• Nie Znaleziono Wyników

tak! szerokie przedemną pole!

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1856, T. 2 (Stron 95-105)

DWIE DROGI

/ Długoż będą nasze duchy

tak! szerokie przedemną pole!

Daj mi o Panie oko sokole 1 lot sokoli, i skrzydły daj,

Bym obiegł wkoło kraj mój rodzony, l swojskiej pieśni cudnemi tony Uczcił on piękny, on Boży kraj!

O! bo uroczy brzeg nasz wiślany, I te faliste pszenicy łany,

I cudny wonią kwiat naszych pól;

I zgodnie brzęczą pszczół naszych roje, Gdy na mozolne nie bgcząc znoje Przynoszą plony do matki w ul.

Bo tak nadobnie w ciszy głębokiej Szumią po zwirze nasze potoki,

Tchnie woń żywiczną sosnowy bór;

I drobne ptastwo w dąbrowie ciemnej Wdzięcznie rozhowor wiedzie tajemny, Jednocząc pieśni w poważny chór!

Lecz nad te pienia, nad poszmer fali, Cudniej, gdy zorza niebo zapali, Bieży jęk dzwonu w porannćj mgle, Złączon z modlitwą wiernego ludu, Gdy wśród niedoli pracy i trudu, Bogarodzicy pokłony śle!

O! milej patrzeć jak pochylony Poczciwy kmiotek orze zagony, Jak szorstką ręką prowadzi pług;

Z jaką mu serce wiary potęgą Pod tą wytartą bije siermięgą, Jaką otuchą skrzepią go Bóg!

O błogo patrzeć, jak na tćj ziemi Boży się zasiew cudownie plemi,

We mgle niebieskich skąpany ros;

Jak na serc prostych bogatój roli Dojrzewa prawdy ziarno powoli, Nim w chleborodny wybuja kłos!

Stanisław.

Śpiewaku ludu, wielkie twe zadanie!

Może pieśń twoja zwiastunką się stanie Nowego świtu! Jan czcił owe męże W kirys okute, a zbrojne w oręże, Co pierśmi strzegąc granic w imię wiary Toczyli harce z Turki i Tatary.

Jan uczcił pieśnią te przesławne chwile Gdy August w blasku monarszym i w sile, Boży posłannik, ojciec ludów tkliwy, Sprzągł dwa narody, miłości ogniwy;

Gdy z berłem w dłoni, i w płaszczu szkarłatu, Widział składane u stóp majestatu

Hołdy lenników, ich pyszne proporce, Bijące czołem o ziemię Pomorce;

Widział Legaty i dostojne posły,

Jak w świat rozgłosy jego części niosły!

Te brzmienia w lutni zaplecione dźwięki Drgnęły pod tknięciem wieszczśj Jana ręki I wiatr je rozwiał szeroko po kraju, Od skał Karpatu, od łoża Dunaju, Do bursztynowych Bałtyku wybrzeży;

Zaklął ją w głuchych puszczach Białowieży, Kędy z żubrami gwarzą o nich tury,

I starych orłów korowód ponury!

Inne dziś dźwięki o śpiewaku ludu!

Niech brzmią w twej pieśni! Błagaj z nieba cudu:

Niech Pan potęgą uzbroi twe słowo, By błyskawicą przebiegło nad głową

Twych sennych braci. Niech twa pieśń im wskaże, By w serc swych głębi stawiali ołtarze

Bogu a prawdzie! By czyści i bieli Uszli bez skazy światowój topieli, Krwią niezmazani, ani mogił pleśnią, Jedno niech z wiarą, modlitwą a pieśnią, Z miłością w święte rozrodzoną czyny, Wolni od pychy, ułudy i winy,

Z duchem skrzepionym wyższej łaski mocą, Walczą z serc własnych obłędem i nocą.

Śpiewaku ludu! niech dziś słowo twoje Takie opiewa zwycięztwa i boje.

Łndomir.

0! tyś zrozumiał myśl mą, przyjacielu.

Dzięki ci! pieśń ma nie przebrzmi bez celu.

(podaje rękę Stanisławowi).

Stanisław.

Wszakże poeta w pierś gorącą chłonie Myśl, którą złożył Bóg na czasów łonie, Szczęśliw, gdy wporę pochwycić ją zdoła.

Wtedy niech pieśnią na ludzi zawoła, A każdy drgnieniem serca mu odpowie, Bo w każdej piersi, w każdój żyje głowie Słowo śpiewaka, wyśnione, przeczute Nim on je zaklął w czarodziejską nutę!

VI.

Noc. Sala jadalna rzęsisto oświetlona, zastaioiona wspania­

le. Przy stole przybranym 10 srebra, kryształy i kwiaty, sie­

dzą napół pijani biesiadnicy, a pomiędzy nimi Wacław i hrabia. Służba nalewa wino w puhary. Jeden z obe­

cnych gości powstaje, i wznosząc w górę kielich, śpiewa. Mu­

zyka przegrywa na wesołą nutę.

Żyć i użyć, póki czas!

Dość ma życie walk i prób!

Dziś niech nektar skrzepi nas, Może jutro czeka grób!...

Blado płonie życia kwiat Na bezdrożu pustych dni;

Tyleż złudy daje świat, Ile kropel w czarze lśni!

Niech świętoszek pragnie chłost, Niech się modli w celi mnich:

Im rozkoszą ducha wzrost,

Nam gwar biesiad, wrzawa, śmiech!

Nasze łodzie z pędem fal, VV wartką życia pchnijmy toń;

Pierś uzbrójmy w twardą stal, W kwiat oplećmy zwiędłą skroń!

Tyś Wacławie wskazał wzór Jak kwiat ułud w życie wpleść*

Złączmy pieśni w jeden chór: ’ Twą poeto głośmy cześć!

Wszyscy [chórem).

Żyć i użyć póki czas!

Dość ma życie walk i 'prób;

Dziś niech nektar skrzepi nas, Może jutro czeka grób!

( słychać powszechne oklaski).

Różne glosy.

Brawo! brawo!

luny głos.

Wybornie.

W a c ł a w .

Godne wieku słowa, Kiedy światu pochodnia przyświeca grobowa.

Nim puścim łódź na fale, spełńmy ułud czaszę, Bo noc roztacza skrzydła, bo jutro nie nasze!

(wyciąga rękę z pełnym kielichem).

No! szczęknijmy w puliary, splećmy wzajem dłonie, W czarodziejskim nektarze niech boleść utonie.

(piją wszyscy).

H rabia [do Wacława).

Poeto! tyś nam winien słowo pieśni wieszcze.

Wacław 6

(półgłosem icskazując ręką w przeciwległe okno).

Moja gwiazda już zgasła!

Hrabia.

Ona zalśni jeszcze!

Patrz! jak w stronę, pierzchają czarne chmur tumany.

Księżyc błysnął uroczo, mgłą srebrną owiany:

W takiej chwili moc natchnień tajemnicza leży.

Wacław.

(przysłuchując się chtcilę).

Czy słyszycie jak kwilą puchacze na wieży?

To zwiastuny niedoli, posłanniki skonu!

H rabia (pogardliwie).

Tak nam prawią podania. Do innego tonu Nastrój pieśń swą, poeto: niech Ludomir młody Zadęci dumkę tkliwą w cześć sielskićj zagrody.

Duch twój w wyższą, w przestrzeńszą krainę niech sięga, Znana światu twych orlich polotów potęga!

Niech dawny żar płomieniem twoje pierś zapali.

Wacław

(napił pijany wyciągając rękę tu stronę okna, mówi sam do siebie).

Gwiazdo moja! coś lśniła na powietrznej fali,

Gdzie jesteś? Czy mi wzejdzie jeszcze blask twój złoty?

O nie! na mój widnokrąg spadł całun tęsknoty!

Na skrzydłach niedoperzych duch bezsilnie wzlata....

(z goryczą).

Mem hasłem, móm natchnieniem: rozpacz i zatrata!

(zwracając się do obecnych).

Nie żądajcie mej pieśni: jej zatrute jady Niezleczone na duszy wypalą wam ślady.

Płomień życia wysuszył moich natchnień zdroje, Gwiazda zgasła! Wy pieśni, wy cudne sny moje Gdzie jesteście?! Noc głucha, noc czarna dokoła!

(Wskazując w okno, z rozpromienionym nagle okiem).

Coś zabłysło!... czy przemknął biały cień anioła?

(Smutno skłaniając głowę).

To złuda! Pusto, ciemno, ponuro jak w grobie...

( Z coraz iciększym zapałem, wskazując ciągle 10 roztwarie okno).

Patrzcie tam, przez chmur kłęby mknie widmo w żałobie.

To on! on, co wypalił piętno na mój duszy,

Tchnął w łono żółć szyderstwa, pierś zwątpieniem suszy, Co myśl mą na torturach niewiary rozpina.

Słuchajcie! on mi szepcze przekleństwo Kaina!

Słowo, które w rozpaczy czerpiąc siłę z piekła, Nad głową bratobójcy własna matka rzekła, Na które wstrząs! się anioł, co strzegł raju bramy:

Chcecież słyszeć to słowo?

Wszyscy.

Słuchamy, słuchamy!

(Podczas mowy Wacława, Ludomir i Stanisław weszli pra­

wie niep o strzeżeni do sali).

Wacław.

„Potworo! ty coś łono nieskalane ziemi

Pierwszy splamił krwi bratnićj strugi czerwonemi, Coś w ziarno śmierci posiał żywota pustkowie, Zabójco niewinnego—przekleństwo twój głowie!...

Niech cię serca własnego wieczna trapi nędza, Niech cię wiatr po pustyni, jak plewa przepędza;

Niech na kark twój podniosą dłoń wyrodne syny, Niech cię z mieczem ognistym gonią Cherubiny.

Tom II. Kwiecień 1856. 12

G d z ie s t ą p n i e s z , n i e c h a j w ę ż e o p l o t ą c i ę k o ł e m ; N i e c h s i ę o w o c w t w y c h u s t a c h r o z s y p i e p o p i o ł e m ! G d y n a p o ś c i e l z m c h u m i ę k k ą p a d n i e s z s n e m z n u ż o n y , N i e c h s i ę p o d g ł o w ą t w o j ą l ę g n ą s k o r p i j o n y ;

N i e c h w i d m o t w e j o fia ry ś c i g a c i e b i e w e ś n i e ,

Trwoga śmierci niech włos twój ubieli przedwcześnie;

Gdy usty tkniesz sprośnemi czystego napoju, Niech się tobie w krwi strugi zmienią wody zdroju:

Bo kto wiekom przekazał bratobójcze noże, Niech żyjąc, wiecznie kona, a skonać nie może!

Choć gruby czasu pomrok twe imię otoczy, Potomność niech ci bluzga przekleństwo na oczy!

Niech za stóp twych dotknięciem miękka trawa spłonie, Niech dąb nie rzuca cieniu na twe spiekło skronie;

Niech ziemia nie ma schrony, ni grobu dla ciebie:

Nie znaj słońca w przestrzeni, ani Boga w niebie (1).’’

Stanisław (ze zg rozą).

Panie! przebacz bluźnierstwo!

Ludomir [oburzony).

Włos wstaje nad głową!

Wacław [Z goryczą).

Wszyscy, wszyscy dzierżymy klątwę Kainową, Każdy spełnia po kropli swój puhar goryczy:

Ile serc, tyle piekieł nędzna ziemia liczy!

Wszyscy.

Brawo! brawo poeto!

Hrabia.

Jaka myśl bogata!

Wacław.

(stłumionym głosem).

Mćm hasłem, mojem godłem: rozpacz i zatrata!!.,..

H rabia (do stużó y).

Lejcie wino w puhary!

(do Wacława).

Poeto, twe zdrowie!

(pije, i oddaje jpuhar Wacławowi).

Wacław

(spełniiuszy kielich).

Spełniłem co do kropli! Lecz kto mi odpowie?

(Spostrzegając Ludomira, mówi do niego z urąganiem).

f l ) Kain, Byrona.

Sielski śpiewaku!... jaskółko z pod strzechy!

Zanuć nam dumkę niewinnej pociechy:

Na twojój niwie siła kwiatu rośnie, Przynieś nam wieści o słońcu, o wiośnie!

Wzbij się ku niebu skowronka podloty, Opiewaj zorzę i poranek złoty,

I jasną dolę, jaką człek na ziemi Zaznał, gdy pląsał smugi kwiecistemi, Nim Pan, dostrzegłszy w sercu jego plamy, Wygnał go chłostą za Edenu bramy, Na nędzę, pracę, boleści i krzyże. / Składam w twe ręce puhar, Ludomirze!

(Nalewa puhar i oddaje go Ludomirowi).

Lmlomir.

(odtrącając go).

Precz z nim na wieki! Nie w durzącem winie, Lecz z nieba, wieszczom moc natchnienia płynie!

Biada, kto w błoto rzuca dary boże, Kto w sercach bratnich ściele gadom łoże, Kto z łona zionie zgnilizną grobową, Kto w grom zniszczenia mieni pieśni słowo!

Kto miota klątwy, sam stokroć przeklęty:

Jego się sława rozpryśnie na szczęty, Jak ona czasza...

{Porywa puhar z rąk Waclaioa i rzuca go na ziemię) Ja w nićj ust nie zmażę!

Drudzy niech kłamstwu stawiają ołtarze;

Mem godłem: prawda, nadzieja a wiara!

H rab ia (szyderczo).

0! to podobno piosnka bardzo stara, Złe dziś popłaca!....

Cr los z boku.

To człowiek szalony!

H rabia (z urąganiem).

Loś śpiewak ludu, sielskićj pieśni tony Na nieco wyższą nastroił dziś skalę.

Crłos z bobu.

Jaszczem go w takim nie widział zapale.

Stanisław

(do Ludomira).

Pójdź Ludomirze! nie twoje tu pole:

Darmo tu skrzydła rozwijać sokole,

G d z ie m o c n a t c h n i e n i a j a d s z y d e r s t w a s l u d z i , T a m g d z i e m i ł o ś c i ą tle ją s e r c a l u d z i ,

K ę d y p i e r ś c z y s t a , a d u c h n i e s k a l a n y , C h r o n i ą s i ę w c i e n i u z a g r o d y c h r u ś c i a n e j :

Tam przemów pieśnią, a rzewnej twój nucie Szczere a święte odpowió współczucie!

{odchodzą).

H rabia

{do Wacława, który stoi jak skamieniały).

Ocknij się wreszcie!

Głos z boltii.

. . Cc jemu? drży cały!

Blady jak widmo, usta mu zsiniały!

Hrabia.

Czyż lak cię zawiść ma obchodzić czyja?

Słowo, czcza bańka!

W acław [ze zgrozą).

O! słowo zabija!,.

VII.

Noc, gwiazdy i księżyc świecą na niebie, drobne chmury chwi­

lowo je przysłaniają. Brzeg Wisły iv blizkości Warsza­

wy, którój mury i wieże icidać na boku. Na iczgórku ponad Wisłą stoi dworek ocieniony drzewami, iv jednóm oknie pło­

nie śioiatełko. Wacław niedbale odziany, z roztarganym włosem zbliża się blady i pomieszany od strony miasta).

W acław

{stłumionym głosem).

Niech raz odetchnę pełną piersią jeszcze, Niech zwiędłe serce i oko napieszcze Cudnym obrazem wiślanych wybrzeży.

[wskazując iv stronę Warszaioy).

Tam mgła nad miastem rozpostarta leży, A za nią ludzkie roją się mrowiska.

Nademną niebo gwiazdami rozbłyska, 1 w promień srebrny ściele Wisły wody:

Tam ja spokojnie przepląsał wiek młody....

{coraz rzewniejszym głosem).

W d u s z y m ó j b y ł o t a k j a s n o , t a k b ł o g o !

Tu, dobrzy ludzie pod strzechą ubogą

Wzięli sierotę, podali kęs chleba, Uczyli wiary i miłości nieba!....

(wskazując na dworek).

Przez olch gałęzie światło w oknie błyska.

Pójdę tam, zajrzę!....

(idzie hu dworkowi i przykłada twarz do okna).

Widzę u ogniska, Stara niewiasta siedzi przy kądzieli.

Onażto? Marta, co z chłodnój topieli Wyrwała dziócię, gdy wzburAne wody, Dach starój ojców rozniosły zagrody, I życia całą zbawiły rodzinę!

(wyciągając ręce z uczuciem).

Marto! tyś senną podjęła dziecinę, Tyś ją ogrzała twojój piersi ciepłem,

Gdy krew ostygła w mem sercu, pół skrzepłem;

Tyś mą kolebkę z bystrych fal wyrwaną Tam ustawiła, pód bieluchną ścianą, Kędy Marya z Jezusem na łonie

Czuwała nad nią w gwiaździstej koronie.

( z głęboką boleścią).

Sroższe mą prądy miotają dziś Marto!

Bo z głębi serca miłość mi wydarto, Bo mi burzliwe żywota koleje Stargały wiarę, rozwiały nadzieję;

Bo duch mój Marto, złamany i chory, Nie śmie się podnieść na skrzydłach pokory, O! bo go szatan otumanił pychą!

{oglądając się wkoło i mówiąc coraz rzeivniej).

Jakże tu błogo, uroczo i cicho!

Tylko niekiedy zabrzmi świerszcz domowy, Klekotnie bocian, lub z a ryczą krowy, Jaskółki dziobki wychyliły z gniazda.

Czyżby tu moja nie zalśniła gwiazda, Gdybym ją przyzwał z nadzieją i wiarą?

Módl się aniele, módl się czysta Klaro, A Bóg wysłucha twój modlitwy świętój.

(ociera łzę, go chwili z goryczą).

Nie! kto przeklina, sam stokroć przeklęty!

Słyszę jak sowa z aj ę kła na gruszy.

Ha! śmiech mnie bierze, zkąd w mój zwiędłój duszy Iskra nadziei ostatnia rozbłysła?!

Znów wiatr powstaje, szumi pianą Wisła, Ponury obłok przeciąga nad głową;

Już nocne ptastwo pieśń kwili grobową,

Już błyskawice wróżą grom złowrogi;

Chłodno mi, straszno, drżę cały od trwogi...

(ichwila milczenia, Wacław przypomina sobie coś nagle, po­

tem dobywa wińo z flasza).

O! mam czem skrzepić jeszcze pierś spaloną:

W durzącćm winie, niech troski zatoną!

(pije, po chwili w coraz iciększem obłąkaniu).

Lżśj mi, swobodniśj! Pierzcha obłęd szary.

('wyciąga ręce fot Wiśle).

Widzę dokoła pląsające igary, - 0! jakże cudne! jaki blask ich lica!

Promieniem gwiazdy ich oko przyświeca, A włos ich złoty powiewem trącony, Przynęca pieśni czarownemi tony!

{Zbliża się nad brzeg Wisły, o którą 10 tejże chwili odbił się jasno promień księżyca).

Księżyc otrząsnął z mgły senne oblicze.

Jakże nadobnie duchy tajemnicze

Mkną w srebrnem świetle po zwierciadle wody:

Pieśń ich tchnie wonią wiosennej pogody.

Pomnę ją niegdyś: jej to dźwięki złote W kołysce łzawą koiły sierotę.

Niechże dziś spełnią cudną wróżbę swoją, Stargane serce niech jeszcze ukoją!

Niech pierś zbolałą do snu ukołyszą, 1 myśl napełnią spokojem a ciszą.

(chwilę słucha iv milczeniu).

Coraz czarowniój, drżąc po wód głębinie Słyszę, pieśń ku mnie z pędem fali płynie.

, Pieśń zoddali.

„Gdy wokoło twojej głowy Słońce skreśli łuk tęczowy, Gdy cię dojmie letni znój:

Do mnie, do mnie na dno fali, Mam ja z pereł i z korali Czarodziejski pałac mój!"

W aelaw

(z zachwyceniem wyciąga obie ręce).

Idę, idę za twym cieniem, Czyliś złudą, czy marzeniem, Czarodziejko z Wisły łona Przyjm sierotę w twe ramiona!

Dosyć bołu, dość zawodu!

Ty mi: śpiewaj jak za młodu, Gdyś kołyski mej podnóże>

Oplatała w wonne róże.

Długom tęskny gonił ciebie Po mych marzeń jasnćm niebie, Pełen wiary.i zapału

W postać twego ideału.

Jam przybierał twory ziemi, A)ty skrzydły promiennemi Otulona w mgłę obłoku, Błysłaś ledwie memu oku.

1 znów ciebie niosła zdała

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1856, T. 2 (Stron 95-105)