• Nie Znaleziono Wyników

skich. Dowództwo polskie planowało wykonanie kontruderzenia z rejonu Brześcia Litew-skiego na północ, na lewe skrzydło wojsk Frontu Zachodniego nacierających na Warszawę.

Szybki upadek Brześcia oraz przełamanie przez bolszewików linii Narwi i Bugu, uniemożliwi-ły jednak wykonanie takiej operacji.

Po przekroczeniu linii Bugu luka między siłami Frontu Zachodniego i Południowo-Zachodniego utrzymywała się nadal. Wypełniać ją miała tzw. Grupa Mozyrska, była ona jednak słaba, a jej oddziały rozproszone na dużym obszarze. Strona polska miała dość do-brą orientację w położeniu i zamiarach przeciwnika, dzięki skutecznej pracy polskiego ra-diowywiadu. Duże sukcesy na tym polu odniósł por. Jan Kowalewski, który już w sierpniu 1919 r. złamał szyfry sowieckie. Informacje pozyskiwane przez radiowywiad przekonywały o niewielkich możliwościach bojowych Grupy Mozyrskiej. Wskazywały też, że główne for-macje Frontu Południowo-Zachodniego, mimo formalnego podporządkowania ich Tucha-czewskiemu, nie wezmą udziału w natarciu na Warszawę. Niechętny temu był Józef Stalin (wtedy przewodniczący Rewolucyjnej Rady Wojennej Frontu). Kawaleria Budionnego uwi-kłała się w walki o zdobycie Lwowa. Okoliczności te umożliwiały Polakom podjęcie działań zaczepnych, operując z położenia środkowego i wykorzystując manewr po liniach we-wnętrznych.

6 sierpnia Naczelne Dowództwo WP wydało rozkaz do przegrupowania wojsk i przy-gotowania kontrofensywy. Głównym elementem tej operacji miało być uderzenie znad dolnego Wieprza (rejon Dęblin-Kock-Lubartów) na lewe skrzydło i tyły wojsk bolszewickich nacierających na Warszawę. Niezbędnym warunkiem powodzenia tego zamysłu było zwią-zanie walką sowieckich armii na przedpolach Warszawy i twarda obrona stolicy. Nie wcho-dząc w szczegóły sporu o autorstwo planu operacji (Szef Sztabu Generalnego gen. Tadeusz Rozwadowski, czy Naczelny Wódz marszałek Józef Piłsudski), należy stwierdzić, że ostatecz-ne decyzje podejmował Piłsudski, on też brał odpowiedzialność za realizację tego zamysłu operacyjnego.

Niełatwym zadaniem było zebranie sił do kontrofensywy, gdyż większość polskich oddziałów była uwikłana w ciężkie walki odwrotowe. Musiały one oderwać się od przeciw-nika, przegrupować i przygotować do działań na nowym kierunku. Polskie grupy uderzenio-we zostały wydzielone z 4. Armii gen. Leonarda Skierskiego (14 DP, 16 DP i 21 DP) oraz z 3. Armii gen. Zygmunta Zielińskiego (1 DPLeg., 3 DPLeg. 4 Brygada Kawalerii). Dowództwo nad nimi objął osobiście J. Piłsudski.

W dniach 13-15 sierpnia toczyły się ciężkie walki na przedpolach Warszawy, a część sił rosyjskich obchodziła miasto od północy i przygotowywała się do forsowania Wisły. Była to próba powtórzenia manewru Iwana Paskiewicza z okresu Powstania Listopadowego. Dra-matyzm i znaczenie prowadzonych walk podkreślał rozkaz gen. Rozwadowskiego z 14 sierp-nia, który miał być odczytany przed frontem wszystkich oddziałów. „Albo rozbijemy zupeł-nie dzicz bolszewicką – czytamy w nim – i udaremnimy tym samym zamach sowiecki na niepodległość Ojczyzny i byt Narodu, albo ciężka niedola i nowe jarzmo czeka nas wszyst-kich bez wyjątku”.

Pod wpływem alarmujących wieści o dramatycznych walkach pod Warszawą Piłsudski zdecydował się przyśpieszyć operację o jeden dzień i rozpoczęła się ona rano 16 sierpnia.

Kontrofensywa zaczęła się bardzo pomyślnie, tempo natarcia było imponujące (ok. 50 km dziennie). Opór przeciwnika był dość słaby, a w marszu wykorzystywano wojskowe i cywil-ne podwody.

Już pierwsze dni operacji okazały się wielkim sukcesem. Przerwano główne linie ko-munikacyjne i szlaki zaopatrzenia armii rosyjskich (trakt Warszawa-Brześć, a później szosę Warszawa-Białystok). Naczelny Wódz przesunął oś natarcia bardziej na wschód, aby za-mknąć w okrążeniu główne siły Frontu Zachodniego. Oddziały polskie dotarły do granicy z Prusami Wschodnimi (rejon Kolna i Grajewa), zmuszając armie sowieckie do ucieczki i przebijania się na wschód.

Ryzykowna operacja zakończyła się wielkim sukcesem, walnie przyczyniając się do zwycięstwa w wojnie polsko-bolszewickiej. Suwerenność młodego państwa polskiego (a może i innych państw) została ocalona.

Źródło ilustracji:

https://i0.wp.com/zambrowiacy.pl/wp-kontent/uploads/2020/06/mapa-bitwa-warszawska.png

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/a/a5/

AGAD_Rozkaz_nr_71_gen_Rozwadowskiego_z_14_sierpnia_1920.png

Od 1963 roku izraelski Instytut Yad Vashem w Jerozolimie przyznaje nie-Żydom szcze-gólne wyróżnienie, medal i dyplom „Sprawiedliwych wśród Narodów Świata”. Otrzymują je osoby, które z narażeniem własnego zdrowia i życia niosły bezinteresowną pomoc Żydom w czasie II wojny światowej. Medal opatrzony jest zaczerpniętą z Talmudu dewizą: „Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat”. Każdy przypadek pomocy musi potwierdzić osoba uratowana lub jej bliska, posiadająca wiedzę na ten temat. Wyróżnionym przysługiwał też przywilej zasadzenia drzewka oliwnego na terenie Yad Vashem, w Alei Sprawiedliwych.

Obecnie ich nazwiska uwiecznia się na Murze Sprawiedliwych. Od 1985 roku wyróżnieni medalem mogą uzyskać honorowe obywatelstwo izraelskie. Odznaczenie nadawane jest również pośmiertnie. Wręczane wyróżnień odbywa się zazwyczaj w uroczystej oprawie organizowanej przez Ambasadę Izraela.

Z przyczyn politycznych w latach 1967-1978 przyznawanie wyróżnień było zawieszone.

Upadek PRL-u (sterowanego przez władze sowieckie) umożliwił normalne kontakty między Pol-ską, Izraelem i Stanami Zjednoczonymi, co zaowoco-wało odnowieniem znajomości i sentymentalnymi wizytami w Polsce wielu ocalonych i ich rodzin. Do-piero od niedawna polscy politycy zainteresowali się

„Sprawiedliwymi…”. W naszym kraju od dwóch lat, dnia 24 marca obchodzone jest święto państwowe – Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Upamiętnia ono zamordowaną w tym dniu bohaterską rodzinę Ulmów z Podkarpacia oraz ludzi ukrywanych przez nich.

„Ratowanie Żydów w czasie Zagłady było przedsię-wzięciem bardzo trudnym i niebezpiecznym. Wy-dane przez hitlerowskiego okupanta prawa prze-widywały w takim wypadku śmierć, przy czym groziła ona i ukrywanym i całej rodzinie ukrywają-cych. Niebezpieczeństwo groziło nie tylko z tej strony. Obawiano się denuncjatorów oraz szanta-żystów” – słusznie pisała Alina Cała z Żydowskiego Instytutu Historycznego. Skuteczna pomoc była tym trudniejsza, że do uratowania jednego Żyda potrzeba było zazwyczaj od kilku do kilkunastu nie -Żydów. Przy tak dużym zagrożeniu życia, nie