• Nie Znaleziono Wyników

Struktura współczesnego społeczeństwa

W dokumencie Ku przyszłości (Stron 69-75)

Utopijne marzenia towarzyszą ludzkości od bardzo dawna. Był to me-chanizm, który spowodował wędrówki, zmiany miejsca osiedlenia, po-wstanie nowych kultur, nowych cywilizacji, na wszystkich kontynentach. Poszukiwanie Ziemi Obiecanej, Rzeczpospolita Platona i Utopia Tho-masa More’a to jedynie przykłady z o wiele liczniejszej kolekcji marzeń i „snów”; American dream również. Tworzenie obrazów rzeczy nieistnie-jących, przewidywanie, a także manipulacje przez wprowadzanie w błąd współbliźnich to zjawiska tak stare jak język ludzki, choć podejrzewa się, że pochodzą jeszcze z etologii kręgowców; świadczą o tym współczesne badania zoologów.

Dlatego też raz po raz spotykamy teksty należące w znacznej mierze do marzeń, ale obliczone na pewne przesunięcie wartościowania czytelnika lub słuchacza, a niestety również na osłabienie jego krytycyzmu. Wpro-wadza się pojęcie „kanonu wartości europejskich”; należą tu „wolność i rządy prawa, a w dalszym ciągu dobrobyt, różnorodność i solidarność”. Te pojęcia przeciwstawia się funkcjonowaniu państwa i jego ingerencji w życie obywateli. Lansuje się zaufanie ludzi do siebie, przeprowadza w tym celu ankiety. Odkrywa się, że ludzie wykształceni traktują innych ludzi z większym zaufaniem niż ci, którzy z braku wykształcenia nieraz w życiu oberwali cięgi. Niestety ankiety nie ujawniają związków przyczy-nowych, lecz jedynie jakieś korelacje. Kapelusze nie rosną na głowach, jak mogłaby sugerować jakaś ankieta i czyste korelacje faktów.

Czytelnik trochę oczytany wie, że prawo strzeże interesów podmio-tów najbogatszych, jeżeli nie jest ono tworzone przez instytucje nieza-leżne. Wolność wydaje się cenna, ale może wskutek „kosztów transportu itp.” faworyzować jedne warstwy kosztem drugich. Różnorodność może oznaczać prawo do czytania kolorówek, a nie tylko dzieł „głównego my-śliciela”, a może powinniśmy czytać dzieła obiektywne o bogatej treści? Różnorodność może też oznaczać prawo do mieszkania inaczej, ubierania

się inaczej, a także do tezauryzacji dóbr i pieniędzy, jako siły oddziały-wania na innych, co znowu przeczy jakiejś równości. Tymczasem wiemy, że pewne unormowane przepisy architektoniczne tworzą piękno Pary-ża, a ich naruszanie produkuje dysharmonię i wrażenie niechlujstwa. Pojęcie solidarności przeżywa ostatnio kryzys. Może tu jednak chodzić o to, co wypowiedział pewien niemiecki biskup protestancki w dobie sza-leństw nazizmu: „Teraz zabierają ich, potem wezmą się do nas”. Solidar-ność z ofi arami kataklizmów i przejawów law’s delay, insolence of offi ce5 (Hamlet), to godne polecenia postawy. Aleksander hr. Fredro pokazuje (w Zemście) opór prostych ludzi przed manipulacją, gdy Rejent wmawia murarzowi: „Strzelał do mnie”, murarz: „Nie słyszałem”. Istnieją wzor-ce godne pamiętania. Jednakże społeczeństwo ludzkie to nie tylko zbiór niezależnych podmiotów, które myśląc samodzielnie, mogą dochodzić do właściwych i pożądanych celów, zarówno dla społeczeństwa, jak i siebie. Społeczeństwo to pole działania sił, więc bez spojrzenia na dynamikę spo-łeczeństwa pozostajemy utopistami i marzycielami. „Komu ty jedziesz?” – to niegramatyczne pytanie Słowackiego ciśnie czasem na usta, gdy czy-ta się wizje zbyt utopijne i zbyt mało osadzone w rzeczywistości. Niestety przy pomocy atrakcyjnych wizji nie można zaprojektować maszyny, bu-dynku, ani też społeczeństwa przyszłości.

Pojęć bardziej potrzebnych trzeba poszukiwać w otaczającym nas świe-cie fi zycznym i technicznym. Akumulatory samochodowe są o tyle poucza-jące, że odbywa się w nich przepływ strumienia molekuł naładowanych elektrycznie, zwanych jonami i między tymi jonami występują siły zwane (od Charlesa Coulomba) kulombowskimi. Rozmieszczenie jonów na elek-trodach powoduje powstawanie na zaciskach akumulatora różnicy poten-cjałów (napięcia), która jest przejawem siły elektromotorycznej ogniwa, pomniejszonej o opory ruchu strumienia ładunków. Akumulator jest więc przykładem prostego systemu z jedną siłą elektromotoryczną Tak ogniwa różnych typów jak galwanotechnika istotnie wpłynęły na ludzką wiedzę o elektryczności. Sławni fi zycy, jak Peter Joseph Wilhelm Debye, przenosili twórczo pojęcia z elektrolitów na plazmę. Podobnie może pojęcia dotyczące systemu jonów można by spróbować twórczo przenosić na ekonomię, po-litologię i inne dziedziny pokrewne. Ta myśl pozwala od razu stwierdzić, że w ekonomii występują strumienie różnych czynników: pieniędzy, dóbr wszelakich, praw własności lub dysponowania. Te strumienie są dwukie-runkowe i podobnie jak różnoimienne jony, mamy pieniądze i to, co za nie kupujemy. Stwarza to strumienie przeciwbieżne, choć niekoniecznie ściśle zbilansowane. Tak jak w ogniwie strumień ładunków nie może powstać, jeżeli brak siły elektromotorycznej (oraz odpowiednich połączeń), tak

w ekonomii strumienie czynników zachodzą pod wpływem sił ekonomo-torycznych. Ten neologizm jest z pewnością szokujący dla niektórych, ale utworzenie takiego słowa sprzyja rozumieniu (i uogólnieniu) istniejących już, od prawie pół wieku, idei modelowania ekonomicznego zainicjowa-nych w MIT (Cambridge Mass. USA) przez Jaya Wrighta Forrestera, Den-nisa i Donnellę Meadowsów i ich współpracowników. Modelowanie to jest o tyle trudne, że liczebność elementów systemu jest kolosalna, a agrega-cja może całkowicie zafałszować zachodzące procesy. Pojęcie sił ekonomo-torycznych pozwala zgromadzić pod jednym pojęciem takie zjawiska jak pęd do zakupów u konsumentów, wywołany zarówno reklamą, jak i samą obecnością różnych obiektów pożądania w formie „na wyciągnięcie ręki”. Tutaj wchodzą również mniej łatwe do obserwacji i mierzenia bezpośred-niego interesy przedsiębiorstw, koncernów zaangażowanych w produkcję i dystrybucję oraz organizację na rynku. W tym języku można wyrażać istniejące już idee dotyczące popytu i podaży, wpływu cen i tych cen dyna-miki. Do sił ekonomotorycznych można też zaliczyć innowacyjność zwięk-szającą popyt, obniżającą koszty produkcji i przez to zmieniającą rozpływ strumieni ekonomicznych. Pojawianie się nowych produktów bywa cza-sem nieprzewidywalne i stanowi zaskoczenie. Zmiany rozpływu strumieni bywają wtedy zaskoczeniem dla uczestników rynku i prowadzą do „twór-czej destrukcji”. Innym szeroko znanym zjawiskiem reorganizacji rynku jest gra giełdowa, nadająca cenom akcji cechy jakichś przybliżonych miar wartości, a wskutek wykupywania i łączenia przedsiębiorstw prowadząca do zwiększonej skuteczności ich działania. Odpadem w tych procesach są niestety ludzie, często daremnie szukający pracy, a traktowani już nie jako dodatek o maszyny, lecz raczej jako biologiczne roboty odstawiane do la-musa. Dostrzegamy ważną cechę sił ekonomotorycznych: powstawanie ich jest tylko częściowo przewidywalne.

Siły ekonomotoryczne są wynikiem występujących w systemie spo-łeczeństwa oddziaływań. Wspomnieliśmy, że są to oddziaływania silne. Oznacza to, że w istotny sposób określają zachowanie systemu jako cało-ści. Wśród wyznawanych przez wielu marzycieli obrazów społeczeństwa nie spotkamy ani śladu pojęcia oddziaływań, natomiast mówi się np. o różnorodności. Kiedyś poetycko mówiono o „kwiatach”. Społeczeństwo nie jest jednak bukietem różnorodnych kwiatów, które można łączyć na wiele sposobów i skutek bywa wyłącznie wizualny i estetyczny. Dlacze-go wprowadza się takie pojęcia, dlaczeDlacze-go pomija się silne oddziaływania, dlaczego nie precyzuje się osób dramatu, dlaczego idee mistrza Panglossa (por. Marie Arouet de Voltaire, Kandyd) o najlepszym ze światów, bę-dącym tuż-tuż, ciągle zajmują miejsce na łamach czasopism? Zapewne przyczyną jest tu podejście jakościowe, a nie ilościowe, tak publicystów, jak wizjonerów i przekonanie, że pojęcia ilościowe są dla czytelnika za

trudne. Pewną rolę, trudną do przecenienia, odgrywa rodzaj najczęściej spotykanego wykształcenia wyższego: prawniczego, fi lologicznego i in-nych, gdzie badania ilościowe są praktycznie nieobecne. Nie sugerując, że pasuje tu określenie „ślepy o kolorach”, można jednak stwierdzić, że zwykła faktografi a bez dynamiki zjawisk jest tylko jedną stroną zagad-nienia. Pisarz francuski Georges Duhamel napisał swoje impresje z po-dróży po Stanach Zjednoczonych lat 30., zatytułowane Scenes de la vie future (Sceny z życia przeszłego). Trochę wykpiwał amerykański zwyczaj do kwantyfi kacji przez określanie wartości obiektów. Niestety jest to po-stępowanie racjonalne i lokujące przedmioty we właściwym kontekście.

Silne oddziaływania

System społeczeństwa ludzkiego jest nie tylko zbiorem różnorodnych elementów, lecz także systemem o silnych oddziaływaniach. Te oddzia-ływania to:

z popyt i podaż:

– zachęta handlowa (reklama, wystawy sklepowe, domy towarowe, markety),

– możliwość uzyskania zysku z działalności produkcyjno-handlowej, fi nansowej itp.

z powiązania typu zobowiązań:

– podległość służbowa, obwarowana sankcjami, – zależność fi nansowa typu wierzyciel – dłużnik, – zobowiązania prawne (nie zawsze uświadamiane), – podległość rodzinna,

– przynależność do grupy przywódczej,

– przynależność do grup o celach społecznych, z powiązania niepodlegające woli jednostki:

– przynależność do grupy etnicznej, wiekowej, zdrowotnej.

Powiązania są silne wtedy, gdy towarzyszą im zobowiązania nie do odrzucenia, a także nieraz sankcje w razie nieposłuszeństwa.

Oddziaływania typu zachęty handlowej nie są co prawda obłożone sankcjami, ale istnieją znane przypadki, gdy zwykłe „przywabianie” (niem. Werbung) zamienia się w brak wyboru (znane działania sławnego nafciarza Rockefellera).

Poza oddziaływaniami silnymi istnieją w społeczeństwie oddziaływa-nia relatywnie słabsze, ale czasem przechodzące w silne. Należą tu wie-rzenia religijne różnych obrządków, które czasem przeradzają się w dość bezwzględną podległość, jak np. miało to miejsce w Ulsterze albo w sek-tach religijnych.

Niektóre podległości i oddziaływania mają charakter sprzeczności, chociażby wskutek słabej wiedzy integrującej. Papież Benedykt XVI dąży, jak zresztą jego poprzednik, do syntezy Wiary i Rozumu. Niestety jest to dla wielu zbyt trudne; dla niektórych oburzające. Inna trudność wyni-kająca z oddziaływań, to zapis przepisów prawnych, który rzekomo ma jednym ułatwiać stosowanie prawa, a w rzeczywistości sprowadza prawo XXI wieku do prawa sprzed tysięcy lat przez wspomniany wymóg pro-stej, prymitywnej zrozumiałości. Utrudnia to o tyle stosowanie prawa, że nie zachęca do pewnej automatyzacji jego stosowania. Prawo winno stosować język formalny w sposób jawny i posługiwać się analizatora-mi gramatycznyanalizatora-mi i semantycznyanalizatora-mi dla wykrywania błędów ustawo-dawców na wczesnym etapie jego stanowienia. Terminologia tekstów musi m.in. stosować zasady konsekwentnego nazewnictwa. Tak niestety nie jest. Tak ogromne odkrycia ostatnich stuleci (języki formalne) nie

Rysunek 1. Wzajemne rozmieszczenie głównych zagregowanych elementów

systemu współczesnego, tradycyjnego społeczeństwa plutokratycznego. Wielkość fi gur (elipsy, prostokąty) obrazuje (z grubsza) rozmiary stanu posiadania po-szczególnych elementów. Multimiliarderzy (inaczej plutokraci, stanowiący rdzeń) gromadzą ogromne zasoby. Rząd jest wysuwany przez układy lobbystyczne pluto-kratów i zatwierdzany przez głosowanie ludu. Agendy funkcjonują w powiązaniu z rządem lub bez niego i są pod wpływem rdzenia. Firmy obsługują pozostałe elementy, ale nie tworzą zwartego bloku. Należą tu też profesjonaliści, adwoka-ci, lekarze, wolne zawody. Wreszcie „lud” to my wszyscy, pracujący i kupujący, zamożni i biedni, właściciele domów i bezdomni.

przyczyniają się do polepszenia jakości prawa. Często wyniosłe lekcewa-żenie przez prawodawców szerokich rzesz podległych prawu powoduje, że rzesze te muszą odrzucić w referendum prawo zbyt wyraźnie i jawnie dbające o interesy mniejszości, najbardziej wpływowej, najzamożniejszej. Dowodzi to, że nie wszystkie oddziaływania są silne z mocą bezwzględną i natychmiastową.

W sumie jednak społeczeństwo jest silnie powiązanym systemem, a wolność działań jest marginalna lub pozorna. Mówi się bardzo często o demokracji. Okazuje się, że trudno by znaleźć obywateli, którzy potrafi -liby wyjaśnić, czym jest demokracja6. Społeczeństwo jest silnie zhierarchi-zowane i dlatego mówienie o zwykłej równości brzmi czasem szyderczo.

Dlaczego społeczeństwo nie może być tak po prostu prymitywnie spo-łeczeństwem ludzi równych? Tu występuje konieczność precyzyjnego panowania nad nowoczesnymi środkami techniki. Demokracja na kolei? Toż to oznacza katastrofę za katastrofą!

Próby demokratyzowania organizacji naukowych prowadzą do znacz-nej utraty ich prestiżu. Sprawność systemu militarnego jest wyższa niż systemu pospolitego ruszenia. „Hajże na...”. Jesteśmy więc skazani na system silnych powiązań. Powszechny w Europie i za Oceanem hałas w mediach dotyczący demokracji nie jest przeznaczony dla ludzi dobrze rozumiejących system, w którym żyjemy. Wręcz odwrotnie.

Czy możemy coś wiedzieć o rzeczywistych powiązaniach sieciowych systemu, w którym żyjemy?

Pozornie wydaje się, że istnieje potężny strumień informacji w me-diach, internecie, wydawnictwach książkowych, który przynosi informa-cję o wszystkich możliwych aspektach życia społecznego, politycznego, ekonomicznego lub wreszcie biologicznego i, ogólnie rzecz biorąc, przy-rodniczego naszej planety. Gdy mówimy „Półwysep Apeniński”, wymie-niamy jednym tchem od A do Z najpotężniejszych przedsiębiorców od Agnellich po Zanussich. Gdy wspominamy wielkie wydawnictwa prasowe i książkowe, nie zapominamy o najpotężniejszych w Europie i w Stanach Zjednoczonych. Dostrzegamy liczne fuzje, dawniej niezależnych fi rm. Nie ulega wątpliwości, że wiedzę wycinkową o Świecie posiadamy dzięki ogromnemu wysiłkowi armii publicystów, reporterów i fotografów. Jeste-śmy więc znakomicie informowani. Wszyscy słyszeliJeste-śmy o armatorze gre-ckim Onassisie i jego zmianach nastrojów od Opery do namiastki Białego Domu. Razwleczenija7 matki pewnego przyszłego króla znaliśmy w naj-drobniejszych szczegółach. Żyjemy więc dzięki mediom; w naszej epoce

6 J.F. Mączyński, Abecadło obywatelskie z komentarzem, „Transformacje” 1995/1996, nr 9, s. 10.

prawie przebywamy na salonach i zdaje nam się, że porywamy do tańca, na dworskich balach, najpiękniejsze kobiety Świata.

Czytamy przemądre (czasem „przemądrzałe”) traktaty naszych współczesnych fi lozofów, którzy stosując na potęgę brzytwę Ockhama, wycinają z oblicza Świata to, co im wygodne, tworząc raczej mity i baśnie XXI wieku niż rzetelny opis tego, co dzieje się na prawdę dla pokoleń przyszłych i dla decyzji obecnych.

W dokumencie Ku przyszłości (Stron 69-75)