• Nie Znaleziono Wyników

O tej bitwie morskiej która rzekomo odbyła się 10 sierpnia 2008 roku, podczas wojny rosyjsko gruzińskiej, huczały wszystkie magazyny wojskowe świata. Było to zdarzenie na tyle ciekawe, ponieważ ostatnią walkę rosyjska (radziecka) flota stoczyła w latach 80-tych z erytrejskimi piratami.

Rosyjska wersja tego „historycznego” starcia brzmi550: 10 sierpnia, dwie duże okręty desantowe rosyjskiej floty czarnomorskiej „Saratow” oraz „Cesarz Kurnikow” , pełne sprzętu oraz żołnierzy, płynęły do Abchazji .Były one eskortowane przez dwa okręty rakietowe.

Zgrupowaniem dowodził wice admirał Menialo. Jeden z okrętów eskorty, kuter rakietowy

„Miraż”, używając sprzętu radiolokacyjnego, zauważył pięć niezidentyfikowanych okrętów zbliżających się od strony gruzińskiego wybrzeża. Dowódca konwoju, znajdujący się na okręcie desantowym „Cesarz Kutnikow” wydal rozkaz załodze „Miraża” o otwarciu ognia ostrzegawczego. Odległość do okrętów wroga była znacząca -40 kilometrów i dowódca

„Miraża” podjął decyzje o otwarciu ognia ostrzegawczego za pomocą kompleksu przeciwlotniczego „Osa-M” . Rozkaz został wykonany i rakieta uderzyła w morze przed gruzińskimi okrętami, które mimo ostrzegawczego strzału nie zeszli z kursu.

Tutaj rodzi się pierwsze pytanie: Jak kompleks przeciwlotniczy „Osa-M” zdołał wystrzelić rakietę na odległość 40 kilometrów, kiedy jego maksymalny zasięg wynosi 10 (dziesięć) kilometrów? Jest to fizycznie niemożliwe!

Dalej według strony rosyjskiej sytuacja wyglądała następująco: pomimo ostrzegawczego strzału, Gruzińskie okręty zwiększyli prędkość starając się wejść w tzw. ”martwą strefę” w której rakietowe systemy przeciw okrętowe nie maja zastosowania.

Znowu powstaje pytanie: Jeżeli gruzińskie okręty były uzbrojone w rakiety przeciw okrętowe to czemu nie wystrzelili je z maksymalnej odległości i nie zawrócili do portu? Jaki sens miało zbliżenie się do rosyjskich okrętów, kiedy tzw. ”martwa strefa” w rzeczywistości nie istnieje.

Okręty tego typu uzbrojone są w działa 57-mm i 76-mm o zasięgu 15 kilometrów.

W związku z zaistniałą sytuacją, dowódca „Mirażu” podjął decyzje o wystrzeleniu przeciw okrętowej rakiety typu ”Malachit”. Na okręcie trwali przygotowania do odpalenia rakiety, wyliczane byli parametry lotu, które z kolej w prowadzane byli do rakiety. O 18:41 dowódca „Mirażu” wydal rozkaz- „Ogień!”, po czym z interwalem kilka sekund ,nastąpiło

550 http://www.youtube.com/watch?v=hU9N0CzNsWw; [w:]Arsenali, Nr 23, listopad 2008.

odpalenie dwóch rakiet typu „Malachit”. Odległość do okrętu wroga (strona rosyjska twierdzi że był to okręt rakietowy gruzińskiej marynarki wojennej „Tbilisi”) wynosiła 25 kilometrów a czas przelotu rakiety 1 minuta 20 sekund. Pierwsza rakieta trafia „Tbilisi” w okolice maszynowni a druga rakieta w okolice mostku kapitańskiego 551 . Rosyjska stacja radiolokacyjna „Mirażu” w ciągu 30 sekund była całkowicie oślepiona. Oślepienie radaru oznacza całkowite zniszczenie celu oraz towarzyszące temu emisja dużej ilości energii cieplnej.

Znowu powstaje pytanie: Jak z odległości 25 kilometrów, ktoś zdołał określić konkretne miejsce trafienia rakiety (według strony rosyjskiej byli to maszynownia i mostek).

Głowica bojowa rakiety „Malachit” zawiera 500 kilogramów środku wybuchowego. Jedno takie trafienie wystarczyło by, aby okręt został całkowicie zmieciony z powierzchni morza.

Po takim trafieniu nie istniała by ani maszynownia ani mostek.

Po wystrzeleniu rakiet, „Miraż” wykonał szereg manewrów i o 18:50 znów położył się kurs bojowy. Na ekranie stacji radiolokacyjnej widniały tylko cztery oktety wroga, z których jeden zwiększał prędkość i szedł na zbliżenie. „Miraż” z odległości 15 kilometrów znowu wystrzelił rakietę przeciwlotniczą typu ”Osa-M” (której zasięg jak wiemy wynosi tylko 10 kilometrów) i trafił gruziński okręt w burtę. Trafiony okręt zaczął się palić i zawrócił. W ślad za nim poszła reszta gruzińskich okrętów. Rozkaz ścigania gruzińskich okrętów nie nadszedł.

O 19:28 „Miraż” zajął swoje miejsce w konwoju płynącym do Sochumi. Raport

„Miraża” do krętu flagowego brzmi:” Z pięciu okrętów wroga, jeden został zniszczony, jeden uszkodzony, trzech opuściło pole boju. Zużycie rakiet: przeciw okrętowych –dwie, przeciwlotniczych jedna (przecież z opisu bitwy morskiej wynika, że wystrzelone zostali dwie rakiety przeciwlotnicze „Osa-M”), strat wśród załogi nie ma. Uszkodzeń okrętu nie ma”.

Niby wszystko jasne- jeden gruziński okręt został zatopiony i jeden uszkodzony ale prawda szybko wyszła na jaw. Okazało się, że podczas wojny, gruzińska flota nie opuszczała portuw. Okręty flagowe „Tbilisi” i „ Dioskuria” były niesprawne i zostały zatopione przez rosyjskich żołnierzy w ich porcie macierzystym - Poti552 . A kapitan „Mirażu” otrzymał odznaczenie z rąk samego prezydenta Medwediewa za ostrzelanie mołdawskiego statku towarowego „Lotos”, który przewoził zborze z portu w Iliczewsku do Poti. Na szczęście

„Malachity” wystrzelone z „Mirażu” nie dościgły celu i samo likwidowali się nad „Lotosem”,

551 http://www.youtube.com/watch?v=hU9N0CzNsWw; [w:]Arsenali, nr 23, listopad 2008.

552 http://redbannernorthernfleet.blogspot.com/2008/08/update-to-georgian-navy-order-of-battle.html.

zasypując go odłamkami553.

Aby podnieść prestiż rosyjskiej floty, która rdzewieje w portach i demoralizuje się przez ostatnie 20 lat, nie wystarczyła tylko jedna bitwa i nie tak dawno na jaw wyszedł fakt o kolejnej bitwie, która rzekomo odbyła się u wybrzeży Gruzji w sierpniu 2008 roku. Tym razem bohaterem miał być „Suzdalec”, drugi obok „Mirażu” okręt eskortujący statki pełne rosyjskich żołnierzy płynące do Abchazji. W nowej wersji okazuje się że to właśnie

„Suzdalec” wystrzelił rakiety przeciwlotnicze typu „Osa” (w tej wersji dwie) w kierunku zbliżających się gruzińskich okrętów. W następnych dniach „Suzdalec” nadal osłaniał konwoje płynące z Noworosyjska to Abchazji, ale 11 sierpnia wraz z korwetą „Kasimow” , małym okrętem rakietowym R-109 oraz trałowcem „Żeleźniakow” otrzymał zadanie blokady gruzińskich portów.12 sierpnia z okrętu flagowego „Cesar Kuznecow” została przekazana informacja o odkryciu grupy szybko zbliżających się okrętów wroga. „Suzdalec” otrzymał zadanie identyfikacji celu. Szybko zbliżające się gruzińskie okręty zignorowały ostrzeżenie radiowe i szli kursem kolizyjnym. W odpowiedzi „Suzdalec”, z odległości 11 kilometrów wystrzelił kilka rakiet typu „Osa” i trafił w dwie okręty wroga . Pierwszym trafionym okrętem miał być okręt flagowy gruzińskiej marynarki „Tbilisi” (który przecież dwa dni wcześniej miał zatopić „Miraż’) i okręt typu „Gryf”. Reszta gruzińskich okrętów zawróciła do portów.

Właśnie tak przedstawił obraz rzekomej bitwy morskiej, dowódca „Suzdalca” kapitan trzeciego ranga Wadim Rzanunc. Słowami samego rzanunca, gruzińskie okręty były uzbrojone w rakiety typu „Exoset” i jeżeli nie jego poświęcenie, to rosyjska flota czarnomorska mogła ponieść dotkliwe straty.

Istnieje też kolejna wersja, w której „Tbilisi”, wystrzeliwując rakiety „Malachit” trafił okręt flagowy rosyjskiej floty czarnomorskiej „Moskwę”.

Historia rosyjskiej marynarki zna kilka takich „bohaterów”. Podczas wojny rosyjsko tureckiej 187-78 roku, załoga rosyjskiego okrętu „Westa” otrzymała wiele odznaczeń z rąk samego imperatora, za przegonienie tureckiej fregaty Bulendi”. Naprawdę to „Fehti-Bulendi”, w ciągu pięciu godzin gonił „Westę”, której udało się uratować tylko, dlatego że turecki okręt nie mógł strzelać do przodu.

1 października 1917 roku, niedaleko wyspy Moon na Morzu Bałtyckim, rosyjski okręt

„Grom” został uszkodzony przez niemieckie okręty. Załoga opuściła okręt. Tylko jeden marynarz, bolszewik Fiodor Simonczuk zdecydował pozostać. Ranny Simonczuk w

553 Arsenali, nr 23, listopad 2008.

pojedynkę zdołał wystrzelić torpedę i zatopić jeden z niemieckich okrętów a następnie wrzucić pochodnie do składu amunicyjnego, ratując tym samym statek od wpadnięcia w ręce wroga. W rzeczywistości, uszkodzony „Grom” opuściła cala załoga i została ona zatopiona ogniem z drugiego rosyjskiego okrętu „Chrabry”, „Chrabry” uszkodził też jeden z niemieckich okrętów, który starał się odholować „Grom”.

„Miraż” i „Suzdalec” świetnie kontynuują tą bohaterską historie rosyjskiej floty.

Każdy, który chociażby trochę interesuje się działaniami morskimi w akwenie Morza Czarnego wie, że podczas wspólnych ćwiczeń morskich „Black Sea Force” Gruzję reprezentowali tylko oficerowie –bez okrętów, ponieważ stan techniczny ostatecznie przestarzałych gruzińskich okrętów nie pozwalał na ich wykorzystanie w ćwiczeniach, a co dopiero w wojnie. Faktem jest też, że wszystkie gruzińskie okręty zostały zatopione w porcie Poti i zatopiła je grupa specjalna rosyjskich sil powitrznodesantowych, która dotarła tam drogą lądową, nie napotykając żadnego oporu ze strony gruzińskich sił zbrojnych, ponieważ otrzymali oni rozkaz nie otwierania ognia (po jednostronnym zawieszeniu broni przez Gruzinów.)

Przypisywanie sobie czynów bohaterskich to dobra metoda awansu w hierarchii wojskowej. Poza tym, społeczeństwo rosyjskie uwielbia bohaterów, wymyślnych czy prawdziwych to już bez różnicy. Kapitan „Mirażu” Iwan Dubik oraz kapitan „Suzdalca”

Wadim Rzanunc otrzymali odznaczenia z rąk prezydenta.

Każda wojna ma swoje legendy, także ta z sierpnia 2008 roku nie była wyjątkiem.