• Nie Znaleziono Wyników

OPERACJE GRUPY „BUG” (styczeń–marzec 1919)

W dokumencie Generał Jan Romer. Pamiętniki (Stron 188-200)

20 listopada 1919 r.

Rozkaz Naczelnego Wodza. Zdaje mi się, że 2 stycznia koło godziny 8 wieczór wezwany do „Hughesa”14, dowiedziałem się, że kurier z Warszawy wiezie ważne rozkazy i domyśliłem się z rozmowy, że chodzi o odsiecz Lwowa. Na 10 wieczór zarządziłem w kancelarii pogotowie i niebawem przywiózł kurier rozkaz Na czelnego Wodza, który ustalał sposoby organizacji i wy-znaczał zadania dla grupy „Bug”15, którą miałem dowodzić.

Blisko trzy godziny studiowałem rozkaz, pragnąc go wyko-nać, a nie mogąc... W końcu zdecydowałem się na zaproponowa-nie bar dzo ważnej zmiany. Rozkaz przewidywał koncentrację głównej si ły grupy „Bug” pod Włodzimierzem Wołyńskim i skie-rowanie jej przez Sokal, Kamionkę Strumiłową na północny

14 Hughes — aparat telegraficzny.

15 Grupa Operacyjna „Bug” liczyła 2553 żołnierzy, 18 dział i 53 karabiny maszynowe. Jej zadanie polegało na rozbiciu oddziałów ukraińskich w rejonie Jaworów–Janów– Żółkiew, opanowaniu linii kolejowych Rawa Ruska–Żółkiew–Lwów i odblokowaniu Lwowa.

wschód Lwowa. Plan ten uważałem za ryzykowny pod każdym względem. Sama kon centracja kolejowa we Włodzimierzu Woł. między znacznymi si łami nieprzyjacielskimi koło Łucka i So-kala–Waręża przedsta wiała się niebezpiecznie. Stan kolei Wło-dzimierz–Sokal–Ka mionka Strumiłowa nie był przy tym znany, kolej ta przechodzi ła przez Ratę–Bug itp., nie można więc było na nią liczyć, tym bardziej że i tabor był na tym szlaku bardzo niewystarczający. Jeśli nadto ta śmiała operacja nie udałaby się, a z tym trzeba się było liczyć, ze względu na nierówny stosunek sił, naraziłoby to grupę „Bug” na nieuniknioną zagładę. Dlatego zaproponowałem koncentrację głównej siły pod Rawą Ruską, a kierunek uderze nia na Lwów przez Żółkiew. Operacja ta była mniej ryzykowna, a w dodatku zapewniała szybszą pomoc Lwo-wowi i to przede wszystkim za nią przemawiało.

W tym sensie zredagowałem na własną rękę jeszcze w ciągu nocy plan operacyjny i przesłałem go Naczelnemu Wodzowi, któ-ry go aprobował. Przez Rawę Ruską miało iść 6 batalionów, 2 szwadrony, 4 baterie, zaś przez Kamionkę Strumiłową grupa ppłk. Prażmowskiego, wzmocniona 2 batalionami. Gdyby wywiad ostat niej grupy wykrył na linii wyznaczonego marszu znaczniejsze siły nieprzyjacielskie, miała je ona obejść i bezwarunkowo jak najprę dzej uderzyć piechotą od wschodu na Żółkiew, a kawalerią przeprowadzić dywersję na północny wschód od Lwowa.

3 stycznia po całonocnej pracy, kontynuowanej bez przerwy wraz z całym sztabem do 4 rano, potem znów od 8 rano, byliśmy gotowi koło południa. Potem szły już tylko rozkazy uzupełniające. 5 stycznia w południe odbyło się uroczyste nabożeństwo z podniosłą przemową ks. biskupa Fulmana, potem poświęcenie gospody żoł nierskiej. Przy tej sposobności mogłem się przekonać, że już po trafiłem sobie pozyskać w społeczeństwie wielkie zaufanie i sym patię; zaczęły krążyć wieści, że opuszczam Lublin, żałowano, py tano... ale ja mało pary puściłem.

Akcja Rawa Ruska – Żółkiew. O 2.30 po połu dniu byłem na dworcu, ale dopiero o 4.30 ruszył pociąg ze szta bem do Rawy Ruskiej. Stanąłem tam 6 stycznia koło 7 rano i natychmiast z ppłk. Zarzyckim udałem się do „leśniczówki”, skąd przedstawił mi on sytuację; dowiedziałem się, że naokoło Rawy Ruskiej, głównie od południa, stało do 10 sotni. Stamtąd pojechałem do szpitala wojskowego i zastałem tam okropne stosunki: brud, flaszki ze starym moczem, żołnierze z chorobami zakaźnymi i ranni po mieszani razem, pozostawieni prawie bez opieki, żad-nych sanitariuszów, lekarzy, a przy pracy jeden woluntariusz medyk i kilka, zresztą gorliwych, dobroczynnych pielęgniarek. Wezwanemu na tychmiast lekarzowi wojskowemu powiedzia-łem swoje zdanie i niebawem szpital w Rawie stał się wzorowym.

Pojechałem następnie autem do Lubyczy, do majora Lisa. Po zorientowaniu się w jego sytuacji, wydałem zarządzenia na drugi dzień, który miał być pierwszym dniem ofensywy, mimo że mi jeszcze brakło do ukończenia koncentracji kilku transportów (1 batalionu 30. Pułku, 1 baterii itp.).

7 stycznia miał płk brygadier Kuliński16 (4 bataliony 2. i 36. Pułku, 2 szwadrony i 3 baterie) przed świtem przełamać Ukraińców pod Kamionką Starą, wsią położoną na południe od Rawy Ruskiej i zepchnąć ich jak najdalej w kierunku Żółkwi, a równocześnie major Lis (2 bataliony 3. Pułku i pozostałe części swego oddziału) uderzyć na Ukraińców pod Machnowem, ażeby całej mojej grupie (a właściwie grupie 3. Pułku), mającej uderzyć na Żółkiew, za bezpieczyć tyły. Obie operacje, zamierzone tego dnia, udały się, należy zaznaczyć przy tym, że Ukraińcy

skoncen-16 Mieczysław Kuliński (1871–1958), generał WP. Zawodowy oficer armii austriackiej. W wojnie z Ukraińcami dowodził brygadą piechoty. Od 18 IV 1919 do 1 I 1921 zastęp­ ca szefa Sztabu Generalnego. W czerwcu 1920 r. mianowany generałem brygady. Po wojnie dca OK I i OK V. Od października 1926 r. w stanie spoczynku.

trowali właśnie tego dnia na południe od Rawy Ruskiej 10 sotni, które miały w tym dniu zaatakować Rawę Ruską, i że z drugiej strony nasz żołnierz był jeszcze mało wyszkolony, słabo zdyscyplinowany i z ogniem nieobyty. Dlatego też przy taborach chroniło się jesz cze dużo żołnierza, już to ze zmęczenia, już to z braku dyscy pliny, bądź też z „ostrożności” — trzeba więc było tabor oczy szczać przez specjalne organa.

Następnego dnia brygada Kulińskiego, którą wzmocnił już 3. Pułk, miała wziąć Żółkiew, podczas gdy major Lis na czele sił, złożonych z półtora batalionu 2. Pułku i swojej dotychczasowej grupy, miał trzymać linię Rawa Ruska–Lubycza. Zadaniem bry-gady Kulińskiego było napierać silnym prawym skrzydłem na le-we skrzydło Ukraińców wzdłuż kolei, potem na Harajec i trzymać się zawsze wzgórz i lasów. Artyleria miała iść eszelonami17 w ten sposób, żeby jej główna część, posuwając się tuż za pierwszą linią piechoty, o ile możności bezpośrednim strzałem torowała jej dro gę, podczas gdy drugi eszelon szedł w pogotowiu do na-tychmiasto wej akcji z przednich pozycji piechoty, skoro tylko nieprzyjaciel rozpocząłby odwrót. Chodziło o to, żeby na każ-dej nowej linii defensywy ukraińskiej armaty jak najszybciej skutecznie zagrały, taka bowiem taktyka łamała szybko opór nie-przyjacielski, a pie chocie naszej oszczędzała strat; sama liczba armat mniejszą tu odgrywała rolę. Szwadrony miały głównie z prawej strony oskrzy dlać nieprzyjaciela, ale źle spełniły one swe zadanie, gdyż szły nie przed piechotą, ale za nią (szwadrony 4. i 5. Pułku Ułanów). Po kilku mało krwawych potyczkach zajęliśmy Żółkiew po 3 po po łudniu.

Jeden batalion 3. Pułku (kpt. Więckowski18) nie nadążył bryga dzie płk. Kulińskiego, tak, że następnego dnia zmuszony

17 Eszelon — nazwa jednostki przewozowej wojska.

Ukraińca-byłem zo stawić go, jako załogę Żółkwi, wraz z batalionem eta-powym, przy słanym mi z naczelnego dowództwa.

Następnego dnia znowu w dwu blisko związanych kolum-nach, prawa silniejsza posuwała się przez wzgórza około 2 km na zachód od gościńca, ruszyliśmy do pościgu.

Bitwa pod Kulikowem. Kilka km na południe od Żółk-wi przyszło do pierwszej nieznacznej bitwy, a pod Kulikowem do najcięższej przeprawy w tej całej kampanii.

mi i Rosją bolszewicką. Oficer 4. Pułku Piechoty Legionów i 44. Pułku Piechoty. Po wojnie m.in. szef sztabu DOK Lublin, dca 7. Pułku Piechoty Legionów. Popełnił samo­ bójstwo podczas zamachu majowego.

wojska ukraińskie wojska polskie

Jak już wspomniałem, kawaleria tak kiepsko pracowała, że brakło nam wiadomości, których zdobycie leżało w jej zakresie. Ale że w ciągu dnia wczorajszego i dziś do tej pory Ukraińcy nie stawili mocniejszego oporu, a czas to pieniądz, przeto obie kolum-ny za Ukraińcami ostro następowały. Ponieważ lewa kolumna wy przedziła więcej prawą (p. szkic, pozycje 1 i 2), niespodzianie przód naszej lewej kolumny, a z nią ja i mjr Piskor19, szef sztabu, znaleźliśmy się w ostrym ogniu, zręcznie zorganizowanej i dob-rze zamaskowanej zasadzki ukraińskiej. Kpt. Grzybowski, bardzo dzielny oficer 2. Pułku, zorganizował natychmiast skuteczną akcję karabinu maszynowego, głównie przeciw części „2”, co natychmiast powstrzymało jakość i gęstość ognia nieprzyjaciel-skiego. Pod osłoną tej akcji rozwinąłem też osobiście ogień artyleryjski, który przytłumił pozycję „1” i przygotował dogodne warunki do natarcia szturmowego obu kolumn; po dłuższej, krwa-wej walce opanowaliśmy wzgórza kulikowskie. Wieczór szwad-ron 4. Pułku Ułanów wziął Doroszów.

Bitwy tego dnia kosztowały nas niespełna 100 rannych i bitych, a w tej liczbie niestety także bardzo tęgiego dowódcę 36. Pułku, majora Bobrowskiego20. Ukraińcom wzięliśmy blisko 100 jeńców, ich krwawe straty były znacznie większe, między

19 Tadeusz Piskor (1889–1951), generał WP. Członek ZWC, komendant szkoły podofi­ cerskiej ZS. Podczas pierwszej wojny światowej w Legionach Polskich. Podczas wojny polsko­ukraińskiej i polsko­rosyjskiej m.in. szef sztabu Grupy „Bug”, szef sztabu Bry­ gady Jazdy Beliny­Prażmowskiego, która zdobyła Wilno, szef sztabu 1. Dywizji Jazdy gen. Romera, szef Sztabu Polowego Naczelnego Wodza podczas bitwy nad Niemnem. W okresie międzywojennym m.in. dca 28. Dywizji Piechoty (1925–1926), szef Sztabu Generalnego (1926–1931), inspektor armii. W 1924 r. mianowany generałem brygady. We wrześniu 1939 r. dca Armii „Lublin”. Po bitwie pod Tomaszowem Lubelskim w niewoli niemieckiej. Po wojnie w Wielkiej Brytanii. Autor szeregu książek i artykułów.

20 Zygmunt Bobrowski, major WP. Współorganizator i dowódca 36. Pułku Piechoty Legii Akademickiej. Pułk sformowany był głównie z młodzieży studenckiej Warszawy ochotniczo zgłaszającej się do wojska. Śmiertelnie ranny 9 I 1919 r. pod Macoszynem.

nimi znajdował się także dowódca Żółkwi Kosak, któremu Po-lacy wy stawili korzystne świadectwo. Dlatego też, kiedy ja w szpitalu od wiedzałem naszych rannych, ażeby zapewnić im pomoc, pokrzepić ich i oddać hołd należny, major Piskor w moim imieniu udał się do klasztoru Bazylianów, aby pozdrowić Kosaka i zapewnić go, że może być zupełnie spokojny... Bazylianie się go zaparli, a myśmy też nie nalegali.

Słyszałem wówczas wiele o okrucieństwach ukraińskich — smutnym one świadectwem. Byłem zawsze dumny z rycerskiego stosunku do nich; zawsze pragnąłem braterstwa tych narodów, tak trudnego, a tak potrzebnego obu stronom.

Zajęcie Lwowa. Następnego dnia (10 stycznia) posta-nowiłem przedrzeć się do Lwowa, ale trudno było rozstrzygnąć, którędy. Gen. Rozwadowski21, dowódca wojsk w Galicji Wscho-dniej, przez oficera łącznikowego przestrzegał mnie przed gó-rzystym terenem na północ od Lwowa (Michałowszczyzna) i zalecał iść niższym te renem i równiną na północ i północny wschód od miasta. Byłem jednak zdania, że zabagnione potoki na północ od Lwowa, leżące w po przek mojej linii ofensywnej, są dla nas najniebezpieczniejsze, gdyż tu Ukraińcy mogą stawić najłatwiej opór, a jeśli mnie tylko wstrzymają, to łatwo potem zbiorą większe siły, które dla kolum ny mojej mogą być nawet zgubne. I moja sytuacja, i sytuacja Lwowa wymagały szybkiego zwycięstwa. Swe główne siły śmiało przeto rzuciłem przez

zale-21 Rozwadowski Tadeusz (1866–1928), generał broni WP. Zawodowy oficer artylerii armii austriackiej. W 1913 r. awansowany na stopień generała. W marcu 1916 r. prze­ szedł w stan nieczynny. Znany był ze swego patriotyzmu i zdecydowanych przekonań politycznych. Pierwszy szef Sztabu Wojsk Polskich. Podczas wojny z Ukraińcami dca obrony Lwowa i dca Armii „Wschód”. Szef Polskiej Misji Wojskowej we Francji. Od lipca 1920 do kwietnia 1921 r. szef Sztabu Generalnego, w latach 1921–1922 inspektor armii. Podczas zamachu majowego dca wojsk wiernych rządowi. Po zamachu więzio­ ny. W lutym 1927 r. przeniesiony w stan spoczynku.

sione wzgórza na zachód i południowy zachód Grzędy, a stąd przez Michałowszczyznę na Zboiska. Pod osłoną tej kolumny boczne oddziały (1 batalion i artyleria) go ścińcem żółkiewskim miały ruszyć naprzód i zająć krawędź płaskowzgórza: Dublany– Laszki Murowane.

Ruch ten udał się w zupełności. Dotychczasowe powodze-nia żołnierza naszego zupełnie przerobiły; już nie było łazików, żoł nierz polski okazywał pewność zwycięstwa, nie znać było na nim dotychczasowych trudów, a kiedy z początku akcji tego dnia prze jechałem koło oddziałów, to przedstawiały mi one taki obraz ładu, dyscypliny, męskiego, żołnierskiego ducha, obraz tak piękny, że przypomniałem sobie wojsko angielskie, zwycięskie, świetnie wy ekwipowane i karne w Nizinie Weneckiej, które mi przed 2 mie siącami tak zaimponowało, a któremu obecnie pols-kie wojsko co najmniej dorównywało.

Wręcz przeciwnie, Ukraińcy byli zupełnie zdemoralizowa-ni, wczoraj bili się bardzo mężnie, dziś bez oporu poddało się ich prze szło dwustu.

Koło godziny 2 po południu wkroczyłem do Lwowa, prze-ła mawszy pierścień ukraiński na przestrzeni przeszło 10 km od Brzuchowic do Dublan.

Miałem uczucie wielkiej radości, ale moja operacja odbyła się tak prędko, Lwów był na moje przybycie tak mało przygoto-wa ny, a dotychczasową nędzą tak przygnębiony, że mi nie oka-zano wiele radości lub owacji.

Bitwa pod Kulparkowem. Tymczasem ja o 5 wie czór musiałem wyjechać do Gródka, do gen. Rozwadowskiego, że by ustalić dalsze współdziałanie mej grupy pod Lwowem. Z natu ry rzeczy przechodziłem obecnie pod rozkazy gen. Rozwadowskie­ go. Gdy myślą ulubioną gen. Rozwadowskiego były operacje śmia łe, w większej odległości od Lwowa, zapewniające wielkie sukce sy, np. operacje na Komarno, Lubień Wk. itp., ja

byłem zwolen nikiem ostrożniejszych działań bliżej Lwowa. Zaproponowałem przeto koncentrację sił gen. Zielińskiego22, płk. Sikorskiego23 i moich w okolicach Kulparkowa–Basiówki, ażeby ruchem zagarniają cym od zachodu opanować południowy odcinek oblęzcy Lwowa, w ten sposób z jednej strony uzupełnić klęskę, jaką moja grupa zadała Ukraińcom na północ od Lwo-wa, z drugiej strony przeszko dzić coraz intensywniejszemu ostrzeliwaniu miasta.

Na tych podstawach powstał program akcji, wyznaczonej na 13 stycznia. Jej plan był następujący: moja grupa miała ata-kować od frontu na Skniłów–Sokolniki–Persenkówka–Las Oświeca; gru pa płk. Sikorskiego od prawego skrzydła na Ba-siówkę, grupa gen. Zielińskiego znacznie dalej, na południe, w kierunku Lubie nia Wk.

13 stycznia spadł mocny śnieg, około 8 rano zaczęła się główna akcja, a godzinę wcześniej atak na wysunięte pozycje

22 Zieliński Zygmunt (1858–1925), generał broni WP. Zawodowy oficer piechoty armii austriackiej. Od 1911 r. na emeryturze. Powołany do służby w 1914 r., był m.in. dcą 2. Pułku Piechoty Legionów i dcą 3. Brygady Legionów Polskich. Od kwietnia 1917 do lutego 1928 r. dca Polskiego Korpusu Posiłkowego. Od listopada 1918 r. w WP. Brał udział w obronie Przemyśla i Lwowa. Następnie był dowódcą 3. Dywizji Piechoty Legionów, dcą Okręgu Generalnego Poznań. Od czerwca do października 1920 r. dca 3. Armii. Bardzo lubiany przez żołnierzy, w styczniu 1925 r. na własną prośbę odszedł z wojska.

23 Sikorski Władysław (1881–1943), generał WP, wódz naczelny. Członek ZS i ZWC, podczas pierwszej wojny światowej szef Departamentu Wojskowego Naczelnego Komitetu Narodowego. Podczas wojny z Ukraińcami kwatermistrz i organizator Do­ wództwa „Wschód”, dca grup operacyjnych. 1 VIII 1919 r. mianowany dcą 9. Dywizji Piechoty i Grupy Operacyjnej „Polesie”. Podczas bitwy nad Wisłą dowodził 5. Armią, a w ostatniej fazie wojny z Rosją 3. Armią. W okresie międzywojennym m.in. pre­ mier, minister spraw wewnętrznych, minister spraw wojskowych, dca OK VI. Podczas zamachu majowego nie poparł żadnej ze stron. Od marca 1928 do września 1939 r. w dyspozycji ministra spraw wojskowych. We wrześniu 1939 r. mianowany premie­ rem, w listopadzie 1939 r. naczelnym wodzem PSZ na Zachodzie. Zginął 4 VII 1943 r. w katastrofie lotniczej pod Gibraltarem.

ukraińskie. Grę zaczyna mocna artyleria, której dowództwo miał major Łodziński24. Moje stanowisko było najpierw w Szkole Kadeckiej, potem dużo lepsze, w domu obłąkanych w Kul-parkowie.

Oddziały moje walczyły znakomicie. W krwawych walkach wzięły Skniłów, grzbiet między Kulparkowem a Sokolnikami, Persenkówkę i Kozielniki, wtargnęły do Lasu Oświeca, ale walki te opłaciliśmy ciężkimi ofiarami; sam 36. Pułk pogrzebał dwa dni później około 20 akademików bohaterów25. Za to zdobyliśmy grzbiet, zasłaniający Lwów od bezpośredniego ataku i od zbyt skutecznego ostrzeliwania. Pożądane było jeszcze wzięcie lub od rzucenie artylerii pod Zubrzę i zajęcie Sokolnik, ale ponieważ płk Sikorski aż do popołudnia nie wykonał umówionego ataku na prawym skrzydle, musiałem zaniechać dalszego natarcia, na-wet gdyby mi się było udało wziąć Sokolniki; w wysuniętej i niezasłoniętej na prawo pozycji, nie mógłbym ich długo utrzymać.

Ażeby uniknąć niepotrzebnych strat, cofnąłem swoje od-działy na linię wymienionego już grzbietu: Skniłów — na po-łudnie od Kulparkowa i Persenkówki.

Ponieważ moje oddziały w dalszym ciągu były przezna-czone do ataku, prosiłem przeto gen. Leśniewskiego26, dowódcę

24 Prawdopodobnie mjr Tadeusz Łodziński, ur. w 1883 r., w 1920 r. oficer 5. Pułku Artylerii Polowej. Przeniesiony w stan spoczynku przed 1928 r. w stopniu pułkownika.

25 Z oddziałów polskich uczestniczących w bitwie pod Kulparkowem 36. Pułk Piecho­ ty Legii Akademickiej poniósł najcięższe straty: poległo 29 żołnierzy (w tym 3 ofice­ rów), 78 żołnierzy (w tym aż 12 oficerów) odniosło rany. Po bitwie z dwóch batalionów 36. Pułku sformowano jeden.

26 Józef Leśniewski (1877–1921), generał WP. Zawodowy oficer armii rosyjskiej. W 1914 r. mianowany generałem, na własną prośbę odszedł z wojska. Powołany do służby pod­ czas pierwszej wojny światowej, dowodził brygadą, dywizją. W 1917 r. dca 3. Dywizji Strzelców w I Korpusie Polskim. Dowódca obrony Lwowa i grupy operacyjnej w woj­ nie z Ukraińcami. Od lutego 1919 do 9 VIII 1920 minister spraw wojskowych.

Lwowa, o jak najrychlejsze zluzowanie ich; nastąpiło to jednak dopiero następnego popołudnia, i to oddziały załogi Lwowa uchylały się wielokrotnie od przejęcia nowej, przez nas zdobytej i częściowo już okopanej linii, która Lwów lepiej zasłaniała, a zajmowały po zycje przede wszystkim w miejscowościach, jak Kulparków itp., które taktycznie były stanowczo gorsze.

Co prawda, załoga lwowska dokazywała dotąd wielokrotnie cudów bohaterstwa, ale dotychczasowe walki siły jej znacznie starły, utrudniały wprowadzenie i utrwalenie dyscypliny. Żoł-nierz salutujący należał do wyjątków, łazikostwo było mocno rozpowszechnione, słowem załoga lwowska wymagała silnej ręki, żeby zrobić z niej dobre wojsko.

Na drugi dzień (14 stycznia) pojechałem znowu do gen. Rozwadow skiego po instrukcje do dalszych akcji, zamierzony był bowiem znowu przełom linii ukraińskich na południowy zachód od Lwo wa i akcja ta miała nastąpić za kilka dni.

Tymczasem odwiedzałem swoje oddziały, żeby się prze-konać o ich administracji, zbadać ich potrzeby, pomówić z nimi. Zaradziłem spóźnieniom w rozdziale jadła, niedostateczności po karmu dla koni, brakom legowiska. Przekonałem się, że oficerzy dbali o żołnierza, dzielili przeważnie z nimi kwatery — działo się to zwłaszcza w 36. Pułku — duch był wszędzie dobry. W każdym oddziale byli bohaterzy, mało takich, którzy się w bitwach źle spisali, a i między tymi nie było nałogowych tchórzów... Byli tacy, któ rym nerwy zawiodły; kazałem ich umieścić pod osobną ścianą z napisem „łazik”, aż do odznaczenia się w bitwie — jestem pe-wny, że lekarstwo pomogło.

Szpital na Politechnice. Niestety, straty w bitwie pod Kulparkowem były ciężkie, wynosiły bowiem blisko 100 lu dzi. Ranni leżeli przeważnie w szpitalu Politechniki. Odwiedzi łem ich i podobnie jak w szpitalu w Żółkwi widziałem wiele szla-chetnych, wiele chwytających za serce rysów charakteru.

Pod-władni troszczyli się o dolę rannych oficerów, chlubiąc ich mę-stwo, a milcząc skromnie o swoich własnych zasługach; nawet ciężko ranni rzadko stękali, panowali nad sobą, silili się na pogo-dę, cieszyli zwycięstwem. Miłą była ta drobna próżność, z którą wielu z nich prosiło przede wszystkim o to, żeby im zostawiono pasy przy ewakuacji do tylnych szpitali; niejeden niestety nosił piętno śmierci, a z tych niektóry cichym głosem prosił, żeby mu uratowano życie, jeżeli można — on je chętnie Ojczyźnie oddaje, jeśli to być musi!! Wojna, okrutnica! — niejedno najszlachetniej-sze serce z piersi wydarła.

Wspomnieć jeszcze muszę, że zdobycze wzięte w zwy-cięskim pochodzie z Rawy Ruskiej do Lwowa nie dały się utrzy-mać. Aże by przedrzeć się do Lwowa, potrzebowałem prawie wszystkich sił, które miałem do dyspozycji, te siły mogły być prócz tego najlepiej pod samym Lwowem użyte, były tu zresztą niezbędne, ze względu na stan załogi miasta. Dlatego też w Rawie

W dokumencie Generał Jan Romer. Pamiętniki (Stron 188-200)