• Nie Znaleziono Wyników

Niepodległa Republika Białoruś przyjęła w 1991 roku jako swój herb Pogoń i biało-czerwono-biały sztandar Białoruskiej Republiki Ludowej, proklamowanej 25 marca 1918 roku. Kalinowski nadal był bohaterem, ale zmienił się jego image. Teraz był bohaterem walki o niepodległość Białorusi przeciwko Rosji. Nie trwało to jednak długo. W wyniku wy-borów prezydenckich w 1994 roku do władzy doszedł Aleksander Łukaszenka, który przy-wrócił nieco tylko zmienione sowieckie symbole państwowe, a historię zaczęto przepisywać w prorosyjskim duchu. Tym samym Kalinowski stał się polskim buntownikiem i wrogiem prawosławia, tak jak go od półtora wieku przedstawiała rosyjska propaganda. Jednakże w ostatnich latach, po agresji Rosji przeciwko Ukrainie, polityka historyczna władz białoru-skich zaczęła się zmieniać. W 2018 roku zezwolono na uroczystości związane ze 100-leciem proklamacji niepodległości Białorusi pod biało-czerwono-białymi sztandarami.

Do pochowku szczątków powstańców styczniowych oficjalny Mińsk odniósł się po-czątkowo obojętnie, uznając to za nie swoją sprawę. Również władze litewskie najwidocz-niej uznały, że Białorusinom nic do tego, uzgadniając ze stroną polską, że uroczystości od-będą się w języku litewskim i polskim, i w tych tylko językach wykonane zostaną nagrobne inskrypcje. Wywołało to jednak oburzenie części białoruskiej opinii publicznej, tej przywią-zanej do biało-czerwono-białych sztandarów. Pod naciskiem białoruskich patriotów ugiął się nie tylko rząd litewski, wprowadzając język białoruski jako trzeci oficjalny język uroczy-stości i napisów na nagrobkach powstańców, lecz także rząd białoruski, desygnując na uro-czystości w Wilnie wicepremiera, który nad trumnami powstańców przemówił po białoru-sku (Aleksander Łukaszenka występuje wyłącznie w języku rosyjskim).

Setki, może nawet tysiące Białorusinów, które stawiły się tego dnia w Wilnie, przybyły pożegnać tylko jednego człowieka, Kastusia Kalinouskaha. W ich rozumieniu powstanie 1863-1864 roku na Białorusi było powstaniem Kalinowskiego, w jakiś dziwny sposób osob-nym od tego, które toczyło się wówczas w Polsce. Kalinowski, „ostatni dyktator powstania”, we współczesnej grafice białoruskiej ukazywany jest tak jak i w czasach sowieckich z szablą lub pistoletem, chociaż jako żywo nigdy do nikogo nie strzelał, ani też nikogo nie rąbał. Kim więc był Wicenty Konstanty Kalinowski – Kastuś Kalinouski?

Pochodził z polskiego szlacheckiego i katolickiego rodu Kalinowskich z Kalinówki w obecnej gminie Wyszki na Podlasiu. Pradziad Konstantego Maciej, sprzedał rodzinny majątek. Jeden z jego synów, Stefan, osiedlił się we wsi Repla w powiecie wołkowyskim.

Tutaj urodził się jego syn Szymon, który nie otrzymał żadnego formalnego wykształcenia, ale za to miał nie tylko wyobraźnię, lecz przy tym był przedsiębiorczy. Ożenił się z Weroniką z Rybińskich i osiadł w Mostowlanach, nad rzeczką Świsłoczą. Po Świsłoczy biegnie dzisiaj granica polsko-białoruska. Mostowlany znajdują się dzisiaj po stronie polskiej, lecz zarówno wtedy, jak i dzisiaj zamieszkują tę wieś Białorusini. Nad wsią góruje cerkiew, obecnie pra-wosławna, a do 1839 roku unicka. Tutaj Szymon założył na początku lat 30. XIX wieku fa-bryczkę wyrobów lnianych, produkującą obrusy, serwetki i bieliznę w dziewięciu gatun-kach. Tutaj też urodziło się Kalinowskim kolejno dwanaścioro dzieci.

Przyszły bohater powstania styczniowego urodził się w 1838 roku. Ochrzczono go dwukrotnie w rzymskokatolickim kościele parafialnym pod wezwaniem Świętego Archanio-ła MichaArchanio-ła w Jałówce: najpierw imieniem Wincenty, a za drugim razem – Konstanty.

W przyszłości Kalinowski pierwszym imieniem posługiwał się tylko oficjalnie, a drugim – w gronie rodziny, przyjaciół i znajomych. Matka Konstantego zmarła w połogu, gdy miał

pięć lat. Ojciec wkrótce ożenił się po raz drugi, ale dzieci z pierwszego małżeństwa wycho-wywała babka.

W 1849 r. Szymon Kalinowski spełnił swoje marzenie i kupił folwark Jakuszówka pod miasteczkiem Świsłocz na Białorusi, tam też przeniósł się z całą rodziną. Konstanty ukoń-czył w 1852 roku szkołę powiatową w Świsłoczy i w następnych latach pomagał ojcu pro-wadzić rodzinny folwark. W 1856 roku udał się do Moskwy, by wstąpić na tamtejszy uni-wersytet, w którym studiował już jego starszy brat Wiktor. Wkrótce jednak obaj bracia przenieśli się do Petersburga, gdzie Wiktor zajął się wyszukiwaniem rękopisów dla Wileń-skiej Komisji Archeograficznej, Konstanty zaś rozpoczął studia prawnicze w tamtejszym uniwersytecie.

Konstanty często pomagał bratu w kwerendzie archiwalnej, dzięki czemu posiadł rozległą wiedzę o przeszłości Litwy i Polski. Jednakże nie tylko nauką zajmowali się obaj bracia w Petersburgu. Wiktor wprowadził młodszego brata do organizacji spiskowej, kiero-wanej przez studiujących w Akademii Sztabu Generalnego oficerów-Polaków: Zygmunta Sierakowskiego (obok niego Konstanty Kalinowski spocznie w końcu w Wilnie) i Jarosława Dąbrowskiego. Petersburska organizacja należała do tzw. czerwonych, prących do wybu-chu powstania. Spiskowcy marzyli o odbudowie Rzeczypospolitej w przedrozbiorowych granicach, ale powstanie miało być jednocześnie rewolucją poprzez wyzwolenie chłopów.

Mieli też nadzieję, że płomień rewolucji ogarnie także Rosję. Nawet na tle radykalnych czerwonych Kalinowski wyróżniał się zapalczywością w obronie prawa chłopów do wolno-ści, o czym świadczą jego przezwiska „chłopoman, chłop, jakobin”, a nawet „demokrata”.

Ponieważ Wiktor coraz ciężej chorował na suchoty, Konstanty stopniowo zajmował jego miejsce w organizacji. Sam też się rozchorował w wyniku trudnych warunków życia i prze-ciążenia pracą. Nękały go ataki padaczki, których nigdy miał ani wcześniej, ani też potem.

Mimo wszelkie przeszkody Kalinowski obronił pracę doktorską (nie wiadomo nieste-ty, na jaki temat). Przed młodym człowiekiem otwierała się perspektywa urzędniczej karie-ry w służbie Imperium. Otrzymawszy na początku lutego dyplom uniwersytecki Kalinowski

rzeczywiście rozpoczął starania o posadę w kan-celarii wileńskiego generał-gubernatora. Protek-cji udzielił mu adiutant generał-gubernatora Ludwik Zwierzdowski, znajomy z Petersburga.

Jednakże nie o karierę tu chodziło, lecz o możli-wość działalności spiskowej pod doskonałym przykryciem, bo Zwierzdowski tworzył właśnie miejscową organizację „czerwonych”.

Podczas tego pobytu w Wilnie Kalinow-ski odwiedził znajomego, Józefa Jamontta.

W domu jego rodziców spotkał miłość swojego życia, 19-letnią Marię Jamontt, pannę piękną i wykształconą, a przy tym gorącą patriotkę.

Posady u generał-gubernatora Kalinowski mimo doktorskiego tytułu nie otrzymał, ale zbytnio się tym nie przejął. Odwiedził ojca w Jakuszówce, a stąd udał się do Grodna, gdzie zaczął tworzyć miejscową organizację „czerwonych” i realizo-wać swój plan podburzenia tutejszych chłopów.

Tutejsi chłopi żadnego wyobrażenia o swojej przynależności narodowej nie mieli. Ba, nawet osoby wykształcone miały kłopot z określeniem ich narodowości. Również Kalinow-ski, przystępując do działania w ojczyźnie, nie miał jeszcze jasnego zdania nie tylko co do tego, jak się nazywa naród, który ją zamieszkuje, lecz także sama ojczyzna.

Zagadnienie białoruskie nie było na przełomie lat 50. i 60. XIX w. sprawą kluczową nawet na samej Białorusi, niemniej jednak stanęło wówczas na porządku dnia. Stało się tak w wyniku rozluźnienia reżimu politycznego po przegranej przez Rosję wojnie krymskiej w latach 1853-1856 i objęciu tronu przez Aleksandra II, zwolennika liberalnych reform. Po-wiew wolności, powszechne ożywienie społeczne po długim zastoju sprawiły, że okres ten nazwano „wiosną posewastopolską".

Spośród licznych reform przeprowadzonych przez nowego cesarza najważniejsze było uwolnienie i uwłaszczenie chłopów. Ta fundamentalna zmiana zyskała Aleksandrowi II przydomek „Cara-Wyzwoliciela". Znacznej poprawie uległo także położenie poszczegól-nych narodowości. Przywrócono między innymi język polski, chociaż tylko jako przedmiot dodatkowy, w szkołach średnich okręgu wileńskiego. W czasie „wiosny posewastopolskiej"

nastąpił niebywały (jak na dotychczasowe bardzo skromne osiągnięcia) rozkwit literatury białoruskiej. Wincenty Dunin-Marcinkiewicz wydał kilka polsko-białoruskich zbiorków, a wokół niego skupiło się w Mińsku grono miłośników białoruszczyzny. Podobne koło ukształtowało się w Witebsku wokół Artemiusza Weryhi-Darewskiego, a w Wilnie - Adama Honorego Kirkora. Ogółem liczba osob piszących po białorusku szła już w dziesiątki; wyda-wano książki i wystawiano sztuki w tym języku. Twórczością taką parali się głównie przed-stawiciele stanu szlacheckiego, identyfikujący się z narodem polskim i polską kulturą.

Twórczość w języku białoruskim w kręgu kultury rosyjsko-prawosławnej była jeszcze nie-wielka rozmiarami, ale to prawdopodobnie z tego kręgu wyszło ulubione dzieło XIX-wiecznych Białorusinów, poemat „Taras na Parnasie” (najbardziej prawdopodobnym jego autorem jest Konstanty Weronicyn, syn wyzwolonego chłopa).

Rosyjscy liberalni słowianofile w tym czasie byli pozytywnie nastawieni do nauczania początkowego w językach poszczególnych narodowości, w tym także w języku białoruskim.

W 1862 r. postanowiono wprowadzić ten język białoruski (a także język litewski) do szkół okręgu wileńskiego. W tym celu wydano czytankę dla szkół ludowych w języku białoruskim - „Gawędy w narzeczu białoruskim” (chociaż z rosyjskim tytułem „Рассказы на белорусском наречьи»). Jedna z postaci czytanki, starosta cerkiewny Janko to na ogół pierwsza postać w literaturze białoruskiej, która uważa siebie za Białorusina. W czytance sformułowano także wizję historii Białorusi aktualną do dziś i wyznaczono granice kraju zgodne z obecnymi. Przygotowano również projekt miesięcznika dla białoruskiego chłop-stwa pt. „Przyjaciel Ludu” („Друг народа"), na wydawanie którego władze petersburskie przyznały w styczniu 1863 r. dotację. Jak się spodziewano, wokół „Przyjaciela Ludu" miała się skupić miejscowa prawosławna inteligencja. Inicjatywę wykazywano także na niższym szczeblu. Z polecenia gubernatora mohylewskiego wydano w języku białoruskim popular-ne gawędy, w których tłumaczono chłopu dobrodziejstwa carskiej reformy.

Powyższe działania władz rosyjskich brały się nie tylko ze słowianofilstwa. Na począt-ku lat 60. kwestia białoruska coraz wyraźniej staje się elementem polsko-rosyjskiego spo-ru, który wkrótce miał się przekształcić w zbrojną konfrontację. Obie strony odwołały się do chłopskiej ludności tubylczej i podjęły agitację w języku białoruskim.

Powstańczą agitację w tym języku rozpoczął Polak, Bronisław Szwarce. Ten warszaw-ski emisariusz zorganizował jesienią 1861 r. w Białymstoku tajną drukarnię i zespół

redak-cyjny, który dwukrotnie wydał broszurkę w języku białoruskim pt. „Hutarka staroho dzie-da”. Prawdopodobnie to Szwarce wydał w następnym roku w tymże Białymstoku cztery numery pisemka „Hutarka dwoch susiedau”. Było to pierwsze w dziejach periodyczne wy-danie w języku białoruskim. Obie „Hutarki” kolportowano przede wszystkim w guberni grodzieńskiej, ale pojedyncze egzemplarze skonfiskowano w Wilnie i Mińsku.

Wkrótce jednak Białystok jako ośrodek powstańczy napotkał na konkurencję ze stro-ny Grodna, a sam Szwarce musiał się zmierzyć z ulokowastro-nym tam rywalem do przywódz-twa w organizacji. Kolejnym białoruskojęzycznym pismem była "Mużyckaja Prauda", wyda-wana przez Konstantego Kalinowskiego z pomocą Walerego Wróblewskiego, Feliksa Różań-skiego i Stanisława Songina. Pierwszy numer ukazał się latem 1862 roku, potem wydano jeszcze sześć numerów. Gazetę drukowano prawdopodobnie w różnych drukarniach, ale gdzie konkretnie - wciąż nie wiadomo. „Mużyckaja Prauda" rozchodziła się szeroko, poje-dyncze egzemlarze docierały nawet do gub. witebskiej. Wszystkie numery gazety noszą podpis „Jaśka haspadar spod Wilni". Był to pseudonim Konstantego Kalinowskiego, a gaze-ta nosi wyraźne piętno jego indywidualnego stylu. Niemniej jednak nie był on jedynym autorem „Mużyckaj Praudy". Współautorem zamieszczonych w gazecie tekstów mógł być zwłaszcza Feliks Różański, który, jak sam twierdzi w napisanych w czterdziestolecie powsta-nia wspomniepowsta-niach, pisał wówczas patriotyczne pieśni po białorusku, wydawał z Kalinow-skim „Mużycką Praudę" i, jak można rozumieć, pisał też do „Hutarak” wydawanych przez Bronisława Szwarce.

Zarówno obie „Hutarki”, jak i „Mużyckaja Prauda” były pozbawione jakichkolwiejk białoruskich akcentów narodowych. Krytykowały moskiewskie porządki: podatki, pobór rekruta, opieszałe sądy oraz niesprawiedliwość przeprowadzonej właśnie reformy rolnej.

Przeciwstawiały im wyidealizowany obraz dawnej Polski i wzywały do walki z „Moskalem”

o jej przywrócenie. Jeśli więc mowa o ich patriotyzmie, to jest to szeroko rozumiany patrio-tyzm polski, wyrażany w języku białoruskim. Niemniej jednak Polska występuje w „Mużyckiej Praudzie” jako czynnik zewnętrzny. Kim więc są w sensie narodowym wydaw-cy i adresaci gazety? Na to pytanie odpowiadają dwa szóste numery gazety, z których jeden pozostał w rękopisie, a drugi został wydany. Poświęcono je innym problemom, pierwszy narodowemu, drugi zaś wyznaniowemu.

W niewydanym rękopisie czytamy: Ziamla nasza z wiakou wiecznych nazywajecca litouskaja, a my to nazywajemsia Litoucy - „Ziemia nasza od wieków wiecznych zwie się ziemią litewską, my zaś nazywamy się Litwinami”. Polacy według autora rękopisu mieszkają pod Warszawą. Z nimi Litwini związali się dobrowolnie na wieki. Powstanie tego rękopisu związane jest z konfliktem pomiędzy powstańczym Wilnem i Warszawą o podporządkowa-nie Białegostoku, a późpodporządkowa-niej guberni grodzieńskiej i kowieńskiej. Spór załagodzono i Kalinow-ski odstąpił od pomysłu wydania tekstu, który jasno stawał sprawę: My to Litwini, a oni to Polacy. Jest październik 1862 roku, a o Białorusinach wciąż nie ma mowy.

Zamiast problemom narodowym, wydany ostatecznie w grudniu szósty numer po-święcono niestety sprawom wyznaniowym. Niestety, gdyż treść tego numeru wciąż budzi oburzenie prawosławnych Białorusinów. Jaśko haspadar spod Wilni pisze w nim, że jest

„unickiej wiary” i straszy czytelników gazety: Nie adzin uże może zabyu sia szto baćko jeho byu jeszcze sprawiedliwoj unijackoj wiery i nikoli uże nie spomnić na toje szto pierewiernuli jeho u syzmu, na prawosławje, szto jon siehodnia, jak toj sabaka żywie bez wiery i jak saba-ka zdochnie czartam da piekła!!! - „Niejeden już zapomniał, że jego ojciec był sprawiedliwej

unickiej wiary, i nigdy już nie wspomni o tym, że nawrócili go na schizmę, na prawosławie, że on dzisiaj jak ten pies żyje bez wiary i jak pies zdechnie czartem do piekła!”

Kiedy to pisano, żywe było jeszcze wspomnienie unii religijnej. Kalinowscy w Mostow-lanach byli zaprzyjaźnieni z unickim proboszczem, a część rodzeństwa Konstantego była ochrzczona w miejscowej cerkwi. Prawosławie było wyznaniem nowym, narzuconym przez Moskwę, a kościół unicki Kalinowski mógł także postrzegać jako kościół narodowy, nie mo-skiewski, ale też i nie polski. Niemniej jednak lepiej by było, żeby tego nie napisał. Jego towarzysz, Ludwik Zwierzdowski, kiedy zajął Hory-Horki na wschodzie Białorusi, ogłosił, że odtąd wszystkie wyznania są równe. Kalinowski okazał się w tym wypadku doktrynerem.

Zwróćmy uwagę na to, że nie odwołuje się do żywej unii, lecz mówi o tym, że została zapo-mniana, tak więc przywrócenie Kościoła unickiego jest jego projektem ideowym, a nie wy-zwoleniem istniejącego Kościoła.

Realnie natomiast istnieli już prawosławni i prawosławna warstwa edukowana, która powstała w wyniku wcześniejszych działań Mikołaja I, przede wszystkim zjednoczenia Kościoła unickiego z prawosławnym w 1839 r. i wprowadzeniem rosyjskiego szkolnictwa: prawosławni duchowni, urzędnicy, nauczyciele ludowi i pisarze gminni, którzy stanowili już grupę dość liczną, zorientowaną kulturalnie i politycznie na Rosję. Ideowym przywódcą tej warstwy na Białorusi był młody profesor Akademii Duchownej w Petersburgu ksiądz Michał Kojałowicz, urodzony w Kuźnicy Białostockiej, a więc krajan Kalinowskiego. Kojałowicz po wybuchu po-wstania stanie się jego głównym ideowym przeciwnikiem po stronie białoruskiej.

Kalinowski uchodził w Warszawie za separatystę, gdyż uważał, że miejscowe władze lepiej poprowadzą walkę, niż warszawskie. Do swoich poglądów przekonał większość Litew-skiego Komitetu Prowincjonalnego, który tylko warunkowo podporządkował się warszaw-skiemu Komitetowi Centralnemu Narodowemu. Należy jednak pamiętać, że spór Wilna z Warszawą dotyczył raczej taktyki niż strategii, sposobów walki, a nie celu, którym dla wszystkich była odbudowa przedrozbiorowej Rzeczypospolitej. Oprócz gazety w języku białoruskim Kalinowski wydawał także gazetę w języku polskim - „Chorągiew Swobody” - na której łamach trudno się dopatrzyć jakiegokolwiek separatyzmu w stosunku do Polski.

W chwili wybuchu powstania Litewski Komitet Prowincjonalny przyjął nazwę Prowin-cjonalnego Rządu Tymczasowego na Litwie i Białorusi. Podkreślając swoją niezależność, rząd ten zaakceptował jednak manifesty i dekrety Tymczasowego Rządu Narodowego w Warszawie. Zwraca uwagę dodanie „i Białorusi” do nazwy rządu, nadal jednak jest nieja-sne, czy chodzi tu o Białoruś w węższym tego słowa znaczeniu, a więc, ziem pierwszego rozbioru, bo tak rozumiano wówczas potoczne wyrażenie „Litwa i Białoruś”, czy w rozumie-niu szerszym, bliskim współczesnemu.

„Powstanie w Królestwie zastało Litwę zupełnie nieprzygotowaną” - tak scharaktery-zował sytuację sam Kalinowski. Najlepiej zorganizowana Grodzieńszczyzna zgromadziła tylko 100 sztuk broni palnej na trzy tysiące członków organizacji! O wiele lepiej przygoto-wane było Podlasie, ale skoncentroprzygoto-wane pod Siemiatyczami oddziały powstańcze przegrały bitwę z Rosjanami. Po tej bitwie Roman Rogiński ruszył na czele swojego oddziału w głąb Białorusi. Wśród licznych potyczek dotarł na Polesie, w okolice Pińska, Słucka i Turowa.

Tutaj został rozbity przez Rosjan i pojmany przez uzbrojonych mieszczan i chłopów. Los Rogińskiego wyznaczył los jego następców. Większość zbrojnych wystąpień na Białorusi rozegrała się według schematu: organizacja niewielkiej partii, czyli oddziału, potyczki z Ro-sjanami, porażka, pojmanie przez chłopów.

Władze rosyjskie szybko przelicytowały powstańców w zabiegach o przychylność włościan. 13 marca Aleksander II ogłosił ukaz, wprowadzający obowiązkowy wykup ziemi, obniżenie sumy tego wykupu o 20% i zniesienie wszelkich powinności chłopskich na rzecz dworu od 1 maja. Chłopi zaprzestali zresztą pełnienia tych powinności natychmiast. Trudno jednak mówić o ich szczególnej wrogości do powstańców, zwłaszcza na początku.

Natomiast jednoznacznie wrogo przyjęła wybuch powstania prawosławna warstwa edukowana, zorientowana kulturalnie i politycznie na Rosję. Przywódca prorosyjsko zorien-towanych Białorusinów, Michał Kojałowicz, wezwał władze rosyjskie, by uzbroiły lud biało-ruski: „Lud powinien mieć swoją zorganizowaną siłę. Powinien być uzbrojony. Z racji ogromnego obszaru kraju i rozproszenia ludności, nie można mieć stałej obrony przed po-wstańczymi bandami, dlatego też potrzebne jest ludowe pospolite ruszenie, które, jak wszyscy widzą, powstaje samo z siebie: ludowa energia szuka ujścia”.

W obozie powstańczym w marcu zaszły istotne wydarzenia. Do powstania przyłączyli się „biali” i z aprobatą Tymczasowego Rządu Narodowego w Warszawie dokonali przewro-tu na szczycie powstańczej organizacji. Rozpuścili tymczasowy rząd Litwy i Białorusi, a w jego miejsce powołali Wydział Zarządzający Prowincjami Litwy z Jakubem Gieysztorem na czele. W ten sposób obniżono rangę tego organu, przy czym pominięto Białoruś w jego nazwie. Kalinowski protestował przeciwko „zdradzie rewolucji i przekazaniu kierownictwa kontrrewolucjonistom”, ale podporządkował się Warszawie. Odesłano go do Grodna na stanowisko komisarza.

Rząd Narodowy i Wydział Zarządzający Prowincjami Litwy nie pominęły jednak uwagą zagadnienia białoruskiego, a nawet podniosły je na wyższy niż dotąd poziom. W maju wy-dano manifest (datowany dniem Konstytucji 3 Maja) w języku białoruskim, w którym wzy-wano "Braci Białorusinów", by przyłączali się do powstania. Tak więc to „biali”, a nie

„czerwoni” zwrócili się do Białorusinów jako do narodu. Różni się nawet grzecznościowa forma, w jakiej zwrócono się do adresatów: „Wy”, a nie „chłopy”, czy wręcz „chłopcy”, jak ich tytułowali „czerwoni”.

Ruch powstańczy na Białorusi największe rozmiary osiągnął w maju, kiedy to objął gubernię mińską i mohylewską. W guberni witebskiej, z wyjątkiem Inflant, do powstania nie doszło. Na Mohylewszczyźnie powstanie wzniecił pod koniec kwietnia Ludwik Zwierzdowski

„Topór”. Na krótko zajął Hory-Horki, gdzie przyłączyła się do niego część studentów tutej-szego Instytutu Gospodarki Wiejskiej. Wkrótce jednak Zwierzdowski, ścigany przez wojsko i setki uzbrojonych chłopów, nakazał swemu oddziałowi kapitulację. W połowie czerwca powstanie na Mohylewszczyźnie było już stłumione. Głównym ośrodkiem powstania na Białorusi była kierowana przez Kalinowskiego Grodzieńszczyzna. W maju działało tu kilka partii, liczących łącznie około 1,7 tys. ludzi. Jego największym osiągnięciem jako komisarza było zorganizowanie na przełomie maja i czerwca 1863 roku koncentracji powstańczych partii pod stacją Mołowidy. Do założonego tutaj obozu przybyły oddziały z powiatu wołko-wyskiego, grodzieńskiego, prużańskiego, nowogródzkiego i słonimskiego, razem blisko ty-siąca ludzi. Rankiem 3 czerwca odbyła się bitwa, w której powstańcy zdołali odeprzeć nacie-rających Rosjan. Była to największa bitwa powstania styczniowego na Białorusi.

Tymczasem organizacja „białych” w Wilnie poniosła ciężkie straty w wyniku

Tymczasem organizacja „białych” w Wilnie poniosła ciężkie straty w wyniku