• Nie Znaleziono Wyników

Właściwie podjęcie jakiegokolwiek tematu, bliższe przyjrzenie mu się, próba jego topografi cznego określenia prowadzi do odkrycia ogromu zagadnień, problemów, dylematów powiązanych z nim czy z wyrażającym jego istotę, pojęciem i ostatecz-nie – do konstatacji Hegla i klasyków marksizmu o wszechzwiązku rzeczy i zjawisk. Człowiek czuje się zagubiony w tym przestworzu, musi więc dokonać wyboru, zdecydować się na uchwycenie jakiegoś punktu rozważań w oceanie możliwości, osadzić się na wysepce zainteresowań czy posiadanej wiedzy.

W ramach ogólnie sformułowanego problemu Społeczno-wychowawcze konteks-ty manipulacji zwróciłam się ostatecznie, po dłuższym dryfowaniu, w stronę polikonteks-ty- polity-ki, skupiłam się na kilku względnie aktualnych zjawiskach, wydarzeniach

politycz-nych. Nim jednak zatrzymam się dłużej przy wybranej kwestii, kilka uwag, luźnych refl eksji związanych z pojęciem manipulacji.

Gdy przyjrzeć się pojęciu „manipulacja” okazuje się, iż nie ma przestrzeni spo-łecznej1 ani czasu historycznego, w którym nie dałoby się odpowiadającego mu procesu odnotować.Zacznijmy jednak od uściślenia pojęcia manipulacji, tym sa-mym uchylenia części mogących pojawić się nieporozumień.

Bardzo ważne wydaje się ustalenie relacji między wpływem społecznym a ma-nipulacją. Wpływ społeczny, oddziaływanie społeczne jest (przyjmuję jako takie) pojęciem neutralnym, nadrzędnym w stosunku do manipulacji. Manipulacja jest pojęciem podrzędnym i oceniającym, zawiera nośnik negatywny2.

Oczywiście, można też, konsekwentnie, ze względu na określone kryteria, wy-różnić pozytywny wpływ społeczny.

Można by także mówić o manipulacji w sensie szerokim, wtedy byłoby to po-jęcie tożsame z wpływem społecznym – neutralne, dopóki bliższa charakterystyka nie pozwoliłaby ocenić konkretnego desygnatu wartościująco. Manipulacja w sen-sie węższym oznaczałaby oddziaływanie oceniane, zgodnie z przyjętymi kryteriami, jako negatywne.

1 Przyjrzyjmy się chociażby kilku tytułom odpowiedniej literatury: Psychomanipulacje. Jak

je rozpoznawać i jak sobie z nimi radzić (Tomasz Witkowski);. Psychomanipulacja w sektach

(Stephen Hassan); Miłość, władza i manipulacja w bliskich związkach (Eugenia Mandal);

Nie pozwól manipulować sobą w miłości (Izabelle Nazare-Aga), Wychowanie a manipulacja

(Alina Wróbel), Manipulacje w postępowaniu karnym (Ryszard Makarowski); Manipulacja

w języku (Paweł Nowak, Piotr Krzyżanowski). O wpływie społecznym na postawy grup

albo jednostek można mówić na przykład w kategoriach podprogowych sugestii, prania

móz-gu, kampanii politycznej, reklam.

2 Podobne ujmowanie relacji między wpływem społecznym a manipulacją wydaje się po-wszechne.

Spotyka się też kategoryzacje manipulacji. Mirosław Karwat (Sztuka manipulacji

poli-tycznej, Toruń 2001), ujmuje początkowo manipulację jako „formę oddziaływania na

lu-dzi”. Wyróżnia mikromanipulację oraz makromanipulację. Mikromanipulacji odpowiada psychotechnika czy psychomanipulacja – obejmuje stosunki interpersonalne o charakterze osobistym lub służbowym, jednak w mikrowymiarze (zasady dobrego wychowania i uprzej-mości, zachowania kokieteryjne, gesty i wypowiedzi kurtuazyjne, zaloty; zręczne podstępy pedagogiczne; psychomanipulacje w sektach i in.). Makromanipulacja to socjotechnika. Autor określa ją jako „zastosowanie podstępu w życiu publicznym”. Jako przykłady socjo-techniki podaje: „marketing – reklama, show business, propaganda, sterowanie konsump-cją zbiorową, styk religii i polityki; sztuka wojenna itd.”

Jak widać, uszczegółowione wypowiedzi oraz przykłady podawane przez Mirosława Kar-wata, wskazują, iż w swym rozumieniu manipulacji wychodzi on poza ogólne neutralne określenie: „formy oddziaływania na ludzi; uwidaczniają się wyraźne konotacje negatywne (zręczne podstępy pedagogiczne; zastosowanie podstępu w życiu publicznym). Manipula-cja jest wyróżnioną formą wpływu społecznego”.

Zwykło się oddziaływania na innych różnicować ze względu na intencje lub skutki, charakter relacji między stronami, a także środki oddziaływania. Za istot-ny czynnik różnicujący etycznie poszczególne oddziaływania uznać trzeba usza-nowanie w drugim człowieku godności osoby. Ten wymóg przekłada się na wiele innych zasad, postaw, na przykład: zasada równego traktowania, niealienowania, nienaznaczania, w szczególności negatywnego, nietraktowania drugiego jako istoty nieumiejącej samodzielnie myśleć lub działać (w sytuacji sprawności tegoż drugie-go). W powszechnej retoryce mówi się po prostu o podmiotowym traktowaniu jednostki czy grupy, w relacje z którą się wchodzi czy weszło. Zatem oddziaływa-nie społeczne, które postrzega drugą stronę jako autonomiczną jednostkę, miałoby wartość dodatnią, nie byłoby manipulacją (w sensie ścisłym, węższym).

Pozostałe wymienione kryteria różnicowania wpływu społecznego pozostają w ścisłym związku z tym podstawowym. Zasada szacunku dla osoby określa w pew-nej mierze zarówno intencje, motywy, cele, skutki, jak i narzędzia działania; wyklucza więc na przykład przemoc, działania skryte czy egoistyczne zamierzenia3.

Kierowanie się zasadą szacunku dla godności osoby daje większą szansę osiągnięcia ważnych celów w interakcjach społecznych, tak w relacji nauczyciel – uczeń, wychowawca więzienny – skazany, lekarz – pacjent. Powstaje pytanie, czy ktoś, kto na poziomie intelektualnym – w świadomości skuteczności tej zasady, i tylko ze względy na tę skuteczność, przejmie się dyrektywą uszanowania osoby w drugim człowieku oraz implikacjami z niej wynikającymi (bez autentycznej ich akceptacji), manipuluje drugą stroną, a więc w gruncie rzeczy narusza jej godność? Uznałabym taką sytuację za analogiczną do hipokryzji i jej oceny przez fi lozofów,

3 Środki manipulacji mają różną wartość, nie tylko etyczną, lecz także prakseologiczną. Moż-na dzięki nim osiągnąć założony cel, jedMoż-nak, jak w medycynie, jak medykamenty, mogą mieć skutki uboczne, niektóre szkodliwe, w stopniu niewielkim albo zagrażającym istnie-niu. Możemy skłaniać do działań, równocześnie jednak szanując osobę, na przykład budząc jej zainteresowania, możemy też osiągać pożądane wyniki, jak dyscyplina w klasie, sięgając po środki budzące strach czy inaczej godzące w godność ucznia, studenta, słuchacza.

Nauczyciel powinien jednak, gotowa jestem uznać, mieć w arsenale środków również takie, których na co dzień nie stosuje – uznając je za poniżające zarówno jego, jak i ucznia. Może natomiast, a nawet powinien, sięgnąć po nie w sytuacjach szczególnych, ekstremal-nych. Mógłby to być na przykład jakiś chwyt walki wschodniej. Nasunęła mi się ta myśl, gdy obejrzałam fi lmik nagrany przez uczniów w Rykach ukazujący nieprawdopodobne po-niżanie nauczyciela – najwulgarniejszymi słowami i gestami. Nauczyciel próbował mimo to w sposób łagodny, jakby nie zauważając tego, co się dzieje, kontynuować lekcję: „może byś przeczytał” (fi lm ten był emitowany 4.02.2009 w internecie). Gdyby takim chwytem (z arsenału dżudo na przykład) znokautował wtedy wulgarnego błazna, zyskałby uznanie całej klasy; siła jest dla nich prawdopodobnie jedną z większych wartości. Taki wyłom w taktyce pedagogicznej pozwoliłby zrozumieć, że łagodne traktowanie, będące podstawową metodą nauczyciela, nie wynika ze słabości, lecz z żywionych przekonań.

etyków: hipokryzja to hołd, który występek składa cnocie. Jeśli ktoś nie chce przyjąć jako prawdy tezy, iż godność osoby przysługuje każdemu człowiekowi bez względu na to, kim jest, jakie posiada cechy, jednak – w imię osiągnięcia określonych ce-lów, wysłuchuje wynikających z niej wskazań, nakazów, to ze społecznego punktu widzenia przestają być istotne fi nezyjne rozróżnienia defi nicyjne. Postawiony tu problem ukazuje z jednej strony zwykłe trudności z defi nicyjnym ujęciem zjawisk, z drugiej zaś przypomina o niekompatybilności rzeczywistości – płynnej, dyna-micznej, z ułomnym, statystycznym słownym jej odzwierciedleniem.

Zważywszy na tę prawdę, iż żadne teoretyczne porządkowanie rzeczywistości nie jest w stanie oddać jej płynności, dynamiki, bogactwa – nie wszystkie wydarzenia da się ująć, zaklasyfi kować według prostych podziałów, oddziaływanie społeczne słusz-niej by obrazować raczej jako linię ciągłą, na której znajdą się punkty czy odcinki, których nie da się jednoznacznie przypisać do którejś z wyróżnionych – oceniająco pozytywnej albo negatywnej kategorii. Niektórych przedsięwzięć, działań nie da się po prostu ocenić zdecydowanie jako będące albo niebędące manipulacją.

W niniejszych rozważaniach, uwagach, opisach zdarzeń, zjawisk, w szczególno-ści tych bezpośrednio odnoszących się do sfery polityki i z nią związanych, mowa jest o wpływie społecznym zarówno w znaczeniu ogólnym – neutralnym, jak i oceniającym. Uwzględniam manipulację jako oddziaływanie na innego, na in-nych bez liczenia się z nimi, bez brania pod uwagę ich woli, potrzeb, ich systemu wartości, jednak także wpływ pozbawiony monoukierunkowania na korzyść włas-ną i nielekceważący relacji podmiotowych, szanujący autonomiczność drugiej stro-ny. Granice znaczeń tekst wydobywa, oczywiście z uwzględnieniem wysuniętych wyżej zastrzeżeń.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na fakt, iż manipulacja występuje również na po-ziomie meta: manipulacją może być zarzucanie komuś manipulacji. Taki zabieg – świadomy, podjęty w celu szkodzenia, pozwoli, przynajmniej czasowo i w pewnych środowiskach, podważyć, nadwątlić czyjąś wiarygodność4, tak jak bezpodstawny zarzut nieuczciwości, jakiejkolwiek5.

Zarzut manipulacji, z wyjątkiem sytuacji gdy jest podstawny, funkcjonuje też jako mechanizm obronny – ma chronić przed przyjęciem zbyt bolesnej prawdy6.

4 O Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy: „najskuteczniejsza manipulacja w historii dzie-jów Polski” w środowisku Radia Maryja.

5 Jego odwrócenie, przywrócenie twarzy, kosztować może dużo wysiłku, trwać długo, cza-sem lata. Doświadczył tego były minister prywatyzacji Janusz Lewandowski uniewinniony z fi kcyjnego zarzutu po 12 latach, doświadcza aktualnie profesor Jan Widacki.

6 Wiadomość (23 stycznia 2009) o seksualnym wykorzystywaniu przez księży głuchonie-mych dzieci, przebywających w kościelnym instytucie w Weronie (od lat 50. do roku 1984), podaną przez polskie media na podstawie doniesień włoskiego dziennika „La Stam-pa” oraz tygodnika „L’Espresso”, internautka skomentowała następująco: „te niby ofi ary są zmanipulowane”.

O resocjalizacji

Pragnę przy niniejszej okazji wspomnieć o celu kary pozbawienia wolności: resocja-lizacji – procesie, w wyniku którego ma być przywrócony społeczeństwu człowiek, bo stanie się odpowiedzialny, przyswoi sobie społecznie ważne wartości, szacunek dla prawa, dla norm prawnych. Ideą resocjalizacji szczególnie przejęły się Stany Zjedno-czone (koniec XIX w. i początek XX w.), powstały tam liczne programy resocjaliza-cyjne, wydano na ich realizację ogromne fundusze i niestety nie było oczekiwanych rezultatów, a wręcz wiele poważnych negatywnych, związanych z tą polityką karną, konsekwencji. Z tej lekcji kryminologowie, przedstawiciele nauk penitencjarnych, politycy wyciągnęli wnioski. Najpierw odżegnano się od celu resocjalizacji (przede wszystkim zaś od związanej z nim instytucji nieokreśloności wielkości kary pozba-wienia wolności), ostatecznie jednak tylko pojęcie zniknęło czy rzadko się pojawia. Programów oddziaływania społecznego naprawdę nie porzucono, zaszła jednak istotna zmiana: nikomu nie narzuca się programu resocjalizacyjnego, to skazany decyduje o tym, czy chce w nim uczestniczyć, i wybiera sobie jego rodzaj. Mamy więc ideę uszanowania osoby, jej autonomiczności w procesie społecznego oddzia-ływania! Jest to warunek bezwzględnie konieczny dla osiągnięcia wspomnianego wyżej celu.

Otwarte pozostaje jednak pytanie: czy środowisko więzienne, jego istotne włas-ności, nie sprawia, że jest to w zasadzie warunek niewystarczający?