Któż nie słyszał o tak zw anych w dziejach starożytnych cu-
d a c h ^ w te ta , k tórych liczono siedm B y .y to t o e a
rąk ludzkich. Dziś p raw ie w szystkie one juz me istnieją d ia omkołoCQro k u l2 0 0 1p S e d C hrystusem ży ła w
królow a assy ryjska, imieniem Semiramis k ora ^ r przepiękne S" T J S r a m i e t o 1' S u a i K S ^ i £ * * » . pałace, zak ładała i™asta a ę y i d j ż dw a miljony
f a° ' 3S " S l c , S ° — ' / S a a a s y p a . M e ziemi,
iż najpiękniejsze m°S ,y
S T S ? r c S U T ak opistóa histtorycy Piel
Za drugi cud p o czytyw ano z
mie-nesj w ielkości posąg z kamienia, a J postać Apolina, bożka
dzi, w y o b ra żają cy u rzeźbiarze,
słońca czyli św iatła. P o sąg C hrystusem i umieścili go C hares i Laches, około rok^ X w ten sposób, iż nogi jego p rz y w ejściu do portu w y sp y Rodos, w ten spu
— 112 —
opierały się na dw óch kam iennych tam ach i stanow iły jakby ogrom ną bramę, p rz ez k tó rą m ogły w p ły w a ć do portu rodyjskiego największe o k rę ty z rozpuszczonem i żaglam i. W 56 la t jednak p>>
w ybudow ania go nastąpiło na R odos trzęsienie ziemi. W ted y to posąg ów cu dow ny został obalony. P am iątk a po nim żyje w wielu językach, jako też i w naszym , gdyż słow o kolos, kolosalny ozna
cza ogrom , wielkość. W y sp a Rodos znajduje się na m orzu Śród- zierrmem, niedaleko brzeg ó w południow o-zachodnich Turcji azja
tyckiej. N azw a tej w y sp y pochodzi od sło w a greckiego rhodon, co zn aczy róża, i zapew ne p o w stała od wielkiej ilości znajdujących się tam róż.
Za trzeci cud uw ażane są P iram id y egipskie, czyli ogrom ne czw oroboczne w ieże m urow ane, u spodu szerokie, stopniowo ku górze zw ężające się i zakończone ostro, albo też m ające w ierzch ścięty w kształcie czw oroboku. S taw iano je dla zm arły ch królów Egiptu, jako grobow ce, albo też dla zw ierząt ubóstw ianych. Mię
d zy niemi sły n ęła ze siwej w ielkości piram ida króla Cheopsa, któ ry b y ł spółczesnym p a tria rc h y A braham a, około roku 2300 przed Chrystusem,. H erodot, histo ry k grecki, k tó ry żył na 480 lat przed C hrystusem , opow iada, że piram idę ow ą budow ało 100.000 ludzi przez 20 lat, i w ylicza przytem , że na zakupienie dla tych ludzi samej tylko cebuli, czosnku i rzodekw i w y d a n o 1600 talentów i 24 beczek złota, a cóż dopiero k o szto w ały inne arty k u ły ż y w n o ści, odzież robotników , żelazo i inne. W iele z tych piramid, mimo tysiące lat, p rz e trw a ły aż do naszych czasów .
C z w a rty cud, to było M auzoleum, w sp an iały grobow iec, któ ry w y staw iła królow a A rtem izja (w Azji Mniejszej) dla uczczenia pam ięci m ęża sw ego M auzoleusza, k tó ry ży ł w cz w arty m wieku przed C hrystusem . K rólow a ta o k az y w ała jeszcze sw ą m iłość dla zm arłego m ęża w ten sposób, iż ciało jego k az ała spalić i popiół z niego sy p ała do sw y ch napojów . Jakie to b y ły daw niej z w y czaje! M auzoleum i dziś n az y w a się k ażd y w sp an iały pomnik, dla jakiegoś znakom itego człoiwieka w ystaw iony.
P ią ty m cudem b y ła św iąty n ia na cześć Diany, bogini łow ów ; w zn o siła się w greckiem mieście Efezie (w Azji M niejszej). Dianę przedstaw iali poeci w ubraniu m yśliw skiem , z kołczakiem na ra mieniu i z lukiem w ręku, a na głow ie półksiężyc, p rz y nie]
rzu cający się pies. Ś w iąty n ia ta zbudow ana b y ła z najpiękniej
szego białego m arm uru; nad jej upiększeniem pracow ali najznako
mitsi artyści. Lecz znalazł się w m ieście człow iek, imieniem Hero- states, k tó ry p ragnąc czem kolw iek się w sław ić, a b y ze sw em imieniem przejść do potom ności, spalił o w ą św iątynię, roku 356 przed C hrystusem . Sąd za tę zbrodnię skazał go n a stos.
— 113 —
S zósty cud znajdow ał się w m ieście greckiem Olimpia; byt to w spaniały posąg Jow isza, króla bogów greckich. Jow isz według mitologii był synem S aturna, k tó ry pożerał w łasne dzieci; m atka Jow isza Cybella, chcąc go ocalić p rzed śmiercią, u k ry ła go, a na jego miejsce p ołoży ła kam ień, ustrojony jako lalkę, k tó ry S aturn połknął, oszukany pow ierzchow nością. M yśl tej bajki jest ta, że:
S aturn w postaci sta rc a z kosą w y o b ra ża czas, k tó ry w szy stk o niszczy. Jow isza G recy w y o b rażali siedzącego na tronie złotym , lub z kości słoniowej, trzym ającego w lew ym ręku berło, a w p ra w ym pioruny, u stóp zaś jego spoczyw ał orzeł. Na cześć tego naj
starszeg o z bogów G recy urządzali w Olimpji tak zw ane g ry olimpijskie, na k tórych m łodzież ćw iczyła się w gim nastyce, konnej jeździe, w strzelaniu z luków . O dznaczających się na tych zabaw ach w ynagradzan o. G ry takie w y ra b iały w nich odw agę, zręczność i siły fizyczne.
Nakoniec ostatni cud znajdow ał się na w yspie F aros (Pharos), położonej na m orzu Sródziem nem niedaleko portu aleksandryj
skiego w Egipcie. B y ła to niezm iernie w y so k a w ieża z białych kamieni, na której zapalano w no cy ognie, aby o kręty m ogły bezpieczniej jeździć po m orzu i dostać się do portu. Dziś słow o F aro s oznacza latarnie m orską.
Z w szystkich tych siedm iu cudów starożytnego św iata dzis istnieją tylko piram idy egipskie.
Janek w rócił ze szkoły rozprom ieniony.
_, Ach mamusiu, jaką cudow ną mieliśmy lekcję I^Niech mamusia posłucha. P a n nauczyciel rozm aw iał z nami o domu, o tatusiu i m a
musi, o dzieciach i o zabaw kach. A potem kazał, aby każdy z nas w y ry so w a ł to, co mu się najbardziej podoba. Niech mamusia zga
dnie, co n ary so w ałem ?
— Z pew nością sw ojego m ałego konika.
— Tak, tak, konika! A skąd m am usia to w ie? A H enrys n ary sow ał piłkę, Adamek okręt, a m ały Józio stanął przy tablicy i b a r
dzo długo coś kreślił i nie chciał nam pokazać, aż nareszcie zm azał w szy stk o , rozpłakał się i zaw ołał:
Kalendarz Ewangelicki. 8
— 114 —
— Nie! Ja tego nigdy nie potrafię!
P an nauczyciel pogłaskał go po głow ie i, pow iedział mu, nieck się nie m artwi, że innym razem z pew nością narysuje dobrze i z a p y tał go, co chciał narysow ać.
— Ja chciałem n arysow ać moją mamusię, co już poszła do nieba.
W ted y w szystkim nam żal było Józia sieroty, a pan nauczyciel przygarnął go do siebie i pow iedział mu, że jest dobrym chłop
czykiem i że jego m am usia p a trz y z nieba na sw oje kochane dziec
ko i pam ięta o niem. M. B r u c h n a l s k a . Książka, która się nigdy nie starzeje.
Do pew nego m isjonarza w południowej A fryce p rzy b y ł s ta ry m urzyn z pro śbą o now ą Biblię w jego języku. P a s to r zdziw iony zapytał:
— Skąd znacie Biblję?
A m urzyn odpow iedział:
— B ędąc młodym, m ieszkałem w lasach na północy jako m yśli
w y i w pogaństw ie. P rz e d dw udziestupięciu la ty p rzy b y łem jako robotnik do m iasta w ybrzeżn eg o południow ej Afryki. Tam n aw ró ciłem się a m isjonarz nauczył mnie czytać. G dy pow róciłem do swoich, głosiłem rodakom Ew angelię C h ry stu so w ą i czytałem, im z Biblji. Niejeden p rzy jął chrześcijaństw o a w ziął ro z b ra t z bo żka
mi i grzecham i pogaństw a. P rz e z d w adzieścia lat słu ży ła mi ta św ięta księga, ale te ra z już jest p odarta.
To m ówiąc, w yjął z kieszeni zaw iniątko, otw o rzy ł je ostrożnie i w y d o b y ł z niego Biblję. O kładka jej b y ła już podarta, m u rzy a pieszczotliw ie g łaskał P ism o św ięte i rzekł:
— Księgę tą d ał mi m isjonarz. On daw no nie żyje, Jednak książka ta żyje jeszcze. S tarzeje się, to praw da, — nie! okładka się w y d a rła, zaś książka sam a nigdy się nie starzeje.
Dziękujmy Bogu, że Biblja nigdy się nie starzeje, że p ra w d a jej zaw sze nowa, że siła w niej niespożyta. ^
«- Mały Jaś.
M ały Jaś jest niegrzeczny. M am a go strofuje, w reszcie tak przem aw ia do jego serduszka:
— W idzisz Jasiu, jak będziesz niegrzeczny, to Bozia rozgniew a się i zaw o ła m atuchnę do siebie.
Jaś nagle poważnieje, zarzuca m ateczce ręce na szyję i, p rz y tulając zło tą głów kę d o jej ram ienia, szepce:
— Mamusiu, ;a już będę zaw sze grzeczny, ale obiecaj mi, że gdy cię Bozia zaw oła, to udasz, że nie słyszysz. Moja złota, jedyna' mateczko!...
— 115 —
Odwaga i przytomność umysłu.
W górach W ogezach w e F rancji (nad rzek ą R enem ) zdarzy!
się ten w ypadek, k tó ry chcem y opow iedzieć. B yło to pew nej ostrej zimy w malej górskiej wiosce. Kilka w ygłodzonych w ilków zbli
żyło się do wsi, szukając żeru. P ew n e g o dnia w p a d ła s ta ra w il
czyca z kilkoma młodemi do jednej chaty, p rzynęcon a pew nie zapachem chleba, k tó ry w łaśnie upieczono. W chacie b y ła tylko 12-letnia dziew czynka z m łodszym braciszkiem . W aleczna d z ie w czynka broniła się potężnym kijem; w tem sp ostrzegła, że jeden z m łodych w ilków porw ał jej braciszka. P ręd k o ch w y ciła chłopca i w rzuciła do szafy, zam knąw szy natychm iast drzw i. Ale ty m cza
sem sia ra w ilczyca, zy sk aw szy chwilkę czasu, p o rw a ła d ziew czynkę i w jednej chwili rozszarpała, dzieląc się łupem z m łodem i.
B ratu nic się nie stało. Sąsiedzi zbiegli się, ale w ilczyca zd ołała się już oddalić ze zdobyczą. C hłopca w yciągnięto z szafy;^ żył potem długie lata i zachow yw ał b o haterską śm ierć siostry w św ię
tej pamięci.
Niezgoda.
W szedł do domu opustoszałego człow iek dziki z żoną, dziećmi.
A w idząc okna, rzekł:
— P rz e z to okno będzie p atrzeć żona moja, a p rzez drugie ja stam a przez trzecie mój syn.
P a trz y li więc, a kiedy odchodzili od okien, zasłaniali je, aby św iatło do nich należące, innym nie dostało się. A re s z ta rodziny okien nie miała.
I rzekł człow iek dziki: .
— P rz y tym piecu ja sam tylko grzać się będę. A inni m ech sobie zrobią każd y po jednym piecu,
I rzekł potem :
— W ybijem y w domu drzw i dla każdego oddzielnie.
P rz e tó ż popsuli dom i bili się często o św iatło, ciepło i granice O tóż tak robią n arody: zazdroszczą sobie hfftdlu książek, handlu w ina i baw ełny, nie w iedząc iż nauka i d o statek do jednego domu należą, — do w olnych ludów należą.
A. M i c k i e w i c z . Księgi p ielg rzy m stw a polskiego.
Matce lub ojcu powiem wszystko!
Kilka m łodych dziew cząt stało pew nego dnia przed drzw iam i wekoły, gdy w tem p rz y szła ku nim jeszcze jedna dziew czynka, zapytując, co m ają m iędzy sobą do mówienia.
„Pow iem Ci, Helenko coś, ale nie śm iesz tego pow iedzieć niko- mu“, odpow iedziała jej na to jedna z dziew czyn.
„Nie powiem tego nikomu z w yjątkiem mojej m am y" odpo
w iedziała Helenka.
„Nie, n aw et tw ojej m atce nie śm iesz tego pow iedzieć11 rzekły do niej inne dziew czyny. „Nie śm iesz pow iedzieć nikomu".
„W takim w ypadku w olę tego raczej nie słyszeć. Tego, czego nie mogę i nie śmię pow iedzieć mamie, tego nie prag nę w iedzieć w cale“. — P o tych słow ach poszła H elenka sw oją drogą.
B y ła to dzielna dziew czyna. Czego m atka nie śmie wiedzieć, nie jest także dobrze w iedzieć dziecku.
Nietykalny.
Kiedy znanem u ojcu kościoła C h ry stu so w eg o zagrożono w y gnaniem, jeżeli nie przestanie głosić ew angelji C hrystusow ej, odpo
wiedział cesarzow i:
„C ały św iat jest m ieszkaniem mego niebieskiego ojca, z jego kraju nie m ożesz mnie w ygnać".
„W ięc cię każę zabić“, odrzekł cesarz.
„Tego nie m ożesz uczynić", odpow iedział b oh atersk i kazno
dzieja, „moje życie jest z C hrystusem sk ry te w Bogu".
„W ięc ci w ezm ę całe tw oje mienie".
„D obrze", b rzm iała odpowiedź, „ale w iesz, że nie mam nic.
Mój skarb jest w niebie, gdzie jest i moje serce".
„W ięc cię oddalę od w szystkich tw oich przyjaciół".
„To jest niem ożliwe", odpow iedział C hryzostom us. „Bo ja mam jednego przyjaciela w niebie, od którego mnie nie zdołasz odłączyć.
A przez niego jestem p ołączony ze w szystkim i swoim i p rz y ja ciółmi na ziemi. Nie m ożesz mi w ięc nic uczynić".
- 116 —
Ż A R T Y .
%
Filantrop.
— Ojcze, co to jest filantrop?
— Filantrop, synu, to człow iek, k tó ry posiada w ięcej pienię
dzy, niż w ydać może. * * * W szkole.
N auczyciel: Cokolwiek m ówię do ciebie, jednem uchem ci wchodzi, a drugim w ychodzi.
U czeń: Aha! T o już wiem teraz, dlaczego człow iek m a dw oje
uszu. j *
— 117
Oznaka dobrego materiału.
(W sklepie). - Spojrzyj P a r n a te n 'k o r t, któ ry mi w czoraj
* r K®i'ecS; ^ n e T a t o e r d o b r y . Mole s r y z , tylko welne.
* * ^
Także zarobek.
wódki. _ * * *
Niebezpieczna pochwała.
że jestem chory i każe posiać po doktora.
* * *
W kan to rze streczeń.
że a s =
ktÓ? M a m Ł m e T t t o p a ń p o trz e b a pannę, kt6ra . W
" ^ S - t o dobrze, pann a zapew ne z dobreso domn?
__ Tego nie wiem, ale b y ła telefonistką.
* * *
Przezorna mama.
_ Zosiu jeżeli pan K azim ierz dziś d się oświadczy, to powiedz
__W takim ra zie pow iedz mu, ze ja
.fc * *r
W arystokratycznym salonie.
D am a (z lekcew ażeniem ): C zy k tó ry z P i s k i c h przodków
■ o ^ T r Z E ' W e n w starożym ości by,
" "dE ( u m z e S ; Ja k ż e sie n azy w ał?
P rze m y sło w iec : Noe! __________
— 118 —