• Nie Znaleziono Wyników

OCALIł TySIąCE LUDZI, POLACy O NIM ZAPOMNIELI

Dziennikarz z Katowic Henryk Sławik pod-czas II wojny światowej uratował od zagłady ponad 5000 Żydów. Zapłacił za to najwyższą ceną – życiem. W Polsce o nim zapomniano, a jego historia była nieznana, chociaż w swo-im dziele niesienia pomocy prześladowanym przewyższał sławnego Oskara Schindlera czy Raoula Wallenberga. Gdyby nie uparty Żyd z Krakowa, dyplomata izraelski, Henryk Zvi Zimmermann nikt by dziś nie wiedział, że Polak Henryk Sławik ocalił w czasie wojny ty-siące Żydów. – Nie rozumiem Polaków – mówi Zimmermann – mieć taki atut i nie wykorzystać go dla obrony dobrego imienia Polski w czasach, kiedy opinie o polskim antysemityzmie rozpo-wszechniane są na świecie bez oporów. To dziwne.

Henryk Sławik urodził się w 1894 roku we wsi Szeroka, która dzisiaj wcho-dzi w skład Jastrzębia Zdroju. Ponieważ pochowcho-dził z ubogiej rowcho-dziny ukończył tylko niemiecką szkołę ludową. Nad swoją dalszą edukacją pracował sam, dużo czytał, był samoukiem. Wykształcenie zdobył dzięki pracowitości i sa-mozaparciu. W roku 1914, kiedy wybucha I wojna światowa zostaje wcielo-ny do niemieckiego wojska i wysławcielo-ny na front wschodni. Trafia do rosyjskiej niewoli. Po wojnie wraca do rodzinnej wsi jako polski patriota. Bierze udział w trzech powstaniach śląskich. Ponadto, był delegatem do ligi Narodów oraz działaczem związkowym. Stanowił bardzo wpływową postać na przedwojen-nej polskiej scenie polityczprzedwojen-nej. Pomimo różnicy poglądów, w okresie plebiscy-tu był współpracownikiem Wojciecha Korfantego. Nie popierał polityki Józefa Piłsudskiego. W okresie międzywojennym Henryk Sławik zostaje dziennika-rzem, w 1928 roku – redaktorem naczelnym katowickiej „Gazety Robotniczej”.

Jako redaktor stawał często przed sądem, za niektóre swoje artykuły otrzymał wyroki, które odsiedział w więzieniu. W roku 1930 zostaje prezesem syndyka-tu Dziennikarzy Polskich Śląska i Zagłębia. Jest też jednym z liderów Polskiej

Partii Socjalistycznej, ale reprezentuje jej pra-wicowe, antykomunistyczne skrzydło.

W 1928 roku Henryk Sławik poślubił Jadwigę Purzycką, zamożną warszawiankę ze szlachec-kim rodowodem. Z tego związku przyszła na świat córka Krystyna jedyne dziecko Sławików.

Był rok 1939 wybuchła II wojna światowa.

Henryk Sławik jako powstaniec śląski, poseł na Sejm Śląski, dziennikarz, działacz PPS znajdował się na hitlerowskiej liście „do odstrzału”, zmu-szony jest więc do ucieczki z kraju. Przedostaje się na Węgry. Po niedługim czasie dołączy do

nie-go żona i córka. Sławik trafił do obozu dla polskich uchodźców i tam poznaje Jozsefa Antalla, radcę Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Zdaje mu obszerną relację z ciężkiej sytuacji polskich uciekinierów oraz w jaki sposób im pomaga.

Antall przejął się słowami Polaka, tak wspomina to pierwsze spotkanie: Przy-pominam sobie dokładnie pierwsze spotkanie ze Sławikiem – wspomina Antall.

– Przyszedł do mnie wzburzony. – Tak nie może być – mówił. Wojna będzie dłu-ga. My musimy zwyciężyć. Kraj będzie nas potrzebował. Polacy nie mogą wałko-nić się na Węgrzech. Muszą się uczyć, pracować. Sławik od pierwszego wejrzenia wywarł na mnie duże wrażenie, był energiczny, wiedział, czego chce. Zapyta-łem: – Czy jest pan gotów przyjąć odpowiedzialność za Polaków na Węgrzech?

Czy podejmie się pan prowadzić komitet polskich uchodźców? Bez wahania od-powiedział: Tak!. Sławik zostaje szefem Polskiego Komitetu Obywatelskiego zajmującego się Polakami, których mogło być wtedy na Węgrzech nawet

po-nad 100 tysięcy. O tych ludzi trzeba było zadbać.

Komitet oficjalnie prowadził wśród uchodźców działalność kulturalno-oświatową, wydawniczą, organizował samopomoc materialną i dożywia-nie dzieci. Za kulisami tych działań prowadzono utajnioną, wielką operację przerzutu uciekinie-rów z okupowanej Polski do wojska polskiego na Zachodzie.

Henrykowi Sławikowi leżał na sercu nie tylko los Polaków, ale także los polskich Żydów, który na Węgrzech był bardzo niepewny. Węgry, będąc sojusznikiem Niemiec, pod naciskiem Berlina musiały przyjąć szereg antyżydowskich ustaw, które odsunęły miejscowych Żydów od udziału

Małżeństwo Sławików z córeczką Krystyną

Henryk Sławik z córką Krystyną

w życiu gospodarczym, politycznym i społecz-no-kulturalnym. W tej sytuacji, dla żydowskich uchodźców z okupowanej Polski, ratunkiem było uzyskanie polskich i węgierskich dokumentów poświadczających ich aryjskie pochodzenie. Ta-kie polsTa-kie dokumenty zaczął wystawiać Henryk Sławik. Jego węgierski przyjaciel, Jozsef Antall – szef Biura ds. Uchodźców w IX Wydziale Mi-nisterstwa Spraw Wewnętrznych – wystawiał stosowne dokumenty węgierskie. Dzięki nim polscy Żydzi mogli zalegalizować pobyt na Wę-grzech. Była to operacja ściśle zakonspirowana i ze względów bezpieczeństwa nie prowadzono żadnej ewidencji osób, które otrzymały takie do-kumenty. Według szacunków, w ten sposób ura-towano od niechybnej zagłady około 14 tys. obywateli polskich żydowskiego pochodzenia. Sprawa liczby ocalonych w tej akcji Żydów jest zresztą kontro-wersyjna bowiem izraelski Instytut Pamięci Narodowej Yad Vashem określił ją na 5 tysięcy osób, co bezpośredni współpracownik Henryka Sławika, Henryk Zimmermann, uważa za liczbę zaniżoną. Warto tu zaznaczyć, że Sławik miał do Zimmermanna tak duże zaufanie, iż powierzył mu pieczęć Komitetu Obywa-telskiego, którą ten stemplował formularze dla swych żydowskich współbra-ci, a Sławik jedynie je podpisywał. Tak więc zapewne

nigdy nie poznamy dokładnej liczby ocalonych.

Dramatyczny był los osieroconych dzieci żydow-skich, które w nieprawdopodobnych okolicznościach przedostawały się z okupowanej Polski na Węgry. Star-sze, które miały łut szczęścia, zwykle przechodziły przez

„zieloną granicę”. Młodsze natomiast przyjeżdżały pod opieką sanitariuszek w wagonach Węgierskiego Czer-wonego Krzyża, jako członkowie węgierskich rodzin ewakuowanych z Generalnego Gubernatorstwa. Jeszcze inne, przekazywane były drogą konspiracyjną niczym sztafeta przez tereny okupowanej Polski, na Słowację

i dalej na Węgry. Były to dzieci żydowskie wyrzucone z wagonów przez ich rodziców jadących w transportach śmierci do obozów zagłady. Dla tych cu-dem uratowanych istot Henryk Sławik, nie zważając na węgierskie ustawy an-tysemickie oraz wrogie nastroje części proniemiecko nastawionych Węgrów, doprowadził latem 1943 r. do utworzenia – z pomocą nieocenionego Jozsefa

Jozsef Antall

Henryk Zvi Zimmermann

Antalla – sierocińca w miejscowości Vac, 34 km od Budapesztu. Ta opiekuń-cza placówka oficjalnie działała jako Dom Sierot Polskich Oficerów. Wraz z polskimi i żydowskimi opiekunami przebywało tam około stu osób.

Dzieci były wychowywane w spo-sób wzorowy. Na przykład wychowy-wane przez siostry zakonne żydowskie dziewczynki jawnie i otwarcie uczone były religii rzymskokatolickiej,

uczęsz-czały do kościoła, modliły się itp., ale jednocześnie w konspiracji zapoznawa-no je z religią mojżeszową zakładając, że przecież kiedyś ta wojna się skończy i dzieci być może wrócą do swoich rodzin. A jeśli nawet nie, to nikt nie ma prawa, poza nimi, zewnętrznie narzucać im wiary, tradycji i kultury. Ukrycie przed władzami węgierskimi i wszędobylskimi agentami niemieckimi praw-dziwego charakteru tego ośrodka wymagało przemyślnych zabiegów. Jednym z takich zabiegów było zaproszenie do sierocińca Angello Rotty – nuncjusza apostolskiego. Swoją osobą nuncjusz apostolski miał upewnić węgierskie władze o „aryjskości” przebywających w ośrodku dzieci. Pomimo, iż pomysł wydawał się nierealny wizytę nuncjusza zorganizowała węgierska hrabina Erzsébet Szapáry.

Henryk Sławik (pierwszy z lewej) i Jozsef Antall (drugi z prawej)

Sierociniec w miejscowości Vac niedaleko Budapesztu, 1943 r.

Dzieci żydowskie z Domu Sierot Polskich Oficerów w Vac przebywały w tym ośrodku do 8 maja 1944 roku. Wtedy to polscy opiekunowie po cichu wywieźli je w dwóch grupach do Budapesztu. Tam, przy pomocy węgierskich przyjaciół, rozmieszczono je w węgierskich domach dziecka i w domach prywatnych. Wy-syłano je też na wieś do gospodarstw rolnych. W ten sposób wszystkie dzieci przeżyły wojnę.

Kiedy Niemcy w marcu 1944 roku wkroczyły na Węgry zakończyła się też działalność Komitetu Obywatelskiego. Niestety, los Henryka Sławika i jego rodziny okazał się tragiczny. W czerwcu 1944 roku aresztowano jego żonę Jadwigę, zaś córce Krysi udało się uciec przez okno z domu, w którym się ukrywały. Jadwiga Sławik została przewieziona do wiezienia w Buda-peszcie, gdzie w lipcu była świadkiem torturowania męża, który dostał się w ręce gestapo na skutek zdrady jednego z Polaków. Maltretowany Sławik nie przyznawał się do roli, jaką odgrywał przy przerzucie Polaków zdążają-cych do polskiego wojska na Zachodzie oraz w akcji ratowania polskich Ży-dów. W czasie przesłuchań skutecznie chronił swoich węgierskich przyjaciół, a zwłaszcza Jozsefa Antalla, którego gestapowcy doprowadzili na konfronta-cję z nim. Nic to nie dało, bowiem Sławik uparcie zaprzeczał, aby węgierski dygnitarz miał cokolwiek wspólnego z zarzutami, jakie mu stawiano. Antall wspomina: – Po raz ostatni widziałem Sławika, kiedy w dwa dni po aresztowa-niu przywieziono nas na przesłuchanie. Skutych kajdankami wrzucono nas do gestapowskiej budy. Czekali już tam również skuci Andrzej Pysz i znany polski malarz Stefan Filipkiewicz. Znać było na nich ślady przesłuchań, byli pobici, po-krwawieni. Sławik przysunął się do mnie i szepnął: - Słuchaj, nas i tak zastrze-lą. Nie piśniemy ani słowa. Ratuj się! Zaprzeczaj wszystkiemu. Pamiętaj, były tylko sprawy socjalne. Konwojent rozdzielił nas uderzeniem kolby karabinu. Ci ludzie walczyli do ostatniej chwili. Zaprzeczali wszystkiemu, nie wydali nikogo.

Kiedy więźniów przewożono samochodem (Sła-wika już z wyrokiem śmierci) Antall uścisnął mu po raz ostatni dłoń, a Henryk szepnął: Tak pła-ci Polska. Dzięki niezłomnej postawie polskiego przyjaciela Jozsef Antall ocalał. Był tak wdzięcz-ny Sławikowi, że na swoim nagrobku kazał wyryć słowa: Polska zawsze wierna.

Henryk Sławik z wyrokiem śmierci trafił do obozu koncentracyjnego w Mauthausen, gdzie został zamordowany w sierpniu lub we wrześniu 1944 roku (dokładna data jego śmierci nie jest znana, chociaż niektóre źródła podają datę 23

Grób Jozsefa Antalla

sierpnia 1944 roku). Przed śmiercią krzyknie jesz-cze: Niech żyje Polska!. Szacuje się, że swoją dzia-łalnością Henryk Sławik uratował około 30000 polskich uchodźców w tym ok. 5000 Żydów.

Jego żonę wywieziono do obozu koncentra-cyjnego w Ravensbruck. Przeżyła i latem 1945 r.

powróciła do Katowic. Tam też dotarła jej córka Krysia, która po dramatycznych przejściach, tu-łając się przez rok na Węgrzech, przeżyła okupa-cję hitlerowską.

Odnalazł ją Jozsef Antall i dzięki jego stara-niom została przewieziona do matki, do Polski.

W roku 1990 za sprawą Henryka Zvi Zim-mermanna Henryk Sławik zostaje pośmiertnie

uhonorowany tytułem „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”. Medal w Yad Vashem odebrała jego córka Krystyna. W przemówieniu na uroczystości Henryk Zimmermann powiedział: Czterdzieści siedem lat temu, ja, Zvi Henryk Zimmermann, zostałem wstrząśnięty masakrą, jaka rozegrała się wokół mnie.

Buntowałem się całym sercem i duszą przeciwko prowadzeniu ludzi jak zwie-rzęta na rzeź. Ja, nazistowski więzień numer 68220, zostałem wtrącony do celi śmierci w obozie koncentracyjnym dla Żydów. Los zrządził, że ja, numer 68220, tak jak wielu innych takich samych więźniów, stoję przed wami jako wolny oby-watel państwa Izrael, w miejscu poświęconym pamięci ofiar zbrodni Holokaustu, biorąc udział w podniosłej ceremonii nadania tytułu Sprawiedliwy wśród Naro-dów Świata wielkiemu człowiekowi, Henrykowi Sławikowi. Za ocalenie od nie-chybnej śmierci tysięcy Żydów w czasie Holokaustu, w tym również i mnie, został skazany przez Niemców na karę śmierci. Dziś my wszyscy, którzy przeżyliśmy

Ho-lokaust w Polsce, którzy przyszliśmy na Węgry z obozów koncentracyjnych, la-sów, bunkrów, z podziemia i dziś żyjemy w bogatym Izraelu, pamiętamy o Hen-ryku Sławiku, odznaczając go pośmiert-nie za ocalepośmiert-nie nas na Węgrzech jako polskich katolików i umożliwienie nam przetrwania tego piekła i zamieszkania we własnym kraju. Jesteśmy szczęśliwi, że możemy złożyć wyrazy pamięci i ser-deczne podziękowanie na ręce wdowy po Henryku Sławiku i córki, Krystyny,

Krystyna Sławik-Kutermak, 2004 r.

Krystyna Sławik-Kutermak oraz Zvi Zimmermann, Yad Vashem, 1990 r.

człowiekowi, który miał szlachetne serce, który kochał ludzi i podejmował każde ryzyko dla ratowania osieroconych dzieci. Za swą szlachetną postawę zapłacił życiem. W jego czynach i charakterze znaleźliśmy wsparcie i nadzieję w owych pamiętnych dniach ciemności i bezprawia. Uczmy nasze dzieci i wszystkich na tej ziemi, że są dobrzy ludzie, tacy jak Henryk Sławik, że jest piękniejszy świat i cze-ka nas lepsza przyszłoś.

Na fotografii ojca podarowanej Zimmermannowi Krystyna podczas uro-czystości napisała: Wielkiemu Przyjacielowi mojego Ukochanego Ojca, jedyne-mu, który pamięć o nim tak pięknie zatrzymał.

Po zakończeniu wojny chciano na Górnym Śląsku godnie upamiętnić postać Henryka Sławika. W 1946 roku Rada Miejska Katowic postanowiła nazwać jego imieniem jedną z ulic. Jednak po kilku dniach decyzję z powodów politycznych zmieniono. Dopatrzono się, że w czasie wojny Sławik pracował na rzecz rzą-du polskiego w londynie, co przez nowe władze w powojennej Polsce było źle widziane. Tym sposobem Henryk Sławik w okresie PRl skazany został na zapomnienie. Trwa to właściwie do dzisiaj, mimo że od upadku komunizmu

Tablica pamiątkowa w Katowicach

w Polsce minęło już wiele lat. Polski Wallenberg nie istnieje w świadomości mieszkańców Śląska z którym był tak mocno związany, ani też w świadomości ogółu Polaków pomimo, że na półkach księgarskich w ostatnich latach ukaza-ły się dwie książki jemu poświęcone; Elżbiety Isakiewicz „Czerwony ołówek o Polaku, który ocalił tysiące Żydów” oraz Grzegorza lubczyka „Polski Wal-lenberg – rzecz o Henryku Sławiku”.

W 2004 roku powstała adaptacja filmowa pt.: „Mój tata, Henryk Sławik”

w reż. G. Łubczyka i M. Maldisa, która zdobyła nagrodę Kryształ TV Polonia.

17 września 2004 roku odsłonięto tablicę pamiątkową poświęconą Henry-kowi SławiHenry-kowi na fasadzie kaplicy Ofiar Nazistowskich Obozów Koncentra-cyjnych znajdującej się na katowickim cmentarzu przy ulicy Sienkiewicza.

29 września 2004 roku Gimnazjum nr 3 w Jastrzębiu-Zdroju jako pierwsza szkoła przyjęło imię Henryka Sławika.

25 lutego 2010 roku pośmiertnie został odznaczony Orderem Orła Białego.

20 sierpnia 2010 roku na fasadzie kamienicy na rogu Rynku i ul. Świętego Jana w Katowicach odsłonięto tablicę pamiątkową ku jego czci.

Rok 2014 został ogłoszony „Rokiem Henryka Sławika”.

Miejmy nadzieję, że dzięki tym zabiegom Henryk Sławik trafi wreszcie do szkół. Stanie się patronem ulic, skwerów, że pamięć o nim nigdy nie zaginie.

Katarzyna Młynarczyk