• Nie Znaleziono Wyników

Odpowiedź na artykuł umieszczony w Bibliotece Warszawskiej pod napisem:

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1846, T. 3 (Stron 71-75)

(rrammatyka Polska ułożona przez Teodozego Siero- dńskiego. Rozbiór Tomasza Rurlumowicza.

W

n u m e r z e sty c zn io w y m Biblioteki W a r s z a w s k i e j z r . b.

na str. 5 0 8 , w y zw an y do w alki g r a m m a ty c z n e j przez p.

T . K ., m a m p r a w o i w in ie n e m o d p o w ie d z ie ć n a za rz u ty mi uczynione, a p o d ł u g m e g o p rz e k o n a n ia nie słu sz n e, nie tylko dla w ła s n ć j o b r o n y ale w ięcej jeszcze dla w y ­ ś w ie c e n ia p r a w d y znacznie przyćm io nćj, w t a k n a z w a ­ nym krytycznym rozbiorze.

P rz yw iodę t u n a j p rz ó d n ie k t ó r e wypisy ze w s t ę p u do recenzyi, odznaczającego się w y s z u k a n e m i m yślam i i oso­

bliwszą Polszczyzną.

a) „ P rzy o b e c n y m p o s tę p ie n a u k to ogólności, dają się nieraz słyszćć życzenia, aby się ktokolwiek z a ją ł w y ­ pracowaniem dobrej g ra m m a ty k i ję zy k a krajow ego. L ec z

p o m im o w ie lu prac dokonanych w tym względzie, życze­

nia takowe u w a ża ją się za niespełnione.'’

J a k m o i e ktokolwiek zająć się wypracow aniem g r a m - m atyki? n a to potrzeba' uzdolnienia p r zy ro d zo n e g o i n a u ­ k o w eg o ; tr z e b a czasu, pracy i w y trw a ło ś c i p r a w i e b e z ­

6 8 O ltrO W IE D Z NA

przykładnej; zw ła sz c z a gdyby g r a m m a t y k a o b e j m o w a ć m ia ła ro zstrz y g n ien ie w szystkich w ą tp liw o śc i ję zy k o w y ch , o jakió j m o ż e m y ślał nasz r e c e n z e n t.

U czyńm y tu jeszcze u w a g ę , że w y ra z takowe z a m ia st te, u ż y w a się szczególniej w stylu p r o s ty m . In n e błędy m yśli lu b w y ra ż e n ia w p rzyw ie dzionym w ypisie p o d k r e ­ śle nie m ty lko oznaczone pom ijam .

b) „K unszlow nosc m e ch a n izm u m o w y P o lsk ie j, w y ż ­ sza od innych E uropejskich je ży k ó w , j e s t n ie m a łą do te g o p rze szkodą .” T u p o r ó w n a n ie Icunszlowności języka P o lsk ie g o z innem i językam i nielogiczne, b o nie m ożna r ó w n a ć p rzy m io tu z rzeczą.

„ P r ó c z te go z b a d a n ie zasad tej kunsz tow ności w pó­

źn ym dopiiro czasie, s ta ło się p o w o d e m , że od w y r o ­ bionyc h ju ż form w kw iln ą cij epoce ję z y k a , zaczęło w wie­

lu zdarzeniach o d stę p o w a ć . M niem ano że ty m sposobem u s u n ą się n ie f o r e m n o ś c i g ra m m a ty c z n e , gdy tym czasem z u p e łn ie prze ciw ny n a s tą p i ł w y p a d e k . ’’

T u oprócz z a w ik ła n ia w m yślac h b e z ła d u z sobą po­

w iąz an y c h , w pierw szym peryodz ie lu b o ta k k r ó tk im , są 3 w y ra ż e n ia je d n y m ż e p rzy p a d k ie m 7 mym w y d a n e ; w pó­

źn y m czasie, w kw itnącej epoce, w w ielu zdarzeniach;

w d r u g im zaś peryodzie, r ó w n i e ciem nym j a k p ie rw sz y , t r u d n o p o m ia r k o w a ć , czy r e c e n z e n t chwali czy g a n i od­

stąpienie od fo rm j u ż wyrobionych. Nic m o ż n a też m ó ­ w ić z b a d a n i e w p ó źn ym dopiero czasie, z a m ia st spóźnione, kw itnąca epoka je ży k a , za m ia st epoka kw itnienia albo kwitnącego ję zy k a ; jeszcze i t u e p o k a n i e w ł a ś c i w i e się b ie rz e za okres czyli przeciąg czasu między d w i e m a e p o ­ kam i.

c) „ N atw orzylo się, z a m ia s t n a m n o ży ło się, m n ó s t w o niezgodności i Wyj;iH ó w , które w ypracow anie k r ó tk ić j

R E C . GRAMM. PO L S.

69

i j a s n ć j g ra m m a ty k i znacznie u t r u d n i a j ą . ” Jeżeli czyja g r a m m a ty k a nie j e s t ja sn a, to w ina raczćj a u t o ra , a nie ję­

zyka. W r e s z c i e nie idzie t u o w y u c z a n ie się wszystk ich w y ją t k ó w na pam ięć, m o ż n ab y rad z ić się g r a m m a ty k i p o ­ rz ą d n e j i r az em zupełnej, j a k się radz im y s ło w n ik a w r a ­ zach w ą tpliw ych; ale ta k a g r a m m a ty k a b y ła b y n i e s t o s o ­ w n ą do użycia szkolnego, gdzie um ióć się o g ran ic za ć, j e s t największą za słu g ą a u t o r a i nauczyciela.

d) O m ija m y t u w re szc ie różnorodność w arunków z r o z ­ maitych w z g lę d ó w od dobrej grammalylci wym aganych.

L ec z nie możemy p o m in ą ć le k ce w a że n ia tej n auki ( g ra m ­ m atyki), k t ó r e staje się p o w o d e m , że do u k ła d u g ra m ­ m a tyki najczęściej biorą się tacy, któ rzy się do tego p rze d ­ m iotu nic sposobili.''

T u z n o w u z a w ik ła n ie w myśli i w yra że niu, bo a u t o r w d w ó c h połączonych p e r y o d a c h po m ie sz a ł d w ie rzeczy, zu p e łn ie od sie bie różne, i b ie rz e j e d n ę za d ru g ą : w piór—

wszym peryodz ie b o w ie m m ó w i o dobrój gram m atyce, a w d r u g im o le k c e w a ż e n iu tej nauki, j a k gdyby książki do n a u k i i n a u k a b y ły j e d n ą i tąż s a m ą rzeczą. P rz y m ó - w k a zaś do g r a m m u t y k ó w którzy się nie do sw ojej rze- rzj biorą, nie w ie m do kogo się śc iąga .

e) „ U w o d z ą się oni m niem aniem (swojćm czy cudzem?) ze to się da u sk u te c z n ić d o ry w c z o , bez w yśledzenia praw języko w ych w lasnem i siła m i, bez g łę b o k ie g o m y ślen ia , ) p rzetraw ienia pom ysłów filozoficznych badaezów j ę -

zyka.

K to

nie ma

do

te g o g łow y, ch o ć b y najwięcej

pracow ał

n a d so b ą i nad n a u k ą , nie napisze d o b r e j g ram m a ty k i- a w łaśnie

ten

w zgląd najw a żniejsz y p o m in ą ł

recenzent.

f) „ W ta k ie m p o ło żen iu rzeczy, pojaw ienie się 3 g 0 ju ż w y d a n ia d w ó c h g r a m m a t y k p. S ie rocińskiego, krótszej

i obszerniejszćj, nie m oże być obojęlnem dla m iłośników (krajo wćj) m o w y . ” N ic d o s tr z e g ł n a tytu le r e c e n z e n t, żc n ie 3 c i e ale ju ż 4 t e w y d a n ie mojej g r a m m a ty k i s k r ó c o ­ nej wyszło w zeszłym r o k u ; w y ra ż e n ie zaś nie m oże być obojelnćm, w p r o w a d z ił o m nie w b łą d , b o [>o ta k ie m wy­

r a ż e n iu s p o d z i e w a ł e m się p o c h w a ł y za 3 c i e w y d a n ie , a t u n a jw ię k s z a czeka m n ie n a g a n a . Co za sp rz e c z n o ść m o ­ wy r e c e n z e n ta z m y ś l ą ! J e s t ż e t o w ła d a ć sw o im ję z y ­ k ie m ?

g) „ Z tego pow odu w k r ó t k i m ich (tych d w ó c h g r a m - m atyk) r o z b io r z e ch c em y o k az ać , j a k i e s ta n o w i s k a t e książki z a jm ują (gdzie?).”

Z a p o w ie d zia w szy r e c e n z e n t przez ich że o b ie g r a m ­ m a ty k i będzie ro z b ie ra ł, b ie rz e pod u w a g ę ty lk o g r a m - m a ty k ę ob sz e rn ie jsz ą , a sk r ó c o n ą pom ija, dlatego że się nie ró żn i od obszerniejszej ani u k ła d e m, ani zasadam i, ani też zakresem nauki!"

B yłoby w ca le n ie p e d a g o g ic z n ie , g d y b y m był n a w z ó r K o p cz y ń sk ie g o , w y d a ł o s o b n ą i c a łk ie m o d m ie n n ą g r a m - m a ty k ę na kla ssę 2 g ą , bo jeszcze za życia K o p c z y ń s k ie g o p o w s z e c h n e b y ło i b a r d z o słu s zn e n a rz e k a n ie , iż d a l e k o j e s t trudnie jsza je g o g r a m m a t y k a n a kla ssę l s z ą niż na 2 g ą . W ta ki sam b łą d p o p a d ł i J a k u b o w i c z w 2 g i e m w y d a n iu sw ojćj g r a m m a ty k i; n a m ies zaw sz y je szcze d o nićj w ie le rzeczy n ie zro zu m iały c h i n ie p o ję t y c h dla p o cz ątko­

w y c h uczniów : a ztąd j e g o l s z e w y d a n ie e l e m e n t a r n i e j - szćm j e s t niż 2 g i e ; co tćż zdarzyło się i p. M u c z k o w - s k ie m u . J a zaś b y łb y m je szc ze gorzćj z r o b ił niż K o p ­ czyński, J a k u b o w i c z i M u c zkow ski, g d y b y m był na w z ó r g r a m m a ty k i W ile n s k ić j pana T . K., kilka pie rw sz ych k a r t natło czył n az w isk a m i g r a m m a t y c z n e m i , o k r e ś le n ia m i i podziałami z d o ln e m i ty lko z a m ą cić g ł o w ę dziecinną.

7 0 O D PO W IED Ź NA

W o l a ł e m tedy dla u cz n ió w klassy l w s z e j zrobić p r o sty w y cią g z ca łk o w ite j g r a m m a ty k i na kla ssę l i g ą , a ty m sp o so b e m u ł a t w i ł e m n a u k ę w ob u kla ssach. A ni to była ża d n a spekułacya a u t o rs k a , ale najczystsze w y r a c h o w a ­ nie pe d a g o g ic z n e , k tó r e g o nasz r e c e n z e n t nie d o s tr z e g ł.

J a k ż e b łę d n y i n i e s p r a w i e d l i w y s p o t k a ł m nie z a r z u t, że ze w zględu na u k ła d , na tok iłóm aczenia się, a naw et ca­

łe w yra żen ia , moję gram m alykę uw ażać m ożna za w y ­ ciąg z gram m atyki Kopczyńskiego, w niew ielu szczegó­

łach zm ieniony; co w dalszym c iągu tej o d p o w ie d z i jeszcze się ja śnie j w yśw iec i. W y r a z y ty lko i w y ra że n ia j u ż g o t o w e w o la ł e m przyjąć, niżeli tw o rz y ć dziwolągi i w p r o w a d z a ć z a m ę t w p o c z ą t k o w ą n a u k ę ; jak to uczynił mój r e c e n z e n t w

sw ojej

g r a m m a ty c e W i le ń s k ie j, nazy­

w ają c zaim ki im io n a m i, a im ie sło w y zak o ń cz o n e n a ąc i s z y p r z y s łó w k a m i; n ie o d r z u c ił je d n a k n o m e n k la t u r y K opczyńskiego, k tó r ą ta k gani w mojćj książce, tylko tę n o m e n k l a t u r ę zaćm ił i w ykrz yw ił. W r e s z c i e nie pojm uję dlaczego z a rzu ca mi rec e n z e n t, że w y d a łe m g r a m m a t y k ę bez sk ła d n i i bez pisow ni, k tó r y to z a rzu t i je g o g r a m m a ­ tyce W ile ń s k ie j uczynić m o ż n a. N a to w szakże po p r o s tu o d p o w ia d a m , że 2 g a część m oje j g r a m m a ty k i o b e j m u ją ­ ca składnią, d o p ie ro w ty m r o k u m a wyjść z d r u k u ; n a u k ę zaś o p isow ni p o d łu g zasad M ro z iń s k ie g o i depu- tacyi

T.

W .

P.

N., p o d a ł e m je szcze w r o k u 1 8 3 8 pod n a pisem : Pierwsze za sa d y G ram m atyki Polskiej.

P rz ystępuję te ra z do szczegóło w ych z a r z u tó w , a m ię ­ dzy nie m i i o g ó ł o w e się z na jdą w ta k nie p o rz ąd n ć j re - cenzyi, na k tó r e wszystkie j a k n ajsu m ie n n iej o d p o w i e m , zawsze przyw odzą c w ie r n ie s ło w a re c e n z e n ta .

1. „D eiinicya sło w a,

odm ian tej części m ow y w łaści­

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1846, T. 3 (Stron 71-75)