w n ajazay bcytow niszczące zachodm o-azjatyckie kraie NamH bv?n f raZem Z sw ym i s^siadam i czekał now ych wiadom ości bo
źe po "padk“ Assyrji
X 1 Egiptowi, pragnącem u za g arn ą ć sy ryjskie kraie Aba- uk okiem proroczem widzi już zw ycięski pochód B abilończyków
’ w szy sc y czekali, kiedy pokażą się w o jska Scytów .
W takim czasie p rz y łą czy ł się do tych głosów proroczych Te raniass. O r sam opowiada, jak 2 o w foku p o S S p S al,v
y prorokiem narodom , jak go postanow ił nad narodam i i króle
rIM ”) S S 1 r ' 1 ” ,ra“' 1
i szczepu u , I0j. Czekali w ten czas w sz y sc y na chw ile w które i Bog okaże sw ą moc. Już od d aw na P a n milczą?, czy i tera z ed v w szystkie p ań stw a za czę ły w podstaw ach drżeć, Pan nie w ystą p i ski e K o h T u ? ZM t J ałW<XhF aI?tW° ’ gnieźdźące się f w ś ród izrael- S . ludu ^ ł o d y kapłana z A natot w yczek iw ał rów nież u ek aw ie nadchodzących zdarzeń, 0 których w iedział, że dla ojczy
zny jego będą m iały wielkie znaczenie, gdy P a n d otknął się jego ust i w łożył w me swoje słow a (1, 9). Nie pom ogła św iadom ość, ze on jeszcze m łody, jeszcze zgoła dziecięciem (1, 6), nie zdołały mocy posłannictw a zdusić w ątpliw ości budzące się z tego powodu ze mowie me umie, poznanie., że B óg jest z nim, p rzezw y cięży ło wszelką obawę. P ie rw sz e jego prorocze w idzenie pozw ala nam po
jąc tło myśli m łodzieńca: S krom na g ałązk a m igdałow a, zachow u
jąca kwiecie i w czasie, gdy inne rośliny słabną dla zimnej pory, je st mu św iadectw em nie dającej się zniszczyć m ocy B ożej, bo oto m ówi Bóg: Ja czuwam nad słow em mem, abym je w ykonał. W net widzi i garniec w rz ący z w y d o b y w ającą się parą, idącą od pó ł
nocnej strony. I to jest znam iennem w idzeniem , g dyż sły szy przy tem B oży głos: Od północy przyp adnie złe n a w szystkich m iesz
kających na tej ziemi. W tem tkw iła już w y ra ź n a w sk az ó w k a na nadchodzące zdarzenia dziejowe, gdyż droga z Babilonji do Egiptu w iodła przez S yrję z północy na południe.
— 81 —
W ten sposób w stąpił Jerem jasz n a widownie dziejow ą. P o cząt
kow o ograniczył się do p racy w sw ych ojczystych stronach, w y
stępując przeciw w kradającem u się bałw ochw alstw u, k tó re uważa za źródło w szelkich nieszczęść narodu. „W iedzże tedy i obacz, iż jest rzecz zła i gorzka, iżeś opuścił P an a, B oga tw ego, a niem asz bojaźni mojej w tobie, m ówi Pan. Odym daw no połam ał jarzm o tw oje i ro z erw a ł zw iązki twoje, m ów iłaś: Nie będę słu ży ła b ał
w anom : a jednak, na każdym pagórku w ysokim , pod każdem d rz e w em gSłęzistem tułasz się, o nierządnico. Jam cię b y ł nasadził w in
ną m acicą w yborną, k tó rejb y w szy stk o nasienie było p raw dziw e;
jakżeś mi się ty m ogła odmienić w płonne gałęzie dzikiej m acicy . T ak żeś tera z nieczystą, że choćbyś się um yw ała i saletrą i m y
dłem się jak najbardziej tarła , przecież znaczną zostanie niepra
w ość tw oja przedem ną, m ówi panujący P a n “. 2, 19. D latego wola prorok do ludu: „N aw róć się, odporna córko izraelska, m ow i Pan.
a nie oburzy się tw arz moja surow a na w as, bom ja dobrotliw y, a nie chow am gniew u na wieki. Tylko uznaj niepraw ość twoją, żes od P a n a Boga tw ego odstąpiła, a tam i sam biegała drogam i swemi do obcych bogów pod każde drzew o zielone14. 3, 12.
Niedługo jednak, a pieśni jego zaczęły uw zględniać zdarzenia polityczne. O koło roku 620 m asy dzikich S cytów p rzew aliły się przez S yrję, pustosząc w szy stk o aż do granic Egiptu. P ro ro k widzi w nich bicz Boży, sm agający odstępny lud. S zereg pieśni zaw dzię
cza sw e pow stanie wspom nieniom tego nieszczęścia. „W ychodzi lew z jaskini swojej, a ten, k tó ry niszczy narody, w yszed łszy z m iejsca sw ego ciągnie, ab y obrócił ziemię tw oją w pustynię, a m iasta tw oje ab y zburzone były, ab y nie było żadnego o b y w a
tela (4, 7). Oto w y stęp u je jako obłoki, a w ozy jego jako w icher, pręd sze niż o rły są konie jego. B iada nam, bośm y spustoszeni 14, 13). O w nętrzności moje, w nętrzn o ści moje! boleść cierpię. O osier
dzia moje! trw o ż y się w e mnie serce moje, nie zam ilczę; bo głos trą b y słyszysz, duszo moja! i o k rzyk w ojenny. P o ra ż k a za po
ra żk ą ogłasza się, spustoszona będzie zaiste w sz y stk a ziem ia; na
gle spustoszone będą nam ioty moje i opony moje w okamgnieniu.
D okądże w idzieć będę chorągiew i słyszeć głos trą b y ? 4, 19. lam gdzie p rzeszły w ojska S cytów , po zo stały tylko pustki: „bpojrzęli na góry, a oto się trzę są i w szystkie pagórki chw ieją się. Spojrzęli, a oto niem asz człow ieka i w szelkie p tastw o niebieskie odleciało.
Spcjrzęli, a oto pole urodzajne jest pustynią, a w szystkie m iasta jego oburzone są od oblicza P ańsk ieg o i od o b l i c z a gniewu zapai- czyw ości jego“ (4, 24). S tra sz n y ten najazd me miał jednakże b yc
jluż końcem (4, 27). . . .
P o krótkim czasie opuszcza prorok cichą wioskę A natot i prze-6
K a le n d a rz E w angelicki.
nosi się do Jeruzalem u. Skłoniła go do tego niechęć, a naw et nie
naw iść niektórych łudzi. Żądano od niego, b y p rzestał prorokow ać, grożono mu n a w e t śm iercią: Nie prorokuj w imieniu Pańskiem , abyś nie um arł od rąk naszych (11, 21). Lecz w Jeruzalem ie prorok również nie znalazł posłuchu. W yśm iano go, szydzono z niego, który tak groźnie m alow ał p rzyszłość, nie chciano go słuchać, gdy mówił o mieczu i strachu w około. Z rozpaczony stan ął m łody p ro rok w pośród tłumu miejskiego i w o łał: Do kogóż m ówić będę, aby słyszeli? N ieobrzezane są uszy ich, tak że słuchać nie m ogą. Oto słow o P ańskie m ają z a hańbę i nie kochają się w niem. Zaiste, od najmniejszego z nich a ż do najw iększego z nich w sz y sc y się udali za łakom stw em ; od p ro ro k a aż do kapłana, w sz y sc y zgoła baw ią się kłam stw em i leczą skruszenie córki ludu m ego tylko po w ierz
chu, m ów iąc: Pokój, pokój! choć niem asz pokoju (6, 10). S łow a proro ka p o zo stały jednak bez skutku, lud nie chciał się naw rócić.
Jakżeż! Najazd S cy tó w się skończył, kraj w praw dzie by ł spusto
szony, ale Jeruzalem pozostało nietknięte, kłam stw em w ięc b y ły w szystkie sło w a Jerem jasza. Lecz bieg dziejów p rz y zn ał niezrozu
mianemu pro ro kow i tragiczną słuszność.
Zdarzenia dziejowe n astęp o w ały po sobie te ra z jakby pędzone burzą. W roku 608 stan ęły sprzym ierzone w ojska M edów i C hal
dejczyków pod m uram i Niniwy. U padek tej tw ierd z y by l rzeczą pew ną. T ę chwilę uw ażał faraon Necho za stosow ną do zajęcia spuścizny syryjskiej po A ssyrji. Na czele potężnego w ojska w y ru szy ł na podbój tych krajów . P rzeciw k o niemu w y ru sz y ł król ż y dow ski Jozyjasz i stoczył z nim bitw ę pod Megiddo, d la w ojsk judzkich nieszczęśliw ą, w ojska te poszły w rozsypkę, król ich od
niósł śm iertelne rany, b y t narodu by ł zagrożony. W ted y to pew nie, gdy strw ożony lud g arn ął się do św iątyni, Jerem jasz w y stąp ił z ostrem słow em pokuty: Nie pokładajcie nadziei sw ej w słow ach kłam liw ych, m ów iąc: kościół P ański, kościół P ański, kościół P a ń ski jest! W y pokładacie nadzieję sw oją w słow ach kłam liw ych, k tó re nie pom ogą. W y kradniecie, cudzołożycie i k rzy w o p rzy się- gacie, kadzicie Baalom i gonicie za bogam i obcym i a potem idzie
cie do domu mego, zw anego od im ienia mego, stajecie przed obli
czem mojem i pocieszacie się: Jesteśm y w ybaw ieni, nic nam nie grozi! A zaż jaskinią łotro w sk ą je st dom ten p rz ed o czym a w asze- mi, k tó ry nazw an y jest od imienia m ego? Idźcie d o Sylo, gdziem był sp raw ił p rz y b y te k imieniowi m em u z początku, a obaczcie, com m u uczynił dla złości ludu mego. P rz e to ż teraz, poniew aż czy
nicie te w szy stk ie spraw y, a gdy w ołam na w as, nie słuchacie — uczyiiię dom ow i temu, k tó ry nazw an y je st od im ienia mego, a w którym w y ufacie, i miejscu temu, k tórem w am dał i ojcom w a
— 82 —
— 83 —
szym , jakom uczynił Sylo; i odrzucę w as od oblicza mego, jakom odrzucił braci w aszych (7). T ak złow rogie słow a obudziły jednak zam iast p okuty tylko zaciekłą nienaw iść.
Zdziw iony p a trz y ł lud n a nieszczęście, jakie nań spadło. Toć przecież król Jozyjasz, k tó ry zginął od ran, by ł królem pobożnym , królem w edług woli Bożej, m ówiono o nim, że pod .względem p o bożności żaden z jego poprzedników z nim ró w n ać się nie m ógł (2 Król. 23, 25) — śm ierć jego b y ła w ięc ch yba w y raźn y m zn a
kiem, że Bóg lud swój opuścił. Ale jeszcze inne nieszczęścia miał lud oglądać. Na czele ludu stanął syn poległego króla Sallum, chcą
cy w yzw olić się z pod jarzm a egipskiego. Zaledwie jednak uczynił p ierw sze kroki, gdy faraon zabrał go do Egiptu. Jeszcze lud ojca nie opłakał, a już nad synem b y ło trz e b a biadać. Z żalem w ołał do ludu Jerem jasz: Nie płaczcież um arłego, ani go żałujcie, ale u sta w icznie płaczcie nad tym , k tó ry odchodzi, bo> się więcej nie w róci, ab y oglądał ziemię, w której się urodził (22, 10). W ielki h aracz m usiał tera z złożyć b ra t w ziętego do niewoli Joakim . P od atk i i o p łaty spadły na lud i zaczął się now y ucisk. W y ra z niezadow o
lenia z takiego stanu rzeczy dał znow u Jerem jasz: „B iada temu, kto buduje dom swój z niespraw iedliw ością, a pałace swoje z k rzy w d ą, k tó ry bliźniego sw ego darm o zniew ala a z a p ła ty mu jego nie daje. Ojciec tw ój izali nie jadał i nie pijał? Kiedy czynił sąd i spraw iedliw ość, ted y się m iał dobrze. G dy sądził sp raw ę ubogiego i nędznego, ted y się miał dobrze. Ale oczy tw oje i serce tw oje nie szukają, jeno łakom stw a sw ego i ab y ś k re w niew inną w ylew ał, a g w a łt i k rz y w d ę czynił. P rz e to ż nie będą cię, Joakim ie, p łakać ani m ów ić: Ach bracie mój, ach P anie! albo: Ach! gdzież dostojność jego? P ogrzeb em oślim pogrzebiony będziesz, w y w le czony i w y rz u co n y za b ra m y Jeruzalem skie (22).
Już z ty ch słó w p ro ro k a w idzim y, że istniało p ew n e napięcie w stosunku jego do króla, k tó ry zgoła w e w szy stkiem niepodobny do sw ego ojca Jozyjasza, nie d arzy ł też przychyln ością proroków , o stro w y ty k ając y ch jego słabe strony. Jego niechęć do ty ch ludzi, w ystępujących w imieniu B oga p rz era d zała się n a w e t i w niena
w iść, jak to w idzim y z jego postępow ania w obec U ry ja sza proroka, k tó ry w przekonaniach sw ych był- zupełnie zgodnym z Jerem ja- szem. P rz e d nienaw iścią Joakim a schronił się U ryjasz w Egipcie, lecz król i tam posłał sw ych siepaczy, k tó rzy go pojmali, p rz y wiedli do króla, z którego ręki sp o tk ała go śm ierć (26, 20). P o dobny los groził tera z stale i Jerem iaszow i, którego życie stało się jednem pasm em gorzkich zaw odów . W św iąty n i jeruzalem skiej zw iastow ał ludow i upadek, św iątyni zaś zniszczenie. Skoro tylko mówić p rz e
stał, w n e t go pojm ano i chciano ukarać śmiercią. Jedynie w staw ie-6*
— 84 —
n ie się za nim kilku starszych , w skazujących na takiesam e p ro ro c tw a Micheasza, k tó reg o za to przecież śm ierć nie spotkała, o b ro niło go od pewne} śm ierci. Innym razem F assu r kapłan za takie pro ro ctw a go ubił i w rzucił do w ięzienia. To w szy stk o jednak było tylko w stępem .
W roku 606 padło Niniwe. P a ń stw o A ssyryjskie b y ło na zaw sze zniszczone. N atychm iast po podziale zdobyczy w y ru sz y ł m łody książę N abukadnezar n a zachód, ab y o d ebrać faraonow i zdobytą i zab ran ą po E ufrat ziemię. P o d K archem isz p rz y szło do w alnej ro z p raw y , N abukadnezar odniósł św ietne zw ycięstw o, w ojska fa
raona rzuciły się do ucieczki, w s z y stk o p rz eszło pod panow anie babilońskie. W rażenie ty ch zdarzeń, klęski potężnego faraona, zw ycięstw o obcego w odza było przygnębiające. Los w szystkich narodów zachodniej Azji b y ł zachw iany, nikt nie miał pew nego jutra. W ted y to prorok, k tó ry jed y n y zachow ał w ogólnem p rz e rażeniu spokój, miał w idzenie p rzy szło ści straszn ej i nieszczęśli
w ej. Z ręki Boże} w ziął kubek napełniony w inem gniew u Bożego, k tó ry m napoić miał w szy stk ie narody, „aby pili i potaczali się, ow szem , ab y szaleli od o s trz a m iecza4*, k tó ry zesłał P an. Klęski i nieszczęścia narodów p rzew alają się przed prorokiem jak w icher wielki huczący od kończyn ziemi, jak ry k lwa, huk trzęsącej się ziemi (25).
W tym też roku (605) Jerem jasz za w olą B ożą postanow ił spi
sać w szy stk ie dotychczas w ygłoszone s ło w a 'w jedną księgę. P o d y k to w a w sz y je sw em u pisarzo w i B aruchow i, kazał mu to p rz e czy tać p rz ed zebranym w św iąty n i ludem, sądził bowiem , że na
deszła chwila, gdzie naród pow inien g runto w nie poznać sw e poło
żenie i naw rócić się. N iezmierne p rzerażenie ogarnęło w szystkich, gdy usłyszeli praw ie że dosłow nie spełnioną przepow iednię o w ro gach z północy. Zaniesiono natychm iast księgę do króla, k tó ry k a zał ją sobie czytać. Król z pow odu zimnej p o ry siedział p rz y ogni
sku, trzym ając w ręku n ożyk pisarski, i tak słuchał. L ecz jakież w ra żen ie słow a proroka w y w a rły na niego? B rał jedną k a rtę p rz ecz y ta n ą po drugiej, ro z rzy n a ł ją na szczątki i rzucał do ognia.
O pokucie m ow y nie było, ow szem , kazał B aru cha i Jerem jasza pojm ać: „Ale ich P an skrył** i kazał Jerem jaszow i ponownie w sz y stkie sło w a spisać.
P o zw ycięstw ie N abukadnezara pod Karchem isz Joa-kim p rz e stał b y ł w asalem Egiptu a zaczął b y ć w asalem babilońskim, i J e rem jasz nieustannie napom inał go, ab y dochow ał now em u w ład cy w ierności. T en bow iem w oczach pro rok a b y ł w yb ran em n arzę
dziem Bożem . Lecz król by ł innego zdania i prób ow ał się uwolnić, k o rzystając z tego, że B abilończycy zajęci byli now euii wojnam i.
— 85 —
Zaledwie jednak upłynęło pięć lat, a już znow u N abukadnezar cią
gnął na zachód, ab y pom ścić bunt Joakim a. T en jednak nie dożył tej chwili, za to syn jego Joachyn m usiał się poddać, d o stał się do niewoli, a z nim zabrano 1000 przedniejszych z ludu. Na czele ludu, osłabionego u tra tą najlepszych, stan ął te ra z z woli N abukadnezara trzeci syn Jo zy jasza Sedekijasz. T e ra z n astał początek końca.
Sedekijasz by ł człow iekiem słabym , nie um iejąaym zapanow ać nad stosunkam i, które w y ro sły m u ponad głow ę. Lud nie chciał się w y rz ec wolności, głoszono mu, że Bóg mu ją te ra z cudem p rz y w róci, w szy stk o parło do pow stania. W c z w arty m roku pano w a
nia Sedekijasza zeszli się posłow ie w szystkich okolicznych pań
stew ek, ab y radzić o w yzw oleniu się. W tem stanął m iędzy nimi Jerem jasz, niosąc na szyi ciężkie drew niane jarzm o, g d y ż w olą B ożą jest, aby n aro d y dźw ig ały jarzm o króla babilońskiego. S tra sz nie m usiały brzm ieć sło w a zach ęty do niewoli, którem i ten p rorok odezw ał się w p ro st osobiście do k róla Sedekijasza: Poddajcie szyje w asze pod jarzm o króla babilońskiego, a służcie mu i ludowi jego, a żyć będziecie. P rze czż e m acie zginąć, ty i lud tw ój, od m iecza i głodu i od pow ietrza, jako mówił P a n o narodzie, k tó ry b y nie służył królow i babilońskiem u? Nie słuchajcież te d y słó w ty ch p ro roków , k tó rzy w am m ów ią: Nie będziecie służyli królow i babiloń
skiemu, albow iem w am oni kłam stw o prorokują. Nie posłałem ich zaiste, m ów i P an. Z tąsam ą w ieścią żw rócił się prorok do k ap ła
nów i do ludu (27) lecz posłuchu nie znalazł. Jeden z ty ch w łaśnie fałszyw ych p ro roków H ananijasz, spotk aw szy Jerem jasza, niosą
cego sw e jarzm o w św iątyni, ze rw ał je z niego i złam ał je, mó
w iąc: T ak P a n skru szy jarzm a króla babilońskiego. Jerem jasz, jak g d y b y zrażony, nic nie m ów iąc, poszedł, lecz głos B o ży kazał mu się w rócić i stan ąć p rzed H ananijaszem i pow iedzieć m u: P o ła m ałeś jarzm o drew niane, ale uczyń w ich m iejsce jarzm o żelazne, gd y ż żelazne jarzm o w ło żę na szyję w szystkich narodów , aby słu
ż y ły królow i babilońskiem u. Do H ananijasza zaś odezw ał się je
szcze tem złow rogiem p roroctw em : Słuchaj H ananijaszu! Nie posłał cię P an, a ty ś jednak kazał tem u ludowi nadzieję mieć w kłam stw ie. Dlatego — m ówi P a n — u p rzątnę cię z tej ziemi, ty teg o roku um rzesz, boś radził, ab y odstąpił lud od P a n a (28). Pism o dodaje: „I um arł H ananijasz p rorok onegoż roku, m iesiąca siódme- go“. W podobnej' m yśli w y sła ł w tenczas p ro ro k list do w ygnańców w Babilonji, k ażąc się im w y rz e c m yśli ry ch łeg o pow rotu i zapo
w iadając now e klęski narodu. Nic dziw nego, że takiemi słow am i z a sk a ib ił sobie prorok tylko nienaw iść tych, k tó rzy mniemali, że B óg dla sw ej w łasnej godności nie śmie pozw olić na zniszczenie w y b ran eg o narodu.
- 86 —
W praw dzie układy poselstw zebranych w Jeruzalem ie spełzły
•na razie na niczem, lecz po pięciu latach Sedekijasz, ufając w po
moc egipską, w y łam ał się z pod jarzm a babilońskiego, odm aw iając płacenia haraczu. N atychm iast zaczęły zbliżać się w ojska babiloń
skie. S trw ożony król w y słał natychm iast posłów do Jerem jasza, pro sząc go o radę, lecz ten potępił króla a ludow i udzielił rad y strasznej: opuszczenia Jeruzalem u i przejścia do C haldejczyków (21). Lecz ra d i p rzestróg jego nikt już nie słuchał, uw ażano go za zdrajcę. Z niesłychaną szybkością w ojska babilońskie stan ęły pod Jeruzaiem em , w yw ołując pow szechny popłoch. B y znaleźć o bro ń
ców, darow ano w edług starodaw nego zw yczaju niewolnikom w o l
ność — ale w ostatniej chwili ru sz y ły na pom oc w ojska faraona.
B abilończycy musieli p rzerw ać oblężenie, b y rozpraw ić się z no
w ym nieprzyjacielem . N iezw ykła radość o garnęła żydów , n astała znow u tak a pew ność siebie, że schw y tano w szystk ich dopiero co uwolnionych niew olników i na now o w zięto ich' w niewolę. P o tę ż nie w y stąp ił przeciw ko tem u Jerem jasz, zw iastując nieubłagany B oży sąd nad narodem , królem i Jeruzaiem em , tem jednak o statecz
nie ściągnął na siebie zupełną nienaw iść ludu. G dy w ięc krótko potem w spraw ach rodzinnych chciał iść do sw ej rodzinnej wioski A natot, uwięziono go jako zbiega. Lecz słuszność miał on. W ojska, ro zp raw iw szy się z egipską odsieczą, nadciągnęły znow u i tera z zaczęło się już regularne oblężenie. P ro ro k zaś jako zdrajca i zbieg w rzucony został do więzienia, um ieszczonego w domu jakiegoś Jo n atan a pisarza, w ięzienia, które było pew nie jakim ś lochem pod
ziem nym . Tam w tym lochu p rz eb y w ał p ro rok przez w iele dni, aż położenie coraz to rozpaczliw sze przy w io d ło królow i n a m yśl zam kniętego proroka. Kazał go siebie przy w o łać, b y dow iedzieć się, czy nie posiada jakiego sło w a od Boga. Jerem jasz jedno tylko mógł mu podać, słow o strasz n e: W ręk ę króla babilońskiego poda
n y będziesz. P rz y tej posobności sp y tał się króla, dla jakiej p rz y czyny tak go więzią, i prosił go gorąco, b y nie rzuęano go do tego obrzydliw ego lochu, gdyż on czuł, że tam życie straci. Król się uli
to w ał i pozwolił mu p rz eb y w ać w sieni stra ż y pałacow ej, zarazem kazał mu daw ać codzień po bochenku chleba. Tu p rorok nieco odetchn ął i odpoczął i tu też p rzeży ł jaśniejszą chwilę, w której p rz y ją ł objaw ienie Boże, że w praw dzie m iasto będzie zniszczone, lud w yw iedziony w niewolę, lecz Bóg się jeszcze nad nim zlituje (32 i 33): „Jeszcze będą kupow ane dom y i role i winnice w tej zie- mi,“ On sam w te d y kupił rolę za 17 syklów sre b ra i sporządził w o bec św iadków zupełnie p ra w n y zapis kupna.
T ym czasem oblężenie nie ustaw ało, w m ieście zaczął panow ać głód. Jerem jasz, będący w sieni straż y , nie u staw a ł w głoszeniu
— 87 —
ponurej w ieści o upadku miasta, tak że książęta i w o d zo w ie poszli ze skargą do króla, zarzucając mu, że szer zy popłoch w śród w oj
ska i m ieszczan, i żądając ukarania go. S la b y król nie umiał sta w ić oporu i oddal go w ich moc. L ecz w o d zo w ie nie m ieli odw agi ukarać go jaw nie śm iercią, kazali go za to spuścić po pow rozach do cy stern y w domu M alchyjasza, w której w p raw d zie n ie b y ło
ska i m ieszczan, i żądając ukarania go. S la b y król nie umiał sta w ić oporu i oddal go w ich moc. L ecz w o d zo w ie nie m ieli odw agi ukarać go jaw nie śm iercią, kazali go za to spuścić po pow rozach do cy stern y w domu M alchyjasza, w której w p raw d zie n ie b y ło