DWIE DROGI
/ Długoż będą nasze duchy
1 przez usta zabrzmi wieszcze Czarodziejskich zaklęć słowo:
I ta ziemia Panu jeszcze Pieśń zanuci hejnałową!....
Na obłoku usrebrzonym •promieniem księżyca, zjawia się anioł poezyi, i przepływa ponad ziemią).
A n i o ł .
Zdała nad tobą ziemio uśpiona, Ja czuwam wiecznie, twój anioł stróż;
Gdy skrzydłem dotknę twojego łona, Wieńcem cię wonnym oplatam róż.
A nieśmiertelne piersi mej tchnienie, Grobów wilgotną osusza pleśń;
Płoszy ponure chmur nocnych cienie, Z zaklęcia cudną wyzwala pieśń!
Ocknij się senna, bo wnet uroczo Błysną dwie gwiazdy na nieba tle;
W promień czarowny znów cię otoczą Spowitą w bladśj zwątpienia mgle.
(Anioł pochodnią swoją zapala dwie gwiazdy i rzuca je w przestrzeń).
Dalejże w przestrzeń, jasne a czyste, Zatlone ogniem niebieskich łask;
Nad grody, lasy, pola kłosiste, Roztoczcie złotych promieni blask!
Niecli jedna cudne skąpie oblicze Wzmąconej fali Wiślanych wód, Niech z góry światła tchnie tajemnicze, W snem twardym zdjęty kamienny gród!
Druga niech ze snu rozbudza sioła, I z ułów pszczelny wyprasza rój;
Z rannym skowronkiem do siej by woła, 1 słodzi kmiotkom codzienny znój.
Chór Iirników.
Chwała Panu. zorza plonie, Złote słonko błyśnie wraz;
Bracia, kornie wznieśmy dłonie, Nim mogiła wezwie nas.
Biały anioł zbiegł z błękitu, Błysnął łuną śnieżnych piór, I rozpostarł hasło świtu Na wyżynach stromych gór.
Hej! oraczu, słonko świeci.
Twardą dłonią ujmij pług;
Dalej ze snu, starce, dzieci!
Nim dzień biały ześle Bóg!
Niech z kościelnej Panu wieży Pozdrowienie bije dzwon;
Niech po rosie dźwięk dobieży Przed odwieczny Boga tron.
My pod darnią cmentarzową Do grobowych wróćmy snów;
Bo urocze pieśni słowo W nasze pola spływa znów!
I.
(Dworek mały pokryty słomianą strzechą. W ubogiej izdebce śpi 10 kołysce dziecię; matka czuioa nad śpiącym i śpiewa).
Dziecino, spoczywaj pod skrzydły anioła Nim ranne twe chwilo przepłyną;
Nim ciebie do czynu głos boży powoła, Śnij błogo na kwiatach dziecino!
Niech anioł stróż w rajskie zasiewa nadzieje Myśl twoje przeczystą a jasną;
Dopóki chłód życia mar złotych nie zwieje, Nim zorzy promienie zagasną.
Nim duch twój od matki oderwan przyrody, Gdy burza zaszumi doliną,
Pogoni za chmurą z orłami w zawody.
Śnij błogo na kwiatkach dziecino!
Czy słyszysz? tam w boru konary dębowe Tajemnym szelestem zadrżały;
To może ci anioł rozwija na. głowę Liść, godło urocze twśj chwały.
Bo anioł twój dziścię, przed matki źrenicą Rozsunął przyszłości mgłę siną,
I wskazał, jak gwiazdy promienie już świecą Nad twoją kołyską dziecino.
I wskazał tę lirę zrdzewioną a starą,
Co brzmiała przez wieki tej ziemi, # Skrzepiając pierś ojców miłością i wiarą, Jak leży pod stopy twojemi.
Podejmiesz ją dziecię, uderzysz w jćj struny, I dźwięki jćj z rosą popłyną;
Aż zadrzą serc zwiędłych grobowe całuny Na odgłos twćj pieśni dziecino!
I z grodu do grodu, od sioła do sioła Pobieży natchnione twe słowo;
I czarów zaklęciem na błędnych zawoła, Lub błyśnie im gromem nad głową,
Ty przejdziesz z nieziemską na czole pogodą, Przez trudy żywota i znoje;
I własna pieśń będzie, twą, dziścię, nagrodą, Pociechą, niewinne łzy twoje!
A dzisiaj nim blaski twej gwiazdy zapłoną, Nad samą naddziadów krainą;
Spoczywaj pod skrzydeł anielskich osłoną, Śnij błogo na kwiatach dziecino!
II.
(Dworcu na powiślu. Opodal widać mury Warszawy usreł brzone promieniem księżyca. W izdebce śpi dzikie w ko
łysce, wodnica z złotym włosem i błekitnem okiem kołysze je i śpiewa).
Spij maleńki, jeszcze zorza Nie zabłysła wśród przestworza, Ziemię mroczny słoni cień;
Na przyszłości ledwie łonie
Blado we mgle gwiazda płonie, Wróżąc tobie jasny dzień.
Zlekka biegnie tu wodnica Otulona w blask księżyca Z łona chłodnych Wisły wód;
Aby cudnie opleść wkoło Niemowlęce twoje czoło,' Z róż utkanym wieńcem złud.
Śnij na kwiatach, śnij dziecino, Za nim świtu blaski spłyną Na młodziuchną twoją skroń;
Nim twe ranne zbiegną chwile, W snach ułudne goń motyle, .Gwiazd promienie myślą goń.
A gdy wkoło twojśj głowy Słońce skreśli łuk tęczowy, Gdy cię dojmie letni znój;
Do mnie, do mnie, na dno fali, Mam ja z pereł i korali Czarodziejski pałac mój!
W me objęcia zbiegnij dzióeie Gdy okrąży cię na świecie Siny obłok, zwiastun burz;
Przebrnij fale kryształowe, A utulę twoję głowę
Na wezgłowiu z wonnych róż.
Tam nieznane łzy niedoli, Tam wśród pląsów i swawoli Dnie jak czysty płyną zdrój;
Trwoga jasnych dni nie płoszy, Tyle szczęścia i rozkoszy Świat przeczuwa ledwie twój.
A gdy księżyc nocą ciemną Srebrzy blado i tajemno Wód spokojnych ciemne tło;
Wtedy na świat my wodnice Wychylamy cudne lice,
Tajemniczą zwiane mgłą.
Wiatr nam złote trąca włosy, 1 nieznane płyną głosy, Jak lir dźwięki z biegiem fal;
I w obłędnych sercach ludzi,
Dźwięk ich drżący sennie budzi, Ból, tęsknotę, rozkosz, żal!..
Do mnie, do mnie, na dno fali W pałac z pereł i z korali, Na me łono głowę schroń;
Ja ci szepnę pieśni tony, 1 oplotę w bluszcz zielony Nieśmiertelną twoją skroń!
III.
(iDworek iviejski. Na podwórku pod lipą siara matka spo
czywa na ławie; przed nią słoi Ludomir w podróżnij odzie
ży. Na boku, ciągną się doliną chały wiejskie. W oddali widać pasmo gór obrosłych sosniną, na najwyźszi), wznoszą
się mutry Swiętokrzyzkiego klasztoru).
Matlta.
Od łona matki odbiegasz więc synu Ze świata marzeń, w świat trudów i czynu:
Stroma to, ślizga i krzemienna droga!...
Lecz moc tajemna przypływa od Boga Tym, co ufają!....
Ludomir.
0! ja idę śmiało!
Tyle stóp bratnich ścieżkę udeptało:
Gdzie zwrócę oko, dostrzegam ich ślady.
Matka.
Im lśniło słońce; tobie, pomrok blady Wkoło zamgloną życia drogę ściele.
Oni zaznali niewinne wesele,
Ty, łzę sieroctwa znasz jedynie dziecię!
Ludomir.
Matko, są kwiaty ukryte na świecie, Które Pan w łasce dla wybranych chowa:
tych nie zniweczy nawet pleśń grobowa, Ni chłód zatruty, co z serc ludzkich wieje, Ni łza sieroctwa! O! ja mam nadzieję, Ze kiedyś matko, wieniec choć ubogi, Z cudnego kwiatu przyniosę w twe progi.
Liro moja szczerozłota, Z tobą pójdę ja sierota Między ludzi, w świat;
Złota liro, brzmij rozgłośnie,
Ukaż światu kędy rośnie Czarodziejski kwiat.
Wszędy jego rośnie wiele:
On ugory barwne ściele, Ciemny krasi bór;
Tchnie nadobne swoje wonie Znojnym żeńcom na zagonie.
I pasterzom z gór.
Kiedy zgoda, miłość, praca, On łodygę tam obraca, Pszczołom daje miód;
Lecz utula wraz kielichy, Gdy go zmrozi ludzkiej pychy Samolubny chłód!
W pełnej barwie, w pełnej sile On wykwita na mogile
U cmentarnych bram;
Lecz gdzie krążą uczt puhary,
" ’ e serc a wiary:
Chceszli uszczknąć śród swobody Starej matce kwiat na gody, Młody piewco mój;
Bież o rosie z brzaskiem zorzy Bo podnóża męki bożej, Nad kryniczny zdrój.
Tam śpiewaku, tam sieroto Idź z twą lirą szczerozłotą, Z wiarą młodych lat;
Sama lira w twojćj dłoni Czarodziejski hymn wydzwoni, I zdobędziesz kwiat!
Hat liii.
Synu, weź lutnię, i jak on Jeremi, Co nad Syonu mury zburzonemi
Siedząc w żałobie, trącał harfę z żalem, Aż jękły martwe prochy Jeruzalem;
Tak ty, potężne słowo dobądź z łona, A chłód grobowy, żywa pieśń pokona, I z serc wytryśnie wiara w pełnej sile, I włos mój siwy, potarzany w pyle, Odżyje częścią! O! weź lutnię synu;
Idź nie po oklask, nie po liść wawrzynu, uuzie Dratc w lo n n
On więdnieje tam!
Nie żebyś żebrał ku znikomej dumie Sławy, w bezmyślnym a ciekawym tłumić, Bo nazbyt rychło wieńce sławy bledną;
l ecz jeźli synu, choćby serce jedno Zadrgnie ku Bogu na twej pieśni tony, Gdy z pod powieki obłędem zamglonej, Jedna Iza żalu wytryśnie gorąca;
Jeźli uczujesz, że wiatr nie roztrąca
Próżno twych dźwięków ponad stepem świata, I.ecz w serca braci żywotnie się wplata Twe święte słowo:—synu, na kolana!
Dźwięk twojśj pieśni znać dobiegł do Pana!
Ludomir.
O! pobłogosław matko podróż moją:
Twój krzyż mi będzie puklerzem i zbroją!
(klęka u stóp matki).
M atna (kreśląc krzyż).
Błogosławię synu tobie, Kiedy we łzach i żałobie Zwiędnieć barwny kwiat nadziei, Gdy sen oczu twych nie sklei, Bo zgryzota sępie szpony Utkwi w piersi nieskażonój;
Gdy bez czystej kropli wody, Bez otuchy, bez swobody, Jakby trawa na ugorze Twe jagody zwiędną hoże W młodocianćj życia dobie:
Błogosławię synu tobie!
Gdy twe pienia będą brzmiały Odtrącane jak od skały, Od serc braci twoich ludzi;
Kiedy dźwięk ich nie rozbudzi Pogrążonych w sen grobowy;
Gdy w pustkowiach skryte sowy Kwiląc głucho nad twą głową, Twe wyszydzą święte słowo;
Gdy pocisków ostre groty Utkwią w łzawą pierś sieroty;
Kiedy lirę twoję złotą Tarń i piołun w krąg oplotą Miasto bluszczu i wawrzynu:
Błogosławię tobie synu!
Nie na uczty, nie na gody Ja-ć wyprawiam piewco młody;
ło m II . Kwiecień 1856. 1 (
Nie ku marnej czci i sławie Tobie synu błogosławię;
Lecz na walki, i na boje,
■ Krzyż ci kładę niby zbroję, Jakby kirys z twardej stall.
Twą pierś młodą on ocali.
Święte godło noś w pokorze;
Dalej z pieśnią w imię Boże!
(Mały pokoik przybrany iu kwiaty, na głównej ścianie obraz Chrystusa na krzyżu i Boga-rotlzicy).
(Klara sama).
Miara.
Przyjdzie za chwilę... Jakżem dziś szczęśliwa!
Ujrzę go znowu!
(po chwili ocierając łzę).
Lecz czemuż łza spływa Z mojego oka, i czemuż drżę cała?
Takążem miłość niegdyś przeczuwała, (idy w mgle porannćj moje sny dziewicze Jśj mi cudowne jawiły oblicze?
O! jam mniemała, że święta i cicha Jak promień gwiazdy, jak z lilii kielicha
Woń czarodziejska, jak goniec swobody.
Weźmie me serce na anielskie gody.
Oważ to miłość, siłą niezwalczoną Dziś jakby burza targa moje łono,
Wpływa w głąb piersi jak płomień gorąca, W proch niszczy wiarę, nadzieję roztrąca, 1 niby piorun grozi mi nad głową!
Jedno spojrzenie, jedno jego słowo, W niebo nad gwiazdy myśl porywa senną, Albo ją w otchłań pogrąża bezdenną!
Biadaż mi, biada! ale on o Boże!
Stokroć biedniejszy, bo kochać nie może, A kochać pragnie; bo pełna zapału Pierś jego, czuje odblask ideału, * I tęskni za nim, a szatan niewiary Już kroplę jadu wsączył mu do czary:
Nad duchem skrzydły powionął sępiemi, I złud łańcuchem przykuł go do ziemi!
Lecz nie na wieki.... bo miłość ma święta Rozwiązać musi te szatańskie pęta;
Ten chłód niewiary ja mu zetrę z czoła.
Anioł-stróż jego niedaremno woła, Bym pierś w miłości zasiliwszy zdroju, Śmiało szatana wyzwala do boju.
(Chwila milczenia).
Czysty aniele daj mi twą moc, Bym mu jak gwiazda zalśniła w noc, W noc, którą powiew złowrogi świata Na jego ranne roztoczył lata.
Wyproś aniele z niebieskich łask, Na czoło moje promienny blask;
Aby myśl jego w prochu staczana, Przy owem świetle przeczuła Pana!
Biały aniele, użyęz mi piór,
Bym go uniosła nad tuman chmur;
Co tak mu głucho szumiąc nad głową Świat mu całunem slonią grobowo,
Stróżu, co czuwasz u niebios bram, Przypłyń aniele na ziemię sam!
Wyrwij go z wiecznćj zatraty progu, l w blasku chwały powróć go Bogu,
(ociera łzy).
( Wacław lochodzi, i patrzy 10 milczeniu na Klarę).
Wacław.
(z szydzącym uśmiechem).
Znów płaczesz Klaro!
(po chwili).
Czasby wam nareszcie Skończyć te nudne kwilenia niewieście!
Bywały czasy, gdy Izy waszej siła, Serca hartowne w miękki wosk topiła.
Te serca mężów, w stal odziane twardą!
My łzy dziś płacim, uśmiechem i wzgardą!
V* artoż wam płakać"?
M ara.
Smutna to Wacławie Ta wasza siła: czyż naddziadów sławie, Wzgląd dla niewiasty przynosił zakałę"?
O! zły to rycerz, który dzielność całą Trwoni w nierównćj walce z bezsilnemi!
Wacław.
Lecz pomnij Klaro, wy jesteście ziemi Cudną ozdobą, jćj nadobnym kwiatem;
Wdzięk wasz uroczy panuje nad światem.
Tyleż wam szczęścia i ułudy tyle, Ile wam dadzą przepląsane chwile W majowy ranek, po kwietnym kobiercu!
K lara