciał pochwalić, a dopiero stąd wynika, co pozwala nam zobaczyć, a co starannie ukrywa. Istnieją tu specjaliści, którzy zmieniają poglądy jak huzarzy na balu, coraz to, świeże, białe rękawiczki. Poglądy, a więc zbiory aksjomatów i metodologię wywodu dopasowuje się nie do stanu rzeczywistego, lecz do tego, co zdaniem tych specjalistów powinno zostać przekazane „ludowi”, zgodnie z życzeniem potęg tego Świata. Kiedyś nazywało się to propagandą (pisał o stereoty-pach propagandy w 1922 roku sławny i popularny komentator mediów amerykańskich Walter Lippmann). Propagandę instytucjonalną, ministe-rialną uprawiał, późniejszy samobójca z całą rodziną, dr Joseph Goebbels. z Łacińskie słowo propaganda jest przymiotnikiem. Oznacza ono

za-równo te materiały, którym miało być nadane rozpowszechnienie, jak i Congregatio de propaganda fi de8.

z W nowoczesnym Świecie propaganda straciła wydźwięk pozytywny i stała się synonimem zbioru tekstów przeznaczonych do wywołania określonych zachowań, głównie politycznych. Aby uzyskać pożądane zachowania, teksty propagandowe zawierały odwołania do dość pro-stych reakcji ludzkich. Już propagandą były opowiadania o okrucień-stwach nieprzyjaciela, np. Turka czy Tatara na ziemiach Ukrainy, ale z pewnością propagandą było też uporczywe nakłanianie do zniszcze-nia Kartaginy (Carthago delenda est9) przez Katona Starszego. Pojawiają się fi lmy przekazujące współczesnym historię wieku po-przedniego. Widzimy tam prawdziwe zdjęcia prawdziwych aktorów sceny

8 (łac.) Kongregacja dla rozpowszechniania wiary.

politycznej, wykonujących wszystkie ruchy i wygłaszających swoje kwe-stie. Sugeruje się widzowi, że decyzje podejmowali ci właśnie aktorzy, że to Édouard Daladier, że Neville Chamberlain dali się oszukać Hitlerowi, że Hitler „działał sam”. Oddanie połowy Europy w pacht p. O. Dżuga-szwili10 wspomina się mimochodem, zupełnie pomijając głębokie powody takich decyzji. Ani słowa o Zatoce Perskiej i wycofaniu Armii Czerwonej z Iranu. Kiedy indziej, jak wielu podejrzewa, umiejętne przytopienie sa-molotu przez świetnego pilota i dyskretnego człowieka, traktuje się jako wypadek, którego dokumentów nawet po 60 latach nie wolno ujawniać.

Te tajemnice współczesnego nam Świata należy przypominać nie po to, aby się oburzać, czy w ogóle nastawiać negatywnie, lecz wyłącznie po to, aby zdawać sobie sprawę, że może strumień serwowany nam przez media jest przefi ltrowany i usunięto z niego wiele informacji mających charakter istotnych powiązaniach systemowych, bardzo wiele wyjaśnia-jących.

Jeżeli bowiem bajka o Świecie jako systemie ma mieć jako tako rea-listyczny scenariusz, to powinno być np. tak, że istnieją pewne ważkie potrzeby jego silnych elementów. Taką potrzebą jest chociażby likwidacja przestarzałego uzbrojenia i wprowadzenie do produkcji uzbrojenia nowe-go, zgodnego z postępem techniki. Dlatego nie dziwimy się, gdy dowiadu-jemy się, że w pewnym kraju, co parę lat wylatują w powietrze kolosalne arsenały uzbrojenia, a jest szczęśliwym zrządzeniem losu, że nikt przy tym nie ginie.

W innym kraju taka akumulacja przestarzałego uzbrojenia nie może tak łatwo być rozładowana. Potrzebna jest niewielka wojna. Wtedy bo-wiem „apropriacja” (tzn. przekazanie funduszy z podatków) staje się prawem i można rozwijać nowe wersje uzbrojenia. Wojnę najłatwiej wy-daje prezydent tego kraju, bowiem inna droga jest zbyt złożona legisla-cyjnie. Co zrobić jednak, gdy taki prezydent nie chce wojny? Po prostu „staje okoniem” i jest głuchy na tłumaczenia o wyższej konieczności? Tu potrzebny jest jakiś niedoważony młodzian z odpowiednią bronią. Gdy nie ma już prezydenta, można wojnę zrobić zaraz, od ręki. Czasem mło-dzian w ogóle nie strzela, bo zrobią to specjaliści, ale nadaje się na ko-zła ofi arnego. Trzeba go jedynie tam wysłać, aby był gdzie trzeba. Może wystarczy nieprzygotowanemu powierzyć rolę ochroniarza? Tu trzeba było jeszcze chłopaka zastrzelić, aby przestał twierdzić, że jest niewin-ny. Powstaje łańcuszek zabitych, i nie pozostaje nikt poinformowaniewin-ny. Pomysł na zamach? Ależ, rok wcześniej na okładce bardzo poczytnego czasopisma ilustrowanego pojawiła się fotografi a przedstawiająca prezy-denta z rodziną w otwartym samochodzie, wśród tłumu ludzi. Czytelnika

przejął dreszcz, takich zdjęć nie powinno się publikować! Rozmówcy nie podzielili tego zdania, uważając zdjęcie za normalne zjawisko prasowe. Ciekawe, że zdjęcie to nie zostało wyłowione przez żadnych badaczy tego wypadku historycznego. Tak łatwo ginie informacja w strumieniu. Cza-sem dziennikarze są bardzo niedyskretni. Kserokopia rachunku na 100 milionów dolarów („za bankiety”) wystawionego dla Departamentu (tzn. Ministerstwa) Obrony wpada w ręce dziennikarzy. Hałas trwa 24 godzi-ny. Potem już The rest is silence11, jak u Szekspira. Po pół roku znika w polityczny niebyt sam Minister. Łączenie tych faktów byłoby trakto-wane jako nieporozumienie.

Jeżeli mówimy, że mamy do czynienia z systemem o silnych powiąza-niach, to chyba zwracamy uwagę na istotny aspekt sprawy. Może więc uzasadnione jest traktowanie poglądów, tak lekko i łatwo wygłaszanych przez zwolenników liberalizmu, jako życzeń pobożnych. Przekonanie li-berałów o sobie, że są rzekomo tacy przenikliwi i widzą prawdziwy obraz Świata może być złudzeniem lub czasem kamufl ażem. Również wypowie-dzi przypisujące Światu czysto chaotyczny, losowy charakter dopuszczać można u starszych pań arystokratek, ale fi lozofowie i profesorowie wyż-szych uczelni powinni widzieć systemy o silnych powiązaniach.

Wielu nauczycieli przedstawia władzę obieralną jako samodzielną instytucję Narodu i Państwa, wyposażoną, właśnie dzięki wyborom, w uprawnienia dla rządzenia dla dobra rzeszy obywateli, w myśl za-sad ujętych w kodeksy i całkiem publicznie jawnych. Czy tak jest wszę-dzie? Francuzi już od dawna uważają, że naprawdę rządzi konglomerat les cent familles12, a rządy są delegatami tej władzy, profesjonalnymi przedstawicielami wykonującymi swój trudny obowiązek dyskretnie i efektywnie. Nie wszędzie można prześledzić powiązania członków konglomeratu z politykami. Czasem mamy do czynienia z dozgonnymi przyjaźniami z dzieciństwa. Innym razem występują zalecenia, polece-nia i różne, często pośrednie, nepotyzmy. Powierzanie władzy ludziom przypadkowym byłoby bardzo ryzykowne. Znaczna część społeczeństwa francuskiego uznaje ten stan rzeczy za zastany i funkcjonujący, więc nie-nadający się do zmiany. Uważają oni, że członkowie konglomeratu są ludźmi wykształconymi, doskonale poinformowanymi oraz zręcznymi. Dlatego rozumieją, że od dobrobytu Narodu zależy również dobrobyt konglomeratu; inaczej wszystko straci na wartości. Zamożny Naród win-duje ceny nieruchomości i gruntów, co pozwala na zręczną grę giełdową, a co za tym idzie – utrzymanie pomnażanie dziedziczonego po przodkach mienia. Tak widzi to większość Narodu we Francji. Rozsądek, wręcz

11 (ang.) Reszta jest milczeniem.

mądrość konglomeratu wyważa posunięcia tak, aby nie narazić Narodu na nadmierne straty. Wiele posunięć jest realizowanych przez delegację władzy do polityków i stwarza im pozytywną opinię. Tak funkcjonuje standardowa plutokracja13.

Tu powstaje pytanie, czy inne kraje Europy są podobnie rządzone? Czy i tam są konglomeraty plutokratyczne? Może należałoby postawić pytanie odwrotnie: czy są kraje, w których takich konglomeratów nie ma? Tu odpowiedź twierdząca dotyczy krajów, w których konglomera-ty takie zostały zniszczone przez pół wieku wpływów Sowieckiej Rosji. W samej Rosji stworzono, co prawda, grupę oligarchów, ale nie przejęła ona wpływu na polityków, którzy nadal rekrutują się z grupy opriczni-ków14. Tak więc oligarcha może być zmuszony do emigracji, a inny odsia-duje ciężki wyrok za niesubordynację. Nowoczesna wersja opriczników to czekiści, a więc przedstawiciele służb specjalnych, którzy pozbyli się uciążliwej partii (Wsjechsojuznaja Komunisticzeskaja Partia Bolszewi-ki15) i rządzą we własnym gronie. W krajach, które uwolniły się od bez-pośredniego dyktatu Kremla, istnieje zrozumienie dla plutokracji, ale „nie ma armat”, tzn. nie ma dostatecznie licznej i dostatecznie zamożnej grupy plutokratycznej. Takie grupy są w trakcie tworzenia. Proces ten wiąże się jednoznacznie z przechodzeniem władzy obieralnej na pozycje delegatów władzy plutokratycznej. Tu nomina sunt odiosa16. Z pewnoś-cią jednak czytelnik, po zastanowieniu i obserwacji licznych zjawisk po-litycznych dostrzeże, że nie jest to proces łatwy i obfi tuje w liczne kolizje interesów. Przesunięcie w Europie Polski do „grupy Helotów” jest więc, widziane z Brukseli, Paryża, Londynu, Berlina, posunięciem logicznym. Były prezydent RP Aleksander Kwaśniewski prowadził działalność ma-jącą na celu wytworzenie w Polsce skonsolidowanej grupy miliarderów. Takie przejście do klasy krajów plutokratycznych (por. rysunek 1) musi, z punktu widzenia zaistnienia w Europie, wydawać się ze wszech miar pożądane. Niestety wymaga to znacznie więcej czasu niż dwie kaden-cje prezydenckie. Poza tym powstało wiele nieporozumień wynikających z ogromnej zawiłości gospodarowania mieniem po monopolistycznym państwie socjalistycznym. Te nieporozumienia, komplikacje i ich inter-pretacje znacznie utrudniły powstanie plutokratycznej struktury w Pol-sce. A. Kwaśniewski próbował tworzyć coś w rodzaju fi ltru oddzielającego ludzi zamożnych, których można wpuścić na salony europejskie od tych, których z różnych względów nie można. Obecnie nastąpiło wzajemne

za-13 Od gr. plutos – bogaty; termin „plutokracja” wprowadził Vilfredo Pareto.

14 Tak nazywani byli wydzieleni ze społeczeństwa agenci za czasów Iwana Groźnego.

15 Jest to nazwa oryginalna (skrót WKPb), zaniechana w późniejszym okresie.

lienowanie plutokratów i władzy obieralnej w Polsce, o czym wspominał w czerwcu 2007 roku prezydent Lech Kaczyński.

Nie do końca uwzględniany w rozważaniach politologów proces przera-dzania się mechanizmów (reguł „tu i teraz”) w przebiegi czasowe i ich dale-kosiężne skutki, jest niesłychanie ważny i ma charakter procesu mogącego zmieniać sytuacje partnerów. Kanclerz Niemiec jest z zawodu fi zykiem, więc doskonale rozumie ten proces i jego konsekwencje. Zajmowane stano-wisko każe jej uwzględniać przede wszystkim interes plutokracji Niemiec, potem plutokracji innych krajów Europy, a w następnej kolejności dopiero interes szerokich rzesz narodów. Interes plutokracji Niemiec jest skoja-rzony ze swoistym Pax Germanica17, dającym szanse rozwojowe całości Europy, choć z pewnością nie są to szanse równomierne dla wszystkich.

Uzyskanie „odroczenia wyroku na Polskę” do 2017 roku jest z pew-nością sukcesem. Do tego czasu trzeba, aby struktura polityczna naszego kraju upodobniła się na tyle do struktur państw zachodnich, żeby pojawi-ła się dostrzegalna grupa plutokratyczna, która w jakimś sensie przejmie odpowiedzialność za działania o dalekich perspektywach i wytypuje kan-dydatów do władzy obieralnej, działając jak „selekcjoner” zgodnie z ter-minologią O. Mądrego SJ.

Pojawienie się w Brukseli, w towarzystwie prezydenta RP, orszaku bardzo dobrze wykształconych młodych ludzi, z pewnością zrobiło dobre wrażenie. Istnieją bowiem w kontekście Polski stereotypy bardzo, ale to bardzo egzotyczne. Wspomina o tym p. Monika Karbowska18.

Trzeba tu jednak dodać, że analizując prasę polską (w Europie wielu dziennikarzy włada językiem polskim), można odnieść wręcz wrażenie, że odpowiednim modelem są tu przygody Mikołajka René Goscinniego. Zachowania głęboko niedojrzałe, typu „podstawiłeś mi nogę, a ja ci za to taką sójkę w bok!” wydają się typowe. W takim kraju zbyt łatwo umiera-łoby się z braku opieki zdrowotnej lub niedożywienia. Nie jest to jednak w pełni prawda dotycząca Polski. Mimo to jest wielu ludzi, którzy wi-dzieliby lekarstwa na niedomagania w postaci jakiegoś generała Augusto Pinocheta19, który jednak tym Chilijczykom, którzy przeżyli, zapewnił rozwój gospodarczy. Ogromny koszt społeczny takich poczynań powodu-je, że koncepcja rozwoju w ramach większego organizmu (Europy) wyda-je się rozwiązaniem najlepszym. Czas pokaże, czy zachowamy tożsamość, mienie i integralność jako naród.

17 (łac.) Pokój germański, termin uformowany na wzór Pax Romana (pokój rzymski, w do-myśle dominacja Rzymian).

18 M. Karbowska, Dlaczego Francuzi odrzucili Europejski Traktat Konstytucyjny?, http:// www.racja.org.pl/content/view/391/11/

19 Generał chilijski, który obalił prezydenta Salvadora Allende i dokonał przewrotu prawi-cowego, krwawo pokonując opór przeciwników.

Ustrój plutokratyczny jest czasowo bardzo stabilny. Z pewnością na skalę narodów europejskich. Czy będzie stabilny na skalę całej Europy? To pytanie, na które odpowie historia.

Można zadać pytanie, z jakich powodów czołowy ideolog plutokracji europejskiej Valéry Giscard d’Estaing20 wybrał model ultraplutokratycz-ny dla swojej konstytucji (Europejski Traktat Konstytucyjultraplutokratycz-ny)? Może za-awansowany wiek wytworzył u niego pragnienie działania szybko, na-tychmiast? Może kontakty z plutokracją francuską wytworzyły u niego przekonanie o celowości takiego rozwiązania? Może też na tych salonach o czymś lub o kimś trochę zapomniano? To drugie przypuszczenie były-by nieco pesymistyczne. Świadczyłobyły-by jednak o takich niekorzystnych czynnikach jak egoizm klasowy, jak lekceważenie demokracji. Chyba tak źle nie jest. Francuzi przeanalizowali propozycję traktatu i powiedzieli „NIE”. Traktat był bowiem sprzeczny z istniejącym ustawodawstwem europejskim. Szczegółowo omawia te konfl ikty Karbowska. Ostatnie ho-meryckie boje o zachowanie głosu przez Polskę w Europie świadczą o sil-nej woli uchwycenia steru centralnych rządów w Europie przez istniejący establishment. Mówi się o wyjściu z marazmu, o przyspieszeniu itp. Nie mówi się, jak to przyspieszenie ma wyglądać, jakie zmiany (zwane cza-sem reformami) mają być dokonane wtedy, gdy reguły gry zmienią się diametralnie. Prawdopodobnie przewiduje się dalszą koncentrację kapi-tału, a więc znacznie silniejszą koordynację działań, zwaną czasem tuning up (ang. dostrajaniem) gospodarki. Termin pochodzi z takiej regulacji silników samochodów wyścigowych, aby uzyskiwały maksymalne osią-gi, nawet kosztem trwałości. Mówi się czasem, że przegrani nie tworzą historii, albo nawet, że nie mają racji. Jest to daleko idące uproszczenie. Historia pokazuje, że Grecy przegrali z Rzymianami swoją niepodległość, ale kształcili dzieci patrycjuszy i język grecki był drugim powszechnie używanym językiem wśród wykształconych warstw Rzymu. Może racja i siła to jednak dwie zupełnie różne sprawy?

W dokumencie Ku przyszłości (Stron 75-80)