• Nie Znaleziono Wyników

Potrzeba prawnej regulacji oświadczenia pro futuro – uwagi de lege lata i lege ferenda

na tle orzecznictwa Sądu Najwyższego. na tle orzecznictwa Sądu Najwyższego

Część 1. Sprzeciw Sprzeciw pro futuro pro futuro pro futuro pro futuro pro futuro

2. Potrzeba prawnej regulacji oświadczenia pro futuro – uwagi de lege lata i lege ferenda

Nietrudno wyżej opisywaną postawę zrozumieć. Z punktu widzenia eto-su zawodowego jest ona jak najbardziej godna szacunku, ale niedopusz-czalna wówczas, gdy znajdzie się w kolizji z autonomią pacjenta. I takie podejście, przeważające wśród lekarzy, świadczy jednocześnie na korzyść zaaprobowania składania deklaracji pro futuro przez dorosłych, sprawnych umysłowo i świadomych pacjentów. Obecne przepisy naszego prawa w tej sprawie milczą, jednakże jesteśmy sygnatariuszem (wprawdzie bez ratyfi-kacji) Konwencji europejskiej o prawach człowieka i biomedycynie z Ovie-do2, zgodnie z którą: „Należy brać pod uwagę wcześniej wyrażone życze-nia osoby zainteresowanej co do interwencji medycznej, jeżeli w chwili jej przeprowadzenia nie jest ona w stanie wyrazić swojej woli” (art. 9). Gdyby uznać, że brak rodzimej regulacji jest równoznaczny z zakazem, autono-mia pacjenta kończyłaby się zawsze z chwilą utraty przytomności. Mieli-byśmy zatem grupę pacjentów dorosłych, sprawnych umysłowo i jedno-cześnie całkowicie pozbawionych autonomii. Ten sam pacjent, dopóki przy-tomny, dysponowałby pełną autonomią. Czyli sama tylko fizyczna niemoż-ność porozumienia, zakomunikowania i otrzymania odpowiedzi pociąga-łaby za sobą uchylenie autonomii, a jednocześnie pacjent nie miałby żad-nej możliwości przeciwdziałania temu z wyprzedzeniem.

Nie zmienia to faktu, że oświadczenie pro futuro, przybierające z reguły postać sprzeciwu wobec czy to transfuzji, czy to uporczywej te-rapii, czy to ratowania z próby samobójczej, może wzbudzać i pewnie zawsze będzie wzbudzać wątpliwości, i to jak najbardziej uzasadnione:

1) Czy pomimo sprzeciwu zadeklarowanego na wypadek utraty przy-tomności wskutek hipotetycznego urazu zagrażającego życiu, pacjent nie zmieniłby zdania rzeczywiście i przytomnie patrząc w oczy śmierci?

Czy wobec tego taki sprzeciw sporządzony w bezpiecznym zaciszu wol-no uznać za niewątpliwy?

2) Czy i jakim przesłankom materialnym oraz formalnym (skoro brak regulacji) powinien odpowiadać sprzeciw pro futuro, aby można uznać go za wiarygodny?

2 Tekst wg M. Safjan: Prawo i medycyna. Ochrona praw jednostki a dylematy współczesnej medycyny, Warszawa 1998, s. 265 (Załączniki).

Główna bohaterka sprawy o której mowa3, jako świadek Jehowy, nie życzyła sobie transfuzji i z oświadczeniem tej treści umieszczonym w portfelu trafiła po wypadku do szpitala. Mimo to transfuzję wykona-no, a sądy dwóch instancji przyznały rację lekarzowi. Dopiero Sąd Naj-wyższy opowiedział się po stronie pacjentki (była to sprawa nominalnie cywilna, ale tylko dlatego, że to do właściwości sądów cywilnych należy udzielanie bądź nie tzw. zgody zastępczej na interwencję medyczną):

„Oświadczenie pacjenta wyrażone na wypadek utraty przytomności, określające wolę dotyczącą postępowania lekarza w stosunku do niego w sytuacjach leczniczych, które mogą zaistnieć, jest dla lekarza jeżeli zostało złożone w sposób wyraźny i jednoznaczny wiążące”.

Oświadczenie zostało przygotowane bardzo starannie i podpisane w obecności dwóch świadków. Paradoks z Jehowitami polega jednak wła-śnie na tym, że są oni uważani za organizację niemalże totalitarną, a przykłady ingerowania współwyznawców, którzy na terenie szpitala za-glądają we wszystkie kąty i wywierają presję na pacjentów ze swojej wspólnoty, są powszechnie znane, więc z tego czysto praktycznego wzglę-du autonomia świadka Jehowy jako takiego może wydawać się proble-matyczna. Nie sposób jednak z zasady dyskryminować świadków Jeho-wy jako podejrzanych o uleganie naciskom osób trzecich. Tylko w kon-kretnych i powiedzmy otwarcie specyficznych przypadkach skuteczność sprzeciwu dałoby się podważyć. Skoro pacjentowi co do zasady przy-sługuje autonomia, to presja z zewnątrz powinna być wykazana w spo-sób niewątpliwy, ponieważ w braku innych dowodów wolę pacjenta należy traktować jako swobodną. Praktyka pokazuje, że środowisko medyczne jest dobrze zorientowane w sprawie świadków Jehowy; ist-nieją nawet placówki specjalnie przygotowane na „leczenie bez krwi”.

Jeśli tak, to nic nie usprawiedliwia ignorancji.

Z tym wszystkim musiał jednak uporać się lekarz, można powiedzieć, na pierwszej linii frontu, gdy mało co wiadomo, a bezczynność na pew-no doprowadziłaby do śmierci pacjenta.

Sytuacja sądu rejonowego, do którego lekarz zgłosił wniosek o za-twierdzenie interwencji medycznej dokonanej wbrew uprzedniemu sprzeciwowi pacjenta, też była nie do pozazdroszczenia:

3 Postanowienie SN z 27.X.2005, III CK 155/05, [w:] OSNC nr 7-8/2006, poz. 137.

– lekarz chciał ratować, pacjentka była nieprzytomna i zagrożona śmiercią, ale miała w portfelu pisemny sprzeciw sporządzony dużo wcześniej, przewidziany na właśnie taką ewentualność;

– jednocześnie co prawda rodzina pacjenta nic do sprawy nie ma, ale zarówno lekarz, jak i sędzia, muszą brać pod uwagę fakt, że znajdują się między młotem a kowadłem. Bo jeżeli najbliżsi nie podzielają ekstremalnych poglądów pacjentki, to w razie niepod-jęcia interwencji z pewnością wytoczą sprawę o odszkodowanie, że przez lekarzy umarła ich żona, matka czy córka.

W takich okolicznościach trudno oczekiwać w praktyce od sądu pierwszej instancji (orzekającego w składzie jednoosobowym), żeby przyjął na siebie moralny ciężar nakazania lekarzowi, by w związku ze sprzeciwem poniechał leczenia. Ale to z kolei oznacza, że w tym zakre-sie autonomia pacjenta jest poważnie zagrożona i de lege ferenda usta-wowa regulacja oświadczeń pro futuro jest bezwzględnie konieczna, bo w przeciwnym razie takie sprzeciwy praktycznie nie będą honorowane.

Dzięki podjętemu leczeniu pacjentka wyszła z życiem. Po dojściu do siebie poczuła się głęboko dotknięta w swej wolności osobistej i ruszyła do walki. Jej postawa ex post świadczy dobitnie, że naprawdę nie chcia-ła być ratowana tą metodą. Po umorzeniu sprawy nie dachcia-ła za wygraną i dotarła aż przed Sąd Najwyższy, a ten znalazł się pod względem znajo-mości wszystkich okoliczności sprawy w sytuacji komfortowej (nic ni-komu nie ujmując), ponieważ wcześniej wyjaśnił się bez jakichkolwiek wątpliwości stan faktyczny. Zainteresowanej nie sposób było odmówić racji. Wskazane przez SN pryncypia przemawiają jednoznacznie na korzyść zaakceptowania uprzedniego sprzeciwu pacjenta.

To otwiera drogę także do pieniężnego zadośćuczynienia za naru-szenie dóbr osobistych. Pytanie jednak, czy uchybienie lekarza miało charakter zawiniony. Wprawdzie zlekceważył świadomą wolę pacjen-ta, ale można by też bronić poglądu, że wątpliwości lekarza były w za-istniałej sytuacji uzasadnione.

Wobec tego dla udzielenia niemajątkowej ochrony dobra osobiste-go takie uchybienie jest wystarczające, jednak nie przemawia ono au-tomatycznie również na rzecz przyznania odszkodowania pieniężnego.

3. Problematyka prawnej skuteczności oświadczeń pro futuro