• Nie Znaleziono Wyników

Pogląd na położenie międzynarodowe

W najwięk&zem, a rzeczyw istem nieszczęściu nikomu się ani nie śni, ab y tęsknić za daw nem utraconem szczęściem .

Pogląd na położenie międzynarodowe

w czasie od października 1922 do w rześnia 1923,

Osią, około której o b ra c a się polityka św iato w a po wojnie, a w ięc i w ostatnim roku, to stosunek pom iędzy F r a n c j ą a N i e m c a m i . Niemcom nałożono w trak ta cie w ersalskim zobo­

w iązanie w ynagrodzenia olbrzym ich spustoszeń w ojennych w e F rancji i Belgji. W yw iązanie się z tego obow iązku nie jest łatw e;

N iem cy ośw iadczają, że jest w p ro st niemożliwe, i nie chcą płacić ani tyle, ani tak szybko, jak się tego dom aga F rancja. Spór, toczący się na tem tle niem al od sam ego podpisania trak tatu pokojowego, w szed ł obecnie w stadjum kry ty czn e. Francuzi, k tó ry m p rz y s łu ­

— 72

-guje p raw o okupow ania na 15 la t ziem niemieckich po lew ym b rz e­

gu Renu, zniecierpliw ieni zw łokam i w płaceniu, rozszerzyli w styczniu b. r. sw ą okupację na pew ne części tery to riu m nie­

mieckiego po p ra w y m brzegu Renu, zajęli przedew szystkiem okręg węglow y i p rz em y sło w y R uhry, pow ołując się na tra k ta t w e rsa l­

ski, przew idujący podobny w ypadek. R ząd niemiecki odpow iedział na to, że w y padek, up raw n iający F rancję do rozszerzenia okupacji terytorium niemieckiego, w cale nie zaszedł, i ogłosił b iern y opór w obec F rancji na terenie, św ieżo p rzez nią zajętym ; tajne zaś nie­

mieckie organizacje bojow e przem ieniają ten bierny opór w opór czynny, w ykonując na now o okupow anem tery to riu m niemieckiem nieustanne zam achy przeciw Francuzom . N iem cy ośw iadczają, że dopiero gdy F rancuzi opuszczą p ra w y b rz eg Renu, będą mogli d y ­ skutow ać o dalszem płaceniu sw y ch zobow iązań; Francuzi odpo­

wiadają, że dopiero w ted y , gdy Niem cy za p rzestan ą biernego oporu w obec F rancji i dają d o w o d y rzetelnej gotow ości płacenia, będzie m ożna m ówić o w ycofaniu w ojsk francuskich p oza Ren.

Spór się przew lek a m iesiącami, zaognia coraz więcej i nie w iedzieć, jak się skończy. S padek m ark i niemieckiej, za zn aczający się już przedtem , p rz y b ra ł ro zm iary katastrofalne; zdolność płatnicza Niemiec p rzed staw ia się coraz beznadziejniej; w niektórych um y­

słach francuskich pojaw ia się w o bec tego myśl, b y zrezyg no w ać z odszkodow ań niemieckich, ale w zam ian za to od erw ać od Nie­

miec teren okupow any. Na to jednak nie tylko rozgoryczone i do cna w zburzone Niem cy p o p rzy sięg ły b y śm iertelną zem stę w sto- sowmej chwili, ale też przedew szystkiem nie chce o tem słyszeć w iększość sojuszników Francji, głów nie Anglja. Stoim y w ięc przed wielkim pytajnikiem : Co będzie dalej? W ostatnich dniach po doszczętnem zrujnow aniu w a lu ty niemieckiej, kiedy za d olara płaci się już kilkadziesiąt milionów m arek niemieckich, o św iad cza rząd niemiecki w spraw ie odszkodow ań gotow ość do w szelkich ustępstw , leżących w zakresie m ożliwości, byle granice pań stw a niemieckiego pozostały nienaruszone. F ran c ja podobnie ośw iadcza, że nie pragnie zdobyczy teryto rialn y ch , lecz jedynie o trzym ania należnego sobie odszkodow ania wojennego. Nie mniej atoli słychać, jakoby się p rz ygotow yw ało na tery to riu m niemieckiem, zajętem przez Francuzów , ogłoszenie republiki nadreńskiej, oderw anej od Niemiec, pod protektoratem francuskim .

P ośred niczyć pom iędzy F ran cją a Niemcami s ta ra się A n g l j a . Dla niej, jako kraju naw skroś handlow ego i przem ysłow ego, k o ­ niecznością ekonom iczną jest jak najrychlejszy po w ró t do u trw a ­ lonych stosunków pokojow ych, jakie b y ły p rz ed w ojną. P o lity k a jej jest zatem w ybitnie pokojow ą; d ąż y do ograniczenia zbrojeń

— 73 —

i z w ra c a się przeciw w szystkiem u, co b y mogło n aru szy ć tra k ta t t pokojow y. W niektórych kołach angielskich daje się zauw ażyć obaw a p rzed F rancją, która, jak Anglja na m orzu, posiada najsil­

niejszą flotę w pow ietrzu. W obec tego sojusz m iędzy F ran c ją a Anglją staje się coraz mniej serdeczny, n astró j w obec F ran cji w szerokich kolach społeczeństw a angielskiego coraz ozięblejszy.

A m e r y k a , której ekonom iczne in te re sy k rzyżują się nieraz z ekonomicznem i interesam i Anglji, schodzi się z Anglją w dąże­

niach pokojow ych i poczyna, w przeciw ieństw ie do p ierw szych lat pow ojennych, zw racać znów baczniejszą uw agę n a s p ra w y eu­

ropejskie.

S erdeczniejszy niźli w obec F rancji jest naogól stosunek Anglji w obec W ł o c h , chociaż W łochy rów nie z F ran cją w serdecznem pozostają porozumieniu. W łochy w polityce w ew nętrzn ej b y ły św iadkiem niezw ykłego zjaw iska. Ż yw ioły narodow e, zw ane fa­

szystam i, z Moussolinim na czele zd o łały w jesieni r. 1922 z a g a r­

nąć d y k tatu rę w państw ie, u sunąw szy zupełnie od rząd u kierunki socjalistyczne, pom inąw szy p rą d y klerykalne. B y ła to rew olucja w odw rotnym kierunku, niźli rew olucja ro syjska z jesieni roku 1917. Znam ienny jest faszyzm tem, że jest ruchem czysto narodo­

w ym , przeciw nym komunizmowi, a rów nocześnie w olnym od klerykalizm u.

Z R o s j i kom unistycznej, bolszew ickiej, k tó ra jest w dzisiejszej Europie przeciw staw ieniem faszy sty czn y ch W łoch, z b y t m ało m a­

m y w iadom ości, b y śm y mogli oceniać jej położenie. R ozgłosu dużo narobił sąd nad szeregiem polskich katolickich księży w Rosji za to, że opierali się w y d a ć naczynia kościelne rząd o w i sowieckiem u.

W obronie sądzonych, z pośród k tórych ks. B utkiew icz został na śm ierć skazany, podniósł m iędzy innemi głos rząd polski i także zw ierzchnik ew angelickiego kościoła angielskiego, arcybiskup an­

glikański z C anterb u ry .

B a ł k a n , jak p rz ed w ojną, tak i po w ojnie pozostał burzliw ym kątem Europy. T urcja w y pędzona stam tąd po w ojnie św iatow ej do Azji Mniejszej, w ró c iła obecnie znow u po zw ycięskiej wojnie przeciw G recji na B ałkan i o trzy m ała w pokoju lozańskim mniej w ięcej te sam e granice w Europie, jakie p o siad ała p rzed wojną św iato w ą a po w ojnach bałkańskich z roku 1912 i 1913. Podobnie doznała G recja upokorzenia ze stro n y W łoch. N a g ran icy albańsko- greckiej, na tery to riu m greckiem zostali zam ordow ani dwaj ofice­

row ie w łoscy, członkow ie komisji granicznej. Odpowiedzialność za to spadła na Grecję, W łosi zajęli za raz grecką w ysp ę Korfu.

zdaw ał się grozić konflikt zbrojny. W d a ła się jednak w sp raw ę Liga N arodów , przekazując jej załatw ienie konferencji am basado­

— 74 —

rów , dzięki czemu rzecz cała znajduje się w' stanic likwidacji, co- p ra w d a pod upokarzającem i dla G recji w arunkam i. R ów nie sto­

sunki W loch do Jugosław ii są stale naprężone, gdyż im perializm

aj zm ierzający do owładnięcia w szystkiem i w ybrzeżam i mo- lz a A driatyckiego, krzyżuje się tu z naturalnem dążeniem Jugo­

słowian do całkow itego zapanow ania nad tą częścią w y b rz eży adriatyckich, poza k tó rą leżą kraje jugosłow iańskie. W Bułgarii w miejsce rządu Stambulijskiego, k tó reg o program em było pogrze­

banie antagonizm u bułgarsko-serbskiego p rzez sfederow anie Buf- g arji z Jugosław ją, doszedł do steru d ro g ą rew olucji n ow y rząd, wrogi Seiboim, złożony z daw nych zw olenników R adosław ow a, k tó ry w roku 1915 w ciągnął nieszczęśliw ie B ułgarię do woiny św iatow ej.

O losach południow o-w schodniej części Środkow ej E uropy s ta ­ nowi nadal M a ł a E n t e n t a , to jest sojusz trzech średnich państw : Czechosłow acji, Rumunii i Jugosław ji. W p raw d zie w sp ra ­ wie p rzew rotu w B ułgarii na niekorzyść program u S ta m b u ls k ie g o jak i w kilku innych w ypadkach z a ry so w y w a ła się rozbieżność po­

glądów i interesów pom iędzy Rum unią i dw om a pozostalem i p ań ­ stwam i Małej E ntenty; nie mniej jednak zabezpiecza M ała Ententa g łów ny swój cel: pow strzym uje W ę g ry od rew ind yk ow ania ziem utraconych.

Jakże na takiem tle ogólnem p rzed staw iają się s p r a w y p o 1- s k i e r 1 1 i zejdźm y najpierw w ew n ętrzn e położenie naszego pań­

stw a.

W ew nętrzne stosunki naszego pań stw a pod koniec r. 1922 nie układały się bynajm niej spokojnie. W jesieni 1922 r. o d b y ły się w śród wielkiego podniecenia ludności w y b o ry do sejmu i senatu, nie m ówiąc już o naszym autonom icznym sejmie śląskim . S tro n ­ nictw a praw icow e, zjednoczone w e w spólnym bloku, skupiły na siebie p rzy w yborach sejm ow ych w obrębie całej R zeczypospolitej 2/2 miljona głosów, c z te ry w iększe lew icow e stronnictw a, idące Juzem (Ludowcy, W yzw oleńcy, Socjaliści i N arodow a P a rtja R o ­ botnicza), w ykazały sum ę 3% miljona głosów . P raw ic a, w łaśnie dzięki jednolitemu blokow i sw y ch stro n n ictw o trzy m a ła 163 posłów, wym ienione c z te ry lew icow e stronnictw a, idące luzem, tylko 178 posłów . M niejszości narodow e: Rusini, Białorusini, Niemcy i Żydzi skupili na siebie 1% miljona głosów i otrzym ali 66 posłów: reszta, 37 posłów, p rz y p ad a na drobne ugrupow ania p a r­

tyjne. Mniej więcej podobne, z drobnem przechyleniem w praw o, jest ustosuHkowanie sił p artyjnych w senacie, o ra z w sejmie ślą­

skim, oczyw iście z tem, że rolę m niejszości narodow ej n a Śląsku odgryw ają Niemcy bez R usinów i B iałorusinów , p rz y stosunkow o

— 75 —

nielicznym udziale Żydów . C h ara k te ry sty czn y m objaw em w y b o ­ rów do sejmu państw ow ego by ł zupełny zanik stronnictw środko­

wych, istniejących w poprzednim sejmie, w skutek czego p raw ica i lew ica sta n ę ły przeciw sobie jako dw a krańcow e zrzeszenia bez jakiegokolwiek rów now ażnika pośredniego. W takich w aru n k ach został w y b ra n y pierw szym prezy d en tem R zeczypospolitej k a n d y ­ dat „W yzw olenia11 ś. p. Gabrjel N arutow icz. Już zaraz jego z a ­ przysiężeniu to w a rz y sz y ły zaburzenia; niedługo potem fanatyczny stronnik praw icy w y strz ałem zbrodniczym p ołożył kres jiego ży ­ ciu, W tej tragicznej chwili pod koniec ubiegłego roku ujał ener­

gicznie w sw e ręce ster pań stw a no w y rz ad pod kierow nictw em generała Sikorskiego i nowo obrany, obecny nasz prezyd ent, S tani­

sław W ojciechowski, m ógł spokojniej z początkiem bieżącego roku rozejrzeć się w spraw ach p ań stw o w y ch i dał w n e t popęd do rato ­ w ania naszej w aluty, której nieustanny sp adek jest najgorszą b o ­ lączką państw a. N iestety akcja ra tu n k o w a p otąd nie osiągnęła je­

szcze sw ego celu. Mimo półrocznych w y siłk ów dośw iadczonego m inistra skarbu, Grabskiego, mimo że S tronnictw o Ludow e, po rzu ­ ciw szy lewicę, stało się stronnictw em środkow em i wspólnemu si­

łam i z praw icą stw o rzy ło w czerw cu pod przew odnictw em pana W itosa n o w y rząd, i to rz ąd narodow y pod hasłem 'bezw zg lęd neg o d o b ra p ań stw a i narodu, w pierw szym rzędzie p rzez u porządko­

w anie skarbu i mimo że na: czele m inisterstw a skarbu postaw iono słynącego z rzutkości pana Kucharskiego-, m ark a nasza, w ciąż je­

szcze traci na w artości, podstaw ow ego problem u naszej w alu ty jeszcze nie opanow ano. Ż yjem y obecnie w oczekiwaniu p rzy b y cia do nas słynnego finansisty angielskiego, Hiltona Younga, k tó ry rok tem u pom ógł w podobnej sytuacji p aństw u austrjackiem u; m oże za jego p oradą znajdzie w yjście z swego- fatalnego położenia finan­

sow ego i nasza ojczyzna.

Innych sp raw w e w n ętrzn y ch naszego p ań stw a nie poruszam y, zw raca m y natom iast uw agę na sp ra w y zew nętrzne.

T u osiągnęła nasza dyplom acja w m arcu b. r. p ierw szorzędn y sukces: ostateczne uregulow anie naszej g ranicy w schodniej. C ho­

dziło tu o tere n y położone pom iędzy rdzenną P o lsk ą a rdzenną Rosją, k tóre n ależały przez szereg stuleci do P olski przedrozbioro­

wej i posiadają w zachodniej sw ej części zn aczny p ro c en t ludności polskiej. W p raw dzie P o lsk a znaczną część ty ch obszarów o trz y ­ m ała już od Rosji bolszew ickiej na p o d staw ie pokoju w R ydze z r. 1921, ale głów ne m ocarstw a zachodnie, które w sk rzeszając P olskę, zastrzeg ły sobie w traktacie w ersalskim ustalenie jej g ra ­ nic, potąd nie za ła tw iały tej sp raw y . C hciały one zaczekać, aż w Rosji pow rócą rz ąd y konstytucyjne, gdyż nie w ypadało im roz­

i

— 76 —

w iąz y w ać tego zagadnienia bez Rosji narodow ej, k tó ra b y ła p ierw ­ szorzędną potęgą w ich sojuszu w pierw szy ch latach w ojny św ia­

tow ej. Ale na upadek botlszewizmu w Rosji w y p ad łob y jeszcze, kto w ie, jak długo czekać, tym czasem inne w zględ y p rzem aw iały za jak najrychlejszem rozstrzygnięciem , i P olsce udało się uzyskać to rozstrzygnięcie. W szystkie ziemie, zajęte n a w schodzie przez w skrzeszoną Polskę, a w ięc: w schodnia część byłej Galicji, dzi­

siejszej Małopolski, w iększa część W ołynia i Polesia, tudzież pol­

ska część Litw y, zw an a W ileńszczyzną, razem okrągło 150.000 k n r z 9 miljonami ludności z o sta ły definityw nie wcielone do naszej oj­

czyzny. O czyw iście, poniew aż południow a część ty ch ziem posiada w iększość ludności ukraińskiej, a także w północnej części, na pol­

skiej Litwie, m ieszka w ielu B iałorusinów , stanęło p rz ed naszem państw em n iełatw e zadanie pozyskania tej ludności rusińskiej dla Polski, co jest jednem z naszych głów nych zagadnień w ew nętrzno- państw ow ych.

P o d sta w ą zagranicznej polityki polskiej b y ł w ubiegłym roku, jak i. poprzednio, scisły sojusz z F rancją p rz y przyjaznem porozu­

mieniu z innemi m ocarstw am i zachodniemi, jako zabezpieczenie przed ew entualnem niebezpieczeństw em ze stro n y Niemiec i ścisły sojusz z Rum unją i państw am i bałtyckiem i, oraz porozum ienie z naw iedzoną w ostatnim tygodniu okropnem trzęsieniem ziemi Ja- ponją, jako zabezpieczenie p rzed naporem ze stro n y Rosji. Również z M ałą E ntentą porozum iew ała się P olsk a żyw o w spraw ach bie­

żących; nie mniej rozw ażano sp ra w ę porozum ienia czesko-pol- skiego, k tó rą p o ru szy ł dobitnie m iędzy innemi w czerw cu b. r.

nasz m inister sp ra w zajgranicznych Seyda.

Porozum ieniem pom iędzy P olsk ą a C zechosłow acją nieraz się już zajm ow ała polityka obu ty ch p aństw , ale sp ra w a ta musi w p ierw dojrzeć, nim m oże w y d a ć ow oce. P o lity k a polska i czeska zgadzają się najzupełniej, o ile chodzi o stosunek do Niemiec, roz­

biegają się natom iast potąd diam etralnie, o ile chodzi o Rosję.

P ra s a nasza hałasuje w iele o drobiazgow ą sp ra w ę jaw orzyńską, stosunkow o mniej pisze o Śląsku Cieszyńskim , natom iast zbyt m ało lub w cale nie z w raca uw agi na najw iększy szkopuł, o który k aż d a p ró b a sojuszu czesko-polskiego musi się rozbić, n a stosunek P olski i C zech do Rosji. P rze cie kamieniem, w ęgielnym polityki czeskiej jest oparcie o w ielką Rosję, a szc zy tem m arzeń osiągnięcie wspólnej z nią granicy, co m oże się stać jedynie z Rusi P rz y k a r- packiej poprzez naszą w schodnią M ałopolskę. Dopóki tego szko­

pułu się nie usunie, sojusz czesko-polski jest niem ożliwy. A jednak sojusz ten jest dla obu stron bardzo pożądany.

W praw dzie C zechosłow acja dziś, gdy Niemcy są w rękach

— 77 —

Francji, a W ę g ry osaczone p rzez M ałą Ententę, radzi sobie łatw o i z M adziaram i i z Niemcami i z sep a raty stam i słow ackim i, a zbyt dla sw ego przem ysłu też jakoś znajduje, ale przy zmianie stosun­

ków m oże odczuć w niedalekiej p rz y szło ści dotkliw ie potrzebę przyjaźni z w iększym sąsiadem, jakim jest P olska. Podobnie P o lsk a dziś, gdy Niem cy i Rosja p rz e sta ły b y ć pierw szorzędnem i p o tę ­ gam i Europy, m oże b orykać się ze sw ą k w e stją w alu to w ą i ro z ­ m yślać spokojnie o innych kw estjach w ew n ętrzn y c h : o spraw ach gospodarczych, o spraw ie żydow skiej, o ra z o narodow ościow ej na w schodnich kresach, ale położenie nasze m oże się natychm iast stae groźne, o ile Niem cy i Rosja, c 0 w przyszło ści zdaje się b y c me- uniknionem, w ró c ą znów do m ocarstw ow ego stanow iska w E uro­

pie. Nie m ów i się zw ykle o tem , niemniej m yśląca część naszego narodu zdaje sobie z tego sp raw ę i na horyzoncie myśli politycznej polskiej zjaw ia się idea unji słow iańskiej, k tó rab y obejm ow ała Rosję, P olskę i C zechosłow ację.

P ie rw sz y m w idocznym krokiem w ty m kierunku m a byc sojusz czesko-połski, o p arty na przesłance, że P olska i C ze­

chosłow acja zobow iążą się nigdy nie p row adzić ze sobą wojn>

i p rzyznają sobie na sw y ch obszarach w zajem nie dla C zechow w Polsce, dla P olaków w C zechosłow acji bezw zględną w olność kulturalną i językoiwą, z czego k o rz y sta ła b y przedew szystkiem lu­

dność polska na C zechosłow ackim Ś ląsku Cieszyńskim . Sojusz P olski i C zech m a tylko pod ty m k ątem w idzenia pełną rację jako początek wielkiego sojuszu słow iańskiego, a ow szem unji czesko- polsko-rosyjskiej. U nja tak a zabezpieczałaby najlepiej in teresy w szy stk ich trzech p ań stw słow iańskich, w nią w chodzących i b y ­ łab y najpow ażniejszym czynnikiem równow agi^ i pokoju europej­

skiego. Ale sp ra w a ta musi dopiero dojrzew ać; trze b a dopiero p rz y g o to w y w ać dla niej podłoże psychiczne, trz e b a tez zaczekac, aż pow alona dziś przez bolszew izm Rosja, najw iększy ze w spól­

ników pom yślanej przyszłej unji, podźw ignie się na nowo.

C zy i kied y się to stanie, to leży w ręk u Boga, k tó ry w srod ustaw icznej zm iany w szelkich b y tó w ziemskich sam jeden pozo­

staje „w czoraj, dziś i na w ieki ten że“.

C i e s z y n, 17 w rześnia 1923. .

Ks. Andrzej B u z e k .